Skip to main content

Full text of "Dzieła"

See other formats


Google 



This is a digital copy of a book that was prcscrvod for gcncrations on library shclvcs bcforc it was carcfully scannod by Google as part of a projcct 

to make the world's books discoverablc onlinc. 

It has survived long enough for the copyright to cxpirc and thc book to cntcr thc public domain. A public domain book is one that was never subjcct 

to copyright or whose legał copyright term has expircd. Whcthcr a book is in thc public domain may vary country to country. Public domain books 

are our gateways to the past, representing a wealth of history, cultuie and knowledge that's often difficult to discovcr. 

Marks, notations and other maiginalia present in the original volume will appear in this file - a reminder of this book's long journcy from thc 

publishcr to a library and finally to you. 

Usage guidelines 

Google is proud to partner with libraries to digitize public domain materials and make them widely accessible. Public domain books belong to the 
public and we are merely their custodians. Nevertheless, this work is expensive, so in order to keep providing this resource, we have taken steps to 
prevent abuse by commcrcial partics, including placing lechnical rcstrictions on automated querying. 
We also ask that you: 

+ Make non-commercial use ofthefiles We designed Google Book Search for use by individuals, and we request that you use these files for 
person al, non-commercial purposes. 

+ Refrainfinm automated ąuerying Do not send automated querics of any sort to Google's system: If you are conducting research on machinę 
translation, optical character recognition or other areas where access to a laige amount of text is helpful, please contact us. We encourage the 
use of public domain materials for these purposes and may be able to help. 

+ Maintain attributłonTht Goog^s "watermark" you see on each file is essential for in forming peopleabout thisproject and helping them lind 
additional materials through Google Book Search. Please do not remove it. 

+ Keep it legał Whatever your use, remember that you are responsible for ensuring that what you are doing is legał. Do not assume that just 
because we believe a book is in the public domain for users in the United States, that the work is also in the public domain for users in other 
countries. Whether a book is still in copyright varies from country to country, and we can'l offer guidance on whether any specific use of 
any specific book is allowed. Please do not assume that a book's appearance in Google Book Search means it can be used in any manner 
anywhere in the world. Copyright infringement liabili^ can be quite severe. 

About Google Book Search 

Google's mission is to organize the world's information and to make it universally accessible and useful. Google Book Search helps rcaders 
discoYcr the world's books while helping authors and publishers reach new audiences. You can search through the fuli icxi of this book on the web 

at |http: //books. google .com/l 



Google 



Jest to cyfrowa wersja książki, która przez pokolenia przechowywana była na bibliotecznydi pólkach, zanim została troskliwie zeska^ 

nowana przez Google w ramach projektu światowej bibhoteki sieciowej. 

Prawa autorskie do niej zdążyły już wygasnąć i książka stalą się częścią powszechnego dziedzictwa. Książka należąca do powszechnego 

dziedzictwa to książka nigdy nie objęta prawami autorskimi lub do której prawa te wygasły. Zaliczenie książki do powszechnego 

dziedzictwa zależy od kraju. Książki należące do powszechnego dziedzictwa to nasze wrota do przeszłości. Stanowią nieoceniony 

dorobek historyczny i kulturowy oraz źródło cennej wiedzy. 

Uwagi, notatki i inne zapisy na marginesach, obecne w oryginalnym wolumenie, znajdują się również w tym pliku - przypominając 

długą podróż tej książki od wydawcy do bibhoteki, a wreszcie do Ciebie. 

Zasady uźytkowEinia 

Google szczyci się współpracą z bibliotekami w ramach projektu digitalizacji materiałów będących powszechnym dziedzictwem oraz ich 
upubliczniania. Książki będące takim dziedzictwem stanowią własność publiczną, a my po prostu staramy się je zachować dla przyszłych 
pokoleń. Niemniej jednak, prEice takie są kosztowne. W związku z tym, aby nadal móc dostEu^czać te materiały, podjęliśmy środki, 
takie jak np. ograniczenia techniczne zapobiegające automatyzacji zapytań po to, aby zapobiegać nadużyciom ze strony podmiotów 
komercyjnych. 
Prosimy również o; 

• Wykorzystywanie tych phków jedynie w celach niekomercyjnych 

Google Book Search to usługa przeznaczona dla osób prywatnych, prosimy o korzystanie z tych plików jedynie w nickomcrcyjnycti 
celach prywatnych. 

• Nieautomatyzowanie zapytań 

Prosimy o niewysylanie zautomatyzowanych zapytań jakiegokolwiek rodzaju do systemu Google. W przypadku prowadzenia 
badań nad tlumaczeniEimi maszynowymi, optycznym rozpoznawaniem znaków łub innymi dziedzinami, w których przydatny jest 
dostęp do dużych ilości telfstu, prosimy o kontakt z nami. Zachęcamy do korzystania z materiałów będących powszechnym 
dziedzictwem do takich celów. Możemy być w tym pomocni. 

• Zachowywanie przypisań 

Znak wodny"Googłe w łsażdym pliku jest niezbędny do informowania o tym projekcie i ułatwiania znajdowania dodatkowyeti 
materiałów za pośrednictwem Google Book Search. Prosimy go nie usuwać. 



Hganie prawa 

W ItEiżdym przypadku użytkownik ponosi odpowiedzialność za zgodność swoich działań z prawem. Nie wolno przyjmować, że 
skoro dana łisiążka została uznana za część powszecłmego dziedzictwa w Stanach Zjednoczonych, to dzieło to jest w ten sam 
sposób tralrtowane w innych krajach. Ochrona praw autorskich do danej książki zależy od przepisów poszczególnych lirajów, a 
my nie możemy ręczyć, czy dany sposób użytkowania którejkolwiek książki jest dozwolony. Prosimy nie przyjmować, że dostępność 
jakiejkolwiek książki w Google Book Search oznacza, że można jej użj'wać w dowolny sposób, w każdym miejscu świata. Kary za 
naruszenie praw autorskich mogą być bardzo dotkliwe. 

Informacje o usłudze Google Book Search 

Misją Google jest uporządkowanie światowych zasobów informacji, aby stały się powszechnie dostępne i użyteczne. Google Book 
Search ułatwia czytelnikom znajdowanie książek z całego świata, a autorom i wydawcom dotarcie do nowych czytelników. Cały tekst 
tej książki można przeszukiwać w Internecie pod adresem [http : //books . google . comT] 



r-^ 



► 





'■U 

a. 



• 






A 



/ 






•3 






J2?r 

,5 i; 



<^ 



DZIEŁA KAROLA SZAJICHY. 



DZIEŁA 






KAEOI/ SZAJNOCHY. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 



-v^ 



TOM IX. 



WARSZAWA, 

NAKŁADEM I DRUKIEM JÓZEFA UNORA, 

Nowolipki Nr. 2406 (3). 

1877. 



D/<4/4 




y.9 



]I|o3BOJieHo U^eHsypoH). 

Bapmasa, 24 GeHTfl6pfl 1875 r. 



"T 



f 



1 



DWA LATA DZIEJÓW MSZYCH. 



1646. 1648. 

{Dalszy ciąg). 



Dzieła Karola Stajnochy, I, IX, 



V. Panowie senatorowie. 



Gdy kanclerz w. kor. w nadmieniony po\^yźój sposób 
yrahał się między posłuszeństwem planom królewskim a oba- 
wą narażenia się szlachcie, zjechał do Warszawy litewski 
jego kolega w pieczętarstwie, książę Stanisław Albrycht na 
Ołyce Radziwiłł. Oprócz spoiną pieczęcią kolegowali obaj 
nadto spólnością krwi starożytnśj i tytułu książęcego, któ- 
rym bez względu na zakaz sejmu zaszczycano powszechnie 
Ossolińskiego w listach i rozmowie potocznój. Byli obaj 
jednem słowem równymi sobie panami, senatorami, a prze- 
cież cóż za różnica wówczas między panem, jak Ossoliński 
a magnatem na stopę Kadzi wiłłowską. Toć jeszcze ojciec 
dzisiejszego kanclerza Ossolińskiego, mimo godności sena- 
torskiój znany chlebojedzca domu książąt Ostrogskich, dwo- 
rował także domowi Radziwiłłów, i nawet na cześć główne- 
go z dobrodziejów swoich w tym rodzie, sławnćj pamięć 
kardynała Jerzego Radziwiłła, ochrzcił teraźniejszego kan- 
clerza imieniem Jerzy, za co późnićj kilkuletniemu imien- 
nikowi dostała się od kardynała testamentem wioska Świ- 
niucha. Miał tedy uksiążęcony dziś Jerzy zawsze pewne 
obowiązki dla Radziwiłłów, i godziło zachować się je tem 
staranniój w pamięci, im bardziój kanclerzowi Ossolińskie- 
mu na tem właśnie zbywało, czem nad wszystkich magna- 
tów tamtoczesnych górowali nieskończenie Radziwiłłowie. 

Podczas gdy pan miernćj fortuny jak Ossoliński na 
również mierne grono popleczników mógł liczyć, nieulubio- 
nemu zaś od szlachty kanclerzowi Ossolińskiemu nie pople- 
cznicy ale zajadli zewsząd grozili adwersarze, za każdym 



DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



Radziwiłłem stały wszędzie tłumy przyjaciół i chlebojedz- 
ców, a żaden dom możnowładny nie rozrodził się w więk- 
szą mnogość członków od Radziwiłłów, zkąd wszystkie za* 
kąty Litwy pełne były ich zamków, ich dworów, ich domo- 
wników. W takiem to koligackiem rozprzestrzenieniu swo- 
ich wpływów w narodzie upatrywano największą potęgę 
domów, którą też każdemu nowo obranemu królowi żywo 
chcąc uwidocznić, zwykli byli wszyscy obecni na elekcyi 
Radziwiłłowie zbierać się po dopełnionym obrzędzie w je- 
dną wielką gromadę, uderzającą rzadkim widokiem tylu 
najwyższych urzędników jednego rodu, i otoczeni każdy 
świetnym dworem książęcym, garnęli się złożyć hołd ele- 
ktowi. Widział ich w takiśj kupie przed sobą nowo obra- 
ny Władysław IV, i rzadko odtąd śmiał odmówić jakiejkol- 
wiek proźbie Kadziwiłłowskićj, jeśli nie życzył sobie doznać 
od nich tak ciężkiego odwetu, jak np. spotkał go późnićj 
w sprawie uwolnienia się od zaciągnionych dla kraju dłu- 
gów. Za łaskawych zaś rządów Władysławowych nie ubyło 
Radziwiłłów ani liczbą głów poważnych w rodzinie ani 
wszechwładnem znaczeniem w Litwie. 

Owszem bawiący teraz w Warszawie kanclerz w. li- 
tewski rozszerzył jeszcze bardzićj wpływy domu swojego, 
poślubiwszy drugiem mołżeństwem córkę najmożniejszego 
temi czasy pana w Koronie, wojewody krakowskiego Stani- 
sława Lubomirskiego. Połączonemi siłami zdołali Radzi- 
wiłłowie i Lubomirscy każdśj sprawie publicznćj dowolny 
nadać kierunek, co tem bardzićj obchodzić musiało króla, 
ile że obaj teraźniejsi naczelnicy tych domów, zarówno teść 
krakowski jak zięć litewski, albo w ustawicznój z dworem 
zostawali niezgodzie, albo nader zmiennymi byli w swojśj 
przyjaźni. Z niezgodą Lubomirskiego obeznamy się późnićj; 
zmienna przyjaźń Radziwiłłowska, lubo niekiedy wszelkie- 
mi pozorami statku i serdeczności mamiąca, narażała króla 
na tak częste nieporozumienia z kanclerzem, iż niepodobna 
nadmieniać tu o wszystkich. Dość będzie przypomnieć kil- 
ka gniewów ostatnich, z których jeden np. wybuchł przed 
4 laty z powodu podwyższenia książęciu zawarowanych na 
jego starostwie tucholskiem opłat corocznych, a uniósł go 
aż do zupełnego zerwania z dworem, do zamknięcia się 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 



W swojój samotności ołyckićj, do buntowania ztamt^d sej- 
mików przeciw płaceniu owych na potrzeby publiczne zacią- 
gnionych długów królewskich. 

W obecnćj chwili ostygał książę kanclerz z świeżego 
żalu do króla za odmówienie mu dwóch urzędów W. księz- 
twa Litewskiego dla dwóch forytowanych przez niego panów. 
Do najpoźą,dańszych przywilejów takiego magnata jak Ra- 
dziwiłł, należało łatwe uproszenie u króla każdój opróżnio- 
nój lub blizkiój opróżnienia godności dla kandydatów mnićj 
możnych, wstępujących przez to w liczbę obowiązkowych 
przyjaciół „dobrodzieja" swojego. Uprosił był tym sposo- 
bem w. kanclerz litewski chorąztwo litewskie dla wojewo- 
dzica smoleńskiego Gąsiewskiego , województwo zaś nowo- 
grodzkie dla wojewody parnawskiego Chreptowicza, to ostat- 
nie za pisemnem nawet przyrzeczeniem królewskiem. Nim 
atoli do objęcia uproszonych urzędów przyszło, dostały się 
one czy to przez zapomnienie, czy dla nawału proszących, 
dwom innym spółzawodnikom. Ubodło to do żywego dumę 
kanclerską, i miał już w oczach królewskich poszarpać 
w kawałki owo pisemne przyrzeczenie dla Chreptowicza, gdy 
w tem za przypomnieniem całćj sprawy królowi stało się 
bogdaj w części zadość książęciu. Tuż przed jego zjecha- 
niem do Warszawy otrzymał województwo nowogrodzkie 
według pierwszój obietnicy Chreptowicz, a pozostawiony 
przy swojem chorąztwie Pac, musiał przeprosić Radziwiłła, 
przydając obietnice ze strony króla, iż Gąsiewski w naj- 
krótszym czasie sowite odniesie wynagrodzenie. 

Zaledwie jednak Radziwiłł opłonął z gniewu, nastrę- 
czyła się w Warszawie o wiele ważniejsza przyczyna do 
niezadowolenia z biegu rzeczy u dworu. W którąkolwiek 
stronę spojrzał książę po mieście, wszędzie uderzały go 
przygotowania do jakiejś nieznanćj mu wcale wojny, o któ- 
rśj przecież powinien był wiedzieć jako jeden z pierwszych 
ministrów. Tymczasem już to dla jego niedość stałśj przy- 
jaźni z dworem, już ze względu na ową dawnićj wskazy- 
waną potrzebę tajenia się z każdym ważniejszym zamysłem 
gabinetowym zarówno przed panami jak i pospólstwem, nie 
przypuszczano Radziwiłła do tajemnicy dotychczasowych 
narad wojennych, w czem książę jawną dla siebie wzgardę 



6 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

apatrzył. Chcąc się przeto oświecić o stanie rzeczy po- 
spieszył dnia 12 maja na posłuchanie do króla, gdzie naj- 
pierwej spotkał się z swoim kolegą icoronnym Ossolińskim. 
Ten utaił przed książęciem swoje dawne uczestnictwo w na- 
radach, i oznajmił mu żartobliwie, jakoby król dopiero na 
polowaniu przed kilku dniami ułowił zamiar wojny turec- 
kiej, którą jak najrychlćj chciałby rozpocząć. „A listy 
przypowiedne już podpisane?'* — zapytał książę. Dowie- 
dziawszy się zaś, iż kanclerz Ossoliński odmówił im przy" 
łożenia pieczęci, zawołał: „I ja prędzój rękę sobie dam 
uciąć, niż pieczęć litewską do którego listu przycisnę!" Na 
audyencyi u króla dowiedział się Radziwiłł jedynie o tąjnój 
radzie senatu w dniu pojutrzejszym, na którą także otrzy* 
mał zaproszenie. Przy pożegnaniu z kolegą Ossolińskim 
zawezwał go książę kanclerz na poufną rozmowę naza- 
jutrz rano w ogrodzie 00. Reformatów po nabożeństwie 
niedzielnem. 

Owocem tój ogrodowój schadzki obu kanclerzów było 
bardzo ważne postanowienie w sprawie wojennych zamy- 
słów króla, powzięte wprawdzie tylko przez działaczów dru- 
giego rzędu, ale przeważnego wpływu na bieg wypadków. 
Zaproponował Radziwiłł swojemu koledze koronnemu, aby 
odwieść króla od zapowiedzianej na jutro rady poufnćj, ja- 
ko niebezpiecznój dobru Rzeczypospolitej. W radach sena- 
tu, rozumował kanclerz litewski, należy ostatnie rozstrzy- 
gnięcie sprawy do króla. Przy Jego pragnieniu wojny a ule* 
głem królowi zdaniu senatorów niektórych, łatwo przewi- 
dzieć skutek narady. Gdy zaś przeciwna wojnie szlachta 
zapyta nas na sejmie, czemu dopuściliśmy rozerwać pokój, 
jakąż damy odpowiedź? Dla tego słusznićj odroczyć radę 
senatu do koronacył królowój w lipcu, kiedy lepszy namysł 
i większa liczba senatorów pozwolą dojrzalćj sądzić o rze- 
czy. Zdanie księcia kanclerza nie sprzeciwiało się dość 
chłodnemu dla wojny Ossolińskiemu, a jako głos Radziwił- 
ła, było w niepośledniśj u niego cenie. Zgodził się więc 
na żądanie odwiedzenia króla od tajnej rady jutrzejszój, 
przeciw którćj skoro tacy dwaj dygnitarze, jak Radziwiłł 
i Ossoliński się oświadczyli, bezpożyteczna było upierać się 
przy nićj królowi. Jakot nie stanęła w istocie rada naza* 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 



jutrz, odroczono ją według woli obu kanclerzów do uroczy- 
stości koronacyjnćj w Krakowie, czem o całe dwa miesiące 
odwleczone zostało konieczne dla zamysłów królewskich 
przyzwolenie senatu, ociągnęło się rozpoczęcie kroków wo- 
jennycłi, przybyło czasu do rozszerzenia najdzikszych po- 
głosek o właściwych zamiarach dworu. 

Nie chcąc bowiem obradować z królem nad wojną, 
zaczęli panowie senatorowie radzić tern gorliwićj przeciwko 
wojnie, w celu zohydzenia jćj narodowi. Przodkował temu 
dalćj jak zaczął, książę kanclerz litewski. Dokoła księcia 
stanęło kilku powinowatych lub przyjaznych mu panów, 
znajdujących się właśnie w Warszawie, jak stryjeczny brat 
jego, marszałek w. litewski Aleksander Radziwiłł, marsza- 
łek w. koronny Łukasz Opaliński, świeżo po zmarłym het- 
manie Eoniecpolskim na kasztelanię krakowską wyniesiony 
Jakób Sobieski, wojewoda czerniechowski Marcin Kalinow- 
ski, referendarz kor. Maksymilian Fredro i inni. Posłużył 
do poruszenia umysłów' wielki temi dniami zjazd możnych 
gości na wesele kanclerskiej córki Urszuli O.BSolińskiój z sta- 
rostą bracławskim Samuelem Kalinowskim, synem .woje- 
wody czerniechowskiego. Odbyły się z tśj okazyi w domu 
kanclerza Ossolińskiego i nowożeńca kilkudniowe uroczysto- 
ści ślubu w niedzielę 20 maja, podarków ślubnych w po- 
niedziałek 21, przenosin we wtorek 22, uczczone obecnością 
całego dworu, nader pożądaną dla obecnych przeciwników 
królewskich. Zamieniając bowiem każde zgromadzenie w miej- 
sce rozpraw publicznych, zmuszano króla do słuchania bar- 
dzo gorzkich wyrzekań przeciw wojnie, które za pośrednic- 
twem słuchaczów rozejść się miały po całym kraju, a za- 
razem przekonać króla, jak wstrętnemi dla wszystkich są 
jego plany wojenne. Wychodziły te żale z ust senatorów 
najpoważniejszych i uderzały niekiedy wyrazem głębokiego 
wzruszenia, niezłomnćj determinacyi, godnych szłachetniej- 
szćj pobudki. 

Zaraz pierwszego dnia godów weselnych, w niedzielę 
za stołem u kanclerza, przyszło królowi słyszeć bijącego 
nań marszałka kor. Łukasza Opalińskiego, starca sędziwych 
lat, a tern zawziętszego teraz na króla, iż przed kilku ty- 
godniami cofnął przyrzeczone synowcowi marszałkowstwo 



8 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

dworu królowój. Nasarkawszy się na zgubność królewskie- 
go projektu wojny, zakończył drżącym głosem staruszek: 
„Białym jest jako łabędź, i umrę w tćj bieli mojćj, a nie 
przestanę według sumienia prawdę mówić królowi." Młodszy 
a niezwyczajnie porywczy ojciec dzisiejszego pana młodego, 
wojewoda czerniechowski Kalinowski, zawołał przy bankie- 
cie wtorkowym: „Gotów jestem służyć królowi aż do utra- 
ty dóbr i wylania krwi własnćj, ale jeżeliby król chciał 
gr£^icę powagi swojój przestąpić, mostem się przed nim 
uścielę, aby jćj nie mógł przekroczyć." Podkanclerzy ko- 
ronny Jędrzej Leszczyński, zacny i światły prałat, ale 
w eiągłój niezgodzie z swoim kolegą Ossolińskim, a tem sa- 
mem przeciwnik wspieranych przez niego w pewnej mierze 
planów wojennych, zbliżył się w czasie uczty niedzielnój do 
marszałków koronnych, mających obowiązek czuwać nad 
pobytem cudzoziemców u dworu, i zapytał: „Co to za po- 
słowie francuzki i wenecki, i czemu siedzą u stołu królew- 
skiego? Nie masz zwyczaju, ażeby w Polsce rezydenci 
mieszkali. Już wesele królewskie się zakończyło, czego się 
tu u nas bawią?" Nieobecny temu poseł rzeczypospolitćj 
weneckiój objaśniał może w tćj chwili jeden z głównych we- 
dług niego powodów przytoczonego tu upomnienia podkan- 
clerskiego, owszem całćj niechęci panów polskich ku przy- 
mierzu z Wenecyą, donosząc senatowi swojemu, iż jedynie 
niedostarczenie z Wenecyi owych środków do uczczenia spo- 
dziewanemi upominkami urzędników koronnych czyni ich 
nieprzyjaciółmi planów weneckich. 

Drugiego dnia zaślubin miał król na posłuchaniu u sie- 
bie trzech senatorów, wszystkich całą duszą przeciwnych 
wojnie. Pierwszy z nich, nasz książę kanclerz w. lit, w gład- 
kich ale stanowczych wyrazach uchylił się od wszelkiego 
wspierania króla w projekcie wojny, nawet pieczętowania 
listów przypowiednich odmówił. Szanując dawną u dworu 
i w kraju powagę księcia, tudzież nie chcąc z umiarkowa- 
nego przeciwnika zrobić go sobie otwartym nieprzyjacie- 
lem, zgodził się król z postanowieniem kanclerza, i „ła- 
skawie" przyjął odmowę. Nie ujęło to bynajmoićj Radzi- 
wiłła, a ośmieliło może dwóch jego następców w audyencyi, 
marszałka w. lit. Aleksandra Radziwiłła i nowego kasztę- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 9 



lana krakowskiego Jakóba Sobieskiego. Ci nietylko z re- 
kuzą wszelkićj pomocy przyszli do króla, ale chociaż jesz- 
cze nie proszeni wcale o radę, sami królowi^ całą wojnę 
odradzić usiłowali. Zwłaszcza ze strony Sobieskiego roz- 
gniewał króla taki postępek. Szlachcic niedawnego imie- 
nia, jeszcze dziad jego nazywał się tylko „z Sobieskiój wo- 
li^', posiadł dzisiejszy pan krakowski wszystkie swoje go- 
dności z łaski Władysławowśj, otrzymał świeżo najwyższy 
zaszczyt świecki w Koronie, a teraz powagą swoją najzba- 
wienniejszemu dla . kraju zamiarowi króla w drodze chce 
stawać. Uniesiony tedy zniewagą król Władysław w na- 
der dotkliwy sposób „zkontemptował i zelżył*' kasztelana, 
mniój urazy okazując marszałkowi Radziwiłłowi. 

Hardy jak wszyscy panowie tamtocześni Sobieski nie 
zdołał przenieść kontemptu królewskiego. Kiedy niepoda- 
nie ręki królewskićj przywodziło Radziwiłłów i Wiśniowiec- 
kich do szerzenia po całym kraju głośnych zażaleń na ucisk 
dworu, wyrządzone Sobieskiemu zelżenie śmierć zadawało. 
Uczuł się pan krakowski śmiertelnie chorym ^e smutku, 
czyli według spółczesnego o nim wyrazu „z melancholii'', 
i pospieszył pożegnać na zawsze dwór, zagrzebać się w sa- 
motności domowćj. Dwa tylko dni pozostawiwszy sobie 
jeszcze w Warszawie, użył ich rozżalony do rozgłoszenia 
swojćj krzywdy znajomym, do poduszczania ich przeciw kró- 
lowi i jego planom. A ponieważ w tój mierze głównie 
o ustalenie porozumienia i spółki z kanclerzem Ossolińskim 
chodziło, przeto zaledwie nazajutrz po obrzędzie przenosin 
opuścił król zgromadzenie weselne, począł Sobieski z kan- 
clerzem Radziwiłłem zaklinać Ossolińskiego, aby w dowód 
swego rzetelnego oporu przeciwko wojnie odradzał ją naj- 
goręcej królowi. Przystąpili do tych nalegań wszyscy obec- 
ni, mianowicie ów mostem królowi iiścielić się pragnący 
wojewoda czerniechowski Kalinowski, jako ojciec pana mło- 
dego dwójnasób godny dziś posłuchania. Kanclerz Ra- 
dziwiłł zawezwał swego kolegę do powtórzenia królowi wy- 
rzeczonych tu zdań o wojnie, co też Ossoliński przyrzekł 
uczynić. 

Jakoż w istocie zaraz nazajutrz rano dowiedział się 
król Władysław o wszystkiem, i jeszcze tego samego dnia 



10 DZLELA KAROLA SZAJNOCMy. 

oznajmił kanclerz kor. sprzymierzonym przeciw królowi pa- 
nom jego odpowiedź. Była ona do tego stopnia łaskawą, 
iż mimo ciągłe trwanie w zamiarze wojny powstrzymał król 
nakazane już wyprawienie armat do Lwowa. Gzem zachę- 
ceni sprzymierzeńcy złożyli wieczorem wielką sekretną ra- 
dg w domu kanclerza, gdzie przy zamkniętych drzwiach 
rozprawiano do późnćj nocy o najskuteczniejszych sposo- 
bach „odwrócenia woli królewskićj'' od zamysłów wojennych. 
Oprócz w. kanclerza kor. Ossolińskiego należeli do tćj ra- 
dy pamietnój kanclerz w. lit. Albrycht Radziwiłł, kasztelan 
krakowski Jakób Sobieski, jego siostrzeniec Hieronim Ba- 
dziejowski, krajczy królowśj, stary, blizki śmierci referen- 
darz koronny Fredro i kilku innych rajców niewymienio- 
nych. Podobnież niewymienionym bliżój sekretem pozosta- 
ły szczególne postanowienia tćj narady przy drzwiach zam- 
kniętych. Uczyniły one jednak zadość życzeniom zgroma- 
dzonych, gdyż zaraz nazajutrz wyjechało kilku jakby po 
skończonój sprawie z Warszawy, aby w swoich stronach do- 
mowych szerzyć tę samą niechęć ku wojnie, którą tak gor- 
liwie siać zaczęto w stolicy. Najpamiętniejszym w tćj mie- 
rze stał się wyjazd kasztelana krakowskiego Jakóba Sobie- 
skiego, któremu owa melancholia tak ciężko dojęła w dro- 
dze* iż śmiertelnie rozniemógł się w Lublinie, i zaledwie 
dowieziony do swojćj Żółkwi, umarł tam dnia 16 czerwca 
1646 w niepochylonym jeszcze latami wieku. 

Wieść o jego śmierci z żalu do króla sprawiła bar- 
dzo smutne wrażenie w całym kraju. Brzmiały już po 
wszystkich stronach tysiące pogłosek o nowśj wojnie, przyj- 
mowanych wszędzie z gorzkiem niezadowoleniem, a do naj- 
wyższego stopnia bajecznych. Jeszcze w ciągu ostatnićj 
sekretnćj narady u kanclerza Ossolińskiego doręczono księ- 
ciu kanclerzowi Radziwiłłowi list od jego teścia wojewody 
Lubomirskiego z Wiśnicza, zapytujący, azali prawda, co tu 
powszechnie głoszą w Krakowskiem, jakoby książę kanclerz 
lit. był autorem i doradzcą głoszonśj po kraju wojny. Prze- 
straszony Radziwiłł czemprędzćj zaprzeczył nieszczęsnćj plot- 
ce, i wraz i z przyjaciółmi w najwyższym gniewie dwór 
opuściwszy, tern żarli wićj wraz z nimi odgrażał się przeciw 
wojnie, trwożył nią nawiedzanych w przejeździe panów 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. u 



i szlachtę. Na skrzydłach pogłoski o zgonie Jakóba Sobie- 
skiego rozniosły sig takie pogróżki i postrachy po całym 
kraju, szerząc wszędzie tgż samą niechęć i trwogę. A ja- 
kież dopiero przerażenie ogarnęło umysły, gdy nagle nowa, 
nieprzewidziana nadbiegła wieść, że Kozacy za przyzwole- 
niem królewskiem wyszli na morze. Było tak w rzeczy sa- 
m^, dzięki ^niecierpliwój rycerskości kozackićj, niezdolnćj 
po tak długiój wstrzemięźliwości od wypraw morskich wy- 
czekać zwyczajnój dla nich pory w czerwcu lub lipcu. Wy- 
szli tedy prędzćj niż sami przyobiecali, lubo tym razem ku 
większemu postrachowi swoich niż Turków. Kiedy bowiem 
dzieje tureckie zupełnem milczeniem pomijają ten napad, 
u nas w porze a zarazem głównie z powodu jćj podjęcia, 
przybiera rozbudzające się niezadowolenie z projektu wojny 
swój pierwszy głośniejszy wyraz, podnosi swoją pierwszą 
tłumniąjszą protestacyę, wychodzącą w przeważnój części 
od panów senatorów. 

Stanął na czele tego poruszenia wojewoda krakowski 
Stanisław Lubomirski, znany nam jako teść księcia kancle- 
rza Radziwiłła, jako najmożniejszy pan Wielki^ i Małćj Pol- 
ski, a z owego listu o Radziwiłłowskiem autorstwie planów 
wojennych sądząc, wielki ich z góry przeciwnik. I nic 
można też było spodziewać się po nim czego innego, do- 
wiedziawszy się nadto iż pan wojewoda krakowski żyje 
w pewnem nieporozumieniu z dworem królewskim, a to 
z przyczyny wioski swojój Świerczy tuż pod Wieliczką, 
Znaleziono tam przed kilkunastu latami znaczny skład soli 
i zaczęto ją kopać na rzecz dziedzica, co sprzeciwiało się 
prawom krajowym, nakazującym wieś podobną odstąpić 
skarbowi królewskiemu w zamian za inną równój wartości. 
Dla tego już w r. 1635 wyznaczył sąjm kommissyą do za< 
łatwienia tćj sprawy, która jednak zwyczajnym owego czasu 
trybem poszła w odwlokę, późnićj w [zapomnienie chwilo- 
we. W czerwcu r. 164ti stanęło nawet pozorne pojednanie 
między Lubomirskim a królem, pozwalające wojewodzie boga- 
cić się do czasu dochodami swojćj kopalni, tak w istocie 
intratnćj zdaniem ówczesnem, iż nastała przypowieść u za- 
zdrosnych, jakoby Lubomirscy głównie z soli urośli. 

Przyczyniła się Świercza zapewne niemało do ich wzro* 



13 DZIEŁA EABOŁA SZA.JNOGHY. 

Stu, ale niebrakło też ionych źródeł sławy i bogactw. Pan 
wojewoda krakowski rzeczywistemi zasługami około kraju 
dorobił sig znacznych nagród łaski królewskiej i wielkiego 
poważania w narodzie, a niezwyczajnie świetne związki ro- 
dzinne podwoiły zamożność domu. Sam wojewoda miał za 
sobą córkg wygasłego już w tćj chwili rodu książąt Ostrog- 
akich, wojewodzankg wołyńską Zofią, dziedziczkę ogromcych 
włości, jedne zaś z córek Konstancyg za ostatniego potom- 
ka najstarożytniejszćj rodziny wielko polskiój, za kasztelana 
poznańskiego Czarnkowskiego wydawszy, poślubił drugą, 
Krystynę, najpoważniejszemu z Radziwiłłów litewskich, ksią- 
żgcin kanclerzowi Albrychtowi Stanisławowi. Nie zdoł^ 
tylu zaszczytom przydać blasku niemiecki tytuł „grabią na 
Wiśniczu i Jaro^awiu", ani również niemiecki tytuł ksią- 
żęcy nadany wojewodzie przez dwóch z kolei cesarzów, oba- 
kroć nieprzyjęty. Chętnie za to widział go wojewoda przy 
nazwiskach ,, przyjaciół" czyli możniejszych rezydentów dwo- 
ru swojego, o których dokładnie z tym dworem obeznany 
podstoli żytomierski Czernecki opowiada, że ich „bardzo 
wielu przy boku Jegomości bywało, senatorów, urzędników 
powiatowych, dygnitarzów, między nimi i ksiąięta niektóre, 
a tym z ludzkości hooorarya co ćwierć roku dawano po 
kilka tysięcy złotych". 

Oprócz takich domowników w mitrze ksiąźęcćj podej- 
mował pan wojewoda codziennie nieskończoną mnogość in- 
nych, mnidj dostojnych przyjaciół, rojami w krótszą lub 
dłuższą gościnę do Wiśnicza napływających. Wiedziano 
bowiem dobrze ze sławnym heraldykiem ka. Okolskim, jako 
„niemasz domu w całśj Polsce gościnniejszego, gdzieby czy 
to zagranicznych książąt posłowie, czy najwięksi panowie 
i szlachta lub ich dworzanie, wspanialsze znachodzili przy- 
jęcie, nad dwór wojewody krakowskiego Lubomirskiego.'* 
'^' "lął się tedy kto chciał do Wiśnicza, pewny zawsze su- 
I traktamentu, nie rzadko jakiegoś dowodu łaski pań- 
j przy pożegnaniu, zawsze dokładnćj informacyl w spra- 
h publicznych. Zwłaszcza w porze nowin ważniejszych 
ał dwór wojewody celem ustawicznych nawiedzin wszyst- 
szlachty krakowskićj i sgdomierskićj, zjeżdżającćj tłum- 
z zapytaniem o właściwy stan rzeczy w kraju, o pora- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 13 



dę CO czynić. Takiż napływ obywatelstwa zaczął i teraz 
wzmagać się coraz bardziej w Wiśniczu, odkąd gruchnęła 
nowina o jakiejś wielkićj, nieznanćj nikomu wojnie, o któ- 
rćj każdy chciał się dowiedzić czegoś od wojewody. Tym 
razem wszakże nie umiał Wiśnicz odpowiedzieć życzeniom 
swoich gości, gdyż sam wojewoda nie wiedział nic o woj- 
nie, źadnem w tój mierze słowem nie oświecony od dworu. 
A ponieważ jako jeden z pierwszych senatorów Królestwa 
rościł sobie prawo do tego, przeto bolało go głęboko tak 
lekkie z nim postąpienie^ i nie całkiem jeszcze pojednany 
z dworem o Świercze, uczuł się tą nową „konfuzyą'^ tern 
nieprzyjaźnićj usposobionym dla króla. Nie szło pod uwa- 
gę w Wiśniczu^ że taka skłonność do ustawicznych niesna- 
sek z dworem nie usposobiała nikogo na powiernika tajo- 
nych jaszcze narodowi planów królewskich. Nie miano 
również na względzie, iż głównie dla tego pragnąc uczest- 
nictwa w tajnych zamysłach dworu, aby o nich szlachtę 
sąsiednią w niezbyt przychylnym oświecać duchu, sprzeci- 
wiał się tęm wojewoda owćj niezbędnej potrzebie tajenia 
każdćj nowo powziętćj sprawy, nacażał ją cenzurami swo- 
jemi na przedwczesny upadek. Z tych przyczyn nie mógł 
Władysław przypuścić Lubomirskiego od razu do tajemnicy 
przygotowań wojennych, nie chcąc im w samych początkach 
wzbudzać nieprzyjaciela. Skoro wą^akże teraz projekt woj- 
ny przyjść miał pod naradę senatu, postanowił król ułago- 
dzić jakąś łaską gniew przeciwnika, i puściwszy w niepa- 
mięć Świercze, ofiarował wojewodzie dwukrotnie najwyższą 
godność świecką w Koronie, kasztelanię krakowską. Pierw-* 
szy raz przesłał mu ją Władysław w miesiącu marcu, po 
zmarłym wówczas hetmanie i kasztelanie krakowskim Ko- 
niecpolskim, powtórnie teraz w czerwcu, po świeżej śmierci 
Jakóba Sobieskiego. Za pierwszym razem nie chciał wo- 
jewoda przyjąć kasztelanii łnaczćj jak pod warunkiem, aby 
oraz generalne starostwo krakowskie nadane było jednemu 
z młodszych jego synów Jerzemu, co gdy się nie zgadzało 
z wolą królewską, otrzymał kasztelanię Sobieski. Teraz ze 
względu na podnoszące się zewsząd okrzyki przeciwko woj- 
nie i tern większą ztąd potrzebę ugłaskania niechęci Lubo- 
mirskiego, ofiarował mu król kasztelanię powtórnie, nawet 



14 DZIEŁA KAROLA SZAJHOOHT. 

bez wzbronienia starostwa krakowskiego synowi, ale coraz 
przeciwDiejBzy wojewoda wzgardził i tym razem łaską kró- 
lewską. Synowi Jerzemu ofiarowane raz generalBtwo kra- 
kowskie pozostało na zawsze ponlewolnym darem łaski 
Władysławów ćj, łiardziejszy ojciec nad szcznpły przyrost 
obficie już posiadanycti zaszczytów przeniósł pociecłię do- 
kuczliwćj szermierki z dworem. 

Zaczem miasto bliższój informacyi o zamysłach kró- 
lewskich przyszło gromadz^eym się w Wiśniczu panom 
i szlachcie słuchać gorzkich skarg wojewody na upośledze- 
nie senatorów u dworu, na płoche tam zrywanie paktów 
7. narodem własnym i państwami pogranicznemi, na grożące 
ztąd pokojowi i swobodom ojczystym niebezpieczeństwo. 
Powtarzane stugłoi^nem echem za wojewodą, rozchodziły się 
te narzekania po wszystkich dworach i dworkach małopol- 
skich, dalsze zaś strony wyczytywały je w mnogich listach 
wojewodzińskich, rozsyłanych z Wiśnicza do owych kolli- 
gatów w Litwie, na Kusi i w Wielkopolsce, a równie peł- 
nych żalów i guiewu jak skargi ustnie. Samemu owszem 
królowi postanowił Lubomirski dać uczuć swoją zniewagę, 
i pod koniec miesiąca maja ułożył do niego w gładkich 
ale stanowczych wyrazach list z upomnieniem, czyli według 
własnych słów wojewody „przestrogę senatorską", w którćj 
dla tego głównie potępiftur jest zaminr wojny tureckićj, iż 
wojewoda nic o nim nie wie. „Pytają się o tem u nas" — 
pisze wojewoda do króla — ,,którzybySmy o tem wiedzieć 
powinni, o sekretnój przyczynie zaciągów tak nagłych 
i wielkich. My zaś niewiadomością zbywamy wszystkiego, 
bez ukontentowania pytających się a z naszą wielką konfu- 
zyą, że o nas bez nas obraduje się i stanowi. Około czego 
publicznemi głosami poruszony, dyssymulować mi się dłużćj 
nie godzi,,.." 

Gdyby nie tajenie się dworu z swoim zamiarem, opio- 
i dalszy ciąg listu, nie byłaby wojna do potępienia bez- 
irunkowo. Sprzeciwia się wprawdzie przyjaznemu chara- 
erowi naszemu, napadać kogokolwiek wojną zaczepną, 
razie jednak koniecznćj potrzeby wojowania i sam woje- 
)da nie odmówiłby jeszcze usług ojczyźnie, i mogliby za- 
ąpić go syoowie, „byłem wiedział, co to za wojna". Tym- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 15 

czasem zamiast senatorów stanowią o nićj jacyś tajni do- 
radzcy, nieznani nikomu cudzoziemcy, posłowie zagraniczni, 
czem nie dziejeż się gwałt prawom i swobodom narodu? 
nie łomieź się zaprzysiężona narodowi wiara monarsza? 
Dlatego nie rozstrzygając ostatecznie pytania o użyteczno- 
ści lub nieużyteczności projektu wojny^ bierze wojewoda 
w swoim liście przedwszystkiem ulubioną kwestyą swobód 
na oko, która i czytelnikom takiego pisma zasłaniała na- 
tychmiast wszystkie inne strony przedmiotu. Sprawiła po- 
dobny skutek i pisemna „przestroga" wojewody, przezna- 
czona w równćj mierze dla króla jak w mnogich odpisach 
dla całego ogółu szlachty i chciwie też przez całą Polskę 
czytana. Oprócz nićj rozchodziły się jednocześnie z bardzo 
czynnśj teraz kancelaryi wojewodzińskiśj mnogie inne listy 
w tejże materyi, zarówno do poufnych przyjaciół w kraju 
jak i do obojętnych kolegów wojewody u dworu, wszystkie 
z gorzką skargą na przerwanie lubych wczasów u wstępu, 
z upomnieniem do gorącego opierania się temu pod koniec 
listu. Ponieważ wojna (zaczynał zwyczajnie każdy z tych 
listów) „ciężkiem wolnemu narodowi jest jarzmem, ciężką 
po tak lubym pokoju, w którym tylko spektatorami byli- 
śmy cudzych zaburzeń, alteracyą", przeto „ z urzędu mego 
upraszam WM. Pana (opiewa koniec), abyś zawzięty ogień 
gasił mądrością swoją, koił zapał l^rólewski, kontradykcyą 
za fundament założył..." 

Rzucono się też całym chórem do kontradykowania 
królowi. Rzucił się do tego cały prawie stan senatorski, 
tak w duchownćj jak i świeckiśj połowie. Osobliwie ducho- 
wnym, którzy przecież z powołania sprzyjać mieli walce 
z pogaństwem, zarzuca poseł Tiepolo w swojćj relacyi zby- 
tnie przerażenie się wieścią o wojnie, usilne przeciw nićj 
wyrzekanie. Zatrwożyła ich najwięcćj obawa przymusu do 
posiłków pieniężnych czyli tak zwanego subsidium charita^ 
iivum^ i groziło spustoszenie dóbr kościelnych stacyami 
żołnierskiemi. Za przykładem tedy Lubomirskiego jęli pa* 
nowie biskupi obsyłać króla upomnieniami, aby zaniechał 
myśli o wojnie wstępnćj, do którćj nie masz zgoła powodu 
od sąsiadów ani zezwolenia od sejmu. Ozwał się w ten 



16 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

sposób najpierwćj arcybiskup gnieźnieński, sędziwy starzec 
Macićj Łubieński, ostrzegając króla w swoim drżącą ręką 
ale w dobitnych wyrazach skreślonym liście, iż wojna bez 
powszechnśj zgody stanów podjęta zgubniejszą jest naro- 
dowi niż wrogom. Nie mniój stanowczo przemówił do króla 
krakowski biskup Gębicki, znany z dzielności charakteru, 
którój mianowicie zbrojnem po kilku leciech przytarciem 
buntownika Kostki Napierskiego dał dowód. PoJnnych 
biskupach z nieco późniejszćj chwili pozostały świadectwa, 
jak żarliwie w tój dalszój porze, a bez wątpienia już 
i w obecnój^ potępiali wszelką wojnę zaczepną. 

Obok tylu jawnych kontradycentów miał król w sena- 
cie znaczną liczbę przeciwników jeszcze szkodliwszych, bo 
przeciwników w masce przyjaciół. Ilekroć zdarzyła się 
w kraju sprawa ważniejsza, w którój dopomożenie królowi 
nie groziło żadnem niebezpieczeństwem u szlachty^ zawsze 
prawie natenczas bywali tacy przyjaciele królewscy szczery- 
mi w swojój przyjaźni, śmieli w senacie i na sejmie stanąć 
jawnie za królem. Skoro jednak przyszło dopomódź królo- 
wi w sprawie przeciwnćj życzeniom szlachty, i narazić się 
tem całemu stanowi szlacheckiemu, tracili tacy fałszywi 
przyjaciele dworscy odwagę, wracali do swójćj właściwćj 
nieszczerości, mieli według potrzeby dwa różne lica. Jedno 
służyło im u dworu, wobec króla, któremu prywatnie we 
wszystkich zamysłach potakiwali, najuroczystsze obietnice 
wsparcia czynili, drugie przywdziewano zdała od dworu, 
wśród tłumu szlachty, przed którą niemiłe narodowi plany 
królewskie najsurowszśj doznawały nagany i kontradykcyi. 
W pozostałym wreszcie wypadku trzecim, gdy mianowicie 
w radach senatu lub na sejmie wypadło głosować w obec 
wszystkich trzech stanów i narazić się tem koniecznie albo 
stanom albo królowi, ratowali się* nasi dwuznaczni stron- 
nicy dworu najniegodniejszym wybiegiem, nie przybywali 
wcale ani na rady senatu ani na sejm. 

Obaczymy uderzające tego przykłady późniśj. Poświad- 
cza nadto 'sam Władysław IV tę dwulicowość dzisiejszą, 
mówiąc z żalem w listach nieco późniejszych o „tak szum- 
nćj wszystkich niemal panów senatorów assekuracyi, że 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 17 

sama Bzecspospolita miała się poczuć w powinności swojćj 
ku spólnćj obronie i bezpieczeństwu swojemu". Tymczasem 
złudna assekuracya senatorów spełzła na niczem, a na 
spólnćj obronie i bezpieczeństwie ojczyzny tak mało teraz 
zależi^o panom i szlachcie, iż nawet mężowie prawdziwie 
rycerskiego serca i powołania, spółzawodnicy o najwyższe 
stopnie wojskowe, bądźto szczerze sprzeciwiali sig wojnie, 
bądź nie całkiem potępiając ją w głębi duszy, nie śmieli 
popierać jćj inaczćj jak skrycie i cichaczem albo za drogi 
okup najwyższemi dostojeństwami. W rzędzie owych poką- 
tnych przyjaciół wojny przypomina się nąjpierwój hetman 
polny lit. Janusz Badziwiłł, który w Jasach, u swego teścia 
hospodara wołoskiego Łupuła, w ciągu najgorętszych ro- 
kowań o wojnie, pisze do schorzałego wuja, hetmana w. 
lit Janusza Kiszki: „(Dziękuję) Panu Bogu, że tak cicho 
w Litwie z tymi zaciągami, z których tylko nienawiść sro* 
ga hetmanom". Przykładem zaś sprzedąfnćj gotowości 
wspierania wojny za jakikolwiek upragniony przyrost do- 
stojności światowćj stało się dwóch najgłośniejszych w tój 
porze wojowników polskich różnego wieku lecz równie gwał- 
townych usposobień, krwawy pogromca Kozaków, przeszło 
pięćdziesięcio - letni hetman polny kor. Mikołaj Potocki, 
i zwłaszcza zbrój nemi zajazdami cudzych włości ciężki 
ruskim ziemiom wichrzyciel, małoco nad 30 lat liczący 
książę Jeremi Wiśniowiecki. Lękali się obaj niezmiernie 
z Badziwiłłem narażenia się szlachcie najmniejszym cieniem 
udziału w planach wojtenych, lecz dla osiągnienia jednego 
z owych przyrostów dostojności i czd światowój, z których 
obudwom najjaśniejszym blaskiem wszechwładności przy- 
świecały obie buławy, łatwo- było każdemu wzgardzić gnie- 
wem szlacheckim^ dopomódz bólowi w pracach wojennych, 
hetman polny Potocki za najbliższą mu spadkiem buławę 
wielką, książę Jeremi za złożoną przez Potockiego buławę 
mniejszą. 

I chciał też król korzystać w istocie jeśli nie z obcych 
wcale obudwom wojownikom nauk wojennych i zdolności 
piastowania rządów hetmańskich, tedy przynajmniój z ich 
fortun i obecności w obozie, wiedząc [przytem aż nadto 

Dziewa Karola Sząjnochy T, IX, 2 



18 DZIEŁA KAEOLA SZAJNOCHY. 

dobrze, iż każdy z nieb jeszcze przed oddaniem jakiejkol- 
wiek przjsługi spodziewał sig bbzkićj, okazałój za nią na- 
grody. Na szczęście nastręczyły się królowi w niedalekim 
odstępie czasu dwie opróżnione godności dla ujęcia oba 
naszych kandydatów hetmańskich wojnie z pogaństwem, 
najpierwój w marcu minionym Wiśniowieckiego, jeszcze nie 
senatora, wy sokiem po Jakóbie Sobieskim krzesłem woje- 
wództwa ruskiego \ ogromną po zmarłym hetmanie w. kor. 
króle wszczyzną iHadziacką. Po Wiśniowieckim, w bieżącój 
połowie czerwca, przyszła kolćj obdarzenia hetmana pol- 
nego Potockiego zażądaną po zmarłym Sobieskim' kasztę- 
łanią krakowską, tern milszą obdarzonemu, iż w tćj wyso* 
kiój godności zmarłego upatrywał tem bliższą drogę do 
najpożądańszćj mu drugićj^ buławy wielkiój. W każdym 
razie wysoko nad wartość moralną i obywatelską udostoj- 
niwszy obu nowych senatorów rycerskich, oczekiwał król 
Władysław po nich jakiśj takiój wdzięczności za swoje ła- 
ski; i bądź to dla zbadania ich usposobień dla wojny, bądź 
dla dodania im stanowczćj do niój zachęty, powołał obu- 
dwóch w drugiśj połowie czerwca na poufną audyencyąna 
zamku, która niepomyślnym przebiegiem swoim mogła 
w blizkim czasie stać się niewymownie zgubną ojczyźnie. 
Tyle bowiem najwyższćj wagi następstw wisiało na nikłym 
wątku tćj audyencyi; tyle trudności stawiało opór jój szczę- 
śliwemu zamknięciu. Sama sprzeczność między zamiarem 
króla niespieszenia z nadaniem buław a stałem przedsię- 
wzięciem obu jego gości rycerskicH niesprzedawania swoich 
ui^ug zamysłom wojny za nic innego jak za obie buławy, 
jakże ciężkim szeregiem gniewów mogła zagrozić królowi, 
. zwłaszcza w obec owych wyżśj o ich gwałtownem obu uspo- 
sobieniu podanych słów. Czemże jednak te słowa w poró- 
wnaniu z krwawemi przygodami ich życia, od młodości 
jakiemiś zatrważającemi nacechowanego wróżbami? Dla 
przeświadczenia się o rzeczywistej czy pozornój grozie tych 
wróżb w blizkiój przyszłości, przypatrzmy się owym krwa- 
wym przygodom i wróżbom ich lat minionych. 

Opowiadano o nich obudwóch, a powtórzył to nawet 
ksiądz Niesieeki w swojej Koronie polskiój, iż jednemu uro- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 19 

dzenie, drugiemu zapamięlałość pierwszćj młodości, nace- 
chowały stopg i sławę rożnem znamieniem i imioniskiem, 
zapowiadającem obudwom odpowiednie tym znamionom dzi- 
kie, rubaszne życia koleje. Hetman polny . urodził sis ze 
znamieniem niedźwiedziój łapy na nodze, książęcia Jeremi^ 
Wiśniowieckiego za bezprzykładnie srogie grasowanie ogniem 
w włościach moskiewskich przezwała Moskwa w dwudzie- 
stym drugim roku życia — „palejem". I pozostało obudwom 
w istocie coś z dzikićj natury ich znamienia i imioniska. 
Zaczynając od hetmana polnego, ten raził wszystkich ową 
piętna swojego rubasznością w obejścia się z kimkolwiek, 
ową niczem niezłomaną samowolnością, w połączenin z nie- 
przepartym uporem i gotowością do najmściwszego srożenia 
czyto mieczem czy zdradą nad każdym nieprzyjacielem. 
Bubaszność jego witała stojące przed nim w obozie depu- 
tacyf szlacheckie najszpetniejszemi połajaniami narzeczem 
niskiem, których niepowtórzy żadna książka dzisiejsza. 
O jego samowolności śpiewa spółczesna pieśń ukraińska, 
„Ejóla nie znasz, o rady nie dbasz, sam sobie sejmujesz: 
wolność odejmigesz'^ Na wojnie towarzyszyła mu takaż 
bezwzględna surowość i samowola, nielitująca się ani nad 
nieprzyjaciółmi ani swoimi, jak to szczególniej okazało się 
w bitwie pod Eumejkami roku 1637, gdzie dla wytępienia 
zbuntowanych tłumów kozackich poświęcone zostało całe 
wierne wojsko Kozaków regestrowych w liczbie 6ciu tysięcy, 
w pień przez rozjuszoną bracie swawolną wyścinanyćfa. 
Obie też wojny kozackie z lat 1637 i 1638 były jedynie 
ustawicznym z obojćj strony rozlewem krwi, zakończonym 
raz i drugi zerwaniem przysiąg pogromionym Kozakom. 
Nazbyt hojnie przelewaną rycerstwa swojego krew starid 
się hetman polny wynagrodzić mu w obozie częstą koleją 
najokazalszych bankietów, gier i zabaw rycerskich, którym 
sam hetman polny przewodził, miłośnik ich najgorętszy. 
Grożące rokoszem chorągwie zwykł był uśmierzać hetman 
udaniem głębokićj uniżoności pańskićj, np. w grudniu roku 
1637 pochlebiającem niesforności ;,d2iwnem umileniem obli- 
cza i długiem odkryciem głowy na mrozie przy dobrych 
Błowieeh^\ 

Taką jednak z przymusu pobłażliwością, tiJdem z wła- 



' f 






80 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

snój skłonności szerzeniem w obozie życia hucznćjy pijanćj 
wesołości, rozprzęgała się wszystka karność, wszystek ład 
w wojsku, upadał duch w niem rycerski. Wina Potockiego 
w tój mierze była tern większą, iż objąwszy w roku 1636 
dowództwo polne nad wojskiem rządzonem przez „nieśmier- 
telnćj pamięci'^ Stanisława Koniecpolskiego, od ,1608 jako 
hetmana polnego, od 1 624 jako wielkiego, zastał je w sta* 
nie najlepszym, chwalone przez wojującego natenczas w Pol- 
sce dziejopisa Węgra Grondskiego jako najbitniejsze ze 
wszystkich w krajach ościennych. Dopiero za spółrządów 
hetmana pol. Potockiego z hetmanem w. Koniecpolskim 
wszystko psuć się zaczęło, a od śmierci tegoż znacznemu 
rozprzężeniu i nierządowi uległo. Odtąd w całym kraju, 
w obu rycerskich częściach narodu, wzmogła się wielka 
niechęć przeciw takim rządom hetmańskim, przeciw hetma- 
nowi polnemu kor. Resztki niedobitćj przez niego KosAczy- 
zny" nienawidziły w nim najuporniejszego tępiciela swojego, 
światlejszym w obozie mężom zdał się hetman polny Po- 
tocki jednem z walnych zjawisk owego skażenia się ducha 
rycerskiego w rodach moźniejszych, które wiodło za sobą 
podobneż podupadniecie dostojności hetmanskićj, zdaniem 
powszechnem głównie od czasów naszego hetmana polnegg 
kor. przygasłćj. Po Zamojskich, Chodkiewiczach, Żółkiew- 
skich, nastąpili z Potockim hetmanowie — mówi świadomy 
ówczesnych obyczajów wojskowych Jerlicz— „których wszyst- 
ką myśl była o wygodach, bankietach, dworskich frejlinach, 
za których sprawą i rządem wszystko złe w Polsce wko- 
rzeniło się". Dalszych przeciw hetmanowi polnemu ruba- 
sznych złorzeczeń Jerliczowych, temci mniój również ruba^ 
sznie chłoszczących go sarkań w żołnierskim Maszkiewicza 
dzienniku, a cóż dopiero owych w bliskiój przyszłości prze- 
znaczonych mu przekleństw całego kraju, niepodobna ani 
odczytać ani wysłuchać w audyencyi dzisiejszćj, w obecności 
królewskiój. Nic wszakże w zaślepieniu wygórowanój ambi- 
cyi o takiój sławie swojój nie wiedząc, spodziewał sję stary 
Potocki po audyencyi dzisiejszój również gorąco buławy 
wielkiój, jak gorąco tuszył sobie osiągnienie buławy mniej- 
szćj młody książę Jeremi, na również bliższe obeznanie się 
z szeregiem dzikich przygód jego młodości zasługujący. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 81 

„Staturą mały, ale cnotą, odwagą i powagą najwyż- 
szym równy'' — pisze o książęcia Jeremim kanclerz w. lit. 
Albrycht Radziwiłł, podnosząc nad zasługę jego wartość 
moralną, a za mało uwzględniając stronę odwrotną, rozbu- 
dzoną w nim niezwyczajnie wysokim rodem i ogromem for- 
tun bezprzykładną pychę i samowolę. Krwią bowiem swo- 
ją pochodził on od dwóch różnym narodom władców, przez 
matkę od książąt Wołoszczyzny Mohiłów, po których tylko 
chrzestne imię wołoskie pozostało mu w spadku. Przez 
ojca wiódł Wiśniowiecki ród swój od w. księcia Litwy, Ol- 
gierda, który zdaniem potomka pozostawił mu prawo do 
wszystkich zdobytych przez naddziada podolskich i ukraiń- 
skich obszarów. Z tych ostatnich zaczął książę Jeremi w r. 
1644 ze swoich dóbr rnmiefiskich wyrębywać w kilka tysię- 
cy ludzi szeroką przez moskiewskie lasy drogę do Moskwy, 
na co uskarżającym się w Warszawie posłom moskiewskim 
dał król Władysław żartobliwą odpowiedź, iż Wiśniowiecki 
ma bliższe prawo do Moskwy niż car moskiewski do Ru- 
mna. Go do ogromu fortun, tym Wiśniowiecki do własnych 
dziedzictw przydawał zbrojnemi zajazdami «idze rozległych 
granic włości, nawet ziemie królewskie i lenne dobra Rze- 
czypospolitój, do których niezwłocznego zwrócenia upomniał 
król książęcia surowym listem z dnia 10 maja 1636. W tym 
samym czasie zajechał młody książę szerokie obszary sta- 
rostwa pereasławskiego po obu stronach Dniepru i założył 
w nich 40 wsi i miasteczek, o które w r. 1641 musiał przed 
s^dem sejmowym odpowiadać staroście pereasławskiemu^ 
hetmanowi w. kor. Koniecpolskiemu. Którym to podwój- 
nym blaskiem rodu i bezliku fortun swoich i nieswoich ol- 
śniony, wzbijał się książę niekiody w pychę obrażającą ca- 
ły szlachecki [stan, któremu na sejmie r. 1640 chcąc jako 
poseł okazać wzgardę, kazał do izby poselskićj wnieść dla 
siebie krzesło książęce, z równą wzgardą wyrzucone z trzas- 
kiem przez posłów z sali. Powetował sobie to Wiśniowiec- 
ki w r. 1644 na królu Władysławie, który w gniewie na 
niego za wydarcie marszałkowi nadwornemu Kazanowskie- 
mu ogromnych dóbr rumieńskich odmówił książęciu audyen- 
cyi i ręki, za co ten poburzającemi listami tak srodze po- 



22 DZIEŁA KAHOLA SZAJNOCHY. 

buntował sejmiki przeciw królowi, iż przebaczeniem i łaską 
ćmierzyć musiał młodego wichrzyciela. 

Takiemi zbrojnemi zajazdami, tłumnem ścinaniem la- 
sów moskiewskich, kosztownem podburzaniem sejmików, nie 
rosła lecz upadała fortuna rozrzutnego paniątka, wymaga- 
jąca niezbędnie do podźwignigcia sig nierównie korzystniej- 
szych przedsięwzięć, zyskownych spraw, jakich właśnie trzy 
nastręczyło się książęciu w bliskiój kolei czasu. Pierwsza 
z nich była opieka nad kilkorgiem sierót imienia Wiśnio- 
wicckich; dwóch ogromnych fortun dziedziczek, jednój po 
najbliższych sierotom Wiśniowieckich, drugiój po wygasłych 
właśnie a równie spokrewnionych z sierotami Zbarazkich. 
Po śmierci ostatnich dwóch opiekunów „uczyniono*' w r. 
1641 bezprawnie testament na rzecz książęcia Jeremiego 
Wiśniowieckiego, który natychmiast ogromną fortunę po- 
krewnych sobie sierot wielkim tłumem zbrojnych zajechał, 
wszystkie w nićj zamki i miasteczka załogami swemi osa- 
dziły nie dbając zgoła na miotane przeciw niemu wyroki 
sejmowe, trybunalskie i kilku na to ustanowionych komisyi 
Królowi zaś s|^nowczo odpowiedział, iż choćby mii^ zgi- 
nąć pod gruzami tych zamków,' nie da się z nich wyrugo- 
wać. Aż do późnćj więc wieloletności sierot pozostał przj 
opiece i zamkach, drugą wkrótce z owych trzech korzyst- 
nych zajęty spraw, sprawą rumieńską. Były te dobra do 
r. 1644 w najspokojniejszem posiadaniu marszałka nadwor- 
nego Eazanowskiego, gdy nagle urościł sobie jakieś prawa 
do nich książę Jeromi, zajechał je nocnym napadem, i nie 
inaczój jak ugodą na przeżycie wrócił dobra chorzejącemu 
wciąż Kazanowskiemu. O chorym znalazły się wkrótce po- 
głoski jego śmierci, z których korzystając coprędzćj Wiśnio- 
wiecki, zajął Rumieńszczyznę prawem przeżycia, poobsadzat 
ją co rychlćj ludźmi swoimi, tym razem bez żadnych gwał- 
tów, jedynie fortelnem podchwyceniem zamków przez Wi- 
śniowczyków, w postaci gości w odwiedziny przybyłych. 
W kilku dniach była cała nieprzejrzanój rozległości [zie- 
mia rumieńską w ręku Wiśniowieckiego, i na zawsze po- 
została już w nich, nie wydarta mu ani uzyskaną na nim 
przez marszałka banicyą trybunalską, ani nielicznem woj- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 23 



skiem Eazanowskiego ku wyparciu książęcia z zamków ru- 
mieńskich, ani wreszcie pobudzonym przeciw niemu przez 
„kochanka** królewskiego, Eazanowskiego, gniewem królew- 
skim. Ostatnią z teraźniejszych korzystnych spraw było 
podstępne przez Wiśniowieckiego podchwycenie własnemu 
szwagrowi, chorążemu kor. Eoniecpolskiemu, odstąpionćj 
mu przez umierającego ojca hetmana w. kor. za zezwole- 
niem królewskim ogromnćj królewszczyzny Hadziackićj, ,4^0 
którą'* tuż po śmierci hetmańskiój „posłał książę Jeremi 
(ówczesnem wyrażeniem) do króla.*' Ten przez zaponmie- 
nie cudze starostwo nadał Wiśniowieckiemu, który mimo 
tak blizkich związków rodzinnych i wiadomą mu cessyą za- 
jechał całą ogromną Hadziaczczyznę, ku wielkiemu zdumie- 
niu szwagra EoniecpolskiegO; nierównie chłodniej szćj krwi 
niż Wiśniowiecki. Unikając zatem burdy z rycerskim szwa- 
grem, przeniósł chorąży kor. dokuczliwszą ma walkę po- 
zwami trybunalskiemi, i nietylko o Hadziacz lecz i zamie- 
nioną przez szwagra w dziedzictwo królewszczyznę Horolską 
prześladiye go niemi najzawzięciój w tój porze. W niespeł- 
na roku , uniesie Wiśniowieckiego ta sprawa do przygoto- 
wania szwagrowi swemu śmiertelnój zemsty w sali sądowój, 
w obecności królewskiej.*) 

Wówczas miał król tylko świadkiem być owćj sceny 
morderczćj, dziś królowi samemu przyszło stać się ofiarą 
srogićj niechęci nietylko młodego knowacza krwawych za- 
machów lecz i starego przelewcy krwi wiernych i niewier- 
nych Eozaków w rzezi kumejskićj. Możną było widzieć ich 
obu z spojrzeniem oczekiwania wlepionem w ,, wielkiego** 
(wiemy kto go tak zwał) Władysława, „wielkiego** dawcę 
szerszych granic, głośniejszo] ^awy u świata, dziesięciu lat 
potęgo wieku** ojczyźnie a ostatniemi czasy obdarzy cielą 
swoich dwóch gości audyencyonalnych dwoma wysokiemi 
dostojeństwami, aby obudwóch przynajmniój do niesprze^ 
dwiania się jego zamysłom, a może nawet do wspierania 
cnych nakłonić. O tem jedynie rozmawiał z nimi król, nie 
czyniąc żadnej wzmianki o nadaniu któremukolwiek buławy 
wielkićj lub polnćj, ku coraz widoczniejszemu zniechęceniu 



*) J. U. Niemcewicza Pamiętniki o dawnej Polsce, tom Y, str. 84. 



24 DZIELĄ KABOLA SZAJNOCHY. 

obudwóch paniąt. Kasztelania bowiem krakowska i woje- 
wództwo ruskie zdały sig im niedostateczną nagrodą narad- 
zania się szlachcie za pomoc wojnie; nic nad obie buławy 
mogło ich pojednać z wojną i królem. Czekali więc osta- 
niego słowa królewskiego w tćj mierze, niecierpliwiój ksią- 
żę Jeremi, cierpliwićj i dłuźój oczekujący hetman polny 
Potocki. W końcu i on stracił nadzieję, a nieokiełzana już 
niczem wymowa obrażonój ambicyi senatorskiej uniosła się 
poza najdalsze krańce wolnego głosu. Z ust dwóch najgło* 
śniejszych wojowników tój pory dały się słyszeć najżarliw- 
sze wyrzekania przeciw łamaniu paktów z pogaństwem, 
bluźniące zbawiennym zamysłom Władysława i własnemu 
rycerskiemu ich orężowi. Przedkilkudniowa śmierć kaszte- 
lana krak. Sobieskiego z żalu za skarcenie mu przez króla 
również zuchwałój kontradykcyi odjęła królowi chęć ta- 
kiegoż pokarania kontradycentów dzisiejszych a osobliwie 
z Potockim, jako starszym, możnym panem a do tego het- 
manem polnym, postąpił' król z widoczną pobłażliwością. 
Odżywiło to w hetmanie polnym nadzieję buławy wielkićj» 
lecz ani książę Jeremi ani Potocki nie ostygli przeto w da- 
wnych swoich niechęciach przeciw mniemanym zamysłom 
króla naruszenia swobód narodu wojną turecką i spodzie- 
wanym ku temu pomocnikom króla. Kozakom, którym za 
to najsroższą gotując zemstę, po dwakroć ich w blizkiój 
przyszłości zaciętością' swoją zdrajcami i niszczycielami 
kraju, siebie samych głównymi tych nieszczęść uczynili 
sprawcami. 

Jak więc i książę Jeremi i hetman polny z niezado- 
woleniem opuścili audencyą dzisiejszą, tak i król bolesne 
z nićj odniósł wrażenie. Zgodny opór kanclerza Radziwiłła, 
Jakóba Sobieskiego, wojewody Lubomirskiego, prymasa, 
biskupów, a teraz nawet hetmanów groził połączeniem się 
wszystkich opponentów w jedną ■ pretestacyą gromadną, 
w konfederacyą lub rokosz, nie mnićj niebezpieczne od gro- 
żących z Ukrainy buntów kozackich. Potrzeba było zabiedź 
spiesznie, stanowczo, zarównie buntom ^kozackim jak i ro- 
koszowi pańskiemu. Dla dopięcia tego co&ął się Włady- 
sław do pierwotnego zamysłu wojny tatarskićj. Mnićj strasz- 
na od tureckićj a ztąd łatwiejsza do przyjęcia na sejmie. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 25 



wiodła ona w końcu (jak już raz nadmieniono) prawdopo- 
bnie do wojny z Turcyt, i zdi^a się przeto [najdogodniej- 
szym środkiem chwilowego uspokojenia narodu. Użył go 
też w bardzo głośny sposób Władysław, rozsyłając w po- 
łowie czerwca dwa pisma od siebie po całym kraju. Je* 
dnem był list królewski do wszystkich senatorów, upewnia* 
j%cy ich o niezłomnój wierności króla w zachowaniu praw 
i swobód krajowych, o płonnych obawach wojny tureckićj, 
o jedynym zamiarze króla na Krym, do czego wszakże nie 
przystąpi bez pozwolenia narodu. Dotychczasowe zaciągi 
i uzbrojenia podjęte były jedynie w chęci wczesnego zaopa- 
trzenia się we wszystkie rekwizyta wojenne, aby nie omiesz- 
^ć tak dogodnćj pory do czynienia z nieprzyjacielem. Po- 
sądzeniom całego przedsięwzięcia o nowość i niezwyczaj- 
ność zaprzecza Ust królewski przypomnieniem wielu nieda- 
wnych postanowień rządowych. „Tę naszą imprezę komu- 
nikowaliśmy nie tj^lko w częstych radach tajemnych ale 
i w instrukcyach na sejmiki przyszłego sejmu, i na samym 
sejmie w propozycyi naszćj stanom zgromadzonym obojga 
narodów.'' Do obrad nad zamierzoną teraz wyprawą zapra- 
sza król panów senatorów na koronacyą królowćj, mającą 
odbyć się dnia 15 lipca w Krakowie, Po tajnćj radzie se- 
natu pozostaje droga sejmowi, który w przepisanym czasie 
zwołanym będzie. 

Drugie pismo królewskie jeszcze gruntownićj uspokoić 
mogło obawy. Był to rozesłany po wszystkich wojewódz- 
twach uniwersał pod pieczęcią koronną, nakazujący nietyl- 
ko zaprzestać dalszych zaciągów, ale nawet rozpuścić do- 
tychczasowe. Nie dowierzała wprawdzie szlachta zupełnój 
szczerości tego nakazu, widziano króla ciągle zajętym dal- 
szemi przygotowaniami do wojny, ale powiodło sięprzecież 
uzyskać pewną zwłokę w jćj rozpoczęciu, a to dawało na- 
dzieję obalenia całego przedsięwzięcia. Tymczasem jak król 
zabiegami około przyjaźniejszych senatorów usposabiał się 
do tćj tajnćj rady w Krakowie, i ciągiem rokowaniem 
z dworami włoskiemi do coraz korzystniejszych warunków 
przymierza zniewolić je usiłował, .tak i panowie senatoro- 
ze szlachtą nie ustawali w oporze przeciwko wojnie. Co- 



26 DZIEŁA KA30LA SZAJNOCHY. 



raz szerzój owszem ów przez Lubomirskiego zalecony „fun- 
dament kontradykcyi" rozpościerając, potępiano nietylko 
zerwanie pokoju z Turcyą, ale zaczęto powstawać przeciw 
wszelkim zaczepkom Krymu. Nadbiegły z takiem oświad- 
czeniem nowe pisma senatorskie do dworu, a najdonośoiej- 
szym w tój mierze głosem stały się dwa zbiorowe lirty 
senatorów wielkopolskich do króla i do kanclerza Ossoliń- 
8k|^o nadesłane temi czasy z tłumnego zgromadzenia pa- 
nów i szlachty w Poznaniu. 

W liście do króla po wynurzonych mu dziękach za 
listowne upewnienie nieprzerywania im „lubego odpoczyn- 
ku^' wojną turecką, po gorącój proźbie o podobneż niepo- 
dejmowania wojny tatarskiój bez narady z senatem i zgo- 
dy sejmu całego, następige prośba o sejm, będąca właściwie 
tylko powtórzeniem prośby o „luby'* spokój. Chociaż bo- 
wiem większa część senatorów sprzeciwiała się planom kró- 
lewskim, zawsze ostateczny wypadek narad senatu względem 
wo^y nie był dość pewnym, najprzód dla niezbywającój 
Icrólowl nigdy jaklćj takićj liczby stronników pomiędzy pa- 
nami radami koronnemi, następnie dla odmiennego trybu 
obrad w senacie, kierowanych zwyczajnie większością gło- 
sów, niekiedy nawet rozstrzygającem zdaniem samego króla. 
Na sejmie zaś wystarczał jeden od senatorów ujęty poseł 
do obalenia choćby największćj liczby przychylnych królo- 
wi zdań, czem ostateczny rezultat narad sejmowych zależał 
głównie od woli panów. Dla tego i w obecnym liście do- 
magają się senatorowie złożenia sejmu, krasząc swoje żą- 
danie wyrazami tak serdecznego braterstwa z szlachtą, ja* 
kie rzadko kiedy znachodziło się w rzeczywistości. „Skut- 
ków tój wojny brać roztrząsać nie chcemy, w którąjby siła 
było uważać, z supliką tylko przychodzimy do W. E. Md 
i z obligiem naszym, co szkodliwego widzielibyśmy, ]^:osząc 
pokornie, abyś królewski swój zapęd chciał zgodzić z pca- 
wem i o tyle chwalebne swoje zamy^y zatrzymał, aż pra- 
wnie pociągniona Rzeczpospolita, która złożona jest nietyl- 
ko z osoby W. K. M. i zacnego senatu, ale i stanu rycer- 
ridego, pokornie prosimy, aby od takich deliberacyj jemu 
należących nie był odstrychniony. Wiemy dobrze powagę 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 27 



senatu, w którym nas łaska W. Król. Mci posadziła, ale 
sądzimy się, cośmy braci naszćj winni, i nie chcemy być 
złym przykładem wiekom potomnym/' 

Kończą autorowie listu wielkopolskiego pocieszeniem 
króla miłą nadzieją, iż po zgodnem przez całą Rzeczpospo- 
litę uchwaleniu wojny na sejmie nie będą oba stany naj- 
starożytniejszćj z ziem koronnych od tego, aby za przy- 
Uadem swoich walecznych przddków nie stanąć z orężem 
w ręku na pierwszy odgłos wojny za powszechną zgodą 
podjętćj, i nie pospieszyć w pomoc królowi i narodowi. 
Ale zakończenie listu do kanclerza Ossolińskiego znacznie 
oriabia tę nadzieję. Tam przeważają wynurzenia obawy, 
aby zamyślana przez króla wojna nie miała na celu zawo- 
jowania praw i swobód szlacheckich, tleje ciągła nieufność 
w przyrzeczenie królewskie, jako nawet wojny krymski ćj 
nie rozpocznie inaczćj jak tylko za wolą stanów. „Nie ma* 
jąc zaś zgody pospolitej za sobą'' (zamyka list do kancle- 
rza), „nawet najświętsza, najsprawiedliwsza, najłatwiejsza 
¥Fojna tatarska byłaby ciężkiem jarzmem wolnościom na- 
szym, które tak wysoko kładziemy, że wszystkie korzyści 
b^mskie i perekopskie nie tak sobie ważymy jak najmniej- 
szy uszczerbek praw ojczystych." Niezbyt bujnych tedy wa- 
wrzynów przyszło spodziewać się królowi po przyrzeczonej 
przez Wielkopolan wyprawie krymskićj i nie uległości ocze- 
kiwać od panów rad koronnych na zapowiedzianej w Kra- 
kowie radzie senatu. 

Jakby jednak w istocie swojem przeznaczeniem, swo- 
jem „fatum" wiedziony, wybrał się król Władysław z kró- 
lową Maryą Ludwiką w drogę jćj koronacyi, rozpoczę- 
tą przez oboje nakształt pielgrzymki. Oboje bowiem uda- 
wali się w nią po dwie przeznaczone sobie u jćj kresu ko- 
rony,, i winni byli podjąć ją z sercem pobożnością skruszo- 
nem. Królowa Marya Ludwika jechała do Krakowa po 
koronę na wpół królewską na wpół cierniową; król Włady- 
sław wyruszał w rozumieniu swojem na wojnę, po wieniec 
zasługi na pobojowisku pod znakiem krzyża. Stosownie do 
tćj myśli miał on z Krakowa udać się wprost do obozu 
pod Lwowem albo Kamieńcem Podolskim, z zamiarem nie- 
wracania już do Warszawy przed wojną. Głębokie ztąd 



28 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHT. 

wzruszenie obojga królestwa przy wyjeździe z Warszawy 
podwotto sig królowi innem jeszcze smutnem uczuciem. 
Oddalając się w długą, daleką wojnę, opuszczał w stolicy 
jedynego syna swojego, owo sześcioletnie pacholę, któremu 
jak wojna zwycięzka przynieść mogła nową, pewniejszą od 
polskićj bo dziedziczną koronę, tak J nieszczęśliwa groziła 
wydarciem i tej niepewnój, jaka mu kiedyś wróżyła w Pol- 
sce. W tak wielkich przeto dla syna i dla siebie przezna- 
czeń wstępując drogę, odbył ją król Władydaw w połowie 
jako pobożną peregrynacyą, zmierzając nąjpierwój całym 
dworem do Częstochowy. Za zbliżeniem się dnia 3 lipca 
ku Jasnćj Górze wysiadł król z powozu, i bez królowćj, 
konno, na czele oczekującój go tam nowo uformowanćj hua* 
saryi trzechmilową resztę . drogi odbywszy, stanął znacznie 
wcześniój od królowćj u bram świątyni. Znaną mu ona 
była nietylko z wielu pobożnych nawiedzin od dawnych lat, 
ale i z ciągłych starań około jój wzrostu i bezpieczeństwa. 
Z Władysława natchnienia i jego kosztąm opasał się klasz- 
tor częstochowski swojemi tak sławnemi późniój wałami 
i warowniami, uzupełnił pracą murarską staroświeckie ostat- 
ki swoich drewnianych cząstek budowy, zajaśniał blaskiem 
mnogich najkosztowniejszych ofiar Władysławowych. 

Teraz w ciągu dwudniowych modłów u stóp cudowne- 
go wizerunku Bogarodzicy zażądał Władysław błogosławień- 
stwa od Niój zamysłom swoim. Złożywszy tedy na jój oł- 
tarzu odpięty od boku oręż i przywiezioną z sobą chorągiew 
nowo uformowanćj hussaryi, dał je król poświęcić uroczy- 
ście najdostojniejszemu z duchownych .towarzyszów piel- 
grzymki, podkanclerzemu kor. a biskupowi chełmińskiemu 
Leszczyńskiemu, za kilka lat prymasowi królestwa. Etó* 
rymto obrzędem na zawsze pożegnawszy się z świątynią 
jasnogórską, opuścił ją król z królową dnia 5 lipca po ran- 
nćj mszy, a z oddalającym się Władysławem, z bliskim 
odjazdowi temu końcem jego rządów szczęśliwych, z bliz- 
kim owszem kresem szczęścia i świetności państwa cidego, 
nastąpił i dla klasztoru na Jasnej górze (mówi dzisiejszy 
dziejopis tego miejsca) „ostatni kres pokoju i pomyślności 
Od tój pory mamy już opowiadać same burze i klęski/' 
Dalszy ciąg podróży z Częstochowy na koronacyą w Kra- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 29 

kowie zaprowadził oboje królewstwo do jednego ze źródeł 
tój długićj' kolei klfisk, o których nadmieniają słowa po- 
wyższe. Wytrysnęło ono z tajnych obrad krakowskich nad 
wojną krymską, odbytych nazajutrz po koronacyi w ulu- 
bionym' pałacu królewskim pod Krakowem, w Łobzowie. 

Przybyli królestwo do staroźytnćj stolicy państwa dnia 
14 lipca wieczorem, bardzo skromnie powitani u wjazdu. 
Czekała ich nader szczupła gramadka senatorów, bo tylko 
pięciu duchownych, 14 świeckich. Było to niestety piórw- 
szym objawem małoduszności owych fałszywych przyjaciół 
dworu, którzy inaczój przed królem, inaczćj przed szlachtą 
o wojnie prawiąc, unikać musieli starannie wszelkiego miej- 
sca, gdzieby im w obecności zgromadzonych społem króla 
i senatorów wystąpić przyszło głośno ze swojem zdaniem. 
Woleli przeto nie zjechać wcale na radę senatorsb^ w Era- 
kowie, ustępując placu kolegom śmielszym, otwartym prze- 
ciwnikom królewskim, otwarcie kontradykować gotowym. 
W tych assystencyi, przy niemałym konkursie ciekawćj 
szlachty, włoftył arcybiskup gnieźnieński dnia jutrzejszego 
w katedralnym kościele św. Stanisława koronę na skroń 
małżonki Władysławowój, poczem do późnej nocy trwał nie- 
zwyczajnie wspaniały bankiet na zamku. Zaproszeni do 
tych obudwóch aktów posłowie zagraniczni, papiezki, fran- 
cuzki i wenecki, podziwiali roztoczoną w kościele i u sto- 
łów godowych okazałość, a Wenecyanin Tiepolo zostawił 
nawet urzędową o nićj wiadomość. Zasiadającym przy ucz- 
cie panom koronnym nie podobała się tylko obecność tych- 
że posłów, uchodzących powszechnie za jedyną podnietę 
zgubnych planów królewskich. Z takąż ku nim i mniema- 
nym knowaniom ich nieprzyjaźnią wybrali się panowie se- 
natorowie trzeciego dnia po koronacyi na tak długo ocze- 
kiwaną tajną radę w zamku łobzowskim, który przez króla 
jako miejsce zgromadzenia wskazany zostiJ:. Tu przed laty 
właśnie 51 przyszedł na świat Władysław IV; dzisiejszy za- 
mek łobzowski wzniósł się prawie całkowicie jego stara- 
niem, cały £obzów jak Częstochowa, jak tyle innych miejsc 
w Polsce, jaśniał śladami twórczćj ręki Władysławowój. 
W' tym też ulubionym zakącie chciał Władysław rozstrzy- 
gniętą mieć także ulubioną myśl swego żyda. 



30 DZIEŁA KABOLA SZAJNOCHY. 



Bozstrzygali ją panowie senatorowie przez trzy nastę- 
pujące po sobie dnie, wtorek, środę i czwartek, 17ty, 18ty 
i 19ty lipca, to przyjeżdżając to odjeżdżając z £obzowa. 
Mimo tak przeciągłe obrady nie zachodziła żadna wątpli- 
pliwość, jaki będzie ich skutek, z tylu przytoczonych po- 
wyżój przyczyn łatwy do przewidzenia. Na przedłożoną 
przez króla wojnę powstał jednogłośny okrzyk niezezwole- 
nia zarówno na wojnę turecką jak i tatarską. Zwłaszcza 
obecni naradom senatorowie wielkopolscy wzięli od razu 
prym w tym okrzyku, i utrzymywali go ciągłemi kontra- 
dykcyami. U zwyczajnego też przewódzcy Wielkopolan, 
znanego nam już przeciwnika planów wojennych, odbywała 
się w Krakowie codziennie druga osobna rada tajemna, na 
którój co wieczora cenzurowano obrady całodzienne w Łob- 
zowie, i zbrojono się w kontradykcyą do obrad dnia jutrzej- 
szego. Skutkiem tak upornych zabiegów przygłuszone zo- 
stały wszystkie życzliwe królowi zdania, a ostatecznym wy- 
nikiem rozpraw wypadła uchwała zwołania sęjmu^ pozornie 
dla przypuszczenia stanu rycerskiego do wyroku w tak 
ważnój narodowi całemu sprawie, rzeczywiście dla tem pe- 
wniejszego stłumienia wszelk|c|^ planów wojennych. Gdy 
bowiem w radach senatu, jak jitź wspomniano, rozstrzygała 
niekiedy wola królewska, a dopiero sejmy ostatecznie w imie- 
niu całój Rzeczypospolitej wyrokowały, temuż przeto osta- 
tniemu, nieodwołalnemu wyrokowi poddać chcąc zamysł 
królewski, uchwalono zwyczajny 6 niedzielny sejm w porze 
jahnajdalój odległój, pod koniec października. 

Posunęli się owszem jeszcze dalój panowie. Nie taj- * 
ną było rzeczą, iż król z Krakowa wyruszyć mii^ na wiel- 
ki przegląd wojska pod Lwowem, zkądby zapewne rozpocz^ 
kroki nieprzyjacielskie. Dla zabieżenia takiemu niebezpie- 
caeństwu wystąpili panowie senatorowie z prośbą przed kró- 
lem, aby się wstrzymać raczył od podróży do Lwowa. Zdzi- 
wiony król odpowiedział, że ma potrzebę widzieć się z het- 
manem polnym kor. i musi jechać. „Lepićj do Krakowa . 
wezwać hetmana*' — odparli senatorowie, ponawiając s.Jisil* 
nością żądanie. Było to przecież tak bolesnem ograaicze- 
niem woli królewski^, iż zabrakło cierpliwości Władysławo- 
wi. Porwał się gniewnie z krzesła, i rozwiązawszy naradę. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. . 31 



odjechał bez pożegnania do Niepołomic. Tam kilkudnio- 
wemi łowami orzeźwiony, umyślił odbyć zamierzoną podróż 
do Lwowa, dokąd na rozkaz królewski dążyły już w istocie 
liczne oddziały wojska, transporty broni i amunicyi. Nie- 
przychylne postanowienie rady krakowskiej i ostatnie żą- 
danie senatorów nie zatamowały im wcale pochodu, podnie- 
ciły racz6j energię ich wodza i kierownika. W ustawicznej 
walce z trudną dziś do pojęcia samowolą i kaprysnośclą 
magnatów, nawet najżyczliwszych przyjaciół dworu, miewał 
król Władysław chwile ostatecznego zniecierpliwienia, w któ- 
rych mu snąć niejednokrotnie ponawiała się myśl, wyrzeczo- 
na niegdyś w pewnem zajściu ze znanym nam kanclerzem 
litewskim Radziwiłłem- Gdy ten w roku 1633 żadnemi proś- 
bami królewskiemi poruszyć się nie dał do przyłożenia pie- 
częci kilku przywilejom na cerkwie syzmatyckie, ozwał się 
król porywczo: „W końcu na dziwne rzeczy odważę się 
z wami dla nieposłuszeństwa waszego/' 

Owóż jedną z takich chwil nieoglądającój się na nic 
odwagi był, zdaje się, teraźniejszy kęs czasu po tajnój ra- 
dzie krakowskiój, w którym Władysław miasto zniechęcenia 
się jśj rezultatem stanął tem uporniój przy swojem postar 
nowieniu, przy swojem „fatum". Nie mając innego wyboru 
jak znosić obojętnie narzucane mu zewsząd skargi na woj- 
nę, tymczasem dalćj nad jćj przyspieszeniem pracować, za- 
dziwiał król powierzchownych sędziów osobliwszą teraz nie- 
stałością zdań i czynności, którój wytłomaczyć sobie nie 
mogąc, pisywali swoim znajomym: „Król jak księżyc co- 
dziennie intencyę swoją odmiwia.'' Główny zaś powiernik 
królewski Tiepolo, teraz smutna ofiara gniewu senatorów 
za pórywczy wyjazd króla do Niepołomic, bo tuż po tym 
wyjeździe dnia 27 lipca o 2gi6j godzinie po północy wyru- 
gowany z Krakowa, oznajmia o królu w swojćj relacyi, iż 
za zjechaniem się z nim w drodze do Lwowa znalazł go 
p^ym najlepszój myśli, przedsiębiorczym i tak żywo zaję* 
tym wojną jak nigdy. Rozesłał nową ilość listów przypo* 
wiednich po kraju, kazał dawnym i nowym zaciągom posu- 
wać się ku granicom, wzywał sprzymierzeńców do czynienia 
tegoż samego. Z książętami włoskiemi traktowano gorąco 
o zwiększenie i przyspieszenie posiłków, w którymto celu 



32 . DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

wyprawiony został osobny poseł polski do Włoch, jeden 
z nadsługuj%cych dworowi cudzoziemców, włoski hrabia de 
Magni. „Byle dwory włoskie dotrzymały swoich obietnic" — 
mniemał król w rozmowach z posłem weneckim — „można- 
by jeszcze najpomyślniej tuszyć o wojnie." 

W takiejże myśli wybrał się król z całem dworem 
w zamierzona podróż do Lwowa. Towarzyszyła mu nowo- 
ukoronowana królowa Marya Ludwika z licznym fraucyme- 
rem irancuzkim i gronem dworzan tegoż narodu. Asysto- 
wali dworowi wszyscy trzój posłowie zagranicz/ii, biskup 
adryanopolski de Torre, Tiepolo i margrabia de Bregy,|po- 
seł francuzki. Jechało przy boku króla kilku ministrów 
i senatorów, mianowicie kanclerz w. kor. Ossoliński. W tak 
świetnój komitywie nie uderzał dwór podróżny zbyt marso- 
wym widokiem, ani d%żył nader spiesznie do celu, mając 
dopiero wtedy stanąć we Lwowie, gdy się tam ściągną po- 
wołane do popisu chorągwie. Cała owszem podróż królew- 
ska miała raczój pozór zwyczajnój przejazdki dworu po kra- 
ju, była przeto mile wszędzie witaną. Stosownie do tego 
wypadło królowi okazać zwiedzanym stronom zwyczajną 
w takim razie grzeczność królewską, tj. nie ominąć żadne- 
go z możnych dworów pańskich w pobliżu bez uczczenia go 
dłuższą albo krótszą gościną. Uczynił król Władysław po- 
dobnież w teraźniejszój wycieczce swojój, i przez kilka ty- 
godni bawiąc w pięknym kraju między Wisłą, Sanem a Bu- 
giem, nawiedził wiele dworów pańskich w tych stronach. 
Krom uszanowania obyczaju dawnego nastręczało to królo- 
wi i możnym panom sposobność wzajemnego zobowiązania 
się dowodami łaski i przychylności, pociągnięcia się obopól- 
nie do przysług, o czem nie zapomnianej bynajmniśj w po- 
dróży teraźniejszej. Nam zaś po obeznaniu się z ową cięż- 
ką królowi ambicyą, ciągłą oppozycyą i pretensyami naszych 
,ypanów senatorów*' u dworu, dozwala obecna podróż kró- 
lewska przypatrzyć się wielkości fortun i potęgi społeczni' 
nietylko tych senatorskich lecz i wszystkich niesenatorskich 
magnatów we własnych ziemiach i dworach. Wielkość-to 
dwójnasób tu możniejsza niż u dworu, bo panująca naprzód 
pociągiem nieograniczonćj gościnności i hojności domowćj 
nad wszystką dokoła szlachtą mniej możną, następnie do- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 88 

wolnem rozporządzaniem jćj główną w życiu publicznem 
fankcyą posłów na wszystkie sejmiki powiatowe, szczegól- 
niśj przedsejmowe, z których właśnie jeden ma się odbyć 
bezpośrednio po teraźniejszej podróży króla. Eu tym więc 
głównym placom zadworskiój potęgi i działalności senator- 
skicłi i niesenatorskich magnatów, ku dworom i sejmikom, 
zwróćmy teraz uwagę. 



Dzieła Karola Szajnochy T, IX* 



6. Dwory, Sejmiki. 



Por§ obecnćj przejazdki Władysławów^ po dworach 
małopolskich, w ogólności c^e panowanie Władysława IV, 
policzyćby moina do najszczęśliwszych chwil dziej<Sw na- 
Bzych. Kigdf naród nie miał tak głgbokićj świadomości 
swojego szczęścia, nie czuł Bię tak wolnym, potężnym, ubło- 
go^awionym zewsząd, jak wówczas. ZMo się, jakby sbń- 
ce jego żywota dosięgło szczyta, i spokojnym, łagodnym 
blaskiem południa opromieniało mu ziemig ojczystą. I bio- 
rąc te2 jego ukochaną nad wszystko wolność za jego słoń- 
ce, było tak rzeczywiście. Nigdy naród rozeiąglejszych 
Bwobód, zupełniejsz^ nie u2ywal wolności, jak za rządów 
Władysławowych. Gdyby z kropli wód morskich dać mo- 
żna wyobrażenie o całem morzu, przypomnielibyśmy tu pe- 
wne żartobliwe dówko złotego wieku Zygmuntów o ówcze- 
snym stanie wolności w kraju, aby go porównać ze stanem 
wolności w czasach Władysławowych, „Polak zawsze we- 
sołym w królestwie swojem jest" — mówi Stanisław Orze- 
chowski r, 1564 w swoim Ewinkunsie — „śpiewa, tańcuje 
' swobodnie, nie mając na sobie uiewolnego obowiązku ża- 
inego, nie bgdąc nic królowi, panu swemu zwierzchnemu, 
nnego winien, jedno to: tytuł na pozwie, dwa groszy z łanu 
i pospolitą wojng. Czwartego niema Polak nie, cobyjemu 
¥ królestwie dobrą myśl kaziło." 

Owoż i z tych trzech ostatnich ciężarów wolności Zy- 
jmuntowskićj dwa całkowicie już nie istniały za Włady- 
dawa, trzeci bardzo mało dolegid. Sądownictwo królewskie 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 35 

przeszło odtąd do trybunałów i sejmów, otwierających każ- 
demu szlachcicowi przystęp do godności sędziego. Od dwóch 
groszów łanowych postanowił wyzwolić szlachtę kaliski 
cześnik Orzelski, poseł na sejm elekcyjny z r. 1632. Ozwał 
się tedy dnia 12 listopada z „prośbą^ do braci, „aby znie- 
sione były poradine i podymne, które wolnemu szlachcico- 
wi niewolą pachną. Go się wszystkim tak podobało,^ iż 
uchwaliwszy natychmiast prawo w tój mierze, podano je. 
nowoobranemu królowi do zaprzysiężenia w paktach kon- 
wentach. Trzeci ciężar wojny czyli ruszenia pospolitego 
nie uchylił się jeszcze z nad karków szlachty, ale nasłu- 
chaliśmy się dosyta, jak niechętnie znosił go naród. Też 
same zresztą pakta konwenta, któremi uwolniono się od 
poradlnego, umniejszyły także w znacznym stopniu ciężar 
wojenny, wzbraniając królowi wszelkiój wojny zaczepnćj 
bez powszechnego zezwolenia narodu. Dopieroż dzięki tym 
fortunnym paktom Władysławowym opadły albo zwolniały 
ostatnie pęta złotój wolności, i ustaliło się o ni^ zdanie 
jednego z najpierwszych senatorów owego czasu, wojewody 
sendomierskiego Zbigniewa Ossolińskiego, ojca teraźniejsze- 
go kanclerza kor. Jerzego, iż jest to wolność . czynienia co 
się komu podoba, bo „czynić co się nie zda" — rzecze pan 
wojewoda jednego razu na sejmie — „co to za wolność!** 
Była elekcya Władysławowa bardzo ważnym z tego wzglę- 
du wypadkiem, rozgraniczającym dwa całkiem różne okresy 
dziejów. Po jakotako poważnych, ledwie nie surowych rzą- 
dach starego ojca Zygmunta, osiadł na tronie młody, pe- 
łen dobroci i serdeczności, długiem koleżeństwem żołnier- 
skiem spoufalony z narodem syn, w obec którego wszystka 
szlachta od razu nierównie śmielszą, swobodniejszą przy- 
brała postać. Już Zygmuntowi Illmu dostała się nader 
ograniczona władza królewska; lecz krwawy cios pod Guzo- 
wem ustalił do pewnego stopnia powagę rządu, a podczas 
gdy w pierwszych dwudziestu latach panowania Zygmunto- 
wego przed bitwą pod Guzowem z dziesięciu sejmów siedm 
rozbiło się o niesforność publiczną, w drugim 25-letnim 
przeciągu po Guzowie z dziewiętnastu sejmów tylko jeden 
zerwanym został. Za Władysława zaś zgasło wszelkie po- 
jęcie o surowości w sercu królewskiem, król pozbyć miał 



36 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 

wszelkićj władzy karania, szkodzenia czemkolwiek swoim 
poddanym, i nastała w tćj mierze jakaś osobliwsza teorya 
polityczna, którą bawiący teraz u dworu Andrzćj Maksy- 
milian Fredro wykładał w pięć lat późnićj królew^iemu 
bratu Władysławowemu na sejmie: „Postąpiła z swoimi kró- 
lami ta rzeczpospolita jako mądra i miłująca matka z uko- 
chanem dzieci gciem, które gdy przez pierzchli wość obaczy- 
wszy nóż albo żelazo jakie, naprze sig go do igraszki dzie- 
cięco], nie z żadnój niemiłości czyni rodzicielka, że onego 
niebezpiecznego umyka dziecięciu żelazka, miększą zabawkę 
do ręki natomiast podając, ale nie chce, aby przez niewła- 
dne siły i lata przy igraszce siebie albo kogo pobliższego 
bystrem nie rozkrwawiło żelazem. Podobnym sposobem po- 
stąpiła ta rzeczpospolita wielka matka z królami jako z sy- 
nami swoimi, gdy onym żelazo władzy nłeograniczonćj (któ- 
rego się więc łaknący panowania monarchowie nie tak bez- 
piecznie jak chciwie napierają) z ręku wyjąwszy, miększe 
i umiarkowane rządy, słodkićj munificencyi władzę i powa- 
gę natomiast podała, aby snąć jaką błędnością affektu 
uwiódłszy się, ludowi od Boga powierzonemu zaszkodzić nie 
mogliy i tern przez rozdrażnienie . narodów jakie nie. zgoto- 
wali sobie niebezpieczeństwa." ' 

„Jest więc król polski w swoich funkcyach publicz- 
nych" — mówi nawet surowszy dla swobód szlacheckich 
biskup Piasecki — „całkowicie jakoby królem pszczół, któ- 
ry tylko miody przynosi swoim poddanym. On bowiem sam 
jeden udziela wszystkich w rzeczypospolitćj urzędów i do- 
stojeństw, których- nieskończona jest liczba, a pomiędzy nie- 
mi wiele najwyższój władzy. Skarbem swoim bogaci on tak 
dalece poddanych, iż w całćj niezmierności królestwa i wiel- 
kiój liczbie jego narodów nie masz prawie szlachcica albo 
żołnierza zasłużonego, którzyby z łaski królewskićj nie za- 
czerpnęli w bogactwach jego skarbu, a niektórzy tak pełną 
garścią, iż do niepoślednich doszli dostatków. Duchowni 
bogate biskupstwa biorą tylko od króla, a wszelka powaga 
królewska w tern jedynie polega, iż sobie przychylność ubie- 
gających się o te łaski pozyskać może. I tak nie przemo- 
cą, lecz powolnym a łagodnym pociągiem nagina sobie 
wszystkie umysły. Żądła nie ma żadjiego, gdyż życie, wol- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 37 



ność osobista i mienie szlachty s^ jaknąjzupełnićj wyjęte 
z pod jego władzy." 

Co więcćj, oprócz tych publicznych obowiązków obsy- 
pywania poddanych łaskami i zaszczytami, żądano jeszcze 
od króla mnogich dowodów uprzejmości i opieki prywatnćj. 
Król musiał uczestniczyć we wszystkich domowych ucie- 
chach, smutkach, nawet waśniach poddanych, wyprawiając 
zwyczajnie na każde wesele, każdy pogrzeb albo chrzciny 
moźniejsze, posłów swoich z powinszowaniem i podarkami, 
jednając osobiście albo przez swoich pośredników częste 
swary magnatów. Przy wesołych uroczystościach nie mogło 
obejść sig bez upominków od króla. W aktach podskarbich 
kor. i lit. zachowały się mnogie assygnacye na upominki 
tego rodzaju, należące się od króla każdemu czy to panu 
czy szladhcicowi, któremu się podobało zaprosić go na we- 
sele, choćby nim był tylko jakiś „urodzony Jurczyc" bez 
chrzestnego imienia, zaszczycony roku 1640 taką weselną 
assygnacyą i powinszowaniem królewskiem. Najczęścićj mie- 
wały te nadsyłki dość mierną, zwyczajem ustanowioną war- 
tość pieniężną, a jeśli wyjątkowym sposobem przyszło kró- 
lowi niezwyczajnie wysokim darem okazać większą łaskę 
któremuś z ulubieńców, jak np. w roku 1634 stolnikowi 
kor. Kazanowskiemu na weselu z wojewodzanką mińską 
Służczanką, natenczas perorujący do niego oddawca darów 
królewskich upomniał wszystkich obecnych, aby się nie spo- 
dziewali równćj w podobnym razie hojności, gdyż jestto 
szczególna oznaka łaski królewskićj za szczególne zasługi 
i przywiązanie Eazanowskiego. A obok tćj gratulacyjnej 
szczodrobliwośei na większą lub mniejszą stopę, ileż jeszcze 
łask, ile miodu, musiała pszczoła królewska wysączyć swo- 
im możnym poddanym, staraniami o zgodę pomiędzy nimi, 
o jednanie ich bardzo częstych a bardzo niebezpiecznych 
ojczyźnie swarówl 

Należało bowiem niejako do obyczajów życia pańskie- 
go, a za panami szli i ubożsi, mieć jakąś sprawę sporną 
z sąsiadem, jakąś długą, uporczywą nieprzyjaźń z równym 
sobie zacnością adwersarzem. Wszystkie historyczne imio- 
na bieźącćj chwili żyją w jakimś zatargu z pewnym rywa- 
lem: Radziwiłłowie z Sapiehami, książę Jeremi Wiśniowie- 



38 DZIEŁA KAEOLA SZAJNOCHY. 

cki Z księciem Dominikiem Zasławskim, kanclerz w. kor. 
Ossoliński z podkanclerzym Leszczyńskim i tym podobne 
bez końca. Dzigki obecnym zamiłowaniom pokoju, niebyły 
to walki gwałtowne, nader rzadko przychodziło do najazdów 
] krwi rozlewu: najpowszechniój kończono na wzajemnem 
przeszkadzaniu sobie u dworu, na sejmikach i sejmach, 
w obozie i trybunale. Ale ponieważ i ten łagodny anta- 
gonizm niezmiernie szkodził krajowi, najważniejsze nieraz 
działania rządu tamował, przeto potrzeba go było wcześnie 
koić, miękczyć, osładzać, czem znów przyi^ługiwać sig miała 
narodowi pszczoła koronna. Go chwila też jednał król ja- 
kichś warchołów, jeździli rozjemcy królewscy po dworach 
zwaśnionych z sobą magnatów, przedstawiał np. arcybiskup 
Lipski trudnym do zgody wojewodom sandomirskiemu i kra- 
kowskiemu, listem z r. 1640, iż godzi się przebaczyć sobie 
wzajemnie, „kiedy pan i pomazaniec Boży z pobożności 
swój i miłości dobra pospolitego sam sig wstawia i wdaje 
powagą królewską w te dyssenzye W. M. M., i naznacza 
z ramienia swego medyatory, jednego biskupa w legacyach 
bywałego, drugiego nad wielu innych w medyatorstwie dzi- 
wnie wyćwiczonego/^ Bądźto sam, bądź przez takich jedna- 
czów pogodził król w roku 1632^ ks. Krzysztofa Radziwiłła 
z wojewodą smoleńskim Aleksandrem Gąsiewskim, r. 1634 
wojewodzica wileńskiego Sapiehę ze starostą ryskim także 
Sapiehą, r. 1635 wojewodę łęczyckiego Radziejowskiego 
z kasztelanem małogostskim Wołuckim, r. 1636 Andrzeja 
Firleja ze starostą łukowskim Kazanowskim, r« 1636 woje- 
wodę mazowieckiego Warszyckiego z książętami Wiśnio- 
wieckimi, starostą czerkaskim i koniuszym kor., r. 1644 
wojewodę krakowskiego Lubomirskiego z wojewodą czernie- . 
chowskim Marcinem Kalinowskim itp. 

Wszystko to było zaiste miodem dla szlachty, ale 
spoufalało naród zbytecznie z władzą i osobą królewską. 
Ztąd użalano się niekiedy w gronach poważnych, iż w po- 
równaniu z niedawnemi czasami króla Zygmunta III-go po- 
dupadł znacznie majestat dworu za jego syna. Tylko ota- 
czający Władysława blask początkowych tryumfów, począ- 
tkowego szczęścia i chwały bezprzykładnój , utrzymywał 
szlachtę w granicach wdzięczności i uwielbienia, lecz nie- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 89 

uszczuplona tern swoboda uzyskanych z Władysławem no- 
wych przywilejów i praw, swoboda najzupełniejszćj od po- 
czątków istnienia Polski niezawisłości, pozostała nieodwo- 
łalnym skarbem narodu. Starano sig zaś użyć tój swobody 
głównie do tego, co w obecnśj chwili było najpotężniejszą, 
życia narodowego podnietą, tj- do nieprzeszkodzonego ni- 
czem oddania sig dzisiejszym zamiłowaniom ziemiańskim, 
pracom rolniczym, gospodarskiej uprawie wydartych pogań- 
stwu ziem. A tak swobodne, tak gorące oddanie się życiu 
sielskiemu czegóż wymagało bardziśj nad spokój, bez któ- 
rego wówczas upadała wszelka możność rolnictwa, nad wol- 
ność od owego niegdyś trzeciego, dziś już jedynego ciężaru 
szczęśliwości szlacheckiej, wolność od przymusu do wojny. 
Tym więc wstrętem ku wojnie, tem pragnieniem pokoju, 
przejęła się głównie owa powszechna za Władysława świa- 
domość szczęścia, natchnęło się w tak uderzający sposób 
właściwe ówczesnym pokoleniom uczucie błogićj swobody, 
iż szczęście a „luby spokój," szczęście a cichy żywot na 
roli, równoznacznikiem stały się dla nich. 

Nie byłoby też końca, gdybyśmy rozwieść się chcieli 
nad szczegółowemi pojawami tćj niewymownćj żądzy poko- 
ju, tćj namiętności rolnicaój, tych nadobnych ale szkodliwych 
nie raz omamień rozumu i wyobraźni, które ztąd wynikały. 
Bez żadnego prawie odblasku w ogólnych opowiadaniach 
kronik, widnieje to w ówczesnych zwierzeniach pamiętniko- 
wych, odsłania się w poetycznych uniesieniach wielu listów 
poufnych, świeci osobliwie z morza krasomówczych wynu- 
rzeń serca przy każdym akcie sejmowym lub sejmikowym, 
każdśj uroczystości kościelnćj, każdym obrzędzie w progach 
domowych. W ogólnem zaś zestawieniu nadaje to wszyst- 
ko razem kilkoletniemu okresowi czasów Władysława IV 
podobieństwo jakiejś jedynćj w swoim rodzaju sielanki na 
polu dziejów, zadziwiającćj cały świat zagraniczny swoją no- 
wością, niezwyczajnością. Uderzała mianowicie teraźniejsza 
niewojenność Polaków, tak przeciwna powszechnym wyobra- 
żeniom o dawnśj rycerskości narodu, którćj nigdzie w około 
siebie nie widząc, pisze pewien z Maryą Ludwiką przybyły 
do Polski Francuz: „Polacy wojowniczym narodem są nazy- 
wani nikt się przecież wojny bardziśj od nich nie lęka. 



40 DZIEIiA KAEOLA SZAJNOCHY. 

»i' I I ■ I-II 

Dla uniknienia jój gotowi poświęcić całe prowincje^ i wie- 
dzeni raczój małodusznem niż szlachetnem uczuciem, mó- 
wią: mniejsza o to co sig stanie po naszćj śmiercią byleśmy 
w ten sam sposób dokonali żywota, jakeśmy na świat 
przyszli." 

Podobnież wyraża się w jednój z swoich relacyj znany 
nam Włoch Tiepolo: „Przekładają Polacy pomyślność ży- 
cia spokojnego nad korzyści, któreby z wojny mieć mogli. 
Żyjąc bowiem od lat wielu w największych rozkoszach zbyt- 
kach i wiecznem próżnowaniu, lubo ze wszystkich stron 
otoczeni są od jawnych nieprzyjaciół lub sąsiadów podejrzą* 
nćj przyjaźni, ani słyszeć chcą o obronie własnego kraju. 
Osobliwie biskupi sprzeciwiają się wojnie, gdyż więcćj niż 
inni przykładać się muszą do ponoszenia połączonych z woj- 
ną ciężarów." W innój włoskiego pióra relacyi dyploma- 
tycznój z obecnego roku 1646 czytamy: „Używając przez 
czas dłuższy pokoju, do tego stopnia obrzydzili sobie woj- 
nę Polacy, iż jakiegokolwiek stanu są lub godności, zaró- 
wno najmożniejsi jak i mniój możni, nawet kobiety i dzieci, 
wszyscy sprzeciwiają się wojnie. Powszechny . do nićj wstręt 
ci^ego narodu przechodzi wyobrażenie, a objawia się naj- 
jaskrawiój w duchownych, którzy chcieliby w najzupełniej- 
szój żyć spokojności, a ponosić muszą właśnie największe 
uciążliwości w porze wojennój z powodu częstych stacyj 
żołnierskich w dobrach kościelnych i dla wymaganych wów- 
czas od duchowieństwa ofiar pieniężnych." 

Cudzoziemcom skąpstwo i próżniactwo tłumaczyły do- 
statecznie tę niewojenność; w rzeczywistości wcale co inne- 
go zastąpiło ją narodowi. Bycerska niegdyś Polska płu- 
giem dziś wojowała. Była to także wojna świetna, zdoby- 
wcza^ bo „czyż nie każdy wie dobrze, albo wiedzieć może 
(pisze w swoich Przestrogach ówczesny wojewoda poznań- 
ski Opaliński), jako wiele przybyło granic tśj tu naszśj 
ojczyźnie przez słobody rolnicze i nowe osady." Dla tego 
z tym samym zapałem, jak niegdyś rzemiosłu wojennemu, 
oddało się teraz w Polsce wszystko bez wyjątku trudom 
i zabawom rolniczym. Namiętnie prowadzone rolnictwo 
przygarnęło do siebie wszystkie siły, wszystką ludność kra- 
jową, oderwało ją od wszelkich innych zawodów życia. Gło- 



DWĄ LATA DZIEJÓW NASZYCH. 41 

Śni W wojnach moskiewskich rotmistrze^ jak pan Jacek Pi* 
sulski w herbarzu Potockiego, spławiali teraz najładowniej- 
sze szkuty z zbożem do Gdańska, w opuszczonych dla gos- 
podarstwa zamkach granicznych „trzody wieprzów (sarka 
tenże Wacław Potocki) wał ryją, w cekawzie połcie wiszą,** 
a zorane pod zasiew łąki nie dawały już paszy stadom ko- 
ni dla wojska, bez koni podupadła zaś i jazda. Aby coraz 
bardzićj rozszerzonemu rolnictwu jak największą liczbę rąk 
pracowitych zapewnić, wzbroniono miastom, szkołom, war- 
statom, przyjmować u siebie nadpływających po swobodę 
lub naukę wychodźców sielskich: dla rozprzestrzenienia 
w olbrzymiość łanów pszenicy, dano z braku sił nowych za- 
umrzeć swobodzie miejskiój, naukom i sztukom miejskim, 
oświacie ludu całego. Nawet najżywotniejsza potrzeba szla- 
chty dzisiejszćj, potrzeba gromadnego sejmikowania i sej- 
mowania musiała ustąpić niekiedy tćj pracowitości rolni- 
czćj. Zdarzały się często skargi na zbyteczne odrywanie 
ziemian sejmami od zajęć gospodarskich. Ztąd mając nie- 
tylko w nadzwyczajnym, ale nawet i zwyczajnym terminie 
zapowiedzieć sejm i sejmiki, bywała kancelarya królewska 
zmuszoną do usprawiedliwienia się przed szlachtą w uni- 
wersałach, iż nigdy bez koniecznśj potrzeby nie chce prze- 
szkadzać obywatelom w ich skrzętności ziemiańskićj. Przy- 
kładem tego uniwersał przedsejmikowy z dnia 3 stycznia 
1645, zaczynający od słów: „To jedno brakowało do do- 
skonałej szczęśliwości panowania Jego Król. Mości i do za- 
żywania lubego pokoju pod niespokojną chwilę wszystkich 
innych narodów, żeby już nie tylko wojenna trąba, ale ani 
sejmowe, ani sejmikowe uniwersały nie przerywały gospo- 
darskich wczasów W. M. panów. Póki przeto roztropną 
czułością uchronić się ich mogło, nie dał się król jegomość 
do tego przywieść, żeby miłe poddanych swoich miał prze- 
rywać wczasy." Na co tknięta w sumieniu swojem szlachta 
miała sobie za obowiązek odpowiedzieć słowami owego listu 
senatorów wielkopolskich do króla: „Jeszcześmy się tak 
mocno w głękokim pokoju nie jęli pługów, abyśmy rycer- 
skie myśli tak zaorać mieli, iżby w nas obudzić ich nie 
miał dźwięk dobytśj broni W. Król. Mości pana naszego 



42 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

miłościwego." Ale były to wspomnienia lepszćj przeszłości, 
bez żadnego niestety zastosowania w chwili obecnćj. 

Obecną chwilę tylko ambicya ogromnych intrat rolni- 
czych, tylko widok wielkich porządków gospodarskich, tyl- 
ko sielskie obrazy i zabawy ngciły. Sam dwór królewski, 
lubo wrogiem pokoju okrzyczany, bawił sig z upodobaniem 
scenami życia wiejskiego, lubił w karnawał przebierać się 
za chłopów. „Znalazłam tu taki zwyczaj" — pisze w la- 
tach nieco późniejszych królowa Marya Ludwika do książę- 
cia de Condó — „iż w ostatni wtorek zapust ubierają się 
u dworu w strój jednaki, mężczyźni jak włościanie, kobiety 
jak pasterki, lecz bynajmniój nie strojno i zdaniem mojem 
nazbyt wieśniaczo. Powiadano mi że ojciec króla Włady- 
sława bardzo lubił tę krotofilę; 60 lat mając, jeszcze się 
tak przebierał. Widziałam sama, jak król Władysław 
i kanclerz z siwą brodą, a podobnież i inni urzędnicy prze- 
bierali się tym sposobem." Gdy zaś króla i panów bawiło 
przywdziewanie stroju wiejskiego, tknięci tym prądem siel- 
skim poeci owćj daty, upodobali sobie przyodziać chłopów 
w królewską szatę poezyi, otoczyć ludzi i prace życia wiej- 
skiego wszelkiemi wdziękami imaginacyi. Zakwitnęła pod 
piórem Szymonowicza, Zimorowiczów, Gawińskiego, obca 
czasom dawniejszym poezya sielankowa i w dzisiejszo) wła- 
śnie epoce Władysławowćj najwięcćj upowszechnienia znala- 
zła. Jćj zaś idylliczne złudzenia iluż innym równie nado- 
bnym ale nieskończenie szkodliwym omamieniom lat owych, 
ilu zgubnym urojeniom tamtoczesnych umysłów dopomogły 
do wzrostu i wybujania! 

Przesadne pojęcie o cnotliwości dzisiejszych zajęć 
i obyczajów ziemiańskich wpoiło wszystkim wiarę w jakąś 
osobliwszą łaskę Bożą dla Polski, uwolnionój tem od wielu 
trosk i starań narodów innych. Ztąd ilekroć rząd króle- 
wski upominał w tych latach do obmyślenia wczesnćj obrony 
granicom państwa, do podźwignięcia walących się mur(Jw 
Smoleńska lub Kamieńca, dawały się zawsze słyszeć głosy 
na sejmie*, iż nie ta garstka kwarcianego wojska u granic, 
nie rozsypujące się od dawna wały i baszty twierdz, ale 
cudowna opieka Zbawiciela i przyczyna Jego Przenajświęt- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 4S 

szśj Bodzicy stanowią główną obronę Polski. Pod Ich tar- 
czą niebieską mniemał się naród dalekim od wszelkich na- 
głych trwóg i zamachów nieprzyjacielskich, wolnym od obo- 
wiązku ciągłój straży nad sobą, a gdy skutkiem takiój nie- 
opatrzhości spadło w istocie niebezpieczeństwo na kraj, 
stawiono mu dziwnie opieszale, dziwnie leniwo opór. Jakaś 
nieznana dawniej powolność i leniwość owładnęły cały or- 
ganizm spoczywającego w błogich wczasach narodu^ odej- 
mując mu wszelką raźność, dosadność ruchów, wzbudzając 
gorliwszych patryotów do ciężkich na tę wadę użaleó. Przy- 
pomnienie jój nieszczęśliwych następstw w czasie zajść 
szwedzkich w roku 1623 przywodzi syna wielkiego Zamoj- 
skiego do gorzkich skarg w głosie sejmowym na tę ^.tardi- 
iatem naszą, którąśmy siła czasu i sposobności, jakie nam 
w ręce lazły, żeśmy tylko garści nie chcieli ścisnąć, utra- 
cili," na „retrogradacyą, jakąśmy często opuszczone okazye 
z tyłu chwytali, i wczorajszego dnia, jako nasza przypowieść 
prawi, szakali." Tejże samćj wadzie przypisują uniwersały 
króla Władysława IV zbyt długie wleczenie się nowćj woj- 
ny szwedzkićj w r. 1635, w którćj , jakaś fatalna narodowi 
naszemu tardiłas (słowa uniwersału) i Jego Król. Mość i J. 
pana Krakowskiego, hetmana w. kor. w długą bezczynność 
a nieprzyjaciela w większą hardość i upór wdała." 

Owszem, przejąwszy naród fizycznie, udzieliła się ta 
ociężałość nieznacznie jego wyobrażeniom, stała się prze- 
konaniem fałszywem. Najdzielniejsi z urodzenia mężowie 
nawykali odraczać wszystko do jutra, upatrzyli w tern ce- 
chę charakteru narodowego i naj zbawienniej sza ojczyźnie 
sprawy w bezdnę długoletnich namysłów grążąc, chwalili 
sobie z Jerzym Lubomirskim takie „niebezpiecznćj nagłości 
wstrzymywanie:" „Pośpiech na Rzeczpospolitą niebezpie- 
czny zganiłem, prosząc, aby nietylko wedle praw ale i ge- 
niuszu polskiego ta rzecz traktowana a nie naglona ' była." 
„Prawda, że jest wielu Polaków leniwych" — odpowiada 
Jan Sobieski na zarzut ociężałości, a odpowiada tak w po- 
rze swego najniższego poziomu moralnego (r. 1665) — 
„i niech to będzie za wadę nam przyrodzoną, aleć i ci 
prędcy nie wiele wskórali, którzy chcąc cudzoziemską do 
wszystkiego pokazać prędkość, prędko się awansowali, ale 



44 DZIELĄ KAROLA SZAJINOCHY. 

jeszcze prędzój na dół zstąpili; wołg ja tedy na sobie po- 
nosić ojczystą wadę...." 

Takiemże zdaniem wygodnem głaskała swoje zamiło- 
wanie w lubym pokoju i bezczynności, swój bezpieczny od 
wszelkich obaw spoczynek, cała szczęściem upojona szlacłita 
Władysławowska, a gdy zkądkolwiek ozwał sig głos prze- 
strogi, poczytywano go za płonny postrach, szydzono z prze- 
strzegacza. Napróżno wówczas wyrzucał król Władysław 
narodowi w uniwersałach jego „fatalną jakąś i gubiącą 
w wiszących nad ojczyzną niebezpieczeństwach niewiarę;" 
napróżno każdy rozsądniejszy wołał z generalnym starostą 
wielkopolskim Leszczyńskim: „to jedno nieszczęściem naszem 
iż wierzyć temu nie chcemy, żeśmy ludzie zgubieni wcale, 
jeśli sig nie postrzeżem." Niezmierna większość szlachty 
nie dała się niczem zatrwożyć o swoją całość, i ubezpie- 
czona ufnością w łatwe kgżdćj cłiwili do wymodlenia środki 
nadziemskie, rozkoszowała dalćj w lubych wczasach pokoju, 
jakby w jakimś złotym wieku bez nieprzyjaciół i niebez- 
pieczeństw, pod jakiemś rajskiem niebem bez chmur. 

I uwierzył szczęśliwy naród w istocie, iż dożył złote- 
go wieku za Władysława. Kozbrzmiała ta chwała złotych 
czasów Władysławowskich po całym kraju, rozbrzmiała i za 
granicą. Tam w urzędowych relacyach dyplomatycznych 
obojętni dla Polski cudzoziemcy przedstawiali senatorom 
weneckim, iż „trudno do wielkiój wojny z Turcyą nakłonić 
naród, który od niejakiego czasu w najzupełniejszym żyje 
spokoju, i rzec można prawdziwie, złotego używa wieku." 
W Polsce poważni mężowie stanu wyrażali się o tem 
szczęściu z tak pobożną skromnością, z jaką ów rozumny 
generał wielkopolski Leszczyński przemawiał o niem na sej- 
mie roku 1641, witając króla na czele izby poselskićj: 
„W tem powszechnem świata chrześciańskiego zamieszaniu, 
w tym teraźniejszym rozgniewanego Boga zapale, który 
wszystkim narodom pomstę i karę, samćj ojczyźnie naszćj 
łaskę i miłosierdzie oświadcza, jest za co majestatowi jego 
pokomem sercem oddać pokłon, że w tój żałosnej chrze- 
ścijaństwa tragedyi, my sami spektatorami cudzój niewoli 
będąc, żałujemy pożaru zgubionego sąsiedztwa, oni nam na- 
szego szczęścia zazdroszczą." Młodzi, gorącego serca miło- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 45 



śnicy pokoju i ojczyzny zaraz po koronacyi Władysława 
przeczuli te złote czasy, i już w r. 1633 ustami marszał- 
kującego wówczas izbie poselskiej wojewodzica poznańskiego 
Ostroroga wysławiali je w mowacli sejmowycłi: „Daje nam 
Pan Bóg używać szczęścia onycli złotycłi wieków, . i jeśli 
kiedy, teraz zaiste wracają do nas błogie rządy Saturna." 
Lękliwi nareszcie staruszkowie, doczekawszy się szczęśli- 
wego spełnienia szumnój przepowiedni młodzieńczśj, powta- 
rzali W swoicłi raptularzach dyaryuszowych potulny zapi- 
sek Pamiętników książęcia Albrychta Radziwiłła pod dniem 
31 grudnia 1643 r.: „za skończony w pokoju rok dzięki 
Stwórcy oddałem, prosząc aby nas dalszym pokojem ubło- 
gosławił, którego jedna tylko Polska zażywa. Wszędzie 
dokoła nas wojny, zewsząd marsowe burze, u nas z łaski 
Najwyższego cichusieńko." 

I owoż w takiejto powszechnego uciszenia, powsze- 
chnego wesóla porze odbywał dwór królewski swoją letnią 
podróż ku stronom Rusi. Ostatnia wprawdzie trwoga woj- 
ny tureckićj zni^pokoiła nieco umysły, ale nazbyt głęboko 
utonęli byli wszyscy w tym „smacznym śnie," jak dzisiej 
sze upojenie narodu nazywano po przebudzeniu, aby się 
ocknąć całkiem, z lubego stanu zadowolenia. Nie zmar- 
szczono więc czoła nadjeżdżającemu dworowi, lecz zgodni- 
z dzisiejszem usposobieniem złotych wieków . Saturna, dzi- 
siejszym duchem pokoju, pojednania, pobłażliwości powsze- 
chnój, przyjęto go wszędzie radośnem okiem, otwartemi ser o 
cami. Odpłacił dwór uprzejmością wzajemną, i jakby dla 
pozostawienia w dziejach nadobnego obrazu panującćj teraz 
we wszystkich sercach pogody, łatwości przebaczenia, chęci 
braterstwa z całym światem, rozpoczął swoje nawiedziny 
podróżne od zwiedzania progów możnego przeciwnika, aby 
w nich jak najokazalsze znaleźć przyjęcie. Stało się to 
w niedalekim od Krakowa Wiśniczu, znanśj nam rezydencyi 
wojewody krakowskiego Lubomirskiego, sławnćj już przy- 
jęciem króla Zygmunta 'Augusta w roku 1550 przez ówcze- 
snego dziedzica Kmitę. A jeśli już po tych pierwszych 
odwiedzinach królewskich szeroki w dziejach pozostał od- 
głos, o ileż szerzój przyszłoby mówić o gościnie dzisiejszej, 
w tym samym stopniu wspanialszćj od poprzednićj^ jak cała 



46 DZIEŁA EABOŁA SZAJNOGHT. 



rezydencja wiśnicka^ cała możnowładzcza fortuna jćj wła- 
ściciela, wspanialśj dziś wyglądały od Wiśnicza dawnego. 

Dopiero przez ojca wojewody zakupionemu po Kmi- 
tach Wiśniczowi przybyły od tego czasu prawo miejskie, 
klasztor i kościół Karmelitów, nowy zamek warowny z re- 
sztą gmachów miejscowych. Ozdobił sig Wiśnicz tem wszyst- 
kiem dopiero za dzisiejszego dziedzica Stanisława, twórcy 
podobnych fundacyj w wielu innych nowonabytych dobrach 
po całym kraju, mianowicie w Łańcucie, Podolińcu, Połon- 
nem itp. Wszędzie zakładał pan wojewoda kościoły, wzno- 
sił różnym obedyencyom klasztory, budował zamki, nie szczę- 
dząc niczemu kosztów ogromnych. Samych kościołów z muru 
stanęło w ten sposób przeszło 20; każdy z zamków waro- 
wnych oprócz licznćj załogi miewał na wałach po kilka- 
dziesiąt armat na wrogów, w piwnicacłi zaś po 300 i 400 
beczek wina dla gości. Środków ku temu dostarczyła Lu- 
bomirskiemu według jego własnego rozumienia przed wszyst- 
kiem innem hojność pobożna, „odkąd bowiem (mawiał pan 
wojewoda) hojniejszym jestem dla nieba, odtąd coraz obficiój 
przymnaża mi niebo dostatków.'^ Dopomogła przecie do 
ich wzrostu niewątpliwie także wygórowana temi czasy 
skrzgtność rolnicza, tyle intrat teraz przymnażająca, jako- 
też równie intratna kopalnia w Świerczy, ciągle jeszcze 
w posiadaniu Lubomirskiego. 

W każdym razie, dzięki niebu, roli i soli, urosła pod 
szczęśliwą ręką wojewodzińską ogromna fortuna ziemska, 
na stopę udzielnych księstw zagranicznych, z udzielną też 
samowładzą rządzona przezeń. Była to władza „małego 
króla," zwyczajnym wówczas wyrazem „królewięcia" albo 
jak u ks. Piotra Skargi „królika," którą najtreściwi^j okre- 
ślają "Słowa poważnego Starowblskiego, w r. 1632 do papie- 
ża' Urbana wyrzeczone, w przypisaniu mu dziełka Eqłees 
polonus. „W naszój Polsce nietylko panowie ale i szlachta 
są jakby książęta za granicą, lub jak mali królowie, bo 
mają tęż samą wolność czynienia ze swojemi majętnościa- 
mi, co jedno chcą, posiadają, oraz nad swoim ludem wiej- 
skim i miejskim nietylko najzupełniejszą władzę Om ohso- 
lutissimum) nakładania mu służebności i danin, lecz nawet 
rozporządzania jego życiem i śmiercią. Mogą również we- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 47 

dłag upodobania zaUadać twierdze, budować zamki, fun- 
dować miasta, lać armaty, otaczać się żołnierstwem, utrzy- 
mywać całe oddziały wojsk, i wszelkie prywatne i publiczne 
czynności spełniać swobodnie. Każdy szlachcic żyje jak mu 
sig tylko podoba, nie kierując sig innym przepisem, jak tyl- 
ko cnotą i uczciwością/' 

Talach przywilejów szlacheckich, nie trudno, pojąć, 
jak używali wielcy panowie. Do samych też łask, darów 
i próśb przyzwyczajeni od własnych królów, poczytywali się 
oni w istocie za równych książętom zagranicznym, bywali 
z nimi w przyjaznój korrespondencyi, opłacali przy ich dwo- 
rach agentów dyplomatycznych. Z kancelaryi wojewody 
krakowskiego pozostały ślady korrespondencyi z papieżami 
i hanami krymskiemi, jak np. pismo winszujące teraźniej- 
szemu papieżowi Innocentemu X wstąpienia na stolicę i od- 
powiedź tegoż papieża z podziękowaniem, listy od hana 
i do hana Islama Giraja, w których tenże dziękuje woje- 
wodzie za nadesłanie w upominku czterech jeńców tatar- 
skich, wojewoda zaś prosi wzajemnie hana, „przyjaciela 
swego dawnego," ,jeśliby z moich sług i mnie posłusznych 
ludzi który się tam w państwie Wielmożności Waszśj zna- 
lazł, abyś Wielmożność Wasza gwoli zobopólnój przyjaźni 
naszój wielmoźnem i łaskawem okiem nań pojrzawszy, co 
się godzi uczynił." Przez agentów dyplomatycznych docho- 
dził wojewodę każdy ważniejszy sekret gabinetów postron- 
nych, osobliwie z gabinetem warszawskim styczność mają- 
cy, co gdy się dworowi warszawskiemu nie podobało, gor- 
szył sig wzajemnie pan wojewoda w liście do podkancle- 
rzego Jędrzeja Leszczyńskiego: „Już i to wadzi, że pe- 
wniejsze pod czas miewamy wiadomości, i że koszt na to 

łożymy." 

Również udzielno-książęcym obyczajem urządzony był 
dwór wojewody. Do samegoż rozwożenia listów pańskich 
po całym kraju służyło w Wiśniczu 40 pacholików szlachec- 
kich, każdy z pocztem własnćj czeladzi, jak prawie wszyst- 
ka szlachta w usługach wojewodzińskich. Było jćj też nie- 
zmiernie wiele u dworu wiśnickiego, krajowój i zagranicznój, 
we wszystkich* gałęziach służby, nawet nad kuchnią. Na 
pokojach 20 pokojowców, przy wozach 60 kotczych, nad 



48 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHT. 

końmi przeszło 60 koniuszych i masztalerzów, w kapeli 27 
muzykantów, około myśliwstwa 30 łowczych stanowiło do- 
piero mniejszą i powszedniejszą część dworu. Iluż prócz 
tego krajczych, szatnych, skarbników, pisarzów, kapelanów, 
rotmistrzów i poruczników nad oddziałami Kozaków sre- 
brnych, dragonii i piechoty! Najlepsze o tśj tłumności dwo- 
ru wyobrażenie dawał niekiedy wyjazd samego wojewody 
z Wiśnicza, gdy to wszystko wybrało się w drogę przed 
panem, kilkunastomilową przestrzeń kraju zapełniając całym 
taborem. Wówczas pierwszego dnia wyjazdu rozpoczynała 
pochód piechota, głównie z Węgrów złożona, z całym przy- 
borem obozowym. Drugiego dnia wyruszała służba stajen- 
na, prowadząc kilkadziesiąt koni wierzchowych dla pana 
i reszty dworu. Trzeciego dnia puszczała się w drogę ka- 
pela, licząca 27 grajków, najwięcój Włochów, z których 
dwaj najsławniejsi przenieśli się późniśj z Wiśnicza w służ- 
bę cesarza Ferdynanda do Wiednia. Czwartego dnia wy- 
prawiał się tłum łowców z myśliwstwem wojewodzińskiem, 
a „co to za myśliwstwo u tak wielkiego pana" — przypo- 
mina sobie w późnych latach zażyły niegdyś w Wiśniczu 
podstoli żytomierski Czarnecki — „kiedy żadnego dnia nie 
było, żeby kto nie oddał smyczy chartów albo sfory oga- 
rów, albo sokołów, albo rarogów, bo tam nie akceptowano 
jastrzębi." 

Dopiero dnia piątego wyjeżdżał sam wojewoda, oto- 
czony licznem gronem owych płatnych przyjaciół, pomiędzy 
którymi słyszeliśmy o książętach. Ale ponieważ taka po- 
dróż gromadna sprawiała wiele utrudzenia dworowi i wsiom 
po drodze, przeto rzadko kiedy zdarzało się wojewodzie 
opuszczać Wiśnicz, zwłaszcza zapadłszy ostatniemi czasy 
na zdrowiu i powaśniwszy się z dworem, co jedno i drugie 
skłaniało do niewychylania się z domu. Tą zaś ciągłą obe- 
cnością pańską w Wiśniczu, nie dozwalającą nikomu wi- 
dzieć się z wojewodą gdzieindzićj jak tylko w jego własnym 
przybytku, przybrał dwór wiśnicki jeszcze bardziój pozór 
rezydencyi książęcśj, tylko do pośledniejszych od swego 
pana gości nawykłój. Dopiero w obecnój porze r. 1646 
zbliżył się ku niój rzadki pod dachem szlacheckim gość, 
nadjechał od Krakowa król Władysław z całym dworem 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 49 



podróżnym. Trzema owszem dworami osobnemi, bo jednym 
króla, drugim królowej z licznem gronem dam dworskich, 
trzecim towarzyszących królowi posłów francuzkiego i we- 
neckiego, zawitali oboje królestwo dnia 1 sierpnia wieczo- 
rem w progach domu możnego, który jeden z niewielu 
w całój Polsce zdołał odpowiedzieć obowiązkowi przyjęcia 
takich odwiedzin. Jakoż nie ustąpiła dobra chęć uzdolnie- 
niu, a przyjęcie jakie hardy wojewoda krakowski w r. 1646 
sprawił w Wiśniczu królowi Władysławowi i nowo-ukoro- 
nowanćj Maryi Ludwice, dorównało w każdćj mierze ugo- 
szczeniu Zygmunta Augusta z bliską ukoronowania Barbarą 
przez hardego wojewodę tejże stolicy w roku 1550. 

Trwały odwiedziny obecne do trzecićj doby, przez 
środę, czwartek i piątek. Każdy dzień uświetniony był 
bezprzykładnie sutym bankietem, przy którym śród huku 
kilkudziesięciu armat wypijano codziennie 12 beczek wina 
różnych gatunków. Dla okazlania uprzejmości spółbiesia- 
dnikom siadywali królestwo przy każdćj uczcie w obec ca- 
łego towarzystwa za stołem. Wieczorem puszczano race, 
palono ognie radości w Wiśniczu i pod Krakowem, które 
sobie odpowiadały z daleka. Przed odjazdem złożył pan 
wojewoda bogate upominki królestwu, obudwom posłom za- 
granicznym, nawet przybyłym z dworem panom i dygnita- 
rzom. Królowćj darował Lubomirski konew złotą, drogie- 
mi kamieniami sadzoną; królowi sześć koni tarantowatych 
rzadkićj piękności. Poseł francuzki otrzymał podobnież 
sześć koni, ale już nie tak pięknych jak tamte. Nielubio- 
nemu powszechnie posłowi weneckiemu, zamilczą opis odwie- 
dzin, co się dostało. Ominęła nas również wiadomość, azali 
nie przyszło do jakich prób porozumienia między wojewo- 
dą a królem w sprawie wojny tureckićj. W dalszem jednak 
postępowaniu ujrzymy wojewodę zawsze jednostajnie prze- 
ciwnikiem planów wojennych. Na próżnych więc ceremo- 
niach przestając, odjechał król dnia trzeciego, w piątek 
wieczorem. 

Nie wynagrodziła oporu wojewody dalsza jego grze- 
czność w ciągu podróży Włady sławo wćj. Z Wiśnicza udał 
się dwór królewski na Taj^nów, Sędziszów, Rzeszów ku Łań- 
cutowi, jeszcze niedawniejszćj od Wiśnicza własności Lubo- 

Dtieła Karola Safnochy T. IX, 4 



50 DZIEŁA KAROLA SZAJNOGHT. 



mirskicb, dokąd wojewoda mimo zdrowia wątłego wyprze- 
dził króla z trzema synami, aby mu tam niemnićj hojną 
ofiarować gościnność. Po krótkim wypoczynku w zamku 
łańcuckim stanęli królestwo dnia 10 sierpnia we Lwowie, 
powitani u wjazdu tłumną processyą rajców i mieszczan. 
Świecili pomiędzy nimi osobliwie kupcy ormiańscy w prze- 
pysznych strojach* mnićj jednak miłych oczom Władysława 
ni2 publiczności, gdyż był to strój muzułmański, tem nie- 
stosowniejszy w przedjutrzu wojny tureckiój, ile że Ormia^ 
nie i żydzi znani byli powszechnie jako główni ostrzegacze 
Turków o wszystkiem, co się knuło przeciw nim w Polsce- 
Nawet dzisiejsze plany wojenne doszły przez nich nadzwy- 
czaj wcześnie do wiadomości dywanu, i wywołać miały gro- 
źny list cesarza Ibrahima do króla Władysława, w którym 
za Władysławowską chęć wydarcia Turkom ziemi jerozo- 
limskiój zapowiada cesarz blizkie opanowanie Krakowa. 
W mnogich pomiędzy szlachtą krążąc odpisach, nie omie- 
szkało to pismo przydać niepokoju umysłom, zatrwożonym 
właśnie coraz głośniej szemi wieściami, o gromadzących się 
pod Lwowem oddziałach wojska. 

Stały one w istocie szeroko rozpostartym obozem do- 
koła miasta. Rzeczywistą liczbę 16,000 zbrojnych i 40 do 
50 armat zwiększała obawa w nieporównanie straszniejszy 
ogrom. Przybywały zresztą naprawdę coraz nowe oddziały 
zaciągoione ostatniemi listami przypowiedniemi po tajnćj 
radzie krakowskićj a o wiele uciążliwsze szlachcie od za- 
ciągów poprzednich. Ody bowiem pierwsze u dalekich do- 
piero kupiąc się granic tylko swoją bezprawnością raziły 
szlachtę, dzisiejsze swoim pochodem od granic pruskich 
i wielkopolskich wgłęb Polski naprzykrzały się krajowi 
zwyczajnemi niedogodnościami wszystkich pochodów zbroj- 
nych grabiły odmawiane sobie przez niechętnych krajowców 
potrzeby życia, dopuszczały się gwałtów po całćj drodze. 
Dawniejsze narzekania na pokrzywdzenie swobód niezezwo- 
łonem przez naród ściąganiem wojska, wzmogły się teraz 
pod drapieżną pięścią żołnierza w jednogłośny okrzyk skarg 
i złorzeczeń, towarzyczący całemu pochodowi do obozu pod 
Lwowem. Tymczasem było to koniecznem wówczas nastę^ 
pstwem wojny, i zwłaszcza w obecnem poróżnieniu stanów 



DWA LATA DZIEJÓW NASZTCH. 61 

2 koroną, nie dając się ż&doą .miarą uniknąć, nie odejmo^ 
wało też królowi uciechy z widoku zgromadzonych w obO'^ 
zie 8ił. Pierwszem też zajęciem jego we Lwowie stały się 
codzienne lustracye przybyłych i przybywających wciąż pnia- 
ków, ciągłe przygotowania do przyjęcia nowo jeszcze na- 
dcgść. mających, rozporządzenia do dalszego pochodu ku 
Kamieńcowi i t. p. 

Z czem jednocześnie przyszło drugą ręką uśmierzać 
naród. Użył król w tym celu nowego upewnienia panów 
i szlachty o przyrzeczonym sejmie październikowym, na 
którym rzeczpospolita postanowi o wojnie według życzenia. 
Wyszły zatem najpierwćj listy czyli tak zwane delibera-* 
torya do senatorów z wyszczególnieniem przedmiotów do 
roztrząsania na sejmie, następnie pisma królewskie do po* 
wiatów tćj samćj treści. Osobnym uniwersałem naznaczo- 
ny został termin sejmików, dla nieprzerywania zajęć około 
żniwa jak najpóźniejszy, bo dopiero dzień 13 miesiąca wrze* 
śnia. Tymczasem najniecierpliwsi z panów sejmowych, mo^ 
żni kandydaci do głównego zaszczytu, który nadany miał 
być na sejmie, to jest do wakującćj jeszcze po Koniecpol- 
skim buławy wielkićj, złożyli już teraz mały sejmik około 
króla, aby sobie u niego wyprosić albo utargować hetmań- 
stwo. A bawiąc w stołecznem mieście ziem ruskich, znaj- 
dował się król właśnie w tćj macierzystćj ziemi hetmań- 
stwa^ dla którćj głównie nastał ten urząd, którój obywatele 
BaJGzęśeićj go piastowali i zkąd też obecnie wszyscy spół- 
zawodnicy o niego zbiegli się tłumnie do króla. Bylito zaś 
bądźto znani nam już uprzednio, bądżto całkiem nowi sol- 
licytanci, pan krakowski i hetman polny Potocki, jego bra- 
tanek wojewoda podolski Stanisław Potocki zwany Bewera, 
książę wojewoda ryski Jeremi Wiśniowieckl, syn zmarłego 
hetmana Koniecpolskiego chorąży koronny Aleksander, pod-* 
czaszy kor. Mikołaj Ostroróg i kilku innych. 

Tylko jeden z nich hetman polay Potocki dążył wy- 
łącznie do buławy naczelnćj, wszyscy inni gotowi byli przy- 
jąć większą lub mniejszą. Pod wszystkimi atoli czterema 
kopał bardzo niebezpieczny dołek ktoś piąty, przyjaciel 
każdego z nich z osobna, ale przyjaźniejszy a nawet koUi- 
gat komu innemu^ obecny także we^I^wowie. kanclerz kor. 






\ 
\ 



62 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

Ossoliński. Ten zapragnął buławy polnśj ojcu małżonka 
córki swojój Urszuli, owemu wojewodzie czernichowskiemu 
Kalinowskiemu, który przed trzema miesiącami groził w War- 
szawie uścielić się mostem królowi, gdyby król rozpoczę- 
ciem wojny tureckićj przekroczyć chciał miedzę swobód 
krajowych. Że jednak potrzebnemu w obecnćj chwili kan- 
clerzowi kor. niepodobna było odmówić czegokolwiek, prze- 
to mimo jawną nieprzyjaźń z dworem wziął wojewoda Ka- 
linowski bardzo niebezpieczną przewagę nad resztą spółza- 
wodników i wszczął się ztąd między wszystkimi rywalami 
jeden z najgorętszych wyścigów ambicyi paóskićj, jakie 
o nic nie staczano tak często i tak żarliwie jak o buławę. 
W obecnym razie przystało spółzawodnikom walczyć o nią 
zaprosinami dworu do swoich domów, gdzie pod pozorem 
uprzejmój i hojnćj gościnności zdarzała się sposobność zo- 
bowiązania sobie króla obietnicą posłuszeństwa, bogatym 
darem. Pokłonił się więc każdy o łaskę odwiedzin dwor- 
skich a jako gospodarzowi województwa, w którem król 
gościł, należała się ta łaska przedwszystkiem książęciu wo- 
jewodzie ruskiemu Wiśniowieckiemu. Jego więc przyrzekł 
król pierwszemi zaszczycić odwiedzinami. 

Uradowany książę pośpieszył do najbliższćj ze swoich 
posiadłości za Lwowem, do Białego Kamienia, o 4 mile od 
tego miasta, dla poczynienia stosownych przygotowań. Dwór 
zaś resztę pobytu we Lwowie strawił na wesołych bankie- 
tach, z których stolica czerwonoruska słynęła od dawnych 
wieków, a któremi obecnie uczcił króla najokazalćj pan An- 
drzój Bonifacy Mniszech starosta lwowski. Będąc nadto 
kuchmistrzem w. kor. i faworytem królewskim, nadsługu- 
jącym Władysławowi o wiele zdrożniejszemi niekiedy łako- 
ciami od kuchmistrzowskich, umiał moźąy dworak dość wy- 
kwintnie zapewne podjąć swych gości, aby im późniśj nie 
lada uczta dogodzić mogła. Toż gdy królestwo po 10 dnio- 
wym pobycie we Lwowie wyruszyli dnia 18 sierpnia w dal- 
szą podróż po kraju i śród uroczystych powitań stanąwszy 
nazajutrz w Białym Kamieniu, zastali tam przygotowaną 
już ucztę wspaniałą, nie chwalili jćj sobie obecni wyk win - 
tnisie francuzcy, nazywając ją dla zbytniego rozlewu wina 
,,zabawą polską." Ale oprócz tój wstępnój biesiady podo- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 5S 



bał się Francuzom do tego stopnia dalszy pobyt w Białym 
Kamieniu, iż zdziwieni przepychem ugoszczenia i miejsco- 
wości, mniemali sig w głównój rezydencyi Wiśniowieckich 
w Wiśniowcu,' i pod tąż nazwą pozostawili opis nawiedzin 
białokamieńskicb. W oczach Polaków dla sławy tego zda- 
rzenia nie potrzeba było Wiśniowca; sama obecność dostoj- 
nych gospodarzy obojga, książęcia wojewody ruskiego i jego 
małżonki Gryzeldy z domu Zamojskich, dostatecznie wyna- 
gradzała im przypadkową podrzgdność miejsca, uświetniła 
całą scenę przyjęcia. 

U stołu owój rubasznój dla Francuzów „zabawy pol- 
skiój'^ dwóch polskich siedziało królów: jeden 501etni król 
obecnćj chwili Władysław IV, drugi, Tletni król przyszło- 
ści Michał Eorybut, pierworodny syn naszych książęcych 
gospodarzy białokamieńskicb. Zaszczyt wy piastowania króla 
obranego przez cały naród nie mógł pospolitym paść lu- 
dziom i oboje też rodzice Michałowi czczeni byli oddawna 
z zalet niezwykłych. Książę Jeremi zhołdował sobie wszyst- 
kich odwagą i hojnością bez granic, księżna Gryzelda ze 
zwyczajnemi cnotami niewieściemi łączyła również mężną 
duszę, wysoki rozum, rzadką biegłość w kierowaniu naj- 
ważniejszemi sprawami. Nie będąc piękną, stała się ręką 
swoją powodem nieobojętnćj w dziejach nieprzyjaźni dwóch 
możnych paniąt, teraźniejszego jćj męża Jeremiego i Wła- 
dysława Dominika książęcia zasławskiego , spadkobiercy 
imienia i fortuny domu Ostrogskich. Dominik gładszćj uro- 
dy i większych dostatków od Jeremiego mniemał się pe- 
wnym ręki panny Zamojskićj, gdy jedno od serca wymó- 
wione słówko panieńskie w całkiem inną stronę zwichnęło 
szalę. „Przekupował książę Zasławski baby i panny — 
opowiada sam Jeremi Wiśnio wiecki w dawnych zapiskach — 
„aby mnie ganiąc, rywala mego wychwalały przed pannij.. 
Raz gdy baba pannie mówi: dlaboga! coś to upatrzyła 
w księciu Wiśniowieckim! on taki czarny!" panna odpowie- 
działa: „Nie frasuj się, nie poczerni on mnie." I ta de- 
cyzya była moim dekretem, bo rodzice na córkę zdali obra- 
nie męża, nie chcąc urazić nas obu możnych, zacnych, bo- 
gatych." 

Zwaśnieni na śmierć rywale zostali najzawziętszymi 



iR*£& n&£L iLOŁiŁ 1 n*-ii^3i^ lUTSisHm: I nuoBEni ndzo- 

i kainci^ćn W- łir. ♦L^fł^ałiIliSŁ. i\\)^ >*i ^fimL inijx z aią* 
di«.:*iŁ. il^Kuri tf i»Q?«CTumtt mlr^ii s^ i irit* ni Białe- 
go KAixitiii& » rrfiiiJ3a'^2L imciw ii ^3ł^c. luiti 

stwo r&ibfiyci \\b SKfiTfikłcn: 7»{iU.xaiiDmi»v r^iiiUKj lamy. 
w nich sl-Cthr lasuirjuiłt snianaiusiŁ. inr^ rijrałi mwm ak 

swojego BMiiotŁ, i^yjniszcz/ajD icr^t^i ^n p "» >iiji 
za kióiya rracS s>t ihnL iEj^^v;v:ct :&& imuŁ:a i as 
Po krótkim ł<>ir:^ jik^ ;>iii£aL i^r iaiiMamit ▼jo^finw fe»- 
bek rozsUid^ o pcthiciini nrly-y.far kri'kt55rvi^ mr a ftsbr 
wie ii}e B&dmioiimssT, 

W niewielkiej lA liiL^idoamsirr^ikiii. mi«ni 



cz^dał joi kto inny i |%c*m'jiia.jsiŁ. 3-':;^ oi hhiot^ ii 
kor. Koniecpolski, od k^Tci niiesif-::^ 7«l jcp«ifce^£!73. wie- 
ści Podhorce, Brody i Tysi^.cji mryct ^nsiSŁUiczią^ Ysł 
wyjechał naprzeciw dworowi -na rz&^i rw»icr s^MStmt ips^ 
odzianych cŁor%rwi, ku»T^ jiny cran» Tn3SQ»wu»t. i«t^^=ał2^ 
wały zbrotą w słoi ca sierpui^waiŁ. iiąiar y^ gcsroataaft- 
Ł^f odwiedzin WładyaławowycŁ. 'wiri^wJwoŁ jiinik:^^ Sur 
krcCestwo do j»oLliskifigo m>tt>v^ ^ir ?'iu1iud2»źł. ;.taĘja»ą 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 65 

Zbudowany przez niego dopiero przed kilką laty, zachwy- 
cał zamek podhorecki wszystkich zwiedzających go cudzo- 
ziemców, i bywał odtąd niejednokrotnie jak burzami wojen* 
nemi niszczony tak też przez tych obcych gości w coraz 
nowćj postaci opisywany. Pod obecną porę roku 1646, 
w najstarszym a nieznanym dotąd opisie jednego z przyby- 
łych teraz z dworem Francuzów, przedstawia on widok na- 
stępujący: „Jeden to z najpiękniejszych gmachów miesz- 
kalnydi w Polsce i najwytwornićj zbudowany. Na wierz- 
chołku góry lesistój osadzony, ma widok na równinę 20 
milowćj rozległości. Dwa skrzydła boczne połączone wielkie 
środkową budową. Czynią wspaniałe wrażenie za wejściem 
na dziedziniec. Całe to miejsce zabudowane jest nadto 
z trzech stron gmachami na spadzistości podgórza. Tarasy 
okryte mnóstwem dział i wielu głębokiemi przekopami oto- 
czone. Dwór cały wewnątrz złocony, malowany. Od pola 
ogród składający się z trzech wielkich tarasów, które zaj- 
mują całą pochyłość góry. W pierwszój otwierają się dwie 
wspaniałe groty, godne porównania z najpiękniejszemi gdzie- 
kolwiek, nawet z naszą grotą u św. ćrermana. Drugi taras 
ozdobiony jest również grotą obszerną i odkrytą, która two- 
rzy facyatę. Znajduje się tam mnóstwo olbrzymich figur.'' 
Za zbliżeniem się ku zamkowi powitani zostali króle- 
stwo od młodój pani tych miejsc, poślubionój od trzech lat 
chorążemu kor. Eoniecpolskiemu Joanny Barbary kancle- 
rzanki Zamojskićj, młodszój siostry wojewodziny rusklćj 
w Białym Kamieniu. Byli sobie więc chorąży kor. i ksią- 
żę wojewoda ruski szwagrami, sąsiadami i niestety śmier- 
telnie zwaśnionymi wrogami, walczącymi z sobą różnym 
orężem, chorąży kor. podwójnym pozwem o Hadziacz prze- 
ciw Wiśniowieckiemu na blizki sejm^ Wiśniowiecki knowa- 
niem srogiego zamachu przeciw chorążemu kor. w niedale- 
kićj przyszłości. Oprócz tój groźnój sprawy hadziackićj 
rozdrażniało szwagrów jeszcze spółzawodnictwo o jedną 
z buław, wiodące ich do walczenia teraz o nią przesadza- 
niem się w jak najokazalszem ugoszczeniu królestwa. Jeszcze 
szumniejsze przeto gody w Podhorcach, rozpoczęte zaraz po 
zjechaniu gości wielką ucztą wieczorem* przy huku armat 
i blasku sztucznych ogniów na całą kilkumilową przestrzeń 



56 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

dokoła. Za każdym bowiem wiwatem na cześć królestwa 
i towarzyszącem mu uderzeniem z dział podhoreckich wy- 
puszczano z tarasu wysoki słup ognisty, za którym z odle- 
gło) o kilka mil fortecy w Brodacli odzywał się grom ar- 
matni, wydany ogiem kilkudziesięciu dział. „Rozkosz była'^ 
unosi się opisujący to Francuz — „patrzeć w tę ciemną, 
oddal, całą ogniem pierwćj zalaną, nim się huk dał usły- 
szeć." Po chwilowem zaś uspokojeniu huków i ogniów, 
•czekał króla właściwy owym czasom obrzęd obyczajowy, 
obchodzony przy każdem pierwszem uczęstowaniu dostoj- 
nych gości. W Wiśniczu i u książęcia Jeremiego bywał 
król zapewne nieraz już gościem, w niedawno zagospodaro- 
wanym domu chorążego kor. witano go poraź pierwszy, 
i należało przeto ofiarować mu uroczysty puhar pierwszych 
odwiedzin. Spijał go nierzadko król Władysław w swojem 
królestwie, zacząwszy od owego najpierwszego w kilka dni 
po elekcyi, który wychylić przyszło w niezbyt możnym do- 
mu wojewody rawskiego Radziejowskiego, z rąk jego nie- 
dawno poślubionćj małżonki, starościanki uświackiój Sa- 
pieżanki. 

Podniósł był wówczas pan wojewoda przy uczcie nie- 
zwyczajnie ozdobny, przez nikogo jeszcze nie tknięty pu- 
har i nalawszy go najprzedniejszym rodzajem wina, przy- 
stąpił do krzesła królewskiego z małżonką. Tu pani woje- 
wodzina wzięła puhar z rąk męża, i upadła do nóg królowi 
z prośbą, aby starodawnym zwyczajem raczył przyjąć od 
nićj ten kielich, który stosując się do przepisu naddziadów 
i rządnćj gospodyni powinność pełniąc, ofiaruje mu dla zje- 
dnania domowi życzliwości jego i łaski. Poczem skoszto- 
wawszy wino w puharze, podała puhar królowi Władysła- 
wowi, a ten wypróżnił go ochoczo na chwałę domu. Toż 
samo powtórzyło się snąć i przy pierwszćj uczcie w Pod- 
horcach, na prośbę chorążyny kor. Joanny Barbary Koniec- 
polskićj. Dnia jutrzejszego odbyła się druga, również wspa- 
niała uczta, w Brodach, dokąd chorąży kor. zawiózł króla' 
w chęci pokazania mu tamecznych warowni na wielki roz- 
miar, jako też wielu innych porządków po zmarłym ojcu, 
między któremi np. fundacya akademii na wzór Zamojskiej, 
ogromna fabryka wyrobów jedwabniczych, zatrudniająca tłu- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 57 



my pracowników hoUenderskicb, belgickich itp. Wszystkie 
te dzieła zasługiwały na podziwienie, i mogły synowi tak 
wielkiego założyciela przymnożyć łaski królewskiej, uła- 
twiając mu drogę do upragnionćj buławy. Ale Brody nie 
szczęściły się swoim dziedzicom; wielkie fundacye ojca po 
niedługiem trwaniu upadły, a teraźniejsza bytność króla 
w tem miejscu przyniosła synowi nie pociechę uiszczonych 
nadziei lecz gorzki zawód. 

W Białym Kamieniu rozstał się był kanclerz w. kor. 
Ossoliński z dworem królewskim i pojechał przodem do 
Husiatyna, w odwiedziny do swego zięcia Samuela Kalino^ 
wskiego. W Husiatynie 'stary wojewoda czernichowski Mar- 
cin Kalinowski przypomniał mu się przez swoją synową 
a córkę kanclerską o buławę, którą kanclerz kor. przyrzekł 
wyjednać u króla dla wojewody. Z tem przypomnieniem 
wrócił Ossoliński do króla w Brodach, i jął mu tam przed- 
stawiać potrzebę rozdania nareszcie obudwóch buław, upra- 
szając o polną dla wojewody czernichowskiego Kalinowskie- 
go. Był kanclerz kor. od 3 miesięcy koligatem wojewodzie 
przez swoją córkę Urszulę, poślubioną wówczas synowi Ka- 
linowskiego, oboźnemu kor. Samuelowi. Takićj świeżój, go- 
rącćj, bo niezwyczajną miłością oblubieńców związanćj koli- 
gacyi, nie godziło się kanclerzowi w. kor. Ossolińskiemu 
nie uczynić zadość najusilniejszym o buławę polną stara- 
niom, a wierną, długoletnią służbą i życzliwością dworowi 
zasłużonemu kanclerzowi w. kor. niepodobna było odmówić 
źadnćj prośbie nawet tak przykrćj królowi, jak dzisiejsza 
Ossolińskiego. Raziła ona Władysława mianowicie wspo- 
umieniem owćj na weselu przez wojewodę czernichowskiego 
rzuconćj groźby, iż uściele się mostem królowi, gdyby 
przekroczyć chciał granice powagi swojćj. Obdarzenie zaś 
tak żarliwego kontradycenta wojnie buławą polną nie mo- 
gło inaczćj być uiszczone, jak nadaniem wielkićj dzisiej- 
szemu piastunowi buławy polnćj, wstrętnemu po dziś. dzień 
pamięci króla ową w ciągu czerwcowćj audyencyi gwałtowną 
koutradykcyą planom wojennym. Ale jednoczesne naraże- 
nie się wszystkim trzem możnym panom, kanclerzowi kor. 
odmową prośby, wojewodzie 'Kalinowskiemu buławy polnej, 
dzisiejszemu hetmanowi polnemu Potockiemu ciągle oczeki- 



58 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

wanćj wielkiój. Nabawienie się tern trzech nieprzyjaciół 
potężnych groziło każdemu królowi polskiema tak srogiem 
niebezpieczeństwem, iż za nic na głowę swoją ściągnąć go 
nie śmiał. Przyszło więc zgodzić się królowi z nieuniknio- 
ną koniecznością, i chyba tą jedyną pocieszyć się nadzieją, 
iż obdarzeni buławami magnaci pojednawszy się z królem, 
pojednają się również i z wojną. 

Pod wpływem takićj nadziei nastąpiło w Brodacb 
rozstrzygnięcie losu obudwóch buław, tak długo od tak 
wielu kandydatów oczekiwane. Hetman polny Potocki 
otrzymał buławę wielką z rozkazem, aby z pewną częścią 
wojska udał się pod Kamieniec. Wojewodzie czernibowskte- 
mu Kalinowskiemu ułożył i opieczętował uradowany Osso- 
liński przywilój na buławę polną kor , mający jednak po- 
zostać tajemnicą do sejmu. Wymagał tego wzgląd na re* 
sztę spółzawodników, których nie chciano pozbawiać nagle 
wszelkiój nadziei. Mimo to spostrzegli oni swoją niełaskę, 
i jak mianowicie Wiśniowiecki, Koniecpolski, Ostroróg, stali 
się nieubłaganymi przeciwnikami wojny. A już i bez nich 
uderzały w nią zewsząd coraz głośniejsze skargi, okrzyki. 
Za pomnożeniem się zaciągów i pochodów zbrojnych po 
kraju wzrastały uciążliwości z tem połączone, wołano na 
grabież dworów i chat, stawiano opór łupiezkiemu żołnier- 
stwu, odgrażającemu się za to zniszczeniem, owszem wy tę* 
pieniem całćj nieposłusznćj królowi szlachty. To odstrę- 
czało resztę niezaciągniętych jeszcze ochotników krajowych 
od przyjęcia służby wojennój, podało w powszechną wzgai* 
dę^ wszystkich skłonnych dotąd ku temu, a pierwszym szko- 
dliwym skutkiem tego nieszczęsnego obałamucenia umysłów 
okazało się stopniowe zeszczuplenie a nakoniec i zupełne 
ustanie wszelkich zaciągów kraju, z niemałą otuchą wyglą- 
danych jeszcze od króla. 

Sprawiony tem brak żołnierza sturbował króla bar- 
dziój niż hałas szlachty. Przy braku ochotników i hałasy 
stały się groźniejszemi. Gdzieniegdzie od krzyków przy- 
chodziło nawet do czynów, zaniosło się na zbrojny, groma- 
dny opór wojskom królewskim. Na jednym z bezprawnie 
zwołanych sejmików wielkopolskich uchwalono zaciągnąć 
własnego żołnierza powiatowego ku obronie od drapieztwa 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 59 

rot cadzoziemskich, i stangło w istocie z początkiem mie* 
siąca września 8000 milicyi wielkopolskićj pod bronią. Do- 
wództwo nad nią poruczono wojewodzie poznańskiemu Krzy* 
sztofowi Opalińskiemu, przed kilku miesiącami posłowi po 
Maryą Łudwikg do Paryża, teraz zagniewanemu na króla 
za odmówienie mu marszałkowstwa dworu królowój. W do- 
miar śmiałości donieśli Wielkopolanie królowi o swoim czy- 
nie, prosząc o potwierdzenie zaciągu i dowódzcy, co cierpli- 
wość królewska odłożyła do sejmu. Przykład Wielkopolan 
mógł znaleźć naśladowców w innych uciążonych od wojska 
stronach, obawa wojny domowój ogarnia Rzeczpospolitą, 
nie oszczędzając samego króla. W drodze na wojnę z po- 
hańcami zagroził > mu nieprzyjaciel domowy, wymagający 
rychłego uspokojenia. Zawahał się tedy król Władysław 
w zamiarze rozpoczęcia natychmiast wojny, a jednocześnie 
przyniesiona odpowiedź hetmana w. Potockiego na rozkaz 
królewski posunięcia się ku granicom zniweczyła wszelką 
możność w tój mierze. Hetman w. Potocki dziękował po- 
kornie za udzielenie buławy wielkićj, a posłuszeństwa roz- 
kazowi odmówił. Zniewalały go do tego listy bardzo wielu 
poważnych senatorów, zaklinających go wstrzymać się od 
niepokojenia Turków pochodem ku Kamieńcowi, za co mu- 
siałby ciężką sprawę zdawać na sejmie. Powtórzyło się 
w dziwny sposób położenie króla w porze jego przeddwu- 
nastoletniój drogi na wojnę z cesarzem Amuratem. Jak 
wówczas przesłany od senatu Eoniecpolskiemu rozkaz za- 
warcia pokoju z Murtazym baszą przeciął królowi we Lwo- 
wie dalszą drogę wojenną, tak teraz prywatne już listy se- 
naterów wystarczyły do powstrzymania Potockiego od star- 
cia się z Turkami pod Kamieńcem a króla od dalszego 
zbliżania się z Brodów ku polu walki. 

Podobnież jak w owym roku 1634, nie pozostało i te- 
raz królowi nic innego, jak wrócić ze stron Lwowa na nie- 
daleki już sejm. Upatrując w tem jedynie chwilowe odro- 
czenie kroków nieprzyjacielskich, zniósł Władysław i swój 
tegoroczny powrót z Rusi dość mężnem sercem, dozwalają - 
cem mu nawet urozmaicić go sobie i królowćj nowemi po 
drodze odwiedzinami. Zachem dość chłodno pożegnani 
w Brodach od państwa Koniecpolskich, nie wstępując wcale 



60 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



do Lwowa, puścili się królestwo bardzićj póJnocną drogą, 
ku Wiśle, gdzie pierwszą godną nawiedzenia siedzibą pań- 
ską nastręczyła się Żółkiew. Mieszkała tam owdowiała od 
trzech miesięcy, opuszczona od bawiących w Paryżu synów, 
grubym klasztornym kirem okryta ale niezłomnego serca 
kasztelanowa krakowska Teofila Sobieska. która w swojćj 
żałobie nie mogła hucznemi bankietami ugoszczać dworu. 
Wynagrodził to jednak tern cenniejszy podarek, gdyż oprócz 
zwyczajnych koni upominkowych udarowała pani kasztela- 
nowa króla Władysława złoconą skrzynką ze srebra, w Mo- 
skwie robioną, w którój znajdowało się 200 do 300 meda- 
lów starożytnych. Z Żółkwi skierował król do Jarosławia 
dla przypatrzenia się trwającemu tam właśnie jarmarkowi, 
jednemu z najtłumniejszych jarmarków w tćj stronie świata, 
tak niezmierną mnogość kupców z Turcyi, Persyi, Grecyi, 
Włoch i stron pobliższych gromadzącemu corocznie w pierw- 
szych dniach września, iź jednym nieszczęsnym w czasie 
jarmarku pożarem w 1625 r. na 40 milionów spłonęło 
w ogniu. 

Toż gdy po 10 latach przyszło dziedziczce Jarosławia 
owdowiałćj księżnie Ostrogskiój, zapisać miasto testamen- 
tem jednćj z trzech córek, okazały się wszystkie inne ma- 
jętności książęce niedostatecznemi do wynagrodzenia dwom 
innym córkom udziału w jarmarcznych intratach jarosław- 
skich, i stanął podział miasta w trzy równe części między 
wszystkie trzy siostry. Takim sposobem stał się Jarosław 
posiadłością trzech właścicielek, a w starym obronnym zam- 
ku przemieszkiwały chwilowo w trzech odrębnych działach 
trzy różne panie, wojewodzina krakowska Zofia Lubomir- 
ska, pani Wiśnicza i Łańcuta, młodsza jój siostra Katarzy- 
na Zamojska, wdowa po kanclerzu w. Tomaszu, i najmłod- 
sza z sióstr Anna, niegdyś małżonka wielkiego Karola 
Chodkiewicza, już w kilka miesięcy osierocona po zmarłym, 
mężu, odtąd najświątobliwszym wzorem cnót chrześcijań- 
skich słynąca. W obecnćj atoli porze i zamek opustoszał, 
i na jarmark bardzo niewielu kupców z Węgier, Niemiec 
i Francyi nadciągnęło; resztę z dalszych stron Europy 
i Wschodu odstraszyły tegoroczne trwogi wojenne. Ztąd 
gdy oboje królestwo w pierwszych dniach września zjechali 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 61 

do Jarosławia, przypadł obowiązek ugoszczenia ich małole- 
toiema synowi jednćj z trzech dziedziczek tutejszych, mło- 
demu ordynatowi Zamościa Janowi Zamojskiemu, a ten nie 
mogąc podjąć króla w z^mku opustoszałym, uczynił to 
w jarosławskim klasztorze 00. zakonu Jezusowego. Musiało 
przecież nie ucierpieć na tem przyjęcie, gdyż królestwo za- 
bawili przez trzy dni w Jarosławiu z Zamojskim, a odwie- 
dziwszy go w innem jeszcze miejscu o 2 dni drogi, odje- 
chali ztamtąd hojnie udarowani, król złotą czarą, pełną 
starożytno] monety, królowa parą naramienników z klejno- 
tów drogich, wartości 5000 talarów. 

Po któremto rozstaniu się z możnemi dworami mało- 
polskiemł wsiadł dwór królewski w Sandomierzu na czeka- 
jące go statki wiślane, i dnia 8 września powrócił do War- 
szawy. Za niezadowolonym zaś z dworów i panów królem 
wysypały się po całój ziem koronnych przestrzeni nieprzej- 
rzane tłumy mniój możnśj, ubogiój szlachty, w drogę na 
zapowiedziane w dniu 13 września sejmiki. Już z. począt- 
kiem miesiąca nadeszły były do wszystkich grodów uniwer- 
sały królewskie z powołaniem do wyboru posłów na sejm, 
rozbiegły się były ze wszystkich grodów liczne odpisy uni- 
wersałów po możniejszych panach i urzędnikach powiatu, 
czytano je na drzwiach wszystkich kościołów parafialnych, 
słyszano wygłaszane przez woźnych po rynkach miejskich. 
Na to hasło powstał we wszystkich powiatach nadzwyczaj- 
nie żywy ruch narodowy, po którym można było wróżyć 
sobie wiele nowych, zbawiennych wpływów na wiszącą wła- 
śnie nad krajem wojnę turecką. Z kilkudziesięciu tysięcy 
dworów i zagród płynęła tyluż drogami i drożynami stu- 
tysięczna rzesza butnego, szablą i czapką równości szła- 
checkiśj zbrojnego ludu, ku 68iniu w różnych stronach 
miasteczkom powiatowym, aby w każdem z nich śród zgieł- 
ku swarnych a nieraz i krwawych obrad wybrać po kilku, 
kilkunastu posłów na sejm, w Wielkopolsce z Prusami ra- 
zem 96, w Małopolsce 70, w Litwie 64. A była ta mro- 
wia skrzętność rzeszy sejmikującćj tćm żywszą, różnobarw- 
niejszą, iż pospołu z głównym jćj działaczem, ze szlachtą 
czyli tak zwanym stanem trzecim, rycerskim, brały w niój 
udział także obadwa inne stany narodu, senat i król. Krom 






•mmmmimmm^m^i^mmtm 



68 DZISŁA KAROLA SZAJNOCfit. 

urzędem do obecności na sejmiku obowiązaDy(;b wojewo^ 
dów i kasztelanów miejscowycb, przybywały ua każdy sej- 
mik mnogie poselstwa od postronnych senatorów i panów, 
upraszające o wstawienie się ea.nimi w tój albo owćj spra- 
wie na sejmie, czem każda sprawa pańska nabywała wagi 
niezwykłój. Z drugiój strony zgłaszał się do sejmików 
i król, obsyłając je iastrukoyami o materyach sejmu przy- 
szłego, listami do oznaczonych w powiecie obywatelów, dla 
których wysłannicy królewscy miewali jeszcze nierzadko 
ustne zlecenia. W ogólności tak w wyborze posłów na sejm, 
jak we wszystkich zresztą stosunkach życia, bywał stan ry* 
cerski celem mniój lub bardziój skutecznych zabiegów obu- 
dwóch stanów innych^ a ponieważ jego na sejmikach obra- 
ni pełnomocnicy sejmowi rozstrzygali ostatecznie o najwyż- 
szych sprawach Rzeczy pospolitój, przeto od tego jedynie 
zależał niekiedy los takiśj sprawy, który z tych innych 
stanów pociągnie za sobą trzeci, szlachtę sejmikującą. 

Ale w tym względzie żadna już temi czasy nie zacho^ 
dziła wątpliwość. Wpływ głośnych u Kozaków „królewiąt" 
a u księdza Skargi „królików" przemógł bez wyjątku nad 
wpływem króla. Wyniknęło to z teraźniejszego wzrostu 
możnowładzy magnatów, którzy ze wszystkiego wyzuwszy 
króla, uczyniwszy go jedynie owym miodonośnym szafarzem 
łask) ograniczyli go jeszcze niezmiernie ciasno w onym sza- 
funku, nie dozwalając mu dla nikogo innego łaskawym być 
i hojnym jak tylko dla nich samych^ senatorów i panów. 
Dwoma głównie łaskami mógł król jednać sobie życzliwość 
mnićj moźnśj szlachty, chlebem pomniejszych królewszczyzn 
i honorem urzędów powiatowych, niewymownie ponętnym 
szlachcie, a rozdawnictwo tych łask obudwóch stało się pod 
tę porę całkowicie zawisłem od możnych panów. Po owła^ 
dnięciu przystępu do wszystkich większych starostw i eko^ 
nomii^ po wymuszeniu od króla łatwćj niemi dyspozycyi 
drogą cessyi, sprzedaży lub zamiany, sięgnęli panowie na* 
koniec po najmniejsze dzierżawy i wójtowstwa, po czcze ty« 
tuły urzęciów powiatowych, jeśli nie dla własnego z nich 
korzystania, tedy do łowienia sobie niemi szlachty uboż- 
szćj, która przeto prawie nigdy inaczój jak tylko łaską pań- 
ską uczestniczyć mogła w łaskach królewskich. Ztąd owa 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 68 



mnogość najosobliwszych rysów obycsajowych, Erotamia* 
łych dopiero po bliiszem uwzglgdoieniii dciwnój chciwości 
i skwapliwości, z jak) możni panowie starali się zapewnić 
sobie to łaskodawcze pośrednictwo między królem a niźsz) 
szlachtą. 

Oto np» opróżniło się temi czasy wójtowstwo w Mo- 
hilewie, zaraz dwa możne domy litewskie^ Pacowie i Chle- 
bowicze, zgłaszają się o nie po kilkakroć ustną i listowną 
prośbą u króla. Nareszcie jakby o najwyższćj sprawie do- 
nosi senator senatorowi pod dniem 18 maja z Warszawy: 
^, Wójtowstwo mohilewskie dostało się JMci Panu chorąży* 
cowi Pacowi, według pierwszćj obietnicy JKMci. Przysyłał 
po to JMść Pan wojewoda smoleński (Ghlebowicz) na rą** 
czym ale mfectis rebus^ na próżno." Snąć nie dla siebie 
samych ubiegali się panowie na rączych koniach o taką 
włókę ziemi. Przez całe panowanie Władysława IV i dłu* 
gie lata późniejsze wrzała krwawa niezgoda między dwo- 
rami Sapiehów i Radziwiłłów, która z jakichże przyczyn 
urosła? Oto w r. 1634, ówczesny podkomorzy W. Es* Li- 
tewskiego Janusz Radziwiłł uprosił był u króla podstolstwo 
połockie dla p. Zienowicza, (własnym wyrazem Januszowym) 
„biednego ślimaka'^ w usługach ^Badziwiłłowskich, o czem 
następnie zapomniawszy, miał król na prośbę ówczesnego 
pisarza lit. Kazimierza Sapiehy nadać ten urząd domowni-* 
kowi Sapiehów Korsakowi. Obecny jedoak podpisywaniu 
przywileju dla niego, zdołał Radziwiłł jeszcze dość wcze^ 
śnie powstrzymać rękę królewską, i przypomnieniem krop- 
lowi pierwszego słowa odzyskał swojemu „ślimakowi*^ pod- 
stolstwo. ,,A teraz''--czytamy w liście Janusza Radziwiłła 
do ojca — „srodze się gniewa na mnie pan pisarz, i srodze 
tę swoją egzageruje obrazę, a co najboleśniej sza^ przed 
niechętnikami domu naszego dawne niechęci przypomina^ 
i takiemiż z daleka grozi.*' Opływającym w łaskach u dwo- 
ru panom, jak np. synowi dzisiejszego wojewody krakow- 
skiego Lubomirskiego, Jerzemu* dozwalali królowie niekie- 
dy rozdawnictwa urzędów w całych powiatach i wojewódz- 
twach, Jerzemu mianowicie w dwóch wielkich wojewódz** 
twach^ krakowskiem i sandomierskiem. 

Tak przez panów najłatwićj do każdćj kromki chleba 



64 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

i honorów dojść mogąc, niedarmo szlachta przenosiła łaskę 
pańską nad łaskę dworską. „Błogo temu przy dworze, ko- 
mu doma pług orze", mawiano chłodno o faworach kró- 
lewskich, a kto się raz „klamki pańskiój" pochwycił, temu 
opinia ówczesna niezmienne słońce wróżyła. Cisnęła się 
więc uboga i nieuboga szlachta gromadnie do dworskiój 
klamki, i byle równość szlachecka nie szwankowała, byle 
zachowane zostały dawne i nowe konstytucye o wzbronieniu 
magnatom tytułów zagranicznych, byle o przywiezionćj 
przez pana Ossolińskiego kawaleryi N. Panny mowy nie 
było, coraz chętniśj po dworach, pod chorągwią i na sej- 
mikach, służyła panom. Osobliwie ta ostatnia posługa sta- 
ła się w obecnych czasach zarówno miożnym jak i szlachcie 
najniezbędniejszą. W powszechnćj bowiem od niedawna 
przemianie życia i obyczajów w ojczyźnie, wraz z przechy- 
leniem się serc od zamiłowań rycerskich do ziemiańskich, 
z upadkiem wielu starożytnych domów książęcych o dyna- 
stycznych tradycyach i zwyczajach, np. Ostrogskich, Zba- 
razkich lub Tęczyńskich, a nastaniem nowych o wiele niż- 
szój ambicyi, zmieniła się także postać rzeczy po dworach 
pańskich, zaczęli panowie coraz mnićj szlachty zatrudniać 
służbą około siebie. Do wielu obowiązków dworskich uży- 
wano sług z gminu, w milicyi dworskićj, w rycerskich pocz- 
tach panięcych, coraz mniój szlachty chleb pański jadło; 
wyszły z używania kosztowne roty hussarskie szlacheckićj 
krwi, a rozmiłowano się natomiast w tańszćj draganii, 
z przebranych po niemiecku chłopów złożonej. Jedynie na 
sejmikach nie mógł nikt szlachty zastąpić panom, i z tejto 
niezbędnej, najważniejszej usługi . starali się teraz według 
możności korzystać i panowie i szlachta. 

Jakoż korzystano z siebie w istocie nad miarę wszel- 
kićj słuszności. Panowie służyli szlachcie darami, chlebem 
w bezczynnćj służbie „rękodajnćj" przy dworach, stałfemi 
jurgieltami w gotówce, promocyą u dworu królewskiego. 
Szlachta wzajemnie na sejmikach odpłacała panom artyku- 
łami na ich korzyść posłom sejmowym w instrukcyach zle- 
conemi, obieraniem na urzędy poselskie bądźto ich samych, 
bądź synów, przyjaciół pańskich i chlebojedzców; na sejmie 
zaś w urzędzie posłów nadsługiwała szlachta bezwaruuko- 



DWA LATA. DZIEJÓW NASZYCH. 65 

wem głosowaniem na rozkaz pański itp. Działo się to 
wszystko tak głośno, z tak jawnym skutkiem, iż otlsłoniła 
sig niebawem szkodliwość tych nadużyć, i usiłowano wcze- 
śnie zapobiedz ich wzrostowi. Pominąwszy głosy dawniej- 
sze, przypominają sig mianowicie słowa wielkiego ostrze- 
gacza narodu, Skargi, wyrzeczone w jednem z kazań sejmo- 
wych w obec króla, senatorów .i licznój szlachty, gromiące 
przemocny wpływ magnatów na sejmiki. „Patrzcie do ja- 
kicheście nieprzystojności i prawie dziecinnych i śmiechu 
godnych postępków i zagmatwania przyszli. Naprzód obie- 
ranie posłów na sejmikach takie jest, iż możniejszy a śmiel- 
szy czynią, co chcą, albo się sami obierają, i drudzy mało 
nie dożywotny sobie ten urząd czynią, albo takie wystawia- 
ją, którzy ich myślom i przedsięwzięciu służą. A szlachta, 
w prostocie nie wiedząc co się dzieje, przyzwala i wrza- 
skiem wszystko odprawuje... Drudzy podobno od jakich 
panów natchnieni, a drudzy snąć upominkami kupieni, ich 
myślom dogadzają... A gdy ich obieranie minie, takie ar- 
tykuły napiszą, któremi myślą swoim służyć i sejmowe 
sprawy zatrudnić usiłują naleganiem w rzeczy od wszystkich 
braciój a]ono sami od swój głowy i affektów swoich zdrowym 
i należytym królestwa radom sejmowym przeszkody i za- 
mieszki, jakie mogą czynią, burząc towarzysze, którzy o ich 
myślach nie wiedzą, nie to co im prości bracia poruczają 
i co Bzeczypospolitćj pożyteczno, czynią.'* 

Były to nadużycia magnatów mniejszych, którzy nie 
zasiadając w senacie, kazali obierać się posłami. Więcćj 
jeszcze nadużyć popełniali magnaci senatorowie albo nie 
chcący posłować sami narzucaniem sejmikom kandydatów 
poselskich z swego ramienia. Narzucano i obierano ich 
tylu na każdy sejm, iż uznano wkrótce potrzebę położenia 
tamy zgorszeniu. W tym celu wszystkie prawie instrukcye 
sejmikowe tój pory, obok artykułów pańskim poświęconych 
prywatom, domagały się na wzór instrukcyi sejmiku lubel- 
skiego z dnia 2 stycznia r., 1643, „żeby każdy poseł po- 
przysięgał na początku zasiadania, jako nie jest sługą rę- 
kodajnym, jurgieltnikiem i nikomu obowiązanym, i jako ni 
od kogo upominków nie przyjął". Bez względu na co obie- 

Dzieia Karola Szajnochy T* IX. * 



66 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

rano na każdym sejmiku tłam dworzan rgkodajnych i jur- 
gieltników, którzy przed wyborem swoim obowiązywali się 
panom do pewnych bardzo wyraźnie określonych usług na 
sejmie. Niektórzy np. musieli assystować tam dworowi pa- 
na swojego i nadsługiwać mu kosztem obrad publicznych, 
zkąd mianowicie elekcya Władysława IV niemało ucierpia- 
ła. Po wielokrotnych bowiem upomnieniach marszałka iz- 
by rycerskiój Sobieskiego, aby posłowie wcześniśj schodzili 
się na obrady, wykryła wszczęta o to w dniu 5 listopada 
rozprawa w izbie, iż wielka część posłów trawi iporanki 
assystowaniu panom swoim w gospodach. A lubo ci słu- 
żebni posłowie i swoją nieobecnością i żądanem późniój 
sprawozdaniem z zapadłych tymczasem uchwał wielką krzyw- 
dę wyrządzili obradom, nie przyniosło im to surowszego 
skarcenia nad proźbę jednego z posłów do marszałka izby 
poselskiój: „aby ich przestrzegł, iż jeśli nie dobru Bzeczy* 
pospolitój lecz panom służąc, chcą się im przypodobać i as- 
systować, niech co chcą czynią, a niech nie przeszkadzają 
sprawom publicznym." 

O innych, nierównie większśj wagi usługach, do jakich 
tacy sprzedaj ni posłowie zniżali się swoim chlebodawcom 
podczas sejmików, oświecić może informacya hetmana pol- 
nego Krzysztofa Radziwiłła, dana wyprawionemu na sejm 
warszawski z r. 1620 poufnikowi, w celu udzielenia jój prze- 
najętym przez hetmana polnego posłom. „Z pany posła- 
mi"— zaleca Radziwiłł między innemi wysłańcowi swojemu 
— ,,mianowicie tymi, których na osobnym regestrze nazna- 
czyło mu się, będzie imieniem mojem porozumiewał sięi 
prosząc ich, aby w to potrafili, jakoby tam do przyjazdu 
mego konkluzyi żadnych nie czyniono. Żeby tak do obrad 
nad obroną granic przystępowali, jakoby naprawę praw 
i wolności na pamięci mieli, bo im większe niebezpieczeń* 
stwo, tem lepszy czas dopinać tego, czego ojczyźnie potrze- 
ba. Żeby na abbrewiacyą sejmu zgoła nie pozwalali... Że- 
by sprawę pewną, która ustnie się poleciła, na pamięci 
mieli i t. d.'* Gdy zaś przekupiony na sejmiku jurgieltnik 
sprzeniewierzył się na sejmie zobowiązaniu, groziło mu tam 
podobne obwołanie go kłamcą, jakiem np. teraźniejszy ge- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 67 



neralny starosta wielkopolski Leszczyński według starćj po- 
wieści skarał przeniewiercę swojego. „Powiadają, że Le- 
szczyński z podskarbstwa przechodząc na podkanclerstwo 
koronne, i starając sig o kwit uwalniający go od urzędu, 
ledwie nie całą izbg poselską ujął to pieniądzmi to prezen- 
tami, że już bezpiecznie do czytania kwitu przystąpił. Gdy 
cała izba zabrzmiała: zgoda! po uciszeniu się, jeden poseł 
zawołał: nie masz zgodyl i skrył się, a Leszczyński trzy- 
mając regestr, co komu dał, zawołał z impacyencyą: A któ- 
ry to tam taki syn, com mu nie dał? A ów kontradycent 
nie pokazał się, bo był wziął, i był w regestrze.^"" 

Tak otwarcie z swymi regestrowcami postępując na 
sejmie, pozwalali sobie panowie jeszcze więcćj swobody na 
sejmikach. Wiele sejmików bywało jakby tylko gościnnem 
zgromadzeniem w domu jednego lub kilku najmożniejszych 
panów powiatu, którzy niczego dla pozyskania swoich go- 
ści nie oszczędzali. Kandydatów do regestru pańskiego 
traktowano obietnicami hojnego myta w gotowiźnie lub zie- 
mi, ogółowi zebranój szlachty pozostawiono wolny wybór 
między traktamentem, przyjaźnią lub nieprzyjaźnią. Dla 
przyjaciół stały długie rzędy stołów nakrytych, przypomi- 
nające swoją obfitością gościnny dom Zborowskich, o któ- 
rym opowiadano, że był kuchnią wszystkich chudych pa- 
chołków. Gzem zaś sejmowe i sejmikowe kuchnie pańskie 
bywały, poznać można ze śmiałości kuchmistrza terazniej^ 
szego wojewody podolskiego Stanisława Kewery PotockiegOy 
okazanćj w czasie podróży pańskiśj na elekcyą kroIa Wła- 
dysława IV. Stanąwszy z całym stukilkudziesięcio-wozowym 
taborem kuchennym na polu elekcyjnem pod Wolą, i ma- 
jąc tam obiad na kilkaset osób gotować, poczytał kuch- 
mistrz za najstosowniejsze ku temu miejsce znaną szopę 
senatorską na polu, i zabierał się już z kucharzami swoi- 
mi do rozłożenia w nićj ognisk. Dopiero przybycie mar- 
szałka sejmowego Jakóba Sobieskiego odwiodło go od za- 
machu, a teraz po latach 14 ugoszczą on zapewne szlachtę 
sejmikową w Kamieńcu lub Haliczu. 

Nieprzyjaciół sejmikowych traktowali panowie postra- 
chem sprowadzonych z sobą tłumów żołnierskich. Przy- 
bywały one albo jako zwyczajna milicya dworska towarzy- 



66 DZIEŁA KAROLA SZAJSOCHY. 

sząca panu w podróży, albo jako towarzystwo z pod cho- 
rągwi pański^' w ełuźbie pabliczDej, przyznające sobie 
prawo do udziału w obradaib sejmikowycli, ahj nlem panu 
swemu usłużyć. Przyzwyczajono sig wprawdzie do widoku 
tych zbrojnych orszaków pańskich, ale obecność onych nie 
omieszkała ciążyć sejmikom, głusząc nieraz słowa szczękiem 
orężft. ,, Widziałem czgsto na sejmikacli^' — opowiada nam 
wychowaciec takich zbrojno obradujących zgrumadzeń-" 
„tak wielką liczbg towar/.ystwa i różnych oficyalistów woj- 
skowych, iż rzekłby kto, że si§ sejmik obrócił, w koło ry- 
cerskie, a ztąd jaka sig dzieje wiolencya wolności, kiedy 
wszystko rozstrzyga ?ic argumentami szabli dobytćj, a żoł- 
nierze statuta piszą." I były to te2 statuta, i prawa godne 
swoich autorów. Ledwie nie całe prawodawstwo sejmiko- 
we obecnych czasów wylęgło sig tym sposobem z przekup- 
stwa \i przemocy magnatów powiatowych, a składając sig 
głównie z instrukcyi posłom na sejm czyli artykułów sej- 
mikowych i tak zwanych laudów czyli uchwał wewnętrzne- 
go porządku województwa lub ziemi dotyczących, zaczęło 
od niedawna tamować szkodliwe rozporządzenia najwyższe- 
go ustawodawstwa na sejmie i postanowienia rządów kró- 
lewskich. Zwłaszcza w dwóch walnych wymaganiach, jakie 
Bobie wzajemnie czynili naród i król, to jest w wymaga- 
niu podatków od narodu przez króla a urzgdów i chlebów 
Msługi od króla przez poddanych, czuć sig dawał zgubny 
wpływ tegoczesnych instrukcyj i laudów sejmikowych. 

Co do podatków, tych żądano zwyczajnie tytko na 
opatrzenie granic, osobliwie w porze niebezpieczeństw gro- 
żących, ale i w takim razie odpowiadały sejmiki najczgścićj 
pamiętnym artykułem instrukcyi sejmiku lubelskiego z dnia 
" lipca 1641 r., który opiewał dosłownie: „Iż oczywistego 
ebezpieczeństwa województwo uasze nie upatruje od ce- 
rza tureckiego, zaczem na żadne podatki Ich M. panom 
słom naszym a pogotowiu na 2aduą wojng zaczepną nie 
■zwalać zlecamy." Gdy zaś dzięki staraniom gorliwszych 
lywateli, zezwolił sejm na jakie takie podatki i dowiedziały 
i o tern zwyczajne po sejmach sejmiki relacyjne, rozbija- 
sig sprawa podatków o ów dalszy szkopuł samowoloości 
mików, na który narzekido tyle głosów spółczesnych, 



• DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 69 

a między innemi np. list króla Władysława do hetmana 
w. Koniecpolskiego z dnia 23 sierpnia 1636 r. Wyliczyw- 
szy w nim nagromadzone zewsząd nad krajem niebezpie* 
czeństwa kozackie, krymskie, tureckie, kończy list królew- 
ski z goryczą: ,;Tego wszystkiego prywatne szafunki po- 
datków po województwach przyczyną." Ogółowo bowiem 
na sejmie uchwalony pobór podatków szedł na sejmikach 
pod nowe obrady nad sposobem uiszczenia się tym albo 
owym rodzajem opłat, bywałjporuczany obranym na sejmikach 
poborcom; ci w urzędowaniu swojem kierowali się powszech- 
nie względami prywatnemi, ociągali się bezkarnie z odsta- 
wieniem wybranych summ, kładli znaczną część poboru na 
karb retentów czyli naleźytości zaległych, nie wiedzieć czę- 
sto u kogo. Nigdy całkowita summa uchwały sejmowćj 
nie wpłynęła do skarbu, „te pobory (czytamy w jednój 
z mów sejmikowych r. 1639) więcćj banicyi dłużnikom po- 
borowym niż pieniędzy skarbowi wnoszą," nawet w czasach 
gwałtowniejszej potrzeby ratowania ojczyzny podatkami po 
całych latach zalegały rachunki. „Jeżeli takowym trybem 
wyciągać Ji)ędziem podatki'* — ostrzegał w najkrytyczniej- 
szem położeniu ojczyzny teraźniejszy generał wielkopolski 
Leszczyński— „i pod takowąż prawa indulgencyą jak po te 
czasy, boć pobłażliwość w karaniu to największa u nas po- 
kusa do grzeszenia, toć jakośmy dwuletnich podatków do 
tego czasu nie wybrali, tak teraźniejszych nie wybralibyśmy 
za drugie tyle." 

Im większój zaś niechęci, oporności, doznawał król 
w pierwszój głównój sprawie sejmików, wymaganiu podat- 
ków od szlachty dla skarbu i Rzeczy pospolitój, tem natrę- 
tniejszą była ona królowi w drugiśj z najważniejszych 
spraw sejmikowych, w wymaganiu jaknajspieszniejszego wy- 
konywania takzwanój sprawiedliwości rozdawczój justitiae 
distributivae tj. jaknajspieszniejszego rozdawania wszelkich 
wakansów. Inaczój cóż za hałas powstałby był na sejmi- 
kach, gdyby król przez czas dłuższy pozostawił był w swo- 
im ręku jakiś urząd, jakieś starostwo wakujące. Pierwszą 
czynnością każdego sejmu było upomnienie króla do roz- 
dania opróżnionych przed sejmem godności i królewszczyzn; 
każda instrukcya sejmikowa zawierała w dodatku szereg 



70 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

żądań prywatnych czyli petytów, w których szlachta sejmi- 
kowa zalecała królowi pewną liczbg osób do obdarzenia 
temi łaskami. Oprócz kilku chudych pachołków i rzeczy- 
wistych ubogich, dla których o wójtowstwa, młyny, assygna- 
cye na cła proszono, byli to zwyczajnie najmożniejsi pano- 
wie województwa, jedyni kandydaci do większych darów 
szczodrobliwości publicznój, która dopiero przez nich spły- 
wała w okruchach samymźe układaczom artykułów instruk- 
cyjnych. Często obostrzano te artykuły surowem zleceniem 
posłom, aby na nic innego nie zważali na sejmie, dopóki — 
by nie stało się zadość forytowanym przez sjąjmik panom- 
Ograniczało to niezmiernie wolną dyspozycyą królewską, 
czyniło uszczerbek rzeczywistym zasługom, wywoływało już 
wówczas ciężkie skargi na szkodliwość mieszania się sej- 
mików w dystrybucyą łask i urzędów. „Com na sejmiku 
przedsejmowym mówił na domysł" — prawi naprzykład na 
sejmiku w Opatowie r. 1637 jeden z obranych tamże po- 
słów Andrzej Pilawa Moskorzewski — „to na sejmie prze. 
szłym oczywiście widziałem, iż artykuły nasze własną są 
siecią, którą w odmęcie sejmowym spore węgorze łup sobie 
poławiają. Bo tym ponikiem nietylko nagrody zasłużonym 
należące wyciągnęli, ale i liczbę dochodów pańskich tak 
zcieńczyli, że podskarbiowie obojga narodu jawnie to poka- 
zali, iż pan dzisiejszy wszystko a wszystko rachując, z Li- 
twy i z Korony na stół swój nie ma spełna dwóchkroć sta 
tysięcy intraty, tak ekonomie porozbierane, drugie obcięte- 
jurgieltami onerowane, a prawie wszystkie arendami lekkie- 
mi ścieńczone." 

I gdybyż na samo zmarnowanie królewszczyzn i po- 
datków ograniczył się był nieszczęsny wpływ sejmików! Nie 
przestając wszelako na tem, przedarł się on we wszystkie 
inne sfery działań publicznych, obalił mianowicie powagę 
sejmów, bądź to zupełnem onych zrywaniem, bądź nieprzyj- 
mowaniem uchwał sejmowych w pierwotnój ich osnowie, 
lecz z dowolnemi w lada województwie zmianami. O nie- 
rzadkiem rwaniu się sejmów z winy instrukcyj, czyli arty- 
kułów sejmikowych wyrzekł na sejmie w obecnym r. 1646 
kasztelan gdański Stanisław Eobierzycki: „Często z ni- 
czem odjeżdżamy z sejmów niedoszłych, rozumiejąc, żeśmy 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 71 



wybornie zaradzili wolnościom naszym, chcąc komuś coś 
ugrozić, a nietylko Rzeczpospolitą, ale i samych siebie po- 
gotowiu gubimy. Przyczyny gdy upatruję, pierwszą znaj- 
duję, że artykuły przynosimy w kopertę dobra pospolitego 
obwinione, a kto ten pliK otworzy, iż albo nienawiścią prze- 
ciwko komu albo prywatą są napełnione, których obojga 
albo egzorbitancyami dochodzimy albo też owym środkiem 
uniwersalnym, który może się nazwać najlepszych rad za- 
walidrogą.*' — „Podnosimy jakąś rebellią przeciw ojczy- 
źnie" — mówi o wywracaniu ustaw sejmowych radami sej- 
mikowemi znany nam starosta wielkopolski Leszczyński— 
„co na sejmie każe, to na sejmikach landami znosimy, al- 
bo dosyć temu nie uczynimy. Od sejmów rewokujemy do 
sejmików, miasto tego co obyczajem przodków sejmiki do 
sejmów rewokowały. Wymyśliliśmy sobie niedawnego czasu 
i sejmiki relacyjne, fundament i najgłówniejszą przyczynę 
zamieszania w ojczyźnie, a prawo pospolite sejmiki relacyj- 
ne z deputackiemi złożyło.'* Na tęż samą „konfuzyą" sej- 
mikową, na „lauda, które się na sejmowej powagi umniej- 
szenie po województwach i powiatach zagęściły,'* „lauda 
szkodliwe i niepewne, zgodny Rzeczypospolitśj konsens tar- 
gające,'* uderza r. 1641 w swoich listach przedsejmowych 
sam król Władysław. Boć nikomu zaprawdę nie przynio- 
sły te instrukcye i lauda powiatowe tyle osobistój goryczy, 
jak królowi Władysławowi w jego kilkuletnich staraniach 
o tak zwaną „wdzięczność królewską.'* ,, Burzliwego morza 
sejmowania (i sejmikowania) polskiego*'— zdumiewa się je- 
den z politycznych prawdomowców onego czasu — „nikt ani 
zgruntować, ani pojąć, ani opisać nie potrafi," a nadmie- 
niona tu sprawa „wdzięczności" Władysławowśj to najnie- 
fortunniejsza ze wszystkich łódek, jakie kiedykolwiek koła- 
tanę były tern morzem. 

Ze swoich trzech zwycięzkich wojen po koronacyi wró- 
cił król Władysław obarczony długiem 700,000 zł., jako 
głównie na potrzeby Rzeczypospolitśj zaciągniętym, tak też 
od ni^j zaspokojenia wymagającym. Zaraz też w r. 1635 
zażądaną została od sejmu, wypłata długu, że jednak król 
nie udał się najpierwćj do sejmików o zezwolenie, przeto 
powstrzymały się obrażone powiaty od wszelkićj wzmianki 



72 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



O wdzięczności w instrukcyach, a bez tego posłowie na nic 
przyzwolenia dawać nie chcieli. Naprawił tedy Władysław 
uchybienie sejmikom, obsyłając je natychmiast proźbami 
o „wdzięczność'^ na przyszłym sejmie, powtarzanemi odtąd 
rokrocznie przed każdym sejmem. Ale wszelka świadomość 
owego szczęścia i błogich wczasów, jakiemi teraz dzięki 
Władysławowi lubiono przechwalać się w Polsce przed ca- 
łym światem, nie wystarczyła do zmiękczenia szlachty 
w oporze przeciw „wdzięczności,'' nie wymogła u niśj po- 
datków na dług królewski. Minęło kilka sejmów z kilku- 
set sejmikami bez skutku; zawsze instrukcye sejmikowe 
niweczyły żądania króla; ** nie pozostało mu nic innego, jak 
uciec się o pomoc do tćj siły, która najpotęźnićj władała 
sejmikami; do możnych panów. Najpierwszym ku temu na- 
stręczył się znany nam kanclerz w. lit. książę Albrycht Ra- 
dziwiłł, posiadaniem wołyńskich dziedzictw Ołyki^ Łucka, 
Pińska i wielu innych, istne królewiątko wołyńskie, samo- 
władca sejmików łuckich. Długą przytem, jak wiemy, za- 
żyłością i przyjaznemi do r. 1642 stosunkami związany 
z dworem i rodziną królewską, nie mógł licznemi jćj do- 
brodziejstwami zniewolony Badziwiłł niczem innem jak go- 
towością do wszelkich usług odpowiedzieć Władysławowi, 
gdy ten staremu przyjacielowi swojej młodości pochlebił 
proźbą o danie mu „audyencyi/' na którćj król możnym 
staraniom Radziwiłła sprawę swoją poruczył. W krótkim 
czasie stanął przyjazny królowi artykuł w sejmikowćj in- 
strukcyi łuckiśj; posłowie łuccy na posiedzeniu sejmowem 
z dnia 25 lutego 1642 wnieśli pierwsi wdzięczność królew- 
ską; król posłom kapeluszem a Radziwiłłowi uśmiechem 
podziękował. Lecz oto rygor sejmikowych instrukcyj rus- 
kich, krakowskich, wielkopolskich, nakazujący surowo w ża- 
dnym razie niedopuścić „wdzięczności," pobudził kilku po- 
słów tych ziem do ozwania się z kontradykcyą i zniweczę- 
nia tem wszystkich nadziei króla, zabiegów Radziwiłła. 
Posłowie wielkopolscy mieli zlecenie tylko pod 10 warun- 
kami przystać ,;na wdzięczność,'* małopolskim kazano z osta- 
tecznem postanowieniem odnieść się do sejmików przed no- 
wym sejmem. 

W takim stanie rzeczy należało spodziewać się, iż 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 78 

książg kanclerz lit* tein usilnićj popierać będzie swoje sta- 
rania o podźwignigcie \,wdzięczności.'^ Tymczasem łaska 
pańska nawet w usługach króla na bystrym wówczas jeź- 
dziła koniu. We trzy miesiące po tśj przysłudze zażądała 
królowa Cecylia przy nowój regulacyi dochodów swoich, aby 
Radziwiłł należącą j^j ze swego starostwa tucholskiego opła- 
tę roczną podniósł do 30,000 zł. Ze względu na zwiększę* 
nie się wszystkich prawie dochodów ziemskich, uznawał 
książę słuszność żądania, gotów był podnieść opłatę do 
26.000, lecz 30,000 zdało mu się za wiele. Wysłani doń 
komisarze królowój zapowiedzieli mu w końcu rozstrzygnię- 
cie sprawy sądem sejmowym, na co pobożny Radziwiłł, fun< 
dator klasztorów i kościołów, autor wielu ksiąg ascetycz* 
nych, zawołał: „Prędzejby się sejm rwał, i zachwiałaby się 
wdzięczność królewska, niżby mnie przeciw wszelkićj słu- 
szności do prawa pociągać miano." I nie wchodząc już 
w żadne dalsze układy, rozgniewany na cały dwór, odje- 
chał na czas dłuższy do swojój wołyńskiój rezydencyi Oły- 
ki, dla poburzenia ztamtąd sejmików przeciw królowi. 
„Chcąc zmusić króla do wynagrodzenia mi krzywdy'*— opo- 
wiada książę pod datą październikową r. 1642 w łacińskim 
pierwotworze swych pamiętników— „a oraz szlachetną wspa- 
niałomyślnością pokazać, iż król bezemnie żadnój nadziei 
wdzięczności mieć nie może, wyprawiłem do niektórych po- 
wiatów ułożone przezemnie artykuły, aby nigdzie nie ze- 
zwalano na ,,wdzięczność," aż póki król pokrzywdzonym 
dość nie uczyni. „Inne też rzeczy przydałem, o których 
wiedzieć mogłem, że będą przykre królowi." 

Następstwem tego była powszechna o nowym roku za- 
wierucha sejmików poduszczonych. Dość było na jednym 
uzyskać protestacyą przeciw „wdzięczności," a Radziwiłł 
„artykułami" swojerai kilka poburzył. Na sejmiku woje- 
wództwa ruskiego w Wiśni, na sejmiku wileńskim w Li- 
dzie, nie chciała szlachta ani słyszeć o żądaniu królew- 
skiem. Najbliższy Radziwiłłowi sejmik wołyński w Łucku 
nie mógł znieść przygotowanego ładunku żywiołów palnych, 
rozerwał się od zbytnich hałasów kilku naraz przeciwników 
królewskich, „nie potrzebując wcale pomocy mnogich obec- 
nych tam obrońców krzywdy mojćj" — pisze Radziwiłł 



74 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



W styczniu 1643 r. Przestraszony tern dwór musiał jak 
najprędzej myśleć o zgodzie jeszcze przed sejmem przeje- 
dnać Radziwiłła, i w istocie grzecznościami, pośrednictwem 
najwyższy cłi dostojników, obietnicą 15,000 rocznie na Mo- 
łiilewie, dokazał tego. Udobruchany książę wrócił w ciągu 
sejmu na dwór warszawski, a witając króla dnia 14 marca, 
rzekł mu wyraźnie: ,,Żem niektóre punkta rozesłał na sej- 
miki, tego się nie pre, ale nie dla tegom to czynił, abym 
się sprzeciwiał potrzebom W. Król. Mości, lecz abym ja- 
wnie pokazał, że mogłem i mogę jeszcze zaszkodzić.^' Ale 
i przejednanie Radziwiłła nie wystarczyło do wymożenia na 
szlachcie „wdzięczności'^ w sumie kilkakroć stu tysięcy zło- 
tych, lubo za to część Pomorza wróciła narodowi. Prze- 
ważna liczba sejmików przed sejmem następnego r. 1643 
uzbroiła swoje instrukcye groźnemi artykułami przeciw 
„wdzięczności," i takież usposobienie wzięło górę u więk- 
szćj części posłów na sejmie. Tyluletni zapamiętały opór 
poselskićj i sejmikowćj szlachty przeciw najsłuszniejszym 
prawom i żądaniom królewskim oburzył kilka serc szlache- 
tniejszych, mianowicie siedmiu życzliwych królowi możnych 
panów w senacie. Wystąpili więc na przedostatniem po- 
siedzeniu* sejmowem dnia 28go marca, przed kołem poseł- 
skiem . z oświadczeniem, iż jeśli Rzeczpospolita nie zechce 
uczynić zadość obowiązkowi, oni z własnych majątków za- 
płacą dług królewski. 

To przejęło szlachtę obawą, aby tak wielka ofiara nie 
nadała senatorom zbytnićj przewagi, w sprawach publicz- 
nych, którćj winni byli zapobiegać posłowie. Zaledwie bla- 
dy promień nadziei z niespodziewanój strony zabłysnął dłu- 
gom królewskim, osłoniły go natychmiast ciężarne zwyczaj - 
nemi sejmowemi gromami chmury, i już w dniu dzisiejszego 
posiedzenia ugodził jeden z takich gromów sejmowych w bliz- 
ką ziszczenia się „wdzięczność,*' ugodził wyjściem z prote- 
stacyą jednego z posłów litewskich, zrywającem sejm cały. 
Powiodło się na szczęście uprosić kontrady centa do powro- 
tu i cofnięcia swćj protestacyi, gdy oto naraz nowe niebez- 
pieczeństwo. Ostatnie posiedzenie sejmowe dnia 29 marca 
1643 r. przypadło w niedzielę kwietnia, z niesmakiem wie- 
lu na bankiety spieszących posłów. W rozpoczętćj o to 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 75 

sprzeczce między posłami a biskupami, w którćj duchowDi 
aznawali stosowność niedzieli do prac sejmowych, świeccy 
przeciwnie, przyszło do tak srogiój zamieszki, iż kilku po- 
słów zabierało się już do wyjścia z protestacyą, zrywającą 
i sejm i „wdzięczność." Wtedy kilku senatorów dla uspo- 
kojenia wzburzonych zaręczyło solennie, że posiedzenie dzi - 
siejsze nie potrwa długo, i zajmie się tylko mnićj ważnemi 
sprawami, mając jeszcze cały dzień jutrzejszy do obrad, 
w niedzielę bowiem według dawnego zwyczaju nigdy sejm 
się kończyć nie może. Uśmierzeni tem zmyśleniem kontra- 
dycenci zatrzymali się jeszcze na chwilę w izbie, potem 
wyszli bez protestacyi do- swoich zabaw; garstka zaś pozo- 
stałych posłów i senatorów po całonocnćj naradzie zamknę- 
ła szczęśliwie sejm uchwaleniem niezaprzeczanćj już przez 
nikogo sprawy ;,wdzięczności". 

Smutny żart senatorów uwolnił ją od dalszego zaprze- 
czania na sejmie, ale ileż jeszcze oporu, przeszkód i swa- 
rów pozostało jój na sejmikachl Po ośmiuletnich przygo- 
dach na owem „morzu sejmowania polskiego^' czekały sko- 
łataną łódkę „wdzięczności" ciężkie jeszcze burze u portu 
sejmików relacyjnych, „pociosywujących" każde dzieło sej- 
mowe. Na uchwaloną summę długów królewskich otrzy- 
mał król od każdego województwa „instrument" z podpi- 
sem posłów, wyszczególniający obliczoną na każdy powiat 
kwotę poboru. Z temi instrumentami należało królowi wy- 
prawić posłów do wszystkich województw i powiatów z proź- 
bą o egzekucyą uchwały sejmu. Ztąd na wszystkich prawie 
sejmikach nowe kontradykcye i protestacye. Sejmiki wiel- 
kopolskie uznały nadesłany sobie skrypt królewski niedo- 
statecznym, i do dalszych w następnym roku sejmików ca- 
łą rzecz odłożyły. Na sejmikach małopolskich jeszcze więk- 
szą krzywdę poniosła „wdzięczność", na zgromadzeniu bo- 
wiem szlachty proszowskiśj województwo krakowskie z u- 
chwalonój na sejmie summy odcięło 80,000 zł. Sejmikom 
ruskim zaledwie po najuporniejszych „kontrowersyach" po- 
dobało się zezwolić na wypłatę. Wszystkie bez wyjątku 
sejmiki zaprotestowały przeciw ustanowionój w Warszawie 
taksie poboru, a bardzo wiele ociągało się do późna z wy- 
płatą swoich udziałów. Jeszcze na ostatnim sejmie za ży- 



76 DZIEL \ KAROLA SZAJNOCHY. 

cia Władysława IV musiał w. kanclerz kor. w zwyczanśj 
przed obradami propozycji królewskiój przypominać sta- 
nom niedopłacone reszty „wdzięczności", Lepićj niż król 
na takićj wypłacie uchwalonych mu summ wyszedł Radzi- 
wiłł na skromnych skutkach swojćj obosiecznej publiczne- 
mu spłaceniu długów pomocy, skuteczniejszej dla niego bu- 
rzeniem sejmików przeciw „wdzięczności" niż dla króla 
owem zniweczonem na sejmie posłów łuckich spraktykowa* 
niem. Aby więc przy tćj obosieczności książęcia nie ziści- 
ło się nazbyt wcześnie jego własne przed sejmem oświad- 
czenie królowi, że chciał i może jeszcze zaszkodzić, nazna- 
czył mu Władysław dla ostatecznego pojednania bardzo 
łaskawą audyencyą w dniu 7mym kwietnia, o którćj jeszcze 
tego samego wieczora przybył w dyaryuszu Radziwiłłow- 
skim wielce zadowolony zapisek: „Dziś z łaski bożćj po- 
wiodła mi się audyencyą u króla. Otrzymałem 15,000 na 
Mohilewie, z zapewnieniem dalszćj prowizyi. I na wszystko 
mi król pozwolił, o com go prosił." 

Tak zyskownem, tak dowolnie w tę lub ową stronę 
kierowanem narzędziem były możnym panom sejmiki. Sej- 
mikom wzajemnie złudna spółka z panami wiele dodawała 
świetności. Przybywało panom i sejmikom znaczenia, rosła 
buta jednym i drugim, a nazywając magnatów bądź żartem 
bądź na prawdę królewiętami, mawiano podobnież o sejmi- 
kach tój pory, iż sobie „królewską władzę przyznają". Czem 
bynajmniśj z toru spółki swojćj nie zbite, lgnęły obie po- 
tęgi tem goręcćj ku sobie. Mimo nieustających nigdy krzy- 
ków na możnowładcze zachcenia panów, garnęła się rzesza 
uboższa coraz tłumnićj pod ich chorągwie, panom zaś plac 
sejmikowy stał się najpożądańszem miejscem przytułku, ra- 
tunku, gotowćj zawsze ^pomocy w każdćj potrzebie. Czyto 
np. książę Krzysztof Zbarazki w r. 1625 przeszkodzić chce 
księciu Jerzemu Zasławskiemu w przejednaniu zabójstwa 
sługi swego Remigiana Libiszowskiego, czyto książę Jere- 
mi Wiśniowiecki w r. 1644 urazę ma do króla o niepoda- 
ną mu rękę przy powitaniu, czy nawet pan marszałek sej- 
miku lubelskiego Stanidaw Firlej pragnie w r. 1646 wy- 
nagrodzone mieć koszta naprawy przewozu w swojćj wsi 
Markuszowie, każdy z nich niesie sprawę swoją na sejmik, 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 77 



Z proźbą o poparcie jśj artykułem w instrukcyi. Nawet 
z daleka od ojczyzny, w zwadach pijanych za granicą^ nie 
zapominali panowie o przyszłym odwecie na sejmikach, 
a gdy w r. 1638 w Niklasburgu, w obec cesarza Ferdynan- 
da i Władysława IV, rozgrzany winem kasztelan sędomier- 
ski Eazanowski wdzierał się w urząd marszałkowi nadwor- 
nemu Przyjemskiemu, ten również niepewny siebie pogroził 
mu obietnicą: „Słysz, ty..,l B§dą o tem wiedzieć sejmikil* 
Ztąd osobliwie w porze zbliżania się takich zgromadzeń 
lękano się wszelkich zwad pańskich, zamieniających się na 
polu sejmikowem w walkę dwóch wielkich stronnictw, 
i z tejto przyczyny zadawał sobie arcybiskup gnieźnieński 
Lipski w czasie sporu między wojewodą krakowskim Lu- 
bomirskim a wojewodą sędomirskim Krzysztofem Ossoliń- 
skim w r. 1640 tyle pracy listami, osobistem orędow- 
nictwem, różnemi zabiegami u króla i sąsiadów, ,,aby 
ci magnales przed sejmikami do zgody przyszli," gdyż 
inaczój ^niezawodne ztąd fakcye i zamieszanie obrad pu- 
blicznych. 

Nie mniój też licznie i nie z mniejszym pośpiechem 
garnęli się panowie na sejmiki w obecnym roku, odbywa- 
jące się właśnie od dnia 13 września na całćj przestrzeni 
Kzeczypospolitój. Garnęli się co żywo w wiadomym nam 
zamiarze poburzenia szlachty do oporu planom królewskim, 
narzucenia sejmikom odpowiednich temu posłów i artyku- 
łów, dopięcia tem ostatniego kresu swoich dotychczasowych 
działań przeciw dworowi. Jako jeden z ciekawszych świa- 
dectw takich sejmikowych zabiegów pańskich, przechował 
się list wojewody krakowskiego Lubomirskiego do sejmiku 
szlachty krakowskiój w Proszowicach, który bez wątpienia 
wzorem był wielu innym, do innych powiatów rozesłanym. 
Nie mogąc dla ciężkiego zapadnięcia na zdrowiu przybyć 
osobiście do braci, przedstawia im wojewoda bogdaj listo- 
wnie tę straszną toń „zagłady^S na którą zawieszona jest 
dziś ojczyzna, a z którćj jedynie raźne wskrzeszenie staro- 
żytnych praw i swobód wyrwać ją może. Zaczem bez for- 
mowania sobie praw nowych przywrócić dawne, wyśledzić 
autora bezprawiów teraźniejszych, wraz z wszelką władzą 
ograniczyć także władzę hetmanów przez dodanie im ko- 



78 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

misarzów, Do rad i listów przydał pan wojewoda sejmi- 
kom na usługi rodzouych synów swoich, z których jeden, 
Jerzy generalny starosta krakowski, obrany został w Pro- 
szowicach posłem szlachty krakowskićj, drugi, Aleksander 
starosta płoskirowski, w Opatowie posłem województwa 
sandomierskiego. Oprócz synów popierało widoki wojewo- 
dy na sejmikach niemało innych pokrewnych lub zaprzyja- 
źnionych Lubomirskim stronników; oprócz wojewody z Wi- 
śnicza wszyscy inni wojewodowie, senatorowie, panowie 
możni, bez żadnego prawie wyjątku, wywierali podobnyż 
wpływ na sejmiki. 

Ztąd jak zgodnemi były mniemania panów o tera- 
źniejszym stanie ojczyzny, tak też zgodnie z ich mniema- 
niami wypadły instrukcye sejmikowe. Wszystkie znane 
dotychczas zlecały posłom swoim niezezwalać na wojnę, wy- 
kryć jćj sprawców, zażądać rozpuszczenia zaciągów, wysłać 
do Turcyi z upewnieniem pokoju, wypłacić Tatarom zaległe 
od kilku lat upominki. W niektórych instrukcyach kazano 
posłom domagać się uchwał mnićj zwykłych, jak np. aby 
hetmani nie byli dożywotnimi, aby posłowie tylko na każ- 
dy czwarty sejm powtórnie obieranymi być mogli i t. p. 
Wszystkie te zlecenia zamykały się w obrębie zamiarów 
i życzeń pańskich, gdyż nawet najważniejsze z tych żądań 
niezwyczajnych, zamiany buławy z dożywotniśj w kilkule- 
tnią, od sejmu do sejmu nadawaną, dogadzało ambicji pa- 
nów, otwierając im częstszą kolćj dobijania się tak upra- 
gnionego zawsze zaszczytu. Ale jak żadne poruszenie mas 
nie obejdzie się w końcu bez ośmielenia ich do żądań po- 
nad życzenia poruszycielów, tak i wzburzona przez panów 
szlachta posunęła się w swoich żądaniach nieco poza metę 
ich życzeń. Panowie tylko przeciw wojennym planom kró- 
lewskim, nie przeciw samemuź królowi burzyli szlachtę, 
wojnę tylko nie króla obalić chcieli gniewem szlachec- 
kim, rozbudzony zaś gniew zasięgnął nierównie szerzćj, 
i co tylko z jakiejkolwiek przyczyny wstrętnem było szlach- 
cie niegdyś lub teraz, wszystko płomiennem tchnieniem swo- 
jem ogarnął. 

Piśmienną tego pamiątką pozostało bezimienne pisem- 
ko pod tytułem: „Skrypt Diskursem pewnego dworskiego 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 79 



ł: 



;t, 






intytułowany/* w niezwyczajnie licznych odpisach krążące 
w tój porze pomiędzy szlachtą. Obok listu wojewody Lu- 
bomirskiego do szlachty na sejmiku proszowskim, jestto dru- 
ga głownia pożogi, rzucona nieznaną rgką w teraźniejszy 
wir sejmikowy. O wiele ognistsza i szerzćj żarem od owej 
wojewodzińskiśj siejąca, potępia ona już nie tylko samą 
wojnę ale i króla, stawiać go na równi z nielubionym od- 
dawna kanclerzem Ossolińskim. Tyle jeszcze od senatorów 
chwalony król jest tu jawnym nieprzyjacielem narodu; do- 
brym jeszcze zamiarom przypisywana a jedynie dla niewcze- 
sności ganiona od senatorów wojna turecka, ma w Skrypcie 
tylko powiększenie władzy królewskiój, zaprowadzenie rzą- 
dów samowładnych na celu. Z powszechnie dotąd czczo- 
nego, uwielbianego ojca ojczyzny stał się Władysław IV 
obecnie postrachem swoich poddanych, otoczonym sprzysię- 
żonymi na ich wolność cudzoziemcami, knującym jakieś „nie- 
zgruntowane myśli, niepojęte, niedościgle zamysły'', po któ- 
rych nie można „spodziewać się czego innego, tylko albo 
ostatnio) zguby ojczyzny, albo strasznych klimakterików" 
i „śmierci pewnśj''. Do tego zaś wszystkiego wiedzie kró- 
la ów znany wróg wolności i równości szlacheckiój, kan- 
clerz w. kor. Ossoliński, o którym „Skrypt Dyskursem zwa- 
ny'' upewnia, „iż dawna to była intencya pana kanclerza 
znosić szlachtę i uczynić Polskę państwem rządzoncm od 
możnowładzców", za co ktoś sprawiedliwie Richeliusem pol- 
skim go nazwał. 

I przeciw Ossolińskiemu więc sroższa niż kiedykolwiek 
wybuchła wrzawa. Lubo kanclerz w. kor. tak ostrożnie 
a nawet dwuznacznie postępował z projektem wojny, okrzy- 
czano go powszechnie głównym j6j autorem i popieraczem, 
upatrzono w wojnie dawne moźnowładcze zamiary Ossoliń- 
skiego, rozciągnięto niechęć publiczną na wszystkich w ogó- 
le możnowładzców. Podczas gdy niektóre województwa sej- 
mikujące głównie przeciw Ossolińskiemu srożały, nakazując 
swoim posłom sejmowym jak najściślćj dochodzić autora 
wojny, w innych województwach podniosły się głosy prze- 
ciw całemu stanowi senatorskiemu, od wieków o chęć wy- 
niesienia się nad szlachtę oskarżanemu, a teraz coraz gło- 
śnićj winionemu przez szlachtę, iż niedość śmiało oparł się 



80 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

planom królewskim, że trzyma z dworem i Ossolińskim itp. 
Na czele agitacji przeciwko całemu stanowi senatorskiemu 
stanęła Wielkopolska, od najdawniejszych czasów kraj ró- 
wności szlacheckiój, przednia straż jój obrońców. Okazało 
się to już w owym liście senatorów wielkopolskich do kró- 
la, przemawiającym tak gorliwie za przypuszczeniem młod- 
szćj braci do równego udziału w radach i postanowieniach 
o wojnie. Teraz w instrukcyi wielkiego sejmiku w Środzie, 
obierającego 12 posłów na sejm, zlecono im żądać bardzo 
niezwyczajnej sceny sejmowój, tj. poufnój rozmowy z sena- 
torami w nieobecności królewskiój. Bywało to zawsze ak- 
tem upomnienia senatu przez stan rycerski; równie jak 
niemiłym dla senatorów tak wysoce ważonym sobie przez 
szlachtę, która w nim jeden z najwalniejszych środków 
przywrócenia zwichnionój równowagi stanów widziała. Te- 
raźniejsze zalecenie tego środka przez Wielkopolan zapo- 
wiadało przyszłemu sejmowi głośną walkę obudwóch sta- 
nów, usilną dążność do zmiany dotychczasowego porządku 
rzeczy, zapewne ze szkodą senatorów. Wszyscy bez istot- 
nego powodu obawiali się wzajemnie jakichciś krzywd i za- 
machów, a gdy główny rzeczywisty zamach tśj pory, sojusz 
Kozaków z Ordą, blizki odżycia w razie niedojścia wojny, 
najgłębszą dla wszystkich był tajemnicą, główne obawy 
i podejrzenia narodu skierowały się bądź szczerze bądź 
podstępnie ku temu z ludzi, który sam jeden odwrócić 
chciał od ojczyzny ów zamach, sam jeden myślał o jój przy- 
szłości. 

Najdziksze baśnie rozbiegły się po sejmikach o królu. 
Malując go sobie teraz krwi i gwałtów spragnionym okru- 
tnikiem, rozpowiadano i donoszono listownie o nim, iż za- 
myśla o mordach w czasie sejmu, chce wyprawić rzeź po- 
dobną nieszporom sycylijskim, powtórzyć posłom sejmowym 
francuzką noc św. Bartłomieja. Już w pogotowiu do tego 
miało stać pod Warszawą 10,000 wojska, które król w u- 
myślnie ku temu zbudowanćj usadowił warowni. Opisywało 
ją wielu świadków naocznych, nie chcących skłonić ucha 
pewniejszym w tój mierze wiadomościom, iż to niedokoń- 
czona budowa domu, który na zakupionym od miasta pla- 
cu murować zaczął kijowski biskup Zaręba, dając mu zwy- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 81 



czajną wówczas obronę wałów. Upierano się przy twier- 
dzeniu, że król pod wałami tćj twierdzy, pod grozą armat 
stojącego tam wojska, odprawić chce sejm tegoroczny. .,1 ty- 
le inszych niecnotliwych rzeczy rozsiewała złość malkon- 
tentów o królu J. Mci" — pisywali spółcześni w późniejszych 
chwilach opamiętania— „iż zaledwie kto zrozumieć dziś po- 
trafi, jak można było wierzyć temu wszystkiemu, znając 
pana tak łaskawćj a dobrotliwćj natury.^^ 

I nie wierzono też po największćj części tym baśniom. 
Rozgłaszano je przecież „dla eksacerbowania animuszów 
szlacheckich", a jeśli panowie senatorowie i nowo obrani 
na sejmikach posłowie, jakoby przestraszeni temi wieścia- 
mi, bardzo powoli wyruszali na sejm, tedy nie należy przy- 
pisywać tego obawie niebezpieczeństw warszawskich, ale 
pewnemu zdrożnemi zwyczajowi, o którego szkodliwym 
. wpływie na sejm obecny, jakoteż o innych szczegółach sej- 
mu całego, na dalszych kartach osobno. 



Ihieia Karola Szajnochy T. JX, 6 



VII. Sejm, 

Słyszeliśmy o owem „fatalnem zleniwieniu" pokolenia 
na łonie szcstęścia i błogich wczasów. Zwlekając pobór po- 
datków, ruszenia pospolite, każdą sprawę publiczną, opó- 
źniała ta niepoczesna przywara także drogę na sejm. Miał 
on trwać zwyczajnie, jak mianowicie w obecnym r. 1646, 
przez sześć tygodni a znaczna część senatorów i posłów 
przybywała dopiero w trzecim, czwartym tygodniu. „Między 
najpierwszemi mieszanin sjmowych przyczynami*' — czytamy 
w pewnym nie drukowanym projekcie naprawy sejmowania 
w tych czasach — „kłaść trzeba, że się późno i nie razem 
na sejm zjeżdżamy. . Któryby tedy z posłów najdalćj trzeci 
dzień w sejm wstąpiwszy, nie przyjechał, a nie dał słu- 
sznćj przyczyny opóźnienia, ma być ekskludowany. Niech 
wiedzą i uważają województwa^ kogo obierają. Wprawdzie 
i na panów senatorów mogłoby się to rozumieć; ale iż nie- 
którzy tytuły trzymają bez intraty, poseł co sejm to inszy, 
i mogą mu bracia na sejmiku koszt nagrodzić, senator zaś 
jako nieustający, trudnoby takiemu wydołać mógł kosztowi, 
mając zadosyć, kiedy na jakikolwiek czas z dobrćj ku oj- 
czyźnie zjedzie żarliwości; nie móglszy zaś na całych by- 
wać sejmach, opuszczałby wszystkie". 

Podobnież i na początek sejmu tegorocznego zjechało 
„bardzo niewielu'' posłów i senatorów. Zwłaszcza ci ostatni 
przybyli jeszcze mniśj licznie niż zwyczajnie, a dziwnym acz 
zrozumiałym sposobem brakowało właśnie najżyczliwszych 
królowi. Przyszło bowiem stawać na sejmie w jego obronie, 
a ponieważ to podawało w niechęć u szlachty, przeto oca- 
lono się późnym W7jazdem albo zupełną nieobecnością. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 83 



Wszystkim przybyłym wskazali marszałkowie koronni i li- 
tewscy przeznaczone dla nich „gospody" w domach mie- 
szczańskich szczupła zaś liczba zjazdu nie przeszkadzała 
bynajmniej otwarciu sejmu. Zagajono go więc zwyczajnym 
trybem na zamku, w przeznaczonym dniu 25 października 
we czwartek, solennem nabożeństwem w przyległśj zamko- 
wi kollegiacie św. Jana. Po nabożeństwie zebrani w swoich 
górnych salach nieliczni senatorowie witali króla- szczupła 
zaś izba poselska w dolnych zajęła się tak zwanemi ruga- 
mi czyli sprawdzeniem wyboru posłów i obraniem mar- 
szałka. W obecnym roku należała laska marszałkowska 
z kolei posłom litewskim, z pomiędzy których obrany zo- 
stał jednogłośnie stary żołnierz i prawnik, Jan Mikołaj 
.Stankiewicz, pisarz ziemski księztwa żmudzkiego i cywun 
ejragolski. Ten po oznajmieniu o tem królowi i otrzymanem 
odeń zaproszeniu „na górę'', zaprowadził nazajutz całe 
koło poselskie do senatu, gdzie długą, pochwalną, prze- 
mową powitawszy króla w imieniu izby, i takąż z ust pod- 
kanclerzego Leszczyńskiego otrzymawszy odpowiedź, przy- 
stąpił z wszystkimi posłami do pocałowania ręki króle- 
wskićj. Na tem skończyły się wstępne solennitates sejmowe, 
a nowe powszechne posiedzenie wszystkich trzech stanów, 
odbyte nazajutrz dnia 27 z rana, odczytaną przez w. kan- 
clerza kor. propozycyą królewską rozpoczęło szereg obrad 
właściwych. 

Była propozycyą królewska w każdym razie cennym 
płodem pióra Ossolińskiego, i w surowy lecz godny sposób 
odpowiadała na dotychczasowe postępowanie kraju z proje- 
ktem wojny. Składało ją kilka różnćj treści ustępów, z któ- 
rych pierwszy kreślił w ogólnych rysach obecne położenie 
ojczyzny, dwa następne traktowały o dwóch głównych 
przedmiotach obrad, t. j. o wojennych zamysłach króla 
i o wynagrodzeniu niektórych uszczerbków ziemskich, nie- 
daWnem rozgraniczeniem Polski od państwa moskiewskie- 
go sprawionych. Ustęp ostatni mniój ważne zawierał rze- 
czy, a przynajmnićj p wiele mnićj gorąco sejm obchodzące. 
Nie rad zapewne, iż tak w szczupłem czytać ma zgroma- 
dzeniu, powstał w. kanclerz kor. swoim abyczajem żywo 
•z krzesła ministrów, i przemówił w obec króla na tronie, 



84 DZIEŁA KABOLA SZAJNOCHY. 



W obec siedzących dwoma rzędami senatorów i nielicznego 
koła stojących pośrodku posłów, za którem w głębi ze- 
brała się nie wielka gromadka tak zwanych arbitrów czyli 
świadków. 

„Osadzili cni Polacy w polach otworzystych swobo- 
dne królestwo swoje, samćj tylko miłości a jednostajnój 
między stanami konfidencyi murem otoczone. Wystawili 
w pośrodku wysoką majestatu królewskiego strażnicę, aby 
z i^iój najodleglejsze burze upatrującego jedynego Pana 
ałyszeć mogli wcześnie przestrogi. Opasali strażnicę gro- 
nem sędziwych senatorów, chcąc aby przy przestrogach 
pańskich, czego Rzeczy pospolitćj potrzeba, dojrzałą a nie 
pory^czą na wsze strony dawali radę. Sami do wojennego 
przypasani oręża, mężną i odważną na się wzięli funkcyą 
ochotnój publicznego bezpieczeństwa obrony. W tem posta- 
nowieniu trwała i trwać będzie, da Bóg nieporuszona całość, 
sława i ozdoba naszćj miłćj ojczyzny. Niesmakować jednak 
i mieszać usiłuje tak dobrze ordynowaną formę rządu po- 
spolitego bezecna chciwość zysków prywatnych. Z wyuzdaną 
spiknąwszy się presumpcyą, osobliwie na ową 'celną zobo^ 
pólnćj konfidencyi szturmuje twierdzę; jakby nieprzyjacie- 
lowi i jego fortelom odkrywszy to dobro pospolite, mogła 
swojćj niezbędnćj tem snadniój dopiąć prywaty. Ztąd po- 
chodzi czułego i dobrotliwego pana przestrogom powinnćj 
ufności umykanie, i zapamiętałe, że niskąd obawiać się 
niebezpieczeństwa nie potrzeba, upewnianie. Ztąd pieczoło- 
wania gorliwego opaczne tłumaczenie, braterskićj senatu 
rady lekkie poważanie, a co najgorsza, ztąd całćj Rzeczy- 
pospolitśj zamieszanie, gdy się sejmy z tejże padają przy- 
czyny, a ojczjzna w nagłym razie bez wszelkiój odbieżaną 
bywa obrony. Boleje serce ojcowskie Jego Król. Mości Pana 
Naszego miłościwego na świeże przykłady, a tem bar4zićj 
boleje, im pewnićj sobie obiecował; że za szczęśliwego 
króla J. Mości panowania wygnaną być miała na zawsze 
ta wichrowata dobra pospolitego nieprzyjaciółka'^ 

„Spłodzony bowiem będąc na łonie jednój spólnćj 
ojczyzny, z mlekiem prawa jśj, ustawy i obyczaje wys- 
sawszy, już w najpierwszćj młodości Bogu i światu wiado- 
me dokumenty gorliwćj ku niój dawszy miłości, a na osta- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 85 

tek jednostaJDemi wolnemi głosami za ojca raczćj, aniżeli 
za pana na tronie posadzony, stateczną wspierał sig na« 
dzieją, że nie tylko powszechną ku osobie swćj, ale i zobo- 
polną wszystkich poddanych swych miał się cieszyć miło- 
ścią, zgodą i konfidencyą, za którą nie tylko w samój 
sobie szczęśliwą, ale jak nieprzyjaciołom straszną tak od 
przyjaciół podziwianą i uwielbianą oddać snadnie mógł tę 
Rzeczpospolitą następującćj potomności. I teraz król J. Mość 
Pan N. Miłościwy bynajmnićj nie desperuje, i owszem z oj- 
cowskim affektem, jako przez posły swe po sejmikach, tak 
i teraz na sejmu niniejszego początku do tój miłości, zgo- 
dy i konfidencyi upominać i pobudzać W. Mciów raczy, 
o sobie upewniając, że jakkolwiek niekiedy złośliwe a raczćj 
płoche i płonne udawały pogłoski, nie znajdzie sig w sercu 
króla J. Mości insza myśl, tylko ojcowska o całości, sławie, 
swobodach i wszelakićj tych cnych narodów szczęśliwości 
pieczołowitość, z którćj .i to pochodzi, że wcześnie W. 
Mściów na ten plac rad publicznych zwoławszy, prace i nie- 
wczasy swoje przy starganem niemi zdrowiu ofiatując, to 
wszystko W. Mciom przez propozycye swoje ogłasza cokol- 
wiek z owćj wysokićj strażnicy strasznego i niebezpieczne- 
go ojczyźnie upatrzyć raczy. A naprzód od pogan../' 

Odtąd jako „pierwszy punkt" propozycyi następuje 
wyszczególnienie klęsk od Tatarów, z którymi stany sej- 
mujące łatwićj dozwolić mogły wojny niż z Turcyą, a „któ. 
rych śmiałość tak dalece wzrosła cierpliwością Rzeczypo- 
spolitćj" — opiewa da.lćj propozycya królewska — „że ani 
na pakta, ani na sromotne od nich za haracz miane upo* 
minki, ani na Eozak)Sw krwią szlachecką zahamowanie, ani 
na swoje od nich Kudaku zbudowaniem i osadzeniem uspo- 
kojenie niedbając, państwa króla JMci corocznie nawiedzają 
niezliczonemi szkodami i pożogami, więźniami Erym i Bu- 
dziaki napełniają, tych nie wspominając, któryclf w wieczną 
zaprzedają niewolę. I tyle sobie w tem pozwalają, że i pod 
sam Jego Król Mości bok, przed kilku miesięcy poseł icli 
szlachcica polskiego pana Zamojskiego, świeżo na Siewierzu 
pojmanego, w ciężkich kajdanach przyprowadzić i tu wolnćj 
""Irwi szlacheckićj sromotny bazar zakładać śmiał, z nie- 
zmazaną hańbą narodów .naszych a nieutulonym Jego Król. 



86 • DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

Mości i wszystkiego dworu na to patrzącego żalem. Do ta- 
kowego bezpieczeństwa przychodzi pogaństwu patrząc na 
szczupłe ku obronie granic Rzeczypospolitćj wojsko, które 
wprawdzie nie podałp dotąd całkowicie na łup i zagładę 
miłśj ojczyzny, oddalić jednak kl§sk wszelkich i niewoli od 
wielu miłych braci naszych ani mogło ani może, przy sze- 
rokich nader otworzystych tamtśj granicy wrotach. A zatem 
gdyby (na go i wspomnieć wzdryga się umysł), strzeż Boże, 
powinąć się noga tak skurczonćj /obronie . miała, w jakićj 
toni zostawałyby państwa tój Rzeczy pospolitćj, na samych 
W. Mościów uwagę król. Jego Mość puszczać raczy*'. ' 

„Co wszystko upatrując Jego Król. Mość wysokim 
i przezornym rozsądkiem swym pańskim, a wcześnie tak 
srogiemu niebezpieczeństwu chcąc zabieżeć, wziął był przed- 
się jak najpotężniejszy wojsku Rzeczypospolitćj przysposo- 
biwszy supplement z ostatka skarbu królewskiego i z przy- 
jacielskićj pomocy, zwłaszcza gdy pogaństwo rozerwane 
wojnami inszemi posiłkowaćby się snadno nie mogło, taki 
za pomdfeą Bożą ojczyźnie naszój pokój sprawić, za jakimby 
już nietylko bezpiecznie ale i z chlubą spoczywać mogła. 
Lecz że nie wiem, jakiem nieszczęsnem' dla Rzeczypospoli- 
tój zrządzeniem, przeciwne udanie wyszpociło tak świąto- 
bliwą Jego Król. Mości intencyą, jakoby wojnę zaczepną 
bez wiedzy Rzeczypospolitej podnosić, wojska cudzoziem- 
skie w wnętrzności państwa wprowadzać, i coś (czego wier- 
nego i poczciwego poddanego o tak dobrotliwym panu usta 
wymówić nie mogą) knować przeciw. Rzeczypóspolitćj umy- 
ślił; przeto zahamować gorliwość, którą pałał do tak wiel- 
kiego dzieła, i ono sejmowi temu c^e zachować raczył. 
Jakoż i teraz przykładem sejmu przeszłego dzieło swoje 
w ręce WMciów oddawa, po ojcowsku żądając, abyście na 
bok odło^wszy niechęci, wolnem i spokojnem sercem 
a uważny* rozsądkiem w te wejrzeli, czego po WMciach 
wymaga chwała Boża, swoboda dusz Jego krwią odkupio- 
if^ch, pewność lubego pokoju, całość granic i sława tych 
cnych narodów, tem tylko samem niepoczuwaniem się 
w oczach świata wszystkiego nieco zaćmiona". 

Kończy pierwszy punkt propozycyi oznajmieniem sej- 
mowi dwóch przeciwnych żądań Krymu i Moskwy. Chan 



DWA LATA DZIEJÓW KASZYCU. 87 



krymski domaga si§ „plugawych upominków trybutu", któ- 
rym Jeśli Ordę na nowe szkody i kajdany brtici naszćj 
posilić'S albo jak wolnemu narodowi przystało, wzgardzić 
należy, sama Rzeczpospolita niech rozstrzygnie. Car mo- 
skiewski ofiaruje przymierze przeciw Tatarom, które mimo 
opacznych wieści nie stanęło jeszcze dość mocno między 
obu państwami, aby go stany sejmujące nie mogły według 
^oli swojój zatwierdzić albo odrzucić. Jaką zaś wagę miało 
to przymierze podówczas, okaże się najlepićj z własnych 
słów propozycyi. „Rozumie to Jego Król. Mość najwyższem 
szczęścia błogosławieństwem tćj Rzeczypospolitej " — czytał 
kanclerz w obec króla i stanów — „za szczęśliwego pano- 
wania swego wynikającem; że ten naród dotąd nieprzyjaźń 
przeciwko nam okazując, tak dalece teraz zachodzi w przy- 
jaźń i konfidencyą, czego wielki wojownik król ś. p. Stefan 
tak gorąco pragnął; i na tem oswobodzenie państw kor. od 
ustawicznćj subjekcyi tatarskićj pokładał. Taż była opinia 
wielkiego wodza z niewymowym króla J. Mci żalem i nieo- 
szacowaną ojczyzny stratą w tym roku zmarłego, ale w wy- 
sokich cnotach, zasługach, tryumfach, na wieki żyjącego". 
Z tą ofiarą przymierza ze strony młodego cara Alexe- 
go Michałowicza wiąże się drugi punkt propozycyi króle- 
wskiej, którym jest sprawa rozgraniczenia czyli tak zwane 
„dokończenie granic" między Polską a Moskwą, rozpoczęte 
niebawem po ostatnim pokoju z carem Michałem nad Pola- 
nówką w r. 1634. Dawniejszym jeszcze rozejmem w Dywi- 
linie r. 1619 odstąpiła była Moskwa Polsce między innemi 
ziemiami także 15 milowy trakt Trubecki za Dnieprem, 
który Moskale w ciągu późniejszych traktatów. o „dokoń- 
czenie granic" wymieniać chcieli koniecznie za inną ziemię 
swojego carstwa. irPo różnych bezskutecznych komisyach, 
ofiarowano nareszcie przed dwoma laty tak znaczny okup 
za Trubeck, iż Władysław lY w ostatecznćj ugodzie z po- 
słami moskiewskimi, w miesiącu wrześniu 1644 r., odstąpił 
w istocie Trubeck, i tem dopiero całą długoletnią spraye 
,, dokończenia" szczęśliwie zamknął. Ale powrót włości tru- 
beckićj da Moskwy zafrasował równie jój posiadaczów dzi- 
siejszych tj. małoletniego potomka Gedyminów Jerzego 
Wiganda Trubeckiego, jego matkę Elżbietę i kilku pomniej- 



88 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

szych posiadaczów w sąsiedztwie, jak przedwszystkiem całe 
W. Ks. Litewskie, do którego Trubeck w czasie połączenia 
z Polską należał. Małoletni książę Trubecki nie chciał 
wraz z swojem gniazdem ojczystem wracać pod panowanie 
moskiewskie, lecz domagał sig od Rzeczypospolitćj albo 
dóbr innych albo wynagrodzenia pieniędzmi; Litwa zaś po- 
dobnież chciała wynagrodzoną mieć stratę dochodów i siły 
zbrojnćj z Trubecka. Należało więc uczynić zadość prawom 
Litwy i sierocego książątka, a jaki sposób najlepiśj odpo- 
wiedziałby temu, pozostawia król zgodnćj radzie stanów 
zebranych. 

Tejże radzie poleca ostatnia część propozycyi kilka * 
dawnych, na każdym prawie sejmie powtarzających się wnio- 
skóWy między któremi na pierwszem miejsca ustanowienie 
komisyi do traktatów o pokój wieczny ze Szwecyą, obwa- 
rowanie reszty Inflant i Dynaburga, zapłata wojsku ukrain- 
nemu, obmyślenie spospbu zgodnego konkludowania sejnów, 
naprawa trybunałów itp. Przy wzmiance o wojsku musiida 
propozycya stosownie do zwyczaju oddać pdbliczną po- 
chwałę nowo mianowanemu hetmanowi wielkiemu Potockie- 
mu, lubo ostatni jego postępek z królem, wzbronienie się 
od pochodu ku Kamieńcowi, nie zjednał mu bynajmniój po- 
chwały w sercu królewskiem. Dla nowo ukorowanćj królo- 
wćj Maryi Ludwiki żąda król takićj reformacyi czyli opra- 
wy, jaką miały inne królowe polskie; dla siebie prosi o re- 
sztę niedopłaconćj jeszcze w niektórych województwach 
„wdzięczności", dla skarbu zaś królewskiego o dawno już 
zarządzoną ale niedopiętą jeszcze rewizyą owćj solnćj wo- 
jewody krakowskiego wsi Świerczy. Zamyka propozycya 
przyrzeczeniem wzajemnćj gotowości do spełnienia wszelkich 
życzeń narodu. „Gokolwiekby stany koronne w słusznych 
od Jego Król. Mości postulatach zażądać chciały, na wszyst- 
ko hojną i szczodrobUwą ręką z zwyczajnego affektu swego 
Jego Król. Mość zezwolić będzie raczył'^ 

Po skończonćj propozycyi przyszło zabrać głos sena- 
torom odpowiadającym na przedłożenia królewskie. Rozpo- 
czynali kolćj senatorowie duchowni, dziś przy dłuższą ale 
niezrozumiałą mową sędziwy arcybiskup gnieźnieński. Macićj 
Łubieński. Mówił bowiem starzec tak cichym głosem, że 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 89 

nikt „ani słyszeć go nie mógł, ani notować^^ a gdy* nadto 
i w izbie poselskiej i w senacie bardzo niewielu było sła- 
chaczóWy odłożono dalsze wota senatorskie do poniedziałku. 
Ale i w poniedziałek tak mało jeszcze zjechało senatorów, 
że mimo zwyczajną długość ich wotów przeciągnęły się 
one zaledwie kilku ostatniemi głosami nad dzień dzisiej- 
szy. Toż czego oddawna nie pamiętano, wotowali dziś dnia 
jednego dwaj biskupi, jeden wojewoda, i jeden z kasztela- 
nów, to jest ks. biskup chełmski z ks. podkanclerzym Le- 
szczyńskim, wojewoda rawski Jędrzćj Grudziński, kasztelan 
sieradzki Przecław Bykowski. Nazajutrz zabierali głos ka- 
sztelanowie: gdański Stanisław Eobierzycki, radomski Pę- 
kosławski,' brzeziński Piotr Charbicki, przemyski Zygmunt 
A. Tarło, sochaczowski Łajszewski z liwskim, wszyscy wiel- 
kim gniewem ku swoim nieobecnym kolegom poruszeni. 
Ponieważ bowiem nieobecność ich pochodziła głównie z oba- 
wy wynurzenia otwarcie sądu swego o wojnie i narażenia 
się tern albo szlachcie, albo królowi, przeto spadł cały 
ciężar tćj otwartości na niewielu obecnych, wielce nim 
przygniecionych w istocie. Prawie każdy też w mowie swo- 
jćj sarkał Eobierzyckiego słowami na tych „Ichmościów, 
tylko w domu wymownych, tu zaś w senacie nieobecnością 
swą oniemiałych''; a ks. podkanclerzy Leszczyński nazwid 
ich nawet sprawcami wszystkich nieszczęść ojczyzny. „Czę- 
sto i zawsze najpierwsza w stanie senatorskim bywa ta 
kwerymonia" — uskarżał się podkanclerzy u wstępu swojej 
mowy — „że z tak wielkićj liczby senatorów ledwie kilku 
albo kilkunastu na początek sejmu zjeżdża się, w czem 
główną winę nieszczęść Rzeczypospolito) pokładają. A za- 
prawdę pojrzawszy teraz na tę w senacie W. Król.' Mości 
pustynię (okrom nas, kilku sług, urzędników i rezydentów 
przy boku W. Król. Mości, sam tylko J. Mość ks. arcybi- 
skup z kilką ichmości przybył), słusznie każdy z- nas tę 
zwyczajną kwprymonię ponowić i do nieszczęść Rzeczypo- 
spolitśj policzyć może. A tem bardziój- i słuszniój, że pry- 
watnie siła się pokazuje być miłośnikami ojczyzny, stają 
śmiele w obronie swobód i praw ojczystych, intencye W. 
Król. Mości różnie interpretując i na nas wiernych słiig 
i urzędników W. Król. Mości onę składają. Ale jako o na- 



90 DZIEŁA KAKOLA SZAJNOCHY. 

._ _ . , . ■ - 

sze urzędy wszystkie nawałności uderzać się zwykły, i my 
je znosić musimy, tak i tę iuwidyą wolnego głosu na się 
bierzemy". 

A co głos wolny wymagał od śmiałych senatorów, tem 
oni według swego mniemania jak najgorliwićj przysłużyli 
dobru pospolitemu. Wszystkie wota senatorskie wypadły 
nieponiyślnie dla wojny, jak ją. król Władysław zamierzał. 
Nie zaprzeczono mu wpr^fwdzie zupełnem na nią niezezwo- 
leniem, ale dozwalano tylko odpornćj, obarczając ją nadto 
warunkami nad wszelką możność przyjęcia. Tylko dwóch 
kasztelanów w drugim dniu wotów, Zygmunt A. Tarło prze- 
myski i Piotr Charbicki brzeziński, nie pozwalali na żadną 
wojnę z ludami muzułmańskiemi, jako w każdym razie za- 
bójczą narodowi. „Być nam ślimakiem i nie wyściwiać łba 
ze skorupy" — zawołał pan przemyski — , jeżeli nie chcemy 
pożartemi być od tćj hydry". Wszyscy inni nie . ro:Łpaczali 
o ratunku ojczyzny, ale jedynie wojną obronną w dobrze 
obwarowanych granicach kraju oczekiwaną, «krajowem nie 
cudzoziemskiem wojskiem podjętą. Posła tymczasem z oświad- 
czeniem pokoju wyprawić do Carogrodu, jak tego wszystkie 
instrukcye sejmikowe żądają, poczytuje mądry podkanclerzy 
w obec jawnych przygotowań wojennych w Polsce za wybieg 
bezskuteczny i ubliżający zarównie. Za to zdało mu się 
rzeczą potrzebną, a kasztelan gdański z innymi przywtó- 
rzył w tem głośno podkanclerzemu, aby nawet wojny obron- 
nćj nie dozwalać inaczćj jak pod trzema warunkami nas tę- 
pnćj treści: 1) aby nowemi konstytucyami wzbronione zo- 
stały królowi wszelkie zaciągi; 2) aby tegorocznych zaciągów 
nie płaciła. Rzeczpospolita; 3) aby król nie osobiście, lecz 
przez iietmanów prowadził wojnę. 

Tym ostatnim warunkiem upadał cały zamysł wojenny. 
Cóż narodowi po wojnie toczonćj przez hetmanów tak 
przeciwnych wszelkim krokom nieprzyjacielskim, jak Potocki 
i Kalinowski? Zresztą tylko osobiście dowodząc całćj wy- 
prawie, mógł król Władysław spodziewać się niezbędnego 
wsparcia państw zagranicznych. Nie wojna więc jakakol- 
wiek lecz zupełne jój uniemożnienie zwłokami i kondycya* 
mi było ostateczną treścią mów senatorskich. Taki nie inny 
zamiar miały one we wszystkich dalszych ustępach swoich. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 91 

Każda uderzała gwałtownie na wprowadzone do kraju za- 
ciągi cudzoziemskie, które jak najprędzej licencyować na« 
leży. W kaźdśj odzywało się równeż oburzenie przeciw 
cudzoziemcom u dworu, jedynym teraz doradcom i powier- 
nikom królewskim, z krzywdą usuniętych od zaufania kra- 
jowców. Jak żołnierz cudzoziemski tak i zawiązywane przez 
tych cudzoziemskich poufników przymierza zagraniczne, nie 
przyniosą Polsce żadnćj korzyści. Dla Polski nie masz in- 
nego ratunku, mniemali bez wyjątku wszyscy oratorowie, 
jak dochowywać ściśle traktatów dawnych, przedwszystkiem 
z Turcyą acz wiarołomną, a według niektórych mówców 
i z Ordą, choćby kosztem trybutu. Nawet śmielsze jakieś 
zdanie wyrzekłszy, cofali się panowie senatorowie natych* 
miast do upewnień o niewywolywaniu tem wojny, a gdy 
^ uczonego Jezuity przechylny dworowi biskup chełmski 
Postrokoński w jednaj części mowy dowiódł był niedawne- 
mi przykładami Szwecyi, Moskwy i Turcyi, że „lubo nie- 
kiedy przysięgi i pakta wielkićj wagi zachodzą, nowego nas 
jednak obyczaju nowa uczy polityka", przyszło mu zaraz 
wczęści następnój dowodlić z Pisma Św., iż grzechem są 
wszelkie wojny zaczepne, bo pismo mówi: dissipa gentes 
guae bella volunt, I dworskich i szlacheckich względów za- 
równo łakomy Ossoliński, mając własnem zdaniem odpo- 
wiedzieć na punkta odczytanćj przez siebie propozycyi 
królewskiej, referował się w punkcie o wojnie do zdania 
ks. prymasa; ponieważ zaś staruszek prymas tak cicho mó- 
wił, że go nikt nie rozumiał, ztąd i zdanie Ossolińskiego 
pozostało zagadką. Dank wszystkićj dzisiejszćj i wczoraj- 
szej wymowy senatorskiej odniosła długa, śmiała, „gls^nto- 
wna'' mowa podkanclerzego. 

Po skończonych wotach senatu przystąpił kanclerz w. 
kor. w pobliże króla i przemówił w krótkich słowach do 
posłów, wzywając ich do rozpoczęcia zwykłych obrad i czyn- 
ności sejmowych. Pierwszym w tój mierze obowiązkiem 
izby poselskiej była przemowa jój marszałka do króla, upo- 
minająca się o rozdanie wakansów, z którą też wystąpił 
natychmiast marszałek izby Stankiewicz. Odpowiedziano 
posłom od króla, iż wszystkie wakanse już są rozdane 
i wymieniono obdarzonych niemi panów i szlachtę z wyją- 



92 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

tkiem hetmana polnego Kalinowskiego; z którego wymie- 
nieniem sejmowi wstrzymał się król jeszcze dni kilkanaście. 
Na tem skończył szósty dzień sejmu, dopiero z dniem ju- 
trzejszym wstępującego w główną sferę działania, bo w sferę 
wszechwładnych obrad izby poselskiśj. Rozpoczęły one na- 
zajutrz ciekawym dowodem dbałości posłów o ubezpiecze- 
nie swoich przyszłych uchwał od rozbicia się w zwykłych 
burzach sejmowych. Chciano temi uchwałami nietylko oba- 
lić wojnę, ale oraz pozostawić w nich wiekopomne świade- 
ctwo gorliwości dzisiejszego pokolenia o całość swobód, 
uczynić je fundamentem coraz doskonalsżćj wolności nadal; 
a niestały tryb sejmowania w tych czasach sprawiał, że 
lada zamieszka w kole poselskiem, lada kontradykcya je- 
dnego lub kilku posłów mogły obalić sejm,, unieważnić 
wszystkie jego uchwały i zamysły. Nad teraźniejszym zaś 
sejmem tem więcćj wisiało niebezpieczeństw, ile że oprócz 
zwyczajnćj niesforności szlacheckićj groził mu jeszcze sfor- 
ny, wyrachowany rozum strony przeciwnój, rządu, nielicznśj 
wprawdzie, ale zręcznćj fakcyi królewskićj. Cóż bowiem 
łatwiejszego dla króla, jak kilku ujętemi głosami zawichrzyć 
i zerwać sejm, zniweczyć tem dalsze przeciwne sobie uchwały, 
odzyskać możność działania dalćj po swojćj myśli. 

Dawała się więc uczuć potrzeba zaradzenia takiemu 
niebezpieczeństwu, czego nie można było dopiąć czem in- 
nem jak skłonieniem izby poselskićj do uchwalenia sobie 
lepszego, sforniejszego porządku obrad. Uczuł tę potrzebę 
najmocnićj poseł sędomirski Stanisław Szczucki, wielki ze- 
lant swobód republikanckich, gorący czciciel pamięci Ze- 
brzyijpwskiego a przyjaciel jego potomków, niejednokrotnie 
pełnioną funkcyą poselską obeznany dokładnie z niestatkiem 
obrad sejmowych. Owoż lękając się go sejmowi teraźniej- 
szemu, wystąpił Szczucki przedwszystkiem z propozycyą 
naprawy dotychczasowego trybu obradowania, i przedłożył 
w tćj mierze wniosek do ustawy w kilku punktach, które 
ze zwyczajną łatwością odczytać mu pozwolono. Należało 
według tych punktów 1) materye sejmowe na dnie rozło- 
żyć i one porządkiem traktować; 2) posłom i innym do 
króla supplikującym dzień naznaczyć; 3) lekkie materye sło- 
wem „podoba się" albo „nie" kończyć; 4) co przytomni po- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. .93 

słowie uchwalili, aby nadchodzący nie mogli wzruszyć; 5) 
marszałkowi przydać kilku deputatów do ułatwienia mu 
pracy. Już Szczucki kilka dalszych punktów odczytał, gdy 
naraz grono nieznanych osób weszło do sali, mając w po- 
środku małe dostojne pacholę z supliką w ręku. Była to 
sierota po zmarłym księciu Trubeckim, którą owym aktem 
regulacyi granic między Moskwą a Polską poddano z całą 
ojcowizną Trubecką Moskwie, a która nie chcąc ponieść lo- 
su takiego, uprasza teraz Rzeczpospolitą o zwrot ziemi oj- 
czystćj. 

Nim jeszcze wysłuchano do końca supliki pacholęcia, 
krzyknął starodubowski poseł Kotowski na całą salę, iż do 
niczego innego pierwćj przystąpić nie da, aż póki wynagro- 
dzoną nie będzie krzywda sierocie. Na to podsędek bracła- 
wski Kosakowski zażądał upornie ze swojćj strony, aby 
najprzód o rozpuszczeniu zaciągów cudzoziemskich radzono. 
Powstała ztąd żwawa sprzeczka między posłami, w którćj 
zapomniano całkowicie wniosek Szczuckiego. Byłby on i bez 
tój przeszkody nie osiągnął zapewne skutku, gdyż i tego- 
rocznemu sejmowi nie zbywało na posłach z tak przeci- 
wnemi Szczuckiemu zleceniami, jak np. j^den z zeszłoro- 
cznych artykułów instrukcyi sejmiku lubelskiego, zalecają- 
cy posłom tamecznym, „aby na ten czas na żadne nowe 
sposoby, któreby zwyczajną formę deliberacyj publicznych 
znosić, i w większe niebezpieczeństwa i ciężary Rzeczpos- 
politą zawodzić mogły, nie pozwalali/' W tegorocznem 
jednak roznamiętnieniu serc i obrad sejmowych musiała 
myśl Szczuckiego prędzćj niż kiedykolwiek utonąć w odmę- 
cie rozpraw, i lubo na wstępie kilku rozsądniejszych po- 
słów pochwalnie ją powitało, nic już o nić] nie słyszano 
więcój na sejmie. Wtomiast jakże głośno i coraz głośnićj 
rozbrzmiewały owe dwie sprawy inne , którym ustąpił 
wniosek „republikanta" sędomirskiego. • Zapełniwszy sobą 
resztę dzisiejszych obrad w sali poselskiój, odezwały się 
obie tern hałaśliwićj na posiedzeniu najbliższem w piątek 
2-go listopada, usiłując wyprzeć się wzajemnie z placu 
obrad. 

Zaledwie marszałek izby zapytał, o czem radzić, por- 
wali się posłowie bracławscy i czernichowscy do głosów za 



94 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

rozpuszczeniem wojska, smoleńscy za Trubeckiem. Tamci 
mienili sprawę wojska ważniejszą od trubeckiśj jako publi- 
czną, cały naród porównie obchodzącą, podczas gdy sprawa 
trubecka jedynie kilka osób dotyczy. Ci przeciwnie dawali 
pierwszeństwo sprawie trubeckiśj jako dawniejszśj i dole- 
gającej zarazem całemu W. Esigztwu Litewskiemu, zkąd 
słuszna nazwać ją także w znacznój części publiczną. W koń- 
cu podobała się izbie rada jednego z posłów czernicho- 
wskich, Ponętowskiego, aby obradować z kolei w jednym 
dniu o zniesieniu zaciągów, w drugim o restytucyi Trube- 
cka. Dziś, jak zwyczajnie, wzięła górę sprawa bardzićj 
prywatna; bardzićj publiczną, o zaciągach łupiezkieh, odło- 
żono do jutra. W wyższym jeszcze stopniu publiczna trze- 
cia, owa na sejmiku w Środzie zlecona posłom wielkopol- 
skim rozmowa koła poselskiego z senatem^ .dla dwóch przy- 
czyn najpóźuiój na plac obrad wjechała. Po pierwsze, 
potrzeba było upatrzyć porę dogodną, w której by ona naj- 
zręczniśj wprowadzoną być mogła. Powtóre miał ją przed- 
stawić izbie najznamienitszy z posłów wielkopolskich Le- 
szczyński, generalny starosta wielkopolski, panie zarówno 
możnem.imieniep jak i właściwą takim paniętom górno- 
mownością republikancką miłe sejmikom, a takim, w ogól- 
ności jak wszystkim możnym posłom i senatorom, pozwalał 
obyczaj bardzo późno na sejm się wybrać. Ztąd w niezro- 
zumiały dla dzisiejszych wyborców sposób poczytywano za 
rzecz godziwą, gdy np. obrany w Opatowie generalny sta- 
rosta krakowski Lubomirski dopiero 4 listopada z wielką 
pompą stanął w Warszawie, obrany w Bosieniu na Żmudzi 
hetman polny litewski Janusz Badziwiłł, dopiero około 20 
t. m., młody zaś chorąży kor. Koniecpolski aż 26, tj. późno 
w drugićj połowie sejmu. 

Bogusławowi Leszczyńskiemu z poruczonem żądaniem 
rozmowy bratniój* powiodło się zjechać wcześnićj od innych, 
bo już w dniu 15 listopada znajdował się w izbie posel- 
skićj. Aż do dnia tego, oprócz zwyczajnych każdemu sej- 
mowi zajęć poselskich, jak np. słuchanie uchwał senatu, 
rachunki ż podskarbimi, udział w sądach sejmowych itp., 
zatrudniały izbę przez dwa tygodnie tjlko one dwie spra- 
wy, trubecka i zaciągów; z dniem 15 listopada na dalsze 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 95 

dwa tygodnie przybyła trzecia, domaganie sig poufnśj roz* 
mowy posłów z senatem w nieobecności królewskiój. Każdą 
z tych spraw obchodziła z wielu wzgl§dów całe zgroma- 
dzenie sejmu tegorocznego. Z wielką fortuną książąt Tru- 
beckich obejmującą 1 zamek i 370 wsi w żyznym prze- 
stworze kraju kilkudziesięciu milowój długości i szerokości, 
łączyło się wiele innych fortun prywatnych, a potrzeba wy- 
nagrodzenia Litwie przez Polskę pewnych intrat z Trubecka, 
przenosiła całą sprawę na pole starodawnych zazdrostek 
i poswarj^ów między Litwą a Polską. W żądaniu rozpu- 
szczenia zaciągów skupiła się cała sprawa planów wojen- 
nych, dla którój głównie zebrał się sejm. Zlecenie poufnój 
rozmowy szlaclity poselskićj z panami senatorami płynęło 
ze źródła tak odległego i głębokiego, jak cała głęboka 
przeszłość narodu, pełna od wieku do wieku takich usiło- 
wań przywrócenia, czyto rzeczywiście czy pozornie nadwe- 
rężonśj równości i braterskiej zgody obydwóch stanów. 

Nie dziw więc, że tak ważne sprawy pochłonęły wszy- 
stką uwagę, wszystek czas sejmu. Powoli zbierając się, 
w ducliu owśj tegoczesnój łarditałis powoli w obradach po- 
stępując, toczy on swoje szeroko ale płytko rozlane nurty 
najpierwćj dwoma, następnie trzema prądami wyszczegól- 
nionych tu spraw, aby je naostatek jednem łożyskiem po- 
łączyć z sobą, i bezowocnie wiele czasu i słów straciwszy, 
rzucić się z niemi nagle, jakby kilku wspaniałemi wodospa- 
dami do kresu poźądanćj konkluzyi, zakończyć kilku nie- 
zwyczajnój piękności historycznćj scenami. Takim długo 
bezskutecznym, powolnym biegiem w trzech czwartych czę- 
ściach przeznaczonśj sejmowi pory, a potem przynagloną 
niekiedy całodzienną i całonocną konkluzyą pod koniec 
obrad, płynęły wszystkie sejmy owego czasu, nadużywając 
zarówno zwięzłości pospiesznem konkludowaniem w ostatnich 
dniach, jak swobody wielosłownego rozgadywania się o wszy- 
stkiem w pierwszych i dalszych, O tój wielosłowności sej- 
mów ówczesnych ileż najwymowniejszych dochowało się 
^świadectw! Spytać o nią np. arcybiskupa gnieźnieńskiego 
Jana Wężyka, który w czasie elekcyi Władysława IV „na 
miłosierdzie Boże'* upraszać musiał szlachtę sejmową o przy- 
stąpienie do czegoś więcćj od słów, zaniechawszy odpowia- 



96 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

dać sobie krzykiem i wrzaskiem, „który to zwyczaj, jeżeli 
górę weźmie, zdesperować przyjdzie o całości Rzeczypospo- 
litćj; w takićj bowiem liczbie, gdzie na 70 tysięcy zgroma- 
dzonćj jest szlachty^ jeżeli każdy zechce mówić według upo- 
dobania swego nie otrzymawszy głosu, co za konkluzyi się 
spodziewać? 

Ale i w mnićj licznych zgromadzeniach sejmów zwy- 
czajnych podnosiła się często tak sroga wrzawa przeciwnych 
głosów, iż mówiono i pisywano o niój jak Radziwiłł o po- 
siedzeniu sejmowem z dnia 17 marca r. 1635: „Miły Boże! 
któryż język opowiedzieć, które pióro opisać zdoła mowy 
i sprawy dnia tegol" Niekiedy wtórzono owszem surowemu 
zdaniu Tomasza Zamojskiego, który na sejmie w r. 1624 
sarkał publicznie na tę wielosłowność posłów i senatorów: 
„Dość ma słów od nas Rzeczpospolita. Bo ledwo co nad 
słowa przynosimy jśj na te sejmy. A z sejmu co za upo- 
minek przywozimy Rzeczypospolitój ? słowa, słowa: tem 
zbywamy ojczyznęl** A rozczytując się w nieprzebranem 
mnóstwie ówczesnych mów sejmowych i sejmikowych, jakże 
często przypomnieć sobie musimy tę smutną skargę^ jak 
trudno pojąć tę wielomowność. Nie było żadnego aktu na 
sejmie lub sejmiku, któryby nie wymagał mowy solennćj, 
a ta odpowiedzi podobnćj. Zacząwszy od podniesienia laski 
przez dawnego marszałka aż do zamknięcia sejmu proźbą 
©.pocałowanie ręki królewakićj, snuło się nieprzerwane pa- 
smo z łacińska polskich popisów krasomówczych^ często po 
kilka godzin trwających, zwyczajnie mozolnie wyuczopych, 
nieraz bowiem przeprasza mówca, iż nie miał czasu przy- 
gotować się należycie. Przygotowawszy się zaś, ileż skar- 
bów wymowy, nauki, imaginacyi, umiał on wydobyć z każ- 
dćj okoliczności, czy to biorąc laskę jako nowy marszałek, 
czy witając króla na czele izby, prosząc go o rozdanie 
wakansów, zwracając mu od kogoś urząd złożony albo nio- 
sąc komuś od króla godło nowego, przyjmując w izbie po- 
selstwa od senatu, wojska, Kozaków, czy to wreszcie żegna- 
jąc izbę za postąpieniem na krzesło senatorskie lub przy 
złożeniu laski pod koniec sejmu. 

Sejm tegoroczny nie same tylko słowa przyniósł oj- 
czyźnie, ale nie brakło mu także nadmiaru słów. Wszystkie 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 97 



trzy główne przedmioty jego narad wydawały je codziennie 
w tak nieskończonej ilości, brzmiały niekiedy wszystkie ra- 
zem tak dzikim cbórem kontradykcyi i swarów, iż mając 
mówić o nich wszystkich pospołu, nie łatwo moglibyśmy 
uniknąć zawiłości, nie popaść w nierozumiałość. Dla tego 
opowiemy tu pokrótce przebieg tych spraw z osobna, przy- 
stępując najpierwój do przeważnie prywatnćj, jako najprzód 
podniesionój na sceng i najdłuźćj radom ciążącćj. Rozpo- 
częto ją na sejmie obecnym smutną obroną rządu przeciw 
wygórowanój sprawiedliwości trybunałów sądowych. Ustą- 
pienie Trubecka Moskwie za Hadziacz wyszło z woli kró- 
lewskiej i uchwały senatu, czem krok ten zapełnię prawo- 
mocnym się stawał. Mimo to poczytali go właściciele Tru- 
becka i siół przyległych za gwałt publiczny, i do trybunału 
litewskiego zapozwali komisarzów królewskich , którym 
zlecono było wprowadzić Moskwę w posiadanie dóbr odstą- 
pionych. Najwyższy trybunał litewski zawyrokował w istocie 
przeciwko komisarzom, a dopiero sądem sejmu teraźniej- 
szego spadła z nich kara bannicyi, nastąpiło zniesienie wy- 
roku trybunalskiego, wydany został rozkaz instygatorowi, 
aby zapozwał wzajemnie stronę przeciwną *). Celem zaś 



*) Wzmianka o tem w ks. St. A. Radziwiłła: Memoriale rerum 
gestarum in Polonia rękp. OssoL, pod dniem 31 października 1640 roku. 
Podobnież w polskim dzieła tego przekładzie pod tytułem: Memoryał 
rzeczy znaczniejszych, które się w Polsce działy od śmierci Zygmunta 
III od 1632 do 1652, podobnież rękp. Ossol. pod tymże dniem 31 paź- 
dziernika 1646. Poznańskie wydanie:', Pamiętników Alb. St. ks. Radzi- 
wiłła*' z r. 1839 tom' ligi str. 213 ma w tem miejscu szpetną myłkę 
druku czy tez odpisu: „konkludowano, aby był zniesiony dekretem try- 
bunału litewskiego dekret ferowany przeciwko tym*' .... zamiast jak 
w obudwóch rękopisach, zwłaszcza zaś polskim: „konkludowano, aby 
był zniesiony dekret trybunału litew. ferowany przeciwko tym**... Pełna 
takich myłek w poznańskiem wydaniu Pamiętników Radziwiłłowskich. 
Powtórne ich wydanie musiałoby uledz najściślejszemu porównaniu 
z rękopisami, nie takiemu wszelako, jakiem na kartce tytułowej chwali 
się powtórne wydanie tak zwanśj „Historyi panowania Jana Kazimie- 
rza**, ogłoszone w Poznaniu roku 1859 pod tytułem: „Historya panowa- 
nia Jana Kazimierza z Klimakterów Wespazyana Kochowskiego, przez 
współczesnego tłumacza w skróceniu na polski język przełożona, wyda- 
na z rękopisu w r. 1840 przez Edwarda Raczyńskiego, teraz podług 
oryginału poprawiona i powtórnie wydrukowana." W tśj bowiem jako- 

Dzieła Karola Szajnochj( J. IX 7 • 



^8 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



wynagrodzenia młodego książątka i Litwy za włość trubecką 
zaproponował król z senatorami komisy ę z deputowanych 
senatu i koła poselskiego złożoną, któraby się wynalezie- 
niem środków uspokojenia stron zatrudniła. 

Posłowie na posiedzeniu dnia 7 listopada zezwolili na 
komisarzów, ale jak zawsze pod warunkami, tj. aby komisya 
nie miała władzy ostatecznego wyrokowania, tudzież aby 
żaden z powołanych do nićj senatorów nie był interesowa- 
nym osobiście w sprawie Trubeckiśj. Stało si§ według ży- 
czenia izby, a gdy po kilkudniowych naradach komisarzów 
zażądano od nich sprawozdania w kole poselskiem, oznaj- 
miła komisya przez naznaczonego ku temu posła oświecim- 
skiegOy iż wynalazła trzy środki nagrodzenia poszkodowa- 
nym. Pierwszym jest sprzedaż na rzecz sieroty wziętych od 
Moskwy za Trubeck włości Hadziackich, o które obecnie 
tak zawzięcie sporzy książę Jeremi Wiśniowiecki z chorą- 
żym kor. Koniecpolskim. Drugim, zezwolenie obywatelom 
województwa czernichowskiego, aby na posiadane przez 
siebie lenna kupili sobie prawo dziedzictwa, zkąd uzyskaną 
summa spłaconoby sierotę. Trzecim, przeniesienie jakićj 
królewszczyzny w Koronie, mianowicie dzierżonego przez 
Sapiehów Czarnobyla nad Prypecią w województwie kijow- 
skiem, z prawa polskiego na litewskie, czem stałoby się 
zadość szkodzie litewski^*. Wszakże każdy z tych środków 
wywołał gorącą kontradykcyą różnych województw. Jeden 
z posłów kijowskich zaprotestował przeciw pokrzywdzeniu 
Kijowa przyłączeniem Czarnobyla do Litwy. Posłowie ma- 
zowieccy sprzeciwiali się zmianie posiadłości lennych w dzie- 
dziczne. Zaczęto obmyślać i proponować inne sposoby wy- 
nagrodzenia, jak np. częścią kwarty na ronićj potrzebną 
armatę przeznaczonej, albo pierwszem wakującem staro- 
stwem, albo wreszcie summa na „uspokojenie świata'* żło- 



by „według oryginału poprawionej'* edycyi nie tylko żadnych- śladów 
porównania z oryginałem nie widać, ale nawet jawne myłki drukarskie 
pierwszego wydania poznańskiego z roku 1840 są powtórzone, jak np. 
w tomie III na str. 7 w ustępie o koniu przy śmierci Czarnieckiego, 
gdzie ślepo za pierwszem wydaniem z r. 1840 „zasługąjąc pana*' za- 
miast jak w oryginale łac. „domino compatiens, żałując pana" itp. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 99 



żoną (nazwano tak niespotrzebowane dotąd pieniądze na 
podróż posłom polskim do Niemiec w celu traktatów o za- 
kończenie wojny trzydzicstoletniśj).' Na tak wybrednem 
przebieraniu w środkach zaradczych upłynął niestrudzonym 
mówcom dzień cały. Musiano odłożyć sprawg do jutra. 

Jutrzejsze obrady wróciły do najpierwój przez komisyą 
podanych środków. Chodziło głównie o skłonienie obecnego 
dzierżawcy Czarnobyla, księcia podkanclerzego lit. Kazi- 
mierza Sapiehy do zgody na inkorporacyą starostwa swega 
do Litwy. Aby zaś wrazie odmQwnćj odpowiedzi despekt 
ten nie spotkał całój izby poselskićj, poruczono marszał- 
kowi Stankiewiczowi traktować o tem prywatnie z podkan- 
clerzym. W skutek tego dowiedziała si§ izba od marszałka 
nazajutrz, iż książę podkanclerzy nie jest przeciwnym żą- 
daniu posłów, ale dla różnych konsyderacyj wymaga kilka 
dni do namysłu. Korzystał z tego poseł kijowski, aby 
powtórną przeciw ocieleniu Czarnobyla wnieść protestacyą, 
od którćj ustąpił dopiero na wymowne remonstracye gene- 
rała krakowskiego Lubomirskiego. W końcu po wielu sło- 
wach uradzono zaniechać na dni kilka wszelkich publicznych 
traktatów o Trubecku, próbując zastąpić je komisyą z de- 
putowanych prywatnych. Że atoli zmrok już zapadał, przy- 
szło odwlec mianowanie deputacyj do jutra. Jutro zaś i dni 
następnych zamieszała nową komisyą niezgoda deputowa. 
nych 'w wyborze miejsca do obrad. Deputaci izby poselskićj 
umyślili zebrać się u 00. Jezuitów, co gdy jakoś nie po- 
dobało się senatorom^ doszła ich odpowiedź ze strony po- 
słów: Mogą nie przyjść, tem lepićj bez nich.' Gdy zaś na- 
zajutrz stało się zadość senatorom i przeniesiono sessyą od 
Jezuitów do pałacu arcybiskupa, wynikła ztąd uraza depu- 
tatów litewskich. Nieuwiadbmieni bowiem o czasie schadzki 
w tem nowem miejscu, zeszli się tam wcześnićj od posłów 
polskich i nie chcąc czekać na nich, oddalili się bez po- 
wrotu. Na co nie zważając Polacy, sami późnićj sessyą 
odbyli. 

Nie wiele też zdołano uradzić na nićj. Mając nazajutrz 
dnia 19 listopada zdać w izbie relacyą z obrad prywatnych, 
nie umiał dopełniający tej funkcyi podsędek krakowski 
Chrząstowski nic lepszego z kilkudniowych przynieść po- 



100 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

siedzeń, jak trzy nowe sposoby wynagrodzenia książątka 
Trubeckiego: 1) nadaniem najbliższego wakansu w ziemi; 
2) przydaniem nowśj wakancyi, gdyby pierwsza nie wy- 
starczała; 3) tymczasem roczną prowizyę. Nie bez słuszno- 
ści ozwały się zdania przeciwne, najgłośniój z ust pisarza 
lit. Zawiszy, bijącego na deputowanych Polaków, że od nóg 
nie od głowy, od prywatnój krzywdy książątka, nie od pu- 
blicznej W. Ks. Lit. przystępują do obrad. Minął znowu 
dzień cały w takich przymówkach i dnia jutrzejszego nie 
polepszył sig w niczem stan rzeczy, lubo marszałek oznaj- 
mieniem dobrćj nowiny rozpoczął sessyą. Podkanclerzy lit. 
Sapieha zgadzał sig na przeniesienie Czarnobyla do prawa 
litewskiego, byle tylko niektórym jeszcze przeszkodom za- 
radzono. Największój jednak, to jest protestacyom posłów 
k^owskich przeciw inkorporacyi Czarnobyla do Litwy nic 
zaradzić nie mogło., Ponowiły sig 'one i teraz, wywołując 
coraz nowe wnioski i spory. Posłowie litewscy na widok 
bezskuteczności dotychczasowych układów publicznych i pry- 
watnych żądali dla Trubecka kongresu obu narodów. Po- 
słom polskim słuszniejszą zdało sig rzeczą obstawać przy 
obradach przez deputowanych prywatnych. Znowu wigc całe 
posiedzenie na niczem spełzło. 

Nazajutrz dnia 21 listopada, jakby dla ukarania izby 
za ozigbłe przyj gcie wieści wczoraj szćj kazał książg pod- 
kanclerzy lit. oświadczyć posłom, iż cofa swój konsens na 
wcielenie Czarnobyla do Litwy. Zniechgceni tem w najwyż- 
szym stopniu posłowie polscy tracili już nadziejg uspokoje- 
nia na tegorocznym sejmie sprawy trubeckićj. Zdaniem 
najbardzićj zatrwożonych pomigdzy nimi nie pozostało dziś 
nic innego, jak ustawą sejmową assekurować Litwie wyna- 
grodzenie na przyszłym sejmie, po naradzeniu sig o tem 
ze szlachtą na sejmikach, co nie mogło sig stać w tym roku. 
Inni posłowie polscy mniemali krzywdg sieroty głośniejszą 
od litewskiój i z niój przedwszystkiem oczyścić sig radzili. 
Jeden wreszcie z posłów naddnieprskich, Włostowski, poseł 
rzeczycki, zdobył sig na nowy sposób wynagrodzenia i wy- 
mieniając dwa miasteczka swego powiatu. Łojów i Brahyń, 
tamto jako starostwo, to jako włość dziedziczną w posia- 
daniu wojewody czernichowskiego a od niedawna i hetmana 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH- loi 



polnego kor. Kalinowskiego, które oba jako dziedziczne, 
prawu litewskiemu poddane, mogjyby zadość uczynić Litwie! 
Trafiło to do przekonania całój prawie izbie poselskićj 
i stawszy sig nagle głównym przedmiotem obrad, zajęło 
niemi resztę dnia dzisiejszego i znaczną część sessyi ju- 
trzejszćj. 

Dnia następnego w piątek 23 listopada przyszła ko- 
Ićj na sprawozdanie deputowanych litewskich. Z tych Za- 
wisza pisarz lit. w długiśj perorze zaproponował, aby nie 
Eojowem i Brahyniem, ale Łojowem i Lubeczem (obie te 
ziemie należały jako starostwa Kalinowskiemu) wynagro- 
dzić W. Księztwo Litewskie. Co gdy się przesadnem zdało 
żądaniem, powstali posłowie polscy hurmem na Litwę, za- 
rzucając jćj zbytnie uroszczenia chciwości, zbywając ją sa- 
mym Lojowem itp. Strawiono znowu część sessyi w takich 
poswarkach, które z dniem każdym nabierały goryczy i za- 
wziętości. Przekonało o tem mianowicie posiedzenie ju- 
trzejsze» zagajone przez marszałka pomyślnem doniesieniem, 
iż kanclerz kor. Ossoliński, blizki koUigat Kalinowskiego, 
upewnia o jego zgodzie na połączenie Łojowa z Litwą. 
Wiadomość taka z ust marszałka Litwina zdała się tylko 
dowodem łakomego ubiegania się Litwy o tę piękną, wa- 
rowną i nadzwyczajnie żyzną ziemię naddnieprską. Obrzu- 
cono tedy Litwinów skargami i wyrzutami, któremi zwłaszcza 
gorliwość jednego z posłów sgdomierskich, Abrahama Go- 
łuchowskiego, dokuczyła braciom niemeńskim. „Jeśli sejm 
nasz nie dojdzie" — zawołał uniesiony Sędomierzanin — 
„będzie to winą zbytnich zachceń litewskich, a my na przy- 
szłym sejmie i tego nie damy, co dziś dajemy". Wybuchła 
na to jeszcze gwałtowniejsza odpowiedź posłów litewskich, 
którą gdy sędomierscy koledzy Oołuchowskiego z równąż 
odparli gwałtownością, wszczął się między Litwą a Sędo- 
mierzanami bezprzykładnie srogi bój słów, napróżno przez 
najsłynniejszego teraz w całem kole poselskiem mówcę, 
podczaszego kor. Mikołaja Ostroroga śmierzony. 

Chociaż bowiem za odezwaniem się podczaszego umil- 
kły pośledniejsze głosy litewskie, ozwał się w ich miejsce 
jeden z najpotężniejszych głosów eałćj Litwy i Żmudzi, 
hetman polny lit. Janusz Radziwiłł. Ten w ustąpieniu Tru- 



102 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 



becka upatrzył dwie najsroższe dla Litwy exorbitancye, 
obalające dwie główne zasady Wszelkich swobód Rzeczypo- 
spolitój, bo jedną ,,niestanowienią o mnie bezemnie*\ dru- 
gą „osobistśj wolności'*. Wolność bowiem osobista nie tyleż, 
co własność osobista, a pozbyciem Trubecka pozbawiono 
kilku właścicielów takićj własności, i bez nich o nich po- 
stanowiono. Tyle zaś korzyści z ustąpienia Moskwie Tru- 
becczyzny zyskawszy, śmież Korona żałować jeszcze Łojowa 
Litwiel Nastąpiła na to również możnego pana w Koronie 
generała krakowskiego Lubomirskiego odpowiedź, w którój 
tenże z odniesieniem sig do jednego z poprzednich wyrze- 
czeń mówców litewskich „kochajmy sig jak bracia, rachuj- 
my się jak żydzi", wniósł projekt podobnież braterskiego 
przez Korong i Litwg obdzielenia się królewszczyzną łojow- 
ską, a to przyznaniem kwarty z Łojowa Litwie służby zaś 
zbrojnćj Koronie. Podobał się ten podział całój prawie 
izbie poselskiśj z wyjątkiem nieubłaganych posłów kijowskich, 
tak uporczywie wzbraniających Litwie swego Łojowa, iż 
musiano znowu rozejść sig z niczem, do dalszćj poniedział- 
kowej sessyi rzecz odłożywszy. 

Nie przyszło wprawdzie do zgody ostatecznćj i w po- 
niedziałek, nie skleiła sig ona jeszcze i na posiedzeniu 
wtorkowem, ale z niezmiernem wielomówstwem wyczerpując 
natraconą przez Lubomirskiego kwestyg podziału, zbliżono 
sig znacznie do rozwiązania. Po różnych innych wnioskach 
stangło na tem, aby i Łojów i Lubecz odstąpić W. Ksigztwu, 
pozostawiając kwartg z nich przy Koronie, służba zaś zbroj- 
na miała tylko w czasach spokojnych należeć Polsce, w wo- 
jennych Litwie. Sierocie Trubeckiemu i reszcie poszkodowa- 
nych odstąpieniem Trubecka obywatelów ubezpieczono wy- 
nagrodzenie na przyszłym sejmie, książątku sumą 180,000 
zł., ziemianom za mniejsze straty kwotą 20,000, Pozostały 
jeszcze niejakie wątpliwości, spełzło na nich wiele jeszcze 
godzin sessyj nastgpnych, uroczyste jednak poselstwo 8 se- 
natorów od króla, przybyłych dnia 27 listopada z upomnie- 
niem do przyspieszenia obrad przy niedalekim już końcu 
sejmu, tudzież uspokajające przemowy tak poważanych po- 
wszechnie posłów jak miecznika kor. Jabłonowskiego i pod- 
czaszego kor. Otroroga, posungły sprawg trubecka do takićj 



• / • » 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 108 

dojrzałości, iż postanowiono już skreślić o nićj ustawę do 
ostatecznego przyjęcia jćj w końcu sejmu. Jakoż stanęła 
już w istocie konstytucja, acz mnićj gruntownie i wszech- 
stronnie czyniąca zadość pretensyom, jakby się spodziewać 
należało po tak długim przeciągu obrad. Polegając bowiem 
na owych przytoczonych powyżćj warunkach zgody, czyniła 
konstytucya zadość samćj tylko szkodzie litewskićj, sierotę 
zaś i resztę poszkodowanych zbywała nadziejami przyszłego 
sejmu. Rozporządzano w nićj nadto Łojowem i Lubeczem 
bez wiedzy posiadacza, nic mając ku temu żadnego innego 
upoważnienia nad słowo kanclerza Ossolińskiego. Bądź jak 
bądź, poczytano węzeł trubecki za rozwiązany i z tem wię- 
kszym zapałem zajęto się owemi dwiema innemi sprawami 
sejmu, które tymczasem podobnież dobiegły kresu, sprawą 
zaciągów cudzoziemskich i rozmowy koła poselskiego z se- 
natem. 

Pierwsza z nich rozpoczęła bieg swój jednocześnie 
z trubecką, druga nieco późnićj przyłączyła się do nić] 
i już z nią razem płynęła dalśj. Najwcześniejsze hasło do 
tamtćj wyszło z ust podsędka bracławskiego Kossakowskie- 
go na ostatniem posiedzeniu październikowem. Na pierwszem 
w listopadzie zgodzono się obradować jednego dnia o Tru- 
beckuy drugiego o zaciągach, rozpocząć zaś całą kwestyą 
wojenną udaniem się z proźbą do króla, aby rozpuścić ra- 
czył wojska zaciężne. Z powodu choroby królewsk\ćj wy- 
padło izbie poselskićj poprzestać na żarliwych mowach 
przeciwko gwałtom żołnierskim i całemu zamysłowi wojny 
z pogaństwem, w czem mianowicie posłowie czernichowscy 
i bracławscy rśj wiedli. Dopiero dnia 6 listopada przypu- 
ścił król izbę do siebie, i wysłuchawszy jćj prośbę o zwi- 
nięcie chorągwi, odpowiedział przez kanclerza w. Ossoliń- 
skiego, iż pozostawia to rozsądzeniu całćj Rzeczypospolitśj> 
tj. połączonemu zdaniu posłów, senatorów i króla. Nieza- 
dowoleni taką odpowiedzią posłowie, wrócili do izby z po- 
stanowieniem domagania się nowój audyencyi we czwartek, 
do którśj dla ciągłćj słabości króla nie przypuszczeni, uparli 
się wzajemnie nie radzić pierwćj o niczem innem, dopóki 
nie wyjdzie nakaz rozpuszczenia zaciągów. Na nieposłusznych 



104 DZIEŁA KAROLA SZATOOCHY. 

takiemu nakazowi domagano się sądu i kar surowych, kra- 
jowcom w podobnym razie grozić miała kara infamii i kon- 
fiskaty majątku. Okrom tego zażądano uniwersału do het- 
manów i starostów grodowych, obowiązującego ich do czu- 
wania nad ścisłem wykonaniem nakazu. A wszystko to winno 
było nastąpić w najkrótszym czasie, aby już przed końcem 
sejmu ustały wszelkie gwałty i skargi. 

Mimo wszelką jednak surowość pogróżek, nie przy- 
chodziło do żadnych kroków stanowczych. Sprawa trubecka 
co chwila w inną strong porywała umysły; wyprawiony zaś 
do króla po audyencyą marszałek wracał z większym dla 
siebie samego niż dla izby pożytkiem. Temi właśnie dnia- 
mi podpisał mu król przywilćj na 6 wiosek litewskich, co 
jakoby dla utajenia przed światem opuszczonem zostało 
w polskim Dyaryusza Badziwiłłowskiego przekładzie. Izbie 
przynosił marszałek od króla tożsamo zawsze odroczenie 
audyencyi dla słabości do dni następnych, a gdy mu izba 
przedłożyć kazała królowi proźbę o rozpuszczenie zaciągów, 
doszła go w dniu 10 listopada z ust w. kanclerza kor. 
tażsama odpowiedź co i dawniój. Zalecał Ossoliński pono- 
wnie izbie poselskiój, aby się zniosła w tym względzie 
z senatorami, których spółka w teraźniejszych obradach 
sejmowych nad zaciągami i wojną z dwóch mianowicie 
względów zdawać się mogła potrzebną, raz dla samćj wagi 
przedmiotu, następnie dla dopomożenia w jakimkolwiek 
stopniu sprawie królewskiśj. Wspólne bowiem narady po- 
słów z senatorami, odbywane powszechnie w obecności kró- 
lewskiśj, zapewniały królowi w każdym razie większą 
łagodność zdań niż rozprawy przez samych posłów toczone* 
Dawała to upewnienie nie mała zawsze garstka przychyl- 
nych królowi mężów w senacie, którzy wprawdzie nie spie- 
szyli bynajmniśj z publicznem okazaniem swojćj przychyl- 
ności dla dworu, i z tśj przyczyny zwyczajnie dopiero po 
wotach senatorskich przybywali na sejm, ale zjechawszy 
raz w mniej szćj lub większćj liczbie i mnićj publicznym 
sposobem złożywszy wotum swoje królowi, służyli w każdćj 
wspólnój naradzie za przydatny hamulec zbytnim uniesie- 
niom posłów przeciw dworowi. Tegoż i w obecnym wypadku 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. io5 



pragnąc, zalecał kanciarz w. kor. tak usilnie tę spólność 
narad, a osobliwszy zbieg okoliczności daleko po nad wołg 
Ossolińskiego i króla potrącił zalecenie. 

Stanęli już byli w tym czasie posłowie wielkopolscy 
z swoją instrukcyą średzką na sejmie, i ocze)i:iwali tylko 
pory dogodnśj, w którejby przedłożyć mogli izbie jeden 
z głównych artykułów owśj instrukcyi, tj. żądanie poufnśj 
rozmowy posłów z senatem. Miał więc i ten artykuł wielko- 
polski i kanclerz w. kor. Ossoliński jedno i to samo życze- 
nie, ale z wielką, wszystko zmieniającą*różBicą. Kanclerzowi 
chodziło o naradę posłów z senatorami zwyczajnym trybem, 
w obecności królewskiój; instrukcyą zaś wielkopolska doma- 
gała się rozmowy bratniśj bez króla, dla podniesienia jćj 
do tem wyższego stopnia swobody i głosów niezawisłości- 
Tym sposobem zostawały intencye obydwóch żądań w naj- 
zupełniejszćj z sobą sprzeczności, ale same żądania najsku- 
tecznićj popierały się wzajem. Ztąd gdy marszałek poselski 
za powrotem z ostatnićj audyencyi u króla oznajmił izbie 
odpowiedź Ossolińskiego, powiększyło się dawne niezadowo- 
lenie z przyczyny dalszego zwleczenia kwestyi wojskowśj, 
lecz zawezwanie do wspólnćj rady z senatem znalazło dość 
pomyślne przyjęcie. Tylko uporne obstawanie posłów lite- 
wskich przy obradach nad Trubeckiem zniewoliło izbę od- 
roczyć uchwałę zniesienia- się z senatem do poniedziałku, 
a w poniedziałek dnia 12 listopada i w dniu następnym 
znowu Trubeck wyłącznie zajął umysły. Dopiero we środę 
zdołano rozgadać się obszerniej o zaciągach,^ przyczem za 
sprawą coraz widoczniejszycb już zabiegów Wielkopolan, 
wystąpiła w całem swojem znaczeniu kwestya poufnśj roz- 
mowy posłów z senatorami. 

Po namiętnych rozprawach o potrzebie i różnych spo- 
sobach uwolnienia się od żolnierstwa, zaczął jeden z posłów 
polskich rzecz o rozmowie, żądając odbycia jćj w nieobe- 
cności królewskićj. Taki rodzaj porozumiewania się obu 
stanów był od dawna niemiłym senatowi i możnym panom, 
od których też znalazł natychmiast zaprzeczenie i w dniu 
dzisiejszym. Nie zaprzeczyły mu wprawdzie republikańską 
wielkopolszczyzną przejęte panięta wielkopolskie jak Bogu- 
sław Leszczyński; lecz ozwali się z niechęcią przeciw niemu 



106 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

możni panowie małopolscy, mianowicie gcneralny starosta 
krakowski Lubomirski, dziedzic mnogich ziem w stronach 
ruskich i tamże osiadły podczaszy kor. Ostroróg. Jerzemu 
Łubomirskiemu wydała się rozmowa z senatem wręcz nie- 
potrzebną, mając tyle innych sposobów przypomnienia kró- 
lowi jego obowiązków względem narodu, tak dostatecznie 
orzeczonych w paktach konwentach i tylu konstytucyach 
sejmowych itp. Podczaszy kor. Ostroróg powstawał również 
przeciw chwytaniu się środków niezwykłych, i przypominał 
szlachcie obowiązek szanowania reputacyi króla swego przed 
światem. Czemu kontrady kując odzywali się niektórzy po- 
słowie polscy z wyraźnem już usunięciem króla od rozmo- 
wy koła z senatem, a gdy marszałek wyznaczyć chciał de- 
putowanych do zaniesienia królowi tych żądań izby, zerwało 
się całe zgromadzenie z okrzykiem, iż wszyscy hurmem 
chcą iść jutro do króla. 

Wszakże i jutro, dnia 15 listopada, nie mogli posło- 
wie widzieć się z chorym monarchą. Natomiast czekał ich 
ważny przedmiot u siebie: wystąpił Bogusław Leszczyński 
z przywiezioną z pobą instrukcyą średzką. Swojemi surowe- 
mi artykułami o wojnie, o bezprawnem zaciąganiu żołnie- 
rza, obrażającem cały naród darzeniem cudzoziemców łaska- 
mi i zaufaniem u dworu, mianowicie zaś swojem zleceniem 
domagania się bratnićj rozmowy bez króla, poruszył sejmi- 
kowy manifest Wielkopolan w niepowszednim stopniu umy- 
sły i swadę posłów. Ozwały się namiętne głosy za rozmową 
poufną w najkrótszym czasie, z łagodnością hamowane przez 
młodych mówców krwi senatorskiej, jak owi Jerzy Lubo- 
mirski i Mikołaj Ostroróg, usiłujący oszczędzić swoim oj- 
com zuchwałych upomnień szlachty poselskićj. Przeważył 
wniosek udania się nazajutrz całem kołem poselskiem do 
króla, choćby chorego, z dwoma żądaniami ku jak najry- 
chlejszemu spełnieniu, w szczególności z żądaniem zwinięcia 
nowo zaciągnionych chorągwi przez wydane w tym celu 
listy królewskie z wielką pieczęcią, i żądaniem rozmowy 
stanów senatorskiego z rycerskim w nieobecności królew- 
skićj. Przez wyprawionego jednak z prośbą o audyencyę 
marszałka wróciła nazajutrz tylko niewesoła wiadomość, iż 
miasto zaprosin izby do chorego wciąż króla przybędzie za 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 107 

chwilę poselstwo z ważnemi Jego Król. Mości oświadczę* 
Diami, jakiemi na teraz zaspokoić może król JMość pod- 
danych swoich. 

Stanęło też w istocie niebawem grono senatorów w iz- 
bie poselskiej, biskupowie poznański Szołdrski ze żmndz- 
kim Tyszkiewiczem, wojewodowie brzeski Szczawiński, po- 
morski Denhoff z mścisławskim Abrahamowiczem, kasztela- 
nowie sieradzki Bykowski i gdański Kobierzycki. Przewo- 
dnik całego grona, ks. Szołdrski, zabrał głos w imieniu 
towarzyszów i z odkrytą głową oznajmił izbie, iż w naj- 
lepszych chęciach zamierzywszy w tym roku wojnę, która 
obecnie zda się prawom przeciwną, chce król JMość dobro- 
wolnie rozpuścić wojsko, byle Rzeczpospolita ze swojój stro- 
ny obmyśliła obronę kraju. Inni senatorowie przedłożyli 
niektóre inne życzenia króla, między temi na pierwszem 
miejscu prośbę o zwyczajną reformacyą królowćj Maryi Lu- 
dwiki. Na co skoro marszałek uprzejmą dał odpowiedź, 
zażądali posłowie jednogłośnie od senatorów, aby im nade- 
słano niezwłocznie próbę listu otworzystego, za którymby 
rozpuszczone miały być wojska. Jakoż stało się tak po 
odejściu poselstwa, ale nadesłana próba uniwersału okazała 
się powszechnie nazbyt łagodną, bez żadnych gróźb niepo- 
słusznym. Zażądano przeto uniwersału innego, surowszego, 
z zagrożeniem infamią i konfiskatą mienia w razie oporu. 
Krom tego domagano się osobnych pism do hetmanów i sta- 
rostów grodowych z rozkazem czuwania nad ścisłem wyko- 
naniem uniwersału. I nie napróżno czyniąc te postulata, 
otrzymali posłowie, na jednem z dalszych posiedzeń, dnia 
19 listopada, nowy surowy uniwersał, który za przyjęciem 
przez izbę miał być wyprawionym do wojska. Gdy atoli 
marszałek zapytał posłów, czy się zgadzają na wysłanie 
uniwersału, zerwał się jakiś poseł litewski z protestacyą 
przeciw traktowaniu kwestyi wojskowćj, zalecając wtomiast 
trubecką. Trubecka też sprawa zajęła w tśj porze całą 
uwagę izby przez ciąg dni kilku. 

Dopiero we czwartek, dnia 22 listopada poruszyli 
Wielkopolanie na nowo rzecz o wojsku i rozmowie pouf- 
nej. Najpierwćj odezwał się znowu generał wielkopolski 
Leszczyński, wzywając izbę do udania się po raz któryś do 



108 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

króla o rozmowę z senatem. Po nim inny średzkiego sej- 
miku poseł, koUigat poety Samuela, Andrzćj z Skrzypny 
Twardowski, rozwiódł się nad dalszemi punktami instruk- 
cyi średzkićj, mianowicie nad artykułami o autorach pla- 
nów wojennych, o ligach z państwami zagranicznemi, o po- 
słach cudzoziemskich u dworu, ^łej dystrybucyi wakansów, 
potrzebie dotrzymania paktów z Turcyą, składania upomin- 
ków Tatarom itp. Wystąpił znowu przeciw obudwom pod- 
czaszy kor. Ostroróg i sam z ojca Wielkopolanin lecz na 
Rusi osiadły i jak wszyscy panowie ruscy znacznie zoboję- 
tniały dla wielkopolszczyzny rcpublikańskićj, zbijał całą in^ 
strukcyg wielkopolską, zwłaszcza rozmowg, odradzając ją 
bardzo wymownie lubo napróżno. Zaprzeczył mu bowiem 
wszelkiemi siłami podsgdek krakowski Chrząstowski, suro- 
wy cenzor stanu senatorskiego, któremu w żarliwój mowie 
wyrzucał nieszczerość postępowania. „Inaczćj mówicie z na- 
mi w oczy'^ — prawił Chrząstowski — „inaczćj po za oczy. 
My jednak potrafimy/ szczerze i otwarcie upomnieć się o na- 
sze prawa, i dla tego chcemy rozmowy.*' „Rozmowy bez 
króla i uniwersałów na rozpuszczenie wojska" — poparł go 
wymowny poseł z Zadnieprza Ponętowski — „uniwersałów 
dla pocieszenia braci od wojska uciemiężonych, rozmow^y 
dla przywrócenia zgody w narodzie, gdyż jeśli król, stan 
jeden, mógł zakłócić tę zgodę, czemuż my, dwa stany, nie 
moglibyśmy wskrzesić jój wbrew królowi!'' Zaczem o roz- 
mowę i zwinięcie chorągwi stanęło prosić jutro gromadnie 
króla, a gdy i jutro, w piątek 23 listopada przeszkodziła 
temu choroba, postanowiono czekać tylko do przyszłego ty- 
godnia; ^dyby zaś i wtedy jeszcze nie można było uprosić 
audyencyi, zgodzili się wszyscy nie prosić więcśj, lecz tyiko 
z prosta oznajmić przyjście i ruszyć kupą do króla. 

W przyszłym tygodniu, we środę dnia 28 listopada, 
był król już zdrowszym i przewodniczył sądom sejmowym. 
Posłowie skreślonćj już konstytucyi o Trubecku czekając, 
przygotowywali się do audyencyi, na którćj do żądań zwi- 
nięcia zaciągów i rozmowy ugodzono się przydać jeszcze 
kilka innych życzeń drugiego rzędu. Zebrało się ich ra- 
zem na przeznaczonćj do oddania królowi a odczytanćj te- 
raz przez marszałka suplice sześć, tj. oprócz owych dwóch 



\ 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 109 



znanych jako punkt 3) komisarzów do wojska dla tern ści- 
ślejszej egzekucji uniwersałów wyprawić; 4) aby powiększo- 
ną ostatniemi czasy gwardyą królewską, do mniejszej przy- 
wieść liczby; 5), Kozakom wypraw na morze wzbronić; 6) 
listów przypowiednich pod prywatną pieczęcią nie wyda- 
wać. Z któremi to punktami na tak długą oczekiwaną wy- 
brawszy się audyencyą, zostali posłowie jeśli nie od króla 
tedy przynajmniój od kanclerza Ossolińskiego z widocznym 
powitani niesmakiem. Przyjął ich w. kanclerz kor. bez 
zwołania senatu tak „szorstko i niedyskretnie", jak się te- 
go spodziewać można było po człowieku „gorącym i po- 
rywczym" jak Ossoliński, gdy ujrzał przed sobą tylu po- 
twarczych prześladowców imienia swego w tym roku. Nie 
innym też duchem tchnęła odpowiedź na odczytane królo- 
wi żądania izby poselskiej. Przechodząc je z kolei, odparł 
pan kanclerz sucho, iż uniwersały już wyszły, gwardyi tyla 
król trzymać będzie, ile okaże się potrzeba, z Kozakami 
porozumie się hetman, nowych listów przypowiednich nie 
wydawano, rozmowy z senatem w nieobecności królewskićj 
dozwolić król nie może i nie .dozwala. Z tą odpowiedzią 
przyszło posłom wrócić do izby. 

Wrócili oni tam w srogiem niezadowoleniu serc, za- 
mieszaniu umysłów. Najpierwój wybuchła burza gwałto- 
wnych uniesień gniewu, dumy obraźonśj, mściwości. Hała- 
sem do niój stała się deklaracya podsędka z Bracławia 
Kossakowskiego, iż nie da radzić o niczem, dopóW wojska 
król nie rozpuści. Tegoż zdania był i poseł z przeciwnych 
kończyn Polski a za lat kilka również przeciwnych usposo- 
bień umysłu, bo przychylny wtedy dworowi następca Ra- 
dziejowskiego, podkanclerzy i kanclerz Koryciński. Obecnie 
zaś dopiero stolnikiem krakowskim będąc, uczuł on tak 
głęboko zniewagę audyencyi dzisiejszej, i^ uderzając za to 
w mowie swojój na króla, porównał go % tyranem Wscho- 
du, Kserksesem. „Zwołano nas na sejiii'*~prawił pan stol- 
nik— „jak Kserkses radę swoją zwołał w obozie, gdzie za- 
żądawszy od niój zdania o wojnie, upominał ją w końem 
słowami: Pamiętajcie wszelako, żeście tu do posłuszeństwu 
nie do rady przybyli." Zaczem ^ gdy od króla nie 
uprosić rozmowy z senatorami, kazał Koryciński 



110 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

Z prośbą o nią do zastępcy króla w nagłćj potrzebie, do 
ks. arcybiskupa, a po naradzie ze starszą bracią okaże się, 
co dalćj czynić. Zdanie to^ znalazło nie mało zwolenni* 
ków, ale na szczęście i wielu adwersarzów, doradzających 
iść jeszcze raz z prośbą o rozmowę 'do króla a wiedzionych 
w tem dwoma wcale różnemi pobudkami. Jedni, pomiędzy 
tymi głównie miecznik kor. Jabłonowski, podczaszy kor. 
Ostroróg i poseł nowogrodzki Obuchowicz, plrzyjaźniejsi 
dworowi^ pragnęli oszczędzić mu kłopotu a może i niebez- 
pieczeństw, jakieby go nabawić mogło zbytnie roznamiętnie- 
nie rozmową w nieobecności królewskićj. Innym, a na ich 
czele owemu autorowi naprawy trybu sejmowania, Szczuc- 
kiemu, chodziło głównie o zachowanie obrad od zbytnićj 
burzliwości i zerwania tem sejmu, coby królowi możność 
dowolnego postępowania wróciło. 

Przy wszelkiem więc zniechęceniu posłów audyencyą 
dzisiejszą nie przyszło do niczego groźniejszego dworowi 
w izbie jak do niezmiernie zgiełkliwej sprzeczki; w którćj 
jedni radzili iść z prośbą o rozmowę, do arcybiskupa, dru- 
dzy do króla. Wzmogła się jeszcze bardzićj wrzawa obra- 
dna, gdy wśród najdziwniejszćj rozmaitości zdań ozwał si§ 
ktoś z wątpliwością, co czynić, jeśli i arcybiskup nie zechce 
zezwolić na rozmowę. Po nicśmiałem zdaniu podczaszego 
kor. Ostroroga, iż w takim razie pozostałoby jedynie po- 
cieszać się surowym wyrokiem potomności przeciw postęp- 
kowi arcybiskupa, dał się słyszeć tem zuchwalszy głos po- 
sła czernichowskiego, Ponętowskiego, który w takim razie 
kazał wziąć pakta konwenta z księgą praw w rękę, i sta- 
nąwszy z niemi przed arcybiskupem, powołać go na świad- 
ka złamanych przez króla paktów i praw, a potem postąpić 
sobie według konstytucyi de non praestanda obedientia^ 
o wzbronieniu posłuszeństwa '^krzywoprzysięźcom. W tak 
rozbujałym zamęcie zdań nie umiał marszałek sobie pora- 
dzić inaczćj, jak odłożeniem obrad do jutra, gdy wtem 
zręcznemu zabiegowi nie mówcy lecz dworaka powiodło się 
utrzymać izbę w szrankach umiarkowania. Sprawił to za- 
siadający w izbie podkomorzy litewski Feliks Pac, ulubie- 
niec czyli ówczesnym wyrazem ,;kochanek'' króla, wraz 
z kuchmistrzem kor. Mniszchem do nadsługiwania najzdro- 



s 
/ 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH, 109 

znanych jako punkt 3) komisarzów do wojska dla tern ści- 
ślejszej egzekucji uniwersałów wyprawić; 4) aby powiększo- 
ną ostatniemi czasy gwardyą królewską do mniejszej przy- 
wieść liczby; 5), Kozakom wypraw na morze wzbronić; 6) 
listów przypowiednich pod prywatną pieczęcią nie wyda- 
wać. Z któremi to punktami na tak długą oczekiwaną wy- 
brawszy sig audyencyą, zostali posłowie jeśli nie od króla 
tedy przynajmniój od kanclerza Ossolińskiego z widocznym 
powitani niesmakiem. Przyjął ich w. kanclerz kor. bez 
zwołania senatu tak „szorstko i niedyskretnie^', jak sig te- 
go spodziewać można było po człowieku „gorącym i po- 
rywczym'* jak Ossoliński, gdy ujrzał przed sobą tylu po- 
twarczych prześladowców imienia swego w tym roku. Nie 
innym też duchem tchnęła odpowiedź na odczytane królo- 
wi żądania izby poselskiej. Przechodząc je z kolei, odparł 
pan kanclerz sucho, iż uniwersały już wyszły, gwardyi tyla 
król trzymać będzie, ile okaże się potrzeba, z Kozakami 
porozumie się hetman, nowych listów przypowiednich nie 
wydawano, rozmowy z senatem w nieobecności królewskićj 
dozwolić król nie może i nie .dozwala. Z tą odpowiedzią 
przyszło posłom wrócić do izby. 

Wrócili oni tam w srogiem niezadowoleniu serc, za- 
mieszaniu umysłów. Najpierwój wybuchła burza gw^to- 
wnych uniesień gniewu, dumy obrażonśj, mściwości. Hała- 
sem do niój stała się deklaracya podsędka z Bracławia 
Kossakowskiego, iż nie da radzić o niczem, dopóki wojska 
król nie rozpuści. Tegoż zdania był i poseł z przeciwnych 
kończyn Polski a za lat kilka również przeciwnych usposo- 
bień umysłu, bo przychylny wtedy dworowi następca Ka- 
dziejowskiego, podkanclerzy i kanclerz Koryciński. Obecnie 
zaś dopiero stolnikiem krakowskim będąc, uczuł on tak 
głęboko zniewagę audyencyi dzisiejszej, iż uderzając za to 
w mowie swojćj na króla, porównał go z tyranem Wscho- 
du, Kserksesem. „Zwołano nas na sejm" — prawił pan stol- 
nik — ,jak Kserkses radę swoją zwołał w obozie, gdzie za- 
żądawszy od nićj zdania o wojnie, upominał ją w końcu 
słowami: Pamiętajcie wszelako, żeście tu do posłuszeństwa, 
nie do rady przybyli.*' Zaczem gdy od króla nie można 
uprosić rozmowy z senatorami, kazał Koryciński udać sig 



112 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCkY. 



jało izbg poselską, oprzeć się żądaniu rozmowy z senatem 
w nieobecności królewskiój. 

Po taką zaś na wpół pomyślną na wpół odmowną od- 
powiedź idąc do króla, wychodzili posłowie nareszcie z tój, 
ciemnój matni dotychczasowych swarów i hałasów sejmo- 
wych, która ich tak długo bez żadnego skutku więziła. Te« 
raz rozścieliła się przed nimi krótka już lecz widna, otwar- 
ta droga ostatnich obrad sejmowych, pełna zajmujących wi- 
doków, pamiętnych scen historycznych, z których właśnie 
pierwszą dzisiejsze posłuchanie izby poselskićj u króla. Od- 
byte w czwartek, dnia 29 listopada, wobec senatu, rozpo- 
częło się ono znowu odczytaniem owych sześciu żądań 
o wojsku, rozmowie, komisarzach, gwardyi. Kozakach i. li- 
stach przypowiednich. Po odczytaniu żądań izby poselskićj 
zawezwano senatorów do wyrzeczenia o nich zdania swo- 
jego, co nie mało czasu zabrało. Po wotach senatorskich 
nastąpiła odpowiedź kanclerza Ossolińskiego, przywiązująca 
główną wagę do spełnienia życzeń narodu w przedmiocie 
wojny. Ztąd też zagaił ją kanclerz szumną przemową w na- 
stępujących słowach: „Przyozdobił Bóg dziwnemi tryumfa- 
mi rządy Jego król. Mości, dziś zaś nową na głowę jego 
włożył koronę, gdy po tak wielu zwycięztwach siebie same- 
go zwyciężył i poddał się w moc i ręce poddanych swoich. 
Kazał bowiem rozpuścić wojsko, dał listy do hetmanów 
i starostów, da jeszcze komisarzów i to wszystko wykona, 
czego WW. mościowie żądacie." W dalszym ciągu przy- 
rzekł kanclerz w imieniu króla umniejszyć gwardyą i po- 
wściągnąć Kozaków, a rozesłaniu nowych listów przypowie- 
dnich zaprzeczył. Co do rozmowy kazał Władysław odpo- 
wiedzieć: „Jaką formę Bzeczypospolitćj król zastał, taką 
chce zachować i zostawić potomkom. Na żadne jednak no- 
wości nie zezwoli" — a ponieważ za nowości takie uchodzić 
mogło, iż posłowie żądali mieć rozmowę w nieobecności 
królewskiój i wymienić nie chcieli, o czem w niśj będą roz- 
prawiać, dla tego ni.e pozwala jśj król. 

Wobec wielkich ustępstw w sprawie wojennśj była to 
odmowa podrzędnśj wagi. Nie wiele też o nią dbali po- 
słowie i (jak o tem świadek naoczny) „wesoło do dom 
odeszli, kontenci z responsu królewskiego." Bolała tylko 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH 113 



obraza honora poselskiego, najboleśniejszy z cierniów każ- 
dćj tamtoczesnćj odmowy, w niniejszćj zaś dotkliwszy niż 
w którejkolwiek. Poniósł ją bowiem cały naród szlachecki, 
a zdawien dawna nawykł on z mądrym biskupem Piasec- 
kim wierzyć o swoim królu, iż to miodonośny król pszczół, 
,,który nie ma żądła żadnego^ ^ Gzemże więc zawinił mu 
tak dalece naród szlachecki, aby jego pszczoła królewska 
wydobyć umiała z siebie żądło przeciwko niemu, urażać 
naród tak bolesną rekuzą, jak dzisiejsze wzbronienie rozmo- 
wy bratnićj. Jeśli dziś „wesoło'' z audyencyi wyszedłszy, 
nie wrócili posłowie dla późnćj nocy do narad w swojćj 
izbie i nie mogli już w dniu dzisiejszym użalić się na do- 
znaną od króla wzgardę, toć potrzeba jedynie kilku har- 
dych miłośników złotój wolności, aby na posiedzeniu naj- 
bliższem podniosła się za ich podnietą sroga burza o roz- 
mowę przeciw królowi, aby potargano więzy mniemanćj 
samowoli Włady sławo wćj. Przewidywał to król, przestrze- 
gali o tem życzliwsi dworowi senatorowie i lubo im samym 
nie smakowała rozmowa, spieszyli doradzać ją królowi, je- 
dni dla odwrócenia dalszych zatargów z sejmem, inni dla 
ujęcia sobie do reszty affektu braci szlacheckićj, schlebio- 
nój już znacznie dzisiejszą łaską królewską w sprawie wo- 
jennćj. Już sama radość z tćj łaski ukoiła poniekąd bo- 
leść z niedozwolonćj rozmowy, odjęła w pewnćj mierze chęć 
palszego ubiegania się o nią, gdybyż król jeszcze w dopeł- 
nienie łaskawości dzisiejszój dozwolił posłom ucieszyć się 
tak już znieudolnioną rozmową, straciłaby ona swój ostatni 
przysmak zakazanego owocu, zatarłaby ostatni ślad niepo- 
rozumień między królem a szlachtą. 

Rady podobne trafiały zapewne daleko łatwićj do 
przekonania Władysława IV, niż polityka owych ksiąg 
Macchiayella, o których wypożyczenie z biblioteki podkan- 
clerzego litewskiego Sapiehy upraszał król osobnym listem 
w tych czasach. Jak rozpieszczony wolnością naród utworzył 
sobie jakąś właściwą teoryę polityczną o miodonośnćj, bez- 
żądłćj naturze swoich królów, tak i postępowanie tych królów, 
nawykło wzajemnie zastósowywać się do tych pojęć i wymagań 
szlacheckich. Z takąż łatwością na dzisiejsze ustępstwa w spra- 

Diteia Karola Suijnochy, Z. IX, 8 



114 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



wie wojenuśj zezwoliwszy, wiedząc, iż żadnym nadmiarem 
łaski nie uwolni sig od srogich przeciw .sobie uchwał w kon- 
stytucyach sejmu tegorocznego, nie czuł król Władysław 
żadnśj trudności w przyjęciu owych rad dozwolenia posłom 
rozmowę, i kazał marszałkowi sejmowemu Stankiewiczowi 
oświadczyć izbie na posiedzeniu najbliższem, iż zezwala na 
poufną rozmowę z senatorami w nieobecności królewskiej. 
Uczynił to marszałek ' dnia 1 grudnia w sobotę, wzywając 
zarazem do ułożenia głównych punktów rozmowy, którćj ze 
względu na blizki koniec sejmu spodziewają się panowie 
senatorowie już w dniu dzisiejszym. Ale dziś wcale inny 
sentyment ogarnął izbę. Publicznie, denegowana, prywatnie 
dozwolona rozmowa straciła wszelkie dla nićj znaczenie. 
„Prywatnym deklaracyom nie podlega izba poselska" — za- 
wołał gorliwy republikanin Szczucki, i radził odrzucić tak 
niezgodną izby rozmowę. Zaprzyjaźnionego Szczuckiemu 
imienia poseł krakowski, Zebrzydowski, ganił ją jako no- 
wość bezużyteczną. Inni twierdzili, że sama wielkość 
ustępstw królewskich w sprawie wojennćj niepotrzebną czy- 
ni rozmowę. Podsędek krakowski Chrząstowski widział w nićj 
próżną igraszkę, ani użyteczną ani szkodliwą. 

Czemu wszystkiemu kontradykowała równie żarliwie 
strona przeciwna, mniemając sromem dla izby a złym 
przykładem dla potomności, naprzód dobijać się o coś 
tak długo, a potem nie chcieć z tego korzystać. Przema- 
wiali w tym duchu mianowicie podczaszy kor. Ostroróg, 
łowczy nurski Stanisław Jabłonowski i poseł Rej. Posłowi 
sędomirskiemu Gołuchowskiemu zdała się rozmowa jedyną 
kotwicą ratunku w tak ciężkim razie, dla którćj gotów był 
wszystko poświęcić. Najprzeciwniejsze mniemania uderzały 
o siebie, jednomyślna onegdaj żądza rozmowy zawichrzjła 
się dziś najdziwaczniejszą sprzecznością zdań. Jakby w za- 
stosowaniu do onćj rady wiśnickiój założono ,,kontradykcyą 
za fundament wszystkiemu,'' i kontradykowano sobie w ten 
sposób pi^zez kilka godzin. Pozostało bez skutku poselstwo 
senatu z oznajmieniem, iż oczekiwane jest przyjście posłów 
na rozmowy z senatem. Napróżno też upominał ich sam 
król Włady8ła\y, aby nie powstrzymywali tymczasem sądów 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. m 



sejmowych, klóre król odprawić ma z senatem. Miecznik 
kor. Jabłonowski z kilką innymi posłami ^radził już prosić 
króla i senatorów o przystąpienie do sądów, gdyż posłowie 
nie przyjdą już na rozmowę. Jak wszystko tak i ta rada 
znalazła natychmiast zaprzeczenie w izbie poselskićj; a gdy 
w t^j samćj chwili przybył ktoś od senatorów z pogróżką, 
że już w istocie czekać dłużój nie będą^ jakiś nieznanego 
imienia poseł dał wnioskiem i przykładem niespodziewanie 
hasło do wyjścia. „Na góręl do senatu!" — ozwało się za 
nim sto głosów, i jakby w dopełnienie miary dzisiejszego 
kontradykowania sobie samym ruszyli wszyscy na zoboję-r 
tniałą już wszystkim rozmowę. Nie przeszkodził jćj ani 
brak dostatecznego porozumienia się posłów co [do treści 
rozmowy, ani ciągły opór kilku najzawziętszych jćj przeci- 
wników, którzy jeszcze na schodach usiłowali skłonić kole- 
gów do powrotu. Pociągając owszem za sobą kontradycen- 
tów, stanęło koło poselskie za chwilę w sali senatu, gdzie 
w jaki sposób uszykowało się naprędce całe zgromadzenie 
poważne, ujrzymy najlepićj w również pobieżnem opisie pe- 
wnego naocznego świadka tćj sceny, dworzanina JKról. Mci. 
Oświecima. 

„Byli na tem colloguium w senacie po jednćj stronie 
ksiądz arcybiskup gnieźnieński (Macićj Łubieński), ksiądz 
kujawski (Wojciech Gniewosz), ksdz łucki (Jędrzej Gębic- 
ki), ksdz chełmski (Stanisław Pstrokoński), ksdz żmudzki 
(Jędrzśj Tyszkiewicz), ksdz kijowski (Stanisław Zaręba), 
ksdz kamieniecki (Michał Działyński), ksdz smoleński (Piotr 
Parczewski), pp. wojewoda rawski (Jędrzćj Grudziński), 
mścisławski (Mikołaj Abrahamowicz), malborski (Jakób Wei- 
her i pomorski (Gerard Denhoff), pp. kanclerz (ksże Stanisław 
Albrycht Radziwiłł) i podkanclerzy (Lew Kazimierz Sapie- 
ha) litewscy i p, podskarbi litewski (Gedeon Tryzna). Po 
drugićj stronie ksdz arcybiskup lwowski (Mikołaj Erosnow- 
ski), ksdz poznański (Jędrzćj Szołdrski), pp. wojewodowie 
brzeski (Szymon Szczawiński), podolski (Stanisław Potoc- 
ki) i podlaski (Stanisław Niemira), panowie kasztelanowie 
sieradzki (Przemysław Bykowski), łęczycki (Mikołaj Radzie- 
jowski), płocki (Jan Krysiński), podlaski (Prokop Leśnio- 
wolski), elbiński (Jan Kos), radomski (Macićj Pękosławski), 



116 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



brzeziński (Piotr Charbicki), sanocki (Jędrzej Bogucki), 
chełmski (Zbigniew Gorajski), socbaczewski (Mikołaj Łaj- 
szewski), warszawski (Stanisław Laskowski), wiski (Aleksan- 
der Przedwojewski) i lwowski (Rafał Grochowski), p. mar- 
szałek kor, (Łukasz Opaliński), p. kanclerz kor. (Jerzy Os- 
soliński), p. marszałek nadworny kor. (Adam Kazanowski). 
Panowie senatorowie siedzieli wszyscy na swoich miejscach 
zwyczajnych, jako przy królu J. Mci. Panowie posłowie je- 
dni stali, włożywszy swe czapki na głowę, drudzy na tem 
miejscu, kędy dwór stawa przed królem J. Mcią. .Tamże 
i ci, którzy, mieli krzesełka, na krzesełkach. Siedzieli i na 
inszych miejscach, którzy mieli swoje składane stołki, sie- 
działo ich siła i na senatorskim drążku; którym się siedzieć * 
nie dostało, stali. Skoro wszycy usiedli na swoich miej- 
scach, chciał p. stolnik krak. i p. podsędek krak., żeby się 
to collocuium odprawiało in conclati^ przy samych senato- 
rach i posłach. I już byli poczęli pp. marszałkowie niepo- 
słów wyganiać, ale się drudzy posłowie oponowali przeciw- 
ko temu." 

Staia się więc jawną rozmowa, zagaił ją marszałek 
poselski Stankiewicz krótką perorą, w którćj podziękował 
panom radom kor. za dozwoloną z sobą rozmowę i wynu- 
rzył nadzieję, iż za spoiną pracą obydwóch stanów zagoją 
się rany ojczyzny. Po nim uprosił sobie głos przyszły kan- 
clerz kor. a teraźniejszy stolnik krakowski Koryciński, aby 
w surowych słowach wyrzucić senatorom, w czem od nich 
temi czasy ucierpiała ojczyzna. I oto naprzód, nie oparli 
się dość stanowczo królewskim zamiarom wojny, lecz ow- 
szem pospołu z królem pozwolili sobie stanowić prawa bez 
zniesienia się z stanem rycerskim, jak tego świeżym dowo- 
dem komissya moskiewska o granice, która -przyszłemu 
i teraźniejszemu sejmowi tyle trudności sprawiła. Zkąd 
nieodzownem wypływało następstwem, iż król nakoniec bez 
senatu rządzić się począł, bez wiedzy senatorów zaciągnął 
wojska, z zaniedbaniem rady koronnćj cudzoziemców do po- 
selstw i rad zażywa, ze wzgardą praw pod pieczęcią poko- 
jową listy przypowiednie wydaje. Z którćj to ostatnićj 
egzorbitancyi niech obecni tu panowie pieczętarze sprawę 
uczynią, dla czego zaraz w początkach nie ostrzegli o tem 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. m 

Bzeczypospolitćj, nie podali tego listami do wiadomości sej- 
mikom, obojętnie czekając aż sig stan rycerski dowie o tern 
prywatnie, A coby więcój pozostało do wypomnienia, za- 
kończył stolnik krakowski, to inni posłowie według swoich 
artykułów sejmikowych przypomną, panom kanclerzom i se- 
natorom. 

Lecz pierwszy po Korycińskim następca w głosie, pod- 
sędek krakowski Chrząstko wski, kalwin, o tak niewłaściwćj 
zgromadzeniu dzisiejszemu [matery i, bo o krzywdach i żą- 
daniach dyssydentów, rozprawiać zaczął, że mu po niewielu 
słowach przerwano, oddając głos staroście wielkopolskiemu 
Leszcz3rÓ8kiemu. Ten w bardzo umiarkowanej mowie wy- 
szedł od zapewnienia o sobie i całćj braci stanu trzeciego, 
jako ani zacnych i dobrotliwych zamiarów króla w podej- 
rzenie podawać nie chce, ani rozmowy dzisiejszćj placem 
walki z senatorami nie czyni. Stają tu bracia młodsi je- 
dynie „jako pacyentowie ciężkich uraz publicznych", z któ- 
rych najpierwszą i najcięższą są. wojską cudzoziemskie bez 
wiedzy Ezeczypospolitćj zaciągnione. Pragnie uwolnić się 
od nich za pomocą panów senatorów stan trzeci, a ku tem 
mocniejszemu ubezpieczeniu przyszłości żąda, aby rozpusz- 
czenie tych wojsk osobną konstytucyą obwarowanem zosta^- 
ło, i do księgi praw weszło. Przyczynią się też bracia star- 
si do zastrzeżenia ustawą, aby legacye i pakta zagraniczae 
działy się tylko za wiedzą stanów i przez krajowców. 
Wreszcie i pokojowśj pieczęci aby do ważnych spraw bez 
wiadomości panów kanclerzów nie zażywano, a cudzoziemcy 
aby się nie opiekowali Rzecząpospolitą. W czem gdy ży- 
czenia obu stanów spełnione będą, zamyka p. generalny 
starosta . przemowę swoją słowami: „stanie w miejscu po- 
kojowój pieczęci siła tysięcy gotowych pieczętować krwią 
i zdrowiem swojem wiarę winną królowi panu swojemu.'* 

Po głosach krakowskim i wielkopolskim podniósł się 
ruski, słynnego z wymowy Ostroroga. Niechcąc jednak 
powtarzać co już słyszano, ograniczył się podczaszy kor. 
na krótszą niż zwykle mowę, w którćj podał trzy rady. 
Pierwszą, aby zaciągnionemu przez króla wojsku zapłacić 
przed rozpuszczeniem, drugą, aby Tatarom upominków nie 
wzbraniać, trzecią, aby wkrótce nowy, dwuniedzielny sejm 



U8 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHI. 

złożyć. Toż samo na rzecz pokoju zalecał po Ostrorogu 
miecznik kor. Jabłonowski, w obronie zaś praw i wolności 
szlacheckiej przemawiali gorąco po mieczniku poseł wiel- 
kopolski Orzelski pisarz kaliski i jeden z posłów litewskich, 
wojski mozyrski. Po któremto wszystkich prawie ziem pol- 
skich odezwaniu się swoim głosem w tćj powszechnćj roz- 
mowie bratniśj, odpowiedział posłom w imieniu senatorów 
sędziwy arcybiskup gnieźnieński Maciój, chwaląc gorliwość 
stanu rycerskiego w obronie swobód i radząc zaspokoić 
żołdem wojsko zaciężne. Cichą i ledwie zrozumiałą mowg 
prymasa uzupełnił głośny w całym kraju z staropolskiój 
hojności i prawdomówności biskup kujawski Gniewosz, z tem 
większem upodobaniem słuchany teraz przez posłów, że im 
wszelką pomoc senatu przyrzekł w ich żądaniach u króla. 
Mieli mówić po nim inni biskupi, ale przerwało im woła- 
nie o głos dla posła pewnćj ziemi koronnćj', która dotąd 
słyszaną jeszcze nie była, tj. dla wschodnio - południowych 
stron Polski, zkąd teraz zażądał mówić jeden z posłów za- 
dnieprskićj Czernichowszczyzny , gwałtowny zelant złotćj 
wolności, Pongtowski, i z prawdziwie kozacką wybujałością 
imaginacyi przemówił na cześć dzisiejszego tryumfu swobód. 
Mowa jego wzgardziła przeszłością i obecnością, a prze- 
niosła się w przyszłość. Rozważał Ponętowski przyszłe na- 
stępstwa wojny, gdyby ją dano było stoczyć królowi. Byłyby 
one w każdym razie szkodliwe, czyby król JMość zwycięż- 
two odniósł, czy klęski. Ogromu klęski któż sobie wyobra- 
zić nie zdoła? i ze zwycięztwa wszelako nie przyszłoby się 
nam cieszyć. Chciał bowiem król opędzić tę wojnę cudzą 
pomocą i własnym kos2.tem, a takiemi środkami opanowany 
szczęśliwie Kanstantynopol czyjążby stał się zdobyczą? czy 
prywatną króla i jego sprzymierzeńców, czy publiczną Rze- 
czypospolitśj. Jużci prywatną, a wtedy radziżbyśmy byli 
królowi tak przemocnie spotężnionemu? I gdyby nawet po- 
dzielił się król zdobyczą swoją z narodem, cóż za różnicą 
między Polską a ludami nowo z nią złączonymi! Nowo 
opanowane, do niewoli nawykłe, nagięłyby się łatwo do po- 
słuszeństwa, i pozyskałyby tem większą przychylność króla, 
nam zaś padłby los owych Macedonów Aleksandra W., któ- 
rzy wolnymi wyprowadzeni przezeń na wojnę, byliby wró- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 119 

Clii niewolnikami, gdyby nie umarł był Aleksander. I uiu 
są to prcSżne widziadła, które wyrzucane bywają wielomo- 
wnym obrońcom swobód. Dawa się to wyczytać z prywa- 
tnćj pieczęci tych listów przypowiednich, które nam prywa- 
tną przynieść mogły niewolę. I od takichto niebezpieczeństw 
nie spieszyli panowie senatorowie bronić Bzeczypospolitćj, 
albo bronili jśj bardzo ozięble. Niechże przynajmnićj na 
przyszłość będą o to dbalszymi, i dopomogą do wyjednania 
assekuracyi pisanem prawem u króla, aby niebezpieczeń- 
fltwa takie nigdy więcćj nie zagrażały ojczyźnie. 

Dopiero po głosie Ponętowskiego dostało się przemó- 
wić innemu z senatorów duchownych, biskupowi poznań- 
skiemu Szołdrskiemu. Usłyszeli odeń posłowie nową pochwałę 
i^ojćj gorliwości obywatelskićj z obietnicą przedłożenia 
królowi wynurzonych tu skarg i żądań poselskich. Wystąpił 
po biskupie kanclerz kor. Ossoliński, zgadzając się podo- 
bnież na wszystkie żądania stanu trzeciego. Z czynionych 
mu zarzutów uniewinnił się zapewnieniem, iż o paktach 
z książęty zagranicznemi nie wiedział, a pieczęć pokojowa 
nie od niego zależy, koronnćj zaś pieczęci odmówił listom 
zaciężnym. Toż samo powtórzyli obaj podkanclerzowie, 
koronny biskup Leszczyński i litewski Kazimierz Lew Sa- 
pieha, ten ostatni w swego też nieobecnego kolegi Radzi- 
wiłła imieniu. Poczem nastąpiło jeszcze kilka dodatkowych 
głosów użalenia się na Ucisk swobód od dworu, bądźto 
z ust surowych w tćj mierze posłów jak stolnik krak. Ko- 
ry ciński i Szczucki, bądź wtórzącego im senatora, wojewo- 
dy brzeskiego Szczawińskiego, któremu izba poselska dopiero 
na posiedzeniu najbliższem zawdzięczyć miała jedną z naj- 
śmielszych mów tego sejmu. Tymczasem uniesiony prądem 
wyrzekań, wyrwał się w końcu pan starosta grabowiecki 
Sarbiewski, rodzony brat poety, z tak niepoczesną skargą 
na oppressyą expektatywami za życia possessorów wydawa- 
nemi, iż mu powszechnym okrzykiem „do izby" glos ode- 
brano i do zamknięcia rozmowy przystąpiono. Zamknął ją 
marszałek poselski wynurzeniem senatowi nieskończonych 
dzięk za łaskawe przyjęcie upomnień i życzeń izby posel- 
skićj ku wiekopomnćj chwale dnia dzisiejszego, któremu 



120 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

dano było patrzeć na tak zgodne zniesienie się braci młod- 
szych z starszymi bez ciężącćj obecności królewskićj. 

Za powrotem do swojój sali, po wysłuchaniu gratula- 
cyjnej mowy marszałka i hałaśliwych skarg podsędka kra- 
kowskiego i starosty grabowieckiego na despekt odebranych 
im głosów w czasie rozmowy przypomniało sobie koło po- 
selskie, iż dzień dzisiejszy jest piątym przed końcem sejmu, 
w którym według przepisu prawa należy iść do króla 
z przygotowanemi konstytucyami. Ale że sig jeszcze nie 
całkiem przygotowano, że do tego późna była już pora, 
nazajutrz zaś niedziela następowała, przeto odłożono wszyst* 
ko do sessyi poniedziałkowćj, przeznaczonćj stać się przezto 
najpamiętniejszą z scen tego sejmu. Zaledwie bowiem zgro« 
madziła się w poniedziałek izba poselska, wniósł generał 
wielkopolski Leszczyński, aby dzisiejsze stawienie się po- 
słów przed królem połączyć z przyobiecaną przez senatorów 
egzekucyą rozmowy tj. ze spólnem od senatu i rycerstwa 
przedłożeniem królowi traktowanych i przyjętych w rozmo- 
wie punktów. Dopiero tym aktem mogło uróść znaczenie 
upośledzonćj ostatniemi okolicznościami rozmowy, na którą 
już w sobotę szli tak obojętnie posłowie, a która od czasu 
odbycia się jeszcze bardzićj upadła w cenie, osobliwie po 
za obrębem sejmu. Dziś jednak za niewątpliwem przechy- 
leniem się króla do spoinie przez oba stany przedłożonych 
mu żądań, miały te żądania w oczach całćj ojczyzny je- 
dnym z najwspanialszych aktów w dziejach sejmowania pol- 
skiego przejść nakoniec w spełnienie, stać się prawem pisa- 
nem, zbogacić niepoślednio skarbiec wolności narodowych. 

Jakoż z niezwyczajnym pochopem przystali posłowie 
na wniosek Leszczyńskiego i usunąwszy na bok wszystkie 
drobniejsze sprawy i sprawki, zajęli się skreśleniem orze- 
czonych sobotnią rozmową punktów. Tymczasem wyprawio- 
no do arcybiskupa i do marszałków kor. z oznajmieniem, 
iż cała izba niebawem dla dopełnienia rozmowy przyjdzie 
na górę. Arcybiskup przyrzekł swoją obecność, marszałko- 
wie zaś złożyli się niemożnością wprowadzenia posłów na 
górę, gdyż odbywa się tam właśnie w obec króla i sena- 
toiN^w sprawa niezmiernćj wagi. Był nią ów szeroce rózga- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 121 

łgziony zatarg między wojewodą ruskim, Jeremim Wiśnio- 
wieckim a młodym chorążym kor. Eoniecpolskim o przeszło 
40 wsi i miast Hadziaczczyzny za Dnieprem, o którym była 
już wzmianka poprzednio, a który teraz właśnie rozsądzać 
miano w senacie. Ale ku tem głośniejszemu rozsławieniu 
dzisiejszćj sceny sejmowćj musiała tym razem sprawa pry- 
watna ustąpić z podziwem wszystkich publicznćj. „Nie ma 
waźniejszćj sprawy nad sprawę całfej Rzeczypospolitćj", ka- 
zali posłowie odpowiedzieć marszałkom, i uwiadomiwszy 
ich o swojem przyjściu niezwłocznem, ruszyli w istocie 
przed południem, 3 grudnia, całem kołem na górę. 

Panowało tam dziwne w tak uroczystćj przedchwili 
zamieszanie. Przygotowana do sądu sala senatu nie miała 
stosownego pomieszczenia dla posłów. Musiano ją więc 
urządzić spiesznie na nowo, w czem kto mógł, dopomagał. 
Za chwilę przybył król, zasiedli dostojnicy senatu, usado- 
wili się f^z trzaskiem'' posłowie. Nie tracąc czasu powstał 
z miejsca swego arcybiskup gnieźnieński, i zbliżywszy się 
z powitaniem do króla powrócił do krzesła swego, gdzie 
stojąc z całym senatem^ nawet z chorym na nogi kancle- 
rzem litewskim Radziwiłłem, miał najpierwćj przemówić 
w kilku słowach do króla a potem odczytać mu wręczone 
sobie przez posłów punkta. W przemowie swojćj upewniał 
arcybiskup Władysława o tak spokojnem^ tak pełnem usza- 
nowania dla niego odprawieniu rozmowy onegdajszćj, iż 
sam król bez urazy mógł ją był słyszeć. W podanych zaś 
prymasowi do złożenia u tronu punktach żądali posłowie, 
co następuje: 1) rozpuszczenia zaciągów; 2) nieużywania 
pieczęci pokojowćj w sprawach publicznych; 3) ścisłego, za- 
chowania dawnych paktów z państwami zagranicznemi a nie- 
zawierania nowych bez wiedzy całćj Rzeczypospolitej; 4) od- 
dalenia cudzoziemców od boku królewskiego; 5) aby posel- 
stwa i rezydencye zagraniczne odprawiane bywały jedynie 
przez obywatelów krajowych; 6) aby gwardya królewska 
umniejszoną została do dawnćj liczby; 7) aby komissye roz- 
graniczenia nie były stanowione bez wipdzy sejmu; wreszcie 
8) aby Kozaków powstrzymano od wypraw morskich. Za- 
konkludowiJ: arcybiskup prośbą o spełnienie słusznych żądań 
narodu. 



122 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

Po wysłuchaniu mowy arcybiskupa nastąpić miała 
odpowiedź króla. Wtem przeciw powszechnemu oczekiwaniu 
musiano dozwolić głosu jednemu z świeckich panów senatu, 
wojewodzie brzeskieihu BzczawińskiemU; mężowi wielu za- 
sług na polu zarówno marsowem jak sejmowem, vZ , których 
wszelako żadna tyle nie przyniosła mu chwały, co dzisiejsza 
mowa do króla. Wystąpił z nią wojewoda po sędziwym 
arcypasterzu jedynie dla obalenia pozoru, jakoby samo du- 
chowieństwo czuwać miało nad bezpieczeństwem ojczyzny, 
tudzież dla gruntowniejszego oświecenia króla o przyczy- 
nacł^ dzisiejszćj niedoli kraju, aby jćj tem łatwiój zaradzić 
mógł dobrocią serca swojego. Przy tym ustępie mowy na- 
leżało królowi obyczajem czasu okazać wdzięczność po- 
chwale i towarzyszącym j6j głębokim ukłonom mówcy, co 
powszechnie uchyleniem kapelusza czyniono, senatorowie 
zaś w znak uszanowania stojąc słuchali. Poczem cofnąwszy 
się do pierwszych lat rządów Władysławowych, przypom- 
niał mówca z zapałem owe błogie lata zwycięztw i szczę- 
ścia, w których „nic innego nie było słychać po kościołach 
i domach, jak^tylko wesołe koncenty: „niech żyje król Wła- 
dysławr* (Tu król po raz któryś czapki uchylił, a wielu 
senatorów znaki przyzwolenia dawało). „Ale dziś" — ciągnął 
mówca dalćj zmienionym głosem — „radość nasza zamie- 
niła się w smutek i gorzkość, bo pan nasz podniósłszy nas, 
zepchnął nas nizko! Dziś wszędzie tylko płacz, ucisk, prze- 
kleństwo ubogich ludzi, drapieżnością żołdactwa cudzoziem- 
skiego znękanych'^ 

Snadno pojąć przykre zdziwienie króla i senatorów, 
król zmarszczył brwi, senatorowie pousiadali. Perorujący 
wojewoda nie zważał na to, i nie przestając swoich głębo- 
kich przy sposobności ukłonów, żadnem jednak ruszeniem 
czapki królewskićj nie wywzajemnionych już odtąd, przy- 
stąpił do wskazania królowi przyczyn dzisiejszego pogor- 
szenia się czasów. Pierwszą z nich było faworyzowanie 
u dworu cudzoziemców, którzy żadnym węzłem spółczucia 
niez wiązani z narodem, włtisnych tylko zysków szukając 
w Polsce, najzgubniejsze rady podszeptują królowi. Drugą 
przyczyną mniemał wojewoda niestosowną dystrybucyą łask 
i urzędów, dozwoloną królom polskim dla większój powagi 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 125 

majestata, bez obawy urośnięcia kiedyf tak srogiego łakom- 
stwa w kraju, iżby jeszcze za życia possessorów napierać 
się miano ich dzierżaw i zaszczytów, nie brzydząc sig 
z poetą 9,szpetnem sprzedawaniem niepodległości swojćj za 
złoto/^ Sprzedajność zaś prowadzi mowę do trzeci ój, naj- 
gwałtowniejszej przyczyny złego, do posła weneckiego, Tie- 
polo, który dopiero wczoraj zdał sprawg z legacyi swojśj, 
a tak długo bawi już w Polsce, tak długo obietnicami zło- 
tego myta doświadcza uczciwości szlacheckićj, aby zaku- 
piwszy sobie sprzedajnycb, zwalić cały ciężar wpjny tureckićj 
z Wenecyi na Koronę. Ztąd gorące prośby o jak najprędsze 
oddalenie Tiepola i wszystkich cudzoziemców od dworu, 
o również szybkie rozpuszczenie zaciągów cudzoziemskich, 
których ucisk nieznośny tern srożćj boli, że pochodzi od 
wrogów, przyjazną ręką sprowadzonych na zgubę kraju. 

Przy powtórnem wspomnieniu plagi źołnierskićj za- 
częła mowa wojewodzińska coraz więcćj goryczy przybierać 
i gwałtowności. Wojewoda brzeski Szczawiński osiadłym był 
w Kujawach, a województwa pruskie i przyległe brzesko- 
kujawskie ucierpiały właśnie najbardzićj od drapieżności 
zaciągów. Oprócz łupieży w majętnościach musiała szlachta 
według mowy wojewodzińskiój znosić jeszcze ciężkie od 
żołnierstwa obelgi, sromotne urągania dumie szlacheckićj, 
pogróżki przytarcia jćj rogóW niebawem , przeistoczenia ja- 
kąś nową alchymią szlachcica w chłopa, chłopa w szlachcica^ 
Jakże więc (woła mówca) nie boleć, nie sarkać, nie wznosić 
rąk do nieba, patrząc na te złoczyństwa zaciężnćj zgrai, 
widząc jak ona snopy po stodołach dworskich wymłaca 
kłódki od piwnic i spichlerzów odbija, domy szlacheckie 
i dwory pańskie zalega. Dlatego nim się miarka cierpli- 
wości przebierze, prosimy Cię, miłościwy nasz królu, racz 
nas uwolnić od tego jarzma, a zaspokojeni w naszych żą- 
daniach, nie omieszkamy wzajem uczynić wszystkiego dla 
Ciebie i miłościwćj małżonki twojćj, królowćj naszój. „A że 
z onym wielkim kanclerzem i hetmanem Zamojskim tę lichą 
mowę moją zawrę** — kończy łagodniejącym tonem pan 
wojewoda — ' „gdy nas tak Wasza Król. Mość jako 
i przodkowie W. Król. Mości przodków naszych miłować 
będziesz, nie zejdziesz ztąd, jeno syt dni żywota i pełen 



124 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

chwały, a potomek W. Król. Mci potomkom naszym pano- 
wać będzie." 

Ostatnie te słowa przeniknęły głębićj serca Włady- 
sławowe, niż może zamierzały. Lubo nie ze wspomnień po 
roku bieżącym pozostałych, z jednego przecież 'w rok po 
sejmie zasłyszanego z ust Władysława wyrazu, widać, że 
chęć pozostawienia korony polskiśj swojemu jedynemu sze- 
ścioletniemu synowi Zygmuntowi Kazimierzowi wpłynęła 
znacznie na teraźniejszą, gotowość króla do odroczenia 
a może i całkowitego zaniechania wojny tureckićj. Nazbyt 
mnogie jednak przeszkody stały jćj w drodze, nazbyt wiele 
innych nieprzełamanych hamulców nie dopuszczało Włady- 
sławowi spełnienia zamierzonćj zasługi względem przeszło- 
ści i przyszłości, aby w tćj jednój chęci ojcowskiój upatrzyć 
całkfwiti przyczynę niepomyślnego rozwoju zdarzeń. Jakoż 
nie obecną dopiero chwilą do ustąpienia przemocnym ży- 
czeniom narodu pobudzony^ miał król teraz bardzo łaskawą 
odpowiedź dla upraszających go stanów obudwócb. Odpo- 
wiedział im w imieniu Władysławowem wielki kanclerz kor. 
Ossoliński, iż król tem chętniój na wszystkie przedłożone 
punkta zezwala, im większą spólność i zgodę w przedłoże- 
niu onych przez obadwa stany postrzega. Zaczem tak co 
do zaciągów jak i sojuszów dawnych i nowych, co do pie- 
częci pokojowćj, cudzoziemców u dworu, poselstw i rezy- 
dencyj postronnych, gwardyi, komissyi granicznych i Koza- 
ków, postąpi sobie król we wszystkiem według woli narodu, 
i pozwala te postanowienia swoje umocnić konstytucyą 
osobną. 

Czegóż więcćj mógł żądać naród! Stanąwszy nagle 
u celu wszelkich życzeń, śmiano zaledwie dowierzać rzetel- 
ności osiągnionćj fortuny. Jedynem też dalszem życzeniem 
panów sejmowych pozostało uniewątpliwić sobie zupełnie 
jój uiszczenie. Mógł temu zadość uczynić sejm w blizkim 
czasie złożony, na którym w razie niedotrzymania obietnic 
możnaby pociągnąć króla do odpowiedzi, i wbrew zwyczaj- 
nym skargom na częste sejmy zaczęto domagać się upornie 
sejmu nowego. Królowi przeciwnie za zupełny upadek za- 
mysłów wojny, za odmówienie wszelkiego udziału stanów 
w poczynionych na nią wydatkach, przyszło chyba tęga je- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 125 



dynego spodziewać sig wynagrodzenia, iż Rzeczpospolita 
głównój wierzycielce kosztów wojennych, królowćj Maryi 
Ludwice, nie skąpą wyznaczyć zechce oprawę. Chodziło 
zwłaszcza królestwu o wyznaczenia takićj oprawy, jaką 
przed kilką laty zaopatrzono pierwszą małżonkę Włady- 
sławową^ Cecylię Rakuszankę, i jakićj teraz domagał się 
Władysław dla Ludwiki. Uchwalenie więc reformacyi i sej- 
mu w najbliższym czasie było dwoma sprawami, które jeszcze 
żywo zajęły uwagę sejmu, już tylko trzy doby trwać ma- 
jącego. Obie główne sprawy sejmowe, wojenną i trubecką, 
miano za całkiem już rozwiązane; wszystek zaś nawał, zwy- 
klejszych , corocznem powtarzaniem się spowszedniałych, 
jak np. zapłaty wojsku ukrainnemu, rachunków z podskar- 
bimi, wymagań dyssydentów, komissyj rozgraniczenia itp., 
nie wiele zwyczajnie kłopotów sprawiał sejmowi, załatwiany 
powszechnie albo cząstkowym tylko konsensem, albo odro- 
czeniem do przyszłych obrad, albo właściwą ówczesnym 
pokoleniom biegłością w dopełnieniu potocznych czynności 
parlamentarnych. 

Z tem wszystkiem całe posiedzenie jutrzejsze upłynęło 
w tych czynnościach potocznych, bez dotknięcia owych dwóch 
spraw ważniejszych, sejmu nowego i reformacyi. Musiał 
przeto król Władysław na posiedzeniu następnem, w przedo- 
statnim dniu sejmu, osobnem poselstwem senatorskiem przy- 
pomnieć posłom należącą się każdój nowćj hrólowśj refor- 
macyą, ale i to przypomnienie nie odniosło skutku ani dziś; 
ani nawet nazajutrz. Wszczęte owszem w tym przedmiocie 
rozprawy przywiodły mówców nareszcie do tak gwałtownćj 
sprzeczności zdań, iż dwaj najzawziętsi przeciwnicy już 
sobie wzajemnie zagrozili zerwaniem sejmu, jeden w razie 
uchwalenia oprawy, drugi w razie jśj nieprzyjęcia. Pier-^ 
wszym z nich był znany nam kontradycent zadnieprski 
Ponętowski, drugi starosta łomżyński Radziejowski, znany 
jako uczestnik owych przed półrokiem tajnych zmów sena- 
torskich przeciw wojnie, a tem samem przeciwnik króla, 
ale jako urzędnik nowćj królowćj, gdyż był jśj krajczym, 
chciwy łaski i zaufania swój pani a przeto najżarliwszy 
popieracz reformacyi. Opowiada o nich obydwóch dyaryusz 
kanclerza Radziwiłła w opisie dzisiejszego posiedzenia, we 



126 DZEELA KAEOLA SZAJNOCHY. 

wtorek 5 grudnia: „starosta łomżyński Radziejowski prosił 
o czytanie konstytucyi, z tym dokładem, aby reformacya 
królowć] nie była ekskludowana. Tego się (prawi) doma- 
gam nie jako officyalista królowój, ale jako wolny szlach- 
cic, bo inaczój ani ta konstytucya nie stanęłaby ani dru- 
gie." Na co Ponętowski: ,jeźii żadnego pożytku nie spo- 
dziewać się z tego sejmu, aż chyba reformacya królowćj 
konkludowana będzie, to ja wzajemnie mówię, że wołg 
krzywdę cierpieć od żołnierza cudzoziemskiego, i wolę niech 
się sejm rwie, niżeli zostawić taką pamiątkę, iż Polacy nie 
mogli być uwolnieni od żołnierza przeciwko paktom wpro- 
wadzonego, aż musieli zezwolić na reformacya królowśj." 
Dalszy ciąg ^sporu jeszcze bardzićj roznamiętnił spo- 
rzących. Zrywali się coraz dostojniejsi mówcy do głosu, 
od głosów zrywano, się już do wyjścia. Gdy miecznik kor. 
Jabłonowski przeciw zaproponowanemu przejściu od oprawy 
do czytania konstytucyj się ozwał, dalsze owszem trakto- 
wanie oprawy radząc, zarzucił mu generał wielkopolski 
chęć przeszkodzenia konkluzyi sejmu, i z generałem kra- 
kowskim Lubomirskim gniewnie opuścił salę. Przestraszo- 
ny marszałek koła Stankiewicz z obawy rozejścia się całćj 
izby zamknął czemprędzćj sessyą, zapowiedziawszy gwoli 
uspokojeniu umysłów, iż jutrzejsze posiedzenie ostatnie czy- 
taniem konstytucyj się zacznie. I stało się tak w istocie, 
przystąpiono z upodobaniem do słuchania rozciągłej szych 
niż kiedykolwiek uchwał na korzyść swobód; wszakże lubo 
dziś spory o reformacya ucichły, nasunęła się inna zawada 
konstytucyom. Wystąpili posłowie dyssydentcy z żądania- 
mi swoich spółwierców, popartemi groźbą zaprotestowania 
przeciw wszystkiemu, jeśli się im zadość nie stanie. Po- 
nowił się więc po raz setny srogi gwar głosów, które nie 
stale od przedmiotu do przedmiotu przechodząc, a nad, każ- 
dym wiele słów trwoniąc, zmarnowały większą część dnia. 
Nad wieczorem stanął w izbie sekretarz w. kor. z zawe- 
zwaniem od króla, aby panowie posłowie według przepisu 
prawa szli dla zamknięcia sejmu na górę. Koło poselskie 
nie chciało nieposłuszuem być prawu, i o wczesnym zmro- 
ku grudniowym, przy zapalonych już świecach, znalazło się 
w obec króla i senatorów w senacie, u wstępu jednćj 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 127 



Z owych ostatnich sessyj całego sejmu, które uroczystem 
połączeniem wszystkich trzech stanów, zwyczajną długością 
swojego czasem od mszy dzisiejszćj do jutrzejszych niesz- 
porów trwania, dziwneiu wysilaniem się ministrów i sena- 
torów na różne środki przejednania kon trądy centów, swoją 
wreszcie burzliwością niekiedy, liczyły do najdramatyczniej- 
szych chwil publicznego życia narodu. 

Dziś jednak nie było powodu do zajść burzliwych. 
Zagajono posiedzenie odczytaniem gotowych już konstytu- 
cyj, a konstytucye sejmu tegorocznego, zaczynające się od 
owych rozmową bratnią uchwalonych a od króla przyjętych 
punktów, tak srodze krępujących ostatek władzy królew- 
skiśj, to ówczesnym sercom szlacheckim najsłodszy ze wszyst- 
kich miodów, jakie im pszczoła królewska wysączyć mogła. 
Z niezwyczajnem też zadowoleniem przysłuchiwano się na- 
stępującym po sobie artykułom o rozpuszczeniu zaciągów, 
gwardyi, o cudzoziemcach, z których mianowicie pierwszy 
widocznie „przygrubym i przykrym" zdał się królowi. Za 
to jakże niezmiernie smakowały te punkta posłom, powta- 
rzającym o nich słowa swego nowogrodzkiego kolegi Obu- 
chowicza, zapisane tuż po sejmie na cześć dwóch pierwszych 
punktów w jego dzienniku: „Chwalebne konstytucye! Jest 
co czytać wolnemu obywatelowi!" Pod łagodzącym zaś 
wpływem radości łagodniała także kontradycyjna żarliwość 
serc, ucieszeni posłowie przystawali dziś snadnie na wiele 
rzeczy, które w innym czasie niezłomny spotkałby opór. 
I tak gdy po odczytaniu konstytucyj wybuchła znowu wczo- 
rajsza kontrowersya między różnowiercami; a zbijającą ich 
żądania stroną przeciwną, powiodło się prośbom ministrów 
i senatorów uciszyć różnowierców obietnicą, iż sejm naj- 
bliższy wyrządzi im sprawiedliwość. Podobnież łatwymi do 
uproszenia okazali się dziś kontradycenci i w innćj jeszcze 
okoliczności. 

Miało się już ku północy, a nie tknięto jeszcze wielu 
ważniejszych spraw. Mianowicie konstytucya o Trubecku, 
kwestya sejmu nowego, zapłata wojsku ukrainnemu, refor- 
macya, opatrzenie zamków granicznych, wszystko to leżało 
nieodczytane, nieuradzone. Taki nawał przedmiotów nie 
mógł być załatwionym do rana. Zaniósł więc kanclerz w. 



128 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 



kor. prośbę do posłów, aby przynąjmnićj o jeden dzień sejm 
przedłużono. W obecnym jednak roku podlegało to więk- 
szym niż kiedykolwiek trudnościom. W wielu instrukcyacli 
sejmikowych powtarzał się artykuł instrukcyi lubelski^' 
z dnia 2 stycznia r. 1645, „aby sejmu tego ani jedną go- 
dziną nie prolongowano, nocy nie czekając'^ — a tegoroczna 
instrukcya lubelska kończyła punktem opiewającym: ,yarty- 
kuły nasze w r. 1645 uchwalone w zupełności reassumuje- 
my, do których panowie posłowie we wszystkiem referować 
się mają.^' Przez co nie wolno było właściwie zezwalać na 
prolongacyą, lecz powszechne zadowolenie dzisiejsze w spół- 
ce z chęcią niepozbawienia się uzyskanych dotąd korzyści 
sejmu, rozgrzeszyło sumienie posłom. Zgodzono się na 
przedłużenie o jeden dzień, do jutrzejszego piątku, 7 gru- 
dnia. Nazajutrz zaś jakby dla ukarania posłów, za prze- 
stąpienie instrukcyj, trącił sejm niespodzianie o tak nie- 
bezpieczny acz niepokaźny szkopuł, iż u samego już kresu 
przyszło mu ujrzeć się za chwilę pozbawionym wszelkich 
korzyści z prolongacyi wczorajszćj, wszelkiój owszem nadziei 
zakończenia. 

Padło to niebezpieczeństwo sejmowi, zdaniem najza- 
bobonnićj w diabła, gusła i czary wierzącego kanclerza Ra- 
dziwiłła, z podszeptu złego ducha, ,,który częstokroć prze- 
szkadza dokończeniu spraw dobrych.'* I zgodzimy się wszys- 
cy na to twierdzenie, dawszy Badziwiłłowskiemu diabłu na- 
zwę tćj potęgi piekielnój, którą wszystkie zacniejsze głosy 
bieżącego stulecia, zacząwszy od księdza Skargi aż do te- 
gorocznćj propozycyi królewskićj, uznają za główne źródło 
tegoczesnych nieszczęść ojczyzny ,nazwę „prywaty". A w o- 
becnem zdarzeniu stała się ta potęga piekielna tern stra- 
szniejszą sejmowi, iż szło o prywatę dwóch wielkich panów, 
księcia podkanclerzego lit. Kazimierza Sapiehy, i księcia 
hetmana polnego lit. Janusza Radziwiłła, toczących dalćj 
dawną walkę rodową, tym razem o fraszkę, o kaprys pań- 
ski. Wakowało temi czasy pisarstwo nowogrodzkie, o które 
obaj książęta ubiegali się u króla dla dwóch ,,ubogich (wy- 
razem Radziwiłłowskim) ślimaków'' domu swojego: książę 
podkanclerzy dla podstarościego z Słonima Kiersznowskie- 
go, książę hetman polny dla dworzanina swojego Protaso- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 129 



wicza. Jeden i drugi otrzymali przyrzeczenie królewskie, 
lecz w dniu wczorajszym podarzyło się stryjowi księcia Ja- 
Dusza, kanclerzowi w. lit. Radziwiłłowi, przywieść króla do 
stanowczego oświadczenia się za sługą Badziwiłłowskim 
Protasowiczem, który rzeczywiście posiadł pisarstwo, co tak 
żywo ubodło podkanclerzego, iź polecił kilku oddanym Sa^ 
pieżyńskiemu domowi posłom, aby na jutrzejszem posiedze- 
niu sprzeciwili się sprawie trubeckićj. 

Chociaż bowiem odczytano już w izbie projekt usta- 
wy o Trubecku, znalazła się jeszcze pewna wątpliwość do 
rozwiązania. Wynagradzając W. Księztwo Lit. starostwa- 
mi łojowskiem i lubeckiem, przyznano, najwyższą zwierzch- 
ność nad obojgiem W. Księztwu, kwartę z nich Polsce, 
służbę zaś wojskową w miarę potrzeby bądź jednemu bądź 
drugiemu krajowi. Pozostała przecież niepewność co do 
osoby teraźniejszego starosty, hetmana polnego kor. Kali- 
nowskiego, jakiemu podlegać ma ona prawu, polskiemu- II 
czy litewskiemu? W zagajonój o to na ostatniem, piątko- 
wem posiedzeniu rozprawie oświadczył koligat i zastępca 
hetmana polnego, kanclerz kor. Ossoliński, iż w sprawach 
o ziemię odpowiadać będzie Kalinowski sądom litewskim, 
w sprawach osoby dotyczących sądom koronnym. Przystali 
na to posłowie polscy, nawet wielu litewskich już zezwoli? 
ło, gdy w tem zerwali się Sapieżyńcy, żądając koniecznie 
osoby Kalinowskiego dla Litwy. Było to rzeczą bardzo 
trudną do osiągnięcia, gdyż działający w imieniu swego 
kolligata kanclerz kor. działał właśnie bez żadnego pełno- 
mocnictwa, i nie mógł w tym razie rozporządzać ostatecz- 
nie jego osobą. Zaczem trwały dalćj hałasy najętych przez 
podkanclerzego lit. kontradycentów, nikt nie umiał wska- 
zać wyjścia z tćj matni, zaniosło się już na niemożność 
skończenia obrad, na zeszłoroczne rozbicie sejmu. W tśj 
naglącćj potrzebie odważył się kanclerz kor. na dziwnie 
dowolny postępek ze swoim koUigatem, i bez żadnego upo- 
ważnienia poddał jego osobę Litwie. Wszyscy uznawali 
wprawdzie wyrządzoną Kalinowskiemu dowolność, ale byli 
radzi usunięciu trudności. Subordynaci Sapieżyńscy nie 
śmieli się już odezwać, konstytucya trubecka przeszła bez 
dalszśj protestacyi. 

Dzielą Karola Szajnochy T, IX, 9 



130 DZIEŁA KAROLA 8ZAJN0CHY. 

Dany jedoak przez kontradycentów trnbeckieh przy- 
kład rozbudził na nowo żądania uciszonych wczoraj różno- 
wierców, nie dających dziś uspokoić się pierwój, aż im oso- 
bną konstytucyą ubezpieczono zadośćuczynienie na przy- 
S2^ym sejmie. Nastąpiło zatem odczytanie uchwały tegoż 
sejmu nowego, który miał być tylko 3 tygodniowym, a roz- 
począć się 2go maja, jak zwyczajnie we czwartek. Do tegoż 
sejmu, nowego odłożono także kilka innych spraw tego- 
rocznych, mianowicie zaopatrzenie murów smoleńskich, już 
teraz wespół z kamienieckiemi ruiną zagrożonych. Aby 
i nierozstrzygniętój jeszcze reformacyi • królowój nie spot- 
kał ten sam los odroczenia, podniósł kanclerz wielki ko- 
ronny z kilką przedniejszymi senatorami po raz ostatni 
prośbę za nią do izby, a czy to z wdzięczności za jego 
świeżą przysługę w sporze trubeckim, czy z innych przy- 
czyn wysłuchała go izba nadspodziewanie przychylnie. Zgo- 
dzono się. w końcu na reformacyą, wprawdzie nie tak bo- 
gatą jak upraszana przez kanclerza oprawa pierwszćj mał- 
żonki Władysławowój Cecylii, lecz jak owa niegdyś matki 
królewskićj Anny. Czemu tem mniój dziwić się należało, 
gdy i w daleko bliższój sercom szlacheckim sprawie, w u- 
chwale zapłaty wojsku ukrainnemu, nie odstąpiono od te- 
go raczćj skąpstwa niż oszczędności. Dopiero najusilniej- 
szym naleganiom ministrów, senatorów i wyrozumialszćj 
połowy izby poszczęściło się wymódz na posłach wielkopol- 
skich, aby zezwolili na dwie kontrybucye dla wojska, z któ- 
remi wzbraniały im wrócić do domu instrukcye sejmikowe, 
a do których wreszcie przychylili się jedynie pod tym wa- 
runkiem, jeżeli ich sejmiki na to się zgodzą. Wojsku, mu- 
rom fortecznym, królowój, królowi, wszystkim wszystkiego 
skąpił sejm tegoroczny, tylko nie wolności złotój sobie sa- 
memu. 

Syt mów i uchwał ku jćj wzmocnieniu, zakończył on 
po całonocnych rozprawach o 4 godzinie z rana, pożegnaw- 
czym głosem marszałka i odpowiedzią ksdza biskupa pod- 
kanclerzego. Pożegnano się zaś nie dla czczej ceremonii, 
lecz aby w istocie rozjechać się czemprędzej. Jak powoli 
zazwyczaj zjeżdżano się na sejm, tak przeciwnie z pośpie- 
chem wracano z sejmu. Działo się to głównie w chęci za- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 131 

oszczędzenia wydatków, dla których narzekano zawsze na 
sejmy jako na wielce kosztowny ciężar obywatelski. Ztąd 
i po tegorocznym sejmie nie wiele minęło dni, a rozpusz- 
czone zostały zaciągnięte na czas sejmu orszaki pańskie, 
zawitali panowie senatorowie i posłowie w swoich progach 
domowych, wróciła do dawnój powszedniości opróżniona ze 
sejmowych i jarmarcznych tłumów stolica. Wszystko do 
swoich dawnych porządków i trybów życia wróciło, ale 
z jakże odmiennem wszystko obliczem! Za sprawą sejmu 
tegorocznego każd^ z owych głównych postaci, które się 
nam przesunęły w obrazie wypadków tegorocznych, czy to 
jednostki jak król Władysław i wenecki powiernik jego 
Tiepolo albo kaiiclerz w. kor. Ossoliński, czy zbiorowe po- 
stacie stanów senatorskiego i rycerskiego, albo wreszcie 
dźwigającćj się pod swoimi nowymi wodzami Eozaczyzny, 
każda z końcem sejmu i roku doznawa stanowczćj zmiany 
swych losów, widzi się złamaną lub zachęconą w swoich 
zamysłach, obiera sobie dowolnie lub poniewolnie jedną 
z kilku wcale różnych dróg przeznaczenia. 

Królowi Władysławowi przyszło rozstać się z myślą 
całego życia, myślą wyzwolenia Polski i chrześcijaństwa od 
pogan. Od takiego celu nie odwraca się nikt bez chwilo- 
wych złudzeń nawrotu; toż i o królu Władysławie opowia- 
dano, iż bezpośrednio po sejmie i nieco późniój zamyślał 
o nowych zaciągach wojska, nowych sojuszach wojennych 
z Francyą, Szwecyą itp. Ale żelazna ręka rzeczywistości 
jednem dotknięciem hamowała każdy krok taki^ kreśliła 
królowi Władysławowi ów wyrok bezwładności zupełnój, 
który wyczytujemy w pozostałych o nim z tego czasu sło- 
wach relacyi Tiepolowśj: „Nie mogę już liczyć na pomoc 
króla polskiego, ponieważ władza królewska nietylko ogra- 
niczoną, ale prawie odjętą mu została.^* Zamiast więc o no- 
wych, planach wojennych, godziło się myśleć raczej o za- 
tarciu ostatniego śladu dawniejszych, zwinąć ostatnie roty 
zaciągów. W kilka niedziel po sejmie były one całkiem już 
rozpuszczone, ucichły przesadne skargi na ich złoczyństwą, 
pozostał tylko ogromny ciężar podjętych na te zaciągi dłu- 
gów królewskich. Napróżno domagał się Władysław od 
stanów, aby przynajmniej należącą się królowej Ludwi- 



132 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 



ce summę dłużną przyjęto na skarb publiczny. Niefortun- 
na próba takiśj prośby nabawiła króla nieco późnićj naj- 
boleśniejszej obrazy, jaką może kiedy ubliżono któremukol- 
wiek e monarchów. Wiązała się ona z. ową sprawą spół- 
zawodnictwa hetmana polnego lit. Janusza Radziwiłła z pod- 
kanclerzym lit. Kazimierzem Sapiehą w upraszaniu króla 
o pisarstwo nowogrodzkie dla swoich dwóch ,,ślimaków", 
Protasowicza i Eiersznowskiego, sprawą tak niebezpieczną 
ostatnifego sejmu konl^luzyi. Przeciągnęło się owszem to 
niebezpieczne spółzawodnictwo prywaty pańskiój znacznie 
poza porę sejmową, osobliwie złomanemu zwycięztwem sej- 
mu królowi grożąc wielorakiem nadal utrapieniem, upoko- 
rzeniem. 

Dawszy za naleganiem Radziwiłłów pretendentowi ich 
domu pierwszeństwo przed Sapieżyńskim w staraniach o u- 
rząd obudwom pożądany, miał król Władysław do zniesie- 
nia za to najpierwćj ciężki żal podkanclerzego lit. Sapiehy. 
Następnie zagroziła królowi odnowiona tem nieprzyjaźń 
między podkanclerzym Sapiehą a hetmanem lit. Radziwił- 
łem, rzecz nie rzadko tak szkodliwa sprawom publicznym^ 
iż musiano użyć wielu starań w imieniu króla, aby powa- 
śnionych książąt jak najrychlśj przywieść do zgody. Na- 
reszcie sam podstarości Kiersznowski postanowił odpłacić 
się królowi, i będąc posłem z Nowogródka na blizkim sej- 
mie r. 1647, czekał tylko jakiój draźliwój dla króla sprawy, 
w którejby mu boleśnie oddał wet za wet. Najdrażliwsza 
podarzyła się na ostatniem posiedzeniu sejmowem w obec* 
ności króla w senacie, gdy wniesioną została prośba kró- 
lewska o zapłacenie długu po zaciągach zeszłorocznych po- 
zostałego. Zaprzeczyli prośbie najpierw możni panowie, 
jak wojewoda poznański Opaliński, podczasy kor. Ostroróg 
itp., po głosach pańskich wyrwał się z krótką podstaro- 
ścińską mówką Kiersznowski: „Przeciwko paktom wojska 
były zebrane. Wiedział to król a przecież tak uczynił. 
Nie daj Boże, abyśmy do solucyi pociągnieni być mieli! * 
Poczem do ministrów obróciwszy się przydał; „Oto tobie 
królu pisarstwol*' Poruszony tem z miejsca Władysław ka- 
zał upomnieć do konkluzyi obrad i sejmu. Byłto ostatni 
z sejmów za jego panowania, mówka podstarościńska była 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 133 

i . 

ostatnim głosem poselskim do Władysława, ani przez mar* 
szałka - ani opinią nie pokaranym. W takiem poniżenia 
władzy królewskićj pozostała Władysławowi ^ylko jedna 
ulga, jedna pociecha, świadcząca o jego niezmiennem zaw- 
sze przywiązaniu do kraju. Znaną jest sroga odpowiedź 
króla Stefana Batorego, gdy mu na łożu śmiertelnem do- 
radzał marszałek kor. Opaliński, aby synowca swego Zy- 
gmunta zalecił narodowi do nastgpstwa po sobie: „Takie- 
go młodzieńca na takie jatki radzisz mi wydaćl'^ Nasz 
Władysław przeciwnie, nie znachodził w niczem tak słod- 
kiego ukojenia terazniejszćj niedoli swojćj jak w nadziei 
pozostawienia synowi korony polsMćj. 

Najserdeczniej szemi bowiem wgzłami przyswojony Pol- 
sce Władysław, podzielał o niój zdanie swojego powiernika 
Tiepola, wraz z Władysławem złomanego do gruntu tego- 
roczną burzą sejmową. Jak jego ukoronowany przyjaciel, 
nie mógł Tiepolo zbyć się odraza złudzeń pomyślniejszego 
obrotu rzeczy, zabawił jeszcze kilka miesięcy w kraju, i do- 
piero najboleśniejszemi doświadczeniami ostatniego sejmu 
przekonany o zupełnój bezskuteczności swoich zabiegów, 
opuścił po dwuletnim pobycie Polskę. Mimo wszelki prze- 
cież żal do narodu nie zapoznawał on jego rzeczywistej 
wartości, żegna go słowami relacyi swojśj: „Polacy byliby 
światu strasznymi, gdyby się nauczyli porządku i posłu- 
szeństwa^S Jeśli zaś zniechęcony ku Polsce cudzoziemiec 
tak górne o niój powziął mniemanie, słusznaż się dziwić, 
iż właśni jćj synowie w równie wysokićj cenie się kładli, 
nie mając nawet owych dwóch cnót Tiepolowych? Cnoty 
to cadzoziemskie, mniemała szlachta, tylko panu kancle- 
rzowi Ossolińskiemu do smaku, wolnemu narodowi zabój- 
cze. Dla tego wraz z królem i posłannikiem weneckim 
uległ także Ossoliński niedawnym szturmom sejmowym, 
i lubo tak dwuznacznie dopomagał królowi w planach wo- 
jennych, tak żarliwie wszelkiój o nich wiadomości zapierał 
się na sejmie, czerniał on odtąd coraz bardziój^ w opinii 
szlachty, coraz powszechnićj głównym wrogiem swobód 
szlacheckich okrzykiwany. 

Od surowszej kary ^ama swoboda go ocaliła. O odję- 
ciu mu dostojeństwa nie pozwalały myśleć ani prawa szlach- 



134 DZIEŁA EASOLA SZAJNOGHY. 

cica, ani tegoczesny duch ^wzajemnego pobłażania sobie 
szlachty we wszystkiem. Sam zresztą świeży tryumf swo- 
bód na sejmie- wydał się szlachcie tak wielkim, iż żadne 
pojedynczych ludzi zamachy naruszyć go łatwo nie mogły. 
Gotowa przeto korzystać dalój z rozumu Ossolińskiego 
w sprawowaniu pieczęci, rozkoszowała szlachta po sejmie 
przedwszystkiem w dumnem uczuciu swego zwycięztwa 
chwaląc się i dziękując Bogu z ostatnim marszałkiem sej* 
mowym a wkrótce wojewodą smoleńskim Obuchowiczem: 
„Dosyć zaprawdę zrobiło się tego sejmul O czem niech 
wie potomność, na jak cienkim rzemyku zawieszone były 
swobody wolnego narodu. Zkąd, że wojna domowa nie wy- 
padła, jest za co dobroć i miłosierdzie boskie wysławiać^S 
Przy tem niezmiennie zawsze czuwającem nad Polską mi- 
łosierdziu, ani domowój teraz, ani postronnćj wojny lękać 
się szlachcie, wolnćj już od owego ostatniego ciężaru doli 
szlacheckiój, który pozostał jeszcze od elekcyi Władysławo- 
wój, a odtąd chyba za jednomyślną wolą samejże szlachty 
może ją przygnieść. Czegóż zatem więcćj do szczęścia, do- 
brćj myśli, zuchwałego rozumienia o sobie, które w istocie 
nie sięgnęło nigdy tak wysoko jak teraz, lekceważąc wszyst- 
kich prócz siebie, nawet króla Władysława nie wyłączając. 
Owszem królowi i Eozaczyźnie dotkliwy od zwycięzkiój 
szlachty przygotował się odwet, Władysławowi za jego • za- 
mysł uszczuplenia swobód szlacheckich wojną turecką cięż- - 
kiemi jak w scenie z Kiersznowskim obelgami, Eozaczyźnie 
za chęć dobicia się za pomocą dworu dawnych wolności 
szeregiem prześladowań najsroższych. 

Zaczęły one zaraz po sejmie gnębić Kozaków, kieru- 
jąc się głównie przeciw ich spodziewanemu wodzowi w za- 
nlierzonćj wojnie tureckićj» Chmielnickiemu. Przedsejmowe 
zamysły króla odwróciły Kozaczyznę od spisków z Ordą, 
ostatni sejm zamknął jój dalszą drogę do pojednania się 
rycerskim obyczajem z ojczyzną, zepchnął Kozaków nazad 
w ciemń ucisku, nienawiści i zdrajczych knowań. Ponieważ 
Kozaczyzna służyć miała królowi za jeden z głównych środ- 
ków uiszczenia zamysłów wojny tureckićj, czyli według opi- 
nii zamysłów ujarzmienia narodu, dla t^go poczęła teraz 
prześladować ją za to sroższa^ niż kiedykolwiek niechęć 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 135 

szlachecka, gotując jój dawne jarzmo zchłopienia, nąjgra- 
waniem zaostrzając ciemięztwo. Teraz ilekroć pokrzywdzo- 
ne Eozactwo odgrażało się poszukiwaniem sprawiedliwości 
królewskićj, szydzący z króla podstarościowie i starostowie 
odpowiadali Kozakom podwojeniem ucisku, przydawali uci- 
skowi słowa natrząsania się z ich bezsilnych pogróżek: 
„Otóż wam król! a pomoźeź wam króli owacy synowie T' 
Takich słów, takich uciążeń doznawał dziś mianowicie Boh- 
dan Chmielnicki, z projektowanego wodza morskiego zno- 
wu setnik czehryński, coraz zuchwalój prześladowany odtąd 
od swego dawnego nieprzyjaciela, podstarościego z Gzehry- 
na Czaplińskiego. Po nadziejach czci i władzy hetmańskiój 
przyszło Bohdanowi ujrzeć lOletniego synaJ swego śmiertel- 
nie pobitym od drabów podstarościńskich, siebie samego na 
zdradzieckie wystawionym zasadzki, nakoniec z rozkazu 
panów w turmie więziennśj, owszem w obawie utraty życia. 
Tem dla króla Władysława, dla obu odłamów szlach- 
ty i „zrównanych" dawnićj z szlachtą Kozaków *), dla całćj 
ogółem Rzeczypospolito) skończył przeniewierczy przeszłości 
swojej rok 1G46. Jak srogą zaś karg zesłała temu prze- 
niewierstwu Opatrzność, obaczymy w dziejach roku 1648. 



*) Obacz wyżej na str. 48 w Deklaracyi łaski królewskiej Ko- 
zakom pod Kiirukowem r. 1625 oświadczenie, iż ,,lubo wigksza ich część 
nie była ze stanu szlacheckiego, przecież wolnością życia i używaaiem 
majętności swoich z tym najprzedniejszym stanem Rzeczypospolita są 
porównani."— Gdy zaś całe wojsko kozackie liczyło wówczas 40,ooo 
głów, ileż liczyć mogła część jego mniejsza, prawdziwa szlachta, nie 
lepsza przecież od części większój, «>porównanój** ustawami ze szlachtą. 



VIII. Chmielnicki zbiegiem na Niż. 



Bliższe obeznanie si§ z dziejami roku 1646 przynio- 
sło nam ostatnim wynikiem przekonanie, iż rok ten wzgar- 
dzeniem zleconćj mu od Opatrzności własnćj i dalszych 
ludów chrześcijańskich od sąsiednich pogan obrony ścią- 
gnął narodowi ciężkie za to pokaranie w dziejach roku 
1648. Przystępując do ich skreślenia, przypatrzmy się na- 
przód najbliższemu, bezpośredniemu tćj opatrznościowój 
kary narzędziu. 

Był niem znany nam setnik czehryński, Bohdan Chmiel- 
nicki, dziś swoją wielkością dziejową samemu królowi Wła- 
dysławowi równy — odwrotnie, jak bowiem w roku zaprze- 
szłym król Władysław swojem natchnieniem ocalenia ojczy- 
zny męczeńsko na czele świecił narodu, tak w roku niniej- 
szym Chmielnicki z dopustu Opatrzności stanie się biczem, 
bożym owego pokarania winniejszćj części narodu, wywra- 
cającym wszystko wichrem tegoczesnój burzy dziejowej. Lu- 
bo więc w pierwszej już części pracy niniejszśj znaleźć 
można kilka wzmianek o Bohdanowćj przeszłości, dla prze- 
znaczonego mu jednak w tym roku zaciężenia dziejom oj- 
czystym, godzi się ocenić f dokładnie większą lub mniejszą 
miarę jego występności dzisiejszój. 

Nie stał on się przecież występnikiem, nie stał owym 
biczem bożym i wichrem, ani rodeni, ani usposobieniem 
głowy lub serca, lecz obłędnem od kilku lat zwróceniem 
się panów i szlachty na fałszywą drogę dążeń dziejowych, 
zgubnych zwłaszcza Chmielnickiemu i całćj jego braci ko- 



DWĄ LATA DZIEJÓW NASZYCH. 137 



zackićj. Będąc z ojca i powołania jednym z najrodowit- 
szjch i najmoźniejszych Kozaków, musiał on z nimi cierpieć 
to coraz jawni ejsze pogorszenie spólnego losn, poprzedzo- 
ne nieskończenie lepszemi czasami w porze jego młodości. 
Wówczas stanowiła Kozaczyzna jakiś wyłącznie Polsce tyl- 
ko znany stan trzecia w każdym razie do pewnego stopnia 
szlachecki, mianowicie pośredni między właściwym ludem 
na roli a ogółem wyższój i niższćj szlachty. W takiem 
zbliżeniu do obu stanów możniejszych zostawali Kozacy 
według owych w pierwszćj części pracy niniejszśj wspomnio- 
nych słów deklaracyi króla Zygmunta DL, danćj w roku 
1625 pod Kurukowem Kozakom, a zapewniającćj im poró- 
wnanie wolnością życia i majętności z „najprzedniejszym 
stanem Bzeczypospolitć]'^ ze szlachtą. Tak porównanym 
z nią, owszem pismami kancelaryi królewskićj zatwierdzo- 
nym, posiadaną przez ojca wsią Subotowem i prawie pa- 
nięcem wychowaniem w szkołach jezuickich we Lwowie 
najrzeczywistszym szlachcicem herbu Abdank był i nasz 
Bohdan Chmielnicki. Najwyższe jednak uszlachcenie padło 
mu wiadomą nam, spoinie z ojcem podjętą służbą rycerską 
na krwawych polach cecorskich, gdzie ojciec jego gardło 
dał za ojczyznę, syn dwuletnią w Krymie i Konstantynopolu 
poniósł niewolę, drugą szkołę jego młodości, nieskończenie 
szkodliwszą młodzieńcowi od pierwszój. Nabawiła go bo- 
wiem ta szkoda jassyrowa pogańskich obyczajów, znajomo- 
ści pogańskich zdrad i fortelów, nawet wiary pogańskićj, 
co wszystko za wykupieniem go przez pozostałą w Suboto- 
wie matkę z jassyru ciągnęło go przez lat kilka w świat 
bisurmański, do Krymu. 

Skutkiem tego były częste wycieczki do dawnych przy- 
jaciół krymskich, ścisła przyjaźń z sławnym poźnićj bejem 
perekopskim Tohajem, a co najgor3za, dwukrotny udział 
w domowych zatargach książątek krymskich, na szczęście 
dla Chmielnickiego wkrótce surowo wzbroniony w Polsce. 
Obawa bowiem gniewu królewskiego i dóbr utraty skłoniła 
go do zerwania związków z zaprzyjaźnionymi murzami i To- 
haj bejem, których jakby na zawsze zapomniawszy, osiedlił 
stale w swojśj ojcowiźnie kozackiśj, z postanowieniem od- 
poczęcia życiem spokojnem w odnowionem towarzystwie 



138 DZIEŁA EABOLA SZAJl^OCHY. 

dawnych przyjaciół, oddając się obowiązkom pułkowym 
i pracom gospodarskim. Odtąd wypogodniał świat Bohda- 
nowi, dziesięcioletnie słońce Władysławowe nie odmówiło 
i właścicielowi Subotowa jednego z swoich promieni, jak 
o tern pisze w jednym z listów o Władysławie: ,,Który 
mnie znacznym kawałkiem ziemi i grantów .w powiodę 
czehryńskim ndarował i przywilejami swojemi wysoce powa- 
źnemi zatwierdził te darowiznę. Widząc też moje uprzej- 
me ku sobie i ku wszystkićj Koronie polskiój wierne usłu* 
giy i w wojennych okazyach życzliwe rady, sądził mnie 
z jaśnie wielmożnymi panami senatorami koronnymi godnym 
być takiego dobrodziejstwa swojego i respektu, przy któ- 
rym niezmiennym i ja też niezmiennie życzyłem sobie zo- 
stawać po koniec życia mojego, i za cześć Jego król. Mo- 
ści majestatu i całćj Korony polskićj we wszystkich wo- 
jennych przygodach zdrowia mego nie szczędzić.'' 

Ale niedługo świeciło to słońce nad Chmielnickim i ca- 
łą Kozaczyzna. Domagała się ona swobód, rządów, na- 
gród rycerskich; a panowie i szlachta dążyli do zmienienia 
jśj większśj połowy w chłopów do roli, mniejszej pod rzą- 
dem i nadzorem pułkowników Polaków do opędzania gra- 
nic polskich od zagonów tatarskich. Gała razem zebrana 
„Polszczą'' przemocną była Kozakom, a po dwuletnich, 
ostatnich wysileniach Pawluka i Ostrzanina do otrząśnie- 
nia Kozaków z jarzma, hetmana zaś polnego Potockiego 
do wytępienia ich mieczem i przeniewierstwem, spełnił się 
w roku 1638 ów zamiar panów i szlachty do zniewolenia 
obu działów zchłopionćj i posłusznćj Kozaczyzny w reges- 
trze. Pracą zchłopionego a swobodami do pługa wabio- 
nego Kozactwa zaczęły staraniem wielkich posiadaczów 
ziem ukraińskich wzrastać z niezmierną szybkością osa- 
dy, sioła, miasteczka. Odgłos swobód i łatwego nabycia 
ziemi wywołał we wszystkich stronach Polski namiętny 
ruch ku Ukrainie;, wszystko co żyło, uboższa szlachta, szu- 
kająca podstarościńskiego chleba i dzierżaw, ówczesnym wy- 
razem arend, u panów; roje ludności sielskiój z chęcią osie- 
dlania siół, osobnych zagród, futorów; wreście znani nam 
lubownicy wszelkich zysków arendnych z siół całych, kar- 
czem, młynów, cełł, żydzi— wszystko to garnęło się tłumnie 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 139 

do chleba i swobód ukraińskich. Wraz z inną szlachtą 
wędrowną przybył na Ukrainę także jakiś szlachcic, jak się 
zdaje litewski, Daniel Czaplińskie często nawet w aktach 
urzędowych innem brzmieniem, „Czaplicki,*' o którym w nie- 
długim czasie czytać będę w liście z obozu, iż jest „człe- 
kiem rycerskim'^ a który za przybyciem w strony nad- 
dnieprskie potrafił u starosty czehryńskiego, chorążego kor. 
Koniecpolskiego, pozyskać urząd podstarościński w Czeh- 
rynie. 

Przewodził tam swojćj sotni znany nam setnik czeh- 
ryński Bohdan Chmielnicki, nie myśląc już o dawnych wy- 
prawach krymskich, a tem mnićj o buntach ukraińskich, 
owszem często w głos powtarzając, „że nigdy nie hjyfsi 
w źadnćj rebelliej, w buntach swawolnych" — cały zresztą 
swoim dziedzicznym Subotowem i dwojgiem osieroconych 
śmiercią matki pacholąt, Jerzym i Tymoszkiem zajęty. Obaj 
więc nowi sąsiedzi, setnik i podstarości, tchnęli ówczesnym 
obyczajem ukraińskim zarówno duchem żołnierskim jak za- 
miłowaniem w pracach ziemiańskich, co ich jednak bynaj- 
mniój nie utrzymywało w dobrem z sobą porozumieniu. 
„Bycerski'' bowiem podstarości czehryński, za czas niedługi 
wysyłany przez swego pana, chorążego kor. Eoniecpolskie- 
go, na podjazdy przeciw Kozakom nie mógł bratać się z se- 
tnikiem upokorzonych dziś regestrowców, a jako podstaro- 
ści czehryński, rządca dóbr starostwa czehryńskiego, mu- 
siał krzywem okiem patrzeć na wzrost gospodarstwa Boh- 
dano wego, owszem na jego, wyrazem poety Twardowskiego, 
refundowanie się w chłopy'^ założeniem w kilka lat po przy- 
byciu Czaplińskiego nowćj, mniejszój w pobliżu Subotówki. 
Ta ostatnia okoliczność z obu niechętnych sobie sąsiadów 
uczyniła zawziętych wrogów, od roku 1645 o samą Subo- 
tówkę, od r. 1647 nie o Subotówkę już lecz o życie zwa- 
śnionych. Szczegóły tśj pierwszćj zwady przed 3 laty tyl- 
ko w najogólniejszych rysach znane są naszym opowiada- 
niom dotychczasowym; barbarzyńską zaś wielkością swoją 
podniesiony w, obecnym roku Chmielnicki, niewinny zleco- 
nćj mu przez Opatrzność zabójczćj służby pokarania naro- 
du, zasłużył sobie w bliższym opisie, aby własnym zruba- 
szniałym w swoj^* sotni językiem, tu przeważnie spoU 



140 ^ ' DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

szczonym, opowiedział doznane od możniejszój części narodu 
krzywdy. 

Zaczjrnają skargi ogólnem w liście do pana krakow- 
skiego"^) i hetmana w. kor. Potockiego skreśleniem ucisku 
świeckich i duchownych mieszkańców Gzehryńszczyzny przez 
Czaplińskiego. „Wtem nie rozumiem, zk%d znalazł sig wróg 
spokojnego życia mojego, Czapliński, bękart litewski, opilca 
polski, złodziój i zdzierca ukraiński, podstarości czehryński, 
który od ośmiu już lat zostając w Czehryńszczyznie na do- 
zorstwie od pana swojego, WPana Koniecpolskiego, chorą- 
żego kor., mnogich braci naszych oszczerczem świadectwem 
i donoszeniem do szczętu zgubił, i mienie ich sobie przy- 
właszczył, i oto już jawnie nie Pan Chorąży kor. lecz służka 
jegO; łgarz^ oszust i pianica Czapliński władnie Czehryń- 
szczyzną, i ciągnie sobie z jaićj mnogie korzyści i bogactwa, 
z ostateczną ruiną i krwawym płaczem naszych braci, szla- 
chetnych Kozaków . i wszystkich w ogólności ukraińskich 
Małorusinów. A jaśnie wielmn. pana chorążego zaledwie 
dziesiąta część pożytków z Czehryńszczyzny od niego zło- 
dzieja Czaplińskiego dochodzi, co pewnie okazałoby się z re- 
wizy i, gdyby była uskutecznioną. Ale ja na to nie insty- 
guję, ponieważ to nie mnie przystoi, i nie do mnie należy; 
o tem jeszcze tylko śmiem do wielmożności waszćj w tem 
piśmie mojem kilka dorzucić słów, że pomieniony Czapliń- 
ski prześladując wszystkich nas Małorusinów, prześladuje 
także nieuważnie i bezrozumnie wiarę prawosławną, nie za- 
chowując w całości '\ mocy ustaw i mandatów starożytnych 
królewskich, wiarę naszą prawosławną, grecko-ruską wi«- 
•czystemi przywilejami utwierdzających. I gdziekolwiek zda- 
rzy mu się z naszymi prawosławnymi kapłanami widzieć się 
i rozmawiać, nigdzie gwałtu i złości syn Czapliński nie 
rozstanie się z nimi, włosów i brody im nie wyrwawszy 
i kijem albo obuchem żeber im dobrze nie potłukłszy. 



*) „Pan krakowski** jak wiadomo, tyle co kasztelan krakowski, 
zwyczajnie oraz hetman w. kor., który jako niższy stopniem od kaszte- 
lana krakowskiego, pierwszego senatora świeckiego, bywał najczęściej 
nie hetmanem w. kor, lecz panem krakowskim nazywany, co ?T)ianowicią 
względem hetmana wi kor. Mikołaja i^otockiego stale zachowano. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. Ul 

O czem każdy z nas prawosławnych słysząc, i krew ka- 
płańską z urąganiem rozlewaną widząc, może łatwo domy- 
śleć się, że i wiara nasza prawosławna grecko-ruska bywa 
od oszusta i ladaszczycy Czaplińskiego i innych jemu po- 
dobnych i lekkomyślnych Polaków poniewierana i bezcze- 
szczona." — A ten duchowny i świecki ucisk tem srożźj bo- 
lał Kozaków, im nowszym, im niezwyklejszym był dla nich. 
Duchowne sprawy i prześladowania zaczęły się dopiero po 
roku 1622 wspomnionem w jednym z pierwszych rozdzia- 
łów niniejszćj pracy rozgorzeniem spółzawodnictwa ducho- 
wnych unickich z prawosławnymi. O tych duchownych 
i innych prześladowaniach tego (jak Chmielnicki o podsta- 
rościm), „syna gwałtów i nieprawości" podobnież w liście 
do chorążego kor. Koniecpolskiego: „Który to (syn nie- 
prawości) niecnotliwemi zbytkami i postępkami swojemi na 
nikogo innego tylko na samąż Wielmożność Waszą ludzki 
płacz i łzy a pomstę od Boga ściąga. Bo gdybyś Wielmożność 
Wasza wiedział o tym łotrze Czaplińskim,* jak on biednych 
ludzi małoruskicb, prawosławnych chrześcijan i Kozaków 
szlachetnych, wierne Korony polskićj sługi, także i kapła- 
nów naszych błahoczestnych rozbija, uciemiężą, bezcześci, 
prześladuje, urągowiskiem okrywa, obdziera i do szczętu 
rujnuje, co i mnie od niego dostało się, tedy z pewncćsią 
jiie chciałbyś go trzymać w zacnym domu swoim nietylko 
za nadzorcę czehryńskiego ale nawet za najpośledniejszego 
koniucha i masztalerza../' 

W jednym z dalszych listów Chmielnickiego do panów 
polskich, mianowicie do komisarza, tj. najwyższego rządcy 
Kozaków z ramienia rządu, Szemberga, wchodzi Chmielni- 
cki w szczegóły swojćj zwady z Czaplińskim i doznanych 
od niego krzywd. Najpierwej „spotkało mnie od Czapliń- 
skiego niespodziewanie uciemiężenie i zguba, że słobodę 
moją Subotówką ze wszystkiemi innemi gruntami i nale- 
źytościami, bez najmniejszej winy mojćj, on Czapliński na 
siebie zajechał i przywileje królewskie na te dobra mnie 
za wierne moje J. K. Mości Majestatowi i calśj Rzyczypo- 
spolitój polskićj rady i służby udzielone wyłudził u mnie...^' 
Chmielnicki zaniósł swoją sprawę do sądów, w których je- 
dnak nie uzyski nic w Ukrainie. Lepiój powiodło mu się 



142 DZIEŁA KAROLA S2AIN0CHY. 



w Warszawie, gdzie król Władysław wiadomem nam powo- 
łaniem go do morskiego nad Kozakami hetmaństwa sowi- 
cie stratg Subotówki mu wynagrodził. Ale jak Chmielni- 
ckiemu podstarości czehryński wydarł nowo założoną sło- 
bódkę, tak i króla Władysława wigksi podstarościowie, 
możnowładzcy ze szlachtą, pozbawili zbawiennego ku oca- 
leniu Polski zamysłu. Król zamysł swój przypłacił wydar- 
ciem mu wszelkićj władzy, i publicznie miotanemi nań 
obelgami, Chmielnicki swoje morskie hetmaństwo odpoku- 
tował za powrotem z Warszawy szeregiem najsroższych od 
Czaplińskiego i panów prześladowań. Czapliński w biały 
dzień na rynku czehryńskim kazał swojćj czeladzi obić 
kańczukami lOletniego syna Chmielnickiego Tymoszka, w pię- 
ciu latach później małżonka wojewodzanki wołoskiej Lupu- 
łównój, Ilozandy. Innego razu w małym podjeździe przeciw 
Tatarom czyto sam Czapliński, czy jakiś p. Daszewski za- 
jechał Chmielnickiego znienacka z tyłu, i ciął go szablą 
w głowę, że ledwie żelazna misiurka ocaliła mu,życie. Gdy 
zaś na nowo przypomniał Czaplińskiemu słobódkę, ten 
w turmę kazał go wrzucić, jak o tern sam Chmielnicki w li- 
ście do .hetmana w. Potockiego: „A co najgorsza i najża- 
łośniejsza, że po odjęciu dóbr moich i przywilejów, tenże 
Czapliński, pianica i bezrozumny, ciężko obezcześcił mnie 
turemnem, ciasnem, czterodniowem między złodziejami wig- 
zieniem, i gdyby nie Czaplińska, cnotliwa i daremnie gi- 
nących ludzi litująca się Ester, wspomogła mnie była w tśj 
turemnój niedoli swoją przyczyną i prośbami, * tedy nie 
wiem co by dalój od wrogich poduszczeń Czaplińskiego stało 
się było z głową moją. Z tegoż bowiem Czaplińskiego 
domu własnego przestrzeżony będąc od jednego druha mo- 
jego, iż on Czapliński odjąwszy dobra moje, starał się od- 
jąć z niemi i życie moje.*' 

Wkrótce za poduszczeniem Czaplińskiego i innych nie- 
przyjaznych Chmielnickiemu Kozaków zaczęli i panowie 
prześladować znienawidzonego wodza morskiego, najwcze- 
śnićj ze wszystkich hetman wielki Potocki, któremu sam 
Chmielnicki przypomina to w liście poważnym. „Bo nie 
dla czego innego jak tylko dla jego wrogich oszczerstw 
i poduszczeń przykazałeś i Wielmożność Wasza dobrodzićj 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 143 



h. 

1: 

1" ■ ' 
/... - 



mój panu Krzeczowskiemu pułkownikowi czehryńskiemu 
wziąć mnie pod ścisły areszt i trzymać w nim do dalszćj 
swśj rezolucyi, która wiem dobrze, iż po podu szczeni ach 
i fałszywycli Czaplińskiego udaniacli nie byłaby inną, jak 
tylko taką, jaka i przedtem wielu braci naszych, szlachet- 
nie urodzonych Kozaków, dobrych rycerzy i wiernych Jego 
Król. Mości Majestatu i Rzeczypospolitśj sług, z fałszywych 
doniesień i świadectw spotkała, i na wieki z życiem tem 
rozłączyła." Tym razem uniknął Chmielnicki szczęśliwie 
(kozackiem wyrażeniem) „turemnego" więzienia, w niedłu- 
gim jednak czasie zagroziło mu nierównie większe niebez- 
pieczeństwo od dawnego przyjaciela, dziś wroga, pułkowni- 
ka regestrowego Romana Pesty. Ten oskarżył go przed 
chorążym kor. o zamiar wywiezienia armat na Zaporoże 
albo nawet na morze Czar ne, owszem o daleko niebezpie* 
czniejszy zamach przeciw chorążemu kor. Koniecpolskiemu. 
Miał Chmielnicki knować mu zbrojny napad w powrocie 
chorążego kor. z wyprawy na koczowjska Tatarów ocza- 
kowskich, zamierzonćj w zbliżających się właśnie pierwszych 
dniach listopada r. 1647. Zniepokojony przestrogami cho- 
rąży uznał za rzecz potrzebną zapobiedz stanowczo niecne- 
mu zamachowi, i jako starosta czehryński nakazał pułko- 
wnikowi czehryńskiemu, Krzeczowskiemu, do „turemnego" 
więzienia wtrącić Bohdana na czas wyprawy. Siedział w niój 
Chmielnicki już dzień piętnasty, w którym jakby za karę 
wyrządzonćj mu nieprawości nadbiegła wieść o tak strasznćj 
klęsce chorążego pod Oczakowem,'iż według słów Pamię- 
tników Radziwiłłowskich „ledwie z życiem uszedł z pogro- 
mu." Odetchnął on spokojnićj w swojćj ucieczce dopiero 
w poblizkim Czehrynowi Bużeniu, gdzie zkstał oczekujące 
go grono najpoważniejszych starszyn kozackich z pułkowni- 
kiem Erzeczowskim i uwięzionym Chmielnickim, wszystkich 
z prośbą gorącą o uwolnienie Chmielnickiego z więzienia. 
Poparł ją Krzeczowski ofiarowaniem poręki i straży w swoim 
domu nad więźniem, na co skruszony doznanym ciosem 
chorąży zezwolił na porękę i straż, aż do dalszój rezolucyi 
swojój o więźniu. Jakiemi zaś bywały takie „rezolucye** 
więźniów kozackich, wiemy już z gorzkich słów w powyźśj 
przytoczonym ustępie listu do pana krakowskiego. Jeszcze 



144 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



trwożoićj w innym liście do pana krakowskiego ze wska- 
zaniem ostatni ćj pozsotałćj Chmielnickiemu drogi ratunku: 
i^Rozkazał (chorąży kor. Koniecpolski) JP. pułkownikowi 
czehryńskiemu, aby mnie dawszy za wartę, kazał mi szyję 
urżnąć. Z których miar... nie mogłem sobie w tern dać rady 
inszćj, jako z wielkim panem, upraszając trudno, a walczyć 
nie równo, jak póniewoli owdzie na Zaporoże głowę moje 
unosić." 

Postanowienie to, jak wiadomo, stało się czynem. 
A stało się nietylko z powyżśj podanych przyczyn, lecz 
z innój nieznanćj, acz wiarogodnćj, lubo z pozoru na świa- 
dectwie małćj wagi opartćj. Zasłużył się niem pewny bez- 
imienny, nieznany dotąd acz bezprzecznie wieszczym na- 
tchniony duchem poeta, który nadto najdokładniejszą ów- 
czesnych stronnictw i knowań pańskich znajomością celując, 
skreślił o nich bardzo zajmującą wiadomość w obszernym, 
kilkadziesiąt stron liczącym historycznćj treści wierszu „Sa- 
tyr Podgórski*', z dziwnem przewidzeniem przyszłości opisu- 
jący zdarzenia od roku 1648 do 1654. O tych stronnictwach 
i knowaniach przyjdzie w dalszym ciągu rozwieść się sze- 
rzćj, tu o nich tyle jedynie, ile one na losy Chmielnickiego 
wpłynęły. Słyszeliśmy o srogićj nienawiści między książę- 
tami Jeremim Wiśniowieckim i Dominikiem Zasławskim, 
tem sroższćj okolicznością, iż obaj książęta należeli do 
jednego i tegożsamego z dwóch obozów społecznych, w które 
temi czasy rozłożyła się najmożniejsza szlachta, panowie, 
na ich czele książęta, od niedawna w dwie różnćj bujności 
gałęzie rozramienieni. Z jednśj, starożytnśj rusko -litewskich 
książąt gałęzi wykwitnęły temi czasy dwie główne latorośle, 
ruski książę na Ostrogu i Zasławiu Dominik i Olgierdowie 
litewski, Jeremi Wiśniowiecki, w drugiój włosko-niemieckiśj, 
wykłuło się nieśmiało dwoje książątek nowćj kreacyi, kan- 
clerz w. kor. Ossoliński i chorąży kor. Koniecpolski. Że 
jednak obaj starożytnćj krwi książęta, Dominik i Jeremi, 
żadną miarą nie mogli w jednym i tymsainym znieść się 
obozie, potrafił przebiegły naczelnik książąt ostatnich cza- 
sów, kanclerz kor, Ossoliński, przywabić starożytnego ksią- 
żęcia Dominika na stronę nowoczesnych książątek, w odwet 
czego Olgierdowie Jeremi i nowoczesne książątko Koniecpol- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 145 

ski poszwagrzyli sig z sobą, i z nowoczesnych książątek 
„szwagraszkami^^ przez nie nazwani, stali sig im solą w oku 
swoją odwagą i zamożnością. Po kilku więc próbach da- 
renmych zwaśnienia książęcia Jeremiego z królem i nąjmo- 
żnićjszymi panami postanowili nowocześni książęta wcią- 
gnąć przeniewierczego im „szwagraszka" Koniecpolskiego 
jako starostę głównćj stolicy Kozaczyzny, Gzehryna, w ciężką 
z nią zwadę, mianowicie z czehryńskim setnikiem i posia- 
daczem domu Chmielnickim, przez pobudzenie „szwagra- 
szka^' i jego podstarościego Czaplińskiego do wydarcia mu 
owćj założonćj przez niego słobódki Subotówki. Opisuje to 
ów znawca tajemnych knowań pańskich w swoim wierszo- 
wanym Satyrze następującemi słowami: 

„Wielka Chmielnicki krzywda ciebie zmogła! 
Pokaś z chorążym wprzód koronnym zwady. 
Co potem czynić, siągaj od nas rady, 
Szwagraszkowie-to nazbyt wykrzykają, 
I bardzo w t6j swej potędze ufają, 
Jakby nad sobą pana mieć nie chcieli. 
Skrócić ich trzeba, bo nazbyt zhardzieli 
JeśH postrzegasz, że zmódz nie możecie. 
Sąsiad na pomoc Erymczuków wzowlecie.^' 

Nie potrzebował tych rad Chmielnicki, lecz dodały 
one mu odwagi do spełnienia lem prędzćj zamierzonego 
przezeń ujścia na Niż. Aby zaś nie z gołemi rękami sta- 
nąć na Dnieprze, należało uzbroić je środkami wygroźenia 
sobie powrotu, uwieść przechowane u Barabasza przywileje 
kozackie. Powiodło się to Chmielnickiemu z większą łatwo - 
ścią, niż, sam mniemał, dowcipnym fortelem właściwćj mu 
przebiegłości. Pod lekką strażą swojego przyjaciela i kuma 
Erzeczowskiego mógł Chmielnicki natenczas w uroczystość 
Św. Mikołaja, starym kalendarzem d. 16 grudnia, wyprawić 
sutą ucztę w swoim domu w Czehrynie, na którćj upoiwszy 
zaproszonego z Czerkas Barabaszeńkę, wyjął śpiącemu klucz 
od źoninćj skrzyni z przywilejami, i wysłał go czemprędzćj 
jakoby od męża do pani Barabaszowćj w Czerkasiech, 
z rozkazem wydania przywilejów posłowi. Jeszcze tej samćj 
nocy przed obudzeniem się obudwóch pułkowników były 
one w Czehrynie w ręku Bohdana, nazajutrz rano w jega 

Dzieia Karola Szajnochy T, IX* 10 



14< DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

wsi Sabotowie dla zabrania obu synów z domownikami, 
a po dniach pięein ucieczki znalad on się w p(rfowie gm« 
dnia r. 1647 w stronach niżowych. Pierwsźem w nich schro- 
nieniem był ma tam skalisty ostrówek Bnck, pierwsza dla 
zbiega przystań dawnćj swobody zaporozkićj. Ale czernie 
dzisiejsza swoboda kozacka na Zaporożo, czem całe Zapo- 
roźe dzisiejsze? Jnżto nie owa dawna rzesza zuchwi^ch, 
rozbójniczo rycerskich śmiałków, gotowych na kaide hasło 
wyruszyć w pole, każdemu przybyszowi dać pomoc. Dziś 
zaledwie kilkudziesięciu znędzniidych włóczęgów z cał^o 
świata tuła się bez wodza i rozgłosu po Dnieprze, i to już 
nie po owych wielkich ostrowach dnieprowych jak Toma- 
kówka, gdzie teraz zawsze jeden z regestrowych pułków 
kozackich stawa załogą i rozpędza hultajstwo, lecz po wy- 
sepkach ustronnych, odleglejszych, koczowiskom tatarskim 
Jblizkich. A te wysepki odleglejsze, ten między niemi Buck 
zbiega subotowskiego, czemże one w porze jego ucieczki? 
Puste i nagie przez cały rok, odstraszały one zwłaszcza te- 
raz śród zimy swoją dzikością. Jak owa błąkająca się po 
nich kupa łotrzyków, tak i te styczniowemi zaspami śnie- 
gów okryte wyspy, były dziś smutnym obrazem najsroższćj 
nędzy, wszystkiemi plagami pustyńnćj zimy i głodu udrę- 
czającśj. 

Na taką zaś nędzę, na wolność taką zbiegał Chmiel- 
nicki z pod znanego nam dachu dość znacznćj zamożności, 
jako właściciel pozostałego mu Subotowa, posiadacz domu 
w Czehrynie, ojciec rodziny z owych dwóch towarzyszą- 
cych mu synów złożonćj, otoczony liczną służbą, domową 
i gospodarską, wreście niemałem gronem znajomych i przy- 
jacióŁ Głównym z nich w Czehrynie był ów kum jego, 
pułkownik czehryński Jan Krzeczowski, niegdyś „obywatel 
brzeski w W. Ks. Litewskiem'' późnićj ulubieniec czyli 
ówczesnym wyrazem „kochanek" ś. p. hetmana av. kor 
Koniecpolskiego, dziś poniewolny może pomocnik ChmieU 
nickiemu do ujścia na Zaporoże. Nawet przyjazne stosunki 
z możnymi panami jak n. p. z chorążym sędomirskim A. 
£azanowskim, owszem ze znanym mu od młodości kaszte- 
lanem krakowskiiti, króla Jana III ojcem, Sobieskim, nie 
były za wysokie dla Chmielnickiego, a teraźniejszy wojewoda 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 147 



bracławski Kisiel nazywa go w nadpisie swoich tegorocznych 
listów „mnie zdawna miłym panem i przyjacielem/* w dal- 
szym zaś ciągu odwołnje się do swojćj „dawnćj'* z nim 
„konfidencyi/* W ogólności miał Chmielnicki reputacyą 
człowieka bywałego w świecie, na wojnach, u dworu, za 
młodu w szkołach, zkąd przywiózł z sobą do Subotowa 
pamięć z czasem i znajomość owych panów możnych, wyż- 
szego stopnia ludzi rycerskich, nawet duchownych, z któ- 
rych jeden upamiętnił sig Chmielnickiemu bardzo szczęśliwie 
w młodości i w bieżącym roku 1648. Takich od młodości 
towarzyskich stosunków i związków pomny, do tak dostat- 
niego życia w swoim Siibotowie nawykły, mógłże Chmiel- 
nicki myśleć o spędzeniu w swoim dzikim ostrówku Bucku 
całćj reszty dni swoich, nie pragnąc bynajmniój przedłuż- 
szego wygnania. Zamiarem jego było uniknąć chwilowćj 
zguby i zapewnić sobie stałe bezpieczeństwo na przyszłość, 
a to przez poparcie swojój osobistćj sprawy publiczną, przez 
ujęcie się ze swojśj wyspy niżowśj za sobą i całą spółuci- 
śnioną z nim Kozaczyzna. W każdym razie przyszło po- 
dwójną do tego celu iść drogą, jedną udając się do panów 
koronnych z prośbą o sprawiedliwość i zapowiedzią dal- 
szych o nią starań u króla, drugą do ludu kozackiego za- 
wezwaniem go tłumnie na Niż. 

Jakoż zaraz po swojem schronieniu się za porohy 
rozpoczął Chmielnicki kroki ku temu, a pierwszym z nich 
stało się wyprawienie takiegoż podwójnego poselstwa do 
panów polskich i ludu, do tamtych z otwartemi listami 
w swojśj własnój i zarazem publicznćj sprawie, do Kozaków 
z tajnemi żądaniami pomocy. Za wysłańców do stron obu- 
dwóch posłużyli najcelniejsi z tćj garstki zbiegów, którą 
Chmielnicki zastał teraz na l^iżu, a która uradowana tak 
znamienitym przybyszem chętnie poddawała się jego rozka- 
zom. Za co podnosząc ją w oczach panów koronnych, na* 
dawa on jćj w listach swoich pozór wysłańców wielkiego 
„wojska zaporozkiego," a same listy jakoby „z kosza Siczy 
zaporozkićj "datuje. Daleki jednak od przybierania w nich 
roli bezprawnie obwołanego hetmana, podpisuje się Bohdan 
tylko „towarzyszem wojska zaporozkiego'* i przemawia 
w ogólności z widoczną chęcią niezagradzania sobie powrotu 



148 DZIEŁA KABOŁA SZAJNOGHY. 

swemi listami. Z większćj zapewne liczby pozostało ich 
tylko cztery, do pana krakowskiego, hetmana w. Potockie- 
go, do chorążego kor. Koniecpolskiego, do komisarza czyli 
najwyższego teraz przełożonego polskiego nad Kozaczyzna 
Szemberga, wreście do pułkownika czerkaskiego i kolegi 
Bohdana w projektowanem niegdyś hetmaństwie przeciwko 
Tarkom Barabaszeńki. Z czterech przytoczonych ta listów 
trzy pierwsze znane nam są z wyjątków wyżój podanych, 
że jednak z trzeciego tylko bardzo szczupły wyjątek umie- 
szczono, a oba listy są treści wielce charakterystycznćj, dla- 
tego kilka słów o nich. List do komisarza nad Kozaczyzna 
Szemberga ułożony był w wyrazach bardzo łagodnych, nie- 
odpowiednich bynajmniój sławie ciemięzcy, na jaką zdaniem 
samych Polaków zasłnżjrł sobie Szemberg u ludu ukraiń- 
skiego. Przeciwnie w liście do pułkownika czerkaskiego Ba- 
rabaszeńki, jakby dla wydrwienia go za wykradzione mu 
przywileje, przemawiał Chmielnicki z szyderstwem i urąga- 
niem, w jednym z ustępów listu przydając im nawet wielką 
nieprzyzwoitość. 

Widzieliśmy te cztery listy niewątpliwie ręką samego 
znacznie w szkołach poduczonego Chmielnickiego skreślone, 
jak on wymowne i rubaszne, mieszające po ukraińsku szla- 
checką polszczyznę z kozacką małoruszczyzną, obficie ła- 
cińsko polskiemi wyrazami upstrzoną. Jakby dla rozbudze- 
nia w sobie ducha coraz wyższój wymowy postępuje Chmiel- 
nicki w swojćj korespondencyi od listów mniśj ważnych 
do ważoiejszych. W jednym z pierwszych dni roku 1648 
ułożył on na prędce dwa krótkie listy, do Barabasza i ko- 
misarza kozackiego Szemberga. Dwa całe dni następne zajął 
mu list do paoa krakowskiego i hetmana w. Potockiego, 
równie ważnemu listowi do chorążego kor. Koniecpolskiego 
poświęcił Chmielnicki cały dzień 4., ostatni. Wszystkie 
skreślone były od 6. do 9. stycznia roku 1648, ale miesza- 
jąc z sobą nietylko dwa różne style języka lecz i dwie 
różne rachuby kalendarzowe uległy srogiśj bałapautności 
w oznaczeniu pory swego skreślenia. Oznaczono bowiem 
w każdym liście dzień według kalendarza ruskiego, rok zaś 
według polskiego, co całą chronologią korespondencyi naj- 
dziwaczniój skrzywiło. Zresztą nie odstępują one w niczem 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 149 



od prawdy, głoszą ją owszem śmiało i bez ogródek, a z tąż- 
samąż rzetelnością uczucia teżsame w każdym liście wzna- 
wiając skargi, dają własnemi słowami Bohdanowemi bardzo 
żywy obraz jego położenia w tćj porze, niemogącego, jak 
wyżćj już powiedziano, trwać przez czas długi, Nić widział 
zaś Chmielnicki innego ku temu środka, jak powyżćj skre- 
ślonym wyjątkom listów przydać zapowiedzenie panoiii 
folizkiego przesłania z Niżu przywilejów kozackich do prze- 
dłożenia królowi. „A ponieważ z tych ciemięzców, pianie, 
własnćj ojczyzny Korony polskićj zdrajców, pokoju świętego 
wichrzycielów" — przydaje w tój mierze Chmielnicki listowi 
do hetmana w. Potockiego — trudno nam pojedynczym we 
wszystkich krzywdach i uciskach naszych dojść naprawy 
i sprawiedliwości u sądów polskich, tedy za przybyciem mo- 
jem tu na Sicz uradziło całe wojsko zaporozkie wyprawić 
posłów swoich do nąjjaśn. majestatu królewskiego, Pana 
swego miłościwego i jaśnie wielm., „Ich Miłości PP, Sena- 
torów koronnych i całśj Rzeczypospolitćj polskićj z pokor- 
nemi prośbami, aby te nowości, zbytki, uciążenia i zniszcze- 
nia ukraińskie groźnym ukazem były powściągnione i uskro- 
mione. A dawne prawa i wolności kozackie i małoruskie 
podług dawnych przywilejów nowemi nąjjaśn. majestatu 
królewskiego przywilejami aby były zatwierdzone i umo- 
cnione przy zachowaniu w nienaruszonćj całości wiary na- 
szćj prawosławnśj. Którzy to wojska zaporozkiego posłowie 
mają w tych czasach nieochybnie wyjechać w drogę swoją.** 
Takie samo poselstwo czyli, jak o niem gdzieindzićj 
"w listach, takąż „appelacyą i supplikacyą do króla*' zapo- 
wiadają wszystkie inne listy panom koronnym, z równą 
uroczystością chorążemu kor. Koniecpolskiemu, komisarzo- 
wi Szembergowi, nawet Barabaszeńce. Byłato zaiste główna, 
ostateczna treść listów, w najgorszym stopniu przeciwną 
panom, którą oni chyba niezwłoczną zaprawą krzywd Chmiel- 
nickiego odwieśćby mogli od spełnienia się czynem. Co 
rozsądkowi panów zlecając kończy Bohdan bardzo łagodnym 
tonem, i mianowicie panów Koniecpolskiego i Szemberga 
komie uprasza, aby obaj odbieżony przezeń Subotów i dom 
w Czehryniu ^ pozostałą w obudwóch miejscach czeladzią 
osłaniać raczyli swoją opieką przed Czpplińskim i resztą 



150 ' DZIELĄ KAROiA SZAJNOCHY. 

zdzierców. Szembergowi i Barabaszeńce uniewiBnia sig 
Bohdan nadto z swojćj bez ich zezwolenia podjętój drogi 
na Niż. Z tak pokornie groźnemi listami w ręku jawnych 
posłów do panów szły jednocześnie ustne polecenia do ludu, 
powierzone wysłańcom tajnym, mającym zwoływać ochotni- 
ków na wyspy. Oba jednak orędownictwa nie uczyniły za- 
dość nadziejom. Lud na roli osiadły przyjął namowy wy- 
słańców Bohdanowych ze zwyczajnem niezaufaniem, wątpił 
o możności fortunnych starań u króla przy tak otwartój 
niechęci panów; z szeregów zchłopionój dziś Eozaczyzny 
bardzo nielicznie spieszyli ochotnicy. Jeszcze niepomyślnićj 
wypadła odpowiedź ze strony panów, w szczególności od 
hetmana w. Potockiego. Ten przedwszystkiem nakazs^ 
Chmielnickiemu pokorę, bez którćj nie masz mowy o zgo- 
dzie. Dlatego niech Chmielnicki opuści swoje schronienie 
przeprawi hetmanów za ucieczkę z więzienia, upewni ich 
o uległości swojćj na przyszłość, a stanie mu się sprawie- 
dliwość żądana. Inaczćj potrafią panowie ukrócić zuchwa- 
łość buntowniczą, odciąć buntownikowi wszelkie środki po- 
mocy, i łatwiśj, niż mniema, dosięgnąć go w jego dniepr- 
skićj kryjówce. Eu czemu też w istocie z wszelką sposobiąc 
się raźnością, zatrzymał hetman w. kor. chorągwie kwar- 
ciane na całą porę zimową w Ukrainie, pomykając je zwolna 
coraz dalćj ku ostatnim włościom na kresach i bardzo pil« 
nie strzegąc niemi wszystkich szlaków i pasów, któremiby 
zbiegać można do Chmielnickiego. 

Mimo to zbiegało po trosze ochotników na Dniepr, 
a w przeciągu kilku tygodni znalazło się ich z pół tysiąca 
w około Bucka, posłusznych każdemu rozkazowi Bohdana. 
Wynagrodził się tern w znacznćj mierze smutek z nieła- 
skawćj odpowiedzi pana hetmana w. kor., gdyż zwiększona 
tak kupa przybyszów ośmielała do dalszego rokowania 
z hetmanem, i to w również stanowczym i hardym tonie, 
jak była odpowiedź Potockiego. Owszem dla przydania 
śmiałości tym rokowaniom postanowił Chmielnicki uczynić 
wcale zaczepny krok, i wnet po niełaskawem piśmie hetmań- 
skiem w pierwszśj połowie lutego 1648 wyprawił się z swoją 
bandą przeciw korsuńskiemu pułkowi Kozaków regestrowych, 
stojącemu załogą na głównym ostrowie dnieprowym, Toma- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 151 

kówce. Niedługi opór regestrowców podał Tomakówkg w moc 
śmiałków buckich, a z tój głównćj Siczy kozackiśj pozy- 
skał głos Bohdanów nieskończenie większą doniosłość u he- 
tmanów i w całćj Ukrainie. Przed tym napadem był on 
yr ogólności tak mało znanym, iż nawet dworzanin jednego 
z najpjerwszych magnatów ukraińskich, książęcia Jeremiego 
Wiśniowieckiego, Maszkiewicz, dowiedziawszy się o tem 
zdarzeniu, zapisuje w swoim dyaryuszu pod dniem 15 lute- 
go, ,yże Chmielnicki jakiś zebrawszy trochę hultajstwa, spę- 
dził z Zaporoża pułk korsuński, który tam był na zało- 
dze.'* Odtąd zaś jakże prędko rozniosło się coraz głośniój, 
coraz strasziiićj to imię! Książę Jeremi posłał Maszkiewi- 
cza natychmiast z wiadomością o tem do pana hetmana 
Potockiego, który właśnie bankietował w Bohusławiu na 
pogrzebie szwagra swojego, starosty bohusławskiego, Eaza- 
nowskiego, i mocno się zafrasował tą wieścią. Jeszcze bar- 
dziój zniepokoiły go dalsze kroki Chmielnickiego z Siczy 
zdobytój, mianowicie rozesłanie niezmiernie wielu posłów 
po włościach, z doniesieniem o bezpiecznej teraz swobodzie 
na Zaporożu i zachętą do zbiegania na nią pod rozkazy 
Bohdana. „Zajął się tak szkodliwy ogień na Ukrainie" — 
pisze o tem sam Potocki do króla w swoim liście z dnia 
31 marca *) — „że nie było tśj wsi, tego miasta, w któ- 
rychby na swawolą nie wołano, i niemyślono o zdrowiu, 
o substancyach panów swoich i dzierżawców.*' Ezuciło to 
niezmierny postrach na wszystką szlachtę ziem ukraińskich. 



*) List ten umieszczony jest w Pamiętnikach kijowskich I. cz^śd 
III. str. 6—17 bez daty, bez żadnego o braku jćj ostrzeżenia. — Księ- 
ga pamiętnicza mniemanego Jakóba Michałowskiego strona 6—9 podaje 
ten sam list z dodatkiem w jego nadpisie: ,,Bez daty, snadź na począ- 
tku roku 1648.'- — Tymczasem samej Księdze pamiętniczej wiadoma 
jest dokładna, miejsce, miesiąc i dzień wskazująca data listu do króla- 
lecz znana niekrytyczność dzieła tego zapomniała swoją własną tak 
dokładną a nieobojętną dziejom tegorocznym wiadomość. Podaje tę da- 
tę w Księdze pamiętniczśj na str. 113 Dyaryusz konwokacyi w ciągu 
posiedzenia z dnia 20. lipca 1648 w słoWach następujących: „Czytano 
tóż list de data ultima Martil z pod Korsunia pana krakowskiego do 
Króla IMci, dając wielkie przyczyny, dla których musiał się przeciwko 
Kozakom ruszyć." 



162 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

Ubezpieczona kilkuletnim pokojem od chłopstwa kozackie- 
go, zadrżała ona naraz tem Igkliwićj przed niespodziewa- 
nie podnoszącą, się burzą, i małodusznym popłocliem swoim 
o wiele zwiększyła niebezpieczeństwo. Możniejsi za przy- 
kładem magnatów jęli opuszczać swoje włości i zamki, 
zmuszeni do pozostania ubożsi rzucili się do hetmanów 
z prośbą o zasłonę orężem, wszyscy tylko w najsurowszśj 
grozie wojskowćj ratunek upatrując. 

Panom hetmanom kor. nie potrzeba było zachęt do 
takiśj grozy. W obudwóch Potockim i Kalinowskim, mieli 
Kozacy oddawna najsroższych wrogów. Tamten mieczem 
i ordynacyą z roku 1638 zgniótł Zaporoże, ten daleko po 
za wolę królewską posuniętym uciskiem Kozactwa sam so- 
bie śmierć przyspieszył. Obaj tedy na widok ruchów po- 
między ludem czemprędzój do gaszenia niewybuchłego jesz- 
cze pożaru przystąpili. Zażądano od panów stron przyle^ 
głych nadesłania obozom hetmańskim należącój się od nich 
pomocy zbrojnćj, w skutek czego istotnie znaczna liczba 
chorągwi dworskich powiększyła wojsko koronne. Jednoczę-' 
śnie zaś z powiększeniem sił własnych pospieszyli hetmani 
odjąć grożącemu buntowi wszelkie środki obrony, poupro- 
wadzali ze wszystkich miast i zameczków ukraińskich sto- 
jące tam zwykle armatki, zalecili wszystkim panom rozbroić 
swoich chłopów, którym natenczas w dobrach samego ksią- 
żęcia Jeremiego Wiśniowieckiego kilkadziesiąt tysięcy samo- 
pałów zabrano. Okazał się wreście nadzwyczajnie groźny 
uniwersał hetmana Potockiego » wzbraniający wszelkich 
związków i porozumień z Chmielnickim, a tembardzićj zbie- 
gania do niego na swawolę, za co każdemu nieposłusznemu 
zagrożono nieochybną śmiercią pozostałych w domu żony 
i dziatek, doszczętnem zniszczeniem majętności. 

Jakoż nie omieszkało to wszystko zatrwożyć ludu 
^i Chmielnickiego. Lud okazywał jeszcze większą nieufność 
zachętom wysłańców Bohdanowych, a przybrał natomiast 
minę niezwyczajnśj pokory w obec Polaków. Przybywający 
na Ukrainę panowie spotykali wszędzie głębokie pokłony 
i zapewnienia wierności, słyszeli wszędzie głośne skargi na 
hultąjów niżowych, którzy znowu brzemieniem klęsk i nie* 
szczęść przywalić chcą Ukrainę. Tak obłudne zachowanie 



BWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. i53 



si§ ludu nie dawało wprawdzie żadnego upewnienia Pola- 
kom, ale nie przynosiło tśż żadnego pożytku Chmielnickie- 
Mu, nie przyczyniało się bynajmniśj do wsparcia jego za- 
mysłów. Napływ ochotników na Niż był zawszo l)ardzo . 
skąpym, już od kilku tygodni trwały wołania po włościach 
na swawolg, a tak poważne w owych listach Bohdanowych 
^wojsko zaporozkie niżowe,** zaledwie w półtora tysiąca 
ladajako uzbrojonych chłopów urosło. Z tak małi^ zaś kupą 
gdzież podobieństwo porywać się do boju z wojskiem ko- 
ronnem, które nigdy właśnie nie było tak licznóm, tak do 
broni włożonem, tak wojnami zahartowanem jak teraz. 

Zmarły niedawno hetman w. kor^ Koniecpolski pozo* 
stawił kraj i armię w najmilszym stanie obrony. Wszystkie 
zamki i miasteczka graniczne miały dobrze zaopatrzone 
"warownie, dostatek armat, obfitość amunicyi. Wszystkie 
chorągwie były suto okryte, wybornie uzbrojone i składały 
się w największćj części ze starych wysłużonych żołnierzy. 
Wszyscy pułkownicy i rotmistrze wyszli ze szkoły Żółkiew- 
skiego lub Chodkiewicza, strawili najpiękniejsze lata służby 
pod Koniecpolskim, koUegowali z bohaterami jak teraźniej- 
szy pułkownik Stefan Czarniecki. „Jeśli kiedy, to wów- 
czas"— słyszeliśmy dawnićj od spółczesnego żołnierza i pi- 
sarza węgierskiego Grondskiego — „było wojsko polskie do- 
skonałem jak żadne.*' Zwyczajem wieku bywało go pospo- 
licie bardzo niewiele, nie potrzebując bowiem wojska w cza- 
sach pokoju, nie widując wtedy żołnierza w zachodnich 
stronach królestwa, utrzymywała Rzeczpospolita swoją kil- 
kutysięczną armię kwarcianą jedynie ku obronie wschodnich, 
pogaństwu przyległych stron, którśj zdaniem ówczesnćm 
wystarczała tak szc?upła liczba. Obecnie jednak gwoli gro- 
żącemu buntowi, podnieśli ją nieco wyżćj hetmani, 1 mając 
w własnych kwarcianych i zaciężnych chorągwiach około 
7000 wojska, w nadciągających zewsząd pocztach panięcych 
bez mała drugie tyle, w 6 pułkach regestrowych przeszło 
6000 starych, wypróbow^anój wiary Kozaków, mieli podswo- 
jem dowództwem razem kilkanaście tysięcy bitnego, doświad- 
czonego żołnierza. 

W obliczu takiśj siły czemże było owych 1500 burła- 
ków Chmielnickiego! Uróść napływem ludu mogłaby do- 



154 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

# 

piero wtedy ta kupa, gdyby Chmielnicki wyprowadził ją. 
zbrojno na włości i potrafił zwyciężyć nią wojska hetmań- 
skie.' Przy niepodobieństwie dokazania tego w obecnym 
stanie przyszło owszem Chmielnickiemu lękać sig wcale od- 
miennćj kolei zdarzeń. Panowie hetmanowie koronni za- 
mierzali widocznie nie dopuścić kupie Bohdano wój wyjścia 
z stepów zaporozkich w głąb kraju, i grozili wciąż Chmiel- 
nickiemu zgnieść go w własnśj norze dnieprowćj. Niebez- 
pieczeństwo to ścisnęło go w istocie tak boleśnie, iż miewał 
teraz chwile rozpaczy^ w których nie chcąc uledz konieczności 
upokorzenia się wrogom, nie widząc możności ratowania się 
własną siłą, był już gotów opuścić wcale strony rodziane, 
uciec w dalsze bezpieczniejsze wygnanie. Wtedy przycho- 
dziła mu myśl (wyznawali na mękach właśni towarzysze 
jego cieśni ówczesnćj) zabrać synów z garstką ludzi wier- 
niejszych i udać się z nimi na Don, do Kozaków tamecz- 
nych, w drogę całkiem nowćj, niezbadanćj przyszłości. ' 

Ale Don rozłączał na zawsze z Ukrainą, a bądź co 
bądź przywiązanie Bohdana do stron rodzinnych, do dawne- 
go w nich życia i obyczajów, nigdy nie wygasło w nim 
ostatecznie. Toż i w razie obecnym płocha, prawdziwie ko- 
zacka wybujałość umysłu miotała go wichrem w najprzeci- 
wniejsze strony, w najdziksze plany, lecz za pięrwszem 
otrzeźwieniem się z szału wracała tęsknota do dawnych 
związków, targał Bohdan nowe stosunki, umarł w ciągu 
układów o zgodę z Polską. Toż i w razie obecnym nie- 
długo na nieszczęście dla Bzeczypospolitój trwał projekt 
ujścia na Don, gdyż zamiast Donu przypomniała mu się 
wkrótce inoa przystań ratunku, bliższa i niezozłączająca go 
z Ukrainą, lecz w najwyższym stopniu zgubna Ukrainie i ca- 
łój Polsce. Był tą przystanią tylko o dwa dni drogi, odda- 
lony od Bucka Krym, z którym Kozacy już w roku 1645 
knowali wiadome nam spiski o pomoc zamierzonemu bun- 
towi, a który czemużby teraz nie miał jćj dać Chmielui- 
ckiemu? Pomoc zaś krymska nie broniła powrotu na Ukrai- 
nę, dawała owszem możność wygrożenia, upewnienia go 
sobie orężem, poczem jak się zawiązało, tak tćż rozwiązać 
się zdoła braterstwo krymskie. 

Chwilowe przymierza kozackie z książętami krymskimi 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 165 



W dawniejszych czasach, przykład zażądania posiłków krym- 
skich przed 10 laty przez Hunie, nad wszystko jednak 
przeddwuletnie rokowania Kozaków z Ordą o ligę, oswoiły 
starszyznę kozacką, całkowicie z ohydą tego czynu, bluźnią- 
cego całemu przeznaczeniu, całćj przeszłości Eozaczyzny. 
Tylko niższe warstwy Eozactwa brzydziły się wszelkiem ze- 
tknięciem z bisurmaństwem , obeznani z światowemi wzglę- 
dami przewódcy jak Chmielnicki umieli poskromić, zama- 
skować swoją nienawiść, ugłaskać ją interesem chwilowym. 
Zwłaszcza też Chmielnickiego bardzo wiele bądź dawnićj 
już nadmienionych, bądź świeżo zadzierzgniętych węzłów 
swojactwa zbliżało Krymowi i całemu pogaństwu tatarskie- 
mu. Odnowione zostały zaniechane przed kilku laty ścisłe 
związki z owym najbliższym Zaporożu możnym sąsiadem 
krymskim, z rządcą czyli bejem Perekopu Tohajem, sięga- 
jącym koc?żowiskami swojemi w pobliże Bucka. Taił Chmiel- 
nicki najściślćj te stosunki z Tohaj bejem, mimo czego do- 
szły one do wiadotności Polaków, mianowicie możnych pa- 
nów jak wojewodowie krakowski Lubomirski i sędomirski 
książę Zasławski, z których tamten utrzymywał listową ko- 
respondencyę z hanem krymskim Islamem, a ten był zdania, 
iż tylko czarom zawdzięczają swoje utajenie te związki z To- 
hajbejem, tak użyteczne Chmielnickiemu w razie spólnój 
z Tatarami wojny z Koroną. 

Co więc najsroższą w istocie zbrodnią było i hańbą, 
zażądanie pomocy od Tatarów, zdało się zaślepionemu nie- 
nawiścią i pychą Chmielnickiemu krokiem nietrudnym, nior 
uderzającym bezprzykładnością, znośniejszym mianowicie od 
wieczystego rozstania się z Ukrainą, wyjściem na Don. 
A jak „chameleonowój zmienności^' w swoich zamysłach tak 
rączy i obrotny w ich wykonaniu, pospieszył Chmielnicki 
zawiązać czemprędzćj tajne porozumienia z Tatarstwem, uda- 
jąc się w tym celu osobiście do Krymu, z kozacka „na dół." 
Odbyła się ta podróż bardzo wcześnie, bardzo szybko w naj- 
większój skrytóści. Niedawno temu gruchnęła po Ukrainie 
pogłoska o pierwszym gwałcie Chmielnickiego na Dnieprze, 
o spędzeniu załogi regestrow^j z Zaporoża, a już w kilka 
tygodni po tym wypadku, bo w połowie miesiąca marca, 
miano u Porty w Carogrodzie wiadomość z Krymu o zażą- 



156 DZIEŁA KAKOLA SZAJNOCHY. 

danśj przez Kozaków pomocy od Tatarów, Polacy zaś je- 
szcze przez kilka dalszych tygodni niczego się nie domy- 
ślali. Ta2 chgć tajemniczości sprawiła, iż o całym pobycie 
Bohdana w Krymie zachowały sig tylko wieści niepewne, 
powikłane, zmyśleniami pisarzów mahometańskich zmącone. 

Najpewniejszą rzeczą była trudność w otrzymaniu po- 
siłków, z jaką Chmielnicki do walczenia miał w Krymie. 
Pochodziła ona głównie z wiadomćj Tatarom niewoli i bez- 
silności Kozaczyzny w tych czasach, odejmującej wszelką 
wiarę w skuteczność podejmowanych w obecnćj porze bun- 
tów -kozackich. Sam zresztą dzisiejszy upadek Kozaczyzny 
był tak korzystnym dla chanów krymskich, iż jedynie z naj- 
większym namysłem mogir oni podawać r§kę otrząsającemu 
się z jarzma swego buntowi. Za Kozakami przeciwnie orę- 
dowała tylko jedna życzliwsza im okoliczność, orędował za- 
wziętszy niż kiedykolwiek gniew Ordy przeciw Polsce za 
nieuiszczone od kilku lat upominki. W tym gniewie za- 
pomniał obecny chan Islam Giraj, iż dostawszy się za młodu 
w jednym z łupiezkich zagonów^ na Koronę jeńcem Pola. 
kom i bawiąc tam w niewoli u dworu Władysława IV, 
otrzymał z jego łaski wolność powrotu do ojczyzny, a w nićj 
berło niebawem chańskie. Na co teraz dla podarków za- 
trzymanych względu nie mając, rad był powetować je w spół- 
ce z Kozactwem, i acz z największą ostrożnością i nie;ufno- 
ścią jął powoli skłaniać się do użyczenia Kozakom jakićj 
takićj pomocy, choćby początkowie tylko na próbę. 

Wszakże nawet do tak oziębłego udziału przywiódł 
Chmielnicki Islama dopiero podstępem. Widząc wszystkie 
prośby swoje bezskutecznemi, uciekł się do potwornego zmy- 
ślenia, jakoby będąc niegdyś brańcem w Krymie i Carogro- 
dzie, przyjął był wiarę mahometańską i dotąd wyznawsi 
ją potajemnie. Dla przekonania o tóm Islama odprawił 
z nim Chmielnicki wieczorną modlitwę muzułmańską na- 
mazu i czytał przed chanem z turecka na alkoranie. Owoż 
gdyby Islam dopomógł mu do zwojowania Polaków i usta- 
lenia sobie najwyższćj władzy nad Kozaczyzna, on Chmiel- 
nicki nawróciłby ją całą ku czci proroka. Poparł go nadto 
ów przyjazny bej perekopski Tohaj, tern pożądańszy przy- 
padkowie popiirciem swojem chanowi, ile że swoją chętką 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 167 

■ ' ' " ■ " I ■ I I i ' i ■ ■ m 

posiłkowania Bohdana dogadzał nieświadomie życzeniom 
cliańskim. Należał bowiem Tohaj do najniesforniejszych mu- 
rzów ci^ego Krymu, a buntując się czgsto przeciw pana 
Bwojemn Islamowi, osadzony został za karę na najodleglej- 
szem bejostwie za Perekopem. Wyprawienie sig w pomoc 
kozakom usuwało go jeszcze dalćj od oblicza chańskiego, 
w czem niemałą znajdując korzyść, przychylił sig Islam 
wreście do przyrzeczenia Chmielnickiemu posiłków Tohaj- 
bojowych pod wielu jednak cigźkiemi warunkami. 

Chmielnicki musiał w znak poddaństwa ucałować sza- 
blg Islam' Giraja, zostawić Tatarom starszego syna swego 
Tymoszka w zakład wierności, przestać na pomocy samćj 
hordy Tohajbejowej, oczekiwać Tohaj beja dopiero za wy- 
ruszeniem kozaków w pole przeciw Polakom, i nie pierwćj 
spodziewać się od niego dobycia szabli, aż póki sami Ko* 
żacy boju nie zaczną. Miało to wszystko cechg najwyższej 
nieufności i miało ją nawet z wszelką słusznością, gdyż jak 
Tatarzy siłom i szczerym chgciom Kozactwa nie dowierzali, 
tak i Chmielnicki nie umiał jeszcze odpowiedzieć szczerze 
i stanowczo na zapytanie, czy zechce, czy będzie musiał 
użyć posiłków krymskich. W obecnej chwili miały one po- 
służyć mu za odwód w ostatniem niebezpieczeństwie, gdyby 
pan krakowski uwziął sig nastąpić mu gwałtem na życie, 
ścigać go wojskami na Zaporożu. Jeśli wszelako stanie sig 
sprawiedliwość pokrzywdzonym i krzywdzicielom, dany bg- 
dzie Chmielnickiemu bezpieczny powrót do ojcowizny a Ko- 
zakom do dawnych swobód, natenczas znajdzie sig sposób 
odzyskania^ z zakładu syna Tymoszka, zaradzenia na zawsze 
wszelkim zakładom i jassyrom u pogan. 

Dlatego tak starannie kryjąc ligg swoją z pogaństwem, 
fllategoż jedynie gwoli ostatnićj konieczności zapewniwszy 
pomoc Tohaj bejową, wrócił Chmielnicki z końcem marca 
do również raźnego działania w stronie przeciwnój, do ro- 
kowań z panami koronnymi, mianowicie z hetmanem wiel- 
kim Potockim. Przy posiłkach krymskich w odwodzie na- 
brały te rokowania ze strony Chmielnickiego o wiele wigcś} 
śmiałości, podniósłszy w Potockim znaną jego zawzigtość 
jego upór niezłomny. Zaufany do ubytku w swoją znaczną 
potggg zbrojną, złudzony udaną pokorą ludu, żądał hetman 



158 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



W. kor. i od Chmielnickiego tylko pokory i uległości bez- 
waruokowćj, łajał po swojemu wszelkie przestrogi w ducha 
przeciwnym, nie dopuszczał nikomu mieszać się w jego oso. 
bistą sprawę z Chmielnickim. Osobliwie przychylnego Ko- 
zakom króla należało zdaniem hetmańskiem usunąć od wszel- 
kiego wpływu na stłumienie teraźniejszych ruchów mżo- 
wych, któreby w nim zapewne nazbyt pobłażliwego znala- 
zły sędzię. 

Ztąd nie przyszło wcale do tego kroku, który Chmiel- 
nicki tak dobitnie zapowiadał w owych licach do panóv7 
polskich, t. j. nie stanęli przed królem żadni „uroczyści 
i umyślni posłowie od wojska niżowego zaporozkiego z appe- 
lacyą i supplikacyą o zatwierdzenie dawnych swobód i przy- 
wilejów kozackich.'* Nadbiegały wprawdzie przez całą zimę 
luźne posyłki i wieści do Kozaków i o Kozakach do dworu 
królewskiego w Warszawie, następnie w Wilnie; kancelaryę 
królewską obaczymy wkrótce z własnego popędu zatrudnio- 
ną w tym czasie ważne mi sprawami kozackiemi, ale nad 
niezgłoszeniem się Kozaków u króla ze skargami na wyrzą- 
dzane im krzywdy ubolewa w mało co późniejszym liście 
do Chmielnickiego sam kanclerz w. kor. Ossoliński, upatru- 
jąc w tern jedną z niepoślednich przyczyn całój dalszój ko- 
lei nieszczęść. „Bliższa wam droga była" — opiewa po nie- 
wczasie list kanclerski z dnia 22 lipca 1648— „udać się do 
pana obrony i króla swego, któregoście zawsze miłościwą 
uznawali łaskę i dobrotliwość. A to i ja jakom zawsze 
zwykł, tak i natenczas z urzędu mego dopomógł był, żeby- 
ście byli dostatecznie we wszystkiem odnieśli ukontentowa- 
nie^ z pokaraniem rzetelnem tych, którzy was krzywdzili 
i wolności wasze łomali." 

Nieszczęsnem zrządzeniem losu zamknęła się cała 
sprawa przyszłego buntii zbiegów niżowych między samym 
Potockim a Chmielnickim, tamtym niezmiernie zawziętym 
i upornym, tym coraz śmielszym i wyniosłej szym. Tamten 
kilkakrotnie pOwtarzanemi posyłkami wzywał Chmielnickie- 
go ciągle przed siebie, przyrzekając mu „miłosierdzie i prze- 
szłych postępków indulgencyą," assekurując go słowem he- 
tmańskiem, „że mu włos z głowy nie spadnie/* byle opuścił 
Zaporoże. Ten przeciwnie przypominał sobie tyle przykła- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 159 



dów złomanego Kozakom zaprzysiężenia całości, mógł sły- 
szeć o częstem na sejmach zastosowaniu do Kozaków za- 
sady: frangenti fidem frangatur fides eidem (przeniewiercom 
wzajem być prz^niewiercą), i zamiast upaść do kolan łiet- 
manowi, Jął z nadejściem wiosny fortyfikować się potężnie 
na swoim Ostrowiu Buckn, otoczył go palami i fosami, zao- 
patrzył bronią i dostatkiem żywności, założył nawet pro- 
chownię. W odpowiedź zaś na odezwy hetmana w. kor. za- 
trzymf^ jego posłów w zakład u siebie, i wyprawiwszy na- 
tomiast po raz któryś swoich do niego, stawił przez nich 
wzajemnie różne żądania. „Naprzód^' — pisze o tem sam 
Potocki do króla — „abym z wojskiem z Ukrainy ustąpił, 
druga, abym pułkowniki i wszystkie ich asystencye od puł- 
ków oddalił, trzecia, abym ordynacyą Bzeczypospolitćj (z r. 
1638) zniósł, i aby w takich zostawali wolnościach, przy 
jakichby nietylko nas z postronnymi wadzili, ale też jak na 
antecesorów f przodków w. król. mości tak też na samego 
w. król. mości majestat rękę swoją niezbożną podnosili../^ 
W innym liście z 2 kwietnia, nie hetmańską ręką pi- 
sanym,' czytamy o niektórych dalszych żądaniach: „Potrzeba 
im dać 300,000 a z pułkowników czynić sprawiedliwość 
i z samego komisarza, którzy tego piwa narobili. Pod ozna- 
czoną powyżćj sumą 300,000 rozumie się zaległy od lat 5 
żołd wojska regestrowego, zwyczajnie po 60,000 wszystkim 
6 pułkom corocznie, w ostatnich latach bądźto przez pod- 
skarbich kor. zatrzymany, bądź w głównśj catęści przez puł- 
kowników i komisarzy kozackich rozkradziony. Oprócz tu 
wymienionych były jeszcze mnogie inne żądania, które 
przez Chmielnickiego panu krakowskiemu podane, rozcho- 
dziły się od tego dalśj po kraju i do dworu, nie w myśli 
polecenia onych uwadze króla, lecz owszem dla okazania 
mniemanego ogromu uroszczeń Bohdanowych. Przeciwne 
jednak hetmanowi zdanie króla i kaclerza w. Ossolińskiego 
skłoniło obudwóch do zamiaru roztrząśnienia coraz gło- 
śniejszych z Ukrainy skarg i zażaleń, a to przez wysłanie 
tam umyślnie w tym celu złożonśj komisyi w imieniu kró- 
la, mającćj zbadać na miejscu przyczyny złego. Stanęła też 
istotnie z końcem mieniąca marca delegacya taka w obozie 
hetmana w. Potockiego na Ukrainie, ale ozięble przyjęta 



160 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

od niego i w niczem nie poparta, a nadto przybywszy bez 
najpotrzebniejszej do uśmierzenia Kozaków rzeczy, bo bez 
pieniędzy, żadnego nie sprawiła pożytku. 

Nic podobnież nie wskórał ostatni poseł hetmański do 
Chmielnickiego, przyjazny mu zdawna rotmistrz w wojsku 
koronnem Jan Chmielecki, wyprawiony w celu wywabienia 
Bohdana z jego twierdzy dnieprowćj. „Żaden środek nie 
sprosta mu okrom żelaza,'^ mniemał Potocki, uprzedzając 
tem słowa własnego listu do króla, w dwa lata późniój^ 
dnia 25 marca 1650, o Chmielnickim i jego spólnikach wy- 
rzeczone: „Tych chłopów nie może nic inszego do posłu- 
szeństwa przywieść i od buntu odwabić, tylko sama sza- 
bla... Nie ma inszego sposobu poskromienia tśj swawoli 
krom szabli.'' Ona też miała tem naglój spaść teraz na 
Chmielnickiego, im większe codziennie groziło od niego nie- 
bezpieczeństwo. Oto doniesiono świeżo hetmanom, iż stojące 
na ostatnich szlakach straże wojskowe spędzane bywują od 
niedawnego przez Tatarów perekopskich z za Dniepru, czem 
o wiele ułatwiony został napływ ochotników na Niż. Przy- 
sporzyło to niebawem tyle sił Chmielnickiemu, iż wdzięczny 
za to Tatarom jął ich wozić na tę stronę przez Dniepr dla 
ułatwienia im harców z strażami hetmańskiemi. Wzrosła 
tem banda Chmielnickiego do 3,000, w których liczbie było 
500 Tatarów w skutek coraz ściślejszych porozumień mię- 
dzy Zaporożem a Ordą. 

Mógł więc hetman w. kor. domyślać się ligi Chmiel- 
nickiego z Tatarstwem a temsamem niezmiernego spotęże- 
nia Ordą sił buntowników. Co więcśj, Potocki nłetylko 
domyślał się tego wszystkiego, ale wiedział owszem rze- 
czywiście owszystkiem pisząc wtój właśnie porze o Chmiel - 
nickim do J^róla: „W tych czasach posłał na dół zasięgając 
l)0siłków od Tatarów u Dniepru czekających, i kilkuset na 
tę stronę już przewiózł." Owszem sprawa konszachtów ko- 
zackich z Ordą rozgłosiła się wkrótce po dalszych stronacli 
królestwa, doszła mianowicie do wiedzy kanclerza w. kor. 
Ossolińskiego w Warszawie. Ten natychmiast mnogiemi 
listami doradzać jął usilnie Potockiemu, aby wjrprawił czem- 
prędzój list do w. wezyra Porty ze skargą na nieprzyjazne 
Koronie znoszenia się Ordy z Chmielnickim i naruszanie 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 161 



przez nią granic koronnych. Można było z tern większem 
prawdopodobieństwem spodziewać sig pomyślnych skutków 
takiego kroku, ile 2e wezyr obecny znanym był z chgci za- 
chowania pokoju z, Polską, a groźne Turkom oddawna za- 
mysły Władysława IV dbać o ten pokój nakazywały. Usłu- 
chał przeto hetman w. koronny upomnień kanclerza Osso- 
lińskiego i wyprawił w istocie list do wezyra, żądający 
wzbronienia Ordzie zgubnych knowań z Chmielnickim i spól- 
nych z nim zamachów na ziemie polskie, jeśli nie ma zer- 
wanym być świeżo zawarty pokój migdzy Polską a Turcyą, 
a przyjść natomiast do odnowienia tak gorąco przez Wła< 
dysława upragnionćj wojny z Krymem i Porta. 

Mimo tak jasno pojmowanych, tak wyraźnie królowi 
Władysławowi i wezyrowi wskazywanych niebezpieczeństw 
od chana Islam Giraja^ nie uwzględniał ich sam Potocki. 
Jakieś niewytłumaczone niczem zaślepienie nie dało mu 
przewidzieć nieodzownych następstw takiego znoszenia się 
Kozaczyzny z pogaństwem,* łudziło go ciągle nadzieją ła- 
twej walki z samym Cmielnickim, niezdolnym jego zdaniem 
oprzeć się bez Tatarów nagromadzonym siłom koronnym. 
Chodziło jedynie o to, aby bandę Bohdanową doścignąć* je- 
szcze w stepach, niedopuszczaiąc jćj zbliżenia się ku wło- 
ściom, gdzieby liczba hultajstwa w krótkim czasie niezmier- 
nie wzrosła. Gwoli temu postanowioną została jak najwcze- 
śniejsza wyprawa w stepy, ile możności zaraz po świętach 
Yfielkanocnych, które w tym roku przypadały na dzień 12 
miesiąca kwietnia. .W swojćj zaś dziwnćj pewności łatwego 
i niezawodnego zwycięztwa umyślił hetman w. kor. nie wy- 
stępować z całem wojskiem do boju, lecz dla tem większćj 
chwały wodzów stoczyć go jedną tylko połową wojska. Na- 
stąpił przeto podział całego obozu w dwa wielkie hufy, 
z których jeden wyruszyć miał przodem w pustynie i znieść 
tam hultąjstwo zbuntowane. Poparłaby go w razie potrze- 
by druga połowa wojska pod hetmanami, stojąca tymcza- 
sem w odwodzie u ostatnich włości kresowych oczekując 
powrotu zwycięzkićj „partyi." 

Tak bowiem, „partyą,'* nazywano zwyczajnie każd^ 
przodem działającą część wojska, a naznaczony jćj przes 

Dzieła Karola Szajnścky Tom IX, H 



162 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

' ■ , ■■■,,- ■ 

/ 

hetmana w. wódz najlepszym był dowodem, jak pewną mnie- 
mał ją hetman zwucięztwa. Był tym wodzem własny syn 
l>ana krakowskiego i hetmana w. kor. Stefan Potockie sta- 
rosta niżyński, młodzieniec u progu pełnoletności. Poruczo- 
na mu teraz wyprawa miała świetnym czynem rycerskim 
wprowadzić kasztelanica krakowskiego n& tę drogę zasług 
i chwały, po której temi czasy Potoccy tak wysokiego do- 
szli znaczenia* Dla zachowania syna od szwanku w pierw, 
tszym popisie dał mu ojciec pod rozkazy dostatek sił, bo 
CBi% połowę wojska i otoczył go gronem doświadczonych 
wojowników do rady. Wszakże i bez tych niezwykłych środ- 
ków {>ieczy ojcowskiój nie mogłoby zdaniom hetmana chybić 
zwycięztwo, skoro można było z wszelką według niego tu- 
szyć pewnością, iż dość będzie zjawić się tak znacznej sile 
rycerskiej w dzikich polach, aby przejąć grozą haltajstwo, 
i bez rozlewu krwi, „samym strachem zakończyć wojnę.^' 

Wyraził hetman to przekonanie w owym znaczenia 
pełnym liście z dnia „ostatniego'^ marca do króla, ozną|- 
mującym mu zamierzoną wyprawę po Wielkićj nocy. Znając 
Władysława przeciwnym wszelkiemu zbytkowi surowości 
w postępowaniu z kozactwem nie zasięga Potocki w tym 
liście zdania lub rozkazów królewskich co do wyprawy, lecz 
przywodzi zprosta swoje do niej powody, i stara się wido- 
cznie oddalić od siebie posądzenia, jakoby dyszał na krew 
kozacką. Pierwszym z wymienionych powodów są „prośby 
miłćj braci," wygnanej z domów obawą buntów i błagają- 
cej hetmanów o spieszną pomoc; drugim i najważniejszym 
tożsamo dawne przekonanie hetmańskie, iż jak cała Koza- 
czyzna tak i Chmielnicki „nie da się poskromić łagodno- 
ścią/' Jedynym środkiem na tego „niebacznego człowieka,'^ 
który już nawet w Krymie szuka posiłków, jeżeli nie do- 
szczętna zagłada i krwi strumienie, tedy przynajmniej po- 
strach miecza nad karkiem, i w tymto głównie celu pora- 
żenia grozą Kozaków wyrusza hetman naprzeciw Chmielni- 
ckiemu. „Wyruszyłem nie dla przelewania krwi chrześciań- 
skićj, ale abym niedobywszy broni strachem samym wojnę 
skończył, i rozumiem, przysługę Waszój Król. Mości uczynił. 
Dotąd jeszcze Kozacy żadnćj krwi kropli od wojsk Waszój 
Król. Mości nie uronili i nie uronią, jeżeli zrzekną się 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 163 

pycby i zuchwałych uroszczeń, a te zawziętości w sobie za- 
tłuioią". 

Króla Władysława przeraziły te słowa. Ocenił je ś^wia- 
iły monardia według ich rzeczy wistćj wartości jako najmę- 
tniejszy wpływ zarozumienia i nienawiści ślepych na wszyst- 
kie warunki dzieła rozpoczętego. Zaślepienie to nie dozwalało 
widzieć hetmanowi sprawiedliwości skarg Chmielnickiego 
i Eozaczyzny, łudziło go przesadnem wyobrażeniem o spo- 
łecznej i wojennej wyższości Polaków, mianowicie wojsk 
polskich, które w istode górowały nad garstką zbiegów 
niżowych, i z łatwością złomałyby ją w pierwiastkach buntu, 
gdyby nie najprzewrotniejsze ku temu użyte środki i zu-. 
pełne zapoznanie przez Potockiego niebezpieczeństwa wiado- 
mćj mu spółki buptujących' się Niżowców^z Ordą. A przecież 
wszystkie te przewrotne środki i lekceważenie niebezpie- 
czeństw najwidoczniejszych tak jawnemi były powszechnie, 
iż oprócz króla Władysława wielu jeszcze światłych znala- 
zło się senatorów, którzy głośno wyprawę tę potępiali, 
owszem na pierwszą o niój wiadomość sami do króla i he- 
tmana z gorącemi pospieszyli przedstawieniami, aby dla 
miłości ojczyzny eofniono przedsięwzięcie porywcze. Przeciw 
owemu tłumowi „miłój braci'S który swoją małodusznością 
raczój do rozniecenia niż stłumienia ognia parł Potockiego, 
dochodziły teraz hetmana od naj pierwszych mężów narodu 
c^dkiem odmienne rady pokoju i miłosierdzia, szkoda tylko, 
że nie temsamem sercem jak owe błagania y^miUj braci'* 
słuchane. 

Odzywał się w ten sposób do hetmana najczęścićj 
znany nam wielki kontradycent z Wiśnicza, wojewoda kra- 
kowski Lubomirski, zapewne najzbawiennićj tym razem ko^- 
tradykujący w swem życiu. Sława znamienitego pod Choci- 
mem i na wielu innych pobojowiskach ryc6r2a dawała mu 
prawo do udzielania przestróg i rad Potockiemu. Toż udzie- 
lał ich Lubomirski w istocie tak nieskąpo, iż w miesiąc po 
teraźniejszych przygotowaniach hetmanów polskich do wy- 
prawy, znaleziono w ich namiocie „siła listów JMci pana 
wojewody (krakowskiego, Lubomirskiego) pisanych wszystko 
nie życząc żadnego nastąpienia Qa Kozaków.^' Odradzał po- 
dobnież tę wyprawę głośny z rozumu i wymowy podczaszy 



164 DZTKLA EABOLA SZAJNOGHT. 



kor. Ostroróg, znosząc się o nićj mianowicie z kanclerzem 
w. kor. Ossolińskim, przez którego kancelaryą przechodzić 
musiały wszystkie rozkazy królewskie do hetmanów. Naja* 
silniój jednak opierał się wojnie z Chmielnickim główny 
znawca spraw kozackich i ruskich, teraźniejszy wojewoda 
bracławski Kisiel, o którym wkrótce czgściój i szerzćj mó- 
wić nam przyjdzie. Starożytnćj krwi ruskićj, nieugiętego 
ducha a pełen dobroci serca, równie gorliwy senator polski 
jak wierny wyznawca i obrońca religii greckićj, stawał on 
się od niedawna coraz pożądańszem ogniwem porozumienia 
między łacińską a grecką połową Polski. Gorzkie doświad- 
czenie z czasów zawojowania Pawluka, którego mimo za- 
przysiężoną mu przez Kisiela całość życia mieczem stracono^ 
nie odwróciło mu serca i uwagi od spraw publicznych, 
zwłaszcza ilekroć one groziły czemkolwiek jego spółwier- 
com, jego stronom rodzinnym. Ztąd patrząc z zadziwieniem 
na teraźniejsze postępowanie Potockiego ze znanym sobie 
Chmielnickim, nie omieszkał Kisiel jednocześnie z swoim 
krakawskim kolegą '.Łubomirskim przedstawić hetmanowi 
w. kor. „w mnogich listach'' niebezpieczną porywczość jego 
kroków, a gdy wszystkie rady Kisielowe skutku chybiły, 
do samegoż króla z ostrzegającym udał się listem. 

Dwór królewski bawił podówczas w Wilnie. Zniepoko- 
jony wieściami ukraińskiemi Władysław do użycia środków 
łagodnych częstemi upominał Potockiego listami, które 
w rozbitym obozie hetmańskim dostały się Chmielnickiemu, 
a ten z własnym listem przesłał je dnia 12 czerwca 1684 
książęciu na Zasławiu i Ostrogu Dominikowi, donosząc mu 
o nich, co następuje: „wprzód syna swego z panem komi- 
sarzem z niemałem wojskiem na nas był wyprawił, aby nas 
tam w pień wszystkich wyścinano, a nie według woli i roz- 
kazania JKMości zachowano. Których listów spiski wyro- 
zumienia JKMości posyłamy; w czem widzieć, że już JMPan 
krakowski umyślił był i imię nasze kozackie wygubić.'' Ale 
nieszczęśliwy Potocki jakby powołany przez Opatrzność 
roznieciciel strasznćj wojny domowćj, przeznaczonćj do uka- 
rania możniejszćj części narodu z samym hetmanem w. kor. 
za wzgardzone przez naród posłannictwo obrończe przeciw 
ludom pogańskim , wzgardził wśzysŁkiemi upomnieniami 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 165 

i zaleconemi środkami w listach królewskich do uśmierza- 
jącego postępowania z Chmielnickim. I tak np. na ową celem 
uspokojenia Kozaków wyprawioną do obozu komissyą kró- 
lewską odpowiedział Potocki, iż wszelkie komissye próżne 
są bez pieniędzy. Gdy króL na to z niezmiernem wysileniem 
zgromadził blizko trzecią częśó żądanćj przez Kozaków za- 
ległości żołdu pięcioletniego, tj. siedmdziesiąt kilka tysięcy 
złotych, i nadesłał tę sumę przez dworzanina swojego Bu- 
dzyńskiego do dyspozycyi hetmafiskićj, hetman zatrzymał 
posła i pieniądze w obozie, lecz ani szeląga nie dał Koza- 
kom. Pomny wreście niebezpieczeństwa ligi kozacko-krym- 
skićj w roku 1646 i skuteczności użytego wówczas środka 
wycieczki czarnomorskićj, napisał król i teraz w tćj myśli 
do Potockiego.' Ale i)an krakowski zganił folgowanie tym 
sposobem Kozakom, a zamiast doniesienia o przy wiedzeniu 
ich w inny sposób do spokojności otrzymał król podwójną 
wiadomość o zamierzonym pogromie Chmielnickiego po świę- 
tach, jedną od hetmana w. kor., jako o zdecydowanćj już 
rzeczy, drugą od wojewody bracławskiego Kisiela, jako 
o nieszczęściu najspieszniejszego odwrócenia wymagającem. 
I nietylko od wojewody ale według słów Kisielowych 
do króla „od' wielu starych sług swoich" odbierał król 
Władysław o wyprawie Potockiego listy z przestrogami 
w tym duchu, „które takie były, nie szukać po spławach 
zaporozkich jednego Kozaka", nie wyprowadzać do boju 
Kozaków regestrowych przeciw Kozakom Chmielnickiego, 
nie odabia\S wojska podziałem w dwa różne hufy itp. A co 
przedsięwzięciu hetmańskiemu zarzucali przed królem wo- 
jewoda bracławski Kisiel i owi starzy słudzy królewscy, to 
ich własnemi prawie słowami powtarza o hetmanach naza- 
jutrz po wypadku, nie już przed samym królem Władysła- 
wem lecz w obliczu wieków potomnych, słynny z prawdo- 
mówności dziejopis, senator, biskup Piasecki: „Tylko 
najoczywistszy nierozsądek hetmanów w ściganiu jednego 
zuchwałego Kozaka po najgłębszych pustyniach Niżu mógł 
sprawić, że...." Dalszym, przemilczanym tu słowom nie chciał 
dać ziścić się w dziejach Władysław; radami więc owych 
„wielu sług swoich", i własnem pobudzony natchnieniem. 



166 DZIEŁA KAROLA 8ZAJN0CHY. 

pospieszył z wydaniem ostatniego rozkazu hetmanowi, aby 
bądź co bądź wstrzymał wyprawę. 

Takie jednak zniesienie sig 'z hetmanami wymagało 
długiego czasu. Przestrogi o wyprawie po świętach doszły 
króla w samój porze świąt wielkanocnych, a jego zakaz 
musiał najpierwćj przesłanym być kanclerzowi w. kor. Osso- 
lińskiemu w Warszawie, do wzięcia go pod rozwagę i unio- 
cowania przyłożeniem pieczęci. Go prędzój tedy ułożone zo- 
stało odpowiednie pismo królewskie, i odjechał z nieni 
w trzeci dzień świąt jeden z nąjpoufniejszych sekretarzów 
królewskich, Włoch, kanonik Fantoni, duchowny z powierz- 
chowności, zręczny ajent dyplomatyczny w istocie. Ten za 
przybyciem do Warszawy znalazł w kanclerzu w. kor. Osso- 
lińskim jak najlepsze usposobienie dla przedłożonój mu woli 
królewskiój, którą też pod rozwagę natychmiast wzięta 
i w stosowny akt ułożona, odeszła umyślnym gońcem na 
Ukrainę. Opuścił on Warszawę około 20 kwietnia, mając 
przed sobą przynajmniój 10 dni raczój jazdy, nimby stanął 
w obozie hetmanów u ostatnich miedz ukraińskich.^ Ks. 
Fantoni zapewne dla odpowiedzi na swoją ekspedycyą dłu- 
żój zabawić musiał w Warszawie, a mając wrócić ztamtąd 
do króla, przyszło go szukać już nie wśród szumnego dworu 
stolicy Litwy, za jaki go miano powszechnie w całem kró- 
lestwie. Obaj Owszem posłowie, kanclerski i duchowny, na 
próżno w miejscach swojego przeznaczenia stanęli, i równie 
jak duchowny poseł królewski nie zastał już króla Włady- 
sława w żadnem z większych przy drodze miast, w żadnem 
z stanowisk naznaczonych jego powrotowi nad Wisłę, tak 
i gońcowi warszawskiemu nie powiodło się już za przyby- 
ciem swojem pod koniec kwietnia do hetmańskiego obozu 
o małą staj za Czehrynem spotkać tam partyi pod hetmań- 
skim synem Stefanem. Spotkał jednak zapewne obu hetma- 
nów na czele wojska, ile że od owego Czehryńskiego listu 
z dnia 31 marca, którym hetman w. kor. przedstawiał kró. 
łowi potrzebę przytarcia Chmielnickiego ,,postrachem'S aż 
do przybycia gońca z Warszawy, widzimy wojsko królewskie 
pod obu hetmanami bez żadnćj znanćj nam przerwy w owym 
obozie pod Czehrynem od strony stepów, znacznie jeszcze 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 167 



W obrgbie włości. Mógł więc goniec oddać hetmanom rpz-* 
kaz królewski, zapobiedz wstrętaćj wszystkim wyprawie. 
Jakoż nie brak poszłaków, że partya w każdym razie nie 
daleko posunąć sig mogła w swoim pochodzie, że rozkaz 
królewski czekał tylko spełnienia. Ale czemże takie rozkazy 
były hetmanowi w. Potockiemu! ,,Eróla nie znasz, o rady 
nie dbasz, sam sobie sejmujesz'^ — śpiewano o nim na Ukrai- 
nie, a pierwszy rozkaz królewski po wzięciu wymożonćj na 
królu prośbami i groźbami buławy, powijający go w roku 
1646 z całem wojskiem pod Kamieniec podolski, wzgardzo- 
ny został przez pana krakowskiego. Tak bezwzględne nie* 
posłuszeństwo królowi, tak krwawa chciwość wytępienia 
reszty niewytępionych jeszcze przezeń Kozaków, wiodły 
pana krakowskiego w zaślepieniu na drogę jakiegoś samo- 
wolnego pokarania się za owe znane nam różnorakićj grze- 
szności pokrzywdzenia ojczyzny, od niemało wyrządzane jćj 
lat. 

^ I nie dała Opatrzność czekać dłago na własne poka- 
ranie się hetmana w. PotockiegO| na sroższe owszem poka- 
ranie obu moźniejszych stanów narodu, występnych w za- 
przeszłym roku sprzeniewierzeniem się poruczonćj im przez 
nią obrony siebie i poblizkich narodów chrześciańskich od 
barbarzyństwa wschodnio-południowych ludów pogańskich, 
wzbronieniem wówczas królowi ocalenia ojczyzny od blizkich 
niebezpieczeństw kozackich i tatars&ich, zupełnem wyzu- 
ciem go z przynaleźnćj królom władzy i czci, mściwem wre- 
ście prześladowaniem odwróconych przez króla od spisków 
a powołanych do uczestniczenia w Władysławowym zamy- 
śle zapobieżenia owym dwóm niebezpieczeństwom. Rozkaz 
pana krakowskiego przyspieszonćj wyprawy jego syna Ste- 
fana ku zgubie Chmielnickiego i całćj Kozaczyzny, dopełnił 
miary przewinień obu moźniejszych działów szlachty i głó- 
wnego przywódcy ich i winowajcy, hetmana w. Potockiego. 
Jakoż za pierwszem wyruszeniem partyi w dzikie pola ku 
Zaporoźu, która miała znieść Chmielnickiego z towarzyszącą 
mu garstką zaledwie dwóch tysięcy zbiegów niżowych, 
a wznieciła tem straszną wojnę kozacką w spółce z całem 
pogaństwem krymskiem, rozpoczęło się dzieło pokarania 
przez Opatrzność owych czterech przez panów i szlachtę 



168 DZIEŁA. KAROLA SZAJNOCHY. 

zrządzonych Ojczyźnie krzywd, uderzyły od dzikich pol do 
Merecza trzy z zagniewanych niebios straszne gromy gniewu 
Bożego. Pierwszy w odwrocie z pod Żółtych wód ściął za 
karę najpiękniejszy kwiat młodzi rycerskićj z najmłodszym 
zapewne w niój wodzem swoim Stefanem. Drugim za przed- 
dwuletnie złomanie nietylko blizkich ocalenia kraju usiło- 
wań Władysławowych, lecz owszem samego Władysława IV, 
pokarane zostały oba przewodniczące narodowi odłamy 
szlachty zesłaniem śmierci jedynemu w niedalekićj przy- 
szłości sternikowi i zbawcy od wzbierającój nad Ojczyzną 
ostatniój toni nieszczęść i klęsk, królowi Władysławowi IV. 
Trzeci z gromów nie męczeńską śmiercią obu ofiar z pod 
Żółtych wód i Merecza, tamtćj uporu własnego ojca, tój 
oporu obu herbowych stanów, lecz bezprzykładnym w na- 
rodzie sromem rozbicia od tępionych przez całe życie Koza- 
ków i dwuletnich więzów pogańskich — pomścił ostatnim 
najsroźszym ciosem Ojczyznę, pomścił ją na głównym sprawcy 
jśj długiój, po dzisiejsze czasy niedźwignionój ruiny, win- 
nym zguby syna i króla, hetmanie w. kor. panu krakowskim 
Mikołaju Potockim. 

Czy to nie one trzy włócznie spuszczono 
Z nieba, któremi zadawna nam grożono? 
Jedna z nich pysznych, hardych, miała zgładzić, 
Druga ciemięzcom wnętrzności rozsadzić, 
Trzecia wygubić sprośnych swawolnikówl 

N 

\ 

Czyni tó zapytanie ów wieszczym duchem przewidu- 
jący przyszłość poeta i głęboki knowań społecznych znawca 
w swojćj rymowanój satyrze, podając jakieś starożytne po- 
danie o przeznaczonym Polsce wieku niewysłowionych nie- 
szczęść i klęsk. Inne poetyczne wynurzenie się o śmierci 
Władysławo wćj, złożone w liście wojewody v bracławskiego 
Kisiela do arcybiskupa gnieźnieńskiego Macieja Łubieńskie- 
go porównywa towarzyszące zgonowi Władysława IV, gro- 
mobicie z okropnością burzliwego zachodu słońca, a widząc 
jiasny wschód jego życia tak różnym od strasznych burz 
przy zachodzie, przeciwstawia oba widoki w następującym 
pięknym obrazie: Jak o wschodzie słońca oświecają się 
wszystkie świata przestrzenie, tak z początkiem f)anowania 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 169 



króla Jego Mości Pana naszego szczęście, sława, zwydężtwa 
nad nieprzyjacioły i złoty pokój wijąc sobie gniazda w oj- 
czyźnie* naszój na wszystek świat ^ynęły i świeciły, a jak 
o zachodzie słońca następują ciemności, tak ze śmiercią 
króla i Pana naszego oraz zgasł pokój, szczęście i sława 
Bzeczypospolitćj, nastąpiły niesłychane klęski i niestetyż 
ustawiczne ginienie.'* 

Słowa te nie są czczym jękiem żalu małodusznego. Ani 
w przeszłym ani w następnych wiekach nie ugodziły w Pol- 
skę tak straszne ciosy, jaJf te majowe gromy roku 1648. 
Wszystkie inne klęski padły z rąk wrogów obcych, i prze- 
bolały po wcześniejszem lub poźniejszem ustąpieniu nie- 
przyjaciela; dziś w łonie ojczyzny rozgorzały dwom stanom, 
dwom braciom, śmiertelną waśnią serca ku sobie, zapaliła 
się najstraszniejsza ze wszystkich, wojna domowa, a zadane 
wówczas rany po dziś dzień bolą.... 

Ale w końcu przebolą, gdy żaden z braci nie stał się 
Kaimem drugiemu, a ręka ojcowska po dwa kroć w jednem 
półroczu szczęśliwie rozwadziła braci walczących. Baz po 
obu gromach majowych nie ręką już lecz wpływem cienia 
swojego w stolicy nadbosforskićj, drugi raz po straszniej- 
szym od gromów sromie wrześniowym, żywą jtfż, królewską 
ręką brata Władysławowego Jana Kazimierza, urokiem jego 
nowój władj^ króle wskićj. 



t 
t 

I 

\ - V 

i 

2. Trzy gromy gniewu Bożego. 



Nie zDamy w dziejach przykładu tak nieszczęsnego 
uporu w ganionem przez wszystkich dziele, tak nieszczęsne- 
go zaślepienia o własnych siłach, jak owo ogarniające teras 
pana krakowskiego w czasie rozpoczęcia podwójnćj w naj- 

§ 

wyższym stopniu porywczćj, wyprawie Chmielnickiego. Za- 
ślepiał się Potocki zwłaszcza dziwną wiarą w łatwość całe- 
go przedsięwzięcia, w przesadzie ocenianą wyższość obu 
rozdwojonych części obozu nad mniej , licznym, zawsze na 
widok wyższych moralnie i wojennie Polaków-, lękliwym 
tłumem kozackiego i tatarskiego hultajstwa, wreszcie w obfi- 
tość wszelkich zapasów wojennych do boja najdłuższego. 
Jak hojnie we wszystko zaopatrzona, młodzieńczym zapa^^ 
łem dania ojcom przykładu bohaterskości płonąca partya, 
tak zwłaszcza doświadczona, zarówno do zwyciężania orę- 
żem jak i do wesołego życia gotowa druga starsza połowa 
wojska, miała się za niezwyciężoną w obec owćj dziczy 
niesfornćj. I gdyby jawny gniew Opatrzności nie wisiał nad 
całem niesprawiedliwem, przez wszystkich potępianem przed- 
sięwzięciem hetmana w. Potockiego, gdyby w każdem nie- 
bezpieczeństwie małoduszny hetman właśnie w ciągu wy- 
prawy nie postradał był ostatka odwagi i przytomności, 
można było skłonnym do łudzenia się świetnemi pozorami 
hetmanom, można było osobliwie pragnącemu pierwszych 
ojcowskich wawrzynów na czele synowskiem Potockiemu, 
przebaczyć ich wygórowane wyobrażenia o siłach i pewnem 
powodzeniu obudwóch rozłączonych oddziałów wojska. Z ża- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 171 

dnćj więc miary nie mając powodu do obaw a los partyi, 
oczekiwał obóz hetmański z tern weselszą otuchą jćj po- 
wrotu, ile że jak zawsze pod buławą hetmana Potockiego 
tak zwłaszcza teraz najweselsze, najhuczniejsze panowało 
w nim życie. Słyszeliśmy już o ganionem Potockiemu za- 
prowadzeniu w obozie obyczajów hulaszczych, dozwalania 
sobie i wojdm wszelkich wygód i zbytków, ciągłych uczt 
i bankietów. Sam hetman jeździł zwykle w karecie, a jak 
do koi^iecznych zapasów każdego zamku należało kilkaset 
beczek wina, tak i znaczna czgść owych nieprzejrzanój mno*^ 
gości worów, które ówczesnym armiom niekiedy obroną, ta- 
borową, często zaś zgubnym były ciężarem, wiozła beczki 
z winem i miodem. W obecnój wyprawie wojennój prze- 
kroczyły te zbytki obozowe z osobliwszój przyczyny o wiele 
jeszcze swoją miarg codzienną. Wyprawiając się na Koza- 
kóW| na chłopów, spodziewano się pogromić ich według 
zdania Potockiego samym postrachem, samem roztoczeniem 
przed nimi niezwyczajnój potęgi, zamożności, pańskości. 
Ztąd gdy jeszcze powszechny w tych czasach zbytek powię- 
kszył chętkę okazałości, wystąpiono przeciw Kozakom z nie- 
wymownym przepychem, „wybrali się panowie koronni (sło-^ 
wa naocznego świadka wypadków, Maszkiewicza) jako wy- 
sokiego animuszu ludzie ze wszystkiemi dostatkami na 
wojnę." Wystąpili tak wystawnie i huczno przedwszyst- 
kiem obaj jednym teraz obozem połączeni hetmanowie, 
Potocki, wielki i Kalinowski, polny. Jeszcze świetnićj zje- 
chali inni możni panięta i właściciele chorągwi jak Stani- 
sław Potocki wojewoda podolski, stryjeczny hetmana w. kor., 
Jan Odrzywolski, kasztelan czerniechowski, Adam Sieniawski 
starosta lwowski, Bałaban starosta trębowelski. O młodym, 
po raz pierwszy na wojnę wyjeżdżającym Sieniawskim opo- 
wiada Maszkiewicz, „iż chcąc na tój ekspedycyi oświadczyć 
i okazać ojczyźnie primicye usługi swojćj, jako najdostoj- 
nićj wybrał się na tę wojnę, i jako wojennego rynsztunku^ 
bardzo bogatego, tak i srebra stołowego dla traktowania 
rycerstwa w obozie^ i inszego ochędostwa, jako to koni, 
szat etc. haniebną moc, a niepotrzebnie nabrał." Nagro- 
madzenie w obozie takich dostatków^ takich miłośników 
sprawiania i przyjmowania bankietów, napełniło obóz gło- 



172 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



śniejszym szczękiem dzbanów niż szabel, utrzymywało wszyst- 
kich w najlepszćj myśli, niedającćj im sprzykrzyć sobie 
długiego czekania na powrót partyi, na jakakolwiek wia- 
domość o nićj. 

Nareszcie przecież zaczęto się dziwić i niepokoić. 
Miejsce zamierzonćj walki młodego Potockiego, z Chmiel- 
nickim było, jak wiemy, tylko o 16 mil od głównego obo- 
zu oddalone, a od wyruszenia podjazdu z końcem kwietnia 
aż po dzisiejszy 11, poniedziałkowy dzień maja, źadnćj 
o nim nie było wieści przez tyle dni, żadnego słuchu do- 
brej lub złćj nowiny. Najśmielsi z paniąt obozowych żar- 
towali według Grondskiego, Iż pogromiwszy hultajstwo, 
zbytkiyą teraz w łupach nieprzyjaciela, nie spiesząc od 
uciesznych łowów bawolich w stepach. Ale obaj panowie 
hetmani coraz frasobliwićj marszczyli czoła, osobliwie he- 
tman w. kor., zniepokojony tak długim brakiem wszelkich 
wieści o synu, a dzisiejszy poniedziałek żadnćj też pomy- 
ślności zdaniem Potockiego nie wróżył. I jakby ten zabo- 
bon hetmański w istocie opierał się na prawdzie, nadbiegł 
tegoż dnia goniec od komendanta twierdzy kudackićj Gro- 
dzickiego z listem dnia 9 maja wysłanym, a straszną wieść 
znowu poniedziałkową, z 4 maja, oznajmującym. List ten 
z zawartą w nim straszną wieścią należało w tajemnicy za- 
chować, i nikt też krom wojennćj rady hetmańskićj nie wie** 
dział o nim; zawierał zaś, co następuje: — ^Żałosną nowi- 
nę oznajmuję WMMPanu, że 4 Mai u Kamiennego Zato- 
nu wszystkie wojsko zaporozkie, to co szło wodą (4000 
ludzi), rebellizowało, i pozabijali pułkowników i starszyznę 
wszystkę; to pewna a nieodmienna nowina.^ W dalszym 
pochodzie od Kamiennego Zatonu — czytamy w dalszym 
ciągu listu z Kudaku i kilku innych listowych wzmiankach 
tych dni — spotkali się regestrowi Kozacy na dalszych 
wyspach z szpiegami Bohdanowymi — a następnie z samym 
Chmielnickim, który wszystkich do złomania wierności przy- 
wiódł. Główną ku temu pobudką była im wiadomość o spół- 
ce Tatarów z buntem, przechylająca ich z dwóch względów 
na stronę Chmielnickiemu. Baz, że w spółce z Ordą mógł 
Chmielnicki przemocnym stać się Koronie, a równie z Chmiel- 
nickim uciśnieni dziś regestrowcy nie mieli już dawnćj 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 178 

ochoty bronienia jśj do ostatnićj kropli krwi jak w bitwie 
pod Eamejkami; powtóre, iż pomoc tatarska uczyni zawo- 
jowanie buntu przytrudnem, naraża regestrowych na walkg 
srogą, bratobójczą, śmiertelną. Stangli więc „radzi niera- 
dzi'* pod wzniesioną przez któregoś z towarzyszów chorą- 
gwią buntu, i obrali sobie wodzem assawułg Działkija, 
czyto rodem czy tylko nazwą „Erymułę/' ^6dy zaś ów 
wierny Koronie pułkownik Iliasz, wraz z Chmielnickim 
spółuczestnik planów Władysławowych z roku 1646, nie do- 
puszczał teraz zażądanśj przez zbuntowanych walnój narady 
czerni, rzuciła sig buntownicza zgraja na niego i po odby- 
tćj naradzie zamordowała go z wszystkimi pułkownikami, 
w rzędzie których byli Górski i Wadowski, Polacy z wier- 
nych zaś do śmierci Kozaków Barabasz, Kolaneńko, Hajdu- 
czeńko, Olesko. Oprócz wymordowania starszyzny" uradziła 
czerń na zebraniu, aby przyjąć opiekę chana, przewieść 
hordy krymskie na tę stronę przez Dniepr i uderzyć z nie- 
mi na pairtyą. * 

Co dalćj nastąpić miało, nie donosił list Grodzickie- 
go. Wszakże i to co już zawierał, wystarczało do przeję- 
cia trwogą hetmanów. Obie nieszczęsne wieści o zdradzie 
pułków i związku z Ordą, lubo ta wieść ostatnia od kilku 
tygodni znaną już była hetmanowi w., zapowiadały teraz 
w rzeczywistości nieochybną zgubę podjazdu. W ślad zdraj- 
ców regestrowych wstąpi bez wątpienia owa chłopska dra- 
gonia paniąt, pozostawiając zdradzonej partyi zaledwie kil- 
kaset ludzi, rzuconych na pastwę tylorako spotężniałemu 
wrogowi, tylu tysiącom zdrajczych regestrowców, zbiegów 
Chmielnickiego i Ordyl Najmocnićj atoli obok tych wieści 
przerażał list Grodzickiego datami swemi. Dniem zdrady 
regestrowców wskazywał on Ł maja, a w całotygodniowym 
przeciągu czasu od tego dnia po dzisiejszy, cóż stać się 
mogło z partyą? Żyjeże mój syn? wołał małodusznie he- 
tman w. Potocki, który jak przed kilku tygodniami stra- 
chem samym złomać chciał nieprzyjaciela, tak dziś wszyst- 
ko przedwcześnie miał za zginione, syna ofiarą tatarskich 
strzał. Tem jedynie da się zrozumieć, że na wiadomość 
kadacką nie pospieszył w pomoc synowi, jeźli nie o 16 mil 
w obozie u Żółtych wód, tedy w prawdopodobnym odwro- 



174 DZIEŁA KAROLA SiZAJNOCHY. 

cie partyi, w którym istotnie po kilku dniach okazała 8i§ 
możność dania pomocy partyi i jćj wodzowi. Ale srogi 
w chwilach przemocy a upadły na duchu w trwodze, nie 
pospieszył hetman w. kor. i wówczas z wsparciem synowi, 
myśląc jedynie o ratowaniu samego siebie. 

Ratował sig Potocki po wiadomości kudackićj naprzód 
listem błagającym króla przez kanclerza kor. Ossolińskiego 
o pomoc, nazajutrz po liście do kanclerza spiesznym odwro- 
tem z Gzehryna ku Czerkasom. Dzisiejszy list do kancle- 
rza, 12 maja skreślony, jakże różny od owego ostatniego 
z dnia SI marca do królal W tym ostatnim przyrzekał 
hetman Władysławowi, iż „samym strachem'' zwojuje bunt, 
a dziś ten Kozakom wróżony strach ogarnął własne serce 
hetmana, dysze z każdćj głoski jego listu nowego. Zapo- 
wiadał on teraz napad dwóch ogromnych potęg nieprzyja- 
cielskich, groził ostateczną zgubą ojczyźnie, jeśli nie przy- 
będzie wczesny ratunek od króla Władysława, jeśU kan- 
clerz w. kor. nie wymoże na królu, „aby on z wojskiem 
i z pospolitem ruszeniem pospieszał, bo niepodobna pogań- 
skiśj potencyi i rebellii chłopskiój z tak małą ludzi gar- 
ścią oprzeć się.... Ordy haniebnie potężne idą, co dzień 
ta rebellia ich wozi, jeżeli WMPan Jego Królewską Mość 
do tego nie przywiedziesz, aby wcześnie z pomocą spieszył, 
zginęła Rzeczpospolital" Gzem najwięcśj zadziwił list he- 
tmana w. kor., to zupełnym brakiem wiadomości o losie 
partyi i jćj młodego regimentarza. Zginął albo w niewoli, 
powtarzał twardego serca ojciec, utwierdzając się tem w po- 
wziętój dnia wczorajszego myśli ustąpienia jak najprędzćj 
z Gzehryna, co też dziś jak najraniśj wykonał z niewymo- 
wnym pośpiechem jakby od nieprzyjaciela ścigany. Że je- 
dnak nikt nie ścigał, zatrzymał się hetman w. kor. tuż za 
Gzehrynem, zkąd zawsze bez żadnych wieści stanął 15 maja 
pod Borowicą nad Dnieprem. Tu dopiero, w nocy z 15 na 
16 maja, uderzyła hetmana zadziwiająca nowina. Wrócił 
wówczas z dwudniowój wycieczki podjazd wołoski, który 
żadnego nieprzywiodłszy języka, owszem dwóch ludzi swoich 
straciwszy, doniósł natomiast o „potężnem strzelaniu^ przez 
cały czwartek i piątek, 14 i 15 maja. Nie skończyła się 
więc, jak hetman w. Potocki mniemał, zabójcza walka mię- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 175 

« 

dej partyą a Ordą, toczyła się owszem bliżój od Żółtych 
wód, dokąd podjazd wołoski' nie zdołał dotrzeć, toczyła się 
prawdopodobnie w niedalekim odwrocie, dozwalającym woj- 
ska^ głównemu pospieszyć w pomoc ginącćj partyi. 

Ale hetman w. kor. czy to nie wierząc wątpliwym 
wieściom, czy nie widząc możności ratowania syna przeciw 
takićj przemocy nieprzyjacielskiój, zwlókł w próżnem ocze- 
kiwaniu pogłosek do 17 maja w Borowicy nad Dnieprem, 
zkąd pod Czerkasy ruszywszy stanął 3 dnia, 19 maja, 
u Gzerkaskich folwarków. Dzień przybycia w to miejsce 
poraził hetmana w. kor., sprawcę nieodzownćj już zguby 
qma, ostatnićj w bliskim czasie zguby ojczyzny, grozą naj- 
nieszczęśliwszego dnia w jego życiu i tegorocznych dziejach 
narodu. W jednym i tymsamym dniu rozstrzygnęły się 
losy dwóch mimo różnicy wieku i stanu zarówno dostoj- 
nych ofiar, ginących ofiarami niegodnćj ofiary trzecićj, ofia- 
ry własBĆj pychy i zawziętości. Pierwszą z tych śmiertel- 
nych wieści dzisiajszych zwiastowało dwóch posłów, nowo 
do obozu przybyły podjazd wołoski i nadbiegły późnićj 
z pod Żółtych wód niedobitek, z kt<$rych pierwszy doniósł 
o ustaniu pwydi strzi^ów dwudniowych a temsamem i boju, 
drugi o doszczętnem zniesieniu partyi i wodza 16 maja, 
w sobotę, nazajutrz po o^wem strzelaniu w czwartek i pią- 
tek. Jednocześnie z powzięciem przez hetmana w. kor. 
pewności o stracie partyi i syna umierał w litewskićj pu- 
szczy Władysław lY, złomany nie tak chorobą jak upad- 
kiem zamysłów odwrócenia ziszczających się właśnie krajowi 
niebezpieczeństw, do których tern rychlejszego uiszczenia 
tak potężnie dopomógł hetman w. Potocki. Ten trwogami 
dnia dzisiejszego zagnany został na drogę ostatecznój nie- 
sławy, drogę korsuńską, najsromotniejszą, jaką kiedy przy- 
szło iść hetmanowi, bo rozbicia przez potępioną niegdyś od 
niego dzicz kozacką i niewoli tatarskich pęt. Gdy więc 
pan krakowski w swoją jutrzejszą przed spodziewanym nie- 
przyjacielem i własnym losem korsuńskim wyprawia się 
ucieczkę, obeznajmy się z skończonym już biegiem obu jego 
ofiar niewinnych, zaczynając od młodszćj, najrychlćj kresu 
dobiegłćj, żółtowodzkićj. 

Młodzi rycerze partyi ostatniego dnia kwietnia żale- 



176 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

dwie o kilka staj zapuściwszy sig w stepy, na zawsze wzro- 
kom ludzkim i dokładniejszym świadectwom ich bohater- 
stwa znikngli. Pozostały tylko wspomnienia z chwili roz- 
stania się partyi z głównym obozem, przedstawiające j% 
dość zbrojną, dość liczbą, aby nietylko rycerską ale i licz- 
bową przewagą' dotrwać mogła .sprzymierzonym bandom 
httltajstwa. ' Składały się one zdaniem hetmanów z trzech 
tysięcy bezbronnych włóczęg kozackich i tatarskich, prze- 
ciw którym młody wódź partyi, Stefan Potocki, prowadził 
do sześciu tysięcy wojska różnój broni, różnego stanu. Li- 
czyło się w niem 4000 doświadczonćj dotąd wiary Kozaków 
regestrowych, pod ośmiu zaś szlacheckiemi znakami 150O, 
według innych 2000 dob ornego rycerstwa, jak w takich 
partyach zwyczajnie ochotników. Dla uderzenia na hultaj- 
stwo z dwóch stron, wodą i lądem, płynęli regestrowcy pod 
swoimi bądźto rodowicie palskimi bądź spolszczonymi puł- 
kownikami Dnieprem ku Zaporożu, chorągwie szlacheckie 
z 800 od pługa zaciągnionój dragonii pański 6j, ciągnęły 
dzikiem! polami wzdłuż brzegów rzeki. Aby tem mocniój 
upewnić się o wierności pułków regestrowych i rot dragoń- 
skich, zażądano od' nich przed wyruszeniem ponowienia 
przysięgi, którą wszyscy dość ochoczo złożyli. Cóż dopiero 
powiedzieć o ochocie i duchu hufców szlacheckich^ a rycer- 
skićj cnocie przydanych młodemu regimentarzowi doradz- 
ców, pomiędzy którymi tak znamienici wojownicy jak sta- 
rosta owrucki Jan Sapieha, komisarz kozacki Szemberg^ 
Rotmistrz Zaćwilichowski, osobliwie zaś ówczesny pułko- 
wnik husarski Stefan Czarniecki. 

W tak świetnym poczcie rycerstwa wyruszywszy drogą 
podwójną, lądem i wodą, w pustynie, stanął mniejszy od- 
dzirf lądowy po kilku dniach pochodu w obec czterech ty- 
sięcy Kozaków Chmielnickiego, otaborowany w widłach 
ujścia Taśminy w Dniepr, i osłonionych nadto bagnami. 
Żółte wody zwanejni. Zdała czuwał sprzymierzeniec Boh- 
danów, perekbpski bej Tohaj, z czterma tysiącami Tata- 
rów, którzy dopiero wtedy mieli wziąć udział w walce, gdy 
ją sam Chmielnicki rozpocznie. Liczbę tę nieprzyjaciół po- 
większyły niebawem nadciągające od Zaporoża sprzeniewie- 
rzone już pułki kozackie, z któremi w pierwszem starciu 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 177 



się Chmielnickiego i Ordy Tohajbejowej z partyą młodego 
Potockiego połączyła się także dragonia pańska. Takiemu 
tłumowi nieprzyjaciół, takiemu zbiegowi niepowodzeń, jakże 
sprostać mogło 600 do 700 pozostałych w partyi rycerzów, 
zwłaszcza, iż z każdą chwilą przybywało przeszkód, tru- 
dności. Udaremniały one wszelką odwagę, wszelkie wysi- 
lenia bohaterskiej garstki Polaków. Nie myśląc już o zwy- 
cięztwie, nie myśleli oni również o trwożnem ustępowaniu 
nieprzyjaciołom, i umocniwszy taborem swój szczupły obóz, 
postanowili zatrzymywać sobą nieprzyjaciela aż do nade- 
słania posiłków, o które wyprawiono gońca z listem do 
głównego obozu. Ale nazajutrz miasto posiłków ujrzeli 
swojego gońca w ręku Tatarów, którzy wystawieniem go na 
mdok Polaków urągali ich zawiedzionym nadziejom i zu- 
pełnemu ogołoceniu ze wszystkich środków. Jednocześnie 
bowiem okazał się brak Muunicyi, wody, żywności, od de- 
szczów pozamakały działka i proch,, a w domiar złego za- 
groził ^ogi podstęp. nieprzyjaciela. Po kilkudniowych har- 
cach bez skutku, głównie w celu doczekania się większćj 
liczby posiłków krymskich, zawezwał Chmielnicki Polaków 
do rozpoczęcia układów, na które i wodzowie rycerstwa 
polskiego zezwolili. Dano sobie wzajemnie zakładników, 
ze ętrony polskićj dostali się Kozakom Stefan Czarniecki 
i niejaki Brzuchański, w zagajonćj jednak rozmowie nie 
przychodziło do zgody, Kozactwo nie przyznawało żadnćj 
wagi układom z garstką rycerstwa, w którćj ani jednego 
nie było senatora. Chmielnicki zakończył oświadczeniem, 
iż do spotkania z hetmanami zwleka układy, opuszczono] 
zaś resztce partyi dozwoli wrócić cało do głównego obozu 
jeźli mu działka swoje odstąpią. 

Działo się to w owym U dniu maja, w którym he- 
tman w. kor. nad otrzymanym z Kudaku listem drżał o lo- 
Partyi. Ciężkie jój położenie zmusiło ją do przyjęcia żąs 
dania Chmielnickiego. Ofiara działek, do których'prochu nie 
było, nie wzbudzała wielkiego żalu, i snadno też wyzuto 
się z broni zbytecznćj. Jakież wszakże zdumienie ogarnęło 
Polaków, gdy Chmielnicki nazajutrz po wydaniu mu dzia- 
łek nie wydał Czarnieckiego, a zabrane podstępem działka 
przeciw samój partyi obrócone zostały. Wszczął się tedy 

Ihdeła Karola Sutjnochy T. IX, 12 



178 DZIEŁA EABOIaA. SZAJKOGETT. 

na nowo bój, ostatni bój rozpaczy, który tylko bezprzy- 
kładnem bohaterstwem Polaków do kilka jeszcze dni się 
przeciągnął. $ciśnięci w swoim taborku, torowali sobie 
drogę śród ciągłój walki, w którój z owych 600 zaledwie 
400 pozostało. Lecz i tym niedobitkom zabrakło wkrótce 
wszystkiego, najbardziój zaś dowódzców, z których główni, 
Stefan Potocki i Szemberg, byli ranni, Jan Sapieha nazbyt 
gorąco goniąc Tatarów popadł w niewolę, a najdzielniejszy 
ze wszystkich głową i ręką, Stefan Czarniecki, pozostał 
u Kozaków. W garstce tak uszczuplonej, tak ciągle przerza- 
dzanćj morderczym ogniem nieprzyjaciela, tylko ród boha- 
terów mógł na duchu, mógł na siłach nie upaść. Czyto 
jeszcze od któregoś z owych rannych lub pojmanych towa- 
rzyszów wsparty orężem, czy bez nich już, posuwał się 
waleczny szczątek rycerstwa po dwutygodniowych trudach, 
po kilkudniowym boju bez przerwy, cudownie wytrwało na- 
przód. I nie bez wszelkich w bohaterskich duszach nadziei 
zbliżał się ostatek partyi w swojem nadludzkiem wysileniu 
odwagi znacznie ku włościom, do odległości tak niedalekiej, 
iż ów podjazd wołoski za powrotem w piątek nocą z 15 na 
16 maja do obozu pod Borowicą, doniósł panu krakowskie- 
mu o owem niedalekiem strzelaniu w stepach, które hetma- 
na w. nie do spiesznego wsparcia ginących lecz do dwu- 
dniowego oczekiwania pewniejszych wieści przywiodło. 

Tymczasem gdy przez całą jutrzejszą sobotę 16 maja 
napróżno w głównym obozie pod Borowicą dalszego ocze- 
kiwano strzelania, opuszczone od swoich ostatnie szczątki 
partyi zniesione zostały do szczętu ,,kozackiem ogniem 
i tatarskiemi szablami.'^ Bez żadnego prawie wyjątku zgi- 
nęło wszystko od miecza albo poszło w łyka pogańskie. 
Tylko niewielu wróconych późniój stronom rodzinnym jeń- 
ców umiało świadectwo dać o wypadku. Odmówiło niebo 
tego najprzedniejszemu z jeńców wyprawy, młodemu j6j 
wodzowi Potockiemu, który już dwakroć ranny w niewolę 
przez Ordę wzięty, umarł wkrótce na ręku Czarnieckiego. 
Srogi Ukraińcom Szemberg sam oddał się Tatarom, chcąc 
uniknąć zemsty Kozaków, lecz nie mogąc uniknąć zemsty 
narodowego sumienia, które długo uporczywie głosiło, iż 
mu okrutnie ręce i nogi odrąbano, iż sam Chmielnicki gło- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 179 

yiq ma uciął i na żerdzi po obozie obnosić kazał itp. Sa- 
piełia padł łupem Tohajbejowi, inni pojmanej innym Tata- 
rom, prawie wyłącznym właścicielom njętych w boju Po- 
laków, jakoby odstąpionego Ordzie mjta za pomoc. Tylko 
zatrzymany u Kozaków Czarniecki pozostał przy nich, z po- 
między reszty zaś jeńców tatarskich dwaj mianowicie zmien- 
nością losów swoich upamiętnili się późniój. Jednym. z nich 
był ów kum i przyjaciel Bohdanów, Jan Erzeczowski, puł- 
kownik regestrowy <^zehryński, szczeliwie z owśj rzezi puł- 
kowników na Dnieprze zbiegły. Drugim był szlachcic religii 
greckiśj, Jan Wyhowski, najpierwój pisarz grodzki kijo- 
wski, późniój za przeńiewierstwo w urzędzie na bannicyą 
skazany, dalój z bannity żołnierz w wojsku kwarcianem, 
dziś z szeregów polskich wzięty przez pogan. Erzeczo- 
wskiego z wdzięczności za ułatwieuie mu ucieczki wykupił 
teraz Chmielnicki za 4000 talarów twardych od Ordy, skło- 
nił go do przyjęcia religii prawosławnej, nadał mu znako- 
mite wodzowstwo nad Kozakami, co wszystko jednak nie 
wystarczyło, aby nowy wódz kozacki^ nie żałował swojćj 
zmiany losów u Żółtych wód, przywiedziony wkrótce do 
powtórnćj niewoli w ręku rodaków i do okropnój w Litwie 
śmierci z ran i rozpaczy. Wyhowski dla dawnćj wspólno- 
ści wiary podobnież uwolniony przez Chmielnickiego, przy- 
jął za to wraz z Krzeczowskim służbę w wojsku kozackiem, 
gdzie po świetniejszćj jeszcze fortunie niż Krzeczowskiego 
skończył również srogą śmiercią jak on. W rzędzie tylu 
innych ofiar niewoli źółtowodzkiój zasłużyli sobie na wzmian- 
kę spółczucia i pamięci osobliwie wojewodzie nowogrodzki, 
Chreptowicz i polegli śmierdą walecznych Chełmski, Beł- 
chocki, Malicki, Dymitrowski. 

Był to w istocie najpiękniejszy kwiat młodzi polskićj, 
wyprawiony przez pozostałych w obozie ojców w pierwsze 
pole rycerskie, a teraz pierwszym gromem gniewu Bożego 
ścięty. Mimo niegłośną jeszcze sławę tój młodzi, mimo 
niewielką rzeczywiście jśj liczbę, sprawił porażający ją 
grom żółtowodzki, jako zarazem pogańską i domowój zdra- 
dy ręką zadany, nieobliczoną szkodę ojczyźnie. Objawił się 
nim narodowi w całśj swój zabójczośd potworny związek 
Eozactwa ż Ordą, stanął w oczach całego ludu pr^kład 



180 DZIEŁA KAKOLA SZAJNOCHY. 



łatwśj, korzystnśj zdrady regestrowych pułków kozackich, 
zginęła większa połowa wojska, urósł uiespodziewanie prze* 
mocny, z każdym dniem coraz większą srogością grożący 
wróg. Dokądkolwiek też odgłos gromu tego doleciał, wszę- 
dzie upadały pod nim serca, nadzieje, a nigdzie tak głębo- 
ko, tak bez nadziei jak w głównym obozie u Czerkaskich 
folwarków, zkąd obaj przestraszeni hetmani w swoją kor- 
suńską o jutrzejszym świcie spieszyć mają ucieczkę. Oso- 
bliwie lietmanowi w. kor. wszelką zaradność, wszelką przy- 
tomność odjęła trwoga, przypominając mu ustawicznie owe 
przed tygodniem w liście do kanclerza kor. skreślone sło- 
wa rozpaczy: „Jeźli król rychlćj nienadeszle pomocy, „zgi- 
nęła Rzeczpospolita I" I zginęła już w istocie dla hetmana 
wielkiego, gdyż pomoc królewska nie istniała nad Ojczyzną, 
król Władysław IV już nie żył. Drugi to z gromów gnie- 
wu Bożego, we cztery dnie po żółtowodzkim spuszczony 
z niebios, grom pokarania występnój części narodu odję- 
ciem w zmarłym Władysławie jedynego w tćj porze obrońcy 
i. zbawcy od nieprzyjaciół za najzupełniejsze odjęcie mu 
wszelkiój władzy królewskiój, że jej ku ocaleniu zagrożone- 
go użyć chciał kraju. Toż ze złomanem już berłem ze 
świata i z tronu zchodząc, cicho z nich po lepszą zchodził 
koronę, najcichszy grom towarzyszył jego zgonowi^ najna- 
glejsze w świetle tego cichego gromu zgaśniecie Władysła- 
wa z całą świetnością Polski w lepszy przeniosło go świat, 
jakby dla okazania grzesznćj części narodu, ile z nim na 
długie czasy straciła. 

Ale świeciwszy bez radowania sobą serc ludzkich zgasł 
Władysław w jakiemś dziwnie obojętnem opuszczeniu, za- 
niedbaniu od świata, w jakiemś samotnem, opustoszałem 
ustroniu, jakby słońce na ruinach gasnące. Jeśli żywot 
królów polskich poczytywany bywał za kolej ciężkich do- 
świadczeń, tedy mało który z najlepszych monarchów na- 
szych miał tak smutny zgon jak Władysław. Lubo jeszcze 
nie stary, schodził on długo do grobu, tracąc powoli jedną 
pociechę życia po drugiój. W roku 1646 zwiądł i opadł 
mu najpiękniejszy kwiat jego dążeń od dawnych lat, za- 
mysł wojny tureckiój. W następnym roku wydarł mu los 
jedyne wynagrodzenie zniweczonych w przeszłym roku za- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 181 

mysłów, nadzieję pozostawienia tronu synowi, zmarłemu 
siedmioletniem pacholęciem dnia 9 sierpnia roku zeszłego. 
Niewymownie głębokim był żal Władysławów po stracie 
syna, niewymownie smutnym niedługi, bo już tylko kilku- 
miesięczny, ostatek jego własnego życia po tem osieroceniu. 
Oddawszy znaczną część tego czasu cichym, posępnym po- 
dróżom z królową i królewicem Janem Kazimierzem do 
Prus i Litwy, ożywił się Władysław dopiero otrzymanemi 
w Wilnie wieściami o ruchach ukraińskich, których uspo- 
kojeniu nie mało dawnićj już wymienionych starań poświę* 
cił. Oprócz tego zamierzył król na wypadek potrzeby zgro- 
madzić większą siłę wojenną, udać się osobiście na Ukrai- 
nę, a że to najstosowniój uskutecznionem być mogło z War- 
szawy, wybrał się w drugićj połowie kwietnia z powrotem 
do tćj stolicy. Nim wszelako zbliżono się ku granicom ko- 
ronnym, zachorowała królowa niebezpiecznie w drodze do 
Grodna, co niespodziewanie przerwało podróż, zmuszając 
króla do zatrzymania się z chorą w Mereczu. Należało to 
starostwo w dawniejszych czasach do ulubionych królowi 
miejsc, lecz teraźniejszy w niem pobyt okazał mu się. wcale 
przykrym i nieszczęśliwym. Wyprawiwszy część dworu przed 
sobą do Warszawy, znalazł się Władysław w Mereczu o bar- 
dzo szczupłym orszaku, prawie osamotniony. Ciągła febra 
królowćj nie dozwalała mu jćj towarzystwa, i pożegnał go 
także młodszy brat Jan Kazimierz odjazdem ku swojemu 
Nieporętowi w Koronie. Towarzyszyli królowi jedynie trzy- 
mający się dworu biskup chełmski Pstrokoński, podskarbi 
litewski Tryzna i podkomorzowie obu narodów. Ale nawet 
tak szczupłemu dworowi zabrakło w obecnćj porze należy- 
tego pomieszczenia w Mereczu, gdyż zwyczajna rezydencya 
królewska we dworze starościńskim była z niewiadomych 
przyczyn w stanie uiemieszkalności, a wielu innych gospód 
nie posiadało miasteczko. Dlatego musiał król Władysław 
mieścić się w jednym ze skromnych domów rynku miej- 
skiego. 

Nawet najzwyczajniejsza w takiem osamotnieniu zaba- 
wa polem myśliwskiem nie dopisała tym razem. Wyje- 
chawszy zaraz nazajutrz ^o przybyciu nie całkiem zdrów 
na łowy, wrócił król w znacznie pogorszonym stanie wie- 



182 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

"■- ^ ^ — ^^.^ ^^^ -■r--iirBiiB III ■ 

I 
I 

C2oreiny zmoczony zbyt gwałtowną; jazdą po chaszczach 
leśnych. Gdy. bowiem woźnica przez wzgląd na majestat 
i niezdrowie królewskie nie dość śmiało powoził, zniecier- 
pliwiony Władysław wyrwał mu lejce z rąk, i sam nieo- 
strożnie po pniach i kłodach cwałując ściągnął sobie tem 
ciężką w dniach następnych chorobę, ówcześni lekarze na- 
zywali ją kamieniem, maligną i inaczćj, lecz jakby zgodnie 
z ogólnem d^iś opuszczeniem króla od wszystkich nie znaj- 
dował się w tój chwili także główny lekarz królewski przy 
jego boku, a gdy leczący chorego medyk uznał potrzebę 
zadania mu antimonium^ nie było w aptece królewskiój te- 
go lekarstwa* Doszukano się go dopiero w kramiku jakie- 
goś obcego cerulika; widząc zaś» jak po zażyciu lekarstwa 
pogorszyło się znacznie królowi, uwierzono zapewnieniu le- 
karza, że było źle przyrządzone. Zły tćż i coraz niebez* 
pieczniąjszy obrót brała od dnia do dnia choroba, w któ- 
rymto smutnym stanie jedyną pociechą stał się królowi 
powrót z Warszawy sekretarza Fantoniego, według jednych 
podań w trzecim dniu, według innych w siódmym choroby. 
W przywieziono) przez kanonika- sekretarza odpowiedzi kan. 
Ossolińskiego donosił ten o wyprawieniu rozkazu królew- 
skiego do obozu obu hetmanów na Ukrainie, o niewyrusze- 
niu partyi przez dwa tygodnie od świąt, co jeźli nie fizycz- 
nym tedy moralnym cierpieniom króla, ojcowskiój jego oba- 
wie odnowienia się dawnego szeregu buntów kozackich, 
wielkie ukojenie przyniosło. Taż sprawa ciągłych niepoko- 
jów, ciągłych usilnych lecz zawsze niweczonych przez szlach- 
tę starań królewskich, ^sprawa kozacka była snąć ostatnią 
z publicznych, o którój dochowała się pamięć dotychczas. 
Nie mniemając się wszelako tak blizkim już zachodo- 
wi swojemu, chciał Władysław załatwić jeszcze niektóre 
sprawy W. Księstwa, i zawezwt^ do siebie w tym celu kil- 
ku urzędników litewskich, mianowicie ks. podkanclerzego 
Kazimierza Sapiehę, osobiście zaprzyjaźnionego królowi. 
Ztąd najpierwszą rzeczą po zjechanie i powitaniu Sapiehy 
było osobiste zapytanie królewskie, jak znajduje jegO; cho- 
robę. „ Niebezpieczną'' — odpowiedział uwiadomiony już 
o nićj Sapieha, nie chcąc sprzeniewierzyć się tćj sławie do- 
ma swcjego, która nawet samemiż ustami Władysławowemi 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 188 

głosiła, iż w całem W. X. Łitewskiem nie ma król przy- 
cłiylmeJBzych poddanych nad Sapiehów, nie zdolnych przeto 
zawinić mu żadnem słowem fałszywem. — „Więc nie ma już 
nikogo, ktoby mi pomógł?^^ — zawołał na to z boleścią król, 
lecz nie wzruszony niczem Sapieha nadmienił tylko' o jedy- 
nćj pomocy niebios i ku nim myśli królewskie obrócić ra« 
dził. Wkrótce potem złożył król w obecności Sapiehy dwa 
testamenty w ręce biskupa chełmskiego Pstrokońskiego, je- 
den ojcowski, króla Zygmunta III, drugi swój włfisny. Po- 
nieważ testament króla Władysława tylko prywatną pieczę- 
cią był opatrzony, przeto zapjrtał książę podkanclerzy litew- 
ski, czyby go przynajmnićj pieczęcią W. Księstwa Litew- 
skiego umocować nie należało. Po zgodzie na to przystąpił 
król do spowiedzi, i ponowił ją w dniach następnych po 
dwakroć, dla gwałtownój atoli szczkawki nie mógł przez 
dni kilka przyjąć komunii. Przyjął ją dopiero około dnia 
10 maja z rąk jednego z kapelanów nadwornych, ks. Jezui- 
ty Szenhofa, zajmującego się najgorliwiój przygotowaniem 
króla na śmierć. Nastąpiła ona w nocy z dnia 19 na 20 
maja o godzinie wpół do drugićj przed świtem. Jeden 
z lekarzy nadwornych, niejaki Littow, chwali się w memo- 
ryale o chorobie i śmierci króla, iż umarł na jego ręku. 
Nie było żony, syna, żadnego z braci, ^ żadnój pokrewnćj, 
kochanój ręki, któraby powieki zamknęła konającemu. Byli 
przytomni aktowi jedynie duchowni i urzędnicy, biskup 
chełmski Pstrokoński, podkanclerzy litewski Lew Sapieha, 
podskarbi w. litewski Gedeon Tryzna, referendarz W. Ks. 
Lit. Stanisław Naruszewicz, podkomorzy kor. Samuel Ryl- 
ski i podkomorzy litewski Pac. Otworzono też podwoje 
kilku dworzanom i służbie dworskiój, dla pożegnania najła- 
skawszego z panów ostatnią modlitwą, ostatnim wzrokiem. 
Wszystkie spojrzenia były zbudowane widokiem spokojno- 
ści, z jaką dusza królewska przez trzy ostatnie godziny roz- 
stawała się z clałeiKi. Bez żadnych oznak boleści, łagodnie 
i cicho duszę Panu oddawszy, leżał zmarły z przyciśnionym do 
piersi krzyźem^z gromnicą w ręku, cichy i łagodny jak senny. 
Toż i ów zwiastujący śmierć jego grom, drugi z trzech 
tegorocznych gromów majowych, słyszeliśmy najgłębiój i naj- 
trwalsi) wstrząsającym ojczyznę, nie w chwili przecież ude- 



184 DZIEŁA KAROLA 8ZAJN0CHY. 



rżenia najgwałtowniśj ni% wstrząsającym, lecz długiem, źa- 
łobnem jak schyłek dni Władysławowych, bardzićj pogan 
niż ojczyznę trwożących grzmieniem, przenikał serca naro- 
du, zapoźno mu się otwierające. Doniósł o niój natychmiast 
referendarz lit Naruszewicz arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu 
jako zwyczajnemu z^i^tępcy króla pod bezkrólewie, doniosły 
nasi Ti .ia uniwersały arcybiskupa wszystkim ziemiom i po- 
wiatom Bzeczyp03politćj. Mając zaś najpierwój z Merecza 
do Warszawy, a ztąd dopiero na wszystkie rozejść sig stro- 
ny, tajona do tego jak najdłużej dla nieprzerażania przera- 
żonćj już drugim, żółtowodzkim piorunem Polski, rozcho- 
dziła sig ta straszna wieść bardzo powoli nawet w strony 
nie zbyt odległe. Znany nam z wielu ostrzegających o zgu- 
bności wyprawy Potockiego listów do króla wojewoda bra- 
cławski, Kisiel, nie słyszał w swojćj wołyńskićj Huszcza przez 
cały tydzień, od jedaćj środy do drugićj, o śmierci Włady- 
sławowćj, i listem z dnia 27 doniósł królowi z rozdartem 
sercem o zupełnem rozbiciu partyi, nie wiedząc jeszcze 
o wczorajszym gromie trzecim, korsuńskim. Grzeszną jego 
ofiarg, hetmana w. Potockiego, zostawiliśmy w obozie 
u Gzerkaskich folwarków, przyspieszającego swoją jutrzejszą 
ucieczkg w zgubne dla niego strony korsuńskie i w również 
zgubnym mu dniu zginienia partyi i jutrzejszój śmierci 
królewskićj, o którój na nieszczęście mógł jeszcze późnićj 
dowiedzieć sig w swoim ukraińskim obozie niż Kisiel w swo- 
jćj Huszczy wołyńskićj. Prawdziwem bowiem nieszczgściem 
41a pana krakowskiego było dzisiejsze jedyne w królu ra- 
tunku upatrywanie, zadziwiające w mgżu tak nieposłusznym 
i upornym królowi, tylko jego zwyczajną: małodusznością 
w niebezpieczeństwach wytłumaczone. Objawiła sig ta ma- 
łoduszność już po pierwszśj zdradzie regestrowców na Dnie- 
prze w owym liście czehryńskim z dnia 12 maja, zapowia- 
dającym blizkie zginienie Bzeczypospólitśj bez pomocy kró- 
lewskićj. Dziś po rozbiciu żółtowodzkiem stało sig to wy- 
łączne poleganie na królu jedyną myślą hetmana w. kor. 
łudzącą go blizkiem przybyciem króla ku pomocy własną 
osobą^ jedynym sterem jego głównie ku połączeniu sig z kró- 
lem kierowanych działań wojennych. 

Zaczem bądźto chgcią tern rychlejszego spotkania sig 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 185 

Z wojskiem królewskiemu bądźto postrachem nadciągających 
po rozbiciu partyi hord tatarskich i kozackich wiedziony, 
wykonał pan krakowski swoją dnia wczorajszego zamierzo- 
ną ucieczkę w strony Korsunia z takim pośpiechem, iż całe 
wojsko nazajutrz dnia 20 maja, we środę, postrachem swe- 
go wodza naczelnego naglone, w trzech godzinach poran- 
nych o 3 „wielkie mile'' w wskazanym ku Korsuniowi pom- 
knęło się kierunku. Zatrzymał się hetman w. kor. dopiero 
za minionym w pędzie Korsuniem w siołach na uroczyskach 
przyległych, zkąd Latychmiast wyprawiony został rotmistrz 
kozackićj chorągwi Marek Gdeszyński z licznym podjazdem, 
który swój powrót skierować miał do Korsunia. Pan kra- 
kowski tymczasem po kilkomilowój przestrzeni przenosił się 
z miejsca do miejsca z swoim obozem, aż w trzecim dniu 
po wyprawieniu niewróconego jeszcze podjazdu dnia 23 ma- 
ja, w sobotę, stanął w jednćj z tak zwanych „pustyń'^ ukra- 
ińskich o 3 mile od Moszen, 2 od Korsunia, gdzie go na- 
der szczęśliwa spotkała niespodzianka. Zabiegł tam obozo- 
wi drogę goniec od wojewody ruskiego, książęcia Jeremi 
Wiśniowieckiego, piśmienny żołnierz w jego służbie, Masz- 
kiewicz, z listem do hetmana w. Potockiego. Pytał w nim 
słynny z mnogich hufców nadwornych książę, dokąd ma się 
obrócić ze swojem wojskiem, które w liczbie 6000 czeka 
pod jego rozkazami u przepraw Dniepru. Pan krakowski 
wziął tę rzecz pod rozwagę i zatrzymawszy Maszkiewicza 
w obozie, stanął nazajutrz w niedzielę dnia 24 maja z ca- 
lem wojskiem w Korsuniu. Ztamtąd odprawionym został 
goniec z odpowiedzią nieznanćj treści, zawierającą jednak 
najprawdopodobniśj zlecenie, aby książę wojewoda ruski po- 
łączył się z hetmanami. Ale o ileż większą pomoc zsyłała 
Opatrzność Polsce. Trwało jeszcze zawiązane przed kilku 
miesiącami przez wojewodę bracławskiego przymierze z ca- 
rem Aleksym Wasilewiczem, mocą którego w przedjutrzu 
bitwy korsuńskiój stało u granic polskich 40,000 Moskwy, 
w pogotowiu do uderzenia wraz z Polakami na Krym i Tur- 
cyę. Potrzeba było tylko zawezwać rząd cara Aleksego do 
zawarowanój w zeszłym roku pomocy, a tak spotężone woj- 
sko hetmańskie zdołałoby tem łatwićj oprzeć się następu- 
jącej potędze wrogów, tem bezpieczniój oczekiwać przybycia 



186 DZIEŁA KABOLA SZAJNOGHY. 

wojsk królewskich, muiemaniem pana krakowskiego może 
z samym królem na czele. 

Wszystko zachęcało Potockiego do stawienia oporu 
połączonym hordom tatarskim i kozackim, mianowicie wczo- 
rajsze oświadczenie sig książęcia Wiśniowieckiego z tak 
wspaniałą ofiarą, pomyślny stan i nieszczupłość samego 
wojska polskiego, wreszcie szczęśliwe dopatrzenie niepośle- 
dnich środków obronności Korsunia. Go do wojska, to do- 
równywało wielkości wszystkich w jakimkolwiek czasie wojsk 
polskich, licząc około 6000 dobornego żołnierza w pułkach 
kwarcianych i pocztach pańskich. £orsuń miał pozostałe 
po jakiemś dawnem obozowisku okopy, w których za przy- 
byciem w niedzielę wygodnie ^ pomieściło się wojsko obu 
hetmanów. Tak w obozie jak i w miasteczku znajdow^y 
się obfite zapasy zboża, paszy, prochów i broni. Dostatek 
wszelkiego materyału ułatwiał rychłą naprawę wałów, która 
już dziś w pierwszym dniu pobytu w pośród wałów korsuń- 
skich niezbędną okazała się potrzebą, zmuszającą pana kra- 
kowskiego do pozostania w Korsuniu. Wrócił bowiem p. 
Gdeszyński dzisiejszój, 24 maja,, niedzieli ze swoim podja- 
zdem do obozu, bez żadnego wprawdzie języka lecz z wcale 
niepożądaną ,tponowo'^ iż wczoraj o 6 mil od JLorsunia wi- 
dział wielkie mnóstwo Tatarów, przeprawiających się przez 
rzekę Taśminę pod miasteczkiem Taśminkiem, którzy nie- 
zawodnie dziś wieczorem lub najdalój jutro o świcie staną 
w nieobjętym okopami Korsuniu. Niezwłocznie więc — opo- 
wiada „Bdlaqra o pogromieniu hetmanów pod Eorsuniem^'— - 
„rozkazał pan krakowski szańce kopa,6 ze trzech stron obo* 
zu, z czwarta był jakiś stary wał, którego kazał poprawić 
i krom tego średni piąty szaniec usuć przez noc około swe- 
go taboru. — Tegoż dnia p. krakowski dał na łup Korsuń 
żołnierzowi, żeby się to nieprzyjacielowi nie dostało, wszys- 
tek wniwecz ze wszystkiego złupili/' 

„25 JUuJi. Rano z szańcu p. pułkownika D.enhofi[a wi- 
dzieć było Kozakit bo szaniec był na górze w tój nizkićj 
brzezinie. Że było opodal, trudno było rozeznać, co za lu- 
dzie, aż przez perspektywę widzieli, że konni ludzie w białych 
siermięgach, zaczem się domyśleli, że Kozacy. Kiedy słońce 
pocs&ęło wschodzić, ukazc^ się pułk tatarski po drugićjj siro- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 187 

nie rzeki z przeciwka Korsuniai potem i drugi i trzed pułk po 
500 albo 600. Kosz tatarski był doliną, przeprawiali się je- 
dni poniżój miasta, drudzy przez Eorsuń. Kiedy sig icb na- 
cisnęło do miasta, kazał pan krakowski folwark najbliższy 
miasta zapalić^ z którego sig zaj§ło wpzystko miasto i wszystko 
zgorzało, jeno sam zameczek zosti^ a cerkiew na stronie. — 
Wojskpy gdy nieprzyjaciela obaczyło' na oko, zaraz stanęło 
w sprawie pod szańcami; cały dzień tak stało wszystko 
wojsko/' Przybyła tymczasem w ciąga tego nieczynnego 
przypatrywania się wojska Tatarom cała reszta armii To- 
hajbejowćj, w trójnasób większój sile niż całe wojsko pol- 
skie, bo przynajmnićj 16,000 pogan liczącćj. s,Z któremto 
wszystkiem ^wojskiem^* — opowiada naoczny świadek sceny, 
szwagier hetmana w. Potockiego, Stefan Uiiński — „po po- 
łudniu Tohąjbej perekopski, tatarskich wojsk regimentarz 
upatrując jaka wojsk naszych potencya, mimo szyki nasze 
przejażdżkę odbył, żadnego impetu na wojsko nie uczyniwszy. 
Z redut naszych z dział do nich gęsto bito i nie mi^ą w tćm 
pogaństwie czyniono szkodę. Trwała ta ostenta Tohajbejowa 
ku wieczorowi. Na samym zaś zachodzie słońca (ciągnie dalćj 
Relacya o pogromieniu hetmanów) poczęli Tatarowie zjeżdżać 
z pola do kosza. Na szczęśliwą dobrą noc pocieszali się prze- 
cież z nami. Nasi harcowni po chłodu wzięli Tatarów dziewię- 
ciu i Buta tłumacza kozackiego. Pan krakowski kazał ich mę- 
czyć a najbardzićj Buta. Powiedział But, że tu jest 47,000 
Tatarów a dzisiejszego dnia przyszło Kozactwa z różnemi 
orężami i chorągwiami więcój niż na 15,000. - Han w po- 
lach jest z większą jeszcze potęgą. Po tój spowiedzi kazał 
im głowy wszystkim poucinać. 

Niepokojący przez cały poniedziałek, 25 maja, widok 
co raz tiumnićj napływających siŁ kozackich i tatarskich, 
w urzędowych sprawozdaniach hetmańskich do liczby 76,000 
Tatarów podniesionych, nie dozwalał myśleć o walnćj^ 
otwartćj bitwie, zwłaszcza w braku dział, których hetmano- 
wie mieli tylka ośm, tyleż Denhoff i młody starosta lwow- 
ski Sieniawski. Ztąd dłuższe trzymanie się w Eorsuniu 
mniemał hetman w. kor. sprawą przytrudną. Przesadne 
rozumowanie o potędze złączonego pogaństwa i wiadomość 
o pewnym zgubnym zamaehtt głównój siły kozackićj o milę 



188 DZIEŁA KAJROLA SZAJNOCHY. 



od Korsunia dopełniły postrachu. ChmielDicki z kilkunastu 
tysiącami Kozaków stał w milowćj oddali pod Stęblowem 
nad Rosią, która ztamtąd płynęła do Korsunia. Przyszło 
tedy na myśl Kozakom, oddawna do wojowania fortelami 
nawykłym, odjąć wodę Polakom. Jednocześnie z rozpoczęciem 
robót około spuszczenia Rosi, pospieszył ktoś ze Stęblowa 
uwiadomić o tern hetmanów polskich w Korsuniu, gdzie też 
w istocie przekonano się wkrótce, iż woda na Rosi znacznie 
opadła. Pan krakowski wziął to za doniiar niemożności 
utrzymania się nadal w okopach, i zgromadziwszy natych- 
miast radę wojenną, przedłożył jój zamysł jak najprędszego 
opuszczenia Korsunia z zapytaniem o najdogodniejszy spo- 
sób odwrotu. Sprzeciwiał się temu najusilnićj i „przez ten 
cały dzień napierał się pan hetman polny (opiewa dalszy 
ciąg Relacyi o pogromionych hetmanach), żeby dać wstęp- 
nym bojem bitwę, i przykro o to nacierał na pana krakow- 
skiego. Na co pan krakowski żadną miarą pozwolić nie 
chciał, tę najpierwszą dawając racyą, że nie chce wszyst- 
kićj Rzeczypospolitej podawać w niebezpieczeństwo, i to 
przypomniał, że w dzień poniedziałkowy, tak wiele razy te- 
go doświadczał, nigdy szczęścia nie miał.'' Gdy zaś hetma- 
nowi polneńiu nie podobał się ten zabobon o poniedziałku 
(opowiada w 35 lat po wypadkach raczój krasomówca i po- 
eta niż historyk, Kochowski), i jak zwykle do raźnego dzia- 
łania naglił, zniecierpliwiony Potocki ofuknął Kalinowskiego 
niepoczesnem porównaniem różnego stopnia dostojności obu- 
dwóch buław: „Jam tu plebanem, w mojej parafii wikare- 
mu prźedemną milczeć.'' Na co po Kalinowskim iluż mę- 
żów poważnych odpowiedziało Potockiemu niebawem równie 
wzgardliwie, rozpisując się z podczaszym kor. Ostrorogiem, 
z wojewodą bracławskim Kisielem, z żołnierzami jak Masz- 
kiewicz i Jerlicz o „złój radzie, małem sercu" i „nieśmia- 
łości pana krakowskiego" w Korsuniu. W kilkanaście dni 
po skreśleniu stały się te słowa nieodwołalnym wyrokiem 
dziejów, w dzisiejszem zamieszczaniu Korsuńskiem musiały 
one uledz owś; „plebańskićj" powadze Potockiego, umilknąć 
z Kalinowskim, Odrzywolskim i z wszelką wzmianką o wstę- 
pnćj bitwie. 

„W sam wieczór była deliberacya, jeżeli się w miej- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 189 



8ca broDić, czy taborem uchodzić. Upatrując tę przyczynę, 
że w takim nieprzyjacielskiego wojska obstępie niemasz ko- 
ni gdzie napaść, a do tego przybyło przez jeden dzień Ko- 
zactwa 15 tysięcy, a nam się odsieczy ani żadnych posiłków 
nie spodziewać nizkąd. Broniąc się w miejscu, pewna 
wszystkich zguba; taborem uchodząc, jakażkolwiek nadzie- 
ja. Otrąbiono cicho przez minsztuk, żeby porzucili wszyst- 
kie ciężkie wozy, jeno lekczejsze dla taborowania żeby 
wzięli/^ Było takie otaborowanie się starodawną ruchomą, 
ze spiętych z sobą wozów utworzoną, warownią w obecnym 
razie dwoma rzeczywistemi czy pozornemi ulepszeniami od 
zwyczajnych taborów różne. Naprzód postanowiono ogra- 
niczyć zbytnią liczbę wozów w ten sposób, iżby każda cho- 
rągiew, pod którą było 100 koni, mogła wziąć z sobą lek- 
szych wozów 25, pod którą 60 tylko takichże 18, pod któ- 
rą 60 nie więcćj nad 15. Następnie zdało się panom het- 
manom rzeczą potrzebną, „wszystkie konie w tabor puściw- 
szy bronić się pieszo koło taboru." Urządzenie tak ulep- 
szonego taboru poruczono doświadczonemu w oboźnietwie 
Bieganowskiemu, naznaczając porą wyruszenia ranek ju- 
trzejszy, najbliższym zaś celem pochodu odległy o 3 mile 
Bohusław. 

Jakoż ledwie zaświtał ten nieszczęsny wtorek 26 ma- 
ja, który od wszelkich poniedziałków zgubniejsźym okazać 
się miał Potockiemu, ruszyło całe wojsko polskie po od- 
śpiewanej modlitwie w pochód. Ruszyło niezmiernie długim^ 
przez całą noc sporządzanym, w 8 rzędów ustawionym ta- 
borem, w którego czele pod komendą mistrza artyleryi Den- 
hofa szły 4 działa, mając- przed sobą oddział piechoty, z ty- 
łu dragonie. Tyleż dział pod takąż zasłoną piechoty i dra- 
gonii broniło środka, tyleż tworzyło koniec taboru, a jego 
boków obudwóch strzegły zrazu dwa skrzydła z pułków 
i chorągwi pancernych. W przedzie prowadził hetman w. 
kor. i pan krakowski, Potocki, w tyle taboru dowodził wo- 
jewoda czernichowski i hetman polny Kalinowski z kaszte- 
lanem czernihowskim Odrzywolskim i starostą lwowskim 
Sieniawskim. Razem wewnątrz i zewnątrz mieścił tabor 
do 6,000 ludzi, nie wiele mnićj koni jezdnych i pociągo- 
wych, i ledwie nie tyleż wozów^ powózek z działami i amu- 



192 DZIEŁA KAEOLA SZAJNOCHY. 

I 

stron drogi wypadła naraz ćma Ordy i Kozactwa, i rzu. 
ciwszy sig z niewypowiedzianą furyą na tabor, zaczęła sztur- 
mować doń gradem kul kozackich i strzał tatarskich. Tyl- 
ko wysileniem ostatnich resztek stłumionego nieudolnością 
wodzów zapału potrafiło rycerstwo nasze wytrzymać impet 
i przekonać wroga o niemożności dopięcia celu w tem miej- 
scu. Jedyną dla Chmielnickiego korzyścią tćj zaczepki by- 
ło połączenie się z nim owych 1800 wiernych dotąd rege- 
strowych czy też dragonii, którzy na pierwszy okrzyk na- 
cierających spółbraci uszli do nich całym tłumem z taboru, 
nie mogąc przecież rozstrzygnąć tem losu natarcia. Dla 
tego zaniechawszy daremnych przez kilka godzin szturmów, 
pospieszyli nieprzyjaciele zająć stanowisko w dalszych za- 
sadzkach, zkąd również szczęśliwie odparci i wystrzelani, 
musieli odłożyć główne wytężenie swoje aż do tćj chwili, 
gdy dłuższą walką i nieznośnym upałem przedpołudniowym 
znużony tabor stanie nad ową grzęzką, przekopaną doliną, 
Eruta Bałka. Zbliżali się do nićj hetmani bez świadomości 
niebezpieczeństwa, lubo z słuszną obawą. Jak zbiegli przed 
chwilą do Chmielnickiego Ukraińcy tak i wzięci z pomię- 
dzy nich przewodnicy byli zdrajcami. Wskazana przez nich 
droga pełną jest zapewne dalszych zasadzek, lecz nie do- 
zwalała powrotu. Pozostało tylko trzymać się kupy i krok 
za krokiem torować sobie drogę przebojem. Z tćj przyczy- 
ny jedynym teraz pana krakowskiego rozkazem było, pie- 
szo z muszkietem w rękul w żadnym razie nie wsiadać na 
końl Zresztą ani pan krakowski ani polny jego koUega ni- 
czem temu nieszczęsnemu położeniu zaradzić nie umieli. 
Odwagi nikt zaprzeczyć nie śmiał Kalinowskiiemu, dla za- 
chęcenia drugich naraził się on na dwie ciężkie rany od 
szabli tatarskićj w skroń, i od kuli kozackićj w łokieć u pra- 
wćj ręki» dalćj wszelako żaden z panów hetmanów nie roz- 
ciągnął nad wojskiem swojćj opieki, swojego steru, swćj 
przezorności. 

Gdy tabor już „w pół do południa z półtorćj mile" 
lasem uszedłszy^ stanął nad ową grzęzką doliną pod Gro- 
chowcami, mającą dwie kręte bagniste drogi, przy drodze 
pasieka gęsto „wielkiem drzewem'* zarosła, pobok zaś 
i w koło armata zasadzona była u drogi.. „Wszedł tabor 



DWA LATA DZIEJÓW NASZfCH. 193 

r 

W tę dąbrowę (słowa naocznego świadka w ^^R^^^cyi^O j&' 
ko w matnią jaką. Nie mógł dalój postąpić dla zakopa- 
nych i zacieśnionych dróg. Z tyłu Tatarzy, z przodn i z bo- 
ku Kozacy. Gęstą strzelbą raziły tabor. Bronili się nas 
w każdym jego kącie do upadłego, przemocy jednak żadna 
tćj szczupłości garstka podołać nie była w stanie.^^ siBro- 
nili sig cztery godziny. W pół do południa poczęła się ta 
nieszczęsna bitwa, a w południe kiedy jaż Tatarowie przez 
kucy ulicami taborowemi w tabor wpadli, bili, siekli i osta. 
tek taboru rozgromiwszy padli na łupy.'^ Nastała straszna 
zamieszka, w którćj żaden oddział nie wiedział, co się dzia-. 
ło z innemi, zwłaszcza, gdy wreszcie „na przełomy przez 
tabor Horda poszła i JM.Panów Hetmanów, także JMP. 
Czemiechowskiego (Odrzywolskiego) jako też JMP. (starostę 
lwowskiego) Sieniawskiego wzięli.^' Z pierzchających w wszyst- 
kie strony oddziałów wojska i ciurów pozostała wiadomość 
tylko o jednym, złożonym „z trzech naszych partyi. Jedna 
była, w którćj nie było sta ludzi, dwie, w których było po 
kilkuset ludzi, i w tćj, w którćj (niedobitek w Relacyi) ucho- 
dził, było ze 300 konnych ludzi, pieszych, towarzystwa, pa- 
chołków, woźnic, ciurów. Ta partya mniejsza, w którćj po- 
wiedział, że był pan krakowski, czego (niedobitek) nie za 
pewne twierdził, już się była odemknęła od tćj dąbrowy 
na pół ćwierci mili, ale widzieli, że ich obtoczyła wielka 
gromada nieprzyjaciół.** Ostatkowi uciekających po dwu, 
trzy, cztero-miliowćj pogoni dozwalała Orda pierzchać swo- 
bodnie, aby uniknąwszy bezkorzystnćj walki z obdartym 
tłumem „wrócić do taboru rozgromionego na lepszy obłów .'» 
Jedną z głównych przyczyn nieszczęsnego przebiegu 
i skończenia bitwy w wąwozie grochowieckim, przypisuje ów 
onegdajszy od książęcia Wiśniowieckiego do hetmana Po- 
tockiego posd; Maszkiewicz „takiemu zaślepieniu pańskie- 
mu, że wprzód nim się wozy spuszczać w dół poczęły, nie 
posłali chorągwi jaki^, ale zaraz piechota szeregiem przed 
armatą szła, armata za nią, a wozy za armatą. Skoro się 
tedy dobrze począł spuszczać obóz" — przechodzi poseł od 
przyczyn do kilku nowych ostatnich szczegółów bitwy — 
„i armata nad rów w dolinie od Kozaków przekopany przy- 

Dzieia Karola Szajnochy T, IX, 13 



194 DZIEŁA EABOŁA SZAJNOGHT. 

szła, trudno go przedobyć mogli, bo był i szeroki i głębo- 
ki. Zastanowiwszy się nad owym rowem, poczęli wołać 
„stój! stój!" aby się wozy na górze zastanowiły, ale że się 
już w dół dobrze spuściły wozy, nie mógł żaden koni w wo- 
zie utrzymać, że była przykra dolina, ale jeden drugiego 
mijając przewracali się z wozami i końmi. W które za- 
mieszanie Chmielnicki w 40,000 wojska, gdzie i Ordabyła, 
wypadłszy z zasadzki, w około obóz obstąpił." Czterdzie- 
ści tysięcy przeciw garstce, po ubieżeniu owych 1800 Ukra- 
ińców już tylko około 4000 ludzi liczącćj. Była to istna 
rzeź nie bitwa. Oburzyła się też znaczna część rycerstwa 
ciągle powtarzanym rozkazem Potockiego „nie wsiadania na 
koń", w obecnćj cieśni śmiertelnćj tyle co „nadstawiania 
karku na rzeź", a niektórzy najbardziśj rozjątrzeni, między 
innymi Korycki, Kosakowski, Gdeszyński, rzucili się w oczach 
Potockiego na koń, żądając odeń wolności przebicia się 
przez ćmę wrogów. W tój konfuzyi i zamieszaniu"— ciągnie 
dalćj po^eł książęcia Wiśniowieckiego — „przypadnie kilka 
chorągwi do pana krakowskiego karety, na żywy Bóg pro- 
sząc, żeby się im kazał potykać, owszem pod gardłem ka- 
zał wszystkim z koni^ zsiadać a do długićj strzelby mieć 
się, co bardzo źle uczynił, bo nigdy nie będąc lud nasz pol- 
ski zwyczajny do boju pieszego, do sprawy przyjść nie 
mógł. Te więc chorągwie^ niedbając na order hetmański? 
skoczyły jak obces ku nieprzyjacielowi, widząc nieporządek 
w wojsku naszem, i jako skoczyły, zdrowo powychodziły." 
Następujące tu słowa zwięzłej konkluzyi Maszkiewi- 
cza okazują się tak korzystnie pamiętnemi wszystkim tym 
ocalonym z pogromu, iż każdy ich opis swojego ocalenia 
powtarza je jak najsumiennićj. ,,Które to (chorągwie) ma- 
ło co też nieprzyjaciel gonił, widząc smaczniejszy kąsek 
w oczach. Dopomogło mu do tego rozpaczliwe zuchwalstwo 
ciurów. Ośmieleni przykładem zbiegłych chorągwi dopadli 
luźnie stojących koni i wyłomawszy się pobliżem stacyi puł' 
ku ostrogskiego z taboru, pierzchnęli przez środek nieprzy- 
jaciół, lasami. W ówczas pozostałym po nich otworem, ja- 
ko też własnemi wyłomami wdarł się nieprzyjaciel ze wszyst- 
kich stron do obozu, i „ — kończąc zwięzłem zsuwaniem ca- 
łćj klęski przez Maszkiewicza — „tabor rozerwał, wojsko 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 195 



pogromił, hetmanów obudwócb żywcem wziął, zgoła niemal 
wszystkich żywcem pobrał, bo w tćj konfuzyi ani do spra- 
wy przyjść mogli, ani też w pogotowiu się bili—" Nie tyle 
zaś nieprzyjacielowi ile raczćj głównemu z ojczystych spraw- 
ców tćj klęski zarzucając całą summę jój nieszczęść, pisze 
inny z żołnierza ziemianin, spółczesny Jerlicz: „Z powodu 
pijaństwa ustawicznego zatracił (Potocki) wojsko, uczynił 
hańbę i niesławę wieczną koronie Polskiój, potracił synów 
koronnych, żołnierzy starych i czeladzi nie mało." 

Spadł ten trzeci z tegorocznjch gromów gniewu Bo- 
żego w najpełniejszym blasku mijającego właśnie południa, 
26 maja: we wtorek, w 8 dni po pierwszym żółto wodzkim, 
w 6 dni po gromie mereckim. Wszystkie trzy razem wy- 
darły Polsce króla, wojsko, chwfdę wojenną, pozostawiły ją 
domem pustym, płonącym jeszcze ostatniemi błyskami gro- 
mów gniewu Bożego, który go zniszczył — ruiną, którój je- 
dynym strażnikiem 701etni starzec, arcybiskup gnieźnieński, 
Macićj Łubieński, wicekról bezkrólewia, w wielu sprawach 
zastępca króla, nawet hetmanów. Po rzeczywistych piastu- 
nach władzy królewskićj i hetmańskićj tylko^martwe zosta- 
ły szczątki, które teraz z miejsc zaumarda swojego dążą 
właśnie w dwie całkiem różne strony spoczynku. Zwłokom 
króla Władysława w Mereczu przeznaczono z woli arcybi- 
skupa dostojniejszem miejscem złożenia Grodno. Zkąd do- 
piero dnia 22 czerwca wyprowadzone zostały-do Warszawy, 
dla otrzymania w dalszym czasie uroczystego pogrzebu 
w Krakowie. Cieniom władzy hetmańskićj^ Potockiemu, Ka- 
linowskiemu, przyszło z całą resztą swoich towarzyszów 
niewoli krymskićj, z całem prawie wojskiem koronnem, stać 
się w zwycięzkim koszu tatarskim jakoby przypiętą do zwy- 
cięzkiego okrętu zdobytą łodzią z liczną osadą jeńców i pły- 
nąć za nim po ukraińskich niwach i dzikich polach do Kry- 
mu. I na tę dalszą drogę ich z pod Korsunia nie obojętna 
będzie spojrzeć przelotnie. Znając powyższą wzmiankę 
o wszystkiem znamienitszem rycerstwie, prócz Koryckiego 
i jego druhowi bez wyjątku w niewolę wziętem, znamy tem 
samem wszystkich główniejszych jeńców korsuńskich. Wszys- 
cy dostali się Tatarom, bądźto porwani od nich na polu 
bitwy, bądźto ustąpieni im w nagrodę przez Kozaków. Po^* 



196 DZIEŁA EABOŁA SZAJNOGHY. 

szli tym sposobem w jassyr pogański krom obadwóch het- 
manów i ów trzeci po nich godnością kasztelan czernichow- 
ski, Jan Odrzywolski; i mistrz armaty Denhof i budowniczy 
taboru Bieganowski i ów tak suto przybyły do obozu mło- 
dy Sieniawski i szwagier hetmana w. kor. Stefan Uliński 
i owi nawiasowo napomkuieni Bałaban, Gdeszyński, przy- 
jaciel Chmielnickiego, Ghmielecki itp. A ileż dopiero na- 
zwisk tu nie wspomnionych, lecz znanych z owego jassyru 
dziejom bitwy korsuńskićj, jak np. oboźny kor. Kazanów-* 
ski, strażnik polny Jaskólski, Komorowski, Ghomgtowski, 
Kowals]ci, Oraczewski, Bidziński itd. Ileż w końcu nazwisk 
głośnego brzmienia nie znalazło miejsca w kronikarskich 
spisach ofiar korsuńskich a zapełnia sobą mnogie nie ogło- 
szone dotąd listy o strasznśj kigsce, w których np. kan- 
clerz w. kor. Ossoliński prosi gorąco swego bogatego a już 
uwolnionego siostrzeńca Sieniawskiego o pożyczkę 10 tysig' 
cy złotych na wykupienie innego kanclerskiego bratanka 
Stanisława Gniewosza, w których dalćj £ukasz Głuch Żół- 
kiewski w surowych słowach domaga się wsparcia na okup 
swoich krewnych, w szczególności jednego synowca i dwóch 
braci ciotecznych itd. 

A i najpowszechniój znanych jeńców korsuńskich ileż 
nieznanych dotąd przygód, cierpień i niebezpieczeństw cze- 
kało w tćj cięźkićj drodze niewoli od wyruszenia z nieszczę- 
snój doliny pod Grochowcami aż do spodziewanego zawsze 
odzyskania wolności, czyto jeszcze na Ukrainie, czy dalćj 
w dzikich polach albo już w ziemi tatarskićj. Najcięższą 
bywała ta droga zwyczajnie najmoźniejszym, których albo 
na niezmiernie wysoki okup, albo na zupełną niemożność 
wykupienia się skazywano, chcąc uczynić podarek z nich 
sułtanowi. Padło to w szczególności obudwom hetmanom 
naszym^ i ztąd jeszcze nie szczęśliwszym od innych jeńców, 
iż gdy ci powszechnie stawali się wyłączną własnością Or- 
dy, do hetmanów i. Orda i Kozacy wspólne sobie rościli 
prawo. W pierwszych chwilach dzisiejszego jassyru okazał 
nieprzyjaciel wszelką ludzkość i względność ich nieszczę- 
ściu. Chmielnicki zadziwił hetmanów widocznem unikaniem 
ich obecności, nie chcąc ani butnym i tryumfującym stanąć 
w ich oczach, ani też fałszywą kłamać pokorą. Od Tohaj'- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 197 

beja przeciwnie doznali obaj hetmani najszczerszej uprzej- 
mości, a choremu w tćj porze Potockiemu, który zwycza- 
jem czasu miał od dawnych lat pobratymstwo z Tohajem, 
teraz zaś trafem szczęśliwym jemu właśnie dostał się jeń- 
cem, dozwalał Tohaj usług pojmanego także lekarza hetmań- 
skiego, i poważnemi rozmowami uprzyjemniał więzy chore- 
mu. Ale za to co za przesadne wymagania okupu, który 
dziwnym oznaczany bywał sposobem. Kazano zwyczajnie 
samym jeńcom „szacować" się, nader niski jednak szacunek 
pociągał za sobą wymuszenie surowością wyższego. I tak 
np. jednego z uboższych jeńców korsuńskich, niejakiego 
Adryana Miaskowskiego zniewoliło pogaństwo srogiem bi- 
ciem w podeszwy do nałożenia na siebie ceny 2000 czerwo- 
nych złotych, co powszechnie nazbyt wysokim wydało się 
okupem. Pan hetman w. Potocki musiał „oszacować się^' 
sumą 20,000 czerwonych czyli 200,000 zwyczajnych złotych, 
która jeszcze nie największym była ciężarem. Okrom tego 
musiał hetman w. kor. obowiązać się do wypłacenia Ac be- 
jowi p^rekopskiemu 2000 czerwonych złotych, do zwrócenia 
Ordzie 100 {pojmanych niegdyś Tatarów, i nadto wszystko 
nie prędzćj odzyskać wolność, aż póki Rzeczpospolita nie 
wypłaci chanowi zaległych od 4 lat upominków. A jakież 
dopiero trudności, jakie niebezpieczeństwa groziły Potockie- 
mu od rozzuchwalonego Eozactwa? „O Panu krakowskim 
straszne i żałosne ich zamysły" -- pisze w tydzień po roz- 
biciu korsuńskiem wojewoda bracławski Kisiel — „Bogdąj 
skutku nie doczekać, nie słyszeć i nie widzieć, ani się pi- 
sać godzi. To atoli namienić muszę, że co po wiktoryi na- 
szćj przed lat kilku w Kijowie czyniono Kozakom, dając 
krwawe przykłady, to Chmielnicki uczynić na nas grozi.^^ 
Gdy zaś ta niestety dość zrozumiała, bo nie tylko 
wspomnionem tu okrucieństwem kijowskiem, ale tysiącem 
innych krwawych wspomnień wytłumaczona zawziętość ko- 
zacka szczęśliwie nie wzięła skutku, rozsrożał przeciw Po- 
tockiemu gniew bisurmański, uwiozło go pogaństwo do Bia- 
łogrodu na Czarne morze, zkąd w miesiącu lipcu' doszła do 
Polski o hetmanie w. kor. wieść, iż wraz z hetmanem pol- 
nym przesłanym będzie w darze sułtanowi do parogrodu. 
W obecnym razie uchodziło to z pewnych przyczyn za po- 



198 DZIEŁA EABOŁA SZAJKOCHY. 

myślny zwrot losów, jak tern cieszono mianowicie Kalinow- 
skiego, który tymczasem jeszcze sroższą u Kozaków i Tata- 
rów znosił niedolę. Kozacy przyrzekli mu swobodę, jeśr 
na wieczne czasy odstąpi im Humańszczyznę, trzydziestu- 
milową przestrzeń najpigkniejszój ziemi podolskićj, przez 
jego własnego ojca w odwiecznych pustyniach zaludnioną 
i uprawioną. ^Nad taki okup przeniósł hetman polny nie- 
wolę u Islama Giraja chana krymskiego, który mu sumą 
100,000 czerwonych złotych szacować się kazał, a tyle zło- 
ta żadne usiłowania ówczesne nie zdołały zgromadzić na za- 
wołanie. Ileż więc bezskutecznych lubo nieustających prze- 
to zabiegów, listów, orędownictw po całój Polsce dla ze- 
brania hetmanom potrzebnych skarbów na okup. Błagają- 
cemu o pomoc dla Kalinowskiego synowi Samuelowi odpi- 
suje pod dniem 8 lipca 1648 kanclerz w. kor. Ossoliński, 
teść Samuela: „Go się tknie pieniędzy na okup pana het- 
mana polnego a rodzica WMości, tych nie wiem, gdziebyś 
WMość zdobyć miał; bo tak o nie u nas trudno, że cho- 
ciażbym chciał one wziąć i z ołtarza, tedy ich dostać nie 
mogę, ani na swoją własną domowe potrzebę z nizkąd za- 
siądź. AliĆ rozumiem, że chan tatarski zechce się tym 
przypodobać Porcie upominkiem, i obudwu Ich Mościów PP. 
Hetmanów do Konstantynopola cesarzowi tureckiemu ode- 
słać, skąd snadnićj ich eliberować będziemy mogli, około 
czego już wcześnie chodzić nie zaniechywam.*' — Wszakże 
ani Kalinowskiemu ani Potockiemu, nie ziściła się ta na- 
dzieja. Obaj pozostali w więzach tatarskich, które hetma- 
nowi polnemu rzeczywistemi nakoniec stały się kajdanami. 
Gdy bowiem żądany okup przez długi cza» nie nadchodził, 
„wrzucono go do więzienia i okowano w kajdany'*. Dopie- 
ro po dwu latach niewoli wrócili obaj w strony rodzinne, 
i wtedy jeszcze nie całkowicie złpżywszy okup. Za Poto- 
ckiego pozostał w zakładzie jeden z synów, Mikołaj, Kali- 
nowski po bardzo krótkićj wolności zginął pod Batowem 
ńieuiszczonym dłużnikiem Ordy, za co tatarski jego zwy- 
cięzca Nureddin kazał mu głowę uciąć na polu bitwy i ob- 
nosić ją na drzewcu po obozie, wołając, iż nie dopłacił 
okupu. 

Najbliżsi hetmanom godnością czernichowski kasztelan 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 199 

Odrzywolski i strażnik polny Jaskólski już po kilku dniach 
więzów wyszli na wolność, tamten za 2000 czerwonych zło- 
tych, ten za 300 talarów. Niektórym rotmistrzom i towa- 
rzyszom, jak np. rśuinemu Gdeszyńskiemu i staremu husar- 
skiemu towarzyszowi ksi%żscia Wiśniowieckiego, Polanów* 
skiemu, który tuż po klęsce przypadł „w chłopskiej grubój 
koszuli^^ na nocleg do obozu pana swojego, powiodło się 
uciec z niewoli. Najdziwniejszym jednak sposobem uniknął 
kajdan ów młody bogacz obozowy, Adam Sieniawski, sta- 
rosta lwowski, przez jakiegoś pośledniego Tatara wzięty. 
Dowiedział się o tern Tohajbej, sam' niegdyś w niewoli 
u Adamowego ojca Prokopa, który nie tylko wkrótce wol- 
ność mu wrócił w Brzezanach, ale go jeszcze z uczciwością 
odwiózł do Krymu. Chcąc zatem odwdzięczyć to synowi, 
odebrał go Tohaj jego ubogiemu pory wcy, jakoby niegodne- 
mu tak dostojne panie brać w jassyr, i z własnego ramie- 
nia wolnością udarował młodzieńca. Za siebie nic zapłacić 
nie miał Sieniawski, tylko za swoje sługi, których naliczo' 
no 40, musiał starosta lwowski przyrzec 120,000 złotych, 
w czem hetman w. Potocki zaręczył za niego Tohajbejowi. 
Zresztą pozostawił Tohaj starostę w tym stanie obnażenia, 
w jaki go wprawił Jego pierwszy pan i odzierca. Ztąd 
gdy Sieniawski w 10 dni po rozbiciu korsuńskiem stanął 
w Międzyborzu, o kilkadziesiąt mil od Korsunfa, ujrzano 
go tam ,jedno w siermiędze a koszuli długićj^'. Przed 
upływem dalszych dni sześciu przebiegł Sieniawski jeszcze 
większą odległość spiesząc do swojego starościńskiego gro- 
du i urzędu we Lwowie. „Przyjechał tu jako starosta" — 
pisze ze Lwowa po wzmiance o jego bezpłatnem uwolnieniu 
Ostroróg — „sporządzając i upatrując obronę temu miastu, 
a na procesyi w Boże ciało (dnia 11 czerwca) w wielkiem 
był podziwieniu jako niejakie oraculum.''^ I nie tylnio dla 
swojój jassyrowój przygody stał się młodzieniec takiem po- 
dziwieniem, taką wyrocznią całego miasta. W cudownie 
uwolnionym jeńcu korsuńskim miał Lwów jednego z nie 
wielu naocznych zwiastunów strasznego ciosu, który jako 
trzeci z bijących teraz w Polskę piorunów uderzył w nią, 
w LwóW; w każde z miast polskich, połączoną siłą wszyst- 
kich trzech gromów. 



200 DZIEŁA KAEOLA SZAJNOCHY. 

Nie podobna też opisać trwogi, obaw i powolnego po- 
płochu, jakie po całym kraju rozniosła wieść o Korsuniu. 
Widząc Rzeczpospolitą nagle bez króla, bez wojska, bez 
hetmanów, z ogromną, niczem nie powstrzymaną potęgą 
nieprzyjacielską u progów, lękano się strasznie zguby ostat- 
nićj. y^Actum est^ zginęliśmy 1" — zaczyna lub kończy każdy 
prawie list z doniesieniem o klęskach ukraińskich, a przed- 
murzem od pogan słynący Lwów mógł w krótkim czasie 
ujrzeć się oblężonym od ćmy pogaństwa. Nie z innćj to 
przyczyny jak tylko dla wyprzedzenia wrogów i przygoto- 
wania środków obrony spieszył Sieniawski tak gorąco do 
swego Lwowa, który mimo swoją stumilową odległość od 
Eorsunia już na tydzień przed Bożem Ciałem drżał cały 
trwogą korsuńską. „My tu w wielkim natłoku ludzi wszel- 
kićj płci, wszelkiego stanu i wieku, nocy i dnie w wielkim 
strachu i przerażeniu trawimy" — skarży się w liście z dnia 
4 czerwca syndyk lwowski pewnemu konfidentowi w War- 
szawie — „Brama jedna tylko otwarta, w którój dla konkur- 
su ludzi i rzeczy wielka konfuzya. Żołnierz ha rynku, żoł- 
nierz w sądach, żołnierz na murach, a insi pod przewodnic- 
twem duchowieństwa supplikacye śpiewając, mężowie z żo- 
nami i dziatwą drobną łaski zagniewanych niebios i końca 
klęskom upraszają u Boga. Panie Boże bądź z nami^'. 
Wspomniony tu „konkurs ludzi i rzeczy" pochodził z nie- 
zmiernego popłochu wszystkićj szlachty wschodnio - po- 
łudniowych województw, uciekającćj teraz wielkiemi tłu- 
mami przed nieprzyjacielem korsuńskim do miast obronnych, 
na Podolu do Baru lub Kamieńca, na Wołyniu do Ołyki 
lub Dubna, w województwie ruskiem do Lwowa. „Skoro 
bowiem szlachta, obywatele kijowscy" — opowiada w swoim 
latopisie ich spółziemianin, Joachim Jerlicz — „wzięli wieść 
o zniesieniu hetmanów i wojska koronnego, tedy tejże go- 
dziny zaraz na wozy się wkładać poczęli, z żonami i dzieć- 
mi od wszystkiego uciekać z domów, gdzie który mógł, zar 
ledwie z duszami, porzuciwszy swoje obronne po miastecz- 
kach i wsiach zameczki i dwory obronnie obudowane'*. — 
Toż samo powtarza się w liście wojewody Kisiela z dnia 
27 maja: „Niebezpieczeństwo ztąd nie poblednie, że co ży- 
wo bracia ubożsi z domów swoich ujeżdżają, a chłopstwo 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. SOI 

górę bierze". — Toż samo jeszcze dokładnićj w liście o dni 
kilka późniejszym: „Skoro tedy poszedł ten straszny i ża- 
łosny głos, że już wojska i hetmanów nie masz, a ordy 
60,000 przy taborze kozackim idzie, oraz wszystka Ukrai- 
na, kijowskie i bracławskie województwa przed takowym 
gwałtem i potęgą nieprzyjacielską rzucając domy, żony i dzie- 
ci zbiegły. Zostały tedy nietylko włości ale i wszystkie 
miasta puste; Połonne, Zasław, Korzec, Huszcza Ukrainą 
zostały, a drudzy obywatele nie oparłszy się i tu, do Oły- 
ki, Dubna, Zamojścia pouchodzili. Ani jeden szlachcic nie 
został tylko pospólstwo,*' 

Tymczasem w trop za tłumami uciekających następo- 
wał sprzymierzony nieprzyjaciel kozacko-krymski, ciągnąc 
zwolna od Eorsunia w głąb kraju. Przez kilka pierwszych 
po bitwie korsuóskiśj dni, od środy do soboty, dla wypo- 
częcia po kilkutygodniowych trudach bajów i drogi, posu- 
wał si^ kosz Tohajbejów codziennie nie dalój jidc o pół 
mili, o milę. W niedzielę Zielonych świąt, dnia 31 maja, 
położyła się Orda o kilka mil przed Rokitna, i korzystając 
ze świątecznych zgromadzeń ludu- rozesłała 30,000 Tatarów 
w zagony po włościach okolicznych. Nazajutrz w ponie- 
działek stanął Tohajbej z resztą swoich hord w Białejcer- 
kwi, gdzie rozłożył się także Chmielnicki z całem wojskiem 
kozaddem, przeszło 30,000 liczącem. Dnia następnego, 2 
czerwca, przybył tamże do Białejcerkwi sam gorąco oczeki- 
wany chan Islam Giraj z niemałą Ordą, aby razem z Chmiel- 
nickim trzema szerokieml prądami zalać Polskę bezbronną. 

Że tego jednak obaj nie uczynili, cóż im w drodze sta- 
nęło? co ich wstrzymało? Nadpis rozdziału następującego. 



X. Cień Władysławów. 



Na wszelki wypadek nie myślał Chmielnicki stanąć 
u Białej Cerkwi w swoim pochodzie. „Chce on rozpostrzeć 
dalej zgubę naszą, fortunę swoją" — pisze pod dniem 31 
maja baczny na wszystko Kisiel — „województwa kijowskie, 
czernichowskie, bracławskie ma już za swoje, Wołyniowi 
i Podolu grozi, jako też ziemiom ruskim.*' Z tych wszyst- 
kich ziem napływają mu codziennie tłumy zbrojnego, bitne- 
go ludu, napłynęło już odtąd przeszło 70,000. Wszystkie te 
odbieżane od szlachty ziemie podnoszą ku niemu okrzyki 
powitania, obwołują go swoim pod opieką tatarską chanem, 
swoim przy pomocy pogańskićj wyjarzmicielem. Jakoż za- 
mierza Chmielnicki połączyć je wszystkie w jedne potężne 
państwo ruskie, przybrał już od niego tytuł książęcia Busi, 
nie wiedząc jeszcze, azali pod zwierzchnictwem Krymu czy 
Polski. I oznajmia to wszystko w szumnych, „szalonych'' 
uniwersałach, z których mianowicie jeden szerokiego nabył 
rozgłosu. 

Wydany w Białćj Cerkwi pod ogólną datą miesiąca 
czerwca, bez dnia, jest on nie tyle dzikością swoich zamy- 
słów jak raczój chaotyszną mieszaniną swoich pojęć „szalo- 
nym.'' Miesza bowiem potwornie najsprzeczniejsze z sobą 
sympatye i dążenia, ciągle wyznawane posłuszeństwo kró- 
lowi Władysławowi z poddańezą uległością chanową, głośno 
zapowiadaną obronę wiary prawosławnćj z naprowadzeniem 
pogańskich jej prześladowców na kraj, zamiar wytępienia 
szlachty polskiój na Busi z domaganiem się szlachectwa 
polskiego dla ruskićj Kozaczyzny i z chęcią dalszego związku 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. ao» 

z Koroną. Zagaja też Chmielnicki uniwersał swój oświad- 
czeniem, iż nie z królem Władysławem IV lecz z hardą 
szlachtą polską rozpoczął wojnę, a tćj szlachcie polskiej 
następny kreśli rodowód. Nazywała się ona niegdyś Lacha- 
mi i mieszkała w wschodnich stronach nad Dnieprem, two- 
rząc jeden bratni naród z Rusią kozacką. Dopiero z czasem 
rozeszli się Lachowie w strony zachodnie i założywszy za 
Wisłą szerokie państwo, przybrawszy tam nowe miano Po- 
laków, zaczęli od Kazimierza Wielkiego z orężem w ręku 
cisnąć się nazad ku stronom wschodnim nad Dniepr, pod- 
bijać swoją niegdyś bracią rusko-kozacką, aż nakoniec wy- 
zuli ją z wszelkich praw, wolności i dostatków, lud „szla- 
chetnie urodzony" zmienili w chłopów. 

Dla tego komu wiara, ojczyzna i cześć szlachecka są 
drogie, niech dąży do obozu wojska zaporozkiego pod Bia- 
łącerkiew bronić tych świętych skarbów lepszćj przeszłości. 
A gdy łaskawy Kozakom król Władysław nie podniesie 
oręża na nich, nie mają oni czego lękać się szlachty, mogą 
z sześciu znaków łaski niebieskićj nieochybne wróżyć sobie 
zwycięztwo. Za najprzedniejszą z tych wróżb poczytywał 
uniwersał tak drogocenną pomoc chana Islam Giraja, oka- 
zaną szczególnićj nadesłaniem Chmielnickiemu walecznego 
Tohajbeja z doborem Ordy ku ciągłśj straży od nieprzyja- 
ciół. Ostatnią wróżbą pomyślności jest okoliczność, iż te- 
raźniejszą wojnę podnieśli Kozacy nie bez wiedzy i woli 
króla Władysława IV, który już w latach dawniejszych uża- 
lającego się na krzywdy kozackie Chmielnickiego odprawił 
po dwakroć odpowiedzią: „A tyż nie masz samopału i sza- 
bli?'' Resztę znamion wróżebnych zesłało niebo Kozakom 
w dwóch dotychczasowych bitwach zwycięzkich, w nagłem 
złączeniu się pod Chmielnickim 8,000 regularnego wojska 
zaporozkiego, wreście w dobrowolnem przejściu do niego 
5,000 Kozaków i 8,000 dragoni! pańskiśj. Za którćjto wier- 
nćj braci przykładem, skoro wszystka szlachetnie urodzona 
młodzież kozacka przyspieszy z bronią w ręku pod Białą- 
cerkwiew, przyjdzie wnet koniec uciskowi ukraińskiemu, 
wróci dawna wolność i chwała Kozaczyznie. 

I spieszyły w istocie na odgłos takich Uniwersałów 
coraz nowe tłumy ludu do Białąjcerkwi. Lada dzień spo- 



204 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



dziewano się wyruszyć w głąb kraju. Dla rozsiania trwogi 
i popłochu przed sobą miał Chmielnicki oprócz wielu szpie- 
gów i tajnych podżegaczy do buntu rozesłać 70 podpala- 
czów po miastach polskich; do rzeczywistego jednak wyru- 
szenia ku tym dalszym miastom nie przychodziło. Po dwu- 
tygodniowym ciągu walk i pochodów oddały się zgroma- 
dzone w Białejcerkwi trzy armie sprzymierzeńcze nie równie 
dłuższemu spoczjmkowi, trawiły dnie na wesołem życiu 
w swoich trzech koszach oddzielnych, wojsko kozackie 
z Chmielnickim w jednym, horda Tohajbejowa pod swoim 
wodzem w drugim, chan Islam-Giraj z swoim zastępem 
w trzecim. Zwłaszcza bezczynność Kozaków zdawała się 
trudną do zrozumienia, będąc jeszcze zupełniejszą od bez- 
czynności pogaństwa, które nawet w czasie swego spoczynku 
umiało zatrudnić się rozmaicie. I tak odbywały się w obu- 
dwóch koszach tatarskich ustawiczne targi z jeńcami o wy- 
kupienie, badano najznamienitszyx;h jeńców o wewnętrzny 
stan Polski i jśj zamysły, wychodziły z bbudwóch koszów 
raz po razu łupiezkie czambuły w ziemie poblizkie. Oto 
kilka rysów ż tych białocerkiewskich zabaw pogaństwa 
z jeńcami dawniejszymi i pogańskich zagonów po nowy 
jassyr. 

Siedząc jednego razu w rozmowie z hetmanami zapy- 
tał Tohajbej Potockiego, ażaliby nie mogło przyjść do zgody 
między Rzecząpospolitą a Kozakami. — Będąc jeńcem, od- 
parł Potocki, nie mogę wiedzieć zamiarów Rzeczypospolitćj, 
ze względu jednak na spoiną wiarę chrześciańską nie by- 
łaby zape\^ne od tego Rzeczpospolita, byle znała wymaga- 
nia Kozaków. — Wymagają tedy Kozacy, oświadczył Tohaj, 
naprzód całego kraju po Białącerkiew na własność, nastę- 
pnie przywrócenia dawnych praw i wolności, wreszcie aby 
w ich grodach i starostwach żaden starosta ani wojewoda 
nie miah władzy nad nimi. — Potocki odpowiedział,. iż to przy- 
trudne i niepodobne warunki, na które Rzeczpospolita nigdy 
przystać nie zechce. — Jeśli tak, zakończył bej perekopski, 
tedy będzie siła kłopotów, gdyż zaprzysięgliśmy do stu lat 
ligę bratnią Kozakom, a w związku z sobą nie boimy się 
Polski, opr:^emy się nawet samemu cesarzowi tureckiemu. 
Na cześć tak pomyślnego przymierza złożył Chmielnicki 



j 



DWĄ LATA DZIEJÓW NASZYCH. 205 



bardzo kosztowny apominek chanowi, darował mu zatrzy- 
manego u Żółtych wód Czarnieckiego z mnogiem najprze- 
dniejszem rycerstwem. 

Wielu innych mniój zacnych jeńców brali Tatarzy 
sami, bezprawnie. Po pierwszych bowiem zagonach z pod 
Białejcerkwi, w których uprowadzano w jassyr zarówno Po- 
laków jak i Rusinów, stanęła taka między pogaństwem 
a Kozakami ugoda, aby odtąd wolno było Ordzie brać tylko 
Lachów, nie tykając bynajmniój Rusi. Jakoż nie mogąc od 
dalszych wstrzymać się wypraw, grasując z Białajcerkwi po 
wszystkich stronach przyległych Polesia, Radomyśla, aż po 
Berdyczów, stawali Tatarzy w niektórych dobrach ruskich 
jakby tylko gościną, jak np. w Berdyczowskich majętno- 
ściach wojewody kijowskiego Janusza Tyszkiewicza— „gdzie 
nie wzięli nic a nic imci panu wojewodzie*' — donosi pod 
dniem 8 czerwca świeżo z jassyru uwolniony Łukasz Żół- 
kiewski. „Tylko pili Tatarowie haniebnie. Wszędy, kędy 
którego wzięto, to piany bardzo, bo samemu panu wojewo- 
dzie wypili wina beczek 50 w Bystrzyku, a najmniejszej 
rzeczy nie wzięli, tylko kryjomo czasem ścięli Rusina.'* — 
Często jednak działo się to otwarcie, z najjawniejszem po- 
gwałceniem ugody biało-cerkiewskiśj.— „Jedna część pospól- 
stwa (czytamy w innym liście o dzień pierwej pisanym) po- 
szła do Chmielnickiego, a druga część ufając, że się im 
dziać nic nie będzie, bezpiecznie w domach została, ale 
i tych Orda, gdy ją wita^ z miasteczek wychodzili, tak przy- 
witała, że na wielu miejscach w pień ich wysiekli. Toż 
dopiero poczęli uciekać od wszystkiego dobra i chłopi, a Ta- 
tarowie obciążeni łupami wrócili do kosza swego pod Bia- 
łąćerkwią." 

Napłynęło tam różnemi drogami i sposobami tak wielu 
jeńców, iż gdy nieco późniój tak zwaną dziesięcinę chańską, 
tj. każdą piątą głowę z nich wydzielano, 50,000 głów do- 
stało się chanowi. Odbywały się tłumne targi na jeńców 
a potrzebując koni do dalszćj wojny dawali Tatarzy i Ko- 
zacy po jednym szlachcicu lub kilku chłopów za konia. Ja- 
keśmy zaś wyżćj słyszeli, wychodziła sprzedawana szlachta 
całkiem na wolność, lub w dalszy handel pozostawał sprze- 
dawcy po sprzedanym bogaty ubiór, rynsztunek, rząd koń- 



206 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 



ski, mieszek ze złotem. Po tylu pojedynczych jeńcach mo- 
żniejszych, po całym rozgromionym obozie polskim, pozo- 
stały Ordzie i Eozactwu niezmierne dostatki w przyborach 
stroju i uzbrojenia polskiego, świecące teraz dziwacznie na 
tatarskich kożuchach i kozackich siermięgach sprzymierzeń- 
ców białocerkiewskich. Przed żółto wodzkiem i korsuńskiem 
zwycigztwęm — opowiada znana kronika ukraińska — każdy 
prawie towarzysz w wojsku kozackiem jednego tylko miał 
^onia a licbą odzież; Żółte wody zaś i Korsuń zbogaciły 
wszystkich tak wielkim dostatkiem koni, rzędów, zbroi, pie- 
niędzy i szat kosztownych, . iż gdy całe wojsko Chmielnic- 
kiego wsiadło na koń po tych dwóch bitwach, i spojrzałeś 
na nie z góry lub też z ubocza, zdało się, że to niwy czer- 
wono rozkwitłym makiem zasiane. 

Było to wiele dla gawiedzi kozackiój i tatarskiój, ale 
nie dla Chmielnickiego i chana. Tym księstwo ruskie, cześć 
i wolność szlachecka dla Eozaczyzny, Polska danniczym 
podnóżkiem Ordy, wszystką myśl zaprzątały. Nad które to 
wybujałe zamysły nic nigdy w dziejach ludzkości łatwiej- 
szego nie było dla obu korsuńskich przeciwników tak ró- 
żnych sił. Nad wszelkie porównanie z polskim ogromniejszy 
bezlik liczył o wiele więcćj nad sto tysięcy, w tym bezliku 
60,000 bitnych a rozjuszonych Kozaków pod Chmielnickim 
z 70-tysięczną rzeszą pogan pod chanem krymskim. Wyzu- 
temu zaś z wszelkich środków obronnych^ bez króla, bez 
hetmanów, z zwyczajnym w bezkrólewiu zarządcą państwa, 
prymasem, dziś zgrzybiałym, bezwładnym starcem Łubień- 
skina, ostatecznćj ruinie blizkiemu narodowi pozostało nie 
więcćj do przeciwstawienia tak ogromnćj przemocy nad 2,000 
raczćj do popisów przy publicznych uroczystościach dwor- 
skich niż do wojny włożonśj gwardyi zmarłego króla. Krom 
tćj imaginalnćj obrony oczekiwała Polska napróźno z trzech 
różnych stron, równie bezskutecznych środków zasłonienia 
się od sprzymierzonych nieprzyjaciół dwóch sprzecznych 
wiar. Z których to środków obrony pierwszym był ów pod ^ 
Korsuniem obu hetmanom przez książęcia Wiśniowieckiego 
ofiarowany posiłek 6,000 zbrojnych, po rozbiciu korsuńskiem 
nie tylko dla spóźnionych kilkunastu przez kilku możnych 
panów nadesłanych pocztów stracony lecz i sam oddział 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. «07 



ksifżgcy od rozłożonćj po przeddnieprsldch wybrzetach na- 
wały kozackićj i tatarskićj ze swoim wodzem z Wiśniowca 
zamknięty na Zadnieprzu Jak w klatce/' z którćj tylko 
pobłażliwem nieściganiem go przez Chmielnickiego jako 
w „dobrdj" niegdyś z Wiśniowieckim „przyjaźni*' potrafił 
wymknąć się przed 8 czerwca przez bagniste Polesie ku 
Wołyniowi. Drugim z bezskutecznych środków ratowania 
się w toni dzisiejszćj nastręczyła się owa potężna pomoc 
40,000 przymierzem z Władysławem IV u granic polskich 
w przedjutrzu pogromu korsuńskiego zebranćj Moskwy ku 
wspólnśj wojnie z pogaństwem krymskiem, lecz po rozbi- 
ciu obu hetmanów polskich w głąb ziem moskiewskich co- 
fniętej, aby ztamtąd na własne ramię wojować Krym. 

. Trzecim z środków spodziewała się Polska również 
napróżno z dwóch w różnym czasie zaciągów powiatowych, 
z tych jeden przyrzekło na sgeździe warszawskim w drugim 
tygodniu czerwca województwo mazowieckie w liczbie 600 
kopijników z 300 dragonii, drugim miały być zaciągi we 
wszystkich województwach, z których jednak obu posił- 
ków zbrojnych nie mógł żaden prędzćj jak za pół roku 
wyruszyć w pole, zmuszony do tak niezmiernśj zwłoki 
naprzód około trzechmiesięcznem zbieraniem podatków 
na zaciągi, następnie przez drugie trzy miesiące rozwlo- 
kłem, bo z bezprzykładnem przepychem dopiero* z za- 
granicy sprowadzanych przyborów rynsztunkowych dopeł- 
nianiem uzbrojeń ku nadzwyczajnie długiemu pochodowi do 
dwóch rozdwojonych wówczas obozów. Z takićj opieszało- 
ścią przygotowań wojennych wywołanćj, bezprzykładnej 
w dziejach blizkości zginienia Polski ze swojem dwutysię- 
cznem nie wojskiem lecz popisową gwardyą królewską prze- 
ciw owćj przemocy stu trzydziestu tysięcy sprzymierzonój 
dziczy kozackiój i tatarskićj^ któż ocalić mógł bezbronną, 
w bezdenną przepaść skłaniającą się Pol«ikę? Nikt inny jak 
ów w nadpisie niniejszego rozdziału wska zany Cień Włady- 
sławów, zbawiennym swoim wpływem w dywanie carogrodz- 
kim ratujący w obecnćj chwili upadającą ' Ojczyznę. Ale że 
każdy cień działać musi niewidomie oczom śmiertelnych, 
przyszło^ cieniowi Władysłjwpwemu zastąpić się przynaj- 
mnićj w jednćj stronie działania pozornyili ale widomym 



208 DZIELĄ KAROLA SZAJNOGHY. 



narodowi spólnikiem. Tak jednocześnie w dwóch różnych 
stronach w Garogrodzie niewidomie, w stronach ukraiń- 
skich widomie, działał Cień Władysławów przez pozornego 
spółpomocnika, bracławskiego wojewodę Kisiela, któremu 
jego widomością złudzony naród przypisał cai^ zasługę 
ocalenia Ojczyzny z dzisiejszej toni. Zaczniemy od głównćj 
tego ocalenia Ojczyzny zasługi carogrodzkiój. 

W obu tych różnocennych zasługach padł znakomity 
udział trzeciemu w nich działaczowi, kanclerskim urzgdem 
swoim i Wysokiem uzdolnieniem do uczestnictwa w dziele 
carogrodzkiem i ukraińskiem powołanemu Ossolińskiemu. 
On to owym hetmanowi w. kor. Potockiemu przesłanym 
listem kwietniowym doradził, udanie się do wezyra wielkie- 
go w dywanie carogrodzkim z usilną skargą na dozwolone 
przez łuma krymskiego Islam Giraja grabieże w granicach 
Polski i związek z Kozakami na zgubę Polski, co też pan 
krakowski • spełnił w niedługim czasie. Odpowiedź wszakże 
w. wezyra na ten list Potockiego już po korsuńskim roz- 
gromieniu i wzięciu obu hetmanów stanąwszy w granicach 
ukraińskich, dostała* się bardzo późno do rąk kanclerza 
kor. Ossolińskiego w Warszawie, gdyż w rychłćj zapewne 
odpowiedzi jego na list w. wezyra do hetmana w. kor. zna- 
lazła się w niój wzmianka o ' liście chana Islam Giraja do 
króla Władysława, według powszechnego mniemania dopiero 
w ostatnim dniu czerwca wręczonym przez gońca uwięzio- 
nych hetmanów kanclerzowi kor. Ossolińskiemu. Zresztą 
okazywał wielki wezyr w swoim spóźnionym liście do Po- 
tockiego wielką uprzejmość królowi Władysławowi i całój 
Rzeczypospolitój polskiój, donosząc panu krakowskiemu^ iż 
jeszcze przed jego skargą wyprawiony został ferman z dy- 
wanu cesarskiego, zakazhjący chanowi Islam Gurajowi wszel- 
kie spiski z zebraną na Niżu zgrają zbuntowanych Koza- 
ków, co stać się mogło w istocie, ile że w latopiscach tu- 
reckich już w połowie marca r. b. podana jest wiadomość 
o podróży Chmielnickiego do chana Islam Giraja i zawar- 
tćj z nim lidze przeciw Koronie. W dalszym ciągu odpo- 
wiedzi oznajmia wielki wezyr hetmanowi w. Potockiemu 
o drugim, surowszym jeszcze po jego skardze fermanie 
w imieniu cesarza tureckiego przesłanym chanowi Islamowi. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. ao9 

Jeszcze wigkszy skutek sprawił kanclerz kor. Ossoliń- 
ski swoim listem dó w. wezyra Porty, o wiele wcześniej- 
szym' od danćj w. wezyrowi odpowiedzi na jego list do 
hetmana w. kor., donoszącym dywanowi o osieroceniu Pol- 
ski śmiercią króla Władysława IV i o rozbiciu partyi 
u Żółty eh- Wód, nie mogącym wszakże donieść w. wezyrowi 
o rozbiciu korsuńskiem 26 maja. Ztąd w skardze swojój 
na gwałty Tatarów krymskich ogranicza się list Ossoliń- 
skiego na pierwszych wieściach o wojnie z buntem niżo- 
wym, pisząc do w. wezyra: „Tatarzy z Krymu wypadłszy 
sprzymierzonemi ze zdrajcą (Chmielnickim) siłami wojsku 
naszemu, niespodziewającemu się takićj napaści, nie małe 
klęski zadali.'^ W czem żadnój wzmianki o wzięciu obu 
hetmanów nie czyniąc, ma kanclerz kor. widocznie o po- 
gromie 16 maja wiadomość, która już dość wielkim przej- 
muje go postrachem, aby gorącą prośbą o najsurowszy roz- 
kaz cesarski ustąpienia Tatarów i zadość uczynienia przez 
nich Bzeczypospolitćj zakończyć list do wezyra. Ale i to 
było już dostatecznem dzisiejszemu położeniu najwyższćj 
Porty, zagrożonój w obecnśj porze nieuciszonemi jeszcze 
buntami mieszkańców Cypru i w Małój Azyi, tudzież wielką 
przez długie dalsze lata trwającą wojną z Wenecyą o Kan- 
dyę i w Dalmacyi, aby Turcya jak najusilniój pragnęła uni- 
knąć wojny z Polską, straszną jćj dotąd wojennemi zamy- 
słami Władysława IV w roku 1646, Uczynił więc w. we- 
zyr więcój na list kanclerza kor. Ossolińskiego dla prze- 
szkodzenia dalszym napadom Ordy w granice Polski, niż 
po tym liście można się było spodziewać. Dla nadania mu 
tem większój skuteczności poruczono go opiece przyjaznego 
Polsce hospodara dzisiejszych Mułtan, ówczesnćj Wołoszczy- 
zny, Lupuła, a ten w istocie tak szczęśliwie poparł u Porty 
przedstawienie Ossolińskiego, iż słuszna odwdzięczyć mu to 
bliższą wzmianką o nim 1 jego czynie. 

Hospodar Wasyl Lupuł, następca Mohiłów na hospo- 
darstwie i w przywiązaniu do Polski, jeden z najświatlej- 
szych rządców Wołoszy, był całą duszą oddany Władysła- 
wowi IV. W roku 1645 skoligacił się on z rodzinami pol- 
skiemi zaślubieniem najstarszćj córki swojój Maryi z ksią- 

Dzieła Karola Szajnochy 7. IX 14 



210 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

żęciem Januszem Radziwiłłem, hetmanem pol. lit., w r. 
1 646 stał się on głównym sprzymierzeńcem i spółdziałaczem 
Władysława IV, w sprawie wojny tureckiśj. Śmierć Wła- 
dysławowa nie tylko nie odwróciła Lupuła Polsce, lecz 
ścieśniła jeszcze bardziśj związki jego z Koroną, czego świa- 
dectwem zażądane i otrzymane przezeń temi czasy prawo 
obywatelstwa polskiego. Jako szczery zatem przyjaciel Pol- 
ski, jął się hospodar zleconego sobie popierania listu kan- 
clerza Ossolińskiego do Porty, i wyprawiwszy go czemprę- 
dzćj do Carogrodu, „sam seryo w tćj materyi do wezyra 
pisał (mówi doniesienie współczesne *) uskarżając, iż Rzecz- 
pospolita z powodu wojennćj napaści chana krymskiego 
wojska tak niemieckie jako i polskie sposabia, wołając 



*) Doniesienie to jest bez nazwiska autora i daty listu z rękp. 
Ossol. pod Nr. 225 k. 98/a, zaczyna się zaś od słów: ,,Fośyłąjąc Hospodar 
IMść do wezyra wielkiego list z Warszawy przez WM. Pana i Dobro- 
dzieja do niego dirigowany." — „WMść Pana i Dobrodzieja" znaczy wi- 
docznie kanclerza kor. OssolińskiegOr którego list do wezyra bez daty 
wyszedł prawie z pewnością czy to l czerwca, czy pierwszych dalszych 
dni tegoż miesiąca. A to ze względu, że pierwsze wiadomości o zginie- 
niu partyi u Żółtych-Wód, 16 maja, doszły do Lwowa 28 maja, do War- 
szawy zaś w owych pierwszych dniach czerwca^ a może nawet i t. m. 
nie zna wszakże wiadomość dnia pogromu korsański«go 26 maja. 
W liście „Łukasza Miaskowskiego, sędziego i marszałka kaptura podol< 
skiego, z Kamieńca 4 julii," w rękopisie Zakłada Ossol. pod nrem 225 
k. 87/b, zagaja on ' słowami: ,,Dwa listy dnia wczorajszego oddano mi 
z Wołoch, które obadwa posyłam WMPanu (Kanclerzowi kor. Ossoliń- 
skiemu), jeden od hospodara „z dawną wprawdzie datą." Wyrażenie się 
tu „z dawną wprawdzie datą'* potwierdza dzień listu kanclerza kor. Osso- 
lińskiego do wezyra bądź to i, bądź to w pierwszych dnia czerwca skrę- 
słonego. Foruczony hospodarowi do jak naj spieszniej szego przesłania 
w. wezyrowi mógł dojść z Warszawy do Carogrodu wio dniach, odpo- 
wiedź wezyrowa nastąpiła zapewne już nazajutrz, il czerwca, zkąd ' 
wzmianka, „o dawnój dacie" odpowiedzi wezyra. Wiadome więc na- 
zwisko autora listu, Łukasz Miaskowski, sędzia podolski; również znaną 
jest z wielkiem prawdopodobieństwem data listu bez miejsca, dnia i na- 
zwiska autora w rękp. Ossol. pod nr. 225 k. 98. Jest to znana nam data 
1 1 czerwca, w którym w. wezyr odpowiedział kanclerzowi kor. Ossoliń- 
skiemu nń jego list z dnia 1 czerwca. Według owój wzmianki „z dawną 
datą" przybył on z Carogrodu do Kamieńca 3 lipca, a wręczony został 
Ossolińskiemu około I o Czerwca w roku bieżącym. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH 211 

W głos, iż poprzysiężone między cesarzem ottomańskim 
a !^ecząpospolitą pakta przez chana krymskiego potargane 
zostały." ^ 

„GO;hospodar IMść w tym celu czyni" — opiewa da- 
lój toż samo doniesienie listowne — „aby Turków strachu 
nabawił, żeby temprędzćj Tatarów od Kozaków oderwali 
i pod surowym rygorem ściśle onych zatrzymywali. Jakoż 
wysoce to wezyr apprehendąjąc, tegoż momentu, skoro list 
hospodara przeczytał, kazał zawołać do siebłe Kapę Kięhajg 
chańskiego, który u Porty zawsze rezyduje, i wespół z Ka- 
pidżi baszą cesarskim jak najspiesznićj onego do chana po- 
słał z taką ordynacyą, aby od wszelkich kroków wojennych 
supersedował i z Kozakami nie łączył się; bo inaczćj, niech 
wie o tem, że go niepochybnie to potka, co niegdy Sza- 
changierego i Mechmetgierego potkało." Wzmianka tu 
o dwóch spoinie na tronie chańskim władnących braciach 
Girajach, Mechmecie i Szehinie, którzy obaj swoje niepo- 
słuszeństwo Porcie i związki z Kozakami ciężkim przed 20 
laty przypłacili upadkiem, Mechmet śmiercią od kuli tu- 
reckiój w bitwie, Szehin długiem wygnaniem w stepach 
niżowych. 

Dalszy ciąg doniesienia przedstawia nam wezyra w. 
osobliwszój niespodzianki ofiarą. Przesławszy tak srogą 
groźbę chanowi Islamowi, otrzymuje wezyr trzeciego dnia 
po jej wysłaniu od samego chana Islama list, skreślony 
świeżo po tryumfach Ordy z Kozactwem u Żółtych-Wód 
i Korsunia, a wychwalający właśnie wielkość tych zwy- 
cięztw. Chlubi się chan w szczególności rozgromieniem 
i pojmaniem hetmanów polskich, ogromną liczbą jeńców, 
skłonieniem Kozaków do służenia cesarzowi tureckiemu 
przeciw Wenetom w Kandyi. Po onegdajszem wzbronieniu 
zagonów chańskich do Polski snadno wyobrazić sobie zdzi- 
wienie wezyra na taką wieść. „Przeczytawszy wezyr ten 
list" — kończy owo doniesienie listowne — „sromotnie 
i z wielką indygnacyą posłańców chańskich ze dworu swe- 
go wygnać rozkazał, i miasto kaftanów, których się na 
znak wdzięczności spodziewali, kijem ich dobrze obłożono. 
Teraz pisze wezyr i do hospodara JMci, upewniając go pod 
przysięgą, iż ani od Turków ani od Tatarów żadna do 



212 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

rozerwania pakt przyczyna nie będzie dana. Idzie te£ do 
hospodara JMści rodzony brat wezyra w. z kaftanem i z ta- 
k^ legacyą, aby jako pośrednik starał sig o to, żeby z tćj 
tu strony pokój był, i żadne przeciwko państwu ottomań- 
skiemu przeciwności nie zachodziły. Ta jest potrzebą wy- 
muszona submisya turecka../' Błogo wszakże miała się 
Polska z tą'„submissyą. turecką", wspierającą Polskę prze* 
słanym po liście kanclerza kor. Ossolińskiego fermanem 
cesarskim chanowi Islamowi pod Białą Cerkiew, nakazują- 
cym mu najspieszniejsze opuszczenie z całą. Ordą granic 
Korony polskiój. Stało się to wszystko w ostatnich dniach 
maja r. b. i pierwszych miesiąca czerwca, całemu narodowi 
ukrytym wpływem pośmiertnym króla Władysława w dy- 
wanie carogrodzkim. Znaną była ta carogrodzka pomoc 
jedynie kanclerzowi kor. Ossolińskiemu^ zapewne prymaso- 
wi, z pewnością owemu z korespondencyi z hospodarem wo- 
łoskim Lupułem opisującemu w liście do kanclerza kor. 
urzędnikowi stron kamienieckich, prawdopodobnie Łukaszo- 
wi Miaskowskiemu, sędziemu podolskiemu. Przed opisem 
skutków tych usiłowań u dworu cesarskiego, skreślimy owe 
drugie widome^ acz żadnym rzeczywistym skutkiem nie wy- 
nagrodzone starania wojewody bracławskiego Kisiela o prze- 
jednanie Chmielnickiego w stronach białocerkiewskich. 

Jeśli kto, tecły nasz wojewoda bracławski miał wszel- 
kie dary jednawcy z Chmielnickim i Kozaczyzna. Z rodu 
wyznawca prawosławia, a tem samem jako jedyny senator 
tój wiary, posiadał on u Kozaków i w całym ludzie ruskim 
wyłączne zaufanie we wszystkich sprawach, tak religijnych 
jak świeckich, mianowicie obrony dawnych swobód Koza- 
czyzny wymagających. Była zaś pewna okoliczność, niedo- 
zwalająca posunąć się do namiętności w tych staraniach 
o utrzymanie starćj wiary i starych swobód kozackich, pra- 
wie nieznana w dotychczasowych opisach życia Kisielowego. 
W jednym ze swoich listów do króla, w Kijowie dnia 26 
października roku 1650 skreślonym, wyraża się Kisiel o sto- 
sunkach wiary w obu działach ludności ruskićj, prawosła- 
wnym i unią ze stolicą rzymską związanym, w słowach naj- 
światlejszą wyrozumiałością dla obu wyznań natchnionych' 
„jeśli jest sposób jaki zgodny cum eadem professiane ca- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 213 

tholica (z tern wyznaniem katolickiem, tu uniackiein)| któ- 
rćj i ja za łaską Bożą przyjacielem jestem." — Owszem 
jest pewien przeciąg czasu w życiu wojewody Kisiela, w któ- 
rym on nietylko przyjacielem był unii lecz nawet jćj wy- 
zna wcą« przez czas niewiadomo jak długi. Dowiadujemy 
si§ o tern z przekładu w języku łacińskim skreślonych pier* 
wotnie Pamiętników Stanisławą Albrychta X. Radziwiłła 
Czytamy w nich pod dniami 15 i 19 października w Dya- 
ryuszu sejmu elekcyjnego roku 1632, co następąje: „Kisiel, 
który niedawno był od unii odstąpił...^ Kisiel niedawno 
tego roku na Wielkanoc od unii odstąpił.'' Znając czas 
wystąpienia, nie znamy czasu, przyjęcia unii przez Adama 
Kisiela. W powyższym jednak liście do króla o prawosła- 
wiu w innem miejscu nazywa on je „wiarą naddziadów 
{avita religio)^'*' a uQię przyjął on zapewne w pierwszój mło< 
dości, w jednym z częstych wówczas wybuchów jego gwał- 
townej porywczości, jaki uniósł go mianowicie podczas ze- 
brania obu stanów sąjmu elekcyjnego, w dniu 18 paździer- 
nika. Gdy w ciągu obrad wojewoda wileński Lew Sapieha 
przymówił Kisielowi skargą na szkodliwe Bzeczypospolitój 
trzy grzechy: młodych rady, pożytki prywatne i wewnętrzne 
niezgody, za głosem zaś jednego z posłów, w obronie woje- 
wody Sapiehy podniesionym, iż wojewoda na każdem miej- 
scu mówić może jako senator, „Kisiel, chwyciwszy się sza- 
bli, rzekł: iia tem miejscu może mówić, ale na innem szla- 
checka szabla powinna decydować." — Po nawrocie do pra- 
wosławia, w dojrzalszych latach, umiarkowała się ta po- 
rywczość młodzieńcza, w wielce dobroczynną wyrozumiałość, 
w postępowaniu z trojgiem przeciwnych sobie wyznań na 
Ukrainie, wyznawców syzmy, unii i katolików, czyniącą Ki- 
siela, jak powiedziano, najzdolniejszym do jednania z Chmiel- 
nickim. 

Toż zaufany w tem swojem uzdolnieniu jednawczem, 
nieoziębiony jeszcze z swojćj porywczości młodzieńczej, 
ośmieUł się Kisiel przez jednego z zakonników greckich 
w Eisielowym monasterze Huszczańskim podjąć z własnego 
ramienia rokowanie z Chmielnickim, nie zasiągłszy przy- 
zwolenia obu najwyższych w bezkrólewiu piastunów władzy, 
wic^reja prymasa i kanclerza kor. Ossolińskiego. Dopiero 



214 DZIELĄ EABOLA SZAJNOGHY. 

niazajutrz zapewne [jo ' wysłaniu zakonnego orędownika swo- 
jego doniósł wojewoda bracławski o tern arcybiskupowi Łu- 
bieńskiemu listem z dnia 7 czerwca b. r., którym w głó- 
wnćj treści oznajmiał co następuje: ,yZniósłszy się z kilką 
IchMości, którzy tu na tćj nieszczęsnej Ukrainie zostawa- 
my, odważyłem zakonnika jednego, szlachcica ritus graeci 
dobrego, a odważyłem i samego siebie, bo jeśliby ten zdraj- 
ca chciał po nieprzyjacielsku traktować mnie, w kilkunastu 
milach od Ordy będącego, onę mógłby, strzeż Boże, zem- 
knąć na mnie. Wysłałem więc z pisaniem mojem, czyniąc 
mnie u Chmielnickiego sobie konfidencyą, i to zamiesza- 
nie, które się stało, bez wiedzy JKMści i Epltój być opo- 
wiedając, na ostatek podając mu środek, aby Tatarów od- 
prawił, sam na miejsce zwykłe retirował się a posłów 
swoich do Rpltśj wysłał, ofiarując mu przyjaźń swoje. Tak 
pisałem i kopię tego listu mego JMPanu kanclerzowi po- 
słałem." — Wszystkie odpisy tój kopii mają fałszywe daty 
12 i 14 czerwca, *) gdy przecież powyższy list wojewody 
bracławskiego, do prymasa pod dniem 7 czerwca skreślony, 
szczegółową o przesłaniu Chmielnickiemu listu przez za- 
konnika greckiego mieści wiadomość. Zagaja ten list jedna- 
wczy trzema dowodami niemożności oderwania się Chmiel- 
nickiego z Kozaczyzna od Polski. — l „Mci Panie Starszy 
wojska Rpltój zaporozkiego, zdawna mnie miły Panie 
i przyjacielu! Gdy wielu jest takich, którzy o WMści jako 
o nieprzyjacielu Bpltćj rozumieją, ja nietylko sam zosta- 
wam cale upewnionym o WMści wiernym affekcie ku Rptój, 
ale i inszych w tem upewniam IMść Panów Senatorów ko- 
legów moich. Trzy rzeczy mnie upewniają. Pierwsza, iż 



*) W obu wydaniach tśj kopii, w krakowskiśj Księdze pamiętni- 
czćj J. Michałowskiego str. 46, gdzie dzień 12 czerwca, i w dwóch wyda- 
niach Pamiainików k^. i również dwóch wydaniach E. Swidzińskiego, gdzie 
jeszcze gorzej w Pamiat. i Swidź. 14 t. m., obie te daty są nieprawdziwe. 
W tekście powyżój podaliśmy datę bardzo blizką pewności, 6 czerwca Jako 
dzień poprzedni listu Kisiela dó prymasa 7 czerwca wysłany z wiadomością 
o pierwszym liście Kisiela do Chmielnickiego. O kalendarzu juliańskim 
nie może być tu mowy, gdyż i data odpowiedzi Chmielnickiego Kisielowi, 
w obu wydaniach 13 czerwca, musiałyby mieć datę juliańską, późniejszą 
o dni 10 od daty obu wydań Usta Kisielowego z dnia 12 'i u czerwca. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. ai5 

od wieku, lubo wojsko dnieprowe sławy i wolności swoich 
przestrzega, ale wiary swojój zawsze królom panom RpUćj 
dotrzymywa. Druga» że naród nasz juski w prawowiernćj 
sławie swojćj jest za łaską Bożą tak stateczny, że woli 
każdy z nas zdrowie pokładać swoje, niżli tę wiarę św. 
czemkolwiek naruszyć. Trzecia, że lubo różne bywają, jako 
i teraz się stało, żal się Boże, wnętrzne krwi rozlania, prze- 
cie jednak Ojczyzna nam wszystkim jest jedna, w którój się 
rodzimy, wolności naszych zażywamy, i nie masz prawie we 
wszystkim świecie inszego państwa i drugiego podobnego 
Ojczyźnie naszćj w wolnościach i swobodach. Dlatego 
zwykliśmy wszyscy jednostajnie tój matki naszćj Ojczyzny, 
Korony polskićj, całości przestrzegać; a chociaż bywają ró- 
żne dolegliwości, jako to na świecie, to jednak rozum każe 
uważać, że łatwićj domówić się w państwie wolnem, co któ- 
rego z nas boli, niżeli straciwszy tę Ojczyznę nasze, już 
drugiej takiój nie naleźć w chrześciaństwie ani pogaństwie. 
Wszędzie niewola, sama tylko Korona polska wolnościami 
słynie." 

Dalśj następuje owe w powyższym liście wojewody 
Kisiela do prymasa zapewnienie, iż wszystko, co się stało 
między hetmanami polskimi a Chmielnickim w obecnym 
roku, stało się bez wiedzy króla i całój Rzeczy pospolitćj; 
poczem owe trzy żądania od Chmielnickiego, aby Ordę 
odprawił, sam w zwykłe miejsca kozackie wrócił i posłów 
do Rzeczypospolitćj wyprawił. „A jako ten" — kończy list 
Kisielów do Chmielnickiego — „na którym zależy cokol- 
wiek w-tćj Rzeczypospolitćj, bez którego ani wojna ani po- 
kój stanowione być mogą," który wreście tćj samćj z Ko- 
zakami krwi jest i wiary, przyrzeka im wojewoda nieobo- 
jętną pomoc w Rzeczypospolitćj w dopięciu ich słusznych 
żądań, przedwszystkiem w osiągnięciu łaski i przebaczenia. 
List takićj treści raczćj dognębiał niż wspierał Polskę. 
Przekona oas o tem otwierający się właśnie przed nami 
najważniejszych w tćj porze wypadków widok, pośmiertnym 
wpływem zbawcy Władysława u międzymorza dwóch świa- 
tów wywołanych. Między dwoma też listami dwóch poje- 
dnania pragnących przeciwników, listem wojewody Kisiela 
w dniu 7 czerwca o ^ wezwaniu Chmielnickiego do zgody 



316 DZIEŁA KAROLA SZAJNOGHY. 

uwiadamiającym prymasa, a najzgubnićj łudzącą Kisiela 
odpowiedzią łaskawą Chmielnickiego z dnia .13 t. m.; mię- 
dzy temiż dwoma listami zabłysnął niewdzięcznemu naro- 
dowi nad Białącerkwią najjaśniejszy promień ocalenia go 
carogrodzkim wpływem Władysławowyin, dopadł w Białej- 
cerkwi chana Islam Giraja goniec cesarski z najsurowszym 
kiedykolwiek fermanem. Pod gardłem bowiem nakazywał 
on Islamowi ustąpić w dniach kilku z całą Ordą z ziem 
polskich, rozrywał jedynie spotężającą Chmielnickiego lig§ 
z pogaństwem, zniżył go nagle z zamierzonój godności ksią- 
żęcia Rusi do pokornego podpisu w liście do króla Włady- 
sława w dniu 12 czerwca r. b. skreślonym: „na ten czas 
starszy wojska zaporozkiego WEMci," ocalał ginącą Polskę. 
Taki, gardłową śmiercią grożący, wskazanym w poprzednim, 
fermanie przykładem mało różniącego się za tę samą winę 
pokarania mieczem katowskim dwóch braci Girajów prze- 
straszający ferman cesarski odebrał chanowi Islamowi wszel* 
ką możność nieposłuszeństwa rozkazowi carogrodzkiemu, 
zmusił go do najspieszniejszego odwrotu z granic ukraiń- 
slcich do Krymu i zerwania związków z Chmielnickim. Te- 
mu podobnież nic innego po stracie spółki z chanem i „swo- 
im na Sawrani bratem, swoją duszą, jedynym sokołem To- 
hajbejem," nie pozostało nad ustąpienie z Białejcerkwi do 
zwyczajnych siedzib kozackich w stronach czehryńskich. 
Między 7 a 12 czerwca rozeszły się pogłoski o przygoto- 
waniach Islam Girąja i Tohajbeja do blizkiego ustąpienia 
z Białejcerkwi i całój Polski, i w istocie, ku największemu 
zdumieniu Tatarów, Kozaków i całój ludności ukraińskićj\ 
nastąpiło już po piątym skończonym dniu od listów Chmiel- 
nickiego i chana Islama tejże samćj daty 12 czerwca cofnię- 
cie się chana z Chmielnickim około 18 t. m. do Krymu 
i Czehryna. 

Przyszło owszem uczynić więcćj, mianowicie przeje- 
dnać obie zagniewane spółką kozacko-krymską potęgi, tj- 
zarówno Turcyą, jak Polskę. Cesarza tureckiego chciał 
Islam Giraj przebłagać późnićj nadesłaniem mu w darze 
obudwóch pojmanych hetmanów polskich z gronem najza- 
cniejszego rycerstwa; do uśmierzenia Rzeczypospolitój miało 
chanowi i Chmielnickiemu posłużyć wyprawienie do Polski 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 21T 

»i^— iw^i ■»■■ I I ■■^^—^^■^—1* ■ ^ ■ M I ^^^»^^— 1— *i^^» I m t , ■■ ^. »■■■■■■■ ^»— ^— ■ I ■ I ■ ■■^^—11 II ■ 

owych wyżćj pomienionycb dwóeh pism, uniewinniających 
niejako zadane jćj przez Kozaków i Ordę klęski. Dla tru- 
dności jednak takiego uniewinnienia, musieli autoręwie obu- 
dwóch listów wesprzeć się tylu fałszami, że pod ich bli- 
chtrem gaśnie wszelka prawda objętych listami zdarzeń. 
Nie chcąc przedewszystkiem tłumaczyć się z win swoich 
przed wszechwładnym w bezkrólewiu senatem, udaje chan 
i Chmieliiickiy iż nie wiedzą o śmierci Władysławowćj i jakby 
do żyjącego jeszcze króla piszą swoje dwa listy. Następnie 
zmyślają obaj w swoich listach, iż żadna obca przeszkoda 
nie zahamowała ich dalszych kroków w głąb kraju, po- 
ws^zymanych jedynie własną ludzkoSciąi własnem zlitowa- 
niem nad Polską. Co więcój, każden z obudwóch sprzy- 
mierzeńców pisze najkłamliwićj 9 sobie, iż on to powścią- 
gnął spółtowarzysza swego od dalszój wojny. Islam Giraj 
Kozaków, „napierających się dążyć aż do stóp tronu,'' Chmiel* 
nicki Ordę, „niemającą jako żywo napadać odtąd na Polskę.'' 
Jeszcze bezczelnićj kłamie o tern zahamowaniu Ordy 
inny list Chmielnickiego poblizkiój daty: „Sami się zatrzy- 
mawszy, i Ordzie Wrócić kazaliśmy, aby się więcój krew 
chrześcijańska nie lała." 

Z takąż samą śmiałością zmyśla dalćj chan Islam 
w swoim liście do króla, jakoby cesarz turecki w razie 
powstrzymania Tatarom upominków przez Polskę zezwolił 
na wojowanie jój ziem: „Najjaśniejszy i Najpotężniejszy Ce- 
sarz nasz rozkazał, abyśmy, w razie nieuiszczenia nam przez 
Polaków haraczu, wkroczyć i wpaść w królestwo Polskie 
mogli.'^ Gdy te wypłacone zostaną, gdy Bzeczpospolita 
wróci sprzymierzonym z Ordą Kozakom dawne prawą i przy- 
wileje, wrócą także dawne czasy przyjazne sąsiedztwa 
z Krymem. Tychże praw i wolności domaga się również 
Chmielnicki w swoim liście, pełnym szczegółów ucisku 
Kozaków i samegoż Chmielnickiego od panów polskich, 
mianowicie od hetmana w. kor. Potockiego. A boli 
ten ucisk tern sprawiedliwićj, iż pochodzi z nieprzyjaźni 
panów do życzliwego Kozakom króla, któremu naprzekor 
w tern postępując, coraz srjoższą niewolą gnębią lud ukra- 
iński. Nie pozostał w tern ciemięztwie inny środśk ocale- 
nia Kozakom, nie pozostał inny też Chmielnickiemu, .jak 



318 DZIELĄ KABOŁA SZĄJNOGHY. 

uchodzić z głową na Zaporożec a gdy zawziętość hetmanów 
i tam po nich sięgnęła, masiał Chmielnicki związać się 
z Tatarami. Skoro jednak pogaństwo uczyniło zadość 
związkowi, dopomogło mu do odzyskania wolności, wzbro- 
nił on im (według swoich przechwałek) dalszego pochodu 
w ziemie koronne, i jedynie od łaski Władysławowśj oswo- 
bodzenia całćj Kozaczyzny wygląda* 

Taka była główna treść obu listów. Skreśliwszy je 
atoli tylko z przymusu, do osoby już nieżyjącój, nie spie- 
szył ani chan ani Chmielnicki z wyprawieniem onych na 
miejsce przeznaczenia. List Islama Giraja dostał się za 
pośrednictwem uwięzionych w koszu chańskim hetmanów 
nie prędzćj, jak 30 czerwca, do rąk senatorów w Warszawie. 

, Jeszcze późniój, gdyż dopiero w pierwszych dniach lipca 
stanęło w Warszawie z listem Bohdana Chmielnickiego do 
króla osobne poselstwo zaporozkie, spowodowane staraniem 
samychże panów koronnych, mianowicie wojewody bracła- 
wskiego Kisiela. Ten o wiele wcześniej odczytać mógł da- 
ną na swój pierwszy list do Chmielnickiego odpowiedź, 
w pierwszćj połowie podającą powód owego wyżej wyrze- 
czonego twierdzenia, iż ów pierwszy list Kisielów więcój za« 
szkodził niż dopomógł ojczyźnie, lubo nie każdemu na pierw- 
szy rzut oka odsłoni się ta szkodliwość. Zresztą odpowiedź 
Chmielnickiego chłodną jest i mniejszą już połowę odpo- 
wiedzi od wyjątku poniższego zajmuje. Zaczyna ta odpo- 
wiedź od słów: „Za nawiedzenie listowne przez O. Petro- 
niego WMść Panu wielce dziękujemy, o tę klęskę, która się 
stała w ziemi naszćj nad narodem chrześciańskim, lubo ni£ 
z naszćj przyczyny, bardzo żałujemy. Kto temu jest przy- 
czyną, sam P. Bóg będzie sądził, gdyż ta pomsta snadź nad 
niewinnemi od P. Boga stanęła; przy suchych drwach i su- 
rowym dostać się musiało. Posłuchawszy rady WMPana 

. i dawnego przyjaciela swego, sami się zatrzymawszy i Ordzie 
Wrócić kazaliśmy, aby się więcśj krew chrześciańska nie 
lała, A do JKrólMci posłańców swych, nie odrzucając się 
do inszego Pana, gdyż to wiemy, że bez woli JKrMci nad 
nami się to bezprawie stało i działo, my teraz z upokorze- 
niem i wiernem poddaństwem wyprawiliśmy." 

Owoż tę drugą, mniejszą połowę powyższego wyjątku 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. ' 219 

z odpowiedzi mniemamy być szkodliwą narodowi z przyczy- 
ny, iż nie znając właściwego z Carogroda wpływem Wła- 
dysławowym spełnionego ocalenia ojczyzny, przypisał naród 
całe to ocalenie jednemu listowi wojewody Kisiela do 
Chmielnickiego. Takie zaś złudzenie wprawiło większą część 
narodu w najszkodliwsze mniemania, iż jeden list Kisielów 
wystarczył Chmielnickiemu do ukorzenia się Polsce niespo- 
dziewanem jćj samćj, niczem innem zresztą niewytłuma- 
czonem, ustąpieniem Chmielnickiego z chanem Islamem i sto- 
trzydziesto-tysięcznóm wojskiem z bezbronnćj Polski, nie^ 
mającćj więcój przeciw takiój przemocy nad 2000 niewło- 
żonój do broni gwardyi królewskiój. Takie nieszczęsne oma- 
mienie zwiększyło dawne lekceważenie Kozaków i Chmiel- 
nickiego, odjęło chęć nąjspieszniejszego zbrojenia się do 
dalszćj wojny kozackićj, przejęło najzgubniejszem przekona- 
niem, iż jedną radą i prośbą Kisiela uśmierzeni Kozacy 
samym postrachem i roztoczeniem najwyższego przepychu 
w uzbrojeniu i strojach zwyciężyć się dadzą, za pierwszem 
uderzeniem świecących złotem i klejnotami rycerzów pol- 
skich. Najj^askrawszem świadectwem tego złudzenia jest 
list wojewody bracławskiego Kisiela do prymasa z dnia l6 
czerwca w obecnym roku, opiewający w głównych ustę- 
pach: — „Nie ustaje Opatrzność Boża nad Ojczyzną naszą, 
zaczem nie nam, ale' temu, którym wszystko staje się, niech 
będzie chwała, tfjął P. Bóg z woli swojój świętój przez 
mnie, najmniejszego Ojczyzny syna a sługę i brata WMść 
MMPana, krwawą tęczę i tę srogą zatrzymał wojnę domo- 
wą. Powrócił Ojciec Łasko, mój konfident, zakonnik ritus 
graeciy z tem, że naprzód cudownie go P. Bóg przez Ordę 
przeprowadził, tam zaś, gdy do Chmielnickiego przyjechała 
napadł był zrazu na wielki ogień. Wreście była rada wal- 
na, w którćj 20,000 Kozaków było. Czytano tedy list mój, 
po długich hałasach i burzach sam Chmielnicki począł przy- 
pominać swoją konfidencyą (z wojewodą Kisielem), dopo- 
mogli mu tego i drudzy starszyny, Kozacy. Sprawił tę 
tedy konkluzyą u nich duch św. słuchać rady mojćj i du- 
£ać mi i posłów wyprawić, zaprzestać wszelkich kroków 
wojennych i Ordę wstrzymać, a czekać na rezolucyą dalszą. 
Już tedy Panu Bogu podziękować, że przez mię najlichsze- 



230 DZIEŁA KABOLA SZAJNOCHY. 

go z płazów tój Ojczyzny tak wielką burzg ujął^ Tę moj% 
wierną, przysługę aby mi nikt nie wydzierał, i żeby bez 
pamiątki pobożnego oddania sig Ojczyźnie nie zostawała/' 
Takie niczem nieusprawiedliwione przypisanie sobie przez 
wojewodę zasługi ocalenia kraju od Chmielnickiego i chana 
jest najczarniejszą względem carogrodzkićj zasługi Włady- 
sławowćj niewdzięcznością, z dziwnem zaślepieniem trwają- 
cą przez długi czas. Jeszcze pierwszego lipca przypomina 
sobie arcybiskup to urojone pojednanie z Ghmielnic]$im, 
o którem, jako o złudnem przywidzeniu, powinni byli wszyscy 
zapomnieć do tćj pory, i dziękuje Kisielowi pochwalnym 
listem za najnieszczęśliwsze obu możniejszycb stanów złu- 
dzenie. 

Złudzeniu takiemu godził się kęs rzeczywistości, dar 
najtrudniejszy ludziom złudzonym, jak obaczymy. Pierw^% 
próbą w tśj mierze było zawezwanie Chmielnickiego pier- 
wszym listem wojewody Kisiela z przed 7 czerwca w r. b., 
„żeby wysłał do Rpliój i przełożył to, z jakich początków 
przyszło do tego nieszczęsnego zamieszania'', na co Chmiel- 
nicki w odpowiedzi swojój wojewodzie Kisielowi, pod dniem 
13 tegoż miesiąca oznajmia, iż ,,do JKMci posłów swych 
z upokorzeniem się i wiernem poddaństwem wyprawiliśmy^'. 
Niedługą mając drogę, przybyli posłowie Chmielnickiego 
do Warszawy dopiero w pierwszych dniach lipca, bfez ża- 
dnego pełnomocnictwa, niosąc tylko list do króla Włady- 
sława i trzy inne prywatne, do kanclerza kor. Ossolińskiego, 
marszałka nadw. Kazanowskiego i kanclerza lit. książęcia 
Albrychta Radziwiłła. Okazała się więc potrzeba uczynić 
osieroconój Bzeczypospolitój pierwszy krok do układów 
z Chmielnickim, którym oczywiście nikt inny przewodniczyć 
nie mógł, jak wojewoda bracławski Kisiel. Postanowiono 
były te układy zapewne na . przedkonwokacyjnym zjeździe ^ 
w Warszawie, czyli jak go niechętni zwali „partykularnćj 
konwokacyi warszawskiej '*, od 9 czerwca przez kilka dalszych 
trwającćj dni. Już bowiem w liście Kisiela do ks. Jeremie- 
go Wiśniowieckiego, między 10 a 15 czerwca skreślonym, 
donosi Kisiel książęciu o rozpoczętych od niedawna „tra- 
ktatach*' z Chmielnickim i całą Kozaczyzna. Było to rozpo- 
częcie układów najważniejszą czynnością rady warszawskiej. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 221 

drngie bowiem postanowienie tój rady bardzo niepomyślnym 
uwieńczone zostało skutkiem. W, ogólności, jak przygotowa- 
nia wojenne, tak nieudolnie szły od końca maja i rady. 
Głownem ich polem za życia króla i w bezkrólewiu był 
sejm; zwołanie też pierwszego z dwóch zwyczajnych sejmów 
za bezkrólewia, tj. tak zwanój konwokacyi, stało się pierw- 
szą troską teraźniejszo) głowy państwa, prymasa. Wiedząc 
z razu tylko o śmierci króla, a nie wiedząc jeszcze o osta- 
tnim gromie korsuńskim i jego skutkach, nie widział arcy* 
biskup potrzeby naznaczenia prędszych niż zazwyczaj obrad 
konwokacyjnych i zapowiedział im dość odległą porę, w dru- 
giój połowie lipca. Na odgłos strasznych następstw korsuó- 
skich wyszło wprawdzie z Łowicza zaproszenie arcybiskupa 
do senatorów pobliższych, aby kto może przybywał natych- 
miast na radę tymczasową w Warszawie; ale sejmowi kon- 
wokacyjnemu pozostał dawny termin odległy, a sam prymas 
dopiero po kilku naglących listach kanclerza Ossolińskiego 
zjechał na radę warszawską. 

Zaczęła się ona nie prędzój, jak w trzy tygodnie po 
śmierci króla, dnia 9 czerwca, w obecności bardzo niewielu 
dygnitarzy, gdyż oprócz kilku najwyższych urzędników ko- 
ronnych wzięli w niój udział tylko 1 biskup i to minister, 
1 wojewoda i 7 kasztelanów, wszyscy z bezpośredniego po- 
bliża dworu, z jednego województwa mazowieckiego. Uni- 
wersał, zwołujący radę warszawską, podpisali oprócz arcybi- 
skupa kilku senatorów i urzędników dworskich, wielu też 
„kanoników i plebanów, do rad i rządów Rzeczypospolitej 
nienależących. Wszyscy radzi dyrekcyą konwokacyi przy- 
znawali ks. arcybiskupowi; iż jednak ta partykularna kon- 
wokacya spoiną z arcybiskupem powagę mieć żądała, i ta- 
kowe postanowienia czyniła, które tylko wszystkiśj Eze- 
czypospolitój stanom należą, przeto na każdym sejmiku 
przykazano posłom na sejm, aby na głównój konwokacyi, 
w obliczu całćj Rzeczypospolitśj przeciw tśj spólnćj z arcy- 
biskupem powadze i czynieniu postanowień, które tylko 
wszystkiój Rzeczy pospolitćj, należą, najsurowszą podnieśli 
protestacyą''. Z takąż niechęcią przyjęto powszechnie drugie 
główne postanowienie, wybór książęcia Zasławskiego, pod- 
czaszego kor. Ostroroga i chorążego kor. Koniecpolskiego 



222 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

do zastępstwa obu wziętych w niewolę hetmanów polskich, 
pod nazwą regimentarzów. Powszechnie spodziewano się 
ujrzeć wodzem słynnego z rycerskości książęcia Jeremiego 
z Wiśniowca, przeważnem zdaniem szlachty najgodniejszego 
buławy w obecnćj chwili. Nieprzyjazna mu rada senatu pra- 
gnęła przeciwnie zapewnić tę godność swojemu własnemu 
ulubieńcowi, bogatemu książęciu Dominikowi z Zasławla, 
skoremu wprawdzie do ratowania ojczyzny swemi skarbami, 
ale żadnym czynem rycerskim niezaleconemu buławie. Sta- 
nęły tak przeciw sobie dwa różne zdania, różne stronnictwa, 
a nie było już króla, któryby swoją wolą najwyższą, swoim 
od nikogo niezawisłym wyborem, uspokoił tę zgubną sprze- 
czkę w narodzie, zachował mu zgodę i czerstwość sił. 
Wszakże gdyby nawet król Władysław żył jeszcze, nigdyby 
żadna buława regimentarska nie dostała się księciu Jere- 
miemu Wiśniowieckiemu, gdyż przy nowo rozpoczętych ukła- 
dach z Chmielnickim najściślejszego potrzeba było zacbo- 
wania, przez czas traktatów, rozejmu między wojskiem pol- 
skiem a Kozakami. Jak zaś książę Jerenai myślał o komisji 
z Chmielnickim i o rozejmie, okaże się z następującej tu 
odpowiedzi książęcia na list wojewody bracławskiego, jeszcze 
w ciągu „partykularnśj konwokacyi" warszawskiój ułożony, 
a błagający książęcia Wiśniowieckiego o niezrywanie pokoju 
w czasie rozejmu. Dla najwyższćj charakterystyczności obu 
listów, wojewody Kisiela i książęcia Jeremiego z Wiśniowca, 
dla najjaskrawszśj różnicy obu listów co do usposobień 
względefn Chmielnickiego i całćj Kozaczyzny, z których 
pierwszy — wojewody Kisiela przemawia w imię stronników 
zgody z Chmielnickim, drugi-^książęcia Jeremiego w imię 
najzawziętszćj nienawiści prawie całćj szlachty możniejszćj 
i uboższćj przeciw Chmielnickiemu i Kozaczyźnie, pragnącój 
ich wytępienia do szczętu, podajemy tu najpierwćj list wo- 
jewody Kisiela, następnie odpowiedzi Wiśniowieckiego. 

„Jaśnie Wielmożny, Jaśnie Oświecony Mci Książę, 
Panie Wojewodo Ruski! Wielce mój Mciwy Panie Bracie! 
Winszuje sobie Ojczyzna zbliżenia się WKsMci MPana w te 
tu kraje w tój niedoli swojćj. Winszuję i ja przy moim 
niskim pokłonie. Oznajmuję przy tem WKsMci MPanu iż za 
wyraźnem JMci Ks. Arcybiskupa, osierociałśj Jlplitć} dyre- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 



która, i wszystkiego Benatu do Warszawy zgromadzoDego 
(zezwoleniem), posłańcem moim ująłem Cbmiełnickiego 
i znowu do niego posyłam. Czynie tedy wedtug premissów 
(powyższycli). Ile na tern zależy, aby nie drażnić nieprzyja- 
ciela, ponieważ w kupie 6% z Ordą, WKsMść Pan łacno 
wnosić bijdziesz raczył według roztropności swojćj ; gdy 
zwłaszcza ta jest myśl IchMM Panów braci nasz^, te do- 
mową wojnę w czasie stosownym ugasić, żeby i ten traktat 
nie był w podąjrzenie przywiedziony, i nie wznowiła się 
nieprzyjacielska zawziętość, a oie przywołany został nieprzy- 
jaciel w wnętrzach (Polski) będący. Myśl jest taka Ich Mść 
Panów braci naszych, ówdzie siły wzbudzić (na nowo), 
a zgromadzić w pośrodku (kraju), a czekać, co będzie za 
skutek traktatu. Co wszystito oddawszy WKsMści MPanu 
wiadomości, siebie i moje usługi zalecam jako najpilnićj 
lasce WKsMci MPana. Z Huszczy (między 10 a 15) czerwca 
1648 roku.'- 

Księcia Jeremiego Wiśn łowieckiego odpowiedź woje- 
wodzie Kisielowi. Z obozu pod Horoczkami d. 21 czerwca 
1648 r. „Wielmożny Mści Panie Wojewodo Bracławski, 
a mnie wielce Meiwy Panie i Braciel Dziękuję ja wielce 
WMść Panu, że z mego w ten kraj przybycia cieszyć się 
raczysz, a ja zaś na to wzdychać muszę, że nie dawnićj mi 
przyszło stanąć z wojskiem kwareianem. do starcia tych cio- 
sów, które teraz zdrajcy ci rebellizantowie na Kpltą wy- 
warli. Muszę i na to z zdumieniem boleć, patrząc na tak 
ćj, którćj niewolnicy i najpodlejsi slużko- 
ly panują, i nie dosyć na tem, że tak zna- 
ici naszćj odnieśli korzyść, taką hańbę 
zadali, jeszcze o nadgrodzie i ukontento- 
tuchę. O! raczćj było umierać potrzeba, 
zekać czasów, które sławę tych zacnych 
Tadnie zpotworzyły. Rady w tćj mierze 
, tylko najsłuszuićj opiniować, aby, co rze- 
''■ego jest, do czasu się zastosować. Ale aby takowy 
'tament miała Rzeczpospolita pacyfikować, źadne- 
'" widzę fundamentu, tylko ten, że wieczna 
•<'-} piersi trwać będzie do dalszego swawo- 
.tej odwaga, co raz gorsza ąmbicya i stanu 



224 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

rycerskiego ustawiczna oppressya. Jeżeli tedy Rzeczpospo- 
lita tak nieuleczone rany, od tych zdrajców , sobie zadane, 
twardym snem pokryje, nic inszego sobie obiecować nie 
może, tylko ostateczną przepaść i zgubę. Któż bowiem mógł 
na ojczyźnie większą wywrzeć furyę nieprzyjacielską,- jako 
ci, którzy krew szlachecką w wodę prawie temperują i straż 
granic koronnych znoszą. Zaczem, jeżeli takowi godni są być 
inkorporowani do ciała Rzeczypospolitśj, i jeżeli godni tu 
dobrodziejstwami jśj istnieć, to nie tylko stanom wszystkim 
ale i WPana sądowi poddaję, który, że te swoje zawzięte 
prace do takiego przywodzić raczysz środka, żeby rozlana 
braci naszej krew wynagrodzoną i cześć ojczyzny przywró- 
coną być mogły, pewienem tego, a co największa, aby na 
potem w takowych licencyach ojczyzna nasza nie była wy- 
stawioną na niebezpieczeństwa, to zbawiennem zdaniem 
upatrować zechcesz. Uprzejmie zatem służby moje zalecam 
w łaskę Wasz mość pana. Jeżeli za zniesieniem wojska 
kwarcianego i pobraniem hetmanów do więzienia kontenta- 
cyą otrzyma Chmielnicki i przy dawnych wolnościach zo- 
stawać będzie z tem hultajstwem, ja w tćj ojczyźnie wołg 
nię żyć; i nam lepsza rzecz umierać, aniżeliby pogaństwo 
i hultajstwo miało nam panować." 



{Dokończenie w łomie dziesiątym,). 



z R o D Ł A. 



JHieła Karola Szajnochy T, IX, 15 



List JMP. Potockiego Pana Krakowskiego do JMści 
Pana księdza Łesczyńskiego Podkanclerzego 

Koronnego. 

Uznawając aflfekt WMMPana wysoki przeciwko sobie, 
życzę tego, abym obecnie powinna moje oddawał WMP. 
obserwancyą, ale że dystancya miejsca i publica negotia^ któ- 
re salutem et incolumitatem Repud. afficiunt, tego mi naten- 
czas niedopuszcza^, dlatego nagradzając to \VMMP. eo lit- 
terarum colloguio^ przy oddaniu całśj mojśj do usług WMMP* 
powolności, veneror WMMP., pytając się o zdrowiu WMMP., 
którego abyś inter summos wszelakich szczęśliwości ozdób 
cumulos zażywać raczył, uprzejmie życzę. Czyniąc dosyć 
woli i rozkazaniu JKM. jużbym się był dawno w drogę 
warszawską puścił, ale patrząc na wielkie obroty Ukrainne, 
przyszło mi tam commorari abym był securitatem ściany ta- 
mecznej od pogaństwa- obwarował, i wojsko Zaporowskie in 
officio zatrzymał, albowiem znaczne sediliones turbulenta 
w Rpltój naszśj głowa wznieciła, gdy sparsit, że po śmierci 
ś. pamięci JMP. Krakowskiego miały być w wojsku wszyst- 
kie urzędy odmienne, jednak scintilla ta zarazem przez mię 
jest impressa i depulso mętu in fide^ obseguio et discipliną 
odemnie confirmałi. Compositis tedy rebus już się w drogę 
warszawską puszczam *), a da Pan Bóg przy oddaniu ni- 



♦) Zapiski w Dy ary uszu St. Oświecima na str. 876 wskaziyą 
porę zapowiedzianój tu podróży do Warszawy, którą hetman polny kor. 
według własnśj wzmianki w nipiejszym liście i zapisku w Dyaryuszu 
Oświecimowym podjął z rozkazu króla, wyjeżdżając w nią w ostatnich 
dniach maja z Baru a kończąc ją dnia 15 czerwca przybyciem do 
Warszawy i otrzymaniem zaraz nazajutrz kasztelanii krakowskiśj. 



828 DZIE£A EABOŁA SZAJl^OCHY. 

skiego pokłonu „mam" in amplexus^ tego życząc uprzejmie, 
abym incolumen et florentem WMP. zastawszy, w tych rze- 
czach, w których się nie godzi cakimo concredere^ oretenus 
zniósł się z WMPanem. Go się tknie konfederacićj, za łaską 
boż4 aby ta chmura miała pozostać, nullus est metus, bo 
i wojsko paccatissime et modestissime agit^ i gdyby była in 
alicua parte, jużby mi było służbę wypowiedziało, aleć to 
spargunt^ którzy nie chcą mieć tranguillam Rempubcam^ 
i rozumieją, że in turbido aureo hamo piscari mogą, oto 
i hetmańskie yi/ra sobie znajdują, kreatury i d:ugi swe wła- 
sne przez przypowiedue listy w rotmistrzostwo wybranieckie 
promowując, nie rachują się d Panowie jako mają intra can^ 
eellas officii sui stawać, ale fałszywym appetitem, i /76r 
umbratilem immaginationem, we łbie sobie buławę ułożywszy, 
dobytój szabli przed oczyma swemi nie widziawszy, tam 
się w przodku wojennym otarłszy, w pieszczonych pałacach 
przy kieliszkach intra convivas a ledwie nie in gremio „łon" 
swoich, radziby obozem toczyli i wojska szykowali, a drugi 
przy żakowskich dyskursach i macbiawelicznych niespokoj- 
nego mózgu strategemmatach nieśmiałby ani umiał nieprzy- 
jacielowi w oczy zajrzeć^ i owszem samby to uznał, że wiel- 
kie jest discrimen między fistulam dulce canentem et inter 
arma^ do których tylko pietan et amor patriae ardorem do • 
daje et stimulum. Insza scabiosa lingua, insza przeklętemi 
konceptami, insza szablą szermować, insza składać się librą 
papieru, insza umbonem umboni opponere. Ten tedy żal 
mój in sinum WMMPana złożywszy, pilnie WMMP. proszę, 
aby ten macAiaeellus cudzych urzędów incubus nie arrogo- 
wał sobie ea ąrmorum jura^ do których go natura nie ufor- 
mowała, ale raczćj fantazyą swoją a Marte^ który się w nim 
by najmnićj nie kocha, odrzuciwszy, rzucili się in amplexus 
Minerwy swojćj, albo też pomógł takim tenere... 

(Rękp. Ossol. nr. Inw. 200 k. 218. >- Dwa lata 17- -18). 



( 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH, 229 



Kopia listn króla JMści do ksiąźęcla JMPana 

Wojewody Wołyńskiego. 

Wielmożny uprzejmie nam miły. Doszła uszu naszych 
wiadomość, że niektórzy niespodziewaną i od przyrodzenia 
tycli cnych, którym za dobrowolną elekcyą ojcowskie panu- 
jemy narodom, daleka malignitate sprawy nasze tłumacząc^ 
udawać śmieją, jakobyśmy my nietylko na wzgardę praw 
i pakt poprzysigżonycb, ale in totalem status tćj wolnćj 
Rzeczyptćj convul8ionem mieli chcieć zaciągać bellum offen- 
sivum inscia liepubl, w czym jako nieznośną krzywdę cier* 
piemy, każdy snadnie uwaźy, kto się obejrzy na przeszłe 
panowania naszego postępki, osobliwie wojny moskiewskie 
i szwedzkie, które od Rzeczyptćj uchwalone, mogąc na dal- 
sze /vvere czasy, woleliśmy jednego państwa na wieki po- 
stradać korony', drugiego dziedziczne prawo j^sanctae nostrae^ 
jeżeli ją nam Pan Bóg przejrzał vindicandum zachować, 
a niżeli Bzptą nad jćj samćj commoditatem wojennemi one- 
rare ciężarami, pogotowiu staium jćj, w. nim się urodziwszy, 
rok mamy miły, że przeciwko jego conwlsorem zdrowie 
i krew naszą królewską łożyć gotowiśmy; tantum abesŁ że- 
byśmy sami contiellere i przez sen zamyślali bronić państw 
nam od Boga powierzonych i wszelkim staraniem zdrowia 
wiernych poddanych naszych mieli ich pignora z swobodą 
a na ostatek duszę w cięszkićj niewoli pogańskićj o wie- 
czne stracenie przychodząc, zaszczycając; ten jest umysł 
nasz, to pieczołowanie z przysięgi i powinności naszćj kró- 
lewskiój wynikające. Tę nasze imprezę kommunikowaliśmy 
nietylko w częstych tajemnych radach, ale w instrukcyach 
na sejmiki przeszły sejm uprzedzających, i na samym sej- 
mie w propozycyej naszćj stanom zgromadzonym obojga 
narodów do tejże terazniejszćj imo intentią nasze omylnie 
rozgłoszony apparat ordynowaliśmy; nie chcąc jednak nimi 
disponere bez zniesienia się z senatem naszym, przykładem 
świątobliwych antecessorów naszych. Ale chcąc mieć wszyst- 
kie rekwizyta pogotowiu, aby się tak dobrśj pogody prze- 



230 DZIEŁA KAROLA SZAJKOCHY. 

m 

ciwko temu nieprzyjacielowi nieomieszkało, gdy i car mos- 
kiewski wszystką potęgą nań następuje, i cesarz turecki 
miasto pokazania nam przez pakta i tak wiele poselstw 
obiecanego per ;2^/Vi^ przeciwko nam nim się opiekującym 
ditersis orbis plagis wojną z chrześciany zabawny; puszcza- 
my na rozsądek uprzejmy W. jeżeli tak przystojna i z po- 
winnością królewską zgadzająca się intencya na tak prze- 
' ciwną przechodzić miała interpretacyą, ku poturbowania 
confidencyej wiernych poddanych naszych, którąśmy tot be-- 
neficiis w ich sercach tak ugruntowali, że się nie obawia- 
my, aby porywcze diskursy i niezgruntowanćj intencyój na- 
8zśj referowanie onćj poruszyć by najmnićj mieli. Żądamy 
jednak uprzejmości W., abyś powinności swćj senatorskićj 
i całości reputacyej postępków naszych zabiegając, inszym 
obywatelom był powodem do wzgardzenia temi tam płon- 
nemi wieściami, a do podufałój o opiece naszćj praw i swo- 
bód swych opiniej; wszak sejm blizko następujący, którym 
my za radą panów senatorów jeżeli nie poprzedzimy, pewnie 
nie omieszkamy czasu w prawie wyrażonego deklaracye 
i sentencye nasze szczególne dobro pospolite całość j»ri©fl- 
tim et publice poddanych naszych i nienaruszoną sławę tych 
cnych narodów upatrujące, zniesiemy się z Uprzejmością W. 
loculentius, gdy da Pan Bóg do Krakowa na koronacyą Kró- 
lowśj Jśj Mości Paniej i Małżonki naszśj nam się stawisz- 
Czego pewien będąc na ten czas życzymy Uprz. W. dobre- 
go od Pana Boga zdrowia. Dan w Warszawie dnia XV 
Junii Anno 1646. 

(Ręk. Ossol. nr. Inw. 200 k. 189. — Dwa lata 24). 



e. 

List PP. Senatorów i szlachtćj Wielgopolskiój do 
Króla JMci Władysława IV. O wojnę Turecką w r. 

pańskim 1646. 

w tym słodkim Ojczyzny naszćj odpoczynku, który 
nam po wojennych trudach i fatygach łaska boża, szczęście 



DV\rA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 231 

i dzielność WKMci sprawieła, budzić nas poczęło trąb i bę- 
bnów niespodzianój i publicis sancitis nie uchwalonćj wojny 
straszne classicum. Nie dla tego rozumiemy straszne, aby 
pacis zwykłe mała tak się w nas rozkorzenić miały, żeby- 
chmy straciwszy amłos generosos impełus^ na głos tćj mu" 
zyki, którćj dobrze nasze uszy za szczęśliwą WEMci spra- 
ną przywykły, expaiescere mielir Ale dla tego się nam 
w nićj {ad famam publicam) zdał mieć numeros ojczystój 
tabulatury zaczęty ten marsowy koncent, i dla tego atłoniti 
stawać musieliśmy, kiedy constans fama trzęsła, źe bellum 
inconsuUa Repubca paratur^ cudzoziemskie wojska pod cu- 
dzoziemskimi oficyerami in viscera Reipbcae wprowadzone, 
jednym postronnym panom, z którymi jura pacia mamy, 
przymierze wypowiadają, z drugimi inscia Repubca zawie- 
rają; wojska nie od Bptej zaciągnione chlebem Rptej kar- 
mią, czego wszytkiego mieli być auiores administri cudzo- 
iziemcy, a tacy, consilia nam adjidunt. Uwolniły jednak 
nieco serca nasze strwożone na te od wieści publicznych 
pobudzone nad zwyczaje ojczyste burze, łaskawe od WEMci 
do nas listy, w których toł experientiis znajoma przeciwko 
wiernym poddanym dobrotliwość piórem nie tak królewskim 
jako ojcowskim wyświadczać raczysz, że poddaną matkę 
i jako Pan ochraniasz i jako syn miłujesz. Za co je- 
dnostajnem piórem pokornie WEMci dziękujemy. Ale 
najjaśniejszy miłościwy królu niech nam wolno będzie 
i per benignitałem WKMci i z powinności urzędu nasze- 
go ostatek votorum wylać z supliką naszą przed WEMcią. 
Upatrujemy, że to regiae ardor gloriae stimulat serce 
WKMci dawne swoje przedsięwzięcie kończyć i znieść 
opprobrium gentis nosłrae z karków naszych takprobrosum 
hostem (jeżeli latrocinantia grex tego imienia godna) który 
sHpendia rapit non mereł^ płacąc je sobie tak wielką dusz 
chrześciaóskich zawiedzionych w pogańską niewolę żołdem, 
i królewskie i ojcowskie to są curae przyznać musimy. Że 
jednak o to idzie, aby znosić tego nieprzyjaciela w gnieździe 
jego i tam go szukać, już bardziśj głębszśj WKMPN. Mi- 
łościwego odwagi potrzeba. Wziąwszy bowiem prawo pos- 
polite, które w wolnych Rzeczachpospolitych nietylko pa- 
reniium ale i imperaniium fert normam^ to T)etat podnosić 



832 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



helium offenmum sine consensu zupełnie trzech stanów^ 
a pogotowiu takie, któreby wzruszyć mogło pokój z cesa- 
rzem tureckim. Ten zasig przez takową wojnę musiałby 
być, a kto tego na oko nie widzi, sine sensu musiałby by6 
kiedyby się za poddanycli ująć nie miał i opuścić t^ego* 
pozornego praetexŁum wojny z WKMcią, któremu i bez prae- 
textu wojować nie nowina. Aleć my mementa tćj wojnj 
nieclicemy expendere^ w którejby siła było uwaiać, z supli- 
ką tylko przychodziemy do WEMci i z obligiem naszym 
guieguid nocimm mderimus prosząc pokornie, abyś 10*016- 
wskie swoje tmpetus chciał ad legem componere i łanUsper 
zatrzymał gloriosum conatum^ asz ta legę requisita Repubea^ 
która że jest złożona instituto patrio nietylko z osoby WEMci 
i zacnego senatu, ale i z stanu rycerskiego, pokornie pro- 
siemy, aby od takich deliberacyej jemu należących ex aeąuo- 
niebył odstrychniony, ąuod dimdi neąuit separari non potesL 
Wiemy dobrze parłeś senatus^ w którym nas łaska WEMci 
posadzieła, ale sądzimy się cośmy bracićj naszój winni i nie- 
chcemy być injurii in posŁeritałem^ abyśmy pudlicas curas in 
partem Beipublicae tylko transferre mogli. Co gdy WEMść 
Pan Nasz Młciwy uczynisz, jeszcześmy się tak mocno w głę- 
bokim pokoju nie jęli pługów, abychmy rycerskie myśli tak 
zaorać mieli, aby w nas je exciła?*e nie miał dźwięk doby* 
tćj broni WEMci Pana Naszego Miłościwego. Doznawałeś 
tego WEMć w sprawie domu swego królewskiego, w którćj 
i za morze płynąć polskiemu narodowi i w domu za do- 
stojeństwo domu WEMci zastawiać się piersiami swymi miło 
było, kiedy res secundum leges acta. Pogotowiu takową im- 
prezę, która służy Bogu, Ojczyźnie i WEMci expensis re- 
rum momentis non deseret reąuisita Respuhcd. Wygodzisz 
WEMĆ wysokim myślom swoim, zostawisz całość praw i* nie- 
naruszoną u wiernych poddanych miłość. 

(Ręk. Ossol. nr, Inw. 240 k. 74. b. — Dwa lata 26J. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 233 



7. 

list od PP. Senatorów i Szlachtej W. Polskićj do 
Pana kanclerza w. koronnego z Poznania. 

Poturbowały nas były nieco zaczęte apparaty wojen- 
ne, o których publica fama głosieła na wojnę, którćj Rzpta 
nie uchwaliła a victa precibus^ musiała, a nie takby nam 
jeszcze straszna wojna była, choć przeciwko potężnemu nie- 
przyjacielowi, jako z tćj miary, że się nam zdała wojować 
prawa i wolności nasze, comellendo słatum Reipubcae^ bez 
którćj zupełnćj consemu wszczynać się nie mogła. Libe- 
ratit nas nieco mętu list JEMci, w którym że nic takowego 
nie mediiałur, upewnia coby było z uszczerbkiem praw na- 
szych, do czego że przy dobrotliwości JKM. byłeś WMNM. 
i jesteś pro munere powodem, wielce WMNM. Panu dzięku- 
jemy. Ale przyznać się WMNM. Panu musiemy, że jeszcze 
haesitaiionis coś u nas musi zostawać, kiedy z listów JEM. 
pisanych po inszych województwach zaciągów i świeżych 
przypowiednych prywatnych listów zrozumiewamy, że zo- 
stawają jeszcze jakieś wojny meditamenła^ które excedunt 
moderamen jusiae tutelae. Bo luboby dobrze na Tatary tak 
wielki był cięszkiego żołnierza zaciąg, toż prawo, które bel- 
lum offensimm vetat przeciwko wszystkim, zakazuje i prze- 
ciwko Tatarom, i choćby to było justum^ pium, gloriosum, 
facile beUum^ że podniesione contra leges Patriae, nie może 
być jeno gra^e wolnościom naszym, które tak wysoko kła- 
dziemy, że wszystkie korzyści krymskie i perekopskie ianti 
non aestimamus, jako najmniejszy uszczerbek praw ojczy- 
stych. Aleć my diskursem nie chcemy WMNM. Pana i sa- 
mi siebie bawić, oto prosiemy jako urzędnika wielkiego 
przy boku JEMci rezydującego, abyś JEMć jakoś począł 
tak i nieprzestawał radą swoją odwodzić od tego, w czym- 
by regius generosae mentis impełus u poddanych wiernych 
swoich w miłości albo reputacyej swojćj szwankować miał. 
Wszak nie daleko prawem naznaczony czas sejmu, a jeżeli 
expedU, niech będzie i prędzśj. A w czym kiedy tak do- 
brotliwego pana Rzptar opuścieła, byle eguestris ordo robur 



284 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY, 



I oi^namentum tego królestwa nie był tak contempłus, aby 
miał być od deliberacyej jemu należących expulsus. Uczy- 
nisz WMNM. Pan i powinności swojśj pieczętarskiój dosyć, 
który będąc nietylko króla Pana ale i Ezeczypospolitśj 
urzędnikiem i majestatu króla Pana 1 całości praw ojczy- 
stych ostrzeżesz. Uniżoną przy tym itd. 

(Rękp. Ossol. nr, Inw. 240 k. 75. b. — Dwa lata 26). 



8. 

Eespons JKMci do PP. Senatorów. 

Władysław IV z łaski Boż^ król polski, wielkie książę 
litewskie, ruskie, pruskie, mazowieckie, żmudzkie, inflanckie, 
smoleńskie, czerniechowskie, a szwedzki, gocki, wandalski 
dziedziczny król. 

Wielmożni uprzejmie Nam mili. Doszło nas pisanie 
uprzejmości- i wierności waszych, z którego wyrozumieliśmy, 
żeście je uprzejmości i wierności wasze wdzięcznie przyjęli, 
około intencyej naszych deklaracyą naszą, w którój także 
za teraźniejszym zjazdem na koronacyą najjaśniejszej królo- 
wśj JMci Paniśj małżonki naszśj, pp. Senatorów rzetelnie 
utwierdzilichmy, i teraz uprzejmości wasze tym pisaniem 
assekurujemy, upominając, że nam nad dobro pospolite w tój 
Ojczyźnie nic milszego być nie może. Niewątpiemy, że 
uprzejmości i wierności wasze w tejże perswazyej o nas zo- 
stawając, pomnażać onę w sercach i animuszach innych 
braci będziecie, a mianowicie przed następującymi sejmika- 
mi. Siła bowiem należy na tym, aby sprawy Rpltśj w po- 
ufałości traktowane były, uznacie uprzejmości i wierności 
Wasze rectam intentionem nostram ku dobremu pospolitemu 
na sejmikach w instrukcyach, uznacie na samym sejmie 
pieczołowanie nasze około zatrzymania całości, swobody 
i praw tćj ojczyzny. Żądamy zatym uprzejmości waszych 
i wierności, abyście poniechawszy wszelakich przeciwnych 
intencyom naszym oplniśj, tak życzliwie na przyszłych sej- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 2S5 

inikach o sprawach Rzptćj zachodzących consulere chcieli, 
jatoby zdrowiu i całości j6j było prospectum. Życzymy tedy 
uprzejmościom i wiernościom waszym dobrego od Pana Bo- 
ga zdrowia. Dan w Niepołomicach ^mo. 28 lipca roku pań- 
skiego 1646. Panowania królestw naszych polskiego 12 
a szwedzkiego 11 roku. 

(Rękp. Ossol. nr. Inw. 240 k. 76. — Dwa lata 3o). 



9. 

Sespons od JMei Pana kanelerza w. koronnego 
do PP. Senatorów Wielgopolskich. 

Jaśnie Wielmożni, Wielmożni 
Moi Młściwi Panowie i Bracia. 

Że WMMM. Panowie oraz pieczołowanie moje wdzię- 
cznie przyjmujecie oraz do dalszego starania i wigilancyej 
w zatrzymaniu salutis publicae całości praw i swobód oj- 
czystych exciiare raczycie, pilnie i pokornie dziękuję. Da- 
bunt ci Ich 'Mość Panowie ułriusque ordinis^ co w Krako- 
wie na koronacyej praesentes byli, świadectwo usiłowania 
mojego u Króla JM.; tak ustna in piano consilio jako i ta 
powtórna listowna deklaracya eximeŁ da Bóg omnem metum. 
uszczerbku wolności. Ja natenczas braterskie moje posługi 
oddawam jako najpilniej łasce WMMM. Panów i Braciej 
Z Wiśnicza 3 Augusti 1646. WMMM. Panów brat i sługa 
Jerzy Ossoliński kanclerz w. koronny. 

(Ręk. Ossol. nr, Inw. 240 k. 76 b. — Dwa lata 49). 



lO. 

Szlachecka kondycya, *) 

Pan to wielki, co na stronie 
Dość ma na swoim zagonie. 

Czegóż potrzeba, gdy z ggbą chleba. 



*) Nie będzie zapewne poczytano za złe Źródłom niniejszym, iż 






a»6 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 



To moje wszystkie klejnoty, 
Dobra myśl, tańce, zaloty, 

Wieniec na głowie, fraszka królowie. 

O pompy żadne nie stoję 
Mając spełna wiosk§ swoje, 

Z kmiotkami sprawa, moja zabawa. 

Zaprzągszy w pług sworne woły, 
Bad zasiadam z przyjacioły. 

Wszystkie tytuły pełne ampuły. 

Naydzie w piwnicy węgrzyna, 
Chmiel wystały do komina 

Niech przystawiają a w dudy grają. 

W kuchni domowa zwierzyna. 
Sam jeleń nie nowina. 

Bybkę mam świeżą, chleb na stół z dzieżą, 

Czasem też i z kramńem jadam, 
Czasem i z książgty siadam. 

Choćbym to przydał i królam widał. 

Lamus pełen wszelakiego 
Jest rynsztunku żołnierskiego. 

Obrona w zdrowiu jest pogotowiu. 

W stajni turek ugłaskany, 
W stadzie cekiel farbowany. 

Jest i siedzenie świtne na ścienie. 

Nie trudno o kopę w domu 
Nie służąc na nic nikomu. 

Sługa i drugi jest do posługi. 



między icli materyały zabłąkał się wiersz o szlacheckich rozkoszach 2yeia 
sielskiego. Toć wszystko źródłem jest historycznśm, co rzetelnie świad- 
czy o stanie czasu swojego, jak właśnie ten ,,nieuczony'S rymowy głos. 
Gdzież bowiem nad niego szczersze, rzetelniejsze świadectwo o błogim 
bycie, w którym cała szlachta wioskowa tak pełnemi rozkoszowała pier. 
siami, którego tak głęboką miała świadomość, którema wreszcie tak 
chętnie wszystko poś?nęcić była gotowa i poświęciła w istocie, iż obo- 
wiązkiem było nadmienić raz i drugi o tój szczęśliwości sielskiój w tym 
tonie, i przytoczeniem tego rymu przydać jeden nowy rys jój obrazowi. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 237 



Dwór w koło oparkaniony. 
Żona grzeczna wstyd wrodzony, 

Sad jako w raju, gumno jak w gaju. 

Obora tłusta w stodole, 
Nie pustki lecz płodne role, 

Za okny pszczoła, dyeta zgoła. 

Karczma we wsi podedworem, 
Łaźnia, browar n&d jeziorem, 

Granica z lasem, drwa jak zapasem. 

Młyn i tracz na bystrćj wodzie. 
Jarzyny bujne w ogrodzie, 

Chmielniki w tyle, aż wejrzeć mile. 

Miasto blisko, targ nie głodny 
Kościół we wsi, sąsiad zgodny, ' 

Chłopów gromada, cóż wsi za wada? 

Goćó szczery, z nim żarty, śmiechy, 
To moje wszystkie pociechy, 

Wsze krotofile nie znać złój chwile. 

Wsi cnotliwal bogdaj tobie 
Kwitła sława ku ozdobie, 

Jam twój tyś moja, mój skarb chęć twoja« 

Niechże nam Pan Bóg nędznikom 
Sam błogosławi rolnikom, 

A wy Panowie siedźcie w Krakowie. 

(Rękp. Ossol. nr. Inw, 226. str. 572— 574*-~Dwa lata 40%) 



11. 



Od JMP. Wojewody krakowskiego na Sejmik Pro- 
szowski, pro die 13 septembris 1646. 

Upatrując praesentem ReipubL staium a z niego m- 
minenłia pencula^ że nie rzekę inientum nietylko szlachci- 



238 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

ca i człowieka by imienia niegodzien któryby do poratowa- 
nia i obrony jój bieżeć nie miał, a ileby by tych złych 
i opłakanych czasów, zaczym cały mój propozyt i intencya 
nieodmienna była stawić sig w posrzodek WMMMPP. i bra- 
ciśj tam, i lichem zdrowiem moim lubentem fulcire patriam. 
Ale iż mię ciężkie boleści i przedtym nigdy nie bywałe 
simpiomata na łóżko wrzuciły i do niego przywiązały, bar- 
dziśj mię to suszy, a prawie enecut niż wszystkie bole mo- 
je, że spoinie z WM. de bono Rejpubl. obrady praesens 
czynić nie mogę, namniśj nie wątpię że WMMMPP. ducti 
amore patriae et dulcedine liberiatis zechcecie eo in passu 
auxilia7*es podać Ojczyźnie manus^ et prudenti consilio mola 
imminentia od niśj mertere. To co i ja jednak że bydź wi- 
dzę krótko przypomnię, niechcąc deesse mojśj powinności 
i przeciwko Rpltćj miłości. Nowemi konstitucyami nie- 
chciejcie condonare sejmu, stare prawa przedsięwziąć one 
manu tenere i co exorbitavU zedyfikować, żeby się do swo- 
jśj rezy i całości przywiać. Artykuły na przeszły sejm pi- 
sane reintegrarCy rationem senatus consultorum serio et diii- 
genter requirere nietylko pp. senatorów rezydentów ale 
i pp. urzędników koronnych, którzy są os principis^ nie- 
mnićj i authorem tćj wojny indagare potrzeba, więc i wojsku 
zapłacić, gdyźby to było iniquum i periculosum^ gdzieby si- 
dalćj w tym zwłoka dziać miała, ad amrtendam zaś molei. 
wojny tureckićj praesentius nie widzę remedium^ jako żol 
nierza powiatowego, bo to pewna rzecz, że Turcy na wi( 
snę hostiliter nas aggredientm\ i jeśli nas nie na koniec 
zastaną, tym łatwiśj zamysły swoje prosegueniur^ takbyŚL 
securius traktaty sub.... odprawować lubo tćż i insistere / 
tentiae ^ich sposobnie mogli. Kommissarze do wojska b: 
dzo potrzebne być widzę, aby przy panach hetmanach b} 
tak securius res et salus Reipub. subsistere może. 0,1 
superest votis contendam superos aby consilia communia 
cundaręnt^ i one skutkiem pożądanym ukoronować racr 
sam w zeszłości mojćj zostawad będę w całćj gotowości 
każdśj usługi WMMMPP. gotów będąc pro salute Pat 
mtam^ fortunas etiam charisHma ąuaegue profundere. 
iRękp. Ossol. nr. Inw. 200 k. 190.— Dwa* lata 77). 



»«• 



-» ■» 



. --- ..■ 



'•• -- 



»t" 



— . -N 



^A. 



n 
L. 



240 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

zchwaloną poruszać mogą zgodę, ma słusznie monarcha 
i w przeciwnej jśj walecznśj excellere foriitudine. To bo- 
wiem tak jest właściwe królewskie facinus^ 2e i desidiosus 
cesarz przyznał, caetera utcunque faciliua dissimulari^ boni 
ducis imperaioriam esse mrtutem. Jakosz, jeżeli unum insa- 
ciabiliter Principi parandum prospera sui tnemoria^ pamig- 
tniejszego do tego nimasz sposobu, jako ten, który krwią 
na nieprzyjacielu, a sławą et accremento Ojczyzny pisze An^ 
nales. Żaden bowiem łacno ani cladis ani felicitalis suae 
obliviseitur. Tą samą męztwa panów swoich paszą zarzu- 
ceni poddani non palpiłantibus praecordiis żyć mogą, któ- 
rym sine ex denuntiato sive imparałis ac subiiOj i tdn nie- 
przyjaciel straszny być niemoże, którzy otworzą gr^^^^a/ur 
Aosiilitate, ani ten, dla którego sztucznych praktyk, fluxam 
fidam^ albo niestatecznych inkursyej neułrum licet nec tan- 
ąuam in pace securum. 

Oboje to na koniec, cokolwiek pace et bello fiertitur 
pod urząd przezornćj cedit prudentiae^ która jakoby do obu- 
dwu należała, dali zuać w jedog strono pfdlosophi magnum 
imperii corpus magna animandum est mente. Z drugiój 
Carthaginensesy którzy hetmanów swoich karali, si forti et 
felici et)entu mało consilio gesissent. Ta i w głębokim po- 
koju upatrzy, aby czego periculosissima feliciiatis inłempe* 
rantia^ albo insze longae pacis mała nieszkodziły, i jeńli 
do wojny albo domowa pobudzi przyczyna, albo cudza po- 
ciągnie injuria^ na swemże ją będzie miała wędzidle, i po- 
każe, że niedarmó się Tyberius cieszył, bardziój, quia sa- 
pienłia pacem firmaverat^ gnam si per bellum acies confe* 
cisseł. 

Mamy zaco mmWMPP. Bracia Bogu dziękować, ma- 
my i wolnem naszem gratulari głosem, że nam takiego dał 
Pana, który wszystko przeszedł, cokolwiek królom extema 
praescripsit antiguiias. Że od przedniego JKM. zacznę dzie- 
ła, którego kiedy Pana tak sławne wiktorye, tak constans 
et in triumphum ducła felicita^^ taka tryumfów temperanłia^ 
jeszcze sub paternis auspiciiSy wyuczywszy się wojska do 
wygranój wodzić, zaraz po złotćj tryumfalną wdział sobie 
koronę; i niewątpliwie zarównoby był kontynuował zwycięs- 
twa z bitwami, a in acie gladii nowe zbierał korony, gdy- 



,DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 241 

by był nie miał fortunam publicam in consilio. Dla tćj, 
którćj się znał spoinie z inszemi stanami obowiązanym^ nie- 
tylko exarmavU^ ale i dziedzicznych państw swoich, jedne- 
go wiecznie, drugiego na czas długi odstąpił i wolał secu- 
ritałi publicae quam propriae mndictae constilere^ dosyć ma- 
jąc frui fama sui w chęci poddanych swoich, z którój nigdy 
to niewypadnie, co pamięci publicum itnpressit gaudium. 
Słusznieby nad JKM. icnóem napisać mógł, co nad lwem 
odpoczywającym: Non differt lella łimendo^ bo i w odpo- 
czynku swym jako łuk Kpltśj wyciągała potrzeba. 

Ale iw pokoju non etsi bella guierunt, desiiŁ et vi?*-' 
tus JKM. Wiadome zawsze było Wmciom JKM. o zgodę 
i zobopólne wszytkich stanów porozumienie, o sławę, po- 
kój, całość praw i swobód ojczyzny naszćj staranie. Ta 
sama hyła. ^Apollinis zawsze manus, która errores fluctuan- 
lis patriae firmis radicibus adstrinxit^ ta która umiała orbi 
ąuieteni dare^ saeculo pacem suoj ta która i postronnym ta- 
ką zgody naszćj uczynieła^ amditatem^ że niskąd inąd świa- 
ta nie szukali kompozycyej, na koniec ta, która i przez 
funestae dtscordiae i rozerwania sejmów tćj nie mogąc cier- 
pieć anarchićj, vicariam Rpltćj supposuit manum i w cało- 
ści do dalszych WmmMMPanów i Bracićj zatrzymawszy 
konsul tacy ćj, solita et inconcussa teraz oddaje securiijate- 
Nie cięszkaby i dalćj głowie Paóskićj była takowasz o do- 
brze pospolitem piecza i obrada, ale że takowe na Rpltą 
następują niebezpieczeństwa, które nie tylko spólnćj rady, 
ale i sił 5VM. samych potrzebują, i które rańszy niż pra- 
wo mieć chce, sejm złożyć rozkazały; wzywać JKM. tn par^ 
tern mrarum WMciom dębiłam^ do spólnćj rady i ratunku 
raczy. Proponuje to WM. wszystko do uwagi, co do spól- 
nćj całości ojczyzny, bezpieczeństwa granic, wnętrznego po- 
koju i zgody, przystojnćj między stanami konfidencyćj, Je- 
anem słowem co do dobra pospolitego należy. Obiecując 
sobie, że WMMPP. spernendis rumo7'ibus validi jeżeliby so- 
bie maesta czyja vigilantta^ cokolwiek occulte in Principem 
vocis aut suspicacis silentii permiserit^ tą ojcowską JKM. 
eluetis solicitudinem. 



Dzieła Karola Szajnochy* /. IX, 16 



242 DZIELĄ EABOŁA SZAJHOGHT. 

Po skończeniu tśj mowy, czytał poseł Instrukcyą kró 
lewsk%, na którą stanęły Artykuły, patei ex seąusnJtibus. 



Instrukcyą Wielmożnemu i Ich Mciom PP. Posłom: 

Alexandrowi Michałowi Grabi na Wiśniczu Lubomir- 
skiemu, Płoskirowskiemu etc. staroście, Abraamowi z Go- 
łuchowa Gołuchowskiemu , Stężyńskiemu i Wiślickiemu 
staroście, Stanisławowi Szczuckiemu sekretarzowi EJM., Zy- 
gmuntowi z Skarszowa Skarszowskiemu dworzaninowi JKM., 
Krzysztofowi z Kalisza Wilamowi i Janowi Duninowi Rzu- 
chowskiemu dworzaninowi i sekretarzowi KJM. na sejmik 
w Opatowie dnia 13 miesiąca września Roku Pańskiego 
1646 na sejm blisko przyszły Warszawski. 

Praemisso tioto przy ofiarowaniu wiernego poddaństwa, 
długiego wiekowania JKM. z nieśmiertelną sławą JKM. i oj- 
czyzny naszśj miłćj, swobód i wolności pomnożeniem. Uni- 
żenie przytem JKM. podziękują, że morei majorum et ex tn- 
sttMo patriae przez złożenie sejmu ze wszystkiemi stany 
armorum.et jurium Rzeczpospolitę naszą zachodzących com- 
muntcare raczy constlia. 

Go wykonawszy antę omnia prawa pospolitego w tćj 
mierze postanowionego trzymając się praescriptum^ urgere 
mają jego execuiionem^ aby przed zaczęciem konsultacyój 
sejmowych wakancye wszelakie bene meritis KJM. debtie et 
ex praescripto juris publici rozdać raczył, jako i te, które- 
by incompatibilia trzymał kto i używał contra ^etttum ju- 
rium regni. 

Pomieszanie el non suo modo et ordine traktowanie 
i piastowanie rad publicznych, niemoże jeno interoersionem 
status publici za sobą pociągać. Zaczym zlecamy to Ich 
Mciom PP. Posłom, aby z inszymi ineant rationes, jakoby 
modus consilii^ i porządek odprawowania i konkludowania . 
sejmów słuszny był namówiony, uchodząc prolongacyćj, kon- 
kluzyćj sejmów, prawu i dawnym zwyczajom przeciwnój 
i bardzo szkodliwćj, strzegąc się omnino konsultowania i kon- 
kludowania sejmu nocnego, które w srogićj konfuzyśj cum 
indignitate et summo Reipubcae dispendto dzieje się. 



DWA ŁATĄ DZIEJÓW NASZYCH 248 



A do namówienia porządnśj sejmu konkluzyćj należeć 
to rozumiemy, aby PP. Posłowie na początek sejmu zjeż- 
dżali, i wcześnie zasiadali, a któryby wcześnie nadalćj nie- 
dziel trzech od zaczęcia sejmu nieprs^był, żeby konstytu- 
cyom od inszych zgodnie namówionym niemiał conłradicendi 
facultałem^ tesz konstytucyą aby umówiono było, którego 
dnia sprawy publiczne, a którego prywatne być mają, że- 
by inłer publtca desidena prywatne różnych województw 
postulata wtrącane nie były, i żeby w każdą sobotg z kon- 
stytucyami zgodnie namówionemi do Króla JM. i senatu 
chodzili. 

Jd eundem konkludowania sejmu porządnego należy 
modum, aby prawo dawne o generalnych sejmikach, osobli- 
wie województw małopolskich w Korczynie, które jusz des- 
^uełudine exolemt reasumowane było, żeby przy PP. Po- 
słach Województw, które ex aniiąuo między sobą nexu na 
pomienionym sejmiku Korczyńskim [stawać powinny, depu- 
taci na sejmiku przedsejmowym obrani sub poenis zjeżdżali. 
Wczem, isz sposobniejsze miejsce radzi upatrujemy, tedy 
miasto Korczyn, aby tam tydzień przed sejmowym czasem 
naznaczonym zjeżdżać się byli powinni, PP. Posłowie legę 

cavebunL 

Nie bez przyczyny uważnie i to legibm publiciscau-- 

tum esł, żeby przy zaczynającym się każdym sejmie IchMć 
PP. Senatorowie senatmconsultorum suorum podczas rezy- 
dencyej swojćj jmias et legiłtmas Reipubcae oddawali ra- 
tiones. Zaczym i teraz Ich Mość PP, Posłowie upomnieć 
się tego mają, i serio w tym przejrzeć, coby noxium Rei- 
pubcae stanęłO; a in guantum by się kto taki znalazł, któ- 
ryby według praescriptum legum publicarum na tę niesta- 
wił się rezydencyą, albo żeby jćj według konstytucyej nie- 
wypełnił, aby trremissibiliter poena eo nomine defintła^ mo- 
do et ordine ibidem expressOy karany został. Starać się 
przytem PP. Posłowie i konstytucyą to obwarować mają, 
aby przy PP. Eezydentach PP. Pieczętarze i PP. Marszał- 
kowie, także i PP. Podkomorzowie koronni i W. X. Litew- 
skiego, i Sekretarz Wielki koronny, jako przy boku JKM. 
obecnie będący ad 7'eddendam rałionem senatmconmltorum 
byli obligatu 



244 DZIEŁA KAROLA SZAINOCHY. 



A isz irmidendo toti orbi ChrisŁiano exetnplOj gdy ró- 
żne narody wngtrznemi rozerwane dissidUs^ jedni in suum 
seroithim sanguinem, drudzy ab alieno depascuntur ferro- 
sama szczególna Ojczyzna nasza miłego dotąd i pożądane- 
go za osobliwszem JKM. Pana naszego miłościwego szczg- 
ściem i dzielnością zażywała pokoju, który że exteri różnę- 
mi praktykami swemi pomieszać i rozerwać usiłują, prze- 
łożywszy wprzód JEM. Panu naszemu miłościwemu pada 
contenta^ przez Króla JM. nam poprzysigżone, tudzież m- 
słiłuta Fatriae^ osobliwie Anni 1631 konstytucyą, i insze 
wszystkie do tego służące, których mperandi et parendi 
leges tćj sławnśj ojczyzny naszśj opisane są, uniżenie do 
tego JKM. Pana naszego miłościwego upraszać będą, aby 
JKM. consilia swoje Pańskie cum consiltis wszystkich sta- 
nów na ten sejm zgromadzonych stosować raczył, trzyma- 
jąc się rad swych przysięgą obowiązanych, jako na Rpltą 
a miłą ojczyznę naszą żadnego telum offensitum nie zacią- 
gniono, pogotowiu źadnśj okazy ej solutae fidei publicae (któ- 
rśj c«^te/a^ zawsze ultor a łergo Deus\ sąsiadom z naszśj 
strony niedawać, sacrosancłe wiary dotrzymać. Nie mnićj 
gorącą instancyą ze wszystkiemi stanami wniosą, aby OKte- 
rorum wojska nietylko in futurum zaciągnione contra mo- 
rem et insłitutum pałride nie były, ale de facto jusz zacią- 
gnione, po ojczyźnie longis et flexuosis anfractibus przecho- 
dzące się, i kospitationes sobie molentas pro arbitrio suo 
sine ullo discrimine szlacheckich, duchownych i Rpltćj dóbr, 
z uciążeniem nieznośnem ubogich poddanych rozdawające, 
sine mora in decursu sejmu teraźniejszego rozprawione by- 
ły. Mając JKM. Pan nasz miłościwy probatum jako prze- 
ciwko każdemu Principum suorum tak i przeciwko sobie 
fidem poddanych swoich, niemnićj otwarte zawsze piersi 
poddanych swoich i silne z łaski Bożój przeciwko każdemu 
nieprzyjacielowi ojczyzny, gdzieby JKM. ferente necessiłate 
Beipuhcae potrzebować raczył. A in. guaniumhy in tanio 
desiderio nostro tak nieszczęśliwymi byli, żeby ich rozpuścić 
i exautorować niechciane, mają inire modos et raliones ze 
wszystkiemi stanami Rpltćj jakoby isti tam praegnanti ma- 
ło zabieżeć. 

Exterórum consilia^ jako tych, którym nie mogą być 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 245 

» ■■II . — __^ 

cordi aliena, i którzy non nisi propriis commodis aliorum 
metiuntur felicHatem^ w każdćj Rzeczypospolitój dobrze spo- 
rządzonćj nie mają nigdy miejsca, pogotowiu w ojczyźnie 
naszćj miłej, gdzie legibus publicis odstrychnienisą, którzy 
iż teraz w ojczyźnie naszój rezydując mieszają się mm sum- 
mo libertatum nosŁrarum diupendiOy urgere ich jako naprę- 
dzćj u JEM. missionem mają, i samych łotius Reipbcae ex- 
terorum legationes /^rm^yi^Mw przypuszczane nie były. 

In gratitudine praeslanda JEM. pozwolonej upomnieć 
się PP. Posłowie mają, aby te województwa, które jeszcze 
zatrzymały, równo z inszemi oddały. 

Z fordanu, z którego isz nie wszytek prowent do 
skarbu Bpitej idzie, starać się mają, aby to wszytko do- 
chodzieło, co z niego biorą. I^e mniej o to, aby indukta 
która tylko do sejmu trwać miała, et in umm Reipub. ce-^ 
dere^ peniłus zniesiona była, i to, co przez cztery lata 
przeszłe brano, na zapłatę wojsku obrócone było.^ 

Isz samego Króla JM. merita światu wszystkiemu ja- " 
wne, i Królowśj JMci wysokie virtutes Regio thoro dignae^ 
wiążą do tego województwa nasze, aby reformacya Bjrólo- 
wśj JM. pozwolona była, o czem isz jest konstytucya anni 
1593, tćj we wszystkiem praescriptum trzymać się i od niśj 
nieodstępować. 

Efficere i to PP. Posłowie mają, żeby konstytucya 
określono, aby provenŁa Rplitćj non in alias tisus tylko na 
samą szczególną zapłatę kwarcianemu żołnierzowi obracane 
były. Żeby Rplta od tak wielkich i ustawicznych borgów 
nie mnićj i długów wojsku ukrainnemu na potym uwolnio- 
na zostawała. Wczym isz najwięcćj należy in reddendis prO" 
ventus ralionibus Reipublicąe^ aby JMP. Podskarbi koronny 
sub primiione officii na sam początek sejmu każdego przy- 
jeżdżać był powinien, między inszemi dat rationes o summie 
ośmdziesiąt tysięcy, ad componendum orbem *) Christianum 

danych. 

Ex certis respectibus et considerationibus wysokich urzę- 
dów a osobliwie, przy których armjorum arbitrium nieżyczą 



O Obacz wyżśj na str. 98. 



246 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

- _ j - ~ ■ •"* 

sobie ordinatae Ruipbcae perpetuitaiem^ a tak aby hetmani 
koronni dożywotni u nas niebywali, do tego przysięgą. t)bo- 
wiązani byli, że nic contra mentem Reipubcae attentare, wigc 
że i indziój leży i stanowisk tylko na namówionych miej- 
scach nkrainnych wedle konstytucyej Anni 1609 naznaczać 
niebędą, i aby eo nomine forum na Trybunale mieli, PP. 
Posłowie urgehunt. 

Ponieważ in eimlibus PP. Duchowni wedle konstytu- 
cyej 1635 tam coram terrestribus gtuim et casirensibus judi- 
ciis^ tum et officio sprawować się powinni, a ex jurę conm'- 
ctis żadnej execucyej nie masz, tedy obwarować to PP. Po- 
słowie mają, aby loci ordinarius z takowych, cujuscuncue 
sini praeemnentiae^ sine ullo discrimine personarum indilo' 
mta czynił executionem. Więc żeby ad instantiam mjumis 
bez trudności i zwłok wszelakich z kancelaryej duchownej 
pozwy każdemu potrzebującemu wydstwane by^, pogotowiu 
aby sine scitu loci ordinarii żaden duchowny na szlachcica 
kryminalnej nieczynił protestacyej, a jeżeliby uczynił, o to 
jako offensor honoris był condigna poena karany. 

Żup wielickich, iż się przez ogień wielka dewastacya 
z nieuszacowaną Rpltej szkodą stała, inguirere PP. Posło- 
wie mają, cuju^ injuria tak wielka Rpltej, skarbu i prowentu 
mensae Regiae ujma nastąpiła, żeby PP. administratorowie, 
jeżeliby się winni eo in passu z inkwizycyej pokazali, ex 
proprio peculio tę szkodę Rpltej nagrodzili. 

Armatę z cekauzu aby sine consensu Reipubcae nie- 
brano i nigdzie nie wywożono, także aby artilleriae Magi- 
ster nietylko Principi ale i Reipubcae przysięgę czynić i wy- 
datków na artyleryą rationes oddał być powinien. 

Konstytucya annt 1635 composttionis ratione decima- 
rum^ aby niwczym nienaruszona zostawała, żeby compositio- 
nes tam antę qv4im post constitatiunem praefatam de con- 
sensu loci ordinarii factae wzruszone nie były. A któreby 
per contraria loci ordinarii decreta były labefaktowane, żeby 
in tntegrum restitnoyfSLJie zostawały, pogotowiu ad forum 
spirztuale in causis decimarum pociągani nie byli. 

A przy rachunkach skarbowych serio inguirere Ich Mć 
PP. Posłowie mają, czemu Rplta ustawiczne borgi i tak 
wielkie długi wojsku ukrainnemu winna jest zaciągnione^ 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 247 

poniewasz ordynaryjne Rpltej proventa^ na zapłatę wojsku 
należące^ w taką jusz znaczną intratę excreverunU że za- 
płacie kwarcianego żołnierza wystarczyć mogą. Także i ra- 
iiones z skarbem inire będą powinni, żeby kwarciane woj- 
sko za mężne i krwawe zasługi swoje powinna zapłatą 
i nieodwłoczną ukontento^rane było, wczym się we wszyt- 
kiem ze stanami znosić mają. 

Administratorowie, którzy składne winne wybierają, 
aby cum exacłoribus i z pisarzami swemi przysięgli byli, 
ażeby na to przysięgli, jako przez lata przeszłe to składne 
wybierali. 

Pytać się i oto serio mają, czemu skarb koronny pry- 
watnie otworzono, poniewasz takowe prywatne przeciwko 
prawu do skarbu otwieranie, nietylko skarbowi detrimen- 
tum^ ale i Reipbcae jayrae pe7*tculum snadnie przynieść może. 

EffictenŁ to PP. Posłowie nasi, el legę publica cme- 
bunty aby takowy każdy, któryby uUra sctium et consensum 
Reipublkae żołnierza jakiego zaciągał, i listy przypowiedne 
pod prywatną pieczęcią wychodzące przyjmował, na trybu- 
nał pro poenis legum mógł być pozwany. 

A isz jest fama communis, żeby Poseł Rzptej Wenec- 
kiej na wesele Królowej JMości posłany, tractare miał coh' 
silia libertatem ojczyzny naszćj incommodantia^ tedy o tym 
serio pytać się mają, i jeśli się to pokaże, gorąco, instare 
powinni, aby co prędzśj ex Regno był wyprawiony. 

LibeUi famosi^ isz temi czasy między różnemi stanu 
szlacheckiego osobami barzo się zagęściły, co nietylko jest 
przeciwko prawu, ale wszelakiej przystojności dandestine 
sugillare alienum honorem^ surowe prawo przynieść mają, 
aby tak autores jako i dispensatores ich poenis condignis 
karani byli. 

Providere i w tym indemnitati stanu szlacheckiego po- 
winni, aby PP. Hetmani w dobrach szlacheckich obozów nie 
stanowili. 

Iż należy na tem każdej Rpltej, z^a^ confusio jurisdic* 
łionum tam spiritualium ąuam secularium nieturbowała pra- 
wa każdej zwierzchności służącego, a zatym i wnętrznego 
Rpltej pokoju, zlecamy to serio Ich Mciom PP. Posłom na- 
szym. Dowiedzieć się, jakiem prawem JMKs. Niewiarowski 



248 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



impatronizował sig w opactwo Strzemeszyńskie A jeżeliby 
się to pokazało, że zażył do tego sposobów jakich^ których 
prawo zakazuje, aby był przez JMKs. Arcybiskupa jako le- 
gatum nałum ac primum principem tej Rpltej od tego odsą- 
dzony, i priwowany, ad acertendos similes casus mają. sig 
o to starać, statut de cortisanis objaśniwszy i obostrzywszy. 

Wnieść gorącą instanCyą i ef/icere to Ich MPP. Po- 
słowie mają, aby pan Piotr Kossakowski^ także i pan Jan 
Sokół, których odważne w różnych expedycyach zasługi są 
nam dobrze wiadome, per consHtuHonem ad pristinum hono- 
rem restytuowani byli. 

A iż przez JMP. Lipnickiego summa pewna daj Boże 
imitando aiiis exemplo województwu naszemu na zapłacenie 
podatków publicznych za ubogich chałupników, komorni- 
ków i zagrodników powiatu naszego sgdomirskiego w maję* 
tnościach szlacheckich będących pio et laudabili insiittUo 
darowana i legowana jest, którą cale in dtsposUiónem et 
ordinatiońem województwu naszemu w moc daje, tedy ap- 
probacyej tej ordynacyej, którą do sejmiku relacyjnego od- 
łożyliśmy, legę publica na sejmie przyszłym przynieść obwa- 
rowanie nam mają. 

(Rękp. Ossol. nr. Inw. 224 str. 922— 930.— Dwa lata 78). 



Artykuły Wdztwa Lubelskiego Anni 1646 na sej- 
' miku dnia 13 Septembra odprawionym na 

sejm przypadły uchwalone. 

'^ My Rady, Dygnitarze, Urzędnicy i Rycerstwo Woje- 
wództwa Lubelskiego zjechawszy się na sejmik /?r^ die dęci- 
ina terłia Septembris roku teraźniejszego tysiąc sześćset 
czterdziestego szóstego od JKMci Pana naszego miłościwe- 
go przed sejmem walnym koronnym warszawskim złożony 
flłi instrukcyą od JKMci podaną artykuły zgodnie namó- 
i^one i zawarte Ich Mć Panom Zbigniewowi na Dąbrowicy 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 249 



Firlejowi, staroście lubelskiemu, Danielowi Iżyckiemu, sę- 
dziemu ziemskiemu lubelskiemu, Stanisławowi z Dąbrowicy 
Firlejowi, zgodnie obranym dajemy takowe. 

Naprzód JKMci Panu Naszemu Miłościwemu przy od- 
daniu wiernego ze wszystkiemi stanami koronnemi poddań- 
stwa powinszują, dobrego zdrowia i szczęśliwego panowania. 
A przytem uniżenie podziękują, że nam sejm ten dla za- 
bieżania wszystkim niebezpieczeństwom, któreby na Rzecz- 
pospolitą i wolności nasze zachodziły, złożyć raczył, upe- 
wniając się w dobro tliwćj łasce JKMci Pana Naszego Miło- 
ściwego, że JKMć postawiwszy tak często gloriosa belli 
a z tąd potym i pacis łropkea^ magnanimiiałis regiae suae 
w wojennych sine consensu ReipubL zawziętych zamysłach 
moderamen prośbom wiernych zawsze ^ poddanych swoich 
miłościwie concedere będzie raczył. 

A potym* senatm consulŁa^ przy których aby szlachcie 
koronnej i Wielkiego Księstwa litewskiego wolno było anie 
omnia odebrać i od JMci księdza sekretarza wielkiego to 
wyraźnie mieć, aby każdego z Ich Mć panów senatorów, 
którzy na ten czas per legem będąc naznaczeni, rezolwowali, 
lub i tych, którzy powtóre dla konsultacyej przy boku 
JKMci byli, 'oota i sententiae Ich Mć ewplicUe Ich Mciom 
panom posłom referowali^ aby primus autor et motor isłitis 
motus et consiliorum mógł być wynaleziony, który gdy się 
ukaże lub indigena lub extraneus serio Ich Mci panowie 
posłowie nasźy mają urgere^ aby tak ten motor jako i inszy, 
którzy sub consilio assensu connitentia subsidio i jakimkol- 
wiek sposobem in convulsionem legum Patriae przeciwko 
prawom i paktom przez JKMć przysiężonym przymieszali 
się, summario processu byli sądzeni, których irremissibiliter 
według praw eo nomine postanowionych karać. 

Mają się pytać Ich Mć panów pieczętarzów Ich Mć 
panowie posłowie naszy, kto listy przypo więdnie na zacią- 
ganie żołnierza pieczętował i one wydawał, i pod jaką pie- 
częcią wychodziły, z których Ich Mć panów pieczętarzów, 
jeśliby się ukazało, że pieczęci publicznych sine consensu 
omnium ordinum na takowych listów pieczętowanie pozwa- 
lali, summario processu aby byli sądzeni/ \ 
Tychże Ich Mciów panów pieczętarzów pytać się mają 



250 DZIEŁA KAROLA SZAJl^OCHT. 



czemu nie szukali takowych media^ aby były EJMci od ta- 
kowych exorbitancyej, które contellunł prawa wolności na- 
rodu szlacheckiegp, awokowali, niewszczynając inira hoc 
łempus żadnych moius^ ażby na sejmie z publicznych kon* 
sultacyej namowa była, ponieważ żadne periculum od nie- 
przyjaciół Rpltej nienastępowało. 

Wojsko cudzoziemskie przeciwko paktom przez JEMć 
poprzysiężonym, zaciągi żołnierza cudzoziemskiego dla cze- 
go in viscera Regni są wprowadzoi^e, dla czego sine seiiu 
omnium ordinum dzieją się. Także posłowie cudzoziemscy 
dla czego w Koronie bawią się i do pokojowej rady pry- 
watnej bez wiadomości Ich Mciów panów rezydentów i in- 
szych, którzy z prawa do tego należą^ przypuszczeni bywają? 
Ich Mć panowie posłowie naszy mają prosić EJMci aby 
JEMĆ pomnąc na poprzysiężone pakta, inlra conclusionem 
sejmu żołnierza tego eso visceribus Regni bez uciążenia sta- 
nów wszelakich rozprawić kazał. Panowie posłowie cudzo- 
ziemscy, aby byli odprawienia i na potym ciż panowie po- 
słowie cudzoziemscy, aby bez wiadomości panów rezydentów 
i urzędników koronnych do tego naJeźących, żadnych lega- 
cyej nigdy nie odprawowali, i na dworach pańskich nic 
się nic bawili, ani poselstwa żadnego bez wiadomości Ich 
Mć panów rezydentów i urzędników do tego należących 
nigdzie nie wyprawowano, cudzoziemców do tych poselstw 
nie zażywano, także gwardiej Er. JMci aby był numerus 
circumscripŁus i nigdy nie multiplikowany, której aby regi- 
mentarze byli indigenae regni juxta pacia contenta^ serio 
Ich Mć panowie posłowie naszy oto się starać mają. 

JMci Esiędza Arcybiskupa jako Primasa Regni prosić, 
aby publico nomine EJMci prosił, żeby JEMć od wojny tu- 
reckiej supersedować raczył a pakt Turczynowi poprzysię- 
żonych dotrzymał, ponieważ i ten nieprzyjaciel do rozerwa- 
nia pokoju żadnej ansy nie daje. O co i przez posła, że 
pakta zawarte Bplta trzymać chce, statecznie agere. 

Bellum off'ensivum^ abyby miało być, Ich Mć panowie po- 
słowie naszy nie mają pozwalać ale defensivum et necessor 
rium bellum^ gdybz nieprzyjaciel następował, mediis adłdbitis 
namówić obronę dostateczną Rpltej, znosząc się z stanami 
Bpltej tak ab eaUemis Reipublicae cuam ab inlernis któ- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 251 



reby statum Reipublicaćj jura et liberUUes coneellere miały, 
periculis obmyśleć. 

Ich Mć panów Hetmanów obojga narodu przy podzię- 
kowaniu za podjęte prace przy obmyśliwaniu obrony Rpltej, 
i inszym Ich Mciom, którzy w niemałych pocztach na obro- 
nę Bpltej stawają, prosić, aby Ich Mć Panowie hetmani do 
żadnych wojen, które są sine eonsensu ReipL, nie apliko- 
wali się, ani się z wojskami ruszali za granicę, i postron* 
nym do rozerwania pakt okaziej niedawali, a kupy swawolne 
aby gromili. Listy przypowiedne, kto przyjmował, ludzie 
zaciągał, aby przez Ich Mość panów posłów z każdego 
województwa był mianowany, którzy aby per legem puólt- 
cam de notninibtts et cognomimbm pro perduellibus wedle 
praw byli deklarowani, ani na potym zaciągi żadne ludzi 
na potrzeby postronnych panów bez dozwolenia Rpltej 
i onych extra Regnum wyprowadzenia nie działy się. Ich Mć 
panowie posłowie naszy legę aby było praecauium^ starać 
się mają. 

Komissją pośledniejszą moskiewską, iż sine scitu et 
eonsensu ReipL summo praejudicio jurium ReipL naszój sta- 
nęła, i z wielką zgubą i szkodą wielu obywatelów szlachci- 
ców braci naszój do egzekuty przywiedziona, województwo 
nasze nie przyjmuje i życzy tego aby ci, którzy tę komissją 
sine scitu ReipL stanowili i onę eg zekwowali, in facie Rpltej 
wszytkićj sprawowali się. 

O zapłacenie wojsku ukrainnemu artykuł z przeszłego 
sejmiku naszego anni millesimi sexcentesimi cuadragesimi 
qu%nti in toto reasumujemy, to przydawając, iż jeśliby JMć 
pan podskarbi z pieniędzy publicznych także z ewikty in- 
dukt na co inszego a nie na zapłatę wojsku Rpltej wydał. 
Ich Mć panowie posłowie naszy mają urgere^ aby JMć de 
suo zapłacił. Także summy pewne, które ad componendum 
orbem i na insze legacye pewne osoby miały, tudzież i sum' 
my na stipendia tatarskie naznaczone, a jak jest wiadomości 
przez trzy lata m'e oddane, w skarbie upomnieć się, aby 
na tenże dług Rpltej były obrucone a odprawiwszy sta- 
rannie rachunki na początku sejmu anie omnia etiam in 
aisentia JMci pana podskarbiego samego, jeśliby czego na 



252 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 

zapłatę wojsku z tych wszystkich I dochodów Rpltej i sum 
wyżśj wyrażonych nie dostawało, tedy Ich Mć panowie po- 
słowie naszy za spoiną namową wszystkiój Rpltej residuum 
zapłaty żołnierzowi obmyśleć mają. Na którg zapłatg woj- 
ska kwartę dupie obrócić, ponieważ armata na praesidlum 
ReipubL jest sufficiens^ którćj armaty Rpltej^ po wysłuchaniu 
rachunków sukcesorów nieboszczyka pana Grodzickiego in- 
wentarze aby były spisane a magister artyleriej żeby przy- 
sięgał Królowi JMci oraz i Rpltej, i żeby był bene poses- 
sionaŁus^ a wedle konstytucyej subjaceat zwierzchności he- 
tmańskićj. Które podatki et modum contribuendi Ich Mć pa- 
nowie posłowie naszy na przyszły sejmik relacyjny, któremu 
czas składamy we dwie niedzieli od kadencyej zawarcia 
sejmu, przyniosą nam. 

A strzeż Boże! gdyby sejm przyszły pożądanśj kon- 
kluzyej nie wziął, tedy Ich Mć panowie posłowie naszy 
z inszemi stanami Rpltej znosić się o bezpieczeństwie i ca- 
łości praw wolności naszych będą powinni et rationes atąue 
nodus namówionćj obrony naszćj na sejmik relacyjny przy- 
nieść nam mają. 

Na reformacyą Królowśj IMci Ich Mć panowie posło- 
wie naszy pozwolić mają, iis tamen conditionibus^ jakiem! 
oprawa świętćj pamięci Królowćj Jćj Mci Konstancyej per 
comtitutionem anni millesimi sexcentesimi noni jest asseku- 
rowaną, i aby na tychże dobrach tylko w tćj konstytucyej 
specyfikowanych reformacyą teraźniejsza ściągała się. 

O otwarcie skarbu koronnego, iż pan Zaklika prote- 
stacyami w grodzie krakowskim uczynionemi, które auten* 
tice na sejmiku naszym produkowane były, jest obwiniony, 
aby oto na tym sejmie per ordines Hegni summario pro- 
cessu sądzony był, pilną instancyę Ich Mć panowie posło- 
wie uczynić mają. A skarb Rpltćj i sumptu wszystkie z ka- 
waleriej, które in archwo są, także klejnoty i obicia wsze- 
lakie, aby były zrewidowane i regestr do metryki koronnój 
aby był podany. 

A iż się zagęszczają tytuły cudzoziemskie, \sXfix% pugnant 
constitutionibus annorum millesimi sewcentesimi trigesimi octa- 
vi et millesimi sexcentesimi guadrigesimi primi o tytułach 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 253 



opisanym, tedy aby per legem publicam takowe tytułu abro- 
gowane były, ani w kancelaryacłi wszelkich przyjmowane 
ani z onych wydawane aby nie były. 

YenalUas in Republica aby nie była, ale justitta di- 
stributioa juxia pacia JKMci aby nie była zachowana. 

Przywileje według konstytucyćj anni milksimi sewcen- 
tesimi dedmi iertii aby na jedng rzecz różnym osobom nie 
były z kancelarićj JKMci wydawane teraz; przywileje, któ- 
re przez króla JMci bywają podpisywane, aby bez trudno- 
ści wszelakiój pieczętowane były. 

Inducta i evecła do przyszłego sejmu zachować a te- ' 
raz rationem odebrać, jako wiele uczyniła i jako jest obró- 
cona. 

A ponieważ niektórzy nie będąc indigena Regni ani 
szlachtą polską, dobra królewskie, starostwa i insze dzier- 
żawy przeciwko prawom wyrażonym trzymają, tedy zlecamy 
to Ich Mć panom posłom naszym, aby per legem publicam 
demandatum było, żeby się ci wszyscy wyprzedali inli^a di- 
midium anni z starostw i dzierżaw wszelakich, i aby ich 
więcćj nie upraszali ani kupowali sub nullitale prmlegiarum 
prawem określić, ale bene meritis szlachcie polskićj aby by- 
ły rozdawane. 

Wybrańców aby była aukcja z nowych osad ukrain- 
nych w dobrach Rpltćj, także Kozacy z starostw ukrain- 
nych na służbę Rzltćj ordynowani, aby zupełna do obozu 
przez panów starostów byli wyprawowani. 

Lustracye starostw tych, które jeszcze nie były lustro- 
wane, aby były odprawione, polissimum ukrainnych, i onera 
takie, jako i na insze, aby były wniesione. 

Komissye, które rite ae legitlme odprawione bywają, 
aby per reoisiones et decreta comisialia nie były wzruszone, 
ale in suo robore aby zostawały. 

O trybunale, aby prolongacya dalsza nie była, dekla- 
rując artykuły przeszłe, reassumujemy, tego dokładając, aby 
ludzie nie będąc oocati in jus extra ćmienia pozwu, przy- 
datkami w dekietach i)er indirecium aggrawowani nie byli, 
eaxeplis causis vere criminalibus. 

Executioni infamium et banniiorum, ktoby się kolwiek 
oponował, aby był inhabilis ad ebeunda munia Beipubl., 



254 DZIEŁA KAROLA SZAJNOGHT; 

i żeby nie dawano glejtów ode dworu na takowe infamiae, 
które są inabrogabiles^ i ktoby infamibus et banniiis patro- 
cinował, albo takowe glejty in guoms judicio et officio Re- 
gni produkował, tedy poenae complicitaHs aby podpadał; 
także executorcUeSj które z kancelaryej Jego Kr. Mci bywa- 
ją wydawane, aby nie były okazowane^ ale panowie staro- 
stowie za listami exekutqralnemi, [raz do siebie wydanemi, 
na żadne inbibicye jako prawu przeciwne nie oglądając się 
exekucye sine omni mora aby czynili. Glejt panu Samue- 
lowi Zaszczowi dany aby był annihilowany. 

Trybunał skarbowy aby był reasumowany, delata za- 
raz z sejmu aby była oddawana. 

Kwarta z dóbr Rpltej należąca na zapłatę wojska do 
Lwowa aby była oddawana. Z miast ' sądowych podczas ka- 
dencyej sądowój inszych zjazdów publicznych aby panowie 
żołnierze ustępowali. 

De personalihus z pany duchownemi konstytucye re- 
assumowane aby finaliter in regno były decydowano. 

O dziesięcinach reassumujemy artykuł sejmikowy prze- 
szły anni millesimi sexcentesimi quadragesimi quinti cum eo 
additamento, że się znajdują takowi spirittuiles^ którzy ma- 
jąc prelatury i beneficia różne w inszych wojśwództwach, 
w tutecznem województwie naszym upominając się dziesię- 
cin, missalia^ a to pretekstem dawnych oryginałów, po któ- 
rych świeższe nastąpiły; kościołów w dobrach blizkicfa fun- 
dacyej dziesięciny, które są in iisu et possesione pastorum 
curam kabent^ przeto urgere mają Ich Mć panowie posłowie, 
aby prawo stanęło i warunek pro beneficiis curatis pro^i" 
mio?'ibus^ non ohsłantibus cuibuscue processihus et in decre- 
tis tribunaiitiis^ i żeby per inquisitiones dóbr ziemskich, nie 
mając prawa żadnego, niedochodzili. Także dziesięciny, 
które przedtym nigdy in um nie bywały, ani z żadnego 
prawa ad mensam episcopalem należeć mają, a te zwykli 
panowie duchowni u Ich Mciów Księży biskupów nad dawne 
fundacye i onera kościelne cum praejudicio haeredum upra- 
szać, aby były zniesione. Proscriptio guadraginta annorum 
inter ecclesiam et ecclestamy aby była zachowana. Także 
pozwy od duchownych do sądu biskupiego o dziesięciny; 
czynsze i insze kościelne dochody na stan szlachecki wyda- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 255 



ne, ponieważ są przeciwko starym prawom, penttus żeby 
były zniesione. 

Przywileje arUe eleciiones na urzędy ziemskie aby nie- 
były z kancelaryej JEMci wydawane, a na kogo by dowie- 
dziono było, tedy aby od przywileju odpadał. 

Cła wodne, które nie mają prawa żadnego, jako w No- 
wodworze, Brześciu, Warszawie, Wrocławku, wybierane by- 
wają, aby były zniesione. 

Panu dystrybutorowi soli, gdyby onśj nie wydał, aby 
forum inter causas fisci tnterposita poena trium millium maT 
carum^ w trybunale było naznaczone. 

Rotmistrze aby przy chorągwiach mieszkali sub poena^ 
arbitraria przez JMość pana Hetmana decidenda. 

Ponieważ zamek smoleński pewne praesidium z oby- 
watelów tamecznych dawną ordynacyą obmyślone ma, a snąć 
ich wykupują i to praesidium ginie, mają Ich Mć panowie 
posłowie urgere, aby to praesidium z dóbr tych, na których 
eoT ordinatione praesidium^ jest włożone, nie ginęło. Pusty- 
nia ukrainne aby między ladzie zasłużone były rozdawane. 

O rynsztunkach i armacie w zamku Tykocińskim wy- 
wiedzieć się, gdzie się obracają. Z strony wyprawy wojen- 
nej z powiatu Łukowskiego reasumujem artykuł przyszłego 
sejmiku. W sądach zadwornych aby tali ordine regestra 
i przywołanie spraw było zachowane, jak w trybunale, ani 
rejekty aby nie bywały. 

Na poselstwa z województw aby po trzech sejciach aż 
na czwarty sejm osoby obierane były. Lubo dawne zwy- 
czaje in Republica zachowane były, aby do Ich Mć panów 
posłów i sług Ich Mciów Ich Mć panowie marszałkowie 
koronni i Wielkiego Księstwa Litewskiego żadnego prete- 
kstu sobie nie uzurpowali, ale JMć pan Marszałek poselski 
z deputatami swymi gdy się jaki eksces stał, aby sądził, 
per tegem aby było cautum^ Ich Mciom panom posłom na- 
szym zlecamy. JMć pan marszałek poselski aby stommaiiee 
nie traktował Ich Mciów panów posłów, prosić przyszłego 
JMĆ pana marszałka circa electionem. 

O inszych punktach, które w instrukcyej JEMci są 
położone, artykuły nasze anno millesimo sexcenŁes%mo qua' 
dragesimo guinto uchwalone, in toto reassumujemy, do któ- 



256 DZIEŁA KAROLA 8ZAJN0CHT. 

rych Ich Mć pp. posłowie naszy we wszystkim referować 
się mają, tego przy tym pilnie przestrzegając, aby prawa 
i wolności nasze w niczym uszczerbku nie ponosiły. 

Wiele na tem Rpltej ojczyźnie naszśj należy, aby lu- 
dzie wielcy meriti tak domu jako osób swych znaczno w do- 
brój z sobą bgdąc przyjaźni, spoiną radą i ochotą do usług 
Rpltej stawili, za czym iż pewne diflferencye między jaśnie 
wielmożnymi kściem JMością panem wojewodą ruskim a JMcią 
panem chorążym koronnym zaszły, zlecamy Ich Mć panom 
posłom naszym, aby aerio KJMci prosili, aby te między Ich 
Mciami rozróżnienia auŁoriiate ma regia na tym sejmie uspo- 
koić raczył, tak jednak, aby za tem uspokojeniem nie działa 
się uraza prawu pospolitemu ani z szkodą Rpltej. 

Dowodną mając wiadomość z produkowanych dekretów 
trybunalskich anni millesimi sexcenłesimi quadragesimi 
leriii^ a potyin in anno mtUesimo sexcenŁesimo ctuidrage- 
simo quinto^ że pan Samuel Bolestraszycki a loco stanS 
repulsus ex occasione dekretu anni millesimi 8excentesimi 
mgesimi septimi^ między nim a JMcią Księdzem Grocho- 
wskim, biskupem przemyskim ferowanego, w kilku sprawach 
swoich upadł cum detrimento honoris et bonorum suorum^ 
zaczym iż do tego dekretu millesimi sexcenŁesimi mgesimi 
septimi ściąga się konstytucya tegoż roku uchwalona, zleca- 
my to Ich Mciom panom posłom naszym, aby się oto usil- 
nie starali, żeby na sejmie per consiiłuHonem był i z spra- 
wami swemi in integro resliiutus. 

Dawne petitum za pany Słotwińskimi, obywatelami 
i szlachtą województwa Lubelskiego jest wniesione, aby do 
jurysdykcyej ziemskićj byli przypuszczeni, których konsty- 
tucya do ukazowania praw i dyspozycyej swojej dotąd za- 
trzymała,- którzy iż na sejmiku teraźniejszym naszym lu- 
belskim przy wszystkiem sporządzeniu dowiedli to dawne- 
mi z akt ziemskich Wąwolnickich wiecznemi dyspozycyami 
i dokumentami, że z dawnych czasów są starożytnymi szla- 
chcicami, za czym Ich Mć panowie posłowie naszy pilnie za 
nimi intercedować mają, aby do jurisdykcyej ziemskićj 
i grodzkiój przykładem panów Szadurskich byli inkorpo- 
rowani. 

Limilatam poleslalem Ich Mciom panom posłom naszym 



DWA Lata dziejów naszych. 257 

dajemy, i aby nic inszego nad to^ co w artykułach mają tak 
teraźniejszych jako i reasumowanych, nie przynosili, ooych 
fide et honore obligujemy dosyć szczęśliwości w tym kładąc, 
gdy nam to, z czym Ich Mciów posyłamy, przyniosą. 



r 

Petita. 



Wszystkie przeszłego sejmiku petita reasumujemy a te- 
raźniejsze te dajemy: • 

Za JMcią panem starostą Horodelskim, JMcią panem 
sgdzią ziemskim Lubelskim, JMcią panem Stanisławem 
z Dąbrowicy Firlejem, JMcią panem Janem Zbąskim o re- 
wizyją na uznanie kosztu względem napraw przejazdów, to 
jest w Piaskach, miasteczku Garbowie, Markuszowie, Kuro- 
wie, majętnościach Ich Mciów. Za JMcią panem podkomo- 
rzym kijowskim Ich Mć panowie posłowie intercessyą 
wniosą, jako dobrze zasłużonym wcześnie przedtytn niż de- 
putatów z poselskićj izby do Remis naznaczą, aby w urzę* 
dzie swym podkomorskim nie był inkwietowany ale raczćj 
merita Ich Mciów nagrodzone były. Stanisław Firlej z Dą- 
browicy Marszałek sejmiku generalnego Województwa Lu- 
belskiego mp. 

(Rękp. Ossol. nr. Inw, 217 str. 57— 63- Dwa lata 74). 



Kopia listn JMP. Krzysztofa z Bnina Opalińskiego^ 
Wdy poznańskiego do JMP. Potockiego, kasz. 

Krak., hetmana W. Kor. 

» 

Jaśnie Wielmożny Mć Panie hetmanie wielki, mój 
wielce Mciwy Panie i Bracie. Cieszę się z tego, że od 
WMMM. Pana na tym placu listowna mnie potkała kore- 
spondencya, kędy in scena boni publtci kollegów i braci 
moich testimonia poufałą przyjaźń naszą latius weryfikować 
mogą. Nie mogę to tylko tribuere fortunae^ że mi dawa eam 
porttonem miłćj konfidencyej i łaski WMMM. Pana. Dziękuje 
wielce WMM. Panu, że mi tćj amico pectore udzielać ra* 

Dzieła Karola Szajnochy T, 1X> 17 



«58 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



tzysz. Amjdector wszystkie communicandorum WMMPana 
consiliorum arcana^ i to cokolwiek do uwagi podawasz, cho- 
wam in sacrario^ wiedząc, że od wielkiego senatora et a sum* 
mo in regulando eive^ quot media łat sanatUur paMae cica* 
trices. Wielki zaprawdę na Bzeczpospolitą climactericus^ 
kiedy posŁ ridenłem Phoebum^ który przy miłym pokoja 
i złotych wolnościach claruit^ teraz sokm pacis i praw, ad 
invidiam etiam gentium w ojczyźnie naszój kwitnących, ni^ 
torem okrywa ta nebulą armorum^ inscia repuhlica przyno- 
sząca, turbmem pokoju- w którym przez te lata siedzieliśmy; 
non eo respectu żałujemy, że znowu e<c otio ocknąć się przy- 
chodzi, bo to jest narodu naszego i było elogium^ że non 
ad soporem ale ad martem Deus et natura eum formatiL 
Gotowiśmy i teraz przy całości ojczyzny naszój, przy do- 
stojeństwie majestatu Pańskiego, odważnie umierać, ale nie 
tak, żebyśmy za płonnym eictoriarum pozorem ipsam ma- 
trem na hak wydać mieli. Bo cokolwiek nie za konsensem 
dzieje się, to raczój na jćj zgubę, gdy contra jura^ pacta^ 
foedera^ „biorą** aaltUem pairiae^ krwie jej upuszczając prae* 
cipuam venam libertatum. Pytali się sam bracia na sejmiku 
srzedzkim, kędy ten latet anguiś in herba? Bo jako od tego 
za poczęła się corruptio mundi^ tak i teraz in corpore Rei- 
puhlicae oczewista serpit gangrena. Ale widząc, że ten na 
pokojach królewskich miejsca nie ma, o inszój by się pytać 
chcieli gadzinie, z którejto nie dryakiew ad sanandum^ ale 
venenosa pochodzi perfidia. Jednak nie tak auscultare i py- 
tać się ciekawie de authore zawziętych Ich MMciów zamy- 
słów, jako consulere patriae i wzniecony ogień gasić, hoc 
opus^ hic labor est. Wielce tedy proszę WMMM. Pana, per 
sacra patriae supplikując; abyś jako custos libericUum^ boś 
senator, jako eai^undem mndex^ boś hetman, tak znacznemu 
niebiezpieczeństwu wcześnie zabiegał, et hunc tmpetum na 
który się JEMć arma parando zawziął, consilio et autori- 
iate zatrzymać raczył. Nieszczęsny to eventus, gdyby się ten 
ardor JEMci dalej sztrzyć miał, ztąd funesta Reipubłicae 
iempora^ ztąd dalsza na ojczyznę molles^ ztąd jurium et li- 
bertatum convulsto^ ztąd samego Boga vindicta^ która tymże 
tropem, kędy foedera molantur^ chodzić cum poena zwykła. 
Zaczem pierwsza mogę rzec, in sinu WMMMPana utrapio- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 269 

nćj ojczyzny veHitur salus^ gdy ad consilia nostra i sejmi- 
ków naszych menłem suam^ eundemcue zelutn wolności na- 
szych przywiązawszy, dalśj zechcesz tnederi. Byłby to m- 
ptus, któryby sedulilati WMMMPana tak wiele przyznać nie 
umiał, wiedząc jako wojsko na ten czas bez satysfakcyej 
w stateczności trzymałeś nsługi z impacyencyej zraziwszy, 
dalsze z tąd uspokoiwszy moŁus^ co amor bani etets każe, 
jako in hoc momento stawasz. Dziękuję ja WMMMPanu, toż 
i koło braci moich, na sejmik srzedzki zgromadzonych, przez 
posły swoje WMMDif. Panu odda, ale i wszystkiemu rycer- 
stwu, które słuszną za krwawe prace i odwagi, za cnoty 
i stateczną usługę zarówno równych wolności i żarliwości 
odbierze zapłdtę. My sam in hoc confusione altae pacia nic 
jeszcze uie wątpimy, że Pan Bóg tg chmurę, która tylko 
armorum fulgura a deszcz krwawy protendit^ rozbije, maje- 
statu jego prosimy, aby on cor principia tak sporządził, 
jakoby tę ojczyznę, którą fotit^ educoeit, i szczęśliwie ad 
toł triumphos wypielęgnował, przy zdrowiu i całości zatrzy- 
mał; jakoby te wolności, przy których do berła królewskie- 
go zrósł on sam, jako pater pałriae in florę zostawił: ja- 
koby ten złoty pokój per tanias nicloriae et tropkaea skle- 
jony, nie chciał in ferream obrócić servitutem. Artykuły 
sejmiku posyłam WMMM Panu, *) z których obmyślawanie 
województw naszych i dalsze pro salute patriae remedia 
uważywszy; sam WMMM. Pan będziesz życzliwym in hoc 
paseu promotorem. A dalćj anhelo ad ronailia WMMM. 
Pana, czekając tam z tych krajów awizowych przestróg, za 
którymi jako wielki senator znosić się i z sługą swoim nie 
zaniechasz. 

(Ręk. Ossol. nr. Inw. 339 str. 14. — Dwa lata 59). 



*) Z załączenia do lista artykułów sejmiku średzkiego okazuje 
się, iż list pisany był po sejmikach, pod koniec września, kiedy wie- 
dziano już o nadaniu kasztelanowi krak. M. Potockiema buławy wiel« 
ki^j, lubo publiczna nominacya dopiero w ciągu sejmu nastąpiła. . 



260 DZIEŁA KAROLA SZAJKOCHT. 



Mowa posła czernichowskiego Jerzego Ponę- 

towskiego 

dnia 1 grudnia 1616 roku, wyjęta z Dyaryusza Stanisława 
Oświecima na str. 969* 

Pan Ponętowski po księdzu biskupie kujawskim, przy- 
pomniawszy krótko punkta exorbitancyćj, dosyć zehse mó- 
wił pro libertate temi słowy:' 

Ponieważ według umowy naszój stringtmur^ abyśmy 
tu in futurum nic nie mówili, ale tylko przeszłych zawodów 
czynili raiionem^ przetoź contersis retro jam oculiSj magni' 
tudinem tylko niebzpieczeństwa przeszłego uważyć przjrjdzie. 
> coby dalszemu należało czasowi, zachować poselskićj izbie. 
Trzy są rzeczy, które dobrą, stanowią radę, chęć, możność 
i umiejętność, które wszystkie, iż się abunde znajdują 
u WMMM. PP., tym bardzićj dziwować się przychodzi, że 
przecie ojczyźnie naszój do tak wielkiego mało nie przyszło 
niebezpieczeństwa, rzekłem wielkiego, przetoż muszę to de^ 
ducere. Dwie rzeczy wojna za sobą pociągnie, zwycięztwo 
albo klęskę. Strzeż Boże przegranój, cuantum malutn nasze 
ojczyznę zaszłoby, nie trzeba exaggerare lepićj speculatione 
niźli doświadczeniem tego dochodzić. A to nacięższa, że nie 
swoje radę opłakiwałaby Rplta, i prawie aes alieni musia- 
łaby sohere consilit. Jakoż nie insze odległe kraje, nie za- 
morskie prowincye, ale Korona Polska zostałaby Turczy- 
nowi pro emctore. A luboby też zwycięztwo conttgeret^ śmiem 
także powiedzieć paradoxum^ że nec ipsa mctoria byłaby 
nam saluiaris. Niech tak będzie, żebyśmy wołoską posiedli 
ziemię, przebylibyśmy Dunaj, i wszystkie na nim opano- 
walibyśmy porturia, minęlibyśmy Adrynopol, rozciągnęliby- 
śmy namioty pod samym Konstantynopolem^ te wszystkie 
successus^ niech wiem czyjeby były? czy privatae fortunae 
JKM. czyli publłcae ojczyźnie naszćj miałoby caedere? po- 
dobno privatae^ ten agrumentuję, iż prttaiis consiltis, pru 
vati8 sumptibus wojna podjęta była, a tak princeps byłby 
Reipubcae major^ przeciwnym sposobem publica res uno 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 261 



principe łota minor^ i nie wiem, jeżeli mediocrn ojczyzny 
naszój corpus tak wielką mogłoby dźwigać głowę. Łuboby 
też JKM. in partem fortuny swojój Rpltą cbciał ea: asse ad- 
mittere^ nie wiem jeźelibyśmy się my sami capcre mogli. 
Tamte narody nullam libertatem ferre mogą, my nuUam 
semUuiem, za czym tak różnych rzeczy nie wiem jakoby 
concors mógł być eancenlus^ Princeps in medio consUiutus. 
Obawiam się, aby nie większą tym oświadczał propensyą* 
od którychby inszą przeciwko sobie widział submissią- 
Wprawdzieć magnitudo geniusza JEM. mogłaby tam diter- 
sos conciliare animos^ atoli ja nie pierwćj tamtćj trwogi 
deponere mogę, aż mi się waży kto spondere, że albo ten 
pan tak dobrotliwy będzie immortaiisj dlho że ci, którzy 
post sera jego nastąpią fata^ jako ordinis tak tirtutis praw- 
dziwi mają być successores. Portentum ono fortunae Ale- 
ksander Wielki, kiedy wszystkę subjugatit Azyą; tak się 
swoim Macedonom stawił, że ich i z obozu swego nawet 
wypędził, i co przedtym Persowie od Macedonów byli mio- 
tani pod jego nogi, to potym Macedones mctoręs a victis na 
rozmaite za rozkazaniem królewskiem irahebantur supplicia^ 
i dobrze ktoś o nim napisał: DuocU ad bellum liheros^ re- 
duxisset seroos^ gdyby był dłużój żyw. Ta spekulacya, Bóg 
widzi, nie z żadnćj pochodzi subtelności, czego dokładam 
z tćj przyczyny, iż takie nastały czasy, że gdy kto albo 
pro legihvs albo ojczyźnie miły pro suo posse prospicit^ tak 
o nim mówią, iż exerce( facundiam albo że subtilisat. Z sa- 
mychże listów przypowiednich ten mi się urodził koncept, 
gdjrm je z prywatnemi widział pieczęciami, i że in rem 
pritaiam omne commodum pociągać miały, takem myślał. 
Pokazałem tedy, jakiego bliscy byliśmy niebezpieczeństwa, 
od którego żeście WMMMPP. ojczyznę, nie mówię nie uwol- 
nili, bo exilus acta probat^ że tandem prośbami swemi od 
tćj króla JM. zatrzymaliście imprezy, atoli albo nie wszyscy 
albo niezaraz, żeby ojczyzna in hos non impingat scopulos^ 
staraliście się. Dobry też był pan u Rzymian i głębokim 
pokojem sławny Augustus, jeno że umiejętny, munia legum^ 
senatus pojmliąue in se traxit nuilo admrsanłe^ i także nul' 
lus adtersabaiur^ przyszło do tego, że Rzymianie wprzód 
exercitium a potem mm et potestatem liberi stracili 7*egiminis. 



262 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

^— — »— ■ ^— — ^ I I ■ I I 1 » 

Tać podobno i tu przyczyna była, że WMMMPP. woli JEM. 
non saiis udoersari chcieliście; przez co daliście pochop, że 
te prawa w Bpltój prywatne tak barzo invaluere consilia^ 
Z9k któremi, że jednak dotychczas nie przyszliśmy in praeceps^ 
Boska to sprawiła łaska, ale in futurum tym bardzićj ex- 
pedii^ o co prosiepiy, żebyście WMMMPP. periculi deducH 
noiitiam mając, nietylkp 4alsze rady ale i myśl JEM. et 
auctoritaie et precibus z nami cor^unctis od tego przedsig-* 
wzięcia raczyli aeertere, tak żebyśmy nie inaczśj z tego 
placu odjechali, ażebyśmy poniechania tćj imprezy securi 
byli. 

(Rękp. Ossol. nr. Inw. S24i str. 969 — Dwa lata 118). 



16 a. 

Kopia listu do JMP. Potockiego, hetmana ¥. Kor, 
od JMP. Wdy krak. de data w KrakoYrie 20 

7U>vembri8 A. J). 1646. *) 

Zadłużyłem się acz poniewoli WMMPanu w korespon- 
dencyej listownćj^ prosząc wielce o wybaczenie i perdono. 
Przyczyna albowiem tego nie leniwa do pióra ręka ale 
uprzykrzone arsżetyczne bole, które exercent dotąd moją 
pacyencyą, lecz mi równo cieszy, bo serdeczny zadała mi 
raz teraźniejsza u nas rerum facies ustawicznym wariacyom 
podlegająca, króre miasto słów inducunt stuporem już i su" 
spiria ob cordis amaritudinem ledwie stawa, a choćby też 
stawało, co ztąd za levamen w żalu albo fruclus w porozu- 
miewaniu się z sobą, kiedy gwałtem na to bierze się, aby 
przy nas wszystkich eolis liberias dicendi^ przy kilku pote- 
staś omnia pro arbitrio 'disponendi zostawała. Więc przez 
całe sześć niedziel pozwolono każdemu mówić co chciał, 



(*) O znaczeniu obyczajowem podanych tu pod nrem 16 a 16 6, 
dwóch listów ob. wstępną do listu kanclerza w. kor. Ossolińskiego uwa- 
gę w l numerze Źródeł niniejszych, na str. 327. 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 263 

akceptowano peHta publica^ utwierdzone konstytucyami, aż 
te jeszcze nie uschły, a już się mienią, i pierwćj umierają 
niżeli żyć pei' publicaUonem soliłam poczęły. Z jednej naj* 
przedniejszej o rozpuszczeniu nieodwłocznem cudzoziemców 
snadno miarę brać o walorze innyicb, dosyć to gruntownie. 
Byliśmy zatem wszystkićj nadzieje, że za jćj zgodną uchwa- 
łą lacueus contritus est, et nos metU Itberati^ alić opak 
wsi^ystko. Zaiste nie tak ciężko było patrzeć na zaciągi 
nowe, gdy je timide i pod praesenłem ratihabitionis /tUnre 
ordinem czyniono, jako kiedy teraz post legem prohibitam 
przebywa ich bezpiecznie, gwałtem. Już ci lepićj oraz z kon- 
stytucyami wszystkiemi do komina, niż je kreślić darmo in 
opprobrinm nostrum et pemiłiem. Cóż i po sejmach jeśli 
nie to będzie observant%a^ co na nich decerniiur^ ale co ko- 
mu potem, lubo kilka dni temu, jako wysypały się z lasku 
trzy kompanie rajtarskie, i bokiem Krakowa wciąż poszli,, 
udając że są częścią Dynofowi, częścią pana Leszczyńskie- 
go, i gdy to piszę, dają mi znać, że do Wolbruma, mil 
ztąd trzy, kilkaset koni już znowu przyjechało. Pod Piotr- 
ków więcój się jeszcze snąć tego kupi. Drugą od Szlązka 
bramą, jako mi ztamtąd piszą, srodze morę priorum inso* 
lescuntj nietyiko po drogach konie wyprzęgając szlachcie,. 
ale też po komorach ba i dworach szlacheckich biorąc, łu- 
piąc Trybunał tameczny dla blizkiego z nimi sąsiedztwa 
poczyna nie ufać nazbyt powadze swój, widząc sejmową 
bardzie przez nich podeptaną; po prostu pełno wszędy stra- 
chu, konfuzyej i suspicyej niepłonnych, conseguenter ni oczem 
więcćj konferencyej między pomieszaną bracią naszą, chyba 
de modo securiłatis publtcae. O czem komuż bardziój wie- 
dzieć należy jako WMMP., abyś jako senator pierwszy et^ 
supremm arbUer militi(ie spytał się, co wżdy to za ludzie, 
na co albo za czyją wolą gromadzą się post suam exauł0' 
rałionem. Dla tegoż niemieszkanie zdało mi się znieśó 
o tern z WMMPanem, aby nostra dissimulatione nie brał 
progressów większych , podejrzany confluxus do nas mililis 
externL Pierwej ci i srożćj per liceniiam miliiarem doku- 
czyć nam mogą, niż gdzie zmierzają, jeśli dla tego, aby nas^ 
rezolucyą swoją zagrzali ad mortem^ niebezpieczne to takie- 
zachęcanie. Nie mierzi nas wojna, byle swym sposobent. 



964 DZIELĄ KAROLA SZAJNOCHY. 

była zagajona, i fas et equum pozwalało tego. Lecz szu* 
kać bez potrzeby zwady, nie kształt i my nie zwykli. Do 
tego bodajechmy hy\i pares defensito non offensioo bello. 
Wiemy wszak co za opes nasze publicae^ widzimy poddanych 
naszych tak exhatisŁos ustawicznemi to podatkami to nieu- 
rodzajami, źe nie masz w skórze więcćj, chybaby kto chciid 
pro lecie deluere sangmhem. A niechaj nas nikt nie łudzi 
nadzieją posiłków pewnych od chrześciańskich pan.ów^ gdyż 
te rzadko kiedy nadały sig komu, a nam nigdy. Raczejmy 
ich obiecujemy posiłkować, a oni jako opulentiores susHne- 
ant ipsam molem belli^ pewniejsza to źe gdy oni .... nie- 
przyjacielem, my im z bólu szczerze pomożem. Ale żeby- 
śmy hersztować albo kupić sig u siebie, i przechodzić przez 
nas wojskom cudzym pozwalać mieli, absti^ byłaby to certa 
fundi nosiri calamiias. Już ją wszak czujemy dobrze, choć 
pierwszy dopiero od nich posiłkowie i dosyć w małćj kupie 
do tego Dam sacramento militari .... przewijać sig u nas 
poczgły, z nich brać miarg, coby było za zleceniem sig do 
nas per modum transeuntis szarańczy wszystkićj. Go dla 
tego przypominam, bo co tg wojng wmówić w nas usiłują, 
tuż innym na tgż wojng ze wszystkiego świata ochotnikom 
gościniec u nas rozpisują, ąuanto periculo noHro et damnoj 
snadno u ważyć. Pojrzeć sig nam przeto serio a wczas trze- 
ba, niespuszczając sig wigcój ani na promissa magna choć 
Jurata^ bo są tacy już, co w nich dispensują, ani na kon- 
-stytucye, które sig łomią eadem prorms facilitate qua eon- 
duntur. Rzeczą nam odtąd narabiać nie słowy potrzeba, 
i takie praeparatoria na sejm przyszły czynić, aby i my 
w pośmiech u postronnych jako teraz i prawa także swo- 
body nasze in discrimeny qmd procul sit^ nie przychodzili, 
o czem bgdzieli wola WMPana znosić sig confidenter ze 
mną, upewniam, iż sig nie zawiedziesz na szczerości i. ocho- 
cie mojćj patriam curandam, Bodajem ja całość jćj zastą- 
pił zdrowiem swojem, i cokolwiek przy zdrowiu na usługg 
jćj zejść sig u mnie może, w czem i powtóre potwierdzam 
WMPana. Co sig tyczy Tcompanićj niemieckich, co w tam- 
ten kraj zabłąkali sig, mnićj nas aJficiuni bo (spodziewamy 
sig) wszyscy, że (je) przy konfuzyej auioriias WMP. roz- 
płoszy. Tyłoby commodatione nie narabiać w tem, o co 



DWA LATA DZIEJÓW JfASZYCH. ' 266 



prośbę gorącą do WMPana z miejsca mego wnoszę, ażebyś 
raczył ordinationi Reipl. cale konformować się, kazać się 
de facto rozjechać, et in casu tergitersaiionis popłoszyć ich 
nazad, bo póki owych sam Niemców nie obleci strach ztam- 
tąd, tedy nie sporo im będzie, nitro zwinąć chorągwie. My 
też p^r .... zostawać musimy względem sposobu nastąpie- 
nia na nie, jeśliby opierać się chcieli, dokąd nie obaczym, 
jako przez WMPana będzie przywiedziony do skutku ordy- 
nans onych wszystkićj Rzeczypospolitćj, dlaczego umyślnie 
do WMlPana wyprawuję, abym nie mniemał, ale wiedział 
pewnie, co za semus w tern i rezolucya WMPana nastąpi, 
do którćj się stosować szczerze zechcę i drugich do tegoż 
pociągnę. 

(Bękp. Ossol. nr. Inw. 200 k. 199. — D«ra lata 59). 



16 b. 

Kopia lista od JMP. Wojewody krakowskiego do 
JMci Pana Leszczyńskiego, podkanclerzego 

koronnego. 

Jako zawsze nieodmienny, szczery konfidencyą candor 
uznawam po WMMPanu, tak i w tym, który mię świeżo 
doszedł, liście wyczytałem go z wielką kontentezą moją, bo 
zaprawdę tych opłakanych czasów phoenix między nami, in 
cvjus sinum mogliby fideliter deponi nietylko secreta ani' 
mi ale też necessaria do zatrzymania całości ojczyzny eon- 
silia^ unum e millibus WMMP. w tćj mierze veneror reli- 
giosissimum^ wzajemną po nim w znoszeniu się de momentis 
Reipubl, doznawać ufności, i do zatrzymania sekretu, za co 
wielce i uniżenie dziękuję WMM. Panu, obiecując parum 
officiorum sinceriłate et obsequiis certare constanter z WMM. 
Panem. Przytem żal mój donoszę WMMPanu tym cięższy 
i mnićj spodziany. Nietajna zdawna WMMP. moja naprze- 
ciwko JMP. krakowskiemu obsertaniia^ iżem go tak powa- 
żał, iż też puściłem go przed sobą in ordtne senaiorio do 



266 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

*■-■-■ 

zdobienia i ratowania ojczyzny miłćj, aż gdy morę meo ja- 
przyjaciel z przyjacielem, senator z senatorem znoszę się 
poufale o wszystkiem, aż JMość i niewdzięcznie to odemnie 
przyjmuje i świata wszystkiemu, czego trzeciemu wiedzieć 
nie należi^o, publikuje, doleciał i do pokoju list mój. 
A pewnie. — Go jeśli się godziło subsit judicio WMPana. 
Jać się listu mego nie wstydzę, ani źadnój inwidyej oba- 
wiam^ będąc z dawna ochotny dla całości i swobód ojczy- 
zny nietylko f)erba ale też sanguinem fundere; condoleo tyl- 
ko tejże ojczyźnie, że po chwili nietylko umierać dla niój 
ale i radzić o niój będzie probrum et piaculum. Już i to 
wadzi, że miewamy pewniejsze pod czas wiadomości, i że 
koszt na to łożymy. A były te lata, kiedy za to dać ka- 
zano mi i czekano odemnie chromego, gdy cum inceriis ru- 
mortbus ubiegano się do dworu, nie dla tego jednak od- 
miennie stękam i owszem tymbardziój będę irUentus ad pe- 
ricula Reipub., im mnićj znajdują, się, coby je upatrować 
albo odwracać chcieli. WMMP. staniesz mi za wielu, gdy 
jakoś pociął nie przestaniesz zelari pro paŁria^ a zemcą 
znosić się o wszystkiem będziesz raczył confidenter^ jako 
przez ten czas, o co pilno i uniżenie proszę. D. 8 Febru- 

arii 1647. 

(Ręk. OssoL nr. Inw. 200 k. 192. — Dwa lata 59). 



17. 

Kopia listu od Jmci Fana Hetmana Koronnego 
do Jmci Pana Kanclerza Koronnego. 

Jaka mię z Kodaku o złości kozackićj doszła wiado- 
mość odsyłam WMMMP., i gorąco przytem proszę, abyś 
WMMMPan in eo casu Ojczyźnie, lsX6rdkOmnes omnium com- 
plecŁitur charitates wysoką swoją radą auxiliart raczył, 
wiódł przytym do tego JKMŚĆ, aby on cum suhsidm i z po- 
spolitym ruszeniem pospieszał: bo nie podobna pogańskićj 
potencyi rebelliey chłopskiej (której feriilis est seges) z tak 



DWA LATA DZIKJÓW NASZYCH. 267 



małą ludzi garszeią oprzeć się. ExerciŁum który jest sup' 
plere potrzeba, czego że nie mog§ bez JEMŚGI woli uczy- 
nić, jak najprsdzćj znać dawaj, jeżeli mam i mog§ bez 
JKMŚGI woli uczynić in tam praegnanH Reipublicae neces- 
9Uaie przysądzić pocztów. Województwa też które pienią- 
dze mają niechaj wojska zbierają: bo non esŁ modus tylko 
w takim razie ciężkim rzucić. Ordy haniebnie potężne idą. 
Co dzień ta rebellia ich wozi. Jeżeli WMMMPan JEMŚGI 
do tego nie powiedziesz, aby matura dawał mbsidia^ actum 
de Republica. Wszystko to jednak w ręku boskich, w któ- 
rych państw wszystkich salus^ et ruina in aequilibrio zo- 
stawa. Oddawszy ja tedy ten raz Ojczyzny najwyższemu 
Majestatowi, samego siebie etc. etc. w obozie pod Gzech^ 
rynem nad Taśmienią. 12 Maj 1648. 

. (Bękp. ObsoI. nr. Inw. 831 str. 145. — Dwa lata 174). 



Posyłając hospodar JMĆ do wezyra wielkiego list 
z Warszawy przez WMMMPana i Dobrodzieja do niego di- 
rigowany i sam serio w tćj materyi do wezyra pisał, uskar- 
żając iż Rzeczpospolita propter hostilitatem chana krymskie- 
go, który się z rebellia kozacką złączywszy nieoszacowane 
w państwach koronnych szkody uczynił, wojska tak niemiec- 
kie jako i polskie bardzo wielkie.sposabia, w głos wołając, 
iż poprzysiężone między cesarzem otomańskim a Rzecząpo- 
spolitą pakta przez chana krymskiego vim patiuntur. Go 
hospodar JMĆ eo respectu czyni, aby Tarkom metum incu' 
terety żeby tym prędzśj Tatarów od Kozaków oderwali, i mb 
feruła i disciplina ściśle onych zatrzymywali. Jako wysoce 
to wezyr apprehendując tegoż momentu skoro list hospo- 
dara JMC przeczytał, kazał do siebie zawołać Eape Eicha- 
je chańskiego, który u Porty zawsze residuje, i wespół z Ea- 
pedzi baszą cesarskim expedittssimis itineribus onego do 
chana posłał z taką ordinacyą, aby ab omni hostilUałe su- 
persedował i z Eozakami nie łączył się; bo inaczćj niech 
wie o tem, że go to niepochybuie potka, co niegdy Sza- 



968 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



cbangierego i Mechmetgierego potkało. Po wyprawieniu 
tedy tych posłańców do Krymu trzeciego dnia przybieżeli 
i posłance cłiana do wezyra z listem dając mu znać, iź 
wojsko kwarciane znieśli, łietmanów żywcem pojmali, wig- 
źuiów pięćdziesiąt tysięcy z państw koronnych wyprowa- 
dzili, niemnićj i to chan twierdził, że 30 Kozaków, którzy 
się szczerze do niego przedali, tak nachylił, iż jeśliby roz- 
kazanie cesarza otomańskiego nastąpiło, i do Kandiej prze- 
ciwko Wenę tom morzem pójdą. Przeczytawszy tedy wezyr 
list ten, sromotnie i z wielką indignacyą posłańców chań- 
skich ze dwora swego wygnać rozkazał, i miasto kaftanów, 
których się na znak wdzięczności spodziewali, kijem ich 
dobrze obłożono. Teraz odsyłając wezyr respons ten do 
senatu warszawskiego pisze i do hospodara JMć upewnia- 
jąc go pod przysięgą, iż ani od Turków ani od Tatarów 
żadna do rozerwania pakt przyczyna nie będzie dana, tylko 
aby i Rzeczpospolita toż obserwowała i okazyej żadnój do 
nieprzyjaźni nie dała. Idzie ^teraz do hospodara JMĆ ro- 
dzony brat wezyra wielkiego^ z kaftanem i z taką legacyą, 
aby jako intermedius starał się o to, żeby z tój tu strony 
pokój był i żadoe przeciwko państwu ottomańskiemu prze- 
ciwności nie zachodziły. Ta jest ex necessitate auAmissia 
turecka, ale jeśli Rzeczpospolita chce dobrze suts consukre^ 
niech jako najprędzój posłańca swego do wezyra wyprawi 
z skargą na chana krymskiego, który pewnie degradowany, 
albo też i penowany zostanie, i Tatarowie łączyć się wię- 
cćj z Kozakami nie będą, to i powtóre przez mnie WMMM. 
Panu i Dobrodziejowi hospodar JMĆ proponuje, aby ten 
posłaniec sine mora był expediowany, bo to posłaniec cedet 
in bonum Rzeczypospolitój, a zwłaszcza jeśli podtenczas gdy 
Turkom będzie ciasno, ten posłaniec animose stanie i serio 
nastąpi, aby sprawiedliwość in instanti z chana uczyniona 
była, i więźniowie wszyscy przywróceni. JWXM. jako 
uprzejmy przyjaciel, szczery sąsiad i zelosus christianus 
WMMMPanu i dobrodziejowi przez mnie sługą swego fide- 
lissime proponuje. 

(Rękp. Ossol. nr. 225 k. S8. — Dwa lata, 2io). 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 269 



Kopia listn kanclerza Ossolińskiego. 

niustrissime et ^xcellentissime Princeps Domine et 

Arnice ohsewantissime, 

„Orbitatis nostrae et excessus e vivis Serenissimi Re- 
gis et Domini nostri clementissimi infausto nuntio Excel- 
lentiam Yestram inter primos yisum est mihi impertiri, sa- 
tis gnaro, quam acerba futura sint Serenissimae Portae 
Ottomanicae fata Begis, cuius amicitiam et prona in pacem 
studia per oranem regnandi aetatem inconcussa experta est 
tranąuilitate, usąue adeo, ut dum novissime ad reppellen- 
das incursiones Scytharum exercitum ad tutellam fioium 
vel ymdictam in armis haberet, postąuam in maleyolorum 
deferri apud Portam accepit suggilationibus, ac si omne id 
qHod yestra religiones ex ritibus actae meditatae et juste 
instructae ultioni, quam ultra animum eius subdoli lingua 
ingenii protenderat. Atąue id praeter exauthoratum mili- 
tem abunde testatum Excellentiae Yestrae faciet: quod pa- 
ucis antę obitum diebus compescendae rebellis cuius dari 
intentus perfidiae (qui inferiora Borysthenis insederat) per- 
duellem quidem hunc omnino toUerc dućibusi supremis exer- 
citus Begni mandaverat; ita tamen neque occasió quaerel- 
lae Serenissimo imperatori Yestro vel inimicitiarum Tauri- 
cano Principi daretur. Id licet ab illis soUicite procuratum, 
Tartari tamen a Taurica effnsim delapsi coniuratis cum 
proditore viribus exercitui nostro nihil tale in lacessitis 
expectanti non leves intulere clades. Quód fipsum Beip. 
totius nomine Excellentiae Yestrae praesentibus literis de- 
ferro, bene confisus eam in omnes incubituram ratibnes, 
quibus insolens haec, quam et Yobis interdum novimus es- 
se gravem, comprimatur licentia. Et Beipublicae nostrae 
eum in modum a subditis his vestri8 satisfiat, ut cogno- 
scamus Portae serenissimi imperatoris vestri cum amica et 
pacata Bepublica cordi esse concordiam. Inibit Excellentia 
Yestra rationem, quo id potissimum exequatur modo. Sed 
eum ego, maxime praesentaneum crediderant, ut mandatis 



870 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



et literis Serenissimae Portae, ąuibus apad Vos refragari 
nefas regressus illis festinus domum et sine praeda indica- 
tnr. Referat Excellentiae vestrae ab omnibas pacis aman- 
tibus gratias, at Resp. nostra et ipsa grata erga Excellen- 
tiam Yestram futura, et brevi futuro Regi olim monstratu- 
ra, ąuantum sua interfuerit amicam Excellentiam Yestram 
habuisse. Me quoque seorsim od omnia officia Excellentiae 
Yestrae paratum inveniet . Varsoviae etc. G. O, C- R. 

nr. 231 k. 159.— Dwa lata 208). 




■^> ~. 



ao. 



Kopia lista od IMP. Podczaszego koron, 
do IMP. Kanclerza koron, ze Lwowa d. 26 Maja 1648. 

w tak ciężkim ojczyzny naszćj razie nie masz łez ta- 
kich, któreby dosyć opłakać mogły praeseniem Reip. sta- 
tum^ ale że querendo fata non jUctuńtar^ raczćj tadzić 
WMściom MMPP. potrzeba^ jakoby ex toi periculis wyra- 
tować ojczyznę, których ad elamm tój Rzptćj P. Bóg chciał 
mieć, a że in tempesUUe gram czasem prostego remigem lu- 
bo peritissimtis nauclerus pyta się co się mu zda, wieia że 
i odemnie sługi swego przyjmiesz WMMMPan to co napi- 
szę za wdzięczne. Res sunł in summo perimlo jako to wie- 
dzieć raczysz, o tćj już generalnój rebeliej kozackićj. O P. 
Stefanie Potockim, i o ludziach przy nim będących nic do- 
tąd nie słychać. Poszedł był IMP. krakowski na odsiecz 
synowi, ale się wrócił, co i nieprzyjacielowi doda serca 
i tamtym niebożętom ujmie. Już to tam widzę odżałowa- 
ni ludzie. Patrzajże WMMMPan jaka tam ujma wielka 
w wojsku ludzi, tak przednich choć nie wielką kupę stra- 
cić. Pisałem przed kilką dni do WMMMPana, że mi się 
ta wyprawa P. Stefana Potockiego w tak mał^' potędze nic 
nie podobała, zwłaszcza że już wiedziano o konjunkcyej Ta- 
tarów z kozakami, zaczem tak zmniejszone wojsko Rzczpltćj 
posiłków prętkich potrzebuje, a tak straszna wojna potęgi 
słusznćj. Na posiłki privatorum nie spuszczać się, bo co 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 271 



przedtym PP. Ruscy wielkiemi pocztami wojsko Rzczptćj 
posiłkowali, to teraz być nie może, gdyż największa ich po- 
łenHa constat z Indzi ukrainnycb, którym teraz wszystkim 
nie masz komu wierzyć, i tylko przy dworskich swoich cho- 
rągwiachy które z Polaków consianł zostaną^ zaczym nie 
będą już te posiłki tak wielkie jako bywały. Trzeba się 
poczuwać Rzczpltćj, a co prędzćj powiatowe chorągwie zbie- 
rać jako na największą wojnę. W tych tu województwach, 
jako jest kijowskie, bracławskie, niewielka nadzieja, bo to 
tam teraźniejsza wojna zniszczy, a z naszemi sąsiadami Po- 
dolany, ba i z naszym województwem ruskim Bóg wie co 
się będzie działo, bo tu co chłop to kozak. Zaczym in hac 
orbUałe Reip. rozumiem żeby te pericula w uniwersałach 
swoich na sejmiki powiatowe gorąco IMX. arcybiskup zale- 
cił, i per salutem palrias o to żądał, aby powiatowe cho- 
rągwie tak jako ono było na pruską wojnę ostatnią zbie- 
rali, i jako na gwałt tu do nas posyłali Bo uchowaj Boże 
klęski ostatnićj na wojsko, trzeba wojska inszego na za- 
trzymanie impetu nieprzyjacielskiego, a jeśli też kędy ta 
garstka ludzi się okopie, to im trzeba dodać subsidium^ 
i unita manu dawać odpór temu nieprzyjacielowi. Zapraw- 
dę mielibyśmy wszyscy jako na gwałt iść, bo obaczysz 
WMMMPan jakie to niezliczone wojska tego nieprzyjaciela 
będą, do których co żywo się kupi, a Tatarowie z nimi, tak 
się coś widzi że to już 6og i Magog. Sejmików życzę ja- 
ko najprędzćj, ale żeby na nich wojsko potężne uchwalić; 
i wyprawić tu co prędzćj, aby tutius sub galea procederent 
pacis eonsilia. Mieliby nas teraz IchMć PP, Litewscy ra- 
tować a tam prosto ku Ukrainie przynajmnićj ostentare ar^ 
ma^ jeśli ich tam od Moskwy co nie postraszy; kiedy to do 
e£fektu przyjdzie, mam w Bogu nadzieję że propugnabimua 
patriam^ i obaczemy ją jeszcze florentem et felicem. Książę 
IMP. Wda sandomierski Boże mu zapłać kupi ludzie swe 
wszystkie, )toż czyni i p. chorąży koronny, lubo już tam 
przy IMP. krakowskim wielką część ludzi swoich mają. To 
napisawszy łasce się WMmMP. etc. 

Ten regiment króla IMci dobrzeby i potrzebnie ku 
PP. hetmanom pomknąć. Dopiertisieńko przybieżał mi po- 
słaniec z wojska; dnia 21 Mai ztamtąd wy bieżał, pod Mo- 



272 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

- . , , — , 

sinami wojsko było w niemałój trwodze; bo już Tatarowie 
z Kozakami wzięli P. Stefana Potockiego dn. 16 Mai. Sam 
P. Potocki, P. Czarniecki, P. Sapieha do więzienia poszli 
pogańskiego a komisarzowi szyję ucięto, i Chmielnicki ją 
na żerdzi każe przed wojskiem nosić. Nie uczyniliby byli 
nic, tylko że ci kozacy co wprzód na Dnieprze zdradzili, 
przyszli w posiłku, zaczym i ci, co byli przy P. Potockim 
także zdradzili, a nawet i ta dragania panięca przedała się 
do kozaków. A toż pociecha tych co z Rusi draganów ro- 
bią, ufaj że tu i drugim. Te już nieodmienne nowiny. 

(Rękp. Oęsol. nr. 231 k. 158, nr. 225 k. 65. — Dwa lata, 164, 179). 



List P. Adama Kisiela Wdy Bracławgkiego do JKMei 

już po śmierci oddany. 

Najjaśniejszy Miłościwy Królu Panie Panie Mój Miłościwy! 

Nagle (bo w nagłym i takim jaki jeszcze nie był na 
ojczyznę razie) wysyłam z tym do WKM PMMgo co mi od 
ludzi moich z wojska przyniesiono, 3tia Mai taki rerum sta* 
tu8 nastąpił. Przyszła wieść, iż tabor tamtych niebożąt, 
których wysłano było w pola na Eniazych Bąjrakach znio- 
sła orda z zdrajcami kozakami, i ci bowiem których za 
Dniepr wyprawiono było, i ci którzy przy naszych w tabo- 
rze byli, przedali się do Chmielnickiego. Trzymali się nie- 
bożęta ab ultima Aprilis ad 18 Mai^ tandem kozackim ogniem 
a tatarskiemi szablami jedni voverunt hostias^ drudzy w po- 
gańską niewolę poprowadzeni. Syna Imci pana krakowskie- 
go Chmielnicki zdrajca wziął do siebie. Panu komisarzowi 
szyję ucięli. Pan Uliński, siostrzeniec Imci pana krakow- 
skiego zabity. Pan Sapieha i pan Czarniecki u tegoż Chmiel- 
nickiego w więzieniu, insi wszyscy do Krymu posłani. Na- 
stępuje drugi takowy po żałosnym żałośniejszy termin. Ten 
zdrajca Chmielnicki taki kredens odprawiwszy wyprawia po- 
sły na traktaty (nieomylnie in ludibrium Chcąc w jakiój 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 273 

garstce zostaje wojsko wiedzieć) do IMP. krakowskiego 
a sam z ordą ciągnie, stanął na Cebalniktt'20 Mai czter- 
naście mil od Czerkas. Co tedy dotychczas nastąpiło albo 
nastąpi wież to pan Bóg. Pericula etidenttssima te są: ma- 
łość wojska przy IMCI panu krakowskim, albo nieostrożną 
strzeż Boże rezolucyę żeby na takiż raz nie przyszła, albo 
żeby ustąpić gdzie nie musiała, a orda in ttscera państw 
WEMPanaMM, żeby się nie rzuciła. Drugie periculum już 
się objawiło. Drogami JMCIPana Sieniawskiego w tamtym 
zniesionym taborze przedąli się do kozaków, dederurU exem-' 
pium bać się, że nas wszystkich ludzie ukrainni toż uczy- 
nią. A zatym plebs (guis sponsor) że się nie rzuci, i tu 
z tych włości zadniciprscy pogotowiu, m momenlo kilkadzie- 
siąt tysięcy ognistego wojska będzie. Od nas zaś wszyst- 
kich sług i poddanych WKMPMgo, któryśmy dotąd wspie- 
rali każdy pro posse wojsko kwarciane, niebbiecy wać wię- 
cćj pocztów, tylko tak wiele, jako który ^iał przy sobie 
braci szlachty polskiój; bo i pod wojsko podszedłszy chłopi 
do chłopów pójdą. Ja pierwszy kilkaset człowieka posyła- 
łeu), teraz jedna chorągiew pieniężna, którą przy sobie dla 
usługi WEMCI zawsze chowałem w wojsku zostaje, i te 
gdy odpadną zadnieprskie chudoby sustentowaó deftciam. 
Teriium pericidum^ że co żywo bracia ubożsi z domów swo- 
ich ujeżdżają, a chłopstwo górę bierze. Czegóż się spo- 
dziewać innego, jeno tego, że straszliwa rebellia i seroile 
helium następiige. Nie przyszłoby było nigdy nam ad ejus 
modi exŁrema^ gdyby wielu nas starych sług zdanie u WEM. 
miejsce miało, które takie było, nie szukać po spławach Za- 
porowskich jednego kozaka, nie wyprawować drugich koza- 
ków na Dniepr, 'ale ich przy wojsku Bzptój zatrzymać przy- 
łaskawiwszy jakokolwiek. Nierozrywać tak szczupłego woj- 
ska wysłaniem w pola. Alboby był ten zdrajca Chmielnicki 
straciwszy nadzieję o pomnożeniu swej woli i sam uderzył 
czołem. Albo nie mając posiłku, jeźliby ligował się z ordą, 
co teraz czyni, łatwićj go było wszystkim kozakom podać 
w ohydę, jako z pogaństwem zjednoczonego. A mając w ku- 
pie wojsko kwardane, wojsko zaporozkie i wszystkich Phu 
lopatrum posiłki, łatwaby przy łasce bożćj resisłentia była. 

Dzieła Karola Stajnochy. 71 7^. 18 



%U DZIEŁA KABOŁA SZAJKOCHT. 



Niedarmom ja tedy do WEMd do Wlfaia wysyła \ 
znać o tćj wyprawie wodą i lądem. Jakoż WEMPBfM up- 
probare raczyłeś konsideracye którem wypisał, lecz ówdzie 
celeritas inimica consiltis nastąpiła, znośne i niebezpiecsne 
skntki. Teraz kiedy jnż in ^iaceribus ojczyzny i helium m- 
leJftinum i Tatarowie, a garstka wojska pozostałego' (bo 
i z pod tych chorągwi, które zostawały, wypuszczano, kto je- 
dno chciał, towarzystwo) umyka się przed tą potencyą nie- 
przyjacielską, sam P. Bóg mocny jest zamieszać nieprzyja- 
cielskie, a nasze słahilire consilia. Jednak suadet ratio^ 
jeżeli nas do końca ci zdrajcy nie zechcą zbieżeć celeriiaie 
i zapomniawszy Boga, wiary chrześciańskićj i poddaństwa 
swego, już tak extremis postąpić^ i tg swoje errore nosiro 
infelici porodzoną fortunę prosegui^ którój się oprzeć cięż- 
koby było — allerum brać przed się, albo pogańskie siły at)el' 
lere od kozaków, a dopiero nastąpić ^a tych zdrajców 
wszystkiemi siłami, w czymby prędkość zniesienia się z For- 
tą środkować musiała. Albo kiedy nie umieliśmy segut pru- 
dentissimum WKMCI consilium, żeb^ )yło praetenire po- 
gańskie nastąpienie, teraz saltem w tćj gorączce takową 
rewulsią temu pogaństwu uczynić, żeby jako najprędzćj lubo 
z ciężkim żalem połknąwszy to co nas potkało od kozaków 
rzucić się do tego sposobu, żebyśmy mogli 0'eżeli Bzplta 
consentiet^ a wprzód .będzie się to WKMCI PMM zdało) 
kozaków jakożkolwiek umiarkowawszy /7rt((/^/i traciatu wy- 
wrzeć ich na morze, tym sposobem intestinum helium r^sol- 
netur. Tatarowie pierzchać muszą od kozaków, a choćby 
teraz co zrobić mieli, odwrót prędki czynić muszą. Jeżeli 
cesarz turecki praeoccupatus wojną z Wenetami nie rzuci 
się na państwa WKMPMM, kozakom jeźli się poszczęści, 
kunszt za kunszt będzie oddany a przyczyna z nich nie 
z nas. Jeżeli z Wenetami ma się rzecz do konklusyi, je- 
dnakowoż już nam trudno sobie fingere pacem. A przecież 
i tam zagrzmi w Konstantynopolu^ i my będziem mieli czas 
przygotowania się na wojnę i zniesienia z Moskwą. Jeżli 
też na morzu nie poszczęści się kozakom, a będzie Turczyn 
chciał zostawać w pokoju, my będziemy mieć i czas i vires 
reductionis kozackich rzeczy ad pristinum sŁatum. Jeśli się 
też obrócą Turcy, kozacy teraz miejsce zajątrzenia prze- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 275 

cłiadzką na morze uśmierzywszy przyjdą do wojska WEMCI, 
i Moskwa rozumiem żeby nie chciała deess^. A strzeż P. 
Boże, żeby miało sz^zyć się i żarzyć mtestinum bellum ja 
i Moskwie nie do^ końca ufać mogę. Te pre mea ewigu^iate 
majefitatowi WEMCI PMM i wieści żałosne doniósłszy i kon* 
sideracye przełożywszy, zaraz jakom zwykł był zawsze po- 
kąd mi zdrowie służyło offerre; życzyłbym i samego siebie 
do tych usług WEMCI Panu MM. Lecz że promptum spi* 
ritum car o oppressit infirma subjectum do traktatu z koza- 
kami sposobne u nich jakąkolwiek konfidencyą i aucŁorita- 
lem mające obrać życzę. Sam przytem z wiernym poddań- 
stwem moim upadam do nóg WEMCI PMM. 
W Hoszczy 27 Mai 1648- 

Wierny poddany i najniższy sługa 

A. EisieL W. B. 

(Bękp. Ossol. nr. 231 str. 146— Dwa lata 184, 200). 



Wielmożny Mci Panie Podczaszy koronny Mój wielce 

Mwy Panie i Bracie! 

Odpuścisz WMMM. Pan ani przypiszesz nieuwadze ża- 
dnćj listu tego, że nie swą własną do WMMMPana pi^zę 
ręką, zostawując circa tol curas publicus nietylko afflictus 
z śmierci Pana i dobrodzieja naszego, ale też^ i prostratus 
ciężkiemi dohribus culculi. Tę jedyną żalu mego mając 
konsolacyą i bólu allewiacyą, kiedy mi się WMMMP. listo- 
Mmie przynajmnićj allogui dostawa; ponieważ intercapedo 
miejsca fraterne amplecA nie pozwala, in quo tedy statu 
ojczyzna nasza zostawa nie wypisuję WMMPanu jako mci- 
niori i temu który perspicuci jadicio suo peneŁrare możesz 
tamtccznych ukrainnych rzeczy facetem. Oto tylko gorąco 
WMMPana proszę, cbcićj pod ten czas orbitaiis nostrae 
i straconego Pana bratersko znosić się ze .mną quid rerum 
agalur^ ponieważ od Ichmościów panów hetmanów zawsze 
plenas perturbationis miewam lUeras^ za którymi coraz adau- 



II 
I 



276 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 

getur formido nostra. A to ja z kolegą moim JMC. księ- 
dzem podkanclerzym, i cokolwiek się nas w takowym za- 
mieszania zebrać naprędce mogło zjechaliśmy do JMX. ar- 
cybiskupa w Łowiczu będącego, i tam in commune consu- 
lendo ex insiUuto majorum uniwersały sejmiki i konwokacyę 
obwieszczające do grodów rozpisawszy rozesłaliśmy, przy- 
powiedzieliśmy oraz służbę panu oboźnemu lit, jako i ka- 
pitanowi dragońskiemu z tą garścią pozostałćj gwardyi nie- 
boszczykowskiój, którą podpisawszy, dnia jutrzejszego nieo- 
mieszkalnie wyprawujemy, ordynowawszy im drogę prosto 
na Łuck, mając ten respekt, aby nie cisnęli tamtych kra- 
jów, które przeszłego roku premebant^ nie folgując swym 
własnym dzierżawcom, onych tamtym gościńcem obrócić 
chcąc jako najprędzćj navfraganti pałriae succurrere^ i dębi- 
les vires jój w tak wielkim niebezpieczeństwie o którym 
nam JMci PP. hetmani znać dawają jakkolwiek firmare. 
O kiedyby to rzec można mój drogi braciszku na jaki czas 
obaczyć się z WMMPanem, jakobyśmy wiele mieli do kom- 
munikowania z sobą i mogli zgodnymi consiliis saluti peri- 
clUantis prospicere ojczyzny. Ale iż w tój odległości magis 
optandum quam sperandumy panu Bogu wprzód, a potem 
dyrekcyi WMMPana, sejmiki tameczne i consilia poruczam 
per amorem pairiae prosząc, aby WMMPan z Ichmościami 
tymi na których salus publka zawisła in tam acerbo idu 
opłakanój ojczyźnie do ratunku i wsparcia jój opportuna 
nieprzestawał adhibere remedia. A zemną tym częściój po- 
dług konfidencyi naszój z młodych jeszcze lat między nami 
zawziętśj i dotąd integerrime konserwowanej conferre ra- 
czył. Czego avide od WMMPana w każdćj okazyi wyglą* 
dając siebie samego przytym z powolnością moją łasce etc. 
W Warszawie 31 Mai 1648. 

(Bękp. Ossol. or. 231 str. 153.— Dwa lata 185). 



/' 



T)2;iEJÓW NASZYCH. 277 

-^^-oi 4fc^ : — 




Aowskiego 
do pana Maskow- 
iolskiego. 



pewnych spra\yach moich 
»k do WMMPana, jako też do 
moich posyłam, któremu abyś 
ją, niewątpliwą wiarę pilnie pro- 
w tćj Rzptój usłudze po te czasy 
iPanu opowie. Oddawam zatym pil-, 
moje łasce WMMPana. W wigzieniu 
} \ Junt 1648. 
i.ikołaj Potocki, kasztelan krakowski 
hetman wielki koronny. 

p. Ossol. nr. 225 k. 57.— Dwa lata 197). 



Wielmożny Mści Księże Arcybiskupie Gnieźnieński 
Mój wielce miłościwy Panie i Braciel 

Tak wysoko resilUł kozacka do swejwoli ambiiio, że 
szystkie pułki na Zaporozie wyprawione rebelizowawszy 
tia majestat JEMCI i Rzpltą bellatricem podnieśli manum 
i przez m^ primum'exemplumdolendaecladis przynieśli oj- 
czyźnie naszćj, gdy uczyniwszy przez Chmielnickiego prodi- 
torą palriae conjunctionem armorum z ordą wprzód syna 
JMści pana krakowskiego, przy nim nie małą część wojska 
kwarcianego z panem komisarzem na Zaporozie po Chmiel- 
nickiego wyprawionych znieśli. Ale też wziąwszy ex primo 
eventu Martis otuchę na Ich Mościów PP. hetmanów pod 
Eorsuniem nastąpili,' i ten tak potrzebny stan rycerski woj- 
ska kwarcianego a prawie murum aheneum w ojczyźnie do 
ostatka zgubili, PP. hetmanów obudwu curH summo gontis 
noatrae dedecore ^ więzieniu wzięli, nietylko we krwi szla- 
checkićj irreparabile dammim turmy pogańskie oną napeł- 



278 I>ZI£ŁA KAROLA SZAJNOGHY. 

t 

niwszy, ale też i takową przez zdradę ignominiam na cny 
naród tój korony zaciągnęli. Ta wiadomość jako prędko mię 
sam za Dnieprem z ludźmi memi do wojska JEMści i ja- 
dącego pod Pereasławiem zaszła, tak zaraz z nią do JKM 
i WMMPana wyprawuję, która że już nie może być nieod- 
mienna jestem pewny arbiter. Albowiem gdym ubieżonych 
już na Dnieprze w Rzyssowie, w Trechtymirowie i Kaniowie 
i na innych miejscach po sam Kijów przepraw podjazd mój 
przywiódł mi sześciu języków z pułku kaoiowskiego w tejże 
expedycyi będących, którzy premissam aeriem na kwestyacłk 
wyznali, i do samego zapłaty swćj terminu toż affirmabant^ 
których annotacyą przesyłam WMMPanu. Takowy tedy na 
ojczyznę paroksyzm Wasz Mość- memu mił. panu oznaj- 
miwszy, nie wątpię^ że per amorem onój zechcesz prineipem 
jakoby tę calamitatem państwa tego od przykrych terminów 
eliberare^ i głośnćj sławie swój consulere raczył. Obmy- 
śliwszy taki wojska suppUmeni^ któryby dalszemu impetowi 
resisŁere mógł. Więc i takiego podawszy regimentarza, któ- 
ryby za szczęściem JKMści tę znaczną szkodę reparare usi- 
łował. Mnie sam wszystkie passy na Dnieprze są odjęte, że 
z tą garścią ludzi moich nie mogę przybyć. Gwoli czemu 
powróciłem (ku) Gzechrynowl, żebym jakokolwiek mógł się 
na tamte stronę przebierać. Jeżeli w tój mierze totwn meum 
fortuna eeeundabit, daWać znać WMMPanu będę. Więc 
i dalsze wiadomości w tym terminie jako mię indrmaiunt^ 
dla których drugie w]^ prawiłem podjazdy moje, oznajmić 
WMMPana nieomieszkam. Uprzejme przytym służby moje 
zalecam w łaskę WMMPana. W obozie nad Olszanką d. ^ 
Mai 1648. Hieremi Michał książę na Wiśnio wcu W. Z. R. 
(Bękp. OssoL nr. 231 str. 169.— Dwa lata 206). 



Jaśnie Wielmożny Mości Panie Krakowski Mój miłościwy 

Panie i Przyjacielu! 

Lubo przez ten czas nie miałem żadnego pisma od 
WMMPana, niebezpieczeństwa jednak Ukrainy dobrze mi są 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 279 

wiadome dla których .^ię tylko tamta ńcimei pericltłatur^ a^e. 
wszystka prawie ojczyzna extremum harret diecrimen. Za- 
czem lubo wiem jaka bywa trudność na sejmach eŁ conda- 
matio przeciwko supplementom wojska, iż jednak silerU lef^es 
inśer arma^ \ tak cig^ka na ojczyznę nawalność ostatniego 
potrzebuje remedium\ tedy (z miejsca mego na supplement 
wojska, ile go potrzeba będzie, pozwalam. Toż rozumiem 
insi ichmość widząc oczywistą Rzptćj potrzebę uczynią. Pana 
Boga proszę aby dał WMści spirilum consilii et foriitudinis 
ad conterrendoa, którzy nie w imieniu jego ale in muŁiitUr 
dine et exerctŁu zwycięztwa zakładają. Oddając Biebie same* 
go łasce WMMP. w Łowiczu 2 Juni 1648. 

(Ręk.'Ossol. nr. 231 str. 155. — Dwa lata 174). 



Kopia listo od księcia IMP Wdy Sandomierskiego 
do IMKs. Arcybiskapa gnieźnieńskiego. 

de data z Dubna d. 2 Juni 1648. 

Rozumiem że dotychczas wiadomym zostawasz WMPan, 
quo in discrimne versatur Resp. et śalus omnium^ którzy 
w niój cites^ a przy naszym zdrowiu jako periclitatur wiara 
boża, i całość kościołów ss. tera et sincera * mąjorum no* 
strorum pietałe P. Bogu oddanych, poświęconych, wyrozu* 
mieć i poznać lepiój raczysz z pewnój wiadomości, którą 
jako ad primatem regni podczas tego nieszczęśliwego sie- 
roctwa ojczyzny naszćj WMMpanu posyłam. Wielka Bzptój 
calamitaSf żeśmy stracili pana, który nam szczęśliwie panu- 
jąc, gdy wszystkie sąsiedzkie państwa wojnami nietylko 
zniewczasowane^ ale zmordowane zostawały, za jego dziełem 
ojczyzna nasza sub alśa pace odpoczywała sobie. Ale i' to 
wielka nieszczęśliwość, że po straceniu jego, ferro serti 
nostri chcą ilam dominari^ ci co poddani robotnicy, niewol- 
nicy nasi. Tak P. Bóg pokarał przez rękę chłopstwa Zapo- 
rowskiego primutn robur Kzptóji że żołnierz kwarciany 



280 DZIEŁA KAROLA SZAJNOGHY. 

i Ichmość PP. hetmani prima ojczyzny naszój capita przez 
ręce ich pozabijani, a dradzy ad deierrimam pogaństwa i in- 
nych seroituŁem poddani. Coby w tym razie czynić? pierw- 
szy, średni i ostatni sposób nam co z szablą chodzimy^ 
substancye, zdrowia odważać wprzód culhii ditino succur- 
rendo^ a potym ojczyznę ratując WMMPP. duchownym 
o zdrową na zdrowie Bzptśj radg P. Boga upraszać, Remp. 
piis voHs .uzbrajając, i gdy idzie o kościół boży, wszelakie- 
mi sposobami posiłkując. A że orbata Resp. na WMMPana 
ramiona koronę z głowy EJMPana naszego zmarłego we- 
dług porządku Uberae gentis złożyła w kościele bożym in- 
veterato bonorum dierum wprzód praesuh\ a potym archi- 
praesuli suggeret sam P. Bóg optima na zdrowie tak 
ojczyzny naszój, jako nas wszystkich consilia^ że pobożny 
wiek a w radzie duchownój WMMPana nic inszego nie bę- 
dzie mógł upatrywać tylko wprzód honum ecclesiae^ a potym 
bonum patriae. Persuadebis WMMPan tam tśj ręce ojczyzny 
naszój aby posiłkami ręki dodawała, bo gdy sam ta swa- 
wola uchowaj Boże górę będzie brała, bodajby tam WMMPP. 
wytrzjrmać mogła. A jeśliby też kto privaia authoriiaie pry- 
watnym kluczem do koronnego otrzymawszy klejnotu pry- 
watną absąue consensu omnium koronował głowę swoje; 
MEs. arcybiskupie MMPanie miój pilne oko na to: boby 
było gorzój, niżeli jest, choć tei^ już bardzo źle, i ta wnę- 
trzna gorączka poszłaby w gorszy paroksyzm, boby się pe- 
wnie obróciła in malignami nacoby zdrowie Rzptój jeśli nie 
umierać, chorować długo musiało. Ale mam ja nadzieję że 
przytomna WMMPana pieias zachorzała ojczyznę naszą 
zdrową uzdrowi radą, i ożywi nas wszystkich in consilio 
Reip. z WMMPanem siedzących prospere przeciwko niespo- 
dziewanój nieszczęśliwości epeniu^ zkąd bogdaj Bzpta ad 
priśtinum przyszedłszy śłaium^ wstydu apud exieroSy u siebie 
szkody niepowetowanój jakokolwiek powetować mogła. Za* 
lecam przytym powolne służby moje jako najpilniój łasce 
WMMPana. W Dubnie d. 2 Juni 1648. 

(Rękp. Ossol. nr. 335. k. 55 — Dwa lata 221). 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 281 



Kopia listu od IMP. Wdy Bracławskiego do IMP. 

Kanclerza koronnego. 

Ponowa dziś 3 Juni jest taka o nieprzyjacielu. Ra- 
dzili sig długo, i miarkowali z sobą kozacy z ordą o łupy. 
Podział stanął taki; wszystkie więźnie przy kozakach, 
wszystka zdobycz przy Tatarach. Tandem ruszyli się. Orda 
rozpuściła zagony od Motoniłówki pana Aksakowy na wszyst- 
ko Polesie. W poniedziałek to jest prima praesentis koło 
Radomyśla brali. Wyglądałem tedy co pan Bóg z nami 
uczyni, jakie są dalsze zamysły. Dla zrozumienia posyłam 
WMMPanu od ojca namiestnika pieczarskiego do IMEs. 
archimandryty pisania, z któremi moi przejąwszy kozaka 
w drodze przyprowadzili mi. A kopią tego listu ojcu IM.* 
arehimandrycie posłałem do Gródka, bo już za Huszczą 
zbieżawszy wszyscy niebożęta w Gródku siedzą^ w samem 
miłosierdziu bożem spes^ żeby ten zdrajca upamiętał się, 
albo z Tatarami poróżnił się i uczynił refieksą, alias actum 
est^ celeritati et potenliae resistet nemo. O JMP. krakowskim 
straszne i żałosne ich zamysły. Bodaj skutku nie doczekać, 
niesłyszeć i niewiedzieć, ani mi się pisać godzi. Atoli to 
namienić muszę, że co po wiktorii naszój przed lat kilką 
w Kijowie czyniono kozakom dając eruerUa exempla^ to on 
uczynić na nas grozi. Pan Bóg za grzechy nasze skarał nas 
i ojczyznę. Proszę jeśli jeszcze pan Bóg zdarzy znosić mi 
się z WMMP., rozkaż z Tajkur i. z Lubomlia listy moje 
sobie odnosić, bom ja już diminulus i w substancyśj i w mo. 
jćj assistencyój. Zalecam się przyt^m łasce WMMPana 
w Huszczy die 3 Juni Anno 1648. 

(Bękp. Ossol. nr. 225 k. 48. — Dwa lata, 197). 



382 DZIEŁA KAROLA SZAJITOCHY. 



Kopia listu pana cborąźego halickiego do pana 

sędziego podolskiego. 

Pisanie od dobrodzieja JMPana krakowskiego z wię- 
zienia pisane do WMPana, przez pana strażnika do rąk 
moich oddane, o^dsyłam WMMPanu. Zdrów JMPan kra« 
kowski, oswobodzenia od nas potrzebuje z więzienia od Tb- 
haj Beja, u którego z inszemi jest w więzieniu. Sta tysięcy 
przed niedziel czterema trzeba^ a trzech tysięcy czerwonych 
złotych na przyszły wtorek do Barn. Wiem że WMMPan 
kochałeś zarówno z nami JMPana krakowskiego, prosiemy 

> 

racz i teraz być pomocnym i wygodzić, odsłuży JM. i uiści 
się WMMPanu. Oddawna przytem etc. z d. 6 Junt z Baru. 

Jan Uliński, chorąży halicki. 

(Bękp. Ossbl. ar. 225 k. 57,— Dwa lata 197). 



Matias Łubieński Dei gratia Archiepiscapus Gnezn. 

Legatus Natus Regni Poloniae Primas 

Fnmu8que Princeps. 

Wielmożnemu JMC. panu Piotrowi z Dąbrowic Fierle- 
jowi staroście trembowelskiemu wiadomo czynię. W tak 
nagłych i gwałtownych Bzptej trudnościach i niebezpieczeń- 
stwach (które X ciężkim przypomnieć przychodzi żalem) gdy 
hetmani obadwaj i wojsko wszystko Bzptśj ad internecio- 
ńem prawie zniesione, nie należy nam inaczój, tylko starać 
się o to, jakobyśmy to, cokolwiek jeszcze zostaje ojczyzny 
wszelakim staraniem zatrzymać mogli. Przetoż z miąjsca 
i urzędu mego za zdaniem ichmościów PP. rad na ten czas 
tu w Warszawie zgromadzonych ad recoUigendas Reipubli" 
cae cires przychodzi, mi służbę różnym przypo wiedzieć za- 
ciągom. Między którymi iż WMMPan z zwykł^' swćj ku 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 283 

ojczyźaie miłości, żadnćj jąj nie zwykłeś omieazkiwać usłu- 
gi, moim i toUiLS senuhis nomitie proszę WMMPana, abyś 
na tak gwałtowna Bzpt^ potrzebę zebrał ludu ognistego. 
Na którą potrzebę nie tylko swoją, ale Mius praes^ntis 
senatus uuctoriMe służbę WMMPanu przypowiadam. Pie- 
niędzy zaś na ten zaciąg, jeźliby tak prędko jako się o to 
staramy WMMPanu oddane być nie mogły, żądam per sa- 
lutem pcUriae^ i oraz ze wszystkiemi radami, proszę, abyś 
albo swymi ich założył, albo ich nomtne publico zaciągnął, 
assekurując tym WMMPana nomine publico^ że w prędkim 
oddawaniu WMMPana nie zawiedziemy, i tę WMMPana 
uczynność^m focie tieipuólicae królowi JEMści da pan Bóg 
przyszłemu zalecimy. A nad to sławna e^ omni posteritati 
ta WMMPana ku ojczyźnie miłość i wygoda pamiętna zo- 
stanie. Dan w Warszawie 7 Juni 1648 przy obecności na 
ten czas będących jaśnie wielebnych IchMciów księży An- 
drzeja z Leszna Leszczyńskiego chełmińskiego i pomezań- 
skiego, podkanclerzego koronnego, Stanisława z Ealinowśj 
Zaremb/ kijowskiego, opata sulejowskiego^ biskupów. Wiel- 
możnego JEMci Pana Mikołaja Zajszczewskiego kasztelana 
sochaczewskiegOy jaśnie wielmożnego JEMści Pana/Jerzego 
z Tęczyna Ossolińskiego, kanclerza najwyższego koronnego, 
łuckiego, lubomskiego, ryskiego, bohusłfiwskiego, andzel- 
skiego, derbskiego etc. starosty. 

(Ręk, ObsoI. nr. law. 83 1 k. 161. — Dwa lata 200). . 



30. 

Kopia lista do IMX. Prymasa od IMP. Wdy 

Bracławskiego. 

Ser-me ac Reodrme Primas et Princeps Reip. 
De De et Arnice clementissime. 

Oddany mi jest list od WMMPana i pełen żalu z osie- 
rocenia ojczyzny i pdten curae et soUieiiudims principe di* 
gnae w teraźniejszym ciężkim Heip. razie. Wyrozumiałem 



384 DZI£ŁA KABOŁA SZAJNOGHY. 

jednak consilia od WMMPana z JMMśeiami PP. senatora- 
mi moimi MPany i kolegami iż posŁ nunHum primae cladis 
formowane były, kiedy jeszcze część wojska i ichmości PP. 
hetmani zostawali, do których nasze posiłki i ten supple- 
ment gwardićj ś. p. EJMści zaci%gnionych mogły być diri- 
gowane. Lecz że insza nie tylko żałośaa ale i straszna 
nastąpiła facies rerum^ że (jal^oii^ ^^^ znać WMMPanu) 
praetenit nieprzyjaciel te wszystkie ntisze sposoby, znió^ 
wojska ostatek, i hetmani więźniami zostali, i zaraz /^re?^^- 
quutus est fortunam belU^ żadne nie mogły być posiłki. 
Przyszli tylko ludzie księcia IMci Wdy sandomirskiego, któ- 
rych także zniesiono. Przyszła część ludzi IMci Wdy kra- 
kowskiego i moich w dzień zniesienia i rozgromienia obo- 
zu, na tych orda aż do Białój Cerkwi jechała. Skoro tedy 
poszedł ten straszny i żałosny głos, że* już wojska i het- 
manów nie masz, a ordy 60,000 przy taborze kozackim 
idzie, oraz wszystka Ukraina, kijowskie i bracławskie wo- 
jewództwa przed takowym gwałtem i potęgą nieprzyjaciel- 
ską rzucając domy i cara pignora sua zbiegły, a nieprzyja- 
ciel wszedłszy in viscera zagony puścił; zostały tedy nietyl- 
ko włości, al6 i wszystkie miasta puste, Połonna, Zasław, 
Eorzec, Huszcza Ukrainą zostały, a drudzy obywatele nie- 
oparłszy się i tu do Ołyki, Dubna, Zamościa poucbodzili. 
Jeden szlachcic nie został tylko plebs^ z których część do 
tego Chmielnickiego poszła, i wojsko jego z kilku tysięcy 
w kilkadzieisiąt obróciła, a druga część freta, że sig im 
dziać nic nie będzie, bezpiecznie w domach została, ale 
i tych orda (gdy witać z miasteczek wychodzili) tak przy- 
witała, że na wielu miejscach w pień wysiekli, toż dopiero 
poczęli uciekać od wszystkiego dobra i chłopi. Powrócili 
tedy do kosza swego i do taboru Chmielnickiego pod Białą 
Cerkiew onusii prdeda Tatarowie, a co dalćj dziać się bę- 
dzie, słuchamy tylko i wyglądamy. Różne bowiem języki 
mamy, jedni tak pojmani Tatarowie z tych zagonów powia- 
dają, że do zimy zostawać z sobą sprzysięgli się; drudzy 
tak twierdzą, że odprawiwszy tę gościnę, chcą się rozejść 
Tatarowie do Wołoch, a kozacy ku Dnieprowi. Owo zgoła 
zamysłów nieprzyjacielskich trudno wiedzieć, które sami wo- 
dzowie przy sobie mają. Nie mogąc tedy w tak przykrym^ 



S / 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 285 



gwałtownym a ciężkim razie dać rady sobie, gdy i sam ro- 
zum nie pozwala, choćby się nas zebrać mogło kilka tysię- 
cy, wychodzić w pole tradno: boby zaraz nieprzyjaciel na- 
stąpił, i toż z swoją potencyą zniósł. Niemając i niemogąc 
mieć z Kijowa^ z Podola, z Bracławia już żadnych posił- 
ków, ponieważ wszystkich pomieszał nieprzyjaciel, przy sa- 
mym Wołyniu wołając na bracie w tyle będącą zostaliśmy. 
A że i tych trybunał nieszczęsnemi sądami etiam post de- 
nunciationem od WMMPana nic niedbając na ten ogień, 
który już magnam Reip. partem ogarjiął hucusqvezdXTzy- 
mał tandem już nuUa spes nohis została resistendi nieprzy- 
jacielowi in msceribtts będącemu, i potencyel jego, którćj 
ad minimum 100,000 ordy i kozaków już się zgromadziło. 
Zniósłszy się z kilku ichmościami, którzy tu na tćj nie- 
szczęsno} Ukrainie zostajemy, odważyłem s^akonpika jedne- 
go szlachcica ritus graeci dobrego (a odważyłem i samego 
siebie: bo jeśliby chciał ten zdrajca hostiliter traktować 
mnie w kilkunastu milach od ordy będącego, onę mógłby 
strzeż Boże zemknąć na mnie) wysłałem z pisaniem moim, 
omnibus którem rozumiał nadziawszy rationibus i respekta- ' 
mi, czyniąc sobie u niego koufidencyę, a stawiając mu przed 
oczy tantam sanguinis chn^tiani profusionem^ i to zamie- 
szanie, które się stało citra scitum Frincipis et Reip. być 
opowiadając; naostatek podając mu środek, aby nieurażając 
dalój majestatu bożego i Rzptśj, Tatarów odprawił, sam na 

^ miejsce zwykłe retirował się, a posłów swoich do Rzpltćj 
wysłał, ofiarując mu przyjaźń swoją; owo zgoła jakom umiał 
i rozumiał rebellem z desperacyej i ex furorę in meliorem 
sensum mitigare prowadząc, takiem pisał i kopię tego listu 

« mego JMPv kanclerzowi posłałem. Go tedy sprawi ta mo- 
ja persuasio^ i ten mój konfident jako będzie pi'zyjęty i sam 
jako będę traktowany? irder spem et metum czekam: bo łu- 
bom sobie zawsze życzył dla przygody u kozaków konfi- 
dencyej; ale obawiam się, żeby mi nie przypomnieli Eumej- 
skićj, że tam na przysięgę moją poddali się, która była 
taka, że ich wodzowie gardłem mieli być darowa.:i, a po- 
tem nie dotrzymano tego. Nic tedy średniego ztamtąd nie 
spodziewano się tylko albo nazbyt strzeż Boże źle, jeśli na 
mnie obruszą się, wywrą fiiryę; albo nazbyt dobrze, jeżeli 



286 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHT. 

mi konfidnj%, że sprawi u nich to moje pisanie refleksję; 
jako pan Bóg obróci ten mój sposób pro Hep. zawzięty, 
prędko się to ogłosić musi, i ja jeżeli exlra perieulum zo- 
stanę, tejże godziny dam znać WMMPanu. Teraz tedy his 
omnibus praemissis condpiendum nobis in animis alteru- 
trum: albo że uczyni refieksyę ten rebellis t% moją legacyą 
UąuefoAituT i ugłaskany, albo strzeż panie Boże proeedeŁ ul- 
łra: a zatym na te dwa terminy in utrumgue elenium prae- 
paranda constlia. Jeżeli strzeż Boże prosetpietur fortunom 
nieprzyjaciela nosłrum infortunium^ gdy od WMMPanów 
i braci dla niebezpieczeństwa od granic szląskich (jal^o m\ 
IMP. kanclerz mój MPan pisze) mamy się spodziewać po- 
siłków, jak prędko nastąpi to subsidium nam naznaczone 
z gwardyi ś. p. JKMści; cokolwiek nas być może, skupie- 
W} się^ gdzie najsposoboiój: a jeśli tak chce niebo deeoła 
cownlia nostra ojczyźnie ofiarujemy. Lecz i to ostatnie 
praesidium potrzebuje dyrektora, kogo ci, którzy do nas 
przyjdą słuchać mają, a scatym i bracia: bo jeśli każdy 
starszym zechce być, i to samo dissipabit. Rozumiałbym 
ja tedy, żebyś WMMPan nomine toUus Reip. dirigowaó ra- 
czył do kogo tę gwardyę: a że książę IMP. Wda sandomir- 
ski ma swoich ludzi kilka tysięcy, życzę onego tym usza- 
nować, i bracią zagrzać uniwersałami, aby do niego się ku- 
pili, albo też do kogo innego tę gwardyę dirigowawszy, 
któryby mógł i chciałby z IMXciem P. Wdą sandomirskim 
disponować go pod regiment jego: a to dlatego, żeby ów 
mając honor ochotnie potencyą swą wsparł ojczyznę; ów zaś 
mając przy sobie Kzpltśj stipendiarios mógł byS a co^nsilio 
temu, przy kim summd rerum zostawać będzie. A prędko 
to wszystko czynić potrzeba, res enim momentiś constaL 
Jeśliby też zdało się WMMPanu w takim ciężkim razie 
sermendo tempori formare commissionem Iraciatu z kozaka- 
mi i jeśli Chmielnicki tribuet cokolwiek w perswazyej mo- 
jśj, tu potrzeba zaraz komisarzom obmyślić tontae impor-- 
tąnśiae et praeparare modos aŁque rationes umiarkowania 
się z kozakami, nihilominus przy starszym komisarzu tę 
gwardyę zostawić. Co ja wszystko subiicio attisaimae Łru- 
tinae WMMPanu. Sejmiki wątpię żeby mogły być w odbie- 
żałych województwach: bo IMP. Wda kijowski w Dubnie, 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. «87 



i mnie do Winnice, gdy obywatele wszyscy zbiegli i nie- 
przyjaciel przepasał, trudno jechać, i w województwie czer* 
nichowskiem. IMPan Wda 'ruski z za Dnieprza do Brahi- 
na ustąpił, pustki, sami chłopi sejmikują, a raczćj w od-^ 
bieźałych prowincyaćh buntują się. Moskwa proh dolor 
pod Putywlem będąca patrzy na tę konfuzyę, do których 
ja wysłałem, będzie li mógł przebyć posłannik mój; pro fi- 
de mea in Remp. formam omnia formanda do dotrzymania 
pokoju i przyjaźni, co mogę tedy dla miłśj ojczyzny (lubo 
w niój żebrakiem postradawszy i, zdrowia i fortun moich 
zostałem) to wszystko czynię i czynić będę stosując do 
woli i rozkazania WMMPana primaŁls et principia osie- 
rociałćj ojczyzny naszój, o którćj że mało kto chce myślić 
teraz i to niemniejszem jest skaraniem bożem, ja najmniej- 
szym będąc enilar t/uantum połero i WMMPanu o wszyst- 
kim będę dawał znać. A WMMPan racz mi słudze swemu 
jak najczęścićj przesyłać mandata swoje i guańtum confide^ 
bat miki pan dobry mój, tantum racz canfidere. Ź tjrni mo- 
im obowiązkiem i siebie samego i ostatek zdrowia i sub- 
stancyej moj^* ojczyźnie i WMMPanu ofiaruję. 7 Junt IG4% 
z Hoszczy. 

WMMPana uprzejmy z dawna i niski sługa 
Adam z Brusiełowa Kisiel Wda bracławski. 

(Rękp. Ossol. 225 str. 58«— Dwa lata aoi,^205. 214). 



Kopia listn P« Żółkiewskiego Głucha do IMP. Kan- 
clerza koronnego d. 8 Jurd 1648 z Dnbna. 

Jam z podjazdu 7 Juni do Dubna przybiegł, okazyą 
zastawszy u IMP. Skarzewskiego, wypisuję com tam widział. 
IMPan Sieniawski stanął w piątek przed tym w Międzybo- 
żu jedno w siermiędze a koszuli drugićj^ Pan Jaskólski 
z nim, ma za się dać dwadzieścia tysięcy czerwonych. IMPan, 
krakowski także trzeba żeby dał, IMP hetman polny, oku^ 



288 , :)ZIKŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



pid się wszystkim trzeba. Pan Odrzy wolski wyszedł, oku- 
pił się, żywi wszyscy. Pan Bałaban na okupie, Marek Gde- 
szyński postrzelony uciekł od nich; dwóch Tatarów do pa- 
na wojewody kijowskiego oddano, trzeci w Ostropolu, któ- 
rzy byli w radzie, kiedy kozacy żegnali sig z Tatarami 
i dań im postąpili co rok, a oni powinni przybywać koza- 
kom ze wszystką ordą za daniem znać, gwoli czemu do 
Krymu nie pójdą, alę tu koczują w polach z tę stronę Dnie- 
pru na Budziakach. Eondycya i druga, żeby ludzi religii 
greckiój niebrali ale Lachy; tylko jakoż stali pod Berdyczo- 
wem a nie wzięli nic a nic IMPanu wojewodzie kijowskiemu, 
który jest w Zasławiu, gdzie wojsko nasze kupi się, tylko 
pili Tatarowie haniebnie; wszędy kiedy którego wzięto to 
pijany bardzo, bo samemu panu wojewodzie wypili wina be- 
czek 50 w Bystrzyku, a ńąjmniejszćj rzeczy nie wzięli, tyl- 
ko kryjomo czasem ścięli Rusina. Mnie zabito siostrzeńca 
rodzonego i synowca pana Żółkowskiego Łukasza, drugi 
w więzieniu, braci ciotecznych dwa na okupie, owo zgoła 
najwięcćj ordynansów naszych. Trzydzieści pięć zabito co 
l^e skrzydło trzymali, będzie sam wojsko dobre gdy się 
skupią, a byłoby jeszcze większe, gdyby pojednano ESJM. 
z księciem Jeremim, to sztuka; bo Tatarowie jako teraz 
wytchnąwszy powrócą, tedy będą brać i Ruś tak rozumiem, 
bo i^a swoją dolę przyjdą. 

Jest ich stodwadzieścia tysięcy; kozacy stoją pod Bia- 
łą Cerkwią trzydzieści tysięcy, a wszystkićj Ukrainie goto- 
we kazali być, jakoż każdy chłop pana swego albo zabił, 
albo wygnał w jednój sukni a z duszą a z dziećmi, pełniu- 
sieńkie tego miasta pańskie tćj szlachty; szpiegi rozesłał 
z rady zaraz Chmielnicki; uchwycono dwóch, jednego za 
Dubnem pan Rudecki, a drugiego pod Konstantynowem, za- 
raz wszystko powiedzieli na jedne się -zgadzając i z Tata- 
rami; bo byli w radzie, na pal wbito w piątek w Konstan- 
tynowie jednego, a drugi jeszcze jest; kazał patrzeć Chmiel- 
nicki co za gotowość wszędy i jako wojska wiele i gdzie 
się kupić ma, a dawać sobie znać. Ja per viscera mięeri- 
cordiae proszę miejcie WMMPP. moje i braci moich krwa- 
we zasługi w pamięci, więc primum tiocans przypominam 
WMMPP. także kamienicę mi wzięto we Lwowie^ czym mam 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 289 



wykupić rodzinę? Jeśli miłosierdzia WM. dobrodziejów mo- 
ich MPP. nie będzie, muszę o sobie radzić z inszćj miary, 
eo ja wszystko uwadze dobrodziejom moim zlecam. 

(Rękp. Ossol. 225 k. 53. — Dwa lata II, 79, 86). 



Ekstrakt z listn Pana sędziego Fodolskiego. 

Oznajmuję WMć, iż jest ordy pod sto tysięcy, a ko- 
zaków 40,000 pod Białą Cerkwią. Takie kozacy podawają 
kondycye. Jedna, aby przy dawnych wolnościach zostawali. 
Druga, aby udzielne księstwo mieli po Białą Cerkiew. Trze- 
cia, aby wojewodowie, starostowie do dzierżaw i starostw 
nic nie mieli. Tatarowie zaś potrzebują, aby im za kilka 
lat upominki zatrzymane zupełna były oddane^ jeśli to 
wszystko nie będzie tedy armis chcą dopinać sy^oich za- 
wziętości. Obadwa ichmość PP. hetmani są żywi w wię- 
zieniu u Tatarów, polny postrzelony w rękę na wylot, i cię- 
ty w głowę przez ciemię, JMĆPan krakowski u Tohaja 
beja pobratyma swego, żałosny list napisał do swoich, sta- 
tysięcy złotych trzeba przed czterema niedzielami, a trzech 
tysięcy czerwonych złotych na jutro do Baru. Pan Górka 
kapitan piechoty kamienieckiój szacował się na 300 tala- 
rów. Pan Sapieha już w Krymie, JMPan starosta kamie- 
niecki idzie ztąd dzisiaj zasiąść miejsce za ojca jeśli Tata- 
rowie pozwolą. Pan Adryan Miaskowski szacował się na 
dwa tysięcy czerwonych, wprawdzie drogo bardzo, ale nie 
dziw, bo ciężkie bicie w podeszwy były. Do hospodara 
wołoskiego wyprawiliśmy posła, bo już wsi pograniczne Wo- 
łochowie najeżdżają. Pan Sieniawski wyszedł, ma dać za 
sług swoich i za siebie samego 20,000 czerwonych złotych, 
na porękę pana krakowskiego wyszedł z Itamieńca 8 Juni 
1648. Łukasz Miaskowski, sędzia podolski. 

(Rękp. Ossol. 235, k. 57.— Dwa lata 197). 



Dzielą Karola Szajnochy 7*. IX. 19 



390 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 



Z Brodów 10 Juni. 

JchMM. sam różni zjeżdżają się do JMPana chorąźe* 
go dla rady spólnój mianowicie JMPan bracławski; P. Nie- 
mierzyc i insi Jclim.; w przyszły poniedziałek w Dnbnie 
ma być zjazd nie mały IchMMPanów wojewodów, kijowskie- 
gO; sandomirskiego i inszych znacznych panów. JMPan kra- 
kowski szacował się Tatarom na dwakroć sto tysięcy. Pa- 
na wojewodę czerniechowskiego kozacy obiecali oswobodzić, 
tylko żeby im Humań wiecznymi czasy zapisał, i sto Tata- 
rów ma dać pan krakowski i dwa tysięcy czerwonych zło- 
tych Achejowi perekopskiemu. Pan Jaskólski za trzysta ta- 
larów wyszedł tu po ten okup pana krakowskiego. JMPan 
SieniawsM za siebie i za sług wszystkich ma dać 20,000 
czerwonych złotych. Pan Gzemiechowski starosta Winnicki 
wyszedł już za dwa tysięcy czerwonych złotych. Pan Ste- 
fan Potocki umarł w więzieniu. Pana Czarnieckiego i z in- 
szemi znacznemi towarzystwem darowali hanowi Tatarowie, 
który przyszedł teraz w sześciu tysięcy wojska. Pan Bie- 
ganowski u Szołtoneka siedzi i insi oficerowie niemieccy, 
tylko p. Denhoff postrzelony. Przy okupie JMP. krakow- 
skiego upominają się Tatarowi danićj zatrzymanćj za kilka 
lat, i na nowe, a to ma być za niedziel cztery wszystko, 
gdzie pana krakowskiego mają w kilku tysięcy do Kamień- 
ca przywieść, i odebrać okifp. Deklarował się z tym, jeźli 
to nie będzie za niedziel cztery wszystko, tak okup jako 
i dań, tedy po same Warszawę iść mają, i upominać się 
tego. Kozacy po Białą Cerkiew i za Dnieprze wszystko chcą 
wziąć, aby wszystko księstwo ruskie mieli. 

(Rękp. Ossol. k. 225 k. 57. — Dwa lata 197). 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 291 



Kopia listn od Islam Gereja hana tatarskiego 

dc KJMei ś, pamięci *). 

Najjaśniejszema i najzacniejszemu chrześcijanów i polskiój 

krainy i wszystkićj chrześcijańskiój wiary najwyższemu 

królowi; bratu naszemu kochanemu. 

Po pozdrowieniu ludzkiem wiadomo czynimy. Za łaską 
Boga jako tylko monarchami zostaliśmy według dawnych 
ordynansów powinniście nam dawać trybut Posłaliśmy do 
was posłów naszych; aby dawna przyjaźń i braterstwo, któ- 
re dawno oboje między nami trwało odnowili; dyabeł spra« 
wił; że wy tak przyjaźni; jako i braterstwa dawnego zapo* 
mniawszy poałów naszych; których do waszego dworu po- 
słaliśmy z nieludzką odpowiedzią 'odesłaliście; dawnego try- 
butu denegując, z tćj przyczyny, że my od dawnego czasu 
tak ivięźniów jako bogactwa wasze pobraliśmy, Teraz prze- 
ciwnym sposobem niektórzy z waszych w państwa granic 
naszych wtargnąwszy niedawnych czasóW; wielkie poczynili 
szkody. Dla tćj tedy przyczyny, żeście nam czworoletny 
zaparli trybut, najjaśniejszy i najpotężniejszy cesarz nasz, 
rozkazał nam; abyśmy w wasze krainę wtargnęli. Potem 
kozacy stanąwszy nad rzeką Uzy to jest Dnieprem, uniże- 
nie nas prosili; abyśmy im wojskiem naszem posiłkującą 
ręką dopomogli, których prośbę wdzięcznie przyjąwszy, na- 
tychmiast im na posiłek szliśmy, gdzie naprzód za powo- 
dem łaski bożej syn hetmana waszego w łyka nasze z woj- 
skiem wzięty; potem hetmanowie wasi pogromieni z woj- 
skiem i z wielą szlachty do więzienia naszego dostali się. 
Kozacy przychylną fortunę nam widząc przy dobrój oka- 
zy ćj, prosili nas bardzo, abyśmy do samego tronu królew- 
skiego z prowadzącą nas fortuną wojując szli. Jednak my 
konsiderując świetne a starowieczne pakta i honor cesarza 



*) Księga pamiętnicza Michałowskiego na str. 40 podaje pismo 
powyższe po łacinie. "^ 



292 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCUY. 

. . _ I . ^ — 

naszego, na to nie pozwoliliśmy, i odwróciwszy wojsko na- 
sze w państwa nasze powróciliśmy się. Dlaczego jeżeli sta- 
rożytnój miłości i braiterstwa sobie życzycie trybut cztero- 
letni nam zapłaćcie, a tak żadnój od nas szkody cierpieć 
nie będziecie, to przydawszy, abyście kozaków według da- 
wnoletnych przywilejów i wolności ich całkowicie zachowali* 
Krótko rzecz zamykam przez lat cztery zaraz trybut daj- 
cie, kozakom dawne wróćcie wolności, co oboje gdy uczy- 
nicie wam i ojczyźnie waszćj pomocą będzie. Bespons o try- 
bucie w czasie czterdziestu dni wiadomość dajcie nam, a je- 
żeli inaczćj przeciwnie mówicie i we 40 dniach posłaniec 
wasz z trybutem nie będzie, bądźcie gotowi, Boga na po- 
moc wziąwszy z wojskiem naszem do was stawiemy się. To 
jest pewna lubo lecie lubo zimie, my gotowi jesteśmy, a My 
nas czekajcie. Bądźcie zdrowi, rj Juni 1648. 

(Rękp. Ossol. Nr. 225 str. 71. — Dwa lata 217). 



Do JWP. Wojewody Bracławskiego od JMX. 

Arcybiskupa. 

Sprawuje to WMMMPana wielka ku ojczyźnie miłość, 
że w tym nawiedzeniu, in publica et prwata calamitate^ 
Rempub. non deseris ale jako z JMPanem kanclerzem ko- 
ron, tak i ze mną znosić się raczysz, i to cokolwiek Reipub. 
salubre widzisz, nam poufale podajesz, za co WMMMPanu 
wielce dziękuję z miejsca mego. Miałem dwoje pisania od 
WMMMPana, na pier^ysze odpisałem już, i prosiłem ew eon- 
silio senatus^ abyś WMMMPan jakimkolwiek sposobem mo- 
żesz ujmował, et ad meliorem mentem rebelles reducas. Toż 
teraz potwierdzam WMMMP. i oto proszę per sahUem 
patriae znowu communis. Wyprawienie posłańca, i concept 
do tego wodza listu bardzo się podobał, . nietylko mnie sa- 
memu, ale i każdemu z IchMM., którymem go dał do prze- 
czytania, racz tylko WMM. pan kończyć, zdarzy Bóg jako 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 293 

attthor pacis^ że na to nada. Gzyniemy my t«ż coś podo- 
bnego, ale WMMMPan wiedzieć o tym raczysz. Sukursy 
i posiełki zowąt się tam gotują, ale ledwie za 2 niedzieli 
stanąć tam mogą. Zdarzyli P. Bóg że nieprzyjaciel dalćj 
s\% niepoinknie, nadzieja w panu Bogu że patriam sakabi- 
mus. Tym też nam P. Bóg dogodził, że nad granicami 
szląskiemi z wojsk tak szwedzkiego jako i cesarskiego lu- 
dzie już veierąni chcą iść na służbę Rzeczy pltój. Zaczym 
którym się ^użba przypo wiedziała, tych tam cudzoziem- 
skich ludzi zaciągnąć łacno, regimenty swoje zgromadzić 
mogą pod Gliniany; nieracz WMMMPan omiltere za które- . 
mi ujmować się mogą admrme acies^ jako i oto soUicitu- 
jemy, i powtóre proszę nieraz WMMMPan omittere. Rząd 
wojska zdał się takim sposobem, jakoś WMMMPan namie- 
nił, JMPanu Wdzie sandomirskiemu, JMd panu podczasze- 
mu i chorążemu koronnym, bośmy o JMPanu Wdzie ruskim 
i kijewskim niewiedzieli. Pisał Esże JMć do pana Wdy 
kijowskiego P. Boga przytym prosząc, d\ij\laeiiori ei felU 
ciori temper e mógł się znieść (?) Reipub, i WM. samego 
MMPana proszę* tU istam foriunam aeąuo animo feras^ et 
pairiae eam consewes. Łasce się zatym WMMMP. etc. 

Z Warszawy die 1 Juli 1648. 

(Bękp. Ossol. nr. 225 k. 7S. -- Dwa lata, 220, 224). 



Kopia listu od Wezyra do JMści Pana 

Krakowskiego. 

,,Electo inter principes Ghristianos et honorato prae- 
magnati religioois Christianorum regni Poloniae supremo 
generali Nicolao multas salutationes et benevolentias prout 
pertinet ad nostram amicitiam mittimus. 

„Humaniter notum facimus quod Yestra Excellentia 
ad nos beneyole epistolam misit indicayitąue, quod sanctam 
pacem, quae 'inter nos unita est, inviolabiliter conservare 



S94 DZIEŁA KAROLA SZAJNOGHY. 

debemns. Yestram epistolam legimus et qaidquid exara- 
tum in ea erat, optime intellezimus. Notum fecit Yestra 
£xellentia quod Cosaci qui solebant in marę nigrum decurre- 
re et iu regno potentissimi imperatoris nostri multa damną 
solebant facere, jam impediyit et omnino illos prohibuit, 
ne in marę nigrum amplius ingrediantur. Tamen ipsi cum 
Tartaris uniti sunt, et simul concordarunt cum eis, ac in- 
gressi sunt in regnum Poloniae, multaque nocumenta et 
damna perpetrarunt. Totum hoc quod scripsit Yestra Ex- 
cellentia nostro potentissimo et expelsissimo imperator! no~ 
tum fecimus, et verum est quod omnino contra s. pacem, 
et quod ipsi etiam Tartari facti sunt una cum Cosacis, est 
totaliter contra opinionem et yoluntatem potentissimi im- 
peratoris nostri. Yestra epistolam antequam peryenit ad 
nos, misimas ex parte excellentissimi et potentissimi impe- 
ratoris ad Islam Gieray han Tartarorum strictum manda- 
tum, ne omnino se uniret cum Gosacis ullamque amicitiam 
agat cum ipsis, et ne fiat aliquod nocumentum aut detri^ 
mentum regno Poloniae, suos milites et nationes Tartaro* 
rum bene cohibeat et prohibeat. Tale mandatum ad su- 
predictum Islam Gieray cum homine nostro singulari misi- 
mus. Igitur yestros Gosacos etiam ex ' parte yestra yos de- 
tineatis, dum s. pax inita est inter nos, et illud quod ab 
antiquo illi fuit destinatum bano Tartarorum tributum de- 
tis, ut amicitla quae est inter nos magis stricte conserye- 
tur. Et ex hac parte potentissimi et excellentissimi impe- 
ratoris nostri iterum strictum et excelsum mandatum mit- 
temus, ne nationes Tartarorum audeant inimicum quid con- 
tra s. pacem committere. Yos etiam iterum admonemus^ 
ut similiter yestri Gosaci detineantur, ne aliquid mali com- 
mittant in regnis nostris. Et prout fuit antea tributum 
quod pertinet ad han mittatis, ut bona amicitia et yicini- 
tas conseryetur, et ambarum partium subditi pacifice et 
quiete yiyant, Yaleat etc." 

(Kękp. Ossol. nr. 225 k. 74. ^ Dwa lata 208).- 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 296 



Z Kamieńca 4 Jtdi. 

Dwa listy dnia wczorajszego oddano mi z Wołoch, 
które obadwa posyłam WMMMPanu^ jeden od hospodara, 
z dawną wprawdzie datą, ale uwagi... bo ja poglądającna 
wszystkie okoliczności obawiam się, aby exctisatio non petita, 
niebyła aceusatio manifesia^ i żeby na tym candoru swego 
opowiedaniem niechciał nazbyt od tćj strony uczynić secu- 
ros. Dragi od burkołaba chocimskiego Petryczajki, które- 
mu rozkazał hospodar poufale znosić się ze mną i oznaj- 
mować o niebezpieczeństwach, przysłał tu tedy z tym lis- 
tem umyślnie swego konfidenta , który bardzo dobrze umie 
po polsku, i przez niego te dwie rzeczy za pewne twierdzi- 
Iż hospodar dwóch poufalnych rękodajnych swoich Tata- 
rów wyprawił był do Białogroda, dla pewnćj o JMci panu 
krakowskim i Tohajbeju wiadomości, a Tatarowie powraca- 
jąc mimo Tehinią posłyszawszy między Oryowem i Soroką 
o tych Karałaszach których pięć tysięcy dla instrukcyi te- 
go liultajstwa tam zemkniono, spodziewając się w tym woj- 
sku hospodara zastać, przywrócili i to przed tym burkoła- 
ba powiedzieli, z czym do hospodara do Jas pobieżeli. Iż 
han obudwu IchMMPP. hetmanów z dziesiątkiem co naj- 
przedniejszych z wojska pogromionego więźniów i z kilka- 
set prostych na galery niewolników wysyła do Porty, gwoli 
temu aby Turków za tę bez pozwolenia ich uczynioną in- 
kursyę przejednał, i dalszych inkursyj plenańam pro libitu 
otrzymał facultatem. Druga iż sułtan Gałga przebrawszy 
między tymi co tu już byli świeżo z Krymu i z Dobrucza 
przyszli, we 40,000 umyślał na tych dniach wpaść do pań- 
stwa Reczyptśj tylko nie wiedzieć którym szlakiem. Ta 
tedy jest od tego burkołaba przestroga, którą radbym do 
Dubna albo do Brodów posłał, ale nie mam occurenla^ na- 
wet i posłańców swoich mało, bo mię już w pobliższych 
niesłuchają w majętnościach i w Eonobrodzie za Winnicą 
co było od Tulczyna dwie mili hultajstwo zabrało. W któ- 
ry kraj posyłał IMć pan starosta tuteczny dla języka i przy- 



296 DZIEŁA KAROLĄ SZAJNOCHY. 

wiedziono mu dzisia rano pod Czernowiany co Tulczyn zbu- 
rzyli pojmanego dnieprowego durae cewicis szalonego chło- 
pa, który dobrowolnie powieda cuda nazbyt bespiecznie, iż 
państwo od was Lachów ido nas kozaków przeniosło si$, iź 
król JMć nie umarł, ale żywy, z Litwy do naszego wojska 
uszedł, i jeno trzy namioty w wojsku. Jeden 41a Boha taj 
dla wojska, drugi dla króla jeho miłości, do którego nikt 
nie chodzi, jeno pan hetman nasz koronny pan Chmielnicki, 
trzeci namiot dla pana hetmana samego. Twierdzi i to, iż 
między niemi cansilium snadź było takie, trzy lata z Tata- 
rami wojować nas i Podole opanować, pod Horyniem sta- 
nąć i o prawodawnój wolności restitucyą traktować, przy- 
daje i to, iż wszystkę z Niemierowa i z Tulczyna praedam 
do Chmielnickiego odesłali, iż Ganzg starszego swego w tul- 
czyńskim zamku oto że Czetwertyńskiego i inszćj szlachty 
bronieł i zabijać niedopuszczał rozsiekali. Co wszystko racz 
WMMMPan pro sua prudenłia ponderować, a wiadomości 
o Tatarach nie kontemnować. Miejsca tu tego nie przepo- 
minać, w którym moribus anłiguis po pięciu dziadów w bra- 
mie stawa, i prócz sta piechoty teraz zebranój żadnego nie 
mamy praesidium etc. 

Łukasz Miaskowski, sędzia i marszałek 
kapturu podolskiego. 

(Bękp. Ossol. nr. 225 k. 87. — Dwa lata 2iO). 



Wielmożny mości Panie Starosto Czernichowski 

i Synu mój miły. 

Pisanie WMci zastało mię w ciężkich bólach tak że 
prae dolore ani WMci, ani samemu sobie rady dać nie mo- 
gę, ani pogotowiu obszernie pisać do WMci. Go się jednak 
tknie pieniędzy na okup pana hetmana polnego a rodzica 
WMci, tych niewiem gdziebyś. WMść zdobyć miał, bo tak 
o nie u nas trudno, że chociażbym chciał one emere^ i ja- 
ko móv/i% z ołtarza, tedy ich acquirere nie mogę, ani na 



DWA LATA DZIKÓW NASZYCH. 



297 



swoją własną domową potrzebę zniskąd zasiądź. Zaczym 
niemasz inszego sposobu jedno z faktorami kupców gdań- 
skich znosić sig i traktować, jeżeliby ad praesens nimi ja- 
kimkolwiek sposobem wygodzić mogli. Aleć rozumiem, że 
han tatarski zechce się tym przypodobać Porcie upomin- 
kiem, i obudwu IchMściów PP. hetmanów do Konstantyno- 
pola cesarzowi tureckiemu odesłać. Zkąd snadnićj ich eli- 
berować będziemy mogli; około czego już wcześnie chodzić 
niezaniechywam. Więcćj teraz mnie affectia moja pisać nie 
pozwala. Zachowując to wszystko przez pana Ujejskiego, 
którego propediem do WMMMPana wyprawię, i przez niego 
dostatecznićj informuję WMMMPana, którego się etc. z War- 
szawy 8 Juli 1648. J. O. K. K. 

(Bękp. Ossol. nr. 231 k. 172. — Dwa lata 198). 



OPOWIADANIE. 



5. Panowie Senatorowie. Magnaci różnego stopnia 
starodawni i nowocześni. Przykładem tśj różnicy kanclerz w. lit. Al- 
brycht Radziwiłł i kanclerz w. kor. Ossoliński, mimo swego tyti*i ksią- 
żęcego poczytujący się o wiele niższym od książęcia jak Stanisław Al- 
brycht Radziwiłł. Niewiadomość o zamysłach wojennych czyni Radzi- 
wiłła za przybyciem do Warszawy wielkim ich przeciwnikiem. Tajna 
narada obudwóch kanclerzów w ogrodzie 00. Reformatów, na któro j 
postanowienia odradzenia królowi zapowiedzianój na jutrzejszy I4ty 
maja rady senatu w przedmiocie wojny. Zjazd wielu możnych panów 
na wesele kanclerzanki Ossolińskiśj z synem wojewody czernichowskie- 
go Kalinowskiego w dniach 20, 21 i 22gim maja daje zgromadzonym 
magnatom sposobność wynurzenia obecnemu królowi w najsroższych 
słowach niechęci swojój przeciw jego planom wojennym. Natręctwo se- 
natorów ir odradzaniu królowi wojny tureckiśj na uproszonych w tym 
celu audyencyach u króla, z których jedna kasztelanowi krak. Sobie- 
skiemu przynosi - od zniecierpliwionego króla ciężkie „zkontemptowa- 
nie i śmierć z cięższego'^ jeszcze ztąd żalu. Z rozjeżdżającymi się 
z wesela senatorami rozchodzą się po kraju głośne skargi na wojenne 
zamysły dworu, podniesione wrażeniem nagłój śmierci Jakóba Sobie- 
skiego. Na czele wzrastającego ztąd poruszenia staje oddawna zwa- 
śniony z dworem wojewoda krak. Lubomirski, sporem o szyb solny 
zwaśniony z królem i gniewnśsj dworowi samotności oddany w swoim 
Wiśniczu. Wspaniałość rezydencyi wiśni ckiśj głównie skojarzeniem 
z książęcym domem Ostrogskich podniesiona trójnasÓb, głośna na całą 
Polskę naprzód liczbową okazałością dworu swojego, któremu nawet 
zubożali książęta nie byli w służbie pańskićj rzadkością, następnie zwa- 
bianym bezprzykładną hojnością i gościnnością codziennym rojem wszel- 
kiego stopnia panów i szlachty, przybywających dla oddania czci wo- 
jewodzie i powzięcia od niego rzetelnój wiadomości o stanie spraw pu- 
blicznych w narodzie. Nie mogąc zwłaszcza zaspokoić ich ciekawości 
względem znaczenia krążących po kraju pogłosek o jakiejś wojnie 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCU. 299 



z niewiadomym nieprzyjacielem, oburza się wojewoda nieuwiadomieniem 
go o niój przez króla, i obsyła go listem zapytującym o powód tych 
złowrogich pogłosek. List ten krążąc po całym kraju wraz z innemi 
poburząjącemi przyjaciół i znajomych listanli przeciw wojnie, wywołuje 
powszechne potępienie planów królewskich jawnie przez śmielszych, 
skrycie przez trwożliwych a czasem nawet przychylnych królowi panów. 
Przykładem dwóch senatorów rycerskich jedynie za dwie zażądane bu- 
ławy ofiarujących królowi przyzwolenie i pomoc W jego przeciw Tur- 
kom i Krymowi zamysłach, hetman polny Potocki i książę Jeremi Wi- 
śniowiecki. Odmówienie im buław czyni obudwóch najsroższymi prze- 
ciwnikami wojny i najsroższymi wrogami przeznaczonych do potężnego 
udziału w niej Kozaków. Coraz powszachniejsze przez takich nieprzy- 
jaciół wojny poburzenie przeciw niej wszystkiej szlachty powoduje kró- 
la do próby uspokojenia narodu dwoma pismami królewskiemi, z któ- 
rych jedno było listem do senatorów z przypuszczaniem tylko wojny 
tatarskiój za ^Zwoleniem obudwóch stanów i z zaproszeniem senato- 
rów na radę w porze koronac^ nowój królowśj, drugie uniwersałem, 
nakazującym zaprzestania dalszych zaciągów a rozpuszczenia dotych- 
czasowych. Podróż królestwa do Krakowa na Częstochowę, wielokro. 
tny cel pielgrzymek i starań Władysława IV, w znacznśj części odbu- 
dowaną przez niego, wałami dokoła obwarowaną i ofiarami zbogaconą 
licznemi, według skargi najnowszego dziejopisa świątyni coraz rychlój 
po tych odwiedzinach „ostatniego kresu pokoju i pomyślności'* domie- 
rzającą. Koronacya królowój w Krakowie dnia 15 lipca w szczupła 
asystencyi panów i szlachty, po którój trzydniowe narady w Łobzowie 
przeciwne wojnie, zakończone odroczeniem postanowienia o niej do sej- 
mu w październiku. Odjazd króla z królową wbrew woli senatorów 
do Lwowa i w pobliższe strony województwa ruskiego . . . str. 3 

O* Dwory, sejmiki. Słoneczna pora dziejów polskich 
w czasie sierpniowój podróży królestwa od Krakowa po Bug. Najwyż- 
szy' szczyt wolności panów i szlachty, otrząśnionej paktami elekcyi Wła- 
dysławowój z owych ostatnich tak dotkliwie jeszcze w r, 1564 ciążą- 
cych Orzechowskiemu więzów złotej- wolności. Zpoufalony od młodości 
ze szlachta jako królewic musi Władysław ośmielonym ową poufałością 
panom i szlachcie stać się na tronie bezżądłym królem pszczół, zawsze 
łaskodawcą nigdy karcicielem narodu, obowiązkowym jednawcą jego 
poswarków, we wszystkich ważniejszych aktach rodzinnego życia hoj- 
nym dla wszystkich uczestnikiem. Skargi na sprawiony tą poufałością 
upadek dawnej powagi dworu zagłuszone jedynie pochwałami i żąda- 
niami najgłębszego pokoju, zadziwiąjącemi szeroko o tern rozpisujących 
się cudzoziemców. Mylne tłumaczenie tój chciwości pokoju przez cu- 
dzoziemców lenistwem narodowem ma u Polaków właściwą przyczynę 
w zamiłowaniu życia i zajęć sielskich,, nawet u dworu ulubioną zaba- 
wą mięsopustną będących. Zbytnie ztąd zaufanie w obronę niebios, 
zamieniające się na koniec w jakąś teoryę ociągania się leniwo ze 
wszystkiemi krokami w życiu publicznem i prywatnem, napróżno wielu 



soo DZIEŁA KAROLĄ SZAJNOCHY. 

I ' ■ , . — ■ 

najpoważniej szemi głosami przestróg karcone. Przeciw tym upomnie- 
niom głosy pochwalnój radości Polaków a zdumienia cudzoziemców ze 
,złotego'' dziś wieku w Polsce. W takiej to porze złotych wczasów 
odbywa się podróż króla po najpiękniejszych ziemiach koronnych, roz« 
poczęta odwiedzinami jednego z największych przeciwników królewskich, 
wojewody krak. Lubomirskiego, odwdzięczona najwspanialszem przyję* 
ciem w rezydencyi wiśnickiej. Książęca wystawność dworu, assystencyi 
i najrozmaitszej służby w Wiśniczu. Osobną służbą wojewodzińską 
utrzymywane stosunki listowe z książętami zagranicznemi, między in- 
nymi z papieżem i chanem krymskim. Przybycie króla do Lwowa, 
gdzie oczekujące go wojsko w liczbie l6,coo wraz z pogłoskami o resz- 
cie nadciągających posiłków powszechną niechęć wzbudzają. Mimo to 
gorące ubieganie się panów o obydwie buławy, głównie zaprosinami itró- 
la w progi swoich zamków i dworów popierane. Z kolei odwiedziny 
królestwa w Białym Kamieniu^ Podhorcach, Brodach, Żółkwi i Jarosła- 
wiu, przy odgłosie dolatąjących króla zewsząd skarg na swawole zaciąg 
gów. Za wróconem w wrześniu do Warszawy królestwem wysypige się 
szlachta sejmikowa do 68 miasteczek powiatowych, dla wybrania razem 
około 220 posłów. Walka dworskich i możnowładczych wpływów na 
szlachtę sejmikową, przemagających stanowczo na stronę możnych pa- 
nów. Hozliczne środki ujmowania sobie przez możnowładzców szlachty 
obierającśj, przy coraz częstszym zwyczaju posługiwania się ludźmi 
z gminu po dworach pańskich na jedyną posługę sejmikową ograniczo- 
nej. Tern usilniejsze ztąd wzajemne korzystanie z siebie panów i szlach- • 
ty, tamtych łaskami, tój uchwalanemi przez nią artykułami sejmikowe- 
mi na korzyść panów, dopomaganiem im do urzędów poselskich i służal- 
ozem dworowaniem panom na sejmie. Ksiądz Skarga w jednem z ka- 
zań sejmowych srodze przeciw sromotnemu nadużyciu szlachty na sej- 
mikach i sejmach piorunując jt. Przykłady osobnego rodzaju przedaj- 
nych posłów stojących na „regestrze" u swoich panów. Wzmaga to 
zuchwałość śamowładzy magnatów nad szlachtą sejmikową, zwłaszcza 
hojnością chlebodawczą i grozą asystencyj żołnierskich utrzymywaną 
przez nich w rygorze. Tak ścióle uorganizowane posłuszeństwo szlach- 
ty sejmikowśj stanowi możnowładczemu zapewnia magnatom przemocny 
wpływ 'na dwie najważniejsze sprawy sejmików, tj. niezezwftlanie na 
wymagane przez rząd podatki i zmuszanie króla do rozporządzania we- 
dług woli sejmików dobrami królewskiemi. Głośne narzekania mężów 
światlejszych na szkodliwość rozpowszechniających się od niedawna sej- 
mików relacyjnych, „landów** sejmikowych „pociosywigących" uchwały 
sejmów, obalających cała prawodawstwo sejmowe. Ciekawym przykła- 
dem dowolnego kierowania sejmikami przez możnowładzców sprawa tak- 
zwanąj „wdzięczności'* królewskiśj od r. 1635 do 1643 po części naci- 
skiem jednego z najświatlejszych magnatów, po części samowolnie po- 
burzonój szlachty miotana, jeszcze po szczęśliwem rozstrzygnieniu lan- 
dami sejmikowemi do śmierci króla „pociosywana**, nigdy zupełnie nie- 
załatwiona. Wzajemnem sejmikowem wspieraniem się średniój i mo- 
żnej szlachty rośnie przemoc obudwóch stanów, wywołujących o sobie 



DWA LATA DZIEJÓW KASZYCII. 301 



zdanie, że jak magnaci wyrazem £s. Skargi są „królikami", tak i sej- 
mikom służy „wlądza królewska/' Wszelka też prywata szlachty i pa. 
nów potężne poparcie ma na sejmikach. Zgoda tegorocznych sejmików 
w powszechnój oporności swoich instnikcyj i artykułów wojennym za- 
mysłom króla. Wszystkie one domagają się wykrycia ich autora, mie- 
rząc głównie do kanclerza w. kor. Ossolińskiego, owszem do większej, 
części stanu możnowładczego, zkąd w niektórych instrukcyach żą< 
danie hratniój obu stanów rozmowy w celu porozumienia się o tern 
w nieobecności królewskiej. Powszechna trwoga zamachów dworskich 
w Warszawie towarzyszy wyjazdowi posłów na sejm . . . str. , 34. 

7* Sejm* Jak zawsze tak i w tym roku powolne zjeżdżanie 
się senatorów i posłów, uniewinnione co do pierwszych pewnym nie- 
drukowanym projektem reformy sejmów. Otwarcie sejmu dnia 25go 
października nabożeństwem w kościele św. Jana i obraniem marszałka 
izby poselskiój, Litwina Stankiewicza. Nazajutrz powitanie króla przez 
marszałka poselskiego na czele obudwóch stanów, a w sobotę odczyta- 
nie propozycyi królewskiój przez kanclerza kor. Jerzego Ossolińskiego, 

-^ zawierającój oprócz kilkunastu mniśj ważnych punktów dwa główne 
przedmioty obrad, pierwszy o wojennych zamysłach króla przeciw clą- 
głemi, szczegółowo w propozycyi opisanemi zagonami trapiącym Polskę 
Tatarom, drugi o wynagrodzeniu właścicielom odstąpionych Moskwie za 
iGmilowy trakt Hadziacki rozległych włości trubeckich. Że jednak za- 
miarowi zniesienia Tatarów zewsząd przeciwne odzywają się głosy, 
przeto zachowuje król przedsięwzięcie to sejmowi niniejszemu. Po 
oznajmieniu żądania haraczu przez Tatarów i ofiarowanego od Moskwy 
przymierza przeciw Tatarom, porucza król sprawę trubecką podobnież 
rozstrzygnięcia obudwóch stanów. Po skończonśj propozycyi zwyczajne 
wota duchownych i świeckich senatorów, dla których szczupłości wotu- 

' je w dniu dzisiejszym tylko arcybiskup gnieźnieński, nazajutrz i w dniu 
następnym skończyło całe wotowanie jedynastu świeckich i duchownych 
senatorów głosami. Wszyscy z nich głosowali przeciw królewskiemu 
zamysłowi wojny zaczepnej, ścieśniając go najmocniej pozornem zezwo- 
leniem, obciążonem tak niemożliwemi warunkami, iż zupełnemu równa- 
ły się odrzuceniu. Pierwsze posiedzenie izby poselskiśj zaczęło proje- 
ktem ubezpieczenia sejmu od korzystnego zamierzonej wojnie zerwania, 
przerwanym niespodziewanie sprawą trubecką. Wszczął się o nią na- 
tychmiast między posłami czernichowskimi i bracławskimi a smoleński- 
mi dwudniowy spór ^o pierwszeństwo traktowania sprawy zaciągów cu- 
dzoziemskich i wynagrodzenia Trubecką, skończony wnioskiem oddania 
jednego dnia sprawie zaciągów, drugiego wynagrodzenia straty Trubec- 
kiśj. Dwutygodniowy prąd bezużytecznych rozpraw o rozpoczętych 
dwóch sprawach rozmógł się w istne morze owśj wielosłowności sejmo- 
wój, na której zgubność pozostały tak gorzkie skargi w ówczesnych 
mowach sejmowych i pamiętnikach. Uzadko z tej bezdny słów wzniósł 
się ten i ów wniosek w sprawie Trubeckiój i zaciągów, które w dalszym 
tygodnia następującą traktowano koleją. W dniu Tym listopada stanęła 



802 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

) 

w sprawie Trubecka komisya z litewskicłi i polskich posłów wnosząca 
wynagrodzenie go jednym z sch środków podahych, z których żaden 
nie utrzymał się, jak i 8 inne za kilka dni przedstawione. Dnia po- 
przedniego w sprawie zaciągów odsyła król zebranych u siebie posłów 
do spólnój wszystkich sch stanów narady, co też lo listopada kanclerz 
kor. Ossoliński w imienia chorego króla powtarza. Posłowie zażądaną 
naradę łączą z zaleconą w Środzie ,,rozmową bratnią" w nieobecności 
króla, o którą posłowie tłumnie iść chcą z prośbą do króla, jedynie 
chorobą jego wstrzymani. W dniu następnym zamiast „rozmowy*^ przy- 
niosło poselstwo senatorskie od króla przyrzeczenie rozpuszczenia za- 
ciągów i gotowy w tym celu uniwersał, dla swojój łagodności zastąpio- 
ny wkrótce surowszym. Dalsze przez dwa tygodnie bezskuteczne szu- 
kanie środków skończenia sprawy trubeckićj, z których jeden okazał 
się godnym, tj. zaspokojenie Litwy dwoma przez hetmana polnego Ka- 
linowskiego dzierżonemi królewszczyznami, Lojowską i Lubecką. W kil- 
ku następnych dniach zapewnione zostało Litwie przez skoligaconego 
z hetmanem polnym Kalinowskim kanclerza kor. Ossolińskiego staro- 
stwo Źiojów, podzielone z Łubeczem między Polskę i Litwę, książątko 
zaś Trubeckie zbyto assygnacyą na przyszły sejm; o czem wszystkiem 
28go listopada jedynie Litwę zaspakajająca stanęła konstytucya. Tegoż- 
samego dnia przyszło posłom Odbyć obiecane u króla, dane im przez 
samego kanclerza Ossolińskiego posłuchanie w nieobecności senatu dla 
przedłożenia 6ciu głównych ż^dań, z których jedno, rozpuszczenie za- 
ciągów, jako już uiszczone oznajmił, drugie, rozmowę bratnią, szorstko 
odrzucił. Za powrotem do izby domaganie rozmowy od prymasa, a gdy 
i ten nie zezwoli, zostawić sprawę sądowi potomności. Zręczne wda- 
nie się podkomorzego lit. Feliksa Paca skłania rozchodzących się już 
posłów do powrotu i zgody na odnowienie prośby o audyencyą naza- 
jutrz. Odbyta w dniu jutrzejszym 29go listopada w obecności wszystkich 
stanów audyencyą mimo nowego odmówienia rozmowy bratniej napra- 
wia wszystko naj rozciągłej szem zezwoleniem na wszystkie żądania szlach- 
ty, tak hojnie wynagrodzonej tem za wzbronioną rozmowę, iż niespo- 
dzianie zezwolona przez króla wprawiła posłów na pojutrzejszem po- 
siedzeniu w wątpliwość, czy ją przyjąć czy nie. W poniedziałek wszak- 
że większość poselska pociągnęła z sobą całą izbę na zobojętniała „roz- 
mowę^S zagajoną' podziękowaniem senatorom przez marszałka izby za 
udział w „rozmowie bratniój'*, do nicości przywiedziony skargami posła 
Eorycińskiego na obojętność senatorów w traktowaniu publicznych 
spraw. Po trzech dalszych mowach poselskich, jednój, 'wzbronionój 
dyssydentowi, drugiśj, głosem wnioskodawcy „rozmowy" Leszczyńskiego 
surowych konstytucyj przeciw zaciągom i wojnom niezezwolonym żąda- 
jącój, trzecićj, z ust Ostroroga wypłaty wojskom, 'upominków Tatarem 
i nowego domagającój się sejmu, przemówił pochwalnie o gorliwości 
posłów prymas Lubieński, którego cicho przebrzmiały głos uzupełnił 
biskup kujawski Gniewosz gorącą obroną swobód. Przewyższył go w tej 
gorącości poseł zadnieprski Ponętowski, roznaraiętnionym głosem' bijąc 
w ujarzmicielóvr obcych narodów. Kanclerz kor. Ossoliński wynurzył 



D WA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 303 

zgodę na wszystkie żądania szlachty, i zadał fałsz miotanym nań oszczer- 
stwom. Na wniosek Leszczyńskiego nastąpiła w dniu jutrzejszym tak 
zwana ekzekucya rozmowy bratniśj, mająca przedłożyć królowi ośm 
przyjętych żądań narodu. Uczynił to arcybiskup krótką naprzód prze- 
mową do króla Władysława, po którśj wręczy^ ^ mu owe ośm punktów, 
odejmujących wszelką władzę królowi. Oczekiwaną odpowiedź króla 
przejął głos wojewody brzeskiego Szczawińskiego, rozpoczęty najgór- 
niejszą pochwałą pierwszych lat rządów Władysławowych, przydłużony 
najżarliwszą cenzurą dzisiejszych uciemiężeń ojczyzny, skończony proś. 
bą o zdjęcie narodowi jarzma takiego, czemby król sobie długą przy- 
szłość szczęśliwych rządów, synowi nabtępstwo tronu zapewnił. Dopie- 
ro po tym głosie mógł kanclerz kor. oznajmić stanom pełną najwyższśj 
życzliwości odpowiedź króla, uszczęśliwiającą sejm przyrostem ostatnich 
swobód. Uchwalenie nowego sejmu w najbliższym czasie, któremu 
oprócz skończonych spraw wojskowój i trubeckiej towarzyszyła jeszcze 
tylko zażądana reformacya królowśj, przyczyna poróżnienia do tego 
stopnia dwóch spornych o nią posłów, iż jeden z nich, krajczy królo- 
wej Radziejowski w razie niedozwolenia jój, drugi, Fonętowski w razie 
dozwolenia, zagroził zerwaniem sejmu, tylko gorącem przez kanclerza 
w. wyproszeniem reformacyi u posłów ocalonego w przedostatnim dniu 
sejmu. Przedłużenie go o jeden dzień, po 7 grudnia, nabawiło sejm 
nowego niebezpieczeństwa zerwania przez zaprzedanych podkanclerze- 
mu lit. Kazimierzowi Sapieże posłów, którzy nową trudnością w spra- 
wie TrubecMój narazili sejm na rozbicie, ocalony znowu przez kancle- 
rza kor. Ossolińskiego. Po szczęśliwem opłynieniu tych obu skał, o 4tej 
z rana rozstał się sejm każdemu ze swoich stdnów inną pozostawiwszy 
spuściznę, królowi ostateczną zawisłość od możnych panów i szlachty, 
szlachcie i możnym panom zupełną, niezawisłość od króla, ludowi 
zwłaszcza przeznaczonemu do pierwszej, wstępńój walki z pogaństwem, 
ludowi kozackiemu — niewolę. Strasznych ztąd następstw napatrzymy 
się w dziejach r. i648go str. 282. 

8. Chinieliil eki zbiegiem na Nii* Chmielnicki na- 
rzędziem pokarania narodu polskiego w r. 1648, za wzgardzenie w r. 
1646 obowiązkiem obrony siebie i ludów chrześciańskich od pogan. 
Stał się on tem narzędziem po części icimowolnie. Wychowanie i pierw- 
sze lata młodości nie sposobiły go do tego. Dopiero przeprowadzenie 
zamiarów pańskich w celu ukrócenia Eozaczyzny w ogóle, dotknęły 
i Chmiehiickiego w bardzo bolesnej mierze. Zwada z Czaplińskim, nie- 
sprawiedliwość panów i sądów polskich, jawne prześladowanie a nawet 
niebezpieczeństwo życia, zmusiły go wreszcie do ucieczki na Niż. Ztąd 
próbował on dwojakich środków ratunku. Do króld i panów polskich 
udał się z pokorną prośbą o wymierzenie sobie sprawiedliwości, do lu- 
du słał tajemnych wysłanników, w celu zwabienia go do siebie, aby 
w razie niełaskawój odpowiedzi panów poprzeć prośbę orężem. Jakoż 
niezbyt łaskawie odpowiedzieli panowie, a Chmiehiicki rozpoczął kroki 
wojenne zdobyciem^ Tomakówki, Na ten krok odpowiedzieli hetmani 



304 DZIEŁA KAROLA SZAJNOCHY. 

surowymi środkami w celu zapobieżenia zbieganiu lada na Niż, a Chmiel- 
nicki ląjrzał się w konieczności szukania za inną pomocą, tj. za tatar- 
ską. Zapewniwszy sobie posiłki w Krymie wrócił doi nowych rokowań. 
Stawione przezeń żądania wydały się szlachcie wygórowanemi i obu- 
dzały w ni6j coraz powszechniejsze żądanie, aby orężem poskromić bant 
nowy. Jeden król przeciwnego był zdania, lecz wysłana przezeń dele. 
gacya do obozu hetmańskiego żadnego nie sprawiła skutku. Zwłaszcza 
hetman Potocki, nie bacząc ani na życzenie króla, ani na rady najzna- 
komitszych mężów, którzy jednogłośnie łagodność względem Kozaków 
doradzali, zerwał wszelkie rokowania i rozpoczął walkę, nąjsmatniej- 
szymi rezultatami ukończoną str. 136. 

9* Trzy groipy gnienn bożego* Hetman w. kor. Po- 
tocki, zaufany w niemocy Kozaków, dzieli obóz w dwie części i wysyła 
jedną z nich pod dowództwem syna przeciw Chmiehiickiemu. Spotka- 
no się pod Żółtemi wodami. Partya młodego Potockiego, w głównćj 
części z Kozaków i ruskich dragonów złożona, przechodzi do nieprzy- 
jaciela. Kilkaset pozostałego rycerstwa broni się bohatersko, lecz nie 
doczekawszy się pomocy z głównego obozu, ulega przemocy. Oto pierw- 
szy grom gniewu bożego. Równocześnie uderza grom drugi, śmierć 
króla Władysława. Złamany moralnie i fizycznie wypadkami dwóch 
lat ostatnich, zajął się Władysław świeżo pobudzoną sprawą kozacką 
jak najmocniej. I tylko on jeden, posiadający zaufanie i miłość buntu- 
jących się, zdolnym był ugasić zarzewie tego okropnego pożaru. Spie- 
sząc w tym celu do Warszawy, rozchorowi;ge się śmiertelnie w Mere- 
czu i odumiera ojczyznę w najfatalniejszćj dla niój chwili. Tymczasem 
hetman niebaczny, który z taką lekkomyślnością krwawą wywołał woj- 
nę, zaraz po pierwszój porażce syna traci głowę i odwagę. Wpadając 
w nastrój zupełnie przeciwny, w bezgraniczne zwątpienie, zamiast za- 
jąć stanowisko odporne, wbrew zdaniom i prośbom innych dowódzców 
postanawia cofać się przed nieprzyjacielem. Na domiar złego obiera 
hetman drogę najniebezpieczniejszą i nie stara się zapobiedz najfatal- 
niejszemu w ciągnieniu obozu nieporządkoiń. To powoduje grom trze- 
ci, najstraszniejszy, klęskę korsuńską, pozbawiającą Rzeczpospolitę 
ostatnich obrońców, otwierającą nieprzyjacielowi na oścież wrota Pol- 
ski • str. 170 

10« Cień Władysławów. Na drodze swego bezwarunko- 
wego powodzenia nie myślał Chmielnicki początkowo wcale wstrzymy- 
wać się. Dowodzi tego mianowicie uniwersał wydany z BiiJiój Cerkwi, 
wzywający Kozaków do łączenia się z buntem. Armia kozacka i tatarska 
wzrastały z dniem każdym, z dniem każdym zupełniejszą zagładą groziły 
Polsce, wszelkiej obrony pozbawionśj. Pozostał jedynie książę Wiśnio- 
wiecki z hufcem 6000 zbrojnych i świeżo uchwalony na zjeździe warszaw- 
skim zaciąg zbrojny, który zaledwie w pół roku w pole wyruszyć byłby 
w stanie. W takiej krytycznej chwili uratował Polskę cień Władysła- 
wów. Zamysły króla względem wojny tai:eckiej strasznemi były zawsze 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 305 

bisunnanom, zajętym walką z innymi nieprzyjaciółmi. Korzystając z te. 
go szukali Polacy ratunku w Carogrodzie. Kanclerz Ossolińskie het- 
man Potocki i wojewoda Kisiel przestali wezyrowi listy ze skargą na 
Tatarów, iż łącząc się z Kozakami łamią pakta między Bzecząpospolitą 
i Porta zawarte i wzywają Polskę do wojny. Przedstawienia poparł 
w Carogrodzie najusilnićj hospodar wołoski Wasyl Lupnł przyjazny 
szczerze Polsce, spokrewniony z Polakami. Turcya nie znała obecnego 
rzeczywistego stanu Rzeczypospolita, nie wiedziała że Polska nad osta- 
teczną stoi przepaścią. Przeciwnie, obawiając się zawsze jćj potęg!, 
śmiałych i wiekopomnych zamiarów jój króla, przelękła się Porta na- 
prawdę możliwego odwetu Bzeczypospolitój. W tym celu wysłano ha- 
nowi krymskiemu rozkaz, aby bezzwłocznie wszelkie z Kozakami zer- 
wał stosunki i wrócił do Krymu, pod karą gardłową w razie nieposłu- 
szeństwa. Rozkaz taki zmusił Tatarów do posłuszeństwa, a ponieważ 
Kozacy s^mi sprostać Polsce nie byli w stanie, zatamował zwycięzk. 
pochód Chmielnickiego. Zwycięzcy chwycili się skwapliwie układów 
przez Kisiela zagajonych, wysłali posłów do Rzeczypospolitój, słowem 
zćljęli z Polski grozę tój klęski, która w razie dalszego prowadzenia 
walki nieochybnie spotkać ją miała str. 202. 



Dzieła Karola SMJnochy 7. IX 20 



ŹBÓOł^A. 



^ słr, 

4. List JMP. Potockiego, Pana Krakowskiego do JMci Pana 
księdza Leszczyńskiego. Podkanclerzego koronnego . . . . 227 

6. Kopia listu króla JMci do książęcia JMP, Wojewody Wo- 
łyńskiego . • 229 

C, List PP. Senatorów i Szlachtej Wielgopolskiśj do króla JMci 
Władysława IV. O wojnę Turecką w r. pańskim 1646 . .230 

7. List od PP. Senatorów i Szlachtej W. Polskiój do Pana kan- 
clerza w. koronnego z Poznania . • 233 

8. Respons JKMci do PP. Senatorów 234 

9. Respons od JMci Pana kanclerza w. koronnego do PP. Se- 
natorów Wielgopolskich 235 

10. Szlachecka kondycya . . * ...*....... * 235 

11. Od JMci Fana Wojewody Krakowskiego na sejmik Proszow- 
ski pro die 13 septembns 1646 ;.,..* 237 

12. Mowa posła królewskiego na sejmik opatowski i instrukcya te- 
goż sejmiku posłom na sejm. (Z Byaryusza Stanisława Oświe- 
cinia , . . 239 

13. Artykuły Wdztwa Lubelskiego Anni 1646 na sejmiku dnia 

13 Septembra odprawionym na sejm przypadły uchwalone . 248 

14. Kopia listu JMPana Krzysztofa z Bnina Opalińskiego, Wdy 
poznańskiego do JMPana Potockiego, kasztelana Krakowskie- 
go, hetmana W. Koronnego ' 257 

15. Mowa posła czernichowskiego Jerzego Ponętowskiego dnia i 
grudnia 1646, wyjęta z Dyaryusza Stanisława Olwiecima na 

str. 969 260 

16. a) Kopia listu do JMP. Potockiego, hetmana W. kon od 
JMP. Wojewody krak. de data w Krakowie 20 novembri8 A, 

D, 1646 262 

6) Kopia listu od JMP. Wojewody krakowskiego do JMPa- 
na Leszczyńskiego, podkanclerzego kor 265 

17. Kopia listu hetmana koronnego do kanclerza koronnego. Z o- 
bozu pod Czechrynem nad Taśmienią 12 maja 1648 . » . . 266 

18. List bezimiennego i bez daty '.267 



^^ 



DWA LATA DZIEJÓW NASZYCH. 807 



str, 

19. Kopia listu kanclerza Ossolińskiego 'do wezyra z Warszawy, 

bez daty 268 

20. Kopia lista podczaszego koronnego do kanclerza koronnego, 

ze Lwowa 26 maja 1648- 270 

21. List p.* Adama Kisiela wojewody bracławskiego do JKMci już 

po śmierci oddany, Z Hoszczy 27 maja 1648 ..... 272 

22. Kopia listu do p. podczaszego kor. przez niewiadomego, z War- 
szawy 31 maja 1648 275 

23. Kopia ceduły p. Krakowskiego pisanśj z więzienia tatarskie- 
go do p. Miaskowskiego sędziego podolskiego, l czerwca 1648 277 

24. List księcia H. M. Wiśniowieckiego do ks. arcybiskupa gnie- 
źnieńskiego. Z obozu nad Olszanką 2 maja 1648 277 

25. List do pana Krakowskiego od niewiadomego z Łowicza 2 
czerwca 1648 278 

26. Kopia, listu księcia wojewody sandomirskiego do ks. arcybi- 
skupa gnieźń. z Dubna 2 czerwca 1648 .279 

27. Kopia listu wojewody bracławskiego do kanclerza koron., 

z Hoszczy 3 czerwca 1648 ■. . 281 

28. Kopia listu p. chorążego halickiego do p, sędziego podolskie- 
go z Baru 6 czerwca 1648 282 

29. List arcybiskupa gnieźń. do p. Firleja starosty trembowel- 
skiego, z Warszawy 7 czerwca 1648 , 283 

30. Kopia listu do ks.. prymasa od p. wojewody bracławskiego, 

z Huszczy 7 czerwca 1648 283 

31. Kopia listu Żółkiewskiego Głucha do p. kanclerza kor. z Du- 
bna 8 czerwca 1648 287 

32. Ekstrakt z listu p. sędziego podolskiego z Kamieńca 8 czerw- 
ca 1648 , . . 289 

33. Z Brodów 10 czerwca 1648. • 290 

34. Kopia listu Islam Gereja hana tatar, do JKMci ś. p., 12 
czerwca 1648 291 

35. Do wojewody bracławskiego od ks. arcybiskupa, z Warszawy 

1 lipca 1648 292 

36. Kopia listu wezyra do p. Krakowskiego bez daty. .... 293 

37. List Łukasza Miaskowskiego z Kamieńca 4 lipca 395 

38. List kanclerza Ossolińskiego do p. starosty czernichowskiego, 

z Warszawy 8 lipca 1648 • .296 



KONIEC TOMU DZIEWIĄTEGO. 



OMYŁKI DRUKU. 



Str. 161 wiersz lo od góry zamiast Cmielnickl ma hyó Chmidlnicki. 
Btr. 170 w tytule ,, 2. Trzy etc. ,, IX Trzy eta 







.-■.— .a*.. 

-•,v-^,-Sj.-- 
-- . * - . "^ 



"l . "- 





- t - 




-• 


• H"» 


4"^ 


_ Srfi 




_ SŁ» 


"S*!— " 








Ś^ 


r» s-i 


cS: 










-■ąeś-' 


ssr 


' S? 


^ % 


:^- 


"♦-i 


:3SS» 


- .» 


■"' ~* 


,^ 


CS - 


.-r •" 


'. ■!•■ 






^~ 


■}'—• 


¥-. 


'•■■^l-. 


r- 


Ah '. 


t- 


-.Al 


-» ." 







.iri 



1 ■ 






..-■s-*- 




^ 



Stanford UiuTersity Libraries 
Stanford, Californa 

Retan tUa b4Mk od or htlon d«to dae.